Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak poskladac zycie po zdradzie...
Autor Wiadomość
Magda Kartacz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-18, 17:21   

Wiecie jak czytam te wpisy zastanawiam się czy to rozliczanie winy kochanki, męża na procenty ma jakikolwiek sens?
Czy mówienie sobie że to potwór-kobieta była, że to ona ponosi winę pomaga w jakiś sposób?
Chyba pomaga skoro tyle osób na forum preferuje pogląd że kochanka ponosi winę a mąż tylko się pogubił, teraz powstał, zmienił się a ona za to co mi zrobiła... niech ją piekło pochłonie.
Po jakim okresie czasu zmienia się takie myślenie?
Sama teraz ciągle wracam myślami do okresu po pierwszej zdradzie i widzę że tak myślałam kiedyś. Ona była potworem w moich oczach, osobą która nie patrzyła na nic co święte, i tylko swoją zabawę widziała a on skrzywdzonym facetem który zasługiwał na wybaczenie, pogubił się ale z pewnością zrozumiał co mi zrobił. Zupełnie to przecież nielogiczne.
No i z perspektywy czasu wiem, że tak mi było lżej właśnie.
Myślenie że to on był potworem było zbyt ciężkie dla mnie. Bo jak uwierzyć, że potworem jest ktoś kogo kocham tak bardzo. Ale właśnie to ten potwór mnie zdradza, nie patrzy
na to że mi przysięgał miłość, wierność, lojalność, szacunek ale ma to gdziś gdy ma okazję pod ręką? To on jest moim mężem nie ona.

Dziewczyny, a co z facetami którzy zdradzają patologicznie, ciągną zdrady przez 1,5 roku, zaliczają ciągle zdrady emocjonalne, zdradzają kobiety przez całą ciąże w okresie planowania dzieci i nie patrzą na żonę, rodzinę ???
Mój mąż zdradził drugi raz w okresie gdy planowaliśmy ( ja planowałam to właściwsze słowo) drugie dziecko, wcześniej zdradzał przez 1,5 roku, i kilka emocjonalnych zdrad zaliczył, przez cały okres małżeństwa mnie okłamywał dodatkowo.
Kogo mam obarczać winą?
Pierwszą kochankę, drugą czy te kilka od zdrad emocjonalnych z którymi pisał?
Pierwszą kochankę okłamywał, że jest kawalerem, obrączki nie nosił wcale. Potworem jest ona czy on? Jak mam to ocenić?
Zresztą czy istnieje facet czy kobieta którą można zmusić do zdrady?
To są decyzje mężów, kochanek, którzy świadomie idą taką drogą. Żadnego męża kochanka nie zgwałci, nie zaciągnie go siłą do łóżka bo tak to nie działa. Chcieli to zrobić i zdradzili taka jest prawda.
A to nastwianie kochanki przeciwko żonie? Czy kochanka może go bardziej nastawić przeciwko żonie którą okłamuje ciągle, zdradza, prowadzi podwójne życie, nie patrząc na ciązę żony i jej zły stan zdrowia?
Co gorszego może zrobić mąż pod wpływem kochanki ?
Ja już bardziej sobie nic gorszego nie mogę wyobrazić.
Ja mu nie mogę wybaczyć tego że ze mną planował dziecko a sam już romansował z inną. On miał gdzieś te nasze plany. To były moje plany nie jego, on wolał się bawić.
Również i ja mogę dodać nie ta to byłaby inna i też to wiem na pewno. Tym bardziej jej nie obarczam winą.

Oczywiście kochanka może zależć za skórę ja wcale tego nie neguje (pamiętam z nią rozmowy) ale czy to w jakikolwiek sposób zmniejsza winę zdradzającego męża?
No i pytanie skoro ona była taka niemoralna, głupia zła, bez honoru to jak możemy o swoim mężu powiedzieć skoro mu taka właśnie pasowała i z taką romansował?

Teraz myślę o terapii. Wolę to od razu zacząć leczyć ten syf niż koncentrować się na nienawiści do kogoś kto jest dla mnie obcą osobą, kto nic dla mnie nie znaczy albo koncentrować się na nienawiści do niego ( bliższe mi teraz).
Nie chcę za rok, dwa, 4,5 mówić że to przez kochankę mąż mnie zdradzał bo to nie ma nic wspólnego z prawdą.
Zrozumcie ja tu nie chcę bronić kochanek bo one mnie nie obchodzą, nie rozumiem tylko czemu osoby które wybaczyły zdradę, próbują żyć dalej, modlą się za męża, za małżeństwo, deklarują czasem że teraz jest już dobrze, lepiej niż było wcześniej, żyją dalej katując myślami jaką krzywdę ona mi wyrządziła. On wyrządził o wiele większą moim zdaniem.
Po co się tym karmić, po co do tego wracać???
Jak się ma wybaczenie zdrady do takich myśli?
Wszyscy mi takie rady dają by nie wracać, nie rozpamiętywać, nie cofać się.
Widzę, że w praktyce trudno je jednak zastosować.
Ja przetrwałam dopiero 3 tygodnie po drugiej zdradzie więc na razie tak czuję ale nie wyobrażam sobie by mój gniew, obarczanie kogoś winą za zdradę trwało rok, dwa albo więcej.

