To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Prośba o solidna porade

Anonymous - 2014-01-27, 23:51

Silverado porownanie z piaskiem czytaj w odniesieniu do calego tamtego posta.
Sens jest nie w tym, zeby otworzyc reke, zeby przyjaciel odszedl.
Jesli chce, odejdzie, jesli nie, zostanie. JESLI NA SILE ZAS BEDZIESZ KOGOS PRAGNAC ZATRZYMAC PRZY SOBIE, BADZ PEWIEN, ZE CI SIE TO NIE UDA.

Co do reszty, z przykroscia stwierdzam, ze Miodzio ma racje:
Nie silverado -ja myślę że ty zrobisz wszystko by tylko żonka przy tobie została, piszesz ,kozaczysz że ty to lub tamto

albo jak to

silverado napisał/a:
Bo ja też umiem w pewnym momencie powiedzieć BASTA.


Nie umiesz i nie potrafisz-
a wiesz czemu????

strach że jak wypuścisz zonę z rąk to już nigdy nie wróci-tylko że w tym wszystkim nie kapisz jednego....
Ona już dawno odeszła i nie wraca.. a także nie ma zamiaru wrócić.


Tak samo zgadzam siez jeszcze kims (nie pamietam kto pisal), ze wydaje sie, ze jednak caly czas dzialasz tak, jakby wszystko zalezalo od Ciebie.
A Bogu wyznaczyles za zadanie zatrzymac zone przy Tobie za wszelka cene...

Anonymous - 2014-01-27, 23:59

Miodzio ma racje.
Polecam taka oczywista oczywistosc ;) :
1. przypomniec sobie co lubisz (sport, kino, spacery ....) i zaczac to robic bez zony i dzieci dla siebie
2. znalezc np. kurs jezykowy, kurs jazdy konnej itp. i zainwestowac w siebie
3. wychodzic z dziecmi zawsze np. w sobote i robic sos fajnego razem (kino, sanki, basen ...)
4. zawsze kiedy pomyslisz o zonie, waszej trudnej sytuacji itp. zacznij odmawic " Zdrowas Mario ...", albo modlitwe do swojego patrona, tak dlugo poki Ci to myslenie nieprzejdzie (moze w intencji zony, dzieci, Waszej rodziny)
5. jesli przyjdzie Ci do glowy chec rozmowy z zona pkt. 4
6. przestn jej gotowac, robic zakupy, kupowac jej przysmaki, prac jej rzeczy itp.
7. zacznij spotykac sie z kolegami, rodzina (bez zony), rozmawiaj o wszystkim ale nie o was i nie o niej (jesli przyjdzie Ci ochota patrz pkt.4 :)
8.zacznij czytac ksiazki o rozwoju osobistym, albo ogladac polecane na tym forum rekolekcje (tylko nie o malozenstwie, kryzysie itp. ale wlasnie o duchowym rozwoju, )
9. nie mow o wszystkim co robisz zonie, tylko konieczne info.( w razie pokusy pkt.4) np. wychodze na sport o 6:00 wracam o 8:00 zostan z dziecmi
(jesli nie mozesz zostawiac dzieci z zona popros o pomoc rodzine, znajomych, zatrudnij opiekunke)

Polecam, wydaje sie trudne ale daje gwarancje, ze jesli zastosujesz sie do wszystkich zalecen odzyskasz dystans, poprawisz samoocene i samopoczucie.

Jestes w kryzysie postaraj sie pojsc o krok do przodu i przelozyc go na szanse w rozwoju osobistym, na tym sie teraz powinienes koncentrowac, bo na to masz wplyw. Zona musi sie zmienic sama - ach ta wolna wola ;)

Wszystkie zmiany nalezy zaczynac i konczyc na sobie, dlatego teraz jest Twoj czas, i Twoja szansa na rozwoj.

Anonymous - 2014-01-28, 00:02

silverado napisał/a:

po chwili przemyślenia i odwagi-przyznaję Ci rację..... chyba to strach, że odejdzie na 4ever. Uzależnienie.... Tak naprawdę to o tym wiem, lecz wypieram... jak piszesz łudzę się, że jutro się ogarnie i powie "kocham Cię, mój mężu". Staram się codziennie odcinać się od tego, ale to mega trudne.....

