Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Rozwód szybki, wszystko trwało około 20 minut, mąż ogarnięty, poukładany, widać, że się podniósł.
A we mnie - nadeszła ulga, dopada mnie co jakiś czas lęk o swoją przyszłość, ale mam poczucie, że piekło się skończyło, a co będzie dalej .... tego nie wie nikt.
Dopiero teraz czuję, że mogę być sobą, że mam prawo zadbać o swoje życie, że zdjęto ze mnie obowiązek martwienia się o męża.
Pod względem uczuciowym - nic, pustka, nie czuję miłości, nie czuję też żalu, czuję się wolna, jakby zdjęto ze mnie ogromny głaz.
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-23, 09:37
Pogratulować? ,współczuć? chyba najlepiej się pomodlić.
gogol [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-23, 13:13
mallgos napisał/a:
czuję się wolna, jakby zdjęto ze mnie ogromny głaz.
- czy aby napewno? znam takie osoby ,że po jakimś czasie od rozwodu zrozumiały na czym poległo zło rozwodu???
rozwód nie jest jedynym rozwiązaniem a napewno nie najlepszym.
czy aby napewno czujesz teraz wolność??? na czym ona polega,że co ,że robisz to co chcesz ,że nie martwisz sie o męża ,jeżeli tak to zadaj sobie pytanie kim on dla ciebie był ,że nie interesuje ciebie jego dalszy los? To twoja wola bo Bóg dał nam wolna wolę a nasza religia nie zmusza nas do bycia z kimś kto nas krzywdzi ale dopuszcza seperację-czyli oddalenie na pewien czas .Dal Boga i tak jesteście małżeństwem więc nadal jestes współodpowiedzialna za jego zbawienie.
AJA [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-23, 13:34
tak, Bóg dał i nam i naszym małżonkom wolna wolę,
a oni wybrali tak jak wybrali...
jesteśmy odpowiedzialni za dzieci, bo są dziećmi - nie stanowią same o sobie jeszcze przez wiele lat (mój synek miał 2 lata, gdy jego tata zaczął sobie układać nowe życie)
i ja się cieszę, że chociaż przez chwilę możesz się czuć wolnością od...
chociaż na chwilę poczuć w sobie, że NIE MUSISZ
bo to wcale nie jest tak, że rozwód niczego nie zmienia, bo jest małżeństwo sakramentalne
zmienia... Ci "po" to przyznają...
także w moim przypadku, w lipcu 2012 r. to nie ja złożylam pozew rozwodowy...
mój proces jeszcze trwa
i nie , nie złozyłam wniosku o separację, ja nie zgodziłam się na rozwód bez orzekania o winie, dlatego to tyle trwa
ale przy stanowczości i upartości współmałżonka sąd i tak orzeknie rozwód,
śadownictwo w tej kwestii nie "trzyma już strony opuszczone
mój były mąż nie zgodził się na separację, nawet taką formalną
można trwać w starym, w pytaniach, co by było gdyby
jak jesteśmy w stanie zbawić "ich" skoro robią to co robią,
w większości przypadków ciesząc się nowym życie, w którym więcej mogą niż muszą???
mój mąż jest ateistą, od zawsze, "zgodził się" na ślub, na którym także ślubował
"dla świętego spokoju" i dlatego, że mi zależało... dla niego to nie miało znaczenia...
a z punktu widzenia dziecka,
lepiej jak mamusia zostaje sama... a potem mamusia słyszy
- ja się o takie poświecenie nie prosiłem...
"kto żonę swą oddala i bierze inną..."
a gdzie jest napisane, że ta żona zostawiona też cudzołoży jak poszuka sobie nowego męża???
(pytam o biblię, nie o interpretacje księży)
niepokorna, prawie była żona...
JOHAN [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-23, 14:10
„Każdy, kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo; i kto oddaloną przez męża bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo”. (Ew. św. Łukasza 16:18)
krótko i na temat
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-23, 14:46
Kurcze tak sobie myślę; że tyMallgos też pewnie chcialaś dobrze, tez sie pewnie szarpałas, i zrywałas, robiłaś cuda na kiju :a nie wyszło. Ja i tak jestem pełen podziwu bo to u Ciebie troche potrwało, "za wysoką cenę was wykupiłem" i tu gratuluję.
Teraz masz takie myślenie , i fajnie, chyba czas odpocząć, trochę się natyrałaś o te małżeństwo.Moim zdaniem zasłużyłas na urlop, albo bynajmniej jakieś wczasy pod gruszą.
Jedyne co nie fajne to: pustka
Moim skromnym zdaniem do nie wypełniaj tej pustki następnym gradobiciem, masz Boga, masz kościół, masz nas, a potem zobaczysz.
My nie wiemy, ty nie wiesz , on też nie wie co bedzie jutro.
W piatek zgineła znajoma, źle sie poczuła w pracy przyjechała jej zmienniczka, ona chciała do lekarza,jadac wjechala pod tira, 32 lata ,dwoje dzieci, a ty się o chłopa martwisz?
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-23, 15:16
Kobieta odetchnęła po jazdach z mężem i poczuła się trochę lepiej, to zaraz ją wbijecie w poczucie winy?
Ma jak większość tego forum płakać za mężem i codziennie się zastanawiać czy książę się opamięta i wróci?
AJA [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-23, 15:58
JOHAN napisał/a:
„Każdy, kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo; i kto oddaloną przez męża bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo”. (Ew. św. Łukasza 16:18)
no i właśnie - "kto odddaloną bierze"
a "oddalona" nie popełnia ))))))))
[ Dodano: 2013-09-23, 16:00 ]
grzegorz_ napisał/a:
Kobieta odetchnęła po jazdach z mężem i poczuła się trochę lepiej, to zaraz ją wbijecie w poczucie winy?
