To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Ostrozność, czy dzialanie złego?

Anonymous - 2014-01-21, 16:24
Temat postu: Ostrozność, czy dzialanie złego?
Mąż zostawił mnie pięć lat temu, pisałam już o tym kilka razy, od 3,5roku jesteśmy po rozwodzie. Nie interesował się rodziną, a jednak od roku próbujemy poukładać naszą rodzinę od początku i zacząć życie razem , dla nas dla naszych dzieci. Przecież ciągle jest moim sakramentalnym mężem. Jednak ciągle dręczy mnie pytanie, nie daje mi ono spokoju. Chodzi o reakcję ludzi. Wszyscy ostrzegają mnie próbują odwieść od zamiaru pogodzenia się z nim, choć widzę w nim prawdziwą i szczerą zmianę. Przecież zawsze jest jakieś ryzyko. Boli mnie to, ponieważ jestem przekonana ,że gdybym znalazła sobie kogoś innego i z kimś nowym próbowała poukładać sobie życie byłoby gratulowanie i twierdzenie,że to świetnie,że układam sobie życie, że dzieci potrzebują ojca i td. Tak było w przypadku mojej koleżanki, która obecnie jest w związku cywilnym i nikt jej nie ostrzegał,że może zostać skrzywdzona, wszyscy jej gratulowali. Co jest w tym świecie,że życie z dala od Boga w cudzołóstwie jest chwalone a jeśli ktoś próbuje poskładać sakramentalne małżeństwo to wszyscy są przeciwko niemu. Od nikogo nie usłyszałam,że mnie będzie wspierać,że będzie się za nas modlić, tylko ciągle uważaj, ja bym tego nie robiła itd. Takie wsparcie by się przydało ale go nie ma, może dlatego też wielu rodzinom się nie udaje, bo wszyscy są przeciwko... W naszych czasach po prostu niczego się już nie naprawia tylko wymienia się na nowe... czy u Was też jest taki problem? czy ludzie was wspierają?
Anonymous - 2014-01-21, 16:29

masz racje, ale ja mysle ze to tez po czesci wynika z tego ze Ci ludzie troche zle pojmuja dobro drugiego człowieka, oni patrza tak bardzo wąsko - jak ktos raz zranił, zdradził, odszedł, oszukał to zrobi tak drugi raz i najlpiej trzymac sie z daleka... ostrożność, nieufność... to silne emocje
ludzie ogólnie chyba wola łatwiejsze wyjscia a znalezc kogos innego pozornie jest łatwiej bo nie ma wspólnego bagazu przeszłości.. ale przeciez jakis bagaz jest kazdy ma swój...
u mnie jest podobnie, wszyscy mi mówia zebym zpaomniała, zaczęła sie umawiac na randki, nawet osoby "wierzące"... mysle ze częśc z nich robi to bo chce bym sie znów uśmiechała a nie wierzą w to ze mozemy do siebie wrócić więc chca bym jak najszybciej stanęła na nogi...
wiesz oni zapewne nie chca zle.. maja dobe intencje według swojego rozumowania... Ty masz swoje i jego sie trzymaj, a tutaj Ci z pewnościa wsparcia nie zabaraknie :)

Anonymous - 2014-01-21, 16:34

Dziękuję, może kiedy zamieszkamy już razem będzie łatwiej, może udowodni,że nie jest już taki , jaki był. Ja widzę zmianę, podsuwa mi książki o tematyce religijnej, on dawniej nigdy niczego nie czytał, teraz czyta i to te dobre. Codziennie czyta i rozmyśla nad fragmentem Ewangelii, ostatni widziałam na własne oczy jak się spowiadał. Zajmuje się dziećmi, dba o nie. Jednak świat twierdzi,że to gra pozorów. Co trzeba zrobić żeby przekonać świat, że jest się nowym człowiekiem?
Anonymous - 2014-01-21, 16:48

Wiem, że trudno się odciąć od głosów "świata", nie da się żyć w izolacji.
Ale czy to świat ma Ci mówić co robić? To "oni", ci doradzający, będą ponosili konsekwencje Twoich decyzji? Oni wezmą za nie odpowiedzialność? To ich życie, czy Twoje?

Słuchaj siebie i staraj się usłyszeć głos Boga w Tobie. Módl się do Ducha Świętego o rozeznanie. Nie pytaj ludzi, których Ty nie cenisz jako autorytetów. Pytaj tych, których cenisz. Z nimi o tym rozmawiaj. Nie ze wszystkimi. Resztę poinformuj o swojej decyzji, gdy już ją podejmiesz i nic więcej. Nikt nie ma prawa Cię oceniać.

A co do ogólnego stwierdzenia, że panuje mentalność rozwodowa: łatwiej powiedzieć "Skoro nie wychodzi, to po co się męczyć?" niż "Praca nad związkiem jest czymś, co jest ważniejsze od egoizmu".

