Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Idą święta...
Anonymous - 2013-12-02, 17:42
Moje już czwarte święta bez męża. Ale będą radosne, bo w tym roku wypada moja Wigilia z dziećmi. Te bez dzieci w wieczór wigilijny są trudniejsze. (Wtedy oczywiście robimy wieczerzę i prezenty przed południem.) Poza tym uwielbiam Pasterkę, kolędy, pierniki...
Tak, Karmel, pierwszy rok jest najgorszy. Przytulam cię mocno przez wirtualne łącza. Pan Jezus i tak się dla ciebie narodzi.
Anonymous - 2013-12-03, 21:00
Dzięki Jedna:-).Chcę się cieszyć pomimo wszystko ale łatwo nie będzie...
Anonymous - 2013-12-04, 23:20
Witam Was,
ja natomiast jestem w nieco innej sytuacji. Mieszkam z żoną i dzieckiem (nie wiem jak długo jeszcze). Wspominałem o tym w innym wątku. Żona powiedziała, że nie chce spędzać ze mną świąt. Mogę wziąć syna i jechać do swoich rodziców. Gdy się pyta czy kupiłem już bilety, mówię że nie (zwlekam). Zapytałem się co by się stało jakbym nie pojechał, powiedziała, że jeśli o to mi chodzi, to między nami nic się nie zmieni (nie polepszy).
Zastanawiam się nad tym wyjazdem, nie chcę jechać, ale wiem że jak zostanę to te święta nie będą świąteczne.
Anonymous - 2013-12-05, 00:03
Marius zalezy jak dlugo jestescie w kryzysie i czy sa jakies minimalne szanse na wzglednie normalne swieta, zwlaszcza mam na uwadze synka. Jesli wiesz, ze raczej bedzie grobowo, a u Twoich rodzicow nie bedzie zle (nie beda Cie torturowac psychicznie wypytujac albo dajac zlote rady), a syn bedzie w towarzystwie nie bedzie musial siedziec przy atmosferze z siekierka w powietrzu, to moze jedz... No zalezy tez w jakim wieku jest syn, czy nie bedzie wolal zostac i posiedziec z kumplami w wolne dni, co on na to?
Ja sama waham sie co zrobic. W myslach kolacze mi sie mysl, ze jak nas szwagierka zaprosi (na popoludnie), to powiedziec w ostatniej chwili, ze nie jade, niech jedzie M. z dziecmi, im bedzie wszystko jedno, byle by kuzyni byli ;) A wigilie pewnie sami spedzimy... Bedzie jak co roku cudownie, moj M., jak co roku pewnie dopiero z rana wybierze sie po prezenty, czym mnie doprowadza do szewskiej pasji, a potem jak w horrorze, napiecie rosnie
Anonymous - 2013-12-05, 07:49
Kryzys, taki już widoczny zaczął się na początku zeszłego roku, ale psuć zaczęło się już tak na poważnie od lipca zeszłego roku, po rozmowie żony ze mną. Później już tylko spadek. W listopadzie po swoich urodzinach żona zakomunikowała, że chce się rozwieść, a ja mam się wyprowadzić z mieszkania.
I tak w skrócie to wszystko wygląda.
Syn ma dopiero 8 lat, więc chce czy nie musi z rodzicami spędzać.
Tu czy u rodziców są plusy i minusy. Tutaj tak w ciągu dnia staramy się normalnie żyć, ale w święta nie wiem jak by to wyszło, żona kategorycznie nie chce ich spędzać ze mną, może lepiej pojechać, niech przemyśli, czy chce takie święta spędzać częściej, taki czas zadumy i dla Niej.
Nie wiem jakie relacje łączą Cię ze szwagierką. Czasami większe zrozumienie jest u pozostałych członków rodziny współmałżonka niż samego zainteresowanego. Jeżeli łączą Was dobre stosunki, to może warto pójść, niż siedzieć w domu z mężem, który przyprawia o nerwicę.
Anonymous - 2013-12-05, 12:49
Miewam idiotyczne pomysły aby wyjechać sama z dziećmi w góry i spędzić te święta nie wiem... w jakimś zakonie, w jakiejś wspólnocie, hospicjum... daleko od wszystkiego co mnie tu męczy. Taka ucieczka.
Niby mąż powiedział "może na święta wrócę zobaczę"
więc w zasadzie powinnam dekorować dom i czekać z nadzieją.
Uf może to przepracuję jeszcze, trochę czasu zostało.
