To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Małżeństwo z przemocowcem... ratować czy nie?

Anonymous - 2014-04-13, 14:52

myslę, że Nirvanna trfnie to ujęła- dlaczego dokonujemy takich a nie innych wyborów rozkminiamy na terapii

mówi sie, że są osoby, które podświadomie wybieraja "katów" bo pasuje im rola "ofiary", lub taki model znaja i wchodza w niego podświadomie

istnieje nawet taka teoria (?) , że to ofiara bardziej potrzebuje kata, niz kat ofiary
i tak długo prowokuje, że w koncu druga strona staje sie katem

ale czy zawsze? i czy mozna tak upraszczać

Anonymous - 2014-04-13, 22:18

Na pewno sa jakieś mechanizmy,które powodują że wybierany jest przemocowiec,ale też niestety jesteśmy karmieni iluzjami i kłamstwami w książkach,filmach,bajkach dla dzieci: jesli wystarczająco mocno pokocham bestię to on się zmieni w księcia","przeciwieństwa sie przyciągają","moja miłośc go zmieni",a najgorsze ze wszystkiego:"zniose ten krzyż". Życie z przemocowcem to nie krzyż ale piekło.
Tak,jak teraz patrzę w pzreszłosć to wyraźnie miałam skłonność do tego typu mężczyzn (mimo,że mój ojciec nie stosował przemocy.) Ale taką terapię juz przeszłam,kiedys moja miłosc do męża była chora,cała ja byłam chora dlatego tak wybrałam męża. Zresztą nawet to juz sobie wybaczyłam,nawet to Bóg wykorzystał aby mnie uzdrowić bo gdybym nie wdepnęła w to małżeństwo być może dziś nie byłabym sobą,nie zrozumiałabym tyle i nie spotkałabym Boga. Także już dziś staram się nie zadręczać dlaczego sobie i dziecku to zrobiłam,bo to juz sie stało i teraz chcę żyć lepiej na przyszłośc ,nie popełnic tych samych błedów. Chce zmieniać swoje teraz,nie pozwalać sie krzywdzić,stawiać granice. Dzis jestem wyczulona,czuje sie swobodniej,chociaz nadal wiele zależy od jego humoru. Nie chce sytuacji że ja i dziecko chodzimy jak koło jajka i naprawdę walczę aby tak nie było. Ale zdarzaja sie sytuacje które nadal mnie mrożą:karanie złym humorem,cos nie poszło w pracy więc w domu doszukuje sie problemu. Sformułowania w których podtekstem jest delikatna groźba,"bo zaraz to wyląduje przez okno" niby w formie żartu ale ja tego nie moga znieść,często sie o to kłocimy. Ale może on juz więcej sie nie potrafi zmienić,może tylko sie łudzę,fakt wiele sie zmieniło w nim,pracował nad sobą ale ja pod skórą mam nadal lęk,nadal budzi moja czujnośc pewien wyraz oczu,ton głosu. Mam poczuce rozdarcia co dla mojego dzieca będzie większym złem: takie życie czy odejście.

Anonymous - 2014-04-14, 11:07

Anita
Cytat:
Ale może on juz więcej sie nie potrafi zmienić,może tylko sie łudzę,fakt wiele sie zmieniło w nim,pracował nad sobą ale ja pod skórą mam nadal lęk,nadal budzi moja czujnośc pewien wyraz oczu,ton głosu. Mam poczuce rozdarcia co dla mojego dzieca będzie większym złem: takie życie czy odejście.


Jakiego "Twojego" dziecka ?
Wiesz jak to wkurza :evil: facetów takie myślenie "bab" ?
A niby takie nic , słóweczko .

Jak juz zrobił te postępy , to teraz odejść ?
Gdzie tu sens ?

A może Ty też musisz zwalczyć te LĘKI ? :roll:

Nie kłóć się , może napisz mu kartkę , żeby tego nie robił .
z dopiskiem PROSZĘ , świeta ........... może akurat podziała .

Anonymous - 2014-04-14, 16:37

Gdyby te przemocowe zachowania zniknęły całkowicie to nie pisałabym tu na forum tylko stęskniona czekała na jego powrót z pracy.

Kartki,listy,rozmowy w odpowiednich,dobrych chwilach,smsy,nawiązania np.podczas oglądania filmu na zasadzie przykładu,wszystko to już zrobiłam. Pewnie teraz to juz mu sie przejadło. Ja nie lubię sie kłócić,może tez dlatego na początku łagodziłam co jeszcze powiększało jego agresję. Teraz jestem zdania ,że zdrowa kłótnia,wymiana zdań,kiedy nikt nie jest poniżany jest jak najbardziej potrzebna. To akurat ,uważam jest teraz w naszym związku zdrowe:normalna kłótnia ,a nie jego trwająca tygodniami milcząca pogarda,kiedy nie liczyło sie nic,rachunki,choroby,mogłam wtedy paśc trupem na miejscu a jego niewiele by to obeszło.Teraz widze przejawy wrażliwości i człowieczeństwa w takich sytuacjach chociaż nadal nie zawsze. On jest zmęczony moim mówieniem:"nie wprowadzaj nerwów,niech wszystko nie kręci sie wokół Twoich humorów,a ja jestem zmęczona bo nie jestem niczyją nauczycielką. Juz mam dość bycia czujną,czy małżenstwo to ciągłe zmaganie? Ostatnio czkałyśmy na jego przyjazd,wszedł do domu i od razu zrozumiałam,że humor nie taki. Tak,oczywiście,nie wymagam żeby zawsze tryskał radością ,nie o to chodzi,ale można po prostu byc złym ,zdenerwowanym i nie wyżywac sie na innych tzn. doszukiwanie sie dziury w całym:"dlaczego ten kubek tu stoi? ja nie daje sie sprowokować. " Może juz pora zamknąć okno?" Moje pytanie: Cos sie wydarzyło w pracy? "Tak nie każdy zyje sielanką". I właśnie o to chodzi. Niby nic,niuanse,drobne wydarzonka. Ja juz nie potrafiłabym zyc jak kiedyś pilnując się na każdym kroku żeby go nie zdenerwować. a on,tak przypuszczam,może jest zmęczony tym staraniem się,może po prostu ma dość bawienia się w dobre małżenstwo,chciałby huknąc na swoją żonę a tu królewnie sie marzy szacunek"nie przeklinaj przy dziecku","nie życzę sobie takiego tonu",nie krytykuj".

