To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Małżeństwo z przemocowcem... ratować czy nie?

Anonymous - 2014-02-09, 16:56

grzegorz_ napisał/a:
Czy matka ma prawo skazywać swoje dzieci na życie w przemocy?


EL. napisał/a:
Od przemocowca należy się separować.....Rozwód nie jest tu konieczny.

To nie oznacza życia z przemocowcem. Grzegorzu wszystko zalezy od sytuacji. Nic nie jest takie czarno - białe.
Grzegorzu toczymy dyskusję z Tobą na czyimś wątku , może sam byś założył wątek na ten temat.

Anonymous - 2014-02-09, 16:56

grzegorz_ napisał/a:
Poza separacją jakie to inne instytucje zatrzymują działanie takiego przemocowca?


policja, Sąd, Niebieska Karta, Ośrodki dla ofiar przemocy w rodzinie - ze sztabem specjalistów dfo wsparcia, pomocy, informacji itp, ksiądz, parafia, poradnia rodzinna, rodzina....
Grzegorz osoba, której zdarzyło sie żyć z przemocowcem jak najszybciej powinna nauczyć się działać - to ona powinna szybko zrobić cos ze sobą.
Wiem, ze to trudne....wiem !! Ale w konsekwencji , czasem po wielu latach i tak musis to zrobić...ale siebie i swoich dzieci...przez to też dla przemocowca.
Jemu należy całym soba pokazać STOP !!
Trzeba umiec to zrobić.


grzegorz_ napisał/a:
"Trzeba też być uwaznym na siebie....jakie jest moje zachowanie wobec przemocowca ??...bo częśtonasze zachowania sa niewłaściwe ! "
Od takiego pisania już krok od stierdzenia "może prowokujesz meżą swoim zachowaniem"


Nie Grzegorz....chodzi mi właśnie o takie zdecydowane i mocne -STOP przemocy !!!!


grzegorz_ napisał/a:
Nie, ale ale tolerowanie przemocy fizycznej i psychicznej, czyli rola ofiary


Ani słowa o tym nie napisałam !!

grzegorz_ napisał/a:
tylko pozwalanie aby maż niszczył życie , nie tylko żony, ale najczęściej także i dzieci.


ani słowa o tym !!


grzegorz_ napisał/a:
Czy matka ma prawo skazywać swoje dzieci na życie w przemocy?


Matka godząca się na zachowania przemocowe wobec siebie i dzieci jest dla mnie osobą - współwinną !!

Grzegorz...dziwne, ze tak odebrałeś mój post.

Nic tu rozwód.....tu trzeba ostro i zdecydowanie działać !!
Odseparowanie też jest formą powiedzenia STOP !! EL.

Anonymous - 2014-02-09, 17:23

EL

Irytuję się gdy gdy sugeruje ofierze szukać przyczyny przemocy w sobie, ale
źle Cię zrozumiałem , przepraszam.

ps. wśród znajomych miałem ostatnio przykład sytuacji uzależnienia kat-ofiara
i dopiero groźba zabrania dzieci (aby ustrzec je przed przemocą)
zmobilizowały matkę/żone do działania.

Anonymous - 2014-02-09, 17:30

grzegorz_ napisał/a:
Irytuję się gdy gdy sugeruje ofierze szukać przyczyny przemocy w sobie,


Ofiara ma się ratować !! Obowiązek ochrony zdrowia i zycia swojego i dzieci !!

A mnie wkurza ofiara przemocy, która skarży się ....ale nic oprócz tego nie robi.
Wkurza mnie to i jest dla mnie niezrozumiałe....ale też dlatego, że ja nie znam takich sytuacji ( nie doznaję przemocy).

Kiedyś Przyjaciółka mi uświadomiła, że....bardzo często ofiara przemocy jest jakby "spaazliżowana" w działaniu...występuje w niej duży lęk, poczucie bezsilności, poczucie braku wsparcia, zrozumienia itp....

Dlatego ja uważam, ze ofiara przemocy szybko powinna szukać pomocy dla siebie - aby szybko nauczyć się zachowań zedcyowanych STOP wobec przemocowca.


Cytat:
wśród znajomych miałem ostatnio przykład sytuacji uzależnienia kat-ofiara
i dopiero groźba zabrania dzieci (aby ustrzec je przed przemocą)
zmobilizowały matkę/żone do działania.


No właśnie....współuzależnienie !!
nie znam tego....na tym....dlatego też tak trudno mi zrozumieć, ze osoby= ofiary....nie działają natychmiast.
Ech....trudne to, prawda ?? EL.