Anonymous - 2013-12-05, 13:06
krawędź nadziei napisał/a: | "może na święta wrócę zobaczę" |
Czy to tylko dla mnie zabrzmiało jak z łaski?
Anonymous - 2013-12-05, 13:07
Tak myślę, że bardzo mi się przydadzą rozważania z rekolekcji w Głębinowie - o samotności i o byciu samemu...
[ Dodano: 2013-12-05, 13:11 ]
ja_też
nie mam pojęcia
do mamy swojej rzucił "to zależy od pracy" i łyknęła, ale ja wiem, ze pracy w dniach 24-26 grudnia w jego branży nie ma
mi wcześniej mówił, że chciałby być dłużej niż miesiąc na wyjeździe...
gdzieś pobrzmiewa może i to o czym piszesz.
stąd pewnie mój bunt
Anonymous - 2013-12-05, 16:42
nie zazdroszczę Wam dziewczyny dylematow jakie fundują Wam mezowie
u mnie chociaż sprawa prosta - zjada się dzieci, ziec, synowa, wnuki (jeden jeszcze w brzuszku) i dom będzie pelen radości i gwaru, nigdzie się nie wybieram, nie musze uciekać, dokonywać trudnych wyborow, gdzie bylam jestem i to chyba dla moich dorosłych dzieci najważniejsze
mam nadzieje, ze spędzicie te Swieta w zgodzie ze sobą, bo to chyba najważniejsze
może się niejedna lza zakreci, ale zycie i tak jest PRZEcudowne !!
Anonymous - 2013-12-06, 01:05
u mnie chociaż sprawa prosta - zjada się dzieci i dom będzie pelen radości i gwaru.
Oj, Katalotka, ja jednak zostanę przy rybach.:)
Anonymous - 2013-12-06, 08:19
Cytat: | u mnie chociaż sprawa prosta - zjada się dzieci i dom będzie pelen radości i gwaru. |
No to już przesada Nawet jeśli post nie obowiązuje w tych dniach...
Anonymous - 2013-12-06, 08:48
złamana napisał/a: | u mnie chociaż sprawa prosta - zjada się dzieci i dom będzie pelen radości i gwaru |
Nie bardzo rozumiem???
czy to już forma kanibalizmu....czy tez forma "wyuzdanego miłosierdzia"
-aby dzieci nie przezywały problemu rodziców, to najlepiej ich zjeść
-oczywiście żartuje załamana
Anonymous - 2013-12-06, 19:58
ejjjjjjjjjj Robaczki
zjadą się dzieci !!!!!!!!!!!!!
nie jadam dzieci - mam tylko troje więc na długo by nie starczyło
Anonymous - 2013-12-08, 14:53
A we mnie chyba powoli zwycięża postanowienie, żeby zrobić święta jednak po swojemu, w mojej bezpiecznej przystani, w naszym stuletnim drewnianym domu wśród wiekowych jabłonek.
To jest przystań moja i moich dzieci. Tu obok mam rodziców i sporo dalszej rodziny. Wigilia będzie z rodzicami i bratem a na pozostałe dni mam do wyboru dwie opcje rodzinne - obie ciepłe, pomocne, sympatyczne i wiedzące o mojej sytuacji ale nie narzucające się.
Czego tu więcej chcieć?
Jeśli mąż nie zechce z łaski swojej zaszczycić nas swym towarzystwem, to na pewno on straci. My nie chcemy tracić :) :)
Mam zamiar wreszcie przemalować salon przed świętami :) :) i ślicznie udekorować chałupę. I świętować głębiej niż rok temu, wszak pojednałam się z Bogiem i czuję go bliżej siebie!
No i aby dzieci nie miały wątpliwości czym są święta i jak się powinno spędzać - z kochającymi ludźmi, z modlitwą.
Przyznaję, że kręci mnie też pomysł ogarnięcia mojego zapuszczonego salonu - potrzebowałam motywacji i wreszcie ją mam.
I nikt mi tu nie będzie psuł Świąt swoimi fochami, swoim "jeszcze nie wiem", "zależy", "zobaczę" itp. ;) Phi! Też coś.
A umiejętność ciepłego serdecznego przyjęcia męża, nawet jeśli wróci na chwilę i zaraz znowu odejdzie, to jest coś, o co będę się modlić.
Ale czuję, że jestem w stanie to zrobić. A z Bożą pomocą, to już na pewno.
O!
|
|
|