Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - kilka słów
Anonymous - 2014-01-22, 11:08
rozumiem Cie Filomeno, dla mnie tez rozwód nigdy nie bedzie czyms co trzeba uczcić czy z czego trzeba sie cieszyć.
dla mnie to porazka, porazka moja mojego meza, nasza wspólna.. przegraliśmy cos waznego bardzo waznego i tu nie sie kompletnie z czego cieszyć.
nie ma sie co oszukiwac rozwód, rozpad małżenstwa to jest jak śmierc, totalny rozpad zycia jakie sie miało jakie sie planowało, całkowita demolka
jedni sobie z tym radzą lepiej inni gorzej, jedni ide na przód szukajac szczęscia gdzie indziej inni stawiaja na inne roziwązania.. dróg jest tyle ile ludzi..
ale z pewnoscią to nie jest ani miłe, ani lekkie ani przyjemne... gdybym mogła zrobiłabym wsyztsko by tego uniknąć
Anonymous - 2014-01-22, 14:12
Jasminko,
Zgadzam się z osobami, które twierdzą, że rozwód niczego nie zmienia.
Jestem już ponad rok po rozwodzie , w kwietniu będą 3 lata jak odkryłam "koleżankę z pracy" i był koniec.
Długo "walczyłam" w Sądzie o nasze małżenstwo. wiem, słowo walczyć jest niedodpowienie, ale spraw w sądzie , kied mąż mnie psychicznie deptał inaczej nazswać nie można. Ja mowilam kocham, a on nie nie kocham. Ja prosiłam o terapię, on nie widzo potrzeby bo nigdy nie bedzie z tą ! osobą. Była inna - a jak się okazało ta "koleżanka z pracy" była w 7 miesiącu ciązy. Była też już złozona skarga o stwierdzenie ważności malzenstwa. Ogromna złośc męża.
Nauczyło mnie to, że trzeba postępować w zgodzie z ty m co się czuje. Szczerze mówiąc ja w swoje małżenstwo nie wierzę. Nie wiem, moze cywilnie mąż mój ma już żonę, dziecko ponad roczne z nią to na pewno. Jak mam wierzyć, ze wróci? Nie wierzę. Ale kocham. Niestety albo stety kocham.
Nie dawałam rozwodu, bo nie czułam tego. Byłam pewna, ale na ostaniej rozprawie po ok. 2 latach złamałam się. Ciąża mnie przygniotła i skarga też. Nie wiem moze wted tak naprawde przestalam wierzyc ,z e się jeszcze coś zmieni. Staciłam nadzieję na odbudowę. Nie wiem co będzie, ale pamietaj proszę, ze my osoby po takich przejściach mamy różne stany. Raz myślimy tak, raz inaczej. Czasem się złościmy na męza/ zonę , innym razem ich kochamy i nie potafimy zrozumieć jak mogli.
Wiem, co czujesz, bo teraz mam czas kiedy czuję, ze juz nic dobrego mnie nie spotka. Taka wewnętrzna beznadzieja. Ale proszę poczekaj , daj się sobie wewnętrznie poukładac i daj sobie czas na tę decyzję o rozwodzie.
Nie wiem czy coś mój wpis wniesie, ale miałam potrzebę podzielenia się z Tobą tym , że na wszysko przychodzi czas. A decyzja o rozwodzie musi być naprawde przemyslana, jesli w ogole chcesz całą sobą tego rozwodu.
Ja , jak większośc tutaj nie chcemy, nie chcialiśmy takiej ecyzji, bo faktycznie po rozwodzie nie jest lepiej.
Anonymous - 2014-01-22, 17:46
Kaemka2009 napisał/a: |
Ja , jak większośc tutaj nie chcemy, nie chcialiśmy takiej ecyzji, bo faktycznie po rozwodzie nie jest lepiej. |
a gorzej jest?