No myślałem że nigdy tego nie napiszesz :mrgreen:
Chce tylko napisać ci silverado że włazisz w kozi róg- a później z niego już coraz ciężej wyjść.
Silverado uwierz mi że z czasem sam byś doszedł do tego jak to jest mdlące....

zrobię wszystko.. zmienię fryz.....zapuszczę brodę....wymienię ciuchy....stworze nowy styl.. pójdę na siłkę i nawet starce brzuszek...wszystko by tylko znów pokochał mnie mój kwiatuszek...........

Tak to silverado niestety wygląda....gdy facet przestanie się sam szanować we własnych oczach ...........
kiedyś było powiedzenie MIZGOLAK

Anonymous - 2014-01-28, 00:04

juana napisał/a:
Silverado porownanie z piaskiem czytaj w odniesieniu do calego tamtego posta.
Sens jest nie w tym, zeby otworzyc reke, zeby przyjaciel odszedl.
Jesli chce, odejdzie, jesli nie, zostanie. JESLI NA SILE ZAS BEDZIESZ KOGOS PRAGNAC ZATRZYMAC PRZY SOBIE, BADZ PEWIEN, ZE CI SIE TO NIE UDA.



ja to qumam, spokojnie, aż tak źle ze mną nie jest..... powiedziałem żonie, by czuła się przy mnie wolna... i jak chce niech zostanie a jak chce niech odejdzie.

Dzis już mamy inny klopot- nie umiemy ze soba rozmawiac. Wzajemna podejrzliwość, brak zaufania, kompletnie zła interpretacja intencji i potem leci. Oboje mamy siebie dosyć. Cały związek leży w takim błocie, że szanse na odbudowanie są na poziomie 0,1%

Przydałaby się jakaś terapia wstrząsowa dla nas obojga, lecz zona nie chce więc ja sam... BTW- jutro mam spotkanie z psychologiem....

[ Dodano: 2014-01-28, 00:12 ]
EwaMewa napisał/a:

2. znalezc np. kurs jezykowy, kurs jazdy konnej itp. i zainwestowac w siebie


:mrgreen:

właśnie odgrzebałem swój drugi zawód i sam takowe kursy językowe zamierzam reaktywować... jak za starych dobrych czasów..... :mrgreen:

[ Dodano: 2014-01-28, 00:16 ]
miodzio63 napisał/a:

kiedyś było powiedzenie MIZGOLAK


macie rację, zachowuje się jak małe dziecko, które zrobi wszystko by dostać upragnionego cukierka i zero we mnie mężczyzny. Trzeba się ogarnąć....

Anonymous - 2014-01-28, 00:18

silverado napisał/a:
Dzis już mamy inny klopot- nie umiemy ze soba rozmawiac. Wzajemna podejrzliwość, brak zaufania, kompletnie zła interpretacja intencji i potem leci. Oboje mamy siebie dosyć. Cały związek leży w takim błocie, że szanse na odbudowanie są na poziomie 0,1%

Chłopie bo na to trza chęci obu stron...do dialogu...jedna nigdy nic sama nie zdziała....
wystarczy poczytać forum ,
czy choćby faktyczne świadectwa
-oczywiście pomijając te jako opowieści i bajki "z mchu i paproci"

Anonymous - 2014-01-28, 08:02

jest taka teoria, że to ofiara bardziej potrzebuje kata niż kat ofiary

prawda!

