To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - to ja zdradziłam...

Anonymous - 2014-01-16, 22:39

krawędź nadziei napisał/a:
Natomiast dzięki Zeni trafiłam na cykl "Pachnidła" niezastąpionego o. Szustaka.
http://www.chrzescijanski...-Szustak-OP/489


Tuaj są dostępne wszystkie sezony :mrgreen:

http://www.sklepmalak.pl/pl/c/Pachnidla/65

Anonymous - 2014-01-25, 19:17
Temat postu: Re: to ja zdradziłam...
Po tym, co piszesz, mogę Ci powiedzieć, że kierunek obrałaś prawidłowy. Bez Łaski Bożej i Twojej determinacji nic nie będzie. Mogę Ci tylko poradzić, że (przynajmniej na razie) słowo kocham działa jak naplucie w jego twarz. Słowa są ważne i bardzo potrzebne, ale muszą być poparte działaniem, gestem, oddaniem - tak na prawdę o Twojej miłości mają świadczyć czyny. Jeżeli mąż nie zrobi czegoś zbyt pochopnie, a Ty się nie zrazisz pierwszymi niepowodzeniami - to głęboko wierzę, że Bóg da mu siły, aby to udźwignął.

Jestem w podobnej sytuacji, co Twój mąż. Współczuję mu serdecznie - możesz mu to przekazać. Wiem dobrze, co on czuje. Ja już to przeżywam od ponad roku. Nie jest jeszcze dobrze (boli jak ....), ale muszę przyznać, że nie żałuję decyzji o przygarnięciu żony - to już coś ! Mogę poradzić Twojemu mężowi, aby nie podejmował decyzji zbyt pochopnie /ani w jedną , ani w druga stronę/. Bez gwałtownych ruchów /pomodlę się za Ciebie/! Nic nie przeszkadza abyś dał sobie czas, aby ochłonąć. Życzę Ci niezwykłej odwagi, siły i męstwa, abyś dał radę powiedzieć TAK (pod warunkiem, że naprawdę żona żałuje i naprawdę jest w stanie wziąć dużą część ciężaru odbudowy na siebie) Miłość, nie oznacza bycie frajerem. Wiem, że nie jest to łatwe. Każde spojrzenie na żonę /szczególnie nagą sprawia taki ból, jakby ktoś żelazo przykładał do boku. Patrzę jednak na dzieci i widzę jak są szczęśliwi w naszej rodzinie i jest mi dużo lżej.
Pomaga też to, że widzę w oczach żony wdzięczność za to, że ją przygarnąłem, że stara się każdego dnia. Wreszcie wie, co w życiu jest naprawdę ważne. Czasami jest tak, że - aby doczekać się wielkich plonów, to trzeba nieźle krzaczek obłożyć obornikiem. Muszę Ci też powiedzieć, że jeżeli żonę oddalisz (wolno Ci), to jednak Cię nie zwalnia z odpowiedzialności, za jej zbawienie. Bóg, jak Was Błogosławił podczas udzielania ślubu, wiedział - co Twoja żona zrobi i co będziesz przeżywał - przewidział wszystko i również ma plan na Was, na Ciebie. Jest to też czas abyś Ty mógł uporządkować swoje "sprawy" z Bogiem.
..........................................................................................

Współczuję Tobie też. Zadałaś sobie taką ranę, z którą będzie CI bardzo ciężko żyć. Niestety Twoje prośby "aby to zniknęło", aby "tego nie było", aby "cofnąć czas" - nie spełnią się - a to będzie coraz bardziej bolało. Potem nastąpi powolne leczenie rany, ale blizna zostaje na całe życie, mężowi też. Życzę Ci ogromnej determinacji w walce o małżeństwo. Niech Was Bóg Błogosławi !!

POST, MODLITWA I DOBRE UCZYNKI - TO MOJA RADA !!!!

Anonymous - 2014-01-25, 23:55

Piękne Jędrek.
Cytat:
blizna zostaje na całe życie

Cytat:
szczególnie nagą sprawia taki ból, jakby ktoś żelazo przykładał do boku

Piękne bo prawdziwe.