Anonymous - 2014-01-23, 10:27
Jasmina, Kaemka, co mówi Pan Jezus na temat rozwodu? Przeczytajcie słowa Jezusa. On się nie myli. Wierzycie Mu, czy nie? Czy napiszecie, że Jezus żył dawno i teraz czasy sie zmieniły. Pozdrawiam i życzę owocnych przemyśleń w Panu Jezusie. To jedyna droga, żeby wiedzieć na czym polega małżeństwo - zwrócić się do Jezusa, który pierwszy swój cud uczynił dla małżeństwa w Kanie Galilejskiej.
Anonymous - 2014-01-23, 10:33
Elzbieto ale przecież nikt z nas tu na forum nie chce rozwodu... to nasi męzowie/zony tego chca... nie my do tego dazymy ale oni...
Anonymous - 2014-01-23, 10:36
jasmina44 napisał/a: | nikt z nas tu na forum nie chce rozwodu... to nasi męzowie/zony tego chca... nie my do tego dazymy ale oni... |
http://www.kryzys.org/vie...p=324170#324170
odp. cytat: "Nie da się trwać w dobrych, ale trudnych postanowieniach inaczej, jak tylko we wspólnocie z Bogiem i innymi wierzącymi. Przyjedź i zaproś znajomych, potrzebujących wsparcia duchowego. "
To zdanie nie ja układałam, ale inni zaagażowani całym sercem w pomoc dla małżeństw sakramentalnych (czyli redakcja "Miłujcie się!")
Anonymous - 2014-01-23, 15:49
Elzbieto,
Ale czy uważasz, że nie wiem czym jest małżeństwo?
Ja długo trwałam w swoim i nadal w nim trwam. Nadal jestem sakramentalną żoną.
Nie chciałam rozwodu. Długo walczyłam w Sądzie. Tak walczyłam, bo tak jak napisałam inaczej tego nie można nazwać. I używam słowa walki w Sądzie Cywilnym z pełną świadomością. Tam się liczą suche fakty. Ale ja walczyłam swoim argumentem : miłością. Bo w Sądzie nie liczyła się moja wiara tylko suche fakty. Wierz mi, ze długo i tak udało mi się utrzymać moje cywilne małżenstwo, w sytuacji kiedy mąz rzucał w moim kierunku bardzo niemiłe słowa. Bolało , ale się nie poddawałam.
Nadal wierzę, że moje małżenstwo jest ważnie zawarte i Ufam Bogu, że ma być jak jest.
Jest czasem cięzko, ale ufam. Bo gdybym nie Ufała to dawno bym chyba zwariowała, bo tylko w Bogu można pokładać swoje myśli i wszelkie troski. Wszelkie niewyjaśnione pytania, które nurtują głownie na początku.
Ja już nie zadaję pytania dlaczego. Ufam też, że Pan Bóg wie co robi.
Nurtuje mnie raczej pytanie czy jesli naprawdę się okaże , że moje małzenswo zostanie uznane za zawarte nieważnie to wtedy związek mojego męża z koleżanką zostanie uznany za "legalny".?
Pzecież po coś wystąpił ze Skargą - mają dziecko poczęte jeszzce jak byliśmy malzenstwem cywilnym - wezmą Ślub.
Wybacz - ja wiem co to malzenstwo i trwam w nim. tak , trwam, ale gdzieś wewnętzrnie nie wierzę w to, że poskaładamy to kiedyś. Mąż pała do mnie ogromnie negatywnym uczuciem. Wysłał do mnie w Wigilię życzenia - pomyłkę ...podpisał A. z rodziną. Tylko ja wiem jak mnie o zabolało i co przeżyłam w Święta, po tym wspaniałym pełnym radosci smsie odebranym od męża i jego fajnej rodziny.
Wiem, że moja przysięga obowiązuje , ale nie wierzę, że będziemy razem.
Po prostu nie umiem na tę chwilę myślec inaczej- tak czuję. Ale nie znaczy to Elżbieto, że byłam za rozwodem i chciałam tego rozwodu. To, że jestem po rozwodzie cywilnym nie znaczy też, że nie trwam w tym wszystkim przy Panu Bogu.
