To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Zdrowe kontakty z rodzicami/teściami

Anonymous - 2014-01-12, 15:56
Temat postu: Zdrowe kontakty z rodzicami/teściami
Mam do Was pytanie: jak częste wizyty u rodziców/teściów są uważane za zdrowe i poprawne?
Kiedy jest za rzadko, a kiedy już za często? Da się w ogóle określić tu jakieś ramy?

Pytam, bo wychowaliśmy się z mężem w zupełnie innych domach, z moimi rodzicami kontakt mamy rzadki, taki od święta i imienin, natomiast z teściami nieustanny, czyli prawie każda niedziela, każde święto jesteśmy u nich i dla mnie to za dużo. Z tego powodu pojawiają się konflikty. Zastanawiam się jak wg mądrych ludzi być powinno, bo zdaję sobie sprawę, że na nasze potrzeby i pragnienia ma wpływ wychowanie w niezdrowych domach (i to skrajnie rozbieżnych pod tym względem). Pomożecie?

Anonymous - 2014-01-12, 20:25

Lil, moim zdaniem zdrowe rozwiązanie jest takie, że to Ty z mężem musicie uzgodnić wspólną decyzję co do częstotliwości tych odwiedzin.
Jeżeli w rodzinie Twojego męża częste wizyty rodziny były normą, a w Twojej rodzinie wizyty rodziny były rzadkie, to musicie po prostu uzgodnić kompromis.
Gdyby ograniczyć wizyty u Twoich teściów, to Twój mąż czułby się z tym źle. A przecież kochasz go, a miłość to dawanie siebie, coś przeciwnego do egoizmu.
Jednak wizyty prawie w każdą niedzielę ograniczają Wam wspólnie spędzany czas, a taka częstotliwość jest trudna dla Ciebie do zaakceptowania.
Twój mąż musi również uwzględnić potrzeby osoby którą kocha - Ciebie.
Kompromis jest zawsze możliwy, ale jeśli jesteście w kryzysie to może to być utrudnione.
Potrzebna jest dobra wola obu stron, a czy takowa jest - to Ty wiesz najlepiej.

Anonymous - 2014-01-12, 22:01

Dzięki Twardy.
Ja właśnie powiedziałam dziś mężowi, że dla mnie coniedzielne obiady u jego rodziców są za częste (zwłaszcza, że czuję jeszcze poświąteczny przesyt, gdzie wizyt w tygodniu były 2-3) i zaproponowałam byśmy jeździli tam co 3 tygodnie, no może czasem co 2, a w zamian moglibyśmy spędzić fajnie czas cała rodziną, zrobić wspólnie obiad, a potem odpocząć, pograć z dziećmi w gry, czy coś razem obejrzeć, pobyć ze sobą po prostu spokojnie. W tygodniu nie mamy wcale czasu, który spędzalibyśmy ze sobą odpoczywając, dlatego szkoda mi tych niedziel. Poza tym nie lubię/nie potrafię odpoczywać w czyimś domu, nie czuję się tam komfortowo, a bardzo potrzebuję poleżeć sobie trochę na swojej kanapie, pod swoim kocykiem z książką w ręce. Na to też znajduję czas jedynie w niedziele...
Jednak mąż stwierdził, że on będzie jeździł w niedziele do rodziców, dzieci też to lubią, a ja nie muszę i zachowuję się bardzo źle ograniczając mu kontakty z rodzicami... Czy coś takiego :-)
I zaczęłam się zastanawiać, czy naprawdę ja przesadzam i powinnam się cieszyć możliwością spędzania niedziel z męża rodziną, że może tak jest w normalnych rodzinach, a ja nie mam o tym pojęcia, bo w mojej zainteresowanie innymi jej członkami jest znikome...

Byłabym zadowolona, gdybyśmy chociaż co drugą niedzielę "legalnie" spędzali w domu. Bo teraz jak się uprę i nie chcę pojechać, to jest wielkie niezadowolenie ze strony męża, obraza nawet i i tak nie można tego czasu spędzić normalnie. Teściowa jak zadzwoni i powiem, że nie przyjedziemy na obiad (nie podając wyraźnego powodu) to też się bardzo dziwi i czuję jakby miała żal... A ja się czuję zaszczuta. :-(

twardy napisał/a:
Kompromis jest zawsze możliwy, ale jeśli jesteście w kryzysie to może to być utrudnione.
Potrzebna jest dobra wola obu stron, a czy takowa jest - to Ty wiesz najlepiej.

Trudno mi określić, czy nadal jesteśmy w kryzysie. Raczej już teraz zaczynamy coś sklejać i dążyć do poprawy naszych relacji, ale jeszcze się boję zmieniać status :-)

A co do dobrej woli męża - raczej ją ma, ale ma też swoje racje, pragnienia i powody, a wg mnie również nieodciętą do końca pępowinę, więc temat nie jest prosty. Jeszcze miłość do żony nie zwycięża :-)

Anonymous - 2014-01-12, 22:42

Lil napisał/a:
Teściowa jak zadzwoni i powiem, że nie przyjedziemy na obiad (nie podając wyraźnego powodu) to też się bardzo dziwi i czuję jakby miała żal... A ja się czuję zaszczuta.


Powiedz jej to.
Powiedz jak się czujesz. Powiedz, że wasze małżeństwo cierpi na tym, bo żyjecie razem a nie spędzacie ze sobą czasu - tak tylko dla siebie, dla rodziny.
Powiedz, że zarówno Ty jak i Twój mąż przez te wyjazdy cotygodniowe zaniedbujecie budowanie dobrych relacji z dziećmi. Poproś ją o pomoc w naprawie waszych wzajemnych relacji z mężem i dziećmi przez ograniczenie waszych wizyt do co drugiego tygodnia.
Twoja teściowa to też kobieta. Jest szansa że Cię zrozumie.
Jeśli to dobrze poprowadzisz, to możesz nawet zyskać przyjaźń teściowej. Przemyśl to.
A z mężem rozmawiaj na ten temat, ale nie podnoś głosu w rozmowie, bo to już nie rozmowa. Mów o swoich uczuciach, a nie pretensjach do niego.

Anonymous - 2014-01-13, 18:39

Zastanowię się nad tym pomysłem, choć mam sporo obaw... Dzięki.
Anonymous - 2014-01-19, 19:41

Nasuwa mi się jedynie taka myśl.
Czy za bardzo TWÓJ Mąż nie jest współuzależniony od swoich rodziców.
Ponieważ , tak naprawdę to nie spędzacie czasu ze swoją rodziną.
Proponuję Ci ściągnij sobie tę księżkę
"Miłość to wybór" O terapii wspótuzależnień
Robert Hemfelt Frank Minirth Paul Meier

i jeszcze to :-)
ks.Pawlukiewicz https://www.youtube.com/watch?v=tOPPeFfj20E

Anonymous - 2014-01-21, 17:19

Dziękuję Rebeko, książkę mam, ale jeszcze nie czytałam, będzie następna w kolejności :)
A wypowiedź księdza jest mi już znana, choć oczywiście warto do tego wracać.

Ja też mam takie wrażenie, że pępowina jest jeszcze nie odcięta, ale pytam o opinie, ponieważ nie mam pewności, czy nie wyolbrzymiam, bo tak jak pisałam u mnie jest druga skrajność i mogę mieć obraz zaburzony. Nie wiem, czy nie oczekuję za dużo...



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group