Anonymous - 2014-01-28, 10:24

Silverado,
Przed Tobą trudna droga, jak pisze poprzedniczka, ofiara potrzebuje kata. Ale zobaczysz szybko, jak to zacznie działać. I się opłaca i udowadnia, że jednak to była słuszna decyzja choć na początku się boisz i nie wiesz jak zacząć, to trochę jak nie być sobą przez chwilę, tego sie tez musisz nauczyć, tylko przez powtarzanie.
Ile razy już mąż mnie przepraszał, gdy znów był niemiły a ja znów głośno mówiłam: jesteś niemiły, nie zasłużyłam sobie na takie traktowanie i bęc - "przepraszam". Wcześniej milczałam, a on bezkarnie był niemiły. Wiem, że kaliber jest inny, ale metoda ta sama. Nie dawać się. Siły i wytrwałości i odwagi i do dzieła :)

Anonymous - 2014-01-28, 14:47

EwaMewa napisał/a:
Polecam taka oczywista oczywistosc ;) :
1. przypomniec sobie co lubisz (sport, kino, spacery ....) i zaczac to robic bez zony i dzieci dla siebie
2. znalezc np. kurs jezykowy, kurs jazdy konnej itp. i zainwestowac w siebie
3. wychodzic z dziecmi zawsze np. w sobote i robic sos fajnego razem (kino, sanki, basen ...)


Nie zgadzam się. W dramacie zdrady, tylko u Silvero jest inaczej, zdecydowanie inaczej, ale przy zdradzie takiej normalnej, rozstrój osobowściowy powinien być taki, że te punkty nie mają racji bytu. Człowiek eksploduje. Ja jak się dowiedziałem o zdradzie to po chwili dezorientacji wybiegłem z domu i tak begłem aż padłem z wyczerpania. Autentycznie bezwolnie się przewróciłem. I to pomogło, odreagowałem pierwszy szok. Tak właśnie później gdy było mi źle zarzynałem się biegowo choć już nie do upadku. Dawało to dobry nastrój nawet na pół dnia. Podobno jest coś takiego jak endorfiny. A jak do tego jeszcze dodać taką zwykłą męską pychę to naprawdę jest OK.
Silvero, módl się tylko o zdrowie.

EwaMewa napisał/a:
8.zacznij czytac ksiazki o rozwoju osobistym, albo ogladac polecane na tym forum rekolekcje (tylko nie o malozenstwie, kryzysie itp. ale wlasnie o duchowym rozwoju, )

Co to są rekolekcje to wiem, ale co to rozwój osobisty?

Prawda jest taka, że mężczyzna nie może być wrakiem, mężczyzna musi imponować kobiecie. tak lub inaczej.

Anonymous - 2014-01-28, 15:29

EwaMewa napisał/a:

Polecam taka oczywista oczywistosc ;) :
1. przypomniec sobie co lubisz (sport, kino, spacery ....) i zaczac to robic bez zony i dzieci dla siebie
2. znalezc np. kurs jezykowy, kurs jazdy konnej itp. i zainwestowac w siebie
3. wychodzic z dziecmi zawsze np. w sobote i robic sos fajnego razem (kino, sanki, basen ...)
4. zawsze kiedy pomyslisz o zonie, waszej trudnej sytuacji itp. zacznij odmawic " Zdrowas Mario ...", albo modlitwe do swojego patrona, tak dlugo poki Ci to myslenie nieprzejdzie (moze w intencji zony, dzieci, Waszej rodziny)
5. jesli przyjdzie Ci do glowy chec rozmowy z zona pkt. 4
6. przestn jej gotowac, robic zakupy, kupowac jej przysmaki, prac jej rzeczy itp.
7. zacznij spotykac sie z kolegami, rodzina (bez zony), rozmawiaj o wszystkim ale nie o was i nie o niej (jesli przyjdzie Ci ochota patrz pkt.4 :)
8.zacznij czytac ksiazki o rozwoju osobistym, albo ogladac polecane na tym forum rekolekcje (tylko nie o malozenstwie, kryzysie itp. ale wlasnie o duchowym rozwoju, )
9. nie mow o wszystkim co robisz zonie, tylko konieczne info.( w razie pokusy pkt.4) np. wychodze na sport o 6:00 wracam o 8:00 zostan z dziecmi
(jesli nie mozesz zostawiac dzieci z zona popros o pomoc rodzine, znajomych, zatrudnij opiekunke)

Polecam, wydaje sie trudne ale daje gwarancje, ze jesli zastosujesz sie do wszystkich zalecen odzyskasz dystans, poprawisz samoocene i samopoczucie.