Ma jak większość tego forum płakać za mężem i codziennie się zastanawiać czy książę się opamięta i wróci?
Dzięki Grzegorz...
bo ja też nie chcę tak żyć... płakaniem i czekaniem...
na kogoś, kto nazwał mnie "pomyłką swojego życia"
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-23, 16:13
No ale oczywiście nie chodziło mi o wbijanie kogokolwiek w jakiekolwiek poczucie czegokolwiek. Tak na szybko wspomniałem co kobieta wcześniej pisała a jak wyszlo teraz, więc uważam że zasługuje na poparcie i odpoczynek po długiej batalii o małrzeństwo. Bitwa przegrana, ale wojna trwa.
Ja tylko składam wyrazy uznania i podziwu.
porzucona_33 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-23, 16:20
Cytat:
Ma jak większość tego forum płakać za mężem i codziennie się zastanawiać czy książę się opamięta i wróci?
Powiem Wam, że patrząc z perspektywy prawie roku po rozstaniu, o wiele łatwiej jest płakać za mężem i analizować przeszłość niż żyć na nowo, inaczej. Wydaje mi się, że paradoksalnie lepiej się czułam będąc w kryzysie, płacząc, analizując, rozpamiętując, wysłuchując pocieszycieli itd. itd. On był w jakiś sposób ciągle obecny w moim życiu, nie fizycznie, to w myślach, gdzieś tam zawsze był ten punkt odniesienia, na który można się chociażby pozłościć. Jak klamka zapadła, wiem, że to koniec i trzeba stanąć na nogi, otrzepać się i iść dalej, a obok pustka - to jest zdecydowanie najtrudniejsze.
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-23, 16:40
porzucona_33 napisał/a:
Jak klamka zapadła, wiem, że to koniec i trzeba stanąć na nogi, otrzepać się i iść dalej, a obok pustka - to jest zdecydowanie najtrudniejsze.
Paradoksalnie powiem że już się otrzepałem jak pies po deszczu, stwierdzam że nie jest tak źle jak sobie wyobrażałem, więc co tu żałowac. Chata wolna, w końcu nikt nie ględzi, pracuje jak i kiedy i za ile chce, jem co lubie, spię i wstaje kiedy chcę, po kiego grzyba mam wracac tam gdzie byłem? Najlepsze ze to żonie cosik nie idzie w tej samodzielności i mam sygnały ze chyba coś by chciała ze mną??? Jak?, poco?, naco? komu?i dlaczego? Ja chyba nie jestem gotowy, na takie ekscesy. Niestety ale raczej porzegnałem czule i podziękowałem za współprace
gogol [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-23, 17:33
Dabo! czyli nie jestes otwarty na powrót żony?
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-23, 18:00
gogol napisał/a:
Dabo! czyli nie jestes otwarty na powrót żony?
Znaczy się- nie wiem. Tyle się naczytałem że trzeba odpuścic i zapomnieć, że we krew mi to weszło, co gorsze po twoim pytaniu dostrzegłem że zaczełem tak doradzać innym forumowiczom. Sam nie wiem.
Napewno tęsknie za moją Karolcią, ale tez jej tak niecierpie, ze uuuuuu, tęsknię za nimi oboje, tęsknię za nami troje. Ale tak praktycznie to ja tego nie widzę. A pozatym to któras tam z was mi pisała że jutro nie moje ,i nie mi planować.
Tylko trochę głupio kiedy ja tak ładnie ten grób p.t. małzeństwo ugłaskałem , posadziłem kwiatki, pomodliłem sie jak trzeba, planowałem jakiś pomnik kiedys postawić, a teraz kiedy miało by to zmartwychwstać to co? , to jak?
A nie gdybam wiecej,co ma byc to bedzie.
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-23, 20:02
Dabo napisał/a:
Znaczy się- nie wiem. Tyle się naczytałem że trzeba odpuścic i zapomnieć, że we krew mi to weszło, co gorsze po twoim pytaniu dostrzegłem że zaczełem tak doradzać innym forumowiczom.
Dabo ja mysle, że taka metoda poczekac, odpuscic, ułozyc sobie zycie inaczej jest najlepsza. I najlepsze przynosi efekty. Kiedy nie rozliczam męża z każdej minuty on sam się pilnuje by granic nie przekraczac. Inna kwestia, my wciąż miezkamy razem. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, bo czasami wolałabym mieszkac osobno, ale z drugiej strony mam szansę, której wiele osób na tym forum nie posiada.
Ja mysle, że Małgoś zasłużyła sobie na ten spokój. A jeżeli zaufa planom Boga to cud się w końcu zdarzy. Prościej, kiedy masz na kogo zwalic odpowiedzialnośc, a Bóg wspaniale to przyjmuje i robi tak by było najlepiej. Kiedy się szarpałam i chciałam po ludzku, to było gorzej. Kiedy mówie jak radziła mi Mirrakulum i wielu mądrych z forum: "Panie Boże ja chciałabym tak i tak, ale nie jest wazne to, co ja chce, tylko to co Ty uważasz. I tak wogóle to Ty działaj, bo ja i tak większośc po swojemu spartolę, a Ty wiesz co dla mnie najlepsze.", to dzieje się dobrze. A nawet jak dzieje się nieciekawie, to szybko przychodzi ulga, która pomimo trudów pomaga mi życ.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.