Zresztą w takiej sytuacji trzeba tez mysleć o sobie - o swoim stanie psychicznym. Mnie kolejne sprawy wyniszczały, słowa męza mnie wyniszczały, bo mozna powiedzieć, że nie wolno się przejmować. Ale uderzał prosto w serce za każdym razem. Ile można wytrzymywać upokorzenia człowieka, który aby się od kogoś uwolnić powie wszystko? Ale wytrzymywałam to właśnie między innymi dlatego, że ufałam i powierzyłam się Panu Bogu. Z nim wszystko.
Nie wyobażam sobie tego ,ale kiedyś też chciałabym przytulić do serca swoje dziecko. Bardzo kocham dzieci, one lgną do mnie. Chciałam urodzić dzieci swojemu mężowi. To niewobrażalny ból jak wiem, ze on tuli dziecko swoje, ale nie moje tylko koleżanki. A ja pewnie nigdy nie doznam takiego szczęścia. Ale widać taka moja droga wyznaczona przez Pana :)
Ale wiem też, że Pan Bóg lubi spełniać marzenia swoich dzieci , więc zobaczymy :)
Nie wiem co będzie kiedyś, póki co noszę w sercu milość do męża. Ale ufam, więc bedzie dobrze...
Grzegorzu,
Pytasz czy jest gorzej?
Szczerze Ci odpowiem, że czasem jest. Ja i tak nie mogłam poradzić nic na to - rozwód i tak zostałby orzeczony, dziecko miało zaraz przyjść na świat.
Nie czuję ulgi po rozwozie, dlatego napisałam, że nie jest lepiej. Gorzej jest, bo mąż pewnie jest już mężem cywilnym tamtej kobiety.
K.
Anonymous - 2014-01-23, 16:10
Kaemko,
z Twojego postu przebija dojrzałość, którą niewątpliwie daje Ci Bóg.
Chodzi o to, abyś nawet na moment nie straciła z oczu Jego Syna!
Jezus jest Drogą, Prawdą i Życiem i nie piszę tego jako pusty slogan, tylko jako doświadczenie, i uwierz, że może być jeszcze gorzej niż masz Ty, nie chodzi jednak o licytowanie się kto ma gorzej,
ale chodzi o to, że każdy ma swoją indywidualną drogę do Boga - poprzez Jezusa Chrystusa.
Osobiście innej drogi nie znam.
Przeczytaj też moje zdanie o wspólnocie
Pozdrawiam serdecznie.
Anonymous - 2014-01-23, 16:20
Kaemko, bardzo bliskie jest mi to, co opisałaś. Ja już nie mam siły walczyć dalej, bo zniszczę siebie i szanse na stworzenie dobrego domu dla mojej córki. Każdy ma indywidualną odporność psychiczną. Ja swoją wyczerpałam.
Też wiem, co to małżeństwo. Dzisiaj jeszcze raz spytałam męża, czy jest pewny swojej decyzji. Więc to nie tak, że do końca nie próbuję. Ale teraz to już tylko czekać, aż Pan Bóg przyjdzie o te 15 minut za późno. Pytanie, ile w rachubie Boskiej trwa 15 minut...
Za 13 dni pierwsza rozprawa.
Anonymous - 2014-01-23, 16:24
Filomena napisał/a: | Za 13 dni pierwsza rozprawa. |
W tym mieści się Nowenna do Ducha Swiętego.
Anonymous - 2014-01-23, 16:36
Elu,
Wiem, wiem, że są gorsze przypadki. Czasem niestety też tak sobie myślę, że nie mogę tak "biadolić" :) bo ludzie mają gorzej. Są dzieci, nie ma pracy, choroba i mąz albo żona co czyni jeszcze gorzej... no ogólnie gorzej, już nie będę tutaj się rozpiswała. Ja i tam mam sytuację w miarę dobrą, wiem, że to tylko dzięki Bogu. Z NIm wszystko:)
I tak samo nie będę się licytować, bo absolutnie współczuję wszystkim cierpiącym. Każdy inaczej odczuwa swoje stuacje życiowe. Dla mnie cieżkie było odejście męż, bo zabrał mi moje marzenia. Taki mój scenariusz legł i wiem teraz, że nie ma co go pisać.