Anonymous - 2014-01-21, 18:27
Temat postu: daj mu szansę
Chciałbym, żęby moja żona widziała też taką zmianę we mnie, odrzuć tę ostrożność, zaufaj Bogu, na pewno się Wam uda!!!
Zły może kusić cię, zebyś na zawsze pogrzebała szansę, którą zauważyłaś... Zufaj Bogu...
Pozdrawiam... i tradyjnie proszę o modlltwę w intencji mądrych decyzji mojej kochanej żony Ani....

Anonymous - 2014-01-21, 18:33

Oli, jestem w podobnej sytuacji. Ja podjęłam decyzję o budowaniu na nowo (nie naprawianiu) małżeństwa i rodziny (tej najbliższej - mąż, ja, dziecko). Moja szeroko pojęta rodzina jest przeciw, ale wiem, że przynajmniej modlitwę ich i ja i mąż mamy. Wierzę, że oni się po prostu boją powtórnych zranień, nie ufają, nie wierzą w szczerość tej drugiej strony. I dlatego im nie łatwo nas wspierać.

Ja się modlę
"Panie, skoro dałeś mi szansę na budowę tego małżeństwa, to ja w to idę. Całą sobą i z Tobą! Ufam Ci i rzucam się jak ze skał, głową w dół, a Twoja w tym głowa bym się o te skały nie poobijała. Dziękuję. Gosia"
Uda się, na pewno się uda. Amen :mrgreen:

Spróbuj i Ty, jak poleca wyżej krawędź - módl się do Ducha św. Warto.

Anonymous - 2014-01-21, 20:08

Oli napisał/a:
Co trzeba zrobić żeby przekonać świat, że jest się nowym człowiekiem?

do czego potrzebujesz swiata ??
to Twoje zycie (Wasze), Twoje decyzje i ich konsekwencje
swiat niech zajmie się swoja "swiatowoscia", a Ty rob wszystko w zgodzie ze sobą sama i ze swoim sumieniem
tylko tyle i AZ tyle
pozdrawiam

Anonymous - 2014-01-21, 22:54

ZŁY DUCH W RODZINIE- Ks. Marian Rajchel, egzorcysta

Diabeł pewnie wiele robi , żeby do piekła
szło się przyjemnie i wygodnie .
A jak człowiek próbuje iść inną drogą ,
to mu to utrudnia , stawia przeszkody .

Ważne , czy na pewno chęci męża są szczere .
Może w tym niektorzy widzą problem , część pewnie nie dowierza ,
część zazdrości
a sporą grupę RAZI TWOJA POSTAWA , bo przypomina im samym ,
że może oni postąpili inaczej ,
bo w ogóle przypomina o Bogu , dekalogu , sądzie .

Anonymous - 2014-01-21, 22:56

Ja o swoim kryzysie mazenskim rozmawiałam tylko z siostrami i tesciami,z moimi rodzicami nie umiem rozmawiac,wiec oni tylko wiedza to co widzieli co sie dzialo,nie wiedzą,ze mąż praktycznie 3 razy mnie zostawiał,nie wiedza,ze zyje w takim paskudnym poczuciu swojej wartosci,nie wiedza i narazie nie chce aby wiedzieli,pomimo,ze mama jest osoba"bardzo"wierzacą,to nawet nie potrafie z nia o Bogu rozmawaić,tak bardzo mnie irytuje,czasem sie zastanawiam,czy to jest normalne,bo z kazdym potrafie i lubie rozmawiać o Nim,a z nią nie umiem.
WSzyscy,którym powiedziałam o problemach,sa za tym aby próbować,chociaz ostatnio jedna siostra mi powiedział już,ze co z tego,ze zaluje,ze narobił tyle syfu na urlopie jak był,skoro za kazdym razem ajk jest robi to samo.Tak samo mówi mój teść,jego ojciec,ze powinnam sobie dać z nim spokój,on go juz skreslił,więć czasem a nawet coraz czesciej przychodzi taka pokusa,ze skoro nawet jego ojciec mi mówi,ze powinnam to juz zostawić,to nachodzi mnie taka ochota,aby pomimo miłości do męża,zostawic to wszystko,poradzic sobie jakos z samotnoscią,porozmawiac z dziecmi,ze taty juz nie bedzie z nami,a w zamian odzyskac równowagę i spokój,spokój,spokój.....