Jestes w kryzysie postaraj sie pojsc o krok do przodu i przelozyc go na szanse w rozwoju osobistym, na tym sie teraz powinienes koncentrowac, bo na to masz wplyw. Zona musi sie zmienic sama - ach ta wolna wola ;)

Wszystkie zmiany nalezy zaczynac i konczyc na sobie, dlatego teraz jest Twoj czas, i Twoja szansa na rozwoj.


Wszystkie puntky sa super i wspaniale, ale niestety nie zawsze do wykonania; przynajmniej nie przy kazdym malzonku. Na przyklad #2 - moze nie do konca z checi inwestowania w siebie, ale zmuszona utrata pracy wrocilam po 10 latach przerwy do szkoly. Zadnego impaktu finansowego na wspolny budzet to nie mialo (pomagaja mi rodzice, czego bardzo bede sie wsydzic przez wiele lat. Jako dorosla kobieta nie powinnam wyciagac reki w ich kierunku :oops: ), ale ciagle pretensje mnie wykanczaja. Nie tylko musze sama siebie zmusic do nauki, ale musze jeszcze walczyc z oskarzeniami o egoizm. Dla mnie to trudne, bardzo. Punkt 3 - to tez nie takie latwo wykonalne, u mnie konczy sie to awanturami, bo jak ja smie tak dzieci przekupywac i nastawiac negatywnie do ojca? Ale punkt 4, 5 i 7 - wymaluje i oprawie w ramki - musze zaczac to stosowac. Samo staranie sie "nie mowienia" nie dziala, ale jak dorzuce modlitwe na pewno dam rade.

Anonymous - 2014-01-28, 16:27

Orsz napisał/a:

Silvero, módl się tylko o zdrowie.


Uważam, że właśnie stosowanie się do tych rad (lub chociaż próby, wiadomo że jest trudno) - może nas uchronić przed chorobami psychosomatycznymi. No ok, nie uchronić - przynajmniej w moim przypadku nie łudzę się, że ten cały stres nie odbije się na mnie w końcu jakoś fizycznie, mam to jak w banku - ale przynajmniej zmniejszyć ich zakres...

Co do finansów. Mnie też to dotyczy, ale nie mogę robić sobie z tego wymówki. Są różne darmowe formy aktywności w gminie np., w różnych miejscach. Można się rozejrzeć po znajomych, czy nie można znaleźć jakiejś ścieżki przez znajomych, albo znajomych znajomych. Nie poddawajmy się okolicznościom :)

I jeszcze jedno co do trudności dojazdowo-finansowo-organizacyjnych itp - mnie kryzys nauczył brać. Tak, brać. Przed kryzysem nie bardzo umiałam brać. W sensie ogólnospołecznym, między ludzkim, w sensie brać od bliźnich i dawać bliźnim. Bo dawać też nie bardzo umiałam. I tak sobie trwałam, dumna i zadowolona i niezależna. Aż z hukiem walnęło moje małżeństwo..
Pozbierałam się z ziemi także dzięki pomocy ludzi. I zaczęłam uczyć się korzystać z pomocy. Lub zwracać się po nią - wtedy gdy ktoś obok mnie tylko czeka na taki sygnał.

Anonymous - 2014-01-28, 21:02

Orsz napisał/a:
EwaMewa napisał/a:
Polecam taka oczywista oczywistosc ;) :
1. przypomniec sobie co lubisz (sport, kino, spacery ....) i zaczac to robic bez zony i dzieci dla siebie
2. znalezc np. kurs jezykowy, kurs jazdy konnej itp. i zainwestowac w siebie
3. wychodzic z dziecmi zawsze np. w sobote i robic sos fajnego razem (kino, sanki, basen ...)


