Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - kilka słów
Anonymous - 2014-01-11, 15:25
annezcka napisał/a: | gdy najzwyczajniej wszystko przytłacza i nawet nie widać swiatełka w tunelu |
a ja Ci pokaże to światełko, Bóg działa szybciej niż człowiek pomyśli jeśli w 100% zawierzy Mu. Właśnie wróciłam ze szpitala....zamiast pozostania na oddziale jestem w domu.....zamiast usuwania martwej tkanki, bo już nie było co się łudzić zdaniem lekarzy okazało się, że pod cienką warstwą martwej wszystko żyje.....Zdziwienie lekarzy oj bardzo duże.....
A tak z własnego doświadczenia powiem Ci jeszcze jedno....nie wchodź w ten tunel rozpaczy, rozgoryczenia, zgorzknienia, że już się nic nie da.......Bo wejść w niego łatwo.....wyjść z niego trudno.......a jak się ma zamknięte oczy.....to i światła się nie zauważy.....ani ludzi, którzy są dla nas tym światłem.....Użalanie nad sobą jest bardzo fajne.....bo ja taka biedna....wszyscy wokół mają lepiej.....taka tragedia mnie spotkała....nieźle się taplałam w tym błotku........i nawet powiem Ci, że się do niego przyzwyczaiłam z czasem, że nie wyobrażałam sobie, że może być lepiej.....
A teraz jestem szczęśliwą osobą.Ostatnio żartowałam, że tylko wyjazdu za granicę męża brakowało mi do pakietu przeżyć, których doświadczają osoby obecne to na forum, teraz wiem, ze przeszłam już wszystko......odejście męża.....chorobę córki......kochankę.....nieślubne dziecko (chociaż mąż się tego wypierał)......alkoholizm męża.....moje współuzależnienie...próbę układania sobie życia z kimś innym (choć nie udaną Bóg trochę mi tu namieszał).....powrót męża po 5 latach....rok odbudowy naszego małżeństwa......przemoc.......wyrzucenie męża z domu.......kolejną kochankę......nie płacenie alimentów...szantaże......aż do ucieczki za granicę.....niezły tor przeszkód co nie? A skoro to wszystko przeszłam i zwyciężyłam z Bogiem to dla każdego z nas jest to możliwe
Anonymous - 2014-01-11, 17:26
rozumiem wasze zdanie i opinie tylko ze ja juz nie mam ciepłych uczuć do meża.. zostały głownie te nieciekawe, ale mysle ze z czasem one tez odejda..
ja nie mysle o tym co dalej, ja nie nastawiam sie na zaden nowy związek..
ja po prostu sie poddałam w walce o mojego meza i moje małżeństwo.. nic co robiłam nie przynosiło efektów a to czekanie nie czekajac było i jest dla mnei za trudne nie umiem tak.. widać moja wiara jest zbyt mała, ale okres świat i nowego roku wszystko zweryfikował i wiem ze takiego meza ja juz nie chce, nie znam prawie tego człowieka którym stał sie moj maz... jego obcosc, egoistyczne spojrzenie na zycie, kompletne nieliczenie sie ze mna w niczym.. on swoich kolegów obecnie traktuje lepiej ode mnie..
straciłam do niego cały szacunek i zaufanie
i wiem ze on nigdy nie bedzie chciał tego odbudowac, on nie przyjdzie do mnie i nie powie przepraszam zacznijmy jeszcze raz.. to nie ten typ on juz w sobie zakończył ten zwiazek wiele miesiecy temu mozliwe ze jest ktos inny, nie wiem nie interesuje mnie to juz.
ja po prostu chce swobodnie oddychac i nei myslec o nim tak czesto.. nie chce wcale o nim myslec...
po prostu nie mam juz siły ani o nim myslec ani go kochac ani ratowac to małzeństwo.. cos sie we mnie wyczerpało, pękło...
wczoraj po rozmowie z mężem mocno płakałam, ale wieczorem przyszła ulga.. bo nawet najgorsza prawda jest lepsza od niepewnosci, a ja ostatni rok żyłam w takiej niepewnosci i złudnej nadziei ze cos sie w moim małżeństwie zmieni na lepsze.. z kazdym miesiacem było coraz gorzej, a święta i nowy rok... to taka chyba kropka nad i..
chciałabym miec wasza siłe, zeby trwac w tym tyle lat, ale ja jej nie mam..
chce sie teraz zajac tylko soba, zajmuje sie juz od kilku meisiecy ale teraz na spokojnie bez wiszącego nade mna widma neiszczęśliwego małżeństwa i złamanego serca..
chce wziaść udział w 12 krokach, rozwijac sie, swoje zainteresowania... po prostu cieszyc sie zyciem.