Anonymous - 2014-01-26, 12:15

Jeszcze jakiś osąd, albo wyrażenie swojego bólu, bo to pewnie najbardziej pomoże zrozumieć jak się skrzywdziło, albo reakcje drugiej strony.. Taa... A może autorka rozumie aż nadto. A może ten ból i ją boli. Skąd wiecie? Może coś co pomoże jej wybaczyć samej sobie? Jeżeli jeszcze tu zajrzy?

Osobie, które zdradziła też można urządzić koszmar, który niszczy (i to prawdziwe zniszczenie, przed którym należy się chronić jeśli faktycznie trzeba). Można wypominać przez lata (i nie mam na myśli 2-3 lat, to by jeszcze było całkiem zrozumiałe). A zdradzeni nie stają się nagle pozbawieni cech neurotycznych, jeżeli mieli je wcześniej. A może ktoś nagle ma wytrych i argument na wszystko w postaci przywołania przeszłości i skrzywionego spojrzenia widzącego we wszystkim zło. Oczywiście nie znaczy to usprawiedliwiania. Tylko stwierdzenie faktu, że zdradzeni bywają też destrukcyjni. I jak ktoś taki jest, to nie przestaje być po doznaniu krzywdy. I czasem trzeba tony miłości, aby coś z tym zrobić. Heroizmu. Ale łatwiej dowalić. Są różne sytuacje.

Wyjątkowo nie piszę do autorki wątku i jej męża - potwornie zranionego i w zrozumiały sposób miotającego się w koszmarnej sytuacji. Niech lepiej każdy pracuje nad sobą. Jak autorka jeszcze się pojawi (czytając wątek - wątpię) - zastanowię się co by jej i jej mężowi pomogło. Wiele tu takiej refleksji nie widziałam.

Anonymous - 2014-01-27, 00:19

Jedrek13
Absolutnie sie z Toba nie zgadzam, ze Bog z gory wie, ze czlowiek upadnie I bedzie zdradzac meza\zone!
Mamy wolna wole, albo kogos pocaluje,albo nie, udusze, lub powstrzymam sie- Bog nie wie do ostatniego momentu, co zrobie, nawet ja sama czesto do ostatniej chwili przed popelnieniem grzechu mam wahania!

Anonymous - 2014-01-27, 03:35

Juana, Bóg wie, ale nie ingeruje.