Anonymous - 2014-01-21, 22:56

Dziękuję wszystkim, Tomek będę się za Was modlić, a do czego potrzebuję świata? w sumie do niczego, a jednak trudno jest przejść do normalności kiedy wiesz,że wszyscy są przeciwko Tobie, jedni z zazdrości,że coś się układa inni dlatego,że strach w nich silniejszy niż zaufanie do Pana Boga...Kiedy trudno wyjść na ulicę i nie mieć wrażenia,że ktoś Cię obserwuje o Tobie mówi... Kiedy ciągle ktoś powtarza ,że kolejny raz trzeba się zastanowić, że przecież znowu może nas skrzywdzić... dlaczego takich reakcji nie ma kiedy ktoś wchodzi w zupełnie nowy związek, zwykle niesakramentalny, przecież zna tę drugą stronę zapewne o wiele mniej niż ja mojego męża... wtedy są gratulacje, radość i przekonanie,że wreszcie będzie szczęście, a tutaj ciągłe ostrzeżenia, ciągłe uważaj... mam wrażenie ,ze w tych nowych związkach zły już nie miesza bo nie ma po co i tak w grzechu a tutaj rzuca kłody pod nogi w postaci troskliwych przyjaciół, aby tylko rozbić rodzinę do końca... Ja wiem ,że to moje życie i nie wolno patrzeć na innych ale mam chyba trochę żalu w sercu,że zamiast wsparcia, pomocy żeby się udało, otrzymuję te niby "dobre" rady. Przestałam już z kimkolwiek o tym rozmawiać bo w sumie nie warto... usłyszę znowu,że lepiej by było dać sobie spokój...
Jest jeszcze jeden problem, którego się bardzo boję, mąż jest chory, na szyi ma guza i małe guzki na całym ciele, zauważyliśmy to dopiero ostatnio, boję się,że to poważna sprawa, błagam Pana Boga żeby mi go nie zabierał teraz kiedy mamy szansę odbudować naszą rodzinę.... ale bardzo się boję...

Anonymous - 2014-01-22, 01:11
Temat postu: Re: Ostrozność, czy dzialanie złego?
Mąż zostawił mnie pięć lat temu, pisałam już o tym kilka razy, od 3,5roku jesteśmy po rozwodzie. Nie interesował się rodziną, a jednak od roku próbujemy poukładać naszą rodzinę od początku i zacząć życie razem , dla nas dla naszych dzieci. Przecież ciągle jest moim sakramentalnym mężem. Jednak ciągle dręczy mnie pytanie, nie daje mi ono spokoju. Chodzi o reakcję ludzi. Wszyscy ostrzegają mnie próbują odwieść od zamiaru pogodzenia się z nim, choć widzę w nim prawdziwą i szczerą zmianę. Przecież zawsze jest jakieś ryzyko.

Chciałam Cię wesprzeć abyś kroczyła z mężem do przodu i niczego się nie bała. Zaufaj Panu!!! i razem koroneczkę mówcie.
Codzienna transmisja z Łagiewnik. http://www.milosierdzie.p...ml#.Ut_Pi_s1jwd
W roku 2012r Ja ze swoim mężem dobrneliśmy do Sądu toczyły się sprawy rozwodowe , sprawy karne i cała rozkręcona machina walki i nienawiści do siebie. Praktycznie WOJNA NA NOŻE :-) walczyliśmy ząb za ząb.
Wiem ,że Pan Bóg nad tym czuwał i zawrócił nas z tej drogi sądowej.
Ponieważ to nie moja zasługa ani mojego męża że jesteśmy nadal małżeństwem tylko Pan Bóg mógł to uczynić po takiej wojnie.
Dodam jeszczę ,że zadnemu adwokatowi nie jest na rękę aby strony sie pogodziły i żadnemu sędziemu w sądzie .Ponieważ odbieramy im robotę i bardzo duże pieniądze. Wręcz przeciwnie mecenasi i fundacje wspomagające przemysł rozwodowy co raz bardziej jątrzą i nastawiaja strony do większej walki i nienawiści do Siebie .Sprawy wtedy coraz dłużej się ciągną czasami latami wyniszczaja rodziny w całości. Tak naprawdę w końcowym finale nikt nie jest wygrany oprócz adwokatów, poniewaz po każdej sprawie trzeba zapłacić niemałe pieniądze czasami ostatnie jakie się ma. Dajemy osądzać instytucjom , fundacjom o naszym życiu,małżeństwie o naszych dzieciach przy kim mają potem żyć.
Dla nikogo te walki nie będą wygrane.

Kiedy wróciłam do męża cały batalion znajomych i innych wtajemniczonych osób znających nasza sprawę ostrzegali mnie .
Wręcz śmiejąc się ze mnie i pukając w czoło co ja robię :-)że za parę miesięcy będę płakac :-) że chora jestem na głowę, że po takich przeżyciach, że dziwią się że jestem z nim i wogóle wszystko na NIE.
Ja Zaufałam Panu :-) .