Napisałam" mojemu dziecku", ale dbam o dobre relacje córki i jej ojca. Ale miecz obosieczny bo własnie przez to,że czesto maja fajny kontakt córka podwójnie przeżywa te humorki. Kiedys potrafił nie odezwac sie do dziecka nawet kiedy mówiła "Dobranoc" a był zły na mie o jakąs pierdołę. Teraz jest lepiej.
nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym powiedzieć mu tak zwyczajnie"Prosze,nie kłócmy się,nie żyjmy tak" Ale tego mi nie wolno bo każde łzy,prośby ,myslę ,mogłyby zadziałać jak płachta na byka. To nie ten typ

Anonymous - 2014-04-14, 17:34

Anita

Jesteśmy też karmieni innymi hasłami...
inni mają gorzej, nigdzie nie jest idealnie (przy czym wiadomo, że od idealnie do źle jest ocean zachowań), taki już los, każdy ma swój krzyż....

Anonymous - 2014-04-14, 18:00

Anita11 napisał/a:
trwająca tygodniami milcząca pogarda,kiedy nie liczyło sie nic,rachunki,choroby,mogłam wtedy paśc trupem na miejscu a jego niewiele by to obeszło

nie zrozumie tego ten kto tego nie przeszedł, rozrywający bol gdy widziałam obojetnosc i zlosc na widok mój i dzieci, pozwalałam zabijac się tym przez lata i zaluje, ze nie umiałam sobie z tym poradzic

Anonymous - 2014-04-14, 18:36

Bo to przerasta normalnego człowieka. Nikt nas nie uczy np. na kursie przed małżeńskim albo na studiach: Jak się zachowac kiedy on przekroczy granice. Nie obwiniaj się
Anonymous - 2014-04-14, 21:42

Chyba najgorsze jest w tym to, że człowiek chce postąpić dobrze, nie zgrzeszyć, myśli o swiom sumieniu, a jeszcze wtedy słyszy te zdania: to twój krzyż... Na te' krzyże' polecam artykuł ks. Dziewieckiego : http://www.opoka.org.pl/b...ezykiem_02.html
Anonymous - 2014-04-14, 22:36

Cytat:
nie jego trwająca tygodniami milcząca pogarda,kiedy nie liczyło sie nic,rachunki,choroby,mogłam wtedy paśc trupem na miejscu a jego niewiele by to obeszło.Teraz widze przejawy wrażliwości i człowieczeństwa w takich sytuacjach chociaż nadal nie zawsze. On jest zmęczony moim mówieniem:"nie wprowadzaj nerwów,niech wszystko nie kręci sie wokół Twoich humorów,a ja jestem zmęczona bo nie jestem niczyją nauczycielką. Juz mam dość bycia czujną,czy małżenstwo to ciągłe zmaganie? Ostatnio czkałyśmy na jego przyjazd,wszedł do domu i od razu zrozumiałam,że humor nie taki. Tak,oczywiście,nie wymagam żeby zawsze tryskał radością ,nie o to chodzi,ale można po prostu byc złym ,zdenerwowanym i nie wyżywac sie na innych tzn. doszukiwanie sie dziury w całym:"dlaczego ten kubek tu stoi? ja nie daje sie sprowokować. " Może juz pora zamknąć okno?" Moje pytanie: Cos sie wydarzyło w pracy? "Tak nie każdy zyje sielanką". I właśnie o to chodzi. Niby nic,niuanse,drobne wydarzonka. Ja juz nie potrafiłabym zyc jak kiedyś pilnując się na każdym kroku żeby go nie zdenerwować. a on,tak przypuszczam,może jest zmęczony tym staraniem się,może po prostu ma dość bawienia się w dobre małżenstwo,chciałby huknąc na swoją żonę a tu królewnie sie marzy szacunek"nie przeklinaj przy dziecku","nie życzę sobie takiego tonu",nie krytykuj".


U mnie było podobnie, znosiłam to bo bardzo go kochałam i nie chciałam rozwodu( jesteśmy w nieoficjalnej separacji) ale przyszedł moment kiedy powiedziałam dość. Nie mialam siły życ w ciągłej szrpaninie, milczeniu, złośliwościach w takim nienormalnym świecie. Spakowałm się i wyprowadziłam ,żyję sama jest..normalnie, spokojnie, nie musze znosic niczyich humorów, oprócz swoich oczywiście :mrgreen:

Anonymous - 2014-04-14, 23:56

Izka napisał/a:
Spakowałm się i wyprowadziłam ,żyję sama jest..normalnie, spokojnie, nie musze znosic niczyich humorów

ja nie miałam na tyle odwagi, bylam psychicznie ubezwlasnowolniona, uwieszona na mezu totalnie, wiecznie szukajaca winy w sobie i w dzieciach żeby wytlumaczyc zachowania meza, może gdybym miała więcej swiadomosci i sily wiele lat temu dziś bylibyśmy razem i nie doszłoby do takiego rozłamu jaki jest dzisiaj, madry Polak po szkodzie - Polka tez......



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group