Cytat:
W Bogu istnieje nieograniczone, doskonałe poznanie, którego przedmiotem są nie tylko rzeczy przeszłe, teraźniejsze i przyszłe, ale również wszystkie możliwe ludzkie decyzje i wybory, także te niedokonane, oraz ich konsekwencje. Bóg wszystko poznaje w sobie. W sposób absolutnie doskonały i prosty ogarnia swoją wszechwiedzą istotę każdej rzeczy, a suma tego doskonałego poznania stanowi najwyższą i nieskończoną mądrość Boga. Człowiek jest bezradny wobec jej ogromu. Może jedynie z drżeniem serca i w pokornym zachwycie powtórzyć za psalmistą: ,,Zbyt dziwna jest dla mnie Twa wiedza, zbyt wzniosła: nie mogę jej pojąć'' (Ps 139,6). Jaki sens ma, zatem nasza modlitwa prośby, skoro sam Jezus powie: ,,Wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba wpierw zanim Go poprosicie'' (Mt 6,8)? Czy należy w ogóle o coś Boga prosić? Z drugiej strony Jezus podkreśla z mocą: ,,Proście, a będzie wam dane'' (Mt 7,7). Być może na przecięciu dwóch pozornie sprzecznych rzeczywistości: ludzkiej prośby i Bożej wszechwiedzy sytuuje się tajemnica wysłuchanej i niewysłuchanej modlitwy. Pełne poznanie przez Boga naszego przyszłego losu wiecznego nie ogranicza naszej wolności? Bóg wie, czy się zbawimy, czy też potępimy. On zna dobrze naszą przyszłość. Znajomość przyszłego losu człowieka nie jest równoznaczna ze zniewoleniem go. Oto przykład. Patrząc z okna mojego mieszkania, widzę, że jakaś osoba idzie w kierunku wykopanego rowu, którego jednak nie dostrzega. Krzyczę, więc do niej, żeby zmieniła kierunek, bo spotka ją nieszczęście, ale ona nie słucha i ciągle zbliża się do rowu. Patrząc z wysokości mojego piętra, w pewnym momencie dochodzę do przekonania, że nieszczęsny przechodzień z pewnością wpadnie do wykopanego rowu. Moja znajomość jego losu nie oznacza jednak, że to ja stałem się przyczyną jego nieszczęścia. Nie ja przecież strąciłem go do rowu, lecz wpadł do niego sam, dlatego że z uporem przeciwstawiał się wszelkim dobrym radom. Moje przewidywanie nieszczęścia przechodnia nie pozbawiło go wolności osobistej. Podobnie też Bóg zna od wieków nasze życie, nasze wolne decyzje, nasz przyszły los, co jednak wcale nie pozbawia nas wolnej woli. To, że Bóg przewiduje czyjeś wieczne potępienie, nie oznacza, że go do tego z góry przeznacza lub, że pragnie jego wiecznego cierpienia. Przeciwnie, Bóg chce wiecznego szczęścia każdego człowieka i każdemu pragnie udzielić tyle łaski, by przy jej pomocy osiągnął życie wieczne. Jeśli jednak człowiek nie dochodzi do zbawienia, dzieje się tak nie, dlatego, że Bóg nie chciał mu pomóc lub nie udzielił mu łaski, ani dlatego, że przeznaczył go na wieczne męki, ale dlatego, że sam człowiek dobrowolnie odrzucił darowaną mu pomoc, odwrócił się od prawdy i dobra, które wskazywało mu sumienie i Ewangelia.


http://pierzchalski.eccle...&id=07-01&t=103

Anonymous - 2014-01-27, 11:34

Dziękuję za ten tekst Filomeno.
Anonymous - 2014-01-27, 16:52

Filomeno w tym tekscie jest wyraznie napisane, ze Bog zna nasze mozliwe wybory i decyzje. Ostatecznie z wachlarza mozliwosci zachowan, to czlowiek decyduje, nie Bog. Owszem On nam pomaga podjac sluszna decyzje dla najlepszego dla nas zycia wg Jego planu. Ale to, ze maz zdradzi zone - grzech ciezki - on tego na pewno nie planuje!
Jeśli jednak człowiek nie dochodzi do zbawienia, dzieje się tak nie, dlatego, że Bóg nie chciał mu pomóc lub nie udzielił mu łaski, ani dlatego, że przeznaczył go na wieczne męki, ale dlatego, że sam człowiek dobrowolnie odrzucił darowaną mu pomoc, odwrócił się od prawdy i dobra, które wskazywało mu sumienie i Ewangelia.

----

Autorzy biblijni nie podają skąd pochodzi zło, wiemy tylko tyle, że nie ma ono swojego początku w Bogu ani w człowieku. Zło w tym stanie rzeczy pojawia się dopiero na znacznie niższym szczeblu: w stworzeniu Bożym i to nie jako zamysł Boży czy cel Bożego działania, lecz jedynie jako Boży „dopust” a więc coś, co Bóg jedynie dopuszcza, na co zezwala i zgadza się w całym zamyśle i planie zbawienia ludzkości. Ma to na celu danie człowiekowi możliwości oczyszczenia, zdobycia zasług. Jest także czasem udzielenia jeszcze większej łaski, bowiem jak pisze św. Paweł: „Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska”.

