To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Rozwód - cięzko przebić mur

Anonymous - 2014-04-09, 20:12

KrisssBochnia napisał/a:
Mecza mnie mysli samobojcze:-( co jakis czas wracaja i daja znac o sobie...


KrisssBochnia napisał/a:
Jesli mnie nie kocha, to czy jest szansa na ratunek??


Odchodzący od współmałżonków często mówią, że nie kochają, a później gdy wracają twierdzą, że tak tylko mówili, ale że nigdy to nie była prawda.

Czy jest szansa na ratunek?
Jeśli chcesz się o tym przekonać to nie myśl o samobójstwie, bo odbierzesz sobie możliwość sprawdzenia tego.
Wielu z nas będących tu na forum miało takie myśli, a teraz cieszą się, że nie popełnili tego głupiego i tchórzliwego kroku. Sam do nich należę.
Nie napiszę nic nowego, ale zajmij się sobą. Zrób coś dla siebie. Tylko dla siebie. Pewnie zapomniałeś już, że Ty też masz swoje stare zainteresowania, marzenia. Teraz jest czas, abyś je realizował. Wyjdź do ludzi, odnów stare i te całkiem niedawne znajomości.
Nie siedź w domu sam i nie rozmyślaj tylko o tym co Cię spotkało. To Ci nie pomoże.

http://www.rozaniec.eu/_u...s_z_jezusem.pdf

A modliłeś się kiedyś w ten sposób jak w tym linku powyżej? Spróbuj.

Anonymous - 2014-04-09, 20:41

Dzieki za odp:-) Moze to glupie co napisze, ale jak czytam problemy innych, wiem, ze nie jestem sam na tym swiecie to jest mi lepiej.

Swieza sprawa. Fakt. Chcialbym juz miec kryzys za soba. Tylko ze to nie takie latwe.

Naprawde juz nawet bylem przekonany ze polubie samotnosc, ale nic z tego. Nie jestem do tego stworzony.

Wielu osobom sie udalo ulozyc zycie. Sam bylem mega szczesliwy ze nalezalem do tego grona. A teraz??

Wszystko stracilo sens. Zadnych planow, marzen. Zostalo tylko patrzenie w sufit i rozmyslanie, czemu mnie to dotknelo?

[ Dodano: 2014-04-09, 20:56 ]
Tylko czy zdarzaja sie powroty? Zwlaszcza jesli ktos traktuje to druga osobe jako wroga?

Modlitwa. Hmmm. Przychodzi mi to z wielkim truden:-( Owszem, rozmawiam co jakis czas z Bogiem (nie codziennie), ale to sa raczej prosby:-( jednak sprawdza sie powiedzenie "trwoga to do Boga".

Anonymous - 2014-04-09, 22:02

KrisssBochnia napisał/a:
jednak sprawdza sie powiedzenie "trwoga to do Boga".


Nie ma w tym nic złego. Lepiej później niż wcale, ale najpierw trzeba się jednak do Niego zwrócić tak więcej, nie raz na kilka dni.
Jest takie powiedzenie, że od Boga otrzymasz tyle, na ile Ty sam mu zawierzysz. Zastanów się nad tym.

KrisssBochnia napisał/a:
Tylko czy zdarzaja sie powroty?


Poczytaj w dziale świadectw a zobaczysz, że się zdarzają.

KrisssBochnia napisał/a:
Zostalo tylko patrzenie w sufit i rozmyslanie, czemu mnie to dotknelo?


Większość tak chyba miała. A może warto zastanowić się nad tym nie czemu, ale po co Cię to spotkało? To wielka różnica. Jak pobędziesz dłużej na forum to znajdziesz odpowiedź na to pytanie - jak nie jeden/a z nas.

Anonymous - 2014-04-09, 22:30

Powroty sie zdarzaja. Tylko ile? Przez ta moja walke utracilem tylko godnosc czlowieka. Niesamowicie mnie upokorzyla.

Chociaz tak szczerze?? Jestem w stanie wszystko wybaczyc. Zakochany czlowiek jest w stanie zrobic wiele, jesli nie wszystko.

Anonymous - 2014-04-09, 22:55

KrisssBochnia napisał/a:
Powroty sie zdarzaja. Tylko ile?


Czy to, że powrotów nie ma aż tak dużo jakby się chciało oznacza, że w Waszym przypadku to niemożliwe? Chyba nie, co?

KrisssBochnia napisał/a:
Przez ta moja walke utracilem tylko godnosc czlowieka. Niesamowicie mnie upokorzyla.


Do kryzysu w małżeństwie przyczyniają się zawsze obie strony. Weź odpowiedzialność za swoją część, zapomnij o swojej męskiej dumie i próbuj nadal odbudowywać Wasze małżeństwo. Na tyle ile jest to w danej chwili możliwe.