Wiem, że Boga w naszym życiu było zbyt mało - Kosciol, modlitwa były , nie mieszkalismy przed Ślubem ze sobą, nie współżyliśmy. Co nawet aktualnie w skardze mój mąz zarzuca mi jako złe - moja wina, a on chciał uszanowac moją wiarę. Tylko, że on jest - był ...nie w iem jak to napisać mam wrażnie bardziej czuł wiarę niż ja. Inaczej był bliżej Boga...a teraz ja wiem co znaczy być z Bogiem w dobrych relacjach :)
Choć Elu już tę chwilę pretencji też już zaliczyłam :) No miałam taki moment chwilowej pretensji, żalu do Boga dlaczego tak mógł. Po rozwozie to już było.
Ale poprosiłam Pana Boga by pomógł mi wrócić na dobrą drogę, bo przejść na stronę zła jest bardzo łatwo.
Nie dałam się paskudnemu :) chociaż już delikatnie kładł na moim secu swoje wstrętne łapsko.
Ja wiem, że mimo, że jestem po rozwodzie to Bóg jest ze mną. Wiem, ze nie chciałam tego i wie, że kocham swojeo męża i chciałabym z nim być. Ale widać ma inną drogę dla mnie :)
Piszę tutaj szczerze co czuję na temat swojego małżenstwa i na temat tego, ze uwazam, ze maz nie wroci. Serce mi biło jak odczytałam od niego te dwa "pomyłkowe" smsy...
ściskam ;) i dziękuję Elu:)
Anonymous - 2014-01-23, 16:57
Obraz Jezusa jest Ci bliski... to jest niesamowite prawda?
powtarzasz Jezu Ufam Tobie! Żaden człowiek nie wypełni TEJ PUSTKI, która należy się dla Boga -
ludzie mają pewną pustkę i myslą, że ją wypełni drugi człowiek, a to nie jest ani dobre, ani mozliwe.
Mężowie/żony nie są bożkami wypełniający TO MIEJSCE, które jest przeznaczone na MIŁOŚĆ dla Ciebie od Boga.
Kiedy dotrzemy do tej pustki, po prostu trzeba prosić Stwórcę o miłośc, a nie człowieka męża/żonę - to niemożliwe, nie mają takiej mocy i siły, by dać nam to, czego oczekujemy od Boga, a my myślimy, że jakiś człowiek nam da. Ot, cała "filozofia"...
Przez to potem cierpienie, przez nie zrozumienie SIEBIE SAMEGO i nie zrozumienie tej relacji własnej z Bogiem Ojcem. Pozdr
przepraszam za literówki, spieszę się już.....
Anonymous - 2014-01-23, 22:36
Elżbieto ja naprawdę zazdroszczę Ci twojej wiary.
Anonymous - 2014-01-24, 13:59
Cytat: | Znam i takich również....ale to pozorne szczęście, iluzja.....poczytaj świadectwa tych, którym ta "iluzja" szczęścia nie dała....... |
Bo chyba nikt nie jest szczęśliwy po rozwodzie. Jakby nie patrzeć rozwód to porażka życiowa, jak kiepska inwestycja, były plany miało być dobrze, nie wyszło. Nawet jak się znajdzie kogoś następnego to przecież nie wymaże to przeszłości i złych wspomnień. A pewnie im dłuższa i brudniejsza walka w sądzie tym gorsze wspomnienia zostają. Jak ktoś chce rozwód to i tak prędzej czy później do niego dojdzie, nawet po 3 latach jak widać.
|
|
|