Szerzące się w świecie zło może być w sposób wolny przez człowieka wybrane lub odrzucone. Człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boże a więc jako istota wolna i rozumna posiada godność osoby obdarzonej możliwością decydowania i panowania nad sobą i swoimi czynami. Ten jakże piękny i wspaniały dar wolnej woli daje mu możliwość określania samego siebie, determinowania swoich decyzji. W sposób świadomy może odpowiedzieć Bogu na Jego wezwanie „tak” lub „nie”, może sprzeciwić się i samowolnie określić drogę własnego postępowania. Wybór nieposłuszeństwa Bogu, Jego przykazaniom jest nadużyciem ofiarowanej wolności, samowolą i często rodzi zło całkowicie prowadząc do „niewoli grzechu”. Wolność ludzka z kolei tym się różni od wolności Bożej, że jest ograniczona tzn. podatna na wpływy i mylna, ale człowiek jako istota rozumna powinien zawsze odpowiadać za swoje wolne działanie. Bóg dał człowiekowi wolną wolę nie po to, aby czynił zło, ale przeciwnie.

zrodlo: http://pierzchalski.eccle...&id=07-01&t=103

Anonymous - 2014-01-27, 17:20
Temat postu: Re: to ja zdradziłam...
Jędrek13 napisał/a:

Pomaga też to, że widzę w oczach żony wdzięczność za to, że ją przygarnąłem, że stara się każdego dnia.


Wiem, że zdrada boli, ale przygarnąć można bezdomnego psa, a nie człowieka.
Trwanie z kimś w związku to nie pokuta, heroizm, czy wielka łaska, tylko wiara, że po traumatycznych wydarzeniach taki związek ma nadal sens i może być związkiem szczęśliwym.

Anonymous - 2014-01-28, 20:23

grzegorz_ napisał/a:
Wiem, że zdrada boli, ale przygarnąć można bezdomnego psa, a nie człowieka.
Trwanie z kimś w związku to nie pokuta, heroizm, czy wielka łaska, tylko wiara, że po traumatycznych wydarzeniach taki związek ma nadal sens i może być związkiem szczęśliwym.

Zgadzam się!

Anonymous - 2014-02-02, 22:43
Temat postu: Re: to ja zdradziłam...
Witaj.
Napiszę bez ogródek dopuściłaś się chyba najgorszej (może drugiej w rankingu, zaraz po zabiciu matce lub ojcu dziecka) rzeczy jaką człowiek może wyrządzić drugiej osobie. Tego co się stało już nic i nikt nie cofnie. Zabawiłaś się chwilą a z tego co opisałaś ktoś zabawił się również i Tobą. Tego co zrodziłaś w mężu nie da się opisać. Nigdy już tego nie wymażesz/wymażecie z waszego życia. Kryształowe serce się potłukło i nigdy już nie uda się go złożyć. Oczywiście teraz wszystko zależy od męża. Pierwsza reakcja to wściekłość - czyli w tym przypadku żądanie rozwodu. Zapewne tysiące myśli przebiegły mu przez głowę. Począwszy od tego że jak to opisałaś w małym i dobrze poinformowanym społeczeństwie będzie funkcjonował jako rogacz a na tysiącu innych myśli związanych z Twoją osobą skończywszy. Teraz na 100% trwa w gniewie, rozbiciu i pyta się dlaczego? Czas będzie leczył rany ale one się nie zabliźnią. Będzie dociekał co, gdzie i w jak sposób. Być może będzie szukał drogi odwetu. Jest taka prawda że jak nie wiesz jak obudzić w człowieku demona to zdradź go a się przekonasz. Jak ratować to małżeństwo? On musi tego chcieć. Musi znaleźć w tym sakramencie coś co spowoduje że podejmie się tej misji. Sam musi dźwignąć ten krzyż. Jeśli to zrobi to poczyni to zapewne dla waszego dziecka albo dla Boga. W rozmowie z mężem nie powołuj się na siebie a na dziecko. To małżeństwo trzeba ratować dla niego.

