Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2013-10-31, 19:30 Powrót po latach na forum
Cześć nie jestem tu nowy Jakiś czas temu (będą ze 3 lata) trochę się tutaj udzielałem, a teraz postanowiłem wrócić.
Moja historia jest jak wiele tutaj. Żona się zakochała, zaszła w ciążę z ,,miłością swego życia''. Ukochany postanowił jednak żyć dalej ze swoją żoną i dzieckiem.
Efekt jest taki, że żona żyje sama z dziećmi, jednym naszym i jednym z tym trzecim. Ten trzeci pojawi się u swojego dziecka, a ostatnio mam wrażenie, że się zaczął coś więcej pojawiać; wspólne ,,rodzinne'' wyjścia itp. Wkurza mnie to, że się kręci przy moich dzieciach. Stan, że jego w zasadzie nie ma, a żona jest sobie sama, odpowiadał mi. Jakie są ich relacje nie wiem i nie wnikam.
Nie rozwiedliśmy się dotychczas, trochę z mojej przekory, ale jej widać też nie zależy na rozwodzie. Ja jej wybaczyłem, choć ona nie bardzo jest w stanie w to uwierzyć albo nie chce wierzyć, bo może jej tak łatwiej a może jej to w ogóle nie obchodzi. Relacje mamy w zasadzie poprawne choć chłodne. Co jej kiełbi się w głowie to nie wiem, ale myślę, że ona czeka na swojego ukochanego.
Bezpośrednim impulsem żeby tu napisać było to, że tego trzeciego jest coś ostatnio więcej, ale tak naprawdę piszę, bo od dłuższego czasu brak mi pogody ducha, jestem jakiś przygnębiony i byle kłopot mnie rozbija.
Jak ktoś wie co mi doskwiera to proszę o radę i lekarstwo
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-31, 22:38
Witaj ponownie
pamiętam twoje stare wpisy.
pytasz co ci dolega ?
Jak nie ma Pogody Ducha, to jedna z dwóch przyczyn lub obie jednocześnie
- brak rozwoju osobistego ....
- brak prawdziwych bliskich relacji miłości z Bogiem ....
słuchałeś Jacka Pulikowskiego
właśnie On w Mokrzeszowej na zeszłorocznych jesiennych rekolekcjach mówił o tym co daje człowiekowi szczęście
warto posłuchać
życzę Pogody Ducha
Orsz [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-01, 16:45
Skoro to Twoja żona i kręci się przy niej jakiś facet, sprawa jest oczywista. Trzeba być eunuchem by coś w środku nie kręciło.
Nie da się żyć normalnie będąc małżonkiem z dala od swojej drugiej połówki, tym bardziej jeżeli część winy za tę rozłąkę spoczywa na nas. Stan nieokreślony jeszcze bardziej podnosi niepokój.
Tyle mojej jak zwykle bardzo ułomnej diagnozy. To takie po prostu moje zdanie.
A lekarstwo? Czemu nie postarasz się wrócić do żony? Uwiera Ci to dziecko?
W życiu trzeba podejmować trudne wybory. Czasem Pan Bóg pomaga nam w jasnym określeniu się. Ale lepiej czynić dobro z własnej inicjatywy niż czekać na wyraźny sygnał z góry, który np w moim przypadku jednoznacznie wskazał mi na potrzebę określenia się tu i teraz. Giń albo żyj. Powinienem być wdzięczny Bogu za tę łaskę, choć oznacza ona ogrom cierpienia.
GregAN [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-02, 14:14
Wujt, dopadł Cię syndrom psa ogrodnika.
Nie interesowałeś się zoną dopóki nie pojawił się stary-nowy konkurent.
Nie zrobiłeś nic do tej pory, żeby wychowywać syna i jej dziecko, a teraz masz przeraża Cie fakt że te miejsce mógłby zająć ktoś inny.
Do kogo masz żal ?
Tamto, co się stało jest winą żony.
Ale to co się stanie teraz, zależy również od Ciebie.
Wujt [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-02, 18:23
Mirakulum napisał/a:
Jak nie ma Pogody Ducha, to jedna z dwóch przyczyn lub obie jednocześnie
- brak rozwoju osobistego ....
- brak prawdziwych bliskich relacji miłości z Bogiem ....
Ostatnio to mi się nie chce rozwijać Przez dłuższy czas miałem nawet sporo energii i pomysłów żeby coś robić, ale aktualnie mi się nie chce.
[ Dodano: 2013-11-02, 18:27 ]
Orsz napisał/a:
Skoro to Twoja żona i kręci się przy niej jakiś facet, sprawa jest oczywista. Trzeba być eunuchem by coś w środku nie kręciło.
Nie da się żyć normalnie będąc małżonkiem z dala od swojej drugiej połówki, tym bardziej jeżeli część winy za tę rozłąkę spoczywa na nas. Stan nieokreślony jeszcze bardziej podnosi niepokój.
Tyle mojej jak zwykle bardzo ułomnej diagnozy. To takie po prostu moje zdanie.
A lekarstwo? Czemu nie postarasz się wrócić do żony? Uwiera Ci to dziecko?
W życiu trzeba podejmować trudne wybory. Czasem Pan Bóg pomaga nam w jasnym określeniu się. Ale lepiej czynić dobro z własnej inicjatywy niż czekać na wyraźny sygnał z góry, który np w moim przypadku jednoznacznie wskazał mi na potrzebę określenia się tu i teraz. Giń albo żyj. Powinienem być wdzięczny Bogu za tę łaskę, choć oznacza ona ogrom cierpienia.