Chciałam też wspomnieć i cofnąć się trochę w czasie.
W czasie tego okresu rozwodowego w któryś grudniowy wieczór 2012r usiadłam przy komputerze tak jak zazwyczaj coś posprawdzac. Przeglądając internet wyskoczyła mi strona Sycharu z wielkim zainteresowaniem weszłam na tę stronę zobaczyłam napis Każde Trudne Małżeństwo Sakramentalne Jest do Uratowania! Boże nawet nie wiedzialam ,że jest taka wspólnota :-) zajeło mi wtedy całą noc.
Wszystko co mogłam to przeczytałam. Czytałam i łzy mi leciały.Po jakimś czasie przyszły również mysli, o pogodzeniu się z mężem i przerwaniu tej toczącej sie z ninawiścią walki która nas wyniszczała. Myślę ,że tu zadziałał DUCH ŚWIĘTY jakby dał kierunek działania :-)
Chciałam podziękować ,że jest taka strona i wspólnota , która pomaga przetrwać te najgorsze chwile i daje nadzieję :-)
W styczniu 2014 r minął rok od mojego powrotu z córką do męża i kroczymy wytrwale. Jesteśmy nadal małżeństwem :-) .
Z ludzkiego punktu widzenia nikt nie dawał nawet 1procenta ,że będziemy razem ponownie. Co niemożliwe jest u ludzi, możliwe jest u Boga.
W takim szybkim skrocie to napisała aby się NIE BAĆ, że wszystko jest możliwe i że będzie dobrze :-)
Przepraszam za moją stylistykę.

Chciałam wam polecic abyście mieli pomoc duchową : na pierwszym miejscu spowiedź i przyjmowanie Pana Jezusa, rekolekcje, jak są prowadzone 12 kroków dla małżeństw i par narzeczonych, spotkania małżeńskie
( http://www.spotkaniamalzenskie.pl/) coś w tym stylu.
Kwestia Waszego wyboru co wybierzecie.

Uda się tylko będzie potrzeba trochę wytrwałości :-) i nie zrażajcie się problemami dnia codziennego bo napewno będą. NIE BÓJ SIĘ :-) .

Jezu Ufam Tobie .

Anonymous - 2014-01-22, 10:14

Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierają, wreszcie spotkałam kogoś kto wierzy,że się uda,że może być dobrze... Czuję się,że muszę podziękować serdecznie jednej osobie z tej wspólnoty - Andrzejowi, który 3 lata temu tłumaczył mi wytrwale sens prawdziwej miłości, kiedy to chciałam iść do Sądu Biskupiego i prosić o orzeczenie nieważności tego małżeństwa, chciałam to wszystko skończyć...a teraz Andrzeju DZIĘKUJĘ! Bo nie poszłam tam choć wiele osób ze wspólnoty było za , a na Ciebie Andrzeju byłam zła,że tak się upierasz, bo przecież prawdziwa miłość, która wszystko zwycięża to tylko w bajkach...a jednak nie tylko, miałeś rację , więc dziękuję. Dziękuję wszystkim, którzy wspierali mnie wtedy na pw. skorzystałam z waszej pomocy, nie odpisywałam, bo dużo było tych wiadomości, a ja byłam w takim stanie,że nawet nie wiedziałam co powiedzieć. Dziękuję Wam za tamten czas i za teraz, bo tutaj są ludzie, którzy myślą inaczej a w moim świecie takich nie spotykam.
Rebeko zaczynam wierzyć,że to ma sens,że się uda... będę próbować, choć trudno jest z zaufaniem względem osoby, która zrobiła wiele złego ale wierzę,że może się udać, ja widzę tą zmianę i to jest ważne... mąż ma teraz mądrego szefa, który ma na niego bardzo dobry wpływ, a i życie mu pokazało chyba,że to nie ta droga... zobaczymy...

Anonymous - 2014-01-22, 11:57

Napewno Oli się UDA!!!
Zawierz to wszystko Panu :-) On działa Wielkie RZECZY .
Napewno zaufanie pomału też się odbuduje małymi kroczkami :-)
O powrocie męża narazie niech wiedzą Ci którym ufasz i co zrozumieją. Nie tłumacz tym LETNIM w Wierze :-) poniewaz oszczędzisz sobie różnych opini od nich, przykrości i nabijania się z Ciebie jak na ten moment.
Cieszę się i zyczę Wam Wspaniałego kroczenia :-) na NOWO .To będzie inne życie przekonasz się sama :-)

Anonymous - 2014-01-22, 16:03

To ten świat jest teraz taki porąbany! A ludzie dają się w nim rąbać.
Jest takie zdjęcie, para dziadków siedzi na ławeczce i trzyma się za ręce, Widać miłość i napisz pod spodem.
"Dziś jeśli coś się zepsuje, wyrzuca sie i kupuje nowe, za naszych czasów wszystko sie naprawiało".



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group