Anonymous - 2014-02-09, 18:04

Z własnego doświadczenia

- wiem , że wiele osób nie rozumie ofiar przemocy, złości ich to że ten ktoś jest "jak zaczarowany" - ale na tym polega ten chory układ sprawca - ofiara
Jak wam to opisać ????

moja terapeutka opisywała to bardzo ostro

porównujące ten układ do relacji w obozie koncentracyjnym
więzień i kat i żeby było jeszcze trudniej \ oprawcą jest ktoś kogo kochamy.

Wyjście z takiego układu jest trudne ale możliwe

W czasie terapii, gdy czułam się już mocniejsza, stabilniejsza ( po ok. roku )
przyszedł czas na analizę co we mnie jest takiego, jakie są moje doświadczenia z dzieciństwa, fałszywe przekonania, że przy pierwszym ataku nie uciekłam , tylko zostałam.
I nie chodzi o rozpatrywanie tego w kontekście winy.
Ale to co przeżyłam w dzieciństwie, jak nie został przerobione, przepracowane to może odbić się czkawką i zamiast bronić się konstruktywnie to niepostrzeżenie weszłam we współuzależnienie.

Mam nadzieję że cokolwiek rozjaśniłam :-D

Anonymous - 2014-02-10, 14:13

Mirakulum napisał/a:

- wiem , że wiele osób nie rozumie ofiar przemocy, złości ich to że ten ktoś jest "jak zaczarowany" - ale na tym polega ten chory układ sprawca - ofiara
Jak wam to opisać ????


To chyba nie chodzi tylko o jakieś braki z dzieciństwa. Po prostu człowiek chce dobrze, ufa, kocha, przywiązuje się... a do tego sprawca przemocy dobrze manipuluje, czasami trudno się zorientować co jest nie tak. Też byłam w takim związku i nieraz myślę dlaczego dałam się wykorzystać itp. Mało oszustów, złodziei na świecie? Każdy projektuje na drugą osobę swoje wyobrażenie o świecie. Jak sama jestem uczciwa to spodziewam się, że partner też będzie. Dlatego tak cenne jest doświadczenie życiowe - łatwiej się poruszać wśród ludzi gdy się coś przeżyło i wiadomo że nie każdy jest dobry i miły.

Anonymous - 2014-02-10, 16:46

Mam tak samo jak porzucona 33. Nie mam żadnych traumatycznych przeżyć z dzieciństwa. Byłam lekko przemądrzałą i pyskatą pannicą. Wpadłam pod pantofel i nawet o tym nie wiedziałam. Trafiam na męża, który nie przerobił negatywnych przeżyć z dzieciństwa. Moja miłość to za mało. Za późno się zorientowałam. Dopiero teraz dzięki Sycharowi ( dzięki, że jesteście ) usiłuję to naprawiać, dla siebie, dla Niego, za siebie ale nie za Niego.
Anonymous - 2014-02-11, 21:46

Przepraszam EL, ale czytając Twoje wypowiedzi, od razu rzuciło mi się w oczy, że faktycznie nie doświadczyłaś takiej sytuacji.

Ja przed związkiem z moim mężem, byłam silną osobą, wiedziałam czego chcę i jakie cele zamierzam osiągnąć, stawałam w obronie słabszych i zawsze mi się wydawało, że na pewne rzeczy nie wolno się godzić i KROPKA.

Ale, pozostaje ale i to nie jedno...

Przemocowiec nie od razu jest przemocowcem, najpierw przyciąga i kusi, doskonale poznaje "ofiarę" jej mocne ale głównie słabe strony i na tym to polega... Dopóki nie pozna CIę na tyle, żeby mieć Cię w garści niebo CI uchyla... Robi wszystko, aby Cię emocjonalnie jak najbardziej ze sobą związać... bo to emocje Cię później trzymają, najpierw dobre a później najgorsze z możliwych....
Doskonale wie jaki guziczek i w jaki sposób nadusić aby zdobyć to na czym mu zależy...
Powoli odcina od ludzi, staje się całym Twoim światem, robi to tak, że wydaje Ci się, że to z tej ogromnej miłości, że tak mu zależy na Tobie...

Później zaczynają się dziać dziwne rzeczy i włącza CI się lampka w głowie, bo rozsądek zaczyna krzyczeć ale serce, które emocjami aż bucha, siada na rozsądku i przyciska je na siłę do Ziemi, bo przecież go kochasz, bo taki cudowny, tylko.... no właśnie rewelacyjnie go potrafisz wytłumaczyć i winy zaczynasz doszukiwać się w sobie lub swoim zachowaniu....