Tak jak napisałem to, że on się więcej pojawia to było tylko impulsem. Jeżeli miałbym się jakoś diagnozować, to brak mi jakiegoś głębszego celu w życiu. Żyję, jest ok, ale nie bardzo mam pomysł co dalej.
Nie wiem czemu zakładasz, że ja nie chcę wrócić do żony? Ona nie ma na to ochoty.
[ Dodano: 2013-11-02, 18:31 ]
GregAN napisał/a:
Wujt, dopadł Cię syndrom psa ogrodnika.
Nie interesowałeś się zoną dopóki nie pojawił się stary-nowy konkurent.
Nie zrobiłeś nic do tej pory, żeby wychowywać syna i jej dziecko, a teraz masz przeraża Cie fakt że te miejsce mógłby zająć ktoś inny.
Do kogo masz żal ?
Tamto, co się stało jest winą żony.
Ale to co się stanie teraz, zależy również od Ciebie.
Z czego wyprowadziłeś wniosek, że nie zajmuję się swoim dzieckiem? Z czego wyprowadzasz wniosek, że ona chce żeby się zajmował jej drugim dzieckiem?
Podpowiedz mi też jak powinienem się interesować żoną, która nie jest mną zainteresowana?
GregAN [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-02, 23:12
Wujt, z Twoich słów :
Cytat:
Stan, że jego w zasadzie nie ma, a żona jest sobie sama, odpowiadał mi. Jakie są ich relacje nie wiem i nie wnikam.
wnioskowałem, że starałeś się o powrót żony do Ciebie/ Twój powrót do zony.
Jeżeli się myliłem, jeżeli proponowałeś wspólne życie, proponowałeś wspólne spędzanie czasu, starałeś się o nią, oboje dzieci, okazałeś przebaczenie, staraleś się o jej nastrój, pgodę ducha i zostałeś odepchnięty - PRZEPRASZAM.
P.S. nie wątpiłem, nie pisałem o tym że nie zajmujesz się dzieckiem.
Pisałem o zajmowaniu się żoną.
Wujt [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-03, 09:03
@GregAN
Cytat:
jeżeli proponowałeś wspólne życie
Proponowałem, że może wrócić, że możemy być razem. Takie deklaracje ją denerwowały i jeżeli się np. pokłóciliśmy to zdarzało jej się mówić: ,,widzisz, my się dogadać nie potrafimy, a ty chcesz niby być ze mną''. Generalnie te moje deklaracje traktuje jako taką pozę i chyba uważa, że wcale z nią nie chcę być. Jeżeli chodzi o moje nastawienie to powiedzmy sobie szczerze, że nie rwę się żeby z nią być. Mam w miarę wszystko stabilnie poukładane, a nikt nie lubi zmian. Niemniej jestem skłonny dać nam szansę.
Cytat:
proponowałeś wspólne spędzanie czasu
Nie. Ona proponowała na samym początku, ale jasno powiedziałem, że nie będę żył w trójkącie (czworokącie) i ma się jasno określić co do tego trzeciego. Nie zgadzam się na sytuację, że oni gdzieś mają sobie wspólnie jeździć z dziećmi i my też.
Cytat:
starałeś się o nią, oboje dzieci
O nią od dłuższego czasu w żaden aktywny sposób się nie staram. Pamiętam o imieninach/urodzinach/ prezentach na święta itp. Niekoniecznie ze wzajemnością.
Co do drugiego dziecka to kiedyś próbowałem je pokołysać jak płakało to mi je wyrwała. Więc generalnie dałem sobie spokój, ale nie odtrącam go jak mam z nim jakiś kontakt np. czytam coś w książeczce itp. Mamy ze sobą mało kontaktu.
Cytat:
okazałeś przebaczenie
Tak, powiedziałem jej wyraźnie, że jej wybaczyłem. Jestem wobec niej uprzejmy choć raczej chłodny.
JOHAN [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-03, 11:42
Wujt-tak jak napisałeś.... Jestem wobec niej uprzejmy choć raczej chłodny.....
z takiego podejścia do sprawy raczej nikłe szanse na powrót do siebie,a Ty jasno piszesz...Jeżeli chodzi o moje nastawienie to powiedzmy sobie szczerze, że nie rwę się żeby z nią być....
sytuacja jest raczej prosta-żeby się coś zmieniło,obydwoje musielibyście chcieć
ja twoją postawę doskonale rozumiem,nie ma sensu nadskakiwać,gdy druga osoba stale mówi "nie",a że coś Cię rusza jako faceta,że znowu koło niej "elektron walencyjny" się kręci-no cóż,raczej normalna sprawa,zwłaszcza,że jeszcze jest tam twoje dziecko
to zwykłe i jak najbardziej naturalne uczucia ludzkie,które są nieodzowną częścią kryzysu małżeńskiego-im więcej z tym bagienkiem masz kontaktu-tym twój nastrój bardziej się pogarsza
reasumując nie dzieje się nic nadzwyczajnego,choć Tobie doskwiera...
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-03, 18:18
JOHAN napisał/a:
sytuacja jest raczej prosta-żeby się coś zmieniło,obydwoje musielibyście chcieć
A ja sądzę, że na początek wystarczy, aby choć jedno tego chciało i coś w tym kierunku robiło...
JOHAN [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-03, 18:42
na pewno Zeniu,od tego się zaczyna -jak w nażeczeństwie
[ Dodano: 2013-11-03, 18:43 ]
choć w rezultacie -do tanga trzeba dwojga
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.