Anonymous - 2014-01-11, 17:32
jasmina44 napisał/a: |
po prostu nie mam juz siły ani o nim myslec ani go kochac ani ratowac to małzeństwo.. cos sie we mnie wyczerpało, pękło...
[..]
chce wziaść udział w 12 krokach, rozwijac sie, swoje zainteresowania... po prostu cieszyc sie zyciem. |
tak sobie myślę, że to nie porażka jakaś - jak być może teraz to widzisz.
przeciwnie, to etap, który może doprowadzić Cię dalej niż teraz Ci się wydaje :)
niezbędny etap na drodze do nowego lepszego bycia tutaj...
uwolnienia się.
a gdy się już uwolnisz.. to może spojrzysz na to wszystko od nowa, zupełnie świeżym okiem.
tak czuję, mogę się oczywiście mylić, to tylko opis słowami na ekranie.
pomodlę się w Twej intencji dzisiaj.
Anonymous - 2014-01-11, 17:34
Cytat: | chce sie teraz zajac tylko soba, zajmuje sie juz od kilku meisiecy ale teraz na spokojnie bez wiszącego nade mna widma neiszczęśliwego małżeństwa i złamanego serca..
chce wziaść udział w 12 krokach, rozwijac sie, swoje zainteresowania... po prostu cieszyc sie zyciem.
|
Jak miło to czytać!
Oto symptomy sugerujące chęć powrotu do zdrowego życia.
By wyzdrowieć najpierw trzeba po prostu tego zapragnąć...gratuluję Jasmino
Anonymous - 2014-01-11, 17:41
dziekuje wam :)
chciałabym nie musiec podejmowac takiej decyzji ze zgadzam sie na rozwód - by poczuć sie lepiej.. ale tak właśnie jest.. bo teraz czuje ze moja energia wróciłą do mnie, jakby jakas jej czesc była przy mezu i byłam taka rozproszona...
jakos mi łatwiej jak wiem ze to zakończyłam, na poczatku było zle ale teraz czuje ulge, pewnie dlatego ze w końcu wiem na czym stoje... nawet jak to jest przykre i w moim odczuciu niesprawiedliwe... no ale cóż takie jest zycie. ja tez zapracowałam na to ze te zwiazek sie posypał... nie wzięłam jednak pod uwage nie sądziłam nigdy ze moj maz tak szybko sie podda i odetnie ode mnie całkowicie zaczynajac swoje zycie które ze mna nie bedzie miało nic wspólnego...
dlatego teraz nie chce sie z nim widywac, spotykac, to tylko rozdrapywanie ran, chce by sie zagoiły, dam sobie czas by to wsyztsko przetrawic i przepracowac, pewnie i tak minie troche czasu zanim ten rozwód bedzie..
a co do walki w sazie.. to ja nie jestem taka osoba, znaczy jak wiem ze ktos mnie nie chce, ze jestem dla neigo powietrzem to nie bede na siłe go zmuszałą by pozostawał ze mna w jakichś relacjach.. droga wolna.. zasługuje na coś wiecej, duzo wiecej...
a jak sie dalej potoczy moje zycie.. nie wiem, nei chce wiedzic nie mysle o tym postaram sie zyc kazdego dnia, tylko tym konkretnym dniem...
Anonymous - 2014-01-11, 17:44
Cytat: | postaram sie zyc kazdego dnia, tylko tym konkretnym dniem... |
warte zacytowania i jakże prawdziwie skuteczna postawa moim zdaniem. Zdrowiejesz kobieto!!!!
Anonymous - 2014-01-11, 17:50
Jasmina nie tobie jedynej ręce opadają. Ty myślisz że taki typ jak ja, to z gliny ulepiony???
A co ja bym się nie pomiział, za cycka nie potrzymał; nie wygadał komuś jednemu zaufanemu, fajnemu, pachnącemu??? Mnie co kilka dni rozrywa że 35 latek w sile wieku siedzi i wygaduje się do 17" monitora. Ludzie myślą że zdziczałem bo mnie nie widać, pewnie siedzi i do głowy bierze, może się powiesi? Tylko oni nie wiedzą że ja się uczę słuchać czytając forum. Będąc na tym forum , mam wrażenie bycia w całkiem fajnym towarzystwie na kawie , nawet kiedy nikogo nie ma, wiem że z za pleców patrzy Bóg i jest nas dwóch.
Wytrwałaś wiele, i nie będąc w połowie chcesz się poddać bo masz doła.
Zrobisz jak chcesz, twój wybór , ale patrząc na siebie, raczej Bozia cie nie wypuści ot tak. Nie na darmo Ty tu wdepłaś.