Dużo można by tu pisać, co dzieje się później...

Na końcu jesteś sparaliżowana strachem, bo partner wydaje CI się wszechmocny i wszechwładny, wielokrotnie przecież pokazał CI, że spełnia swoje groźby i mu się to udaje, rewelacyjnie manipuluje i gra przy ludziach, więc wszyscy zaczynają postrzegać Cię jak wariatkę, która ma humory i nie wiadomo co z nią jest. Sama zaczynasz myśleć, a na końcu już prawie wierzysz w to, że uderzył CIę, no bo na niego krzyczałaś (EL - twoje złe zachowanie względem męża) tylko, że Ty zaczęłaś krzyczeć, bo już został przekroczony Twój próg wytrzymałości przez niego... ale tego nie widzisz, widzisz swoją winę...
Coraz bardziej się boisz, ze spełni swoje groźby, zna CIę na tyle, że doskonale wie, czym CI grozić... wie jak mówić, co mówić, zebyś się wystraszyła i uległa... a jak ulegasz, to zwykle zmienia się jego oblicze i znowu jest czuły i kochający a ty się zaczynasz myśleć, że pewnie miał rację i że znowu prawie wszystko popsułaś...

Dla osoby żyjącej w normalnych warunkach to jest obłęd...

Mój związek trwał 10 lat.
10 lat w to wchodziłam.... zobaczymy ile czasu zajmie mi wykaraskanie się z tego wszystkiego...

EL błagam Cię, nie pisz więcej, że irytują Cię ofiary przemocy, bo nie jesteś sobie wyobrazić strachu, wykończenia psychicznego, niemocy jaką się wtedy czuje...

Ja dziękuję Bogu, że z tego wychodzę. Dziękuję, że do samego końca nie zatraciłam mojego rozsądku, który krzyczał i w końcu strach zaczął zamiast go hamować krzyczeć razem z nim.

Zdecydowałam się podjąć próbę zawalczenia o siebie i dziecko... czułam, że nie mam nic do stracenia, bo gdybym została to już by mnie tu nie było, w takim byłam stanie.

TU nie chodzi o to, że odchodzę, bo zrobiło się źle.
U nas źle w małżeństwie rozpoczęło się od nocy poślubnej, później ja strasznie chciałam z tej mąki piec ciasto... mąż do dzisiaj nie rozumie i twierdzi, że jestem niedorzeczna i co najciekawsze to ja pastwiłam się nad nim....

Myślę sobie, mirakulum, że dzięki temu, że wzięłaś rozwód i się wyrwałaś z tej sytuacji, mogłaś stanąć na nogi. Mąż dostał jasny komunikat, że tego co było nie tolerujesz. Dla niego też skończyła się ta relacja, na jakiś czas. Stanęlaś na nogi i na spokojnie pokazałaś drogę mężowi... Myślę, choć mogę się mylić, że gdybyś została, ten krąg by nie został przerwany...

Ja nie ufam za grosz mojemu mężowi, ciężko mi po tych dwóch latach znajdować dobre cechy jego jako "męża". Czy w ogóle były takie? NIe żartuję, ani nie przesadzam.

Mój mąż, robi wszystko, żeby zrobić ze mnie wariatkę, histeryczkę i jędzę. Stara się mnie pomówić i wykorzystuje dziecko, tylko po to żeby oczyścić się z zarzutów przed otoczeniem społecznym, przed którym gra rolę chodzącego ideału...

Nawet cierpienie dziecka nie robi na nim wrażenia... Nakłada mu do głowy mnóstwo "bzdur" ważne by osiągnąć swój cel, niezależnie od kosztów jakie mały ponosi...
Coś mi to przypomina....
I to mnie przeraża najbardziej...

[ Dodano: 2014-02-11, 21:51 ]
A co do policji, niebieskiej karty itp. to na własnym przykładzie dobrze wiem, że pięknie się o tym mówi i pisze w prasie...

Anonymous - 2014-02-11, 22:00

Karohl

Najważniejsze , że miałaś na tyle siły i determinacji aby się wyzwolić.
I że dokonale rozumiesz te mechanizmy, dlatego nie dasz się juz po raz enty oszukać.