KrisssBochnia napisał/a:
Chociaz tak szczerze?? Jestem w stanie wszystko wybaczyc. Zakochany czlowiek jest w stanie zrobic wiele, jesli nie wszystko.


I tego się trzymaj.

Anonymous - 2014-04-10, 13:32

Tak, wiem doskonale, ze w takich momentach zawsze 2 strony odpowiadaja. Ja wcale nie twierdze, ze bylem idealnym, poslusznym mezem. Kazdym ma w swoim zyciu gorszy humor. Nie ma tez malzenstw bez sprzeczek i nas tez sie pojawialy, ale z reguly o drobnostk.

Bardzo bym chcial odbudowac krok po kroku, to co nas laczylo przez tyle lat. Tylko jak?? Proby kontaktu raczej nie sa wskazane:-( Stalking jest karalny. Z 2 stronie czy takie milczenie i czekanie jest dobre??

Nic mi nie pomaga. Nic mi sie nie chce. W ciagu dnia tylko marze o nocy, o tym bym mogl juz zasnac i chociaz chwile nie myslec.

Dume schowam:-( ale zbytnio poniżać tez nie ma sensu:-(

Od wielu osob slysze "Bedzie dobrze, tylko uwierz w to", a mnie taka rada denerwuje...

Jak mam sobie wyobrazic zycie bez ukuchanej?? Jeszcze w listopadzie prztulala i wyplakiwala na moim ramieniu. Czulem, ze jestem jej potrzebny. Az to tak nagle wszystko zaniklo??

Przez te lata gdy sie nie widzielismy non stop smsowalismy. Koledzy z pracy pytali co ja tak pisze?? Bo oni nawet gdy wracaja do domu nie maja o czym z zonami rozmawiac. U nas bylo inaczej...

A teraz?? Tel milczy... rownie dobrze moglbym wyrzucic bo do niczego nie jest potrzeny...

Przepraszam za moje zale, ale nie mam z kim o tym pogadac... Rodziny juz nie chce niczym zamartwiac. Przed nimi udaje, ze jest wszystko ok. Prawda okazuje sie zupelnie inna :-(

Anonymous - 2014-04-10, 21:22

Krisss
Bardzo, bardzo serdecznie Cię przytulam. Mogę, bo ja już stara baba jestem i mam syna prawie w Twoim wieku. :-)

I reakcje takie same mam, jak większość w takiej sytuacji zresztą. Jest trudno, bardzo trudno. No, ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. :cry:

W moim mężu widzę już podjętą decyzję i krzyżyk położony na mnie. I wiem, że jedyną rzeczą, jaką muszę, no nie chcę zrobić, jest wzięcie ślubu sama ze sobą. I wtedy będę miała najlepszą "połówkę". A jak dobraną, jak w korcu maku. :mrgreen:

Przerzucenie światła z osoby ukochanej na siebie - to jedyna droga. Mój mąż już to dawno zrobił, ja się bardzo staram. I uda mi się. I Tobie się także uda. :-) :-)

Anonymous - 2014-04-10, 21:26

KrisssBochnia napisał/a:
Rodziny juz nie chce niczym zamartwiac. Przed nimi udaje, ze jest wszystko ok. Prawda okazuje sie zupelnie inna :-(


Dlaczego udajesz przed rodziną, że jest ok? Gdy ja byłem na Twoim etapie kryzysu to również na początku nie mówiłem nic rodzinie. Też nie chciałem ich martwić.
Dusiłem w sobie to sam i czułem się tak jak Ty teraz.
Doszedłem jednak do wniosku, że dlaczego ja mam wszystko trzymać w tajemnicy przed rodziną, przecież to nie ja odszedłem. Powiedziałem więc rodzinie całą prawdę i..............o dziwo .............puściło. Te wszystkie moje noce nieprzespane, tracenie na wadze itp. skończyło się.
Nie duś w sobie tego bólu jaki jest w Tobie. Wypowiedz go głośno. Rodzinie, a może na spotkaniu Ogniska Sychar w okolicy. Ja jak nie miałem takiego Ogniska w okolicy, to pojechałem do najbliższego................oddalonego o 150 km. Tak się dobrze tam poczułem, że jeszcze nie raz tam jeździłem. Dla chcącego nie ma nic trudnego.

Anonymous - 2014-04-10, 22:12

Rodzina o tym wszystkim wie. Nie tylko najblizsza, ale i dalsza. Caly czas sie mna interesowali, caly czas czulem wsparcie.