Kiedyś to bym ci nr telefonu podał na spotkanko, dziś Ci powiem :różaniec w łapy i becz." Becz bo i ja beczałem"
Anonymous - 2014-01-11, 18:03
Dabo ja juz beczeć nie chce
a różaniec odmawiam codziennie od wielu miesiecy obecnie odmawiam 2 nowenny pompejańskie w róznych intencjach... chodze na msze o uzdrowienie i uwolnienie.. piękne nabożeństwa
ja juz nei mam doła, nie chce go miec..
a co do ochoty na meskie towarzystwo to nie mam takowej... ze tak powiem "mężczyźni to samo zło" :) oczywiście tak pół żartem pół serio...
ja nei robie tego by sie z kims nowym związać... nie myśle o tym wcale, ja nei tęsknei za obecnoscia faceta czy za seksem... tęskniłam za obecnością meża i jego bliskością... a teraz.. po prostu mi przeszło.. chyba coś mi sie w środku zamroziło..
ja w domu az tak nei siedze, chodze do kina, wychodze ze znajomymi.. chyba nawet cześciej niz kiedys jak byłam etatową żoną...
wiesz chciałam poczuc to co teraz czuje bez decyzji o rozwodzie ale nie umiałam, a teraz jest ok...
a co bedzie dalej, kto to moze wiedziec..moze oboje musimy przejsc taka droge
jak rozmawiałam z męzem to mu powiedziałam, że ja nigdy pozwu nie złoże, bo mi powiedział przed świetami ze jak ja bede chciała to sie rozwiedziemy... wiec mu powiedziała, ze ja nie bede chciała i ja nigdy tego nei zrobie, powiedział ze wie...
moze musi poczuc ze naprawde mnie stracił, bo tak jest. stracił. ze nie wystarczy juz pstryknąc palcami ze nie on juz karty rozadje i ma włądze nad wsyztskim bo po tym jak sie zachowywał to właśnie mi dawał czasem do zrozumienia, ze on wie ze to wsyztsko od neigo zalezy bo ja czekam na niego.. ale jemu sie chyba to moje czekanie podobało..
zreszta nie wiem, nie chce juz o tym myslec
jest mi niedobrze na mysl o tym ile czasu zmarnowałam myslac i snujac rozne scenariusze wizje itd...
teraz to sie zmieni.. doprowadze do tego ze nei bedzie go wcale w moich myslach i mam nadzieje ze uda mi sie wsyztskie rany wyleczyc zagoic i patrzec na siebie i Boga a nie na niego..
a skoro Bóg jest miłosierny to mam nadzieje, ze mi wybaczy ten rozwód.. bo ja go nei chce, nigdy nei chciałam, jestem do neigo zmuszona i w neigo wmanewrowana przez kogos kto w nic nie wierzy kto nei ma żadnych zasad moralnych a jedyna wartością w jego życiu jest on sam...
Anonymous - 2014-01-11, 18:16
Dabo napisał/a: | Mnie co kilka dni rozrywa że 35 latek w sile wieku siedzi i wygaduje się do 17" monitora.
(...)
Kiedyś to bym ci nr telefonu podał na spotkanko, dziś Ci powiem :różaniec w łapy i becz." Becz bo i ja beczałem" |
Święte słowa....
[ Dodano: 2014-01-11, 18:19 ]
jasmina44 napisał/a: | Dabo ja juz beczeć nie chce
a różaniec odmawiam codziennie od wielu miesiecy obecnie odmawiam 2 nowenny pompejańskie w róznych intencjach... chodze na msze o uzdrowienie i uwolnienie.. piękne nabożeństwa
ja juz nei mam doła, nie chce go miec..
a co do ochoty na meskie towarzystwo to nie mam takowej... ze tak powiem "mężczyźni to samo zło" :) oczywiście tak pół żartem pół serio...
ja nei robie tego by sie z kims nowym związać... nie myśle o tym wcale, ja nei tęsknei za obecnoscia faceta czy za seksem... tęskniłam za obecnością meża i jego bliskością... a teraz.. po prostu mi przeszło.. chyba coś mi sie w środku zamroziło..
ja w domu az tak nei siedze, chodze do kina, wychodze ze znajomymi.. chyba nawet cześciej niz kiedys jak byłam etatową żoną...
wiesz chciałam poczuc to co teraz czuje bez decyzji o rozwodzie ale nie umiałam, a teraz jest ok...
a co bedzie dalej, kto to moze wiedziec..moze oboje musimy przejsc taka droge
jak rozmawiałam z męzem to mu powiedziałam, że ja nigdy pozwu nie złoże, bo mi powiedział przed świetami ze jak ja bede chciała to sie rozwiedziemy... wiec mu powiedziała, ze ja nie bede chciała i ja nigdy tego nei zrobie, powiedział ze wie...
moze musi poczuc ze naprawde mnie stracił, bo tak jest. stracił. ze nie wystarczy juz pstryknąc palcami ze nie on juz karty rozadje i ma włądze nad wsyztskim bo po tym jak sie zachowywał to właśnie mi dawał czasem do zrozumienia, ze on wie ze to wsyztsko od neigo zalezy bo ja czekam na niego.. ale jemu sie chyba to moje czekanie podobało..