Anonymous - 2014-02-11, 22:27

karolh napisał/a:
Myślę sobie, mirakulum, że dzięki temu, że wzięłaś rozwód i się wyrwałaś z tej sytuacji, mogłaś stanąć na nogi. Mąż dostał jasny komunikat, że tego co było nie tolerujesz. Dla niego też skończyła się ta relacja, na jakiś czas. Stanęlaś na nogi i na spokojnie pokazałaś drogę mężowi... Myślę, choć mogę się mylić, że gdybyś została, ten krąg by nie został przerwany...


Mylisz się

wystarczyłaby separacja

wtedy nie poraniłabym tylu ludzi rozwodem , Męża, dzieci , obie rodziny , znajomych
Wpuściłam ducha rozwody do naszej rodziny.
Bóg w dniu nawrócenia pokazał mi także duchowe skutki rozwodu - to coś większego niż potrafiłam sobie wyobrazić ....

Dziękuję Bogu , że mnie wyprowadził z tej drogi śmierci

Chwała Panu

Anonymous - 2014-02-11, 22:29

Witam.
Jestem z Wami od kilku dni. Nie mam czasu na pozostanie na dłużej. Dużo się dzieje w pracy, ale będę. Zgadzam się z karolh w 100% dlatego nie będę się powtarzać.
Dla mnie decyzja o rozwodzie, po 23 latach była strasznym przeżyciem - psycholog, prawnik, grupy wsparcia dla osób doświadczających przemocy, centrum pomocy rodzinie, ksiądz, policja. Każda z tych osób, każda z tych instytucji bardzo mi pomogła. Spotkałam na tej trudnej drodze super ludzi. Ksiądz, którego poprosiłam o rozmowę i zapytałam, czy nie jestem zbyt słaba, że nie uniosłam swojego krzyża, odpowiedział, że nie o taki krzyż chodzi. Kapłan zaproszony na grupę wsparcia, zapytany przeze mnie, co robić, jeżeli synowie (wówczas 23 i 21 lat) nie chcą kontaktu z ojcem, odpowiedzial, że mam im zostawić wybór, że żeby mieć szacunek trzeba szanować. Tego niestety u nas nie było. Mąż był okrutny w stosunku do całej naszej trójki, okrutny w słowach. Kiedyż do tego wrócę. Muszę. Pozdrawiam Was.

[ Dodano: 2014-02-11, 22:31 ]
Piszę późno i po całym dniu pracy. Za literówki przepraszam. Miało być "kiedyś" ;-)

Anonymous - 2014-02-11, 22:41

Ja o to samo mówiłam, że to moja wina, bo nie uniosłam krzyża... moja wina, bo nie dałam rady... moja wina, bo może mogłam inaczej...

Inaczej nie dałam rady, naprawdę. To jedno wiem na pewno, że oddałam wszystkie moje siły, by podnosić się w tym co się działo i że w końcu upadłam...

Mój mąż szykował się do odebrania mi dziecka i zniszczenia mi życia (pozbawienie pracy i środków do życia) od ponad pół roku... teraz realizuje dalej swój plan...
Na jakiej podstawie miałabym mu kiedykolwiek zaufać?
Ten człowiek przez pół roku preparował nagrania, żeby zrobić ze mnie wariatkę...

To dopiero mąż...
Ilu z Was by mu to wszystko puściło w niepamięć i założyło czystą kartę?

Anonymous - 2014-02-11, 22:47

Dlatego raz jeszcze powtarzam, popieram Cię.
Padam, bo od 5.oo jestem na nogach, ale wrócę, obiecuję.
Wiem, jak bardzo boli. Boli tych, którzy potrafią kochać. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale tez nikt nie powiedział, że tak boli życie ... Nie obrażając Boga. Zetknęlam sie ostatnio z poważną chorobą w Rodzinie i wówczas mówię do siebie, nie narzekaj.
Pozdrawiam

Anonymous - 2014-02-11, 23:14

karolh napisał/a:
Zdecydowałam się podjąć próbę zawalczenia o siebie i dziecko... czułam, że nie mam nic do stracenia, bo gdybym została to już by mnie tu nie było, w takim byłam stanie.


karolh!
Po takim wyznaniu można Cię wesprzeć tylko modlitwą. To tak jakby topielec wyszedł z rzeki. Trzymaj się! Czy masz oparcie w bliskich, rodzinie, pracujesz?
Rozwod nie jest rozwiazaniem problemow. Tobie przydałaby się izolacja psychiczna (separacja). Przez separacje osiągniesz ten sam cel ale w sposob mniej inwazyjny..
Trzymaj się ! W stanie w ktorym jesteś to cud, że żyjesz.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group