Miesiac temu poczulem poprawe nastroju, zauwazylem jak sie moja zona zmienila i przez chwile czulem sie lepiej. Wtedy zdalem sobie sprawe, ze ona nie jest mnie warta, ale co z tego skoro to wrocilo??

Wspomnienia caly czas wplywaja na moje zycie:-( nawet czasami pracujac pojawia sie lezka w oku.

A rodzinie juz nie chce nic mowic, bo oni tego nie rozumieja. Po 1 nigdy nie bylo przypadkow rozwodow, a po 2 mysla ze sobie juz z tym poradzilem, ale tak nie jest.

Ten smutek bedzie mi chyba towarzyszyl do konca zycia:-( chcialbym kogos poznac, pogadac czy po jakims czasie sie przytulic, ale do konca tego nie potrafie. Zdaje sobie sprawe, ze skrzywdzilbym ta druga osobe, jak i siebie:-(

Czy nieszczesliwa milosc moze trwac do konca zycia??

[ Dodano: 2014-04-10, 22:18 ]
Renta dziekuje za wsparcie:-(

Mnie chyba najbardziej dobija fakt, ze majac 28 lat bede po rozwodzie:-( chociaz poki w sercu tli sie iskierka bede walczyl.

Nie tak planow,alem swoja przyszlosc:-( Gdy wszystko wychodzilo na prosta, nagle cos sie popsulo:-( przez ostatnie 3 lata mielismy problemy finansowe przez kredyt.

Ale tak naprawde wtedy czulem sie bardzo szczesliwy:-( bywaly takie dni, ze musialem jesc sam chleb z maslem, ale absolutnie mi to nie przeszkadzalo. Mielismy siebie... uczucie bylo wielkie:-( klotnie sie zdarzaly, ale zycie nie jest uslane rozami.

Anonymous - 2014-04-11, 06:16

Krisss

Pocieszę Cię, że ja zamiast rozwódką, zostałam wdową w wieku 29 lat. Trauma była tak duża, że dopiero 12 lat potem odbyłam żałobę, opłakałam i pożegnałam mojego pierwszego męża.
Teraz wspominam go z czułością, bo był fajnym człowiekiem.
Dzisiaj w wieku 51 lat pewnie niedługo będę samotną rozwódką. Teraz chciałabym szybciej dojść do siebie i mieć fajne wspomnienia :-P

Anonymous - 2014-04-11, 15:23

Renta wspolczuje :-( nawet nie nie potrafie sobie wyobrazic cierpienia i smutku:-(

Wiem, ze nie jestem sam, ze innym tez zycie tak sie potoczylo:-(

Mam jednak nadzieje, ze moje najwieksze marzenie o szczesliwej rodzinie sie spelni.

A powiedzcie mi, czy rozwodnikow traktuje sie jako zlo??

Anonymous - 2014-04-11, 15:44

Cytat:
A powiedzcie mi, czy rozwodnikow traktuje sie jako zlo??

co rozumiesz przez to pytanie??
rozwod jest zlem - oprócz cudzołóstwa najcięższy grzech przeciwko Sakramentowi Malzenstwa
rozwodnik to człowiek - jak może CZLOWIEK być zlem??

Anonymous - 2014-04-11, 16:21

Poprostu wczesniej spostrzagalem rozwodnikow jako ludzi nieszanujacych przysiege, zwiazek itd. Czasami sie slyszalo, ze ta czy tamta to niezla "Zołza" :-)

Dopiero teraz inaczej do tego podchodze, baaa, uwazam ze rozwodnicy przez to co ich spotkalo inaczej podchodza do zycia - oczywiscie na PLUS

Anonymous - 2014-04-11, 16:33

KrisssBochnia napisał/a:
rozwodnicy przez to co ich spotkalo inaczej podchodza do zycia - oczywiscie na PLUS

zależy po której stronie ten rozwodnik stoi, tzn. czy jest człowiekiem, który wyciagnal jakiekolwiek wnioski z doświadczenia rozwodu czy po prostu odfajkowal to i poleciał dalej nic z tego sobie nie robiąc, czy jest krzywdzicielem czy osoba pokrzywdzona przez wspolmalzonka, dla swiadomosci i dojrzalosci niektórych nie ma to ZADNEGO znaczenia, ze skrzywdzili, ze dazyli do rozwodu
sa rozwody i rozwody, ja jestem rozwodka, ale bez mojej zgody, do końca nie zgadzałam się na rozwod, bo wiedziałam, ze każdy kryzys w malzenstwie można zazegnac, a rozwod nie jest metoda na poprawienie jakości swojego zycia
czy uważam się za lepsza?? nie, tylko bardziej doswiadczona przez zycie i probujaca wyciagac wnioski na przyszlosc



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group