Nie zgadzam się. W dramacie zdrady, tylko u Silvero jest inaczej, zdecydowanie inaczej, ale przy zdradzie takiej normalnej, rozstrój osobowściowy powinien być taki, że te punkty nie mają racji bytu. Człowiek eksploduje. Ja jak się dowiedziałem o zdradzie to po chwili dezorientacji wybiegłem z domu i tak begłem aż padłem z wyczerpania. Autentycznie bezwolnie się przewróciłem. I to pomogło, odreagowałem pierwszy szok. Tak właśnie później gdy było mi źle zarzynałem się biegowo choć już nie do upadku. Dawało to dobry nastrój nawet na pół dnia. Podobno jest coś takiego jak endorfiny. A jak do tego jeszcze dodać taką zwykłą męską pychę to naprawdę jest OK.


.


Orsz piszesz, ze sie nie zgadzasz z Ewa po czym wspominasz,ze Tobie jednak punkt pierwszy pomogl... hmmmmm... :roll:

Anonymous - 2014-02-03, 01:58

Te punkty to tylko krok, krok w walce o samego siebie.
A ze nie jest latwo to ja wiem :( . Sama siebie musze dopingowac. Ale jestem przekonana, ze warto pomyslec o sobie, ze trzeba zrobic wszystko zeby najpierw ratowac siebie, bez tego nie da sie urtowac "nas".
Orsz, oczywiscie, ze kobiety potrzebuja silnych mezczyzn, ale czy silny mezczyzna to nie taki ktory zna swoja wartosc, Ktory potrafi podniesc sie po ciosie, ktory radzi sobie w ekstremalnych sytuacjach?
Piszac te punkty chcialam zwrocic uwage na to, ze przychodz taki moment,w ktorym powinnismy wyrwac sie z kregu rozpaczy i zrobic krok do przodu, i wg mnie powinien to byc krok w swoja strone. Oczywiscie to tylko krok w procesie uzdrawiania ale jestem przekonana, ze potrzebny.

[ Dodano: 2014-02-03, 02:01 ]
Chcialam jeszcze dodac, ze to nie sa porady dla "swiezo" poinformowanych, to raczej rady dla tych, ktorzy powoli wychodza z szoku i stoja przed pytaniem co dalej ...

Anonymous - 2014-02-03, 15:52

EwaMewa ma rację... to wszystko można robić, jak juz się ochłonie... lekko otrząśnie z szoku, jaki się przeżyło po tak zwanym 'pierwszym strzale'...

Mnie to spotkało 2,5 miesiąca temu... na razie zbieranei idzie mi opornie, chociaż.. bywają i lepsze dni, kiedy jest całkiem dobrze. Historia jakich wiele, chociaż moze mi wydaje się bardzo skompikowana.. dojrzewam do tego, żeby opisac ją w osobnym watku, bo bardzo potrzebuję zneleźć ludzi, których ogarnął zamęt podobny do mojego... moze mi coś pomogą, poradzą....

Psychologowie, z którymi dotychczas pracowałam twierdzą stanowczo, że przede wszystkim trzeba w takim kryzysie ogarnąć siebie samego. Że od siebie się zaczyna. Tylko i wyłącznie. Zmieniając siebie,z mieniamy świat wkoło i postrzeganie nas przez innych, także aurę wokól siebie...

Proste, prawda? Chociaż mi bardzo opornie czasami idzie... ale.. wespół zespół. Cieszę się, ze trafiłam w takie miejsce, 'normalni' ludzie mi współczują, szczerze, ale nie rozumieją. I nie piszę w kontekście użalania się nad sobą, tylko tak... po prostu... syty nie zrozumei głodnego.

Dla tego Silver, powinieneś słuchać, co piszą inni. Oni to już przeszli, są o krok do przodu, mi zresztą ich porady bardzo dużo dają... odkrywam, że to że chcę postawić warunki nei świadczy o mojej złośliwości - jak słyszę - tylko o tym, ze chcę być traktowana jak normalny cżłowiek, a nie zabawka w rękach dziecka....

Trzymam mocno za wszystkich kciuki. Staram sie nie upadać, ale nie jest łatwo, sami to zresztą wiecie, prawda?

Anonymous - 2014-02-03, 19:44

Plis
zamiast trzymać kciuki, poproszę o zdrowaśkę



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group