Anonymous - 2014-02-02, 23:05

cyś napisał/a:
Począwszy od tego że jak to opisałaś w małym i dobrze poinformowanym społeczeństwie będzie funkcjonował jako rogacz a na tysiącu innych myśli związanych z Twoją osobą skończywszy

Chłopie ja cię całkiem rozumię. Jest przerypane.
Wiesz zaparłem się ,gatki tego forum, bałem sie jak skurczybyk ze mnie zbesztają, nieraz tak też było. Jednak jakoś, sam nie wiem jak , udało mi sie zbyt wiele razy nie zaprzeć swoich przekonań i zdarzyło się tłumaczyć że jednak nie chcę się mścić i że poczekam, nie dla tego że jestem zakochany czy że mi się chce??. ? Jestem i czekam bo gdzieś kiedyś się palneło przy świadkach.
Zdziwił byś się jak ludzie którzy mówią : daj sobie spokój z ta k....ą, mam dla ciebie szwagierkę, czy siostrę, po miesiącach trochę głębiej się kłaniają lub mocniej ręke ściskają.
Tak też miałem posiadówkę z kolegą , i w końcu stwierdził że sam nie wie jak by sie zachował kiedy by go jego zostawiła.
Ktoś kto tego nie przerobił nie ma wględu w zachowania. Pewnie rok temu radził bym tak samo, szukaj innej.
Ciekawe jak byś mrugał , kiedy by cię jakaś laska zaczeła atakować. Oj upadły by szczytne ambicje i wzniosłe cele.
Tu akurat rozumiem mowę Miodzia.

Anonymous - 2014-02-02, 23:40

Dabo napisał/a:

Zdziwił byś się jak ludzie którzy mówią : daj sobie spokój z ta k....ą, mam dla ciebie szwagierkę, czy siostrę, po miesiącach trochę głębiej się kłaniają lub mocniej ręke ściskają.
Tak też miałem posiadówkę z kolegą , i w końcu stwierdził że sam nie wie jak by sie zachował kiedy by go jego zostawiła.
Ktoś kto tego nie przerobił nie ma wględu w zachowania. Pewnie rok temu radził bym tak samo, szukaj innej.
Ciekawe jak byś mrugał , kiedy by cię jakaś laska zaczeła atakować. Oj upadły by szczytne ambicje i wzniosłe cele.
Tu akurat rozumiem mowę Miodzia.


W zw. z tym wszystkim co autorka postu opisała obawiam się jednego. Być może zrobiła jeden wielki, nieodwracalny błąd. Zaczęła biegać i przepraszać wszystkich. Powinna zacząć od męża i na nim skończyć. Tym czasem wszyscy z rodziny dowiedzieli się o ich małżeńskich przejściach co musiało go jeszcze bardziej zaboleć. Facet po takich przejściach powinien mieć możliwość odreagowania emocji. Tego nie da się stłumić. Albo wsiadasz na motor/do samochodu i jedziesz przez kilka km na złamanie karku po czym zdajesz sobie sprawę że nie warto się "zabijać" bo masz w imię czego lub dla kogi żyć, albo idziesz i gadasz z koleżeństwem wyzywając "zdradzającego" od najgorszych. Zapewne są jeszcze inne mniej lub bardziej kulturalne/niebezpieczne sposoby na rozładowanie emocji. Jedno jest pewne tego nie da się jednoznacznie stłumić w sobie bo ktoś kto tak postępuje to może zaraz targnąć się na swoje życie.

Anonymous - 2014-02-02, 23:58

Co ci powiem..............
Sam to przerabiałem to wiem.
Też jeździłem bez celu, planowałem ze szczegółami zemstę, pisałem głupie smsy, aaaaaaaaaaa skoda gadać, po prostu emocje wygrały, i to też trzeba przerobić. (dziś jest nie wiele lepiej) Sam nie wiedziałem czy korzystniej będzie się podpalić, powiesić, czy utopić, bo przecież nie siebie chciałem ukarać tylko żonę, więc trzeba było wybrać najbardziej bolesną kare. I do dziś nie wybrałem, i dalej łaze po tym świecie i dalej nie wiem. Chyba za leniwy jestem żeby się zdecydować, albo wiem ze ta moja zołza nawet się tym nie przejmie i jeszcze zwali winę na mnie że jakiś chory jestem. Więc jej nie dam tej satysfakcji. :mrgreen:



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group