zreszta nie wiem, nie chce juz o tym myslec
jest mi niedobrze na mysl o tym ile czasu zmarnowałam myslac i snujac rozne scenariusze wizje itd...
teraz to sie zmieni.. doprowadze do tego ze nei bedzie go wcale w moich myslach i mam nadzieje ze uda mi sie wsyztskie rany wyleczyc zagoic i patrzec na siebie i Boga a nie na niego..
a skoro Bóg jest miłosierny to mam nadzieje, ze mi wybaczy ten rozwód.. bo ja go nei chce, nigdy nei chciałam, jestem do neigo zmuszona i w neigo wmanewrowana przez kogos kto w nic nie wierzy kto nei ma żadnych zasad moralnych a jedyna wartością w jego życiu jest on sam... |
Ale możesz w odpowiedzi chcieć separacji....
Anonymous - 2014-01-11, 18:28
w separacji jestesmy juz od roku i tylko z kazdym dniem sie bardziej od siebie oddalamy...
ja wiem ze przed Bogiem zawsze bedziemy małżeństwem... ale dla mojego meza nie ma Boga nei ma koscioła nic nei ma jest materia i on sam...
separacja sprawiałaby ze miałabym wciąż nadzieje i nią zyła, a to strasznie mnie wyniszczało, nie chce juz nadziei
Anonymous - 2014-01-11, 18:37
jasmina44 napisał/a: | w separacji jestesmy juz od roku i tylko z kazdym dniem sie bardziej od siebie oddalamy...
ja wiem ze przed Bogiem zawsze bedziemy małżeństwem... ale dla mojego meza nie ma Boga nei ma koscioła nic nei ma jest materia i on sam...
separacja sprawiałaby ze miałabym wciąż nadzieje i nią zyła, a to strasznie mnie wyniszczało, nie chce juz nadziei |
Nie czytałem wczesniej Twojego postu.... Macie dzieci? Jesli tak, to co z nimi?
Anonymous - 2014-01-11, 18:38
nie, nie mamy dzieci
Anonymous - 2014-01-11, 18:44
Czytając forumowiczkowe wpisy , kobitki podchodzą delikatnie do sprawy.
Ja jestem tylko nieszczęsnym facetem, zanim pomyślałem - zrobiłem. Tak zdradziłem, i tak samo wywaliłem zone z domu. żona twierdzi że to chora miłość. Dziś wiem że miała rację. Za łepka to było fajne palić bić i zabijać w imię zakochania. Teraz mama perę lat i wiem dzięki sugestiom z forum ile zła zaoszczędziłem sobie , żonie, dziecku, rodzinie.
Widocznie jestem upośledzony zachowawczo- pewnie w jakimś stopniu i Ty. Daj sobie pomuc a potem podejmuj takie decyzje.
Dziś chcesz oficjalnie i z przytupem pozegnać swoje jestestwo ostatnich lat. Myślisz że ktoś będzie tęsknił?? Tak samo jak za mną.
Tak jak w małżeństwie, czy macierzyństwie nie jesteś tylko dla siebie, tak i tu na forum jesteś dla nas a my dla Ciebie.
Kawe stawiam że nie uciekniesz, pijemy na następnych rekolekcjach sycharowych i każdy płaci za siebie
Anonymous - 2014-01-11, 18:50
u mnie to maz poprosił o separacje ja sie wyprowadziłam, nie musiał mnie wywalac:)
korciło mnie przez ten rok raz tylko by sie odegrac i sie nawet z kimsspotkałam ale powstrzymałam sie w odpowiednimmomencie ze tak powiem...
moj maz miał rózne kobiety z pewnością, napewno z jedna spotykał sie chyba w miesiac po tym jak sie wyprowadziłam, ale znał ja juz wczesniej przez internet i jestem pewna ze juz wczesniej sie jakas fascynacja zaczeła wiec tak on mnie zdradził... ale to umiem wybaczyc.. nie wiem jak by było z zaufaniem ale z czasem patrzac na to juz na spokojnie to wybaczyłam..
mysle ze bede zaglądać :) to forum uzależnia, choc czasem ciezko sie czyta.. wciąz te same historie wciąż zdrady kłąmstwa cierpienia... tyle zła... to straszne jest i czasem nie zagladam tu by sie nie dołować za bardzo... bo ogrom cierpienia jaki jest tutaj opisany potrafi przytłoczyć czasem...
chyba trzeba bedzie odmówić jakas pompejańska w intencji większej ilosci dobrych świadectw, bo tych zawsze za mało, a bardzo pomagaja gdy człowiek cierpi...
|
|
|