Mam nadzieję że nie uraziłam nikogo.
Życzę wam i sobie spokoju ducha :)
Podziwiam postawę Swallow w poście w którym mówi o romansie i kochance. Taki stan spokoju chiałabym i ja osiągnąć.
Chciałabym jeszcze tylko dodać, że te przemyślenia są nie tylko moje ale wywołane burzliwą dyskusją na priv, a to takie najbardziej ogólne wnioski.
Pozdrawiam
 
     
Ela1969
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-18, 19:18   

Na początku odniosę się do wpisu Magdy

Magdo nikt nie mówi (przynajmniej ja), że kochanka w 50% jest zła, wredna, niemoralna itd. a mąż się tylko zagubił. Ja mówię że razem kochanka i mąż po 50% ni mniej ni więcej, są nieodpowiedzialni, wredni, brak zasad moralnych itd. To wszystko...Kiedy kochanka nie wie o istnieniu żony, rodziny, trudno jest jej przypisywać taką winę. Natomiast kiedy świadomie wchodzi w taką relację, ponosi taką samą winę. Mówi się, że jeżeli nie ta to byłaby inna. Nie do końca się z tym zgadzam. Widzisz kochanica mojego półtora roku łaziła za nim jak cień, pojawiała się w różnych miejscach., niby to przypadkowo. W pracy prawiła mu komplementy na każdym kroku, żeby nie było te wiadomości mam od obcych osób, nie od niego. Wymyślała na potrzebę chwili przeróżne historie rzekomo ze swojego dzieciństwa, związane z domem rodzinnym. No nic tylko biedna skrzywdzona dziewczyna...pytała o radę Później przychodziła i mówiła do niego "Pan mi tak dobrze poradził, że z ojcem się pogodziłam". Było tego bardzo dużo. Od jej męża wiem, że nic z historii, które ona opowiadała nie było prawdą. Pytam więc, czy naprawdę nie ma tutaj żadnej winy kochanki. Kropla drążyła skałę przez 1,5 roku. Dziewucha jest 19 lat młodsza od niego, wiesz jak facet jest słaby, z niskim poczuciem własnej wartości, słabymi zasadami to pójdzie jak w dym. Tyle lat młodsza, a przede wszystkim nowa. Nie zawsze jest tak że facet szuka, nie zawsze. Nie wybielam męża i tego co mi zrobił, wiem jakim jest człowiekiem, "świństwo" to najdelikatniejsze słowo aby określić to co zrobił. Wycierpiałam wiele i ja i nasze dziecko, bo on podjął decyzję za całą rodzinę, nie pytając, czy zgadzam się dostać rykoszetem.

I nie mówię po 4,5 roku, że przez kochankę mnie mąż zdradził. Mówię tylko, że w 50% jest tak samo winna jak on i okazała się wyjątkowo agresywna, po trupach do celu.

Nie jest też prawdą, że jak raz zdradził to zrobi to drugi raz. Ile małżeństw tyle różnych historii i różnych zakończeń. I proszę Cię nie mierz wszystkich jednakową miarą. Nie katuję się też myślami na codzień, tak zdarza się, że czasami wspomnienia wracają siłą rzeczy, chociażby wtedy jak jadę do fryzjera, przejeżdażam koło jej byłego domu. Powiem jeszcze raz, potrafię śmiać się, spać, jeść, cieszyć życiem. Zapomnieć się nie da i ale też nie żyję tym na codzień.Odpowiedziałam tylko Nunanie na pytanie czy jest nienormalna, że tak długo przeżywa. Jest normalna bo niektórzy tak mają i już. Nie znasz niczyjej historii i nie wiesz jak było. Nie każdy przypadek jest taki sam, a terapię polecam.

Pozdrawiam Cię serdecznie

Nunanko, nie odpowiedziałam Ci nie dlatego, że nie chciałam, tylko na początku nie zrozumiałam o co pytasz, gapa taka trochę ze mnie :-) Pisałam rano w pośpiechu i jak wysłałm i przeczytałam to jeszcze raz to dotarło do mnie, że nie o to pytasz.

Odpowiadam, jak dowiedziałam się o wszystkim to oczywiście szok, niedowierzanie, przeraźliwy ból. Oczywiście przez jakiś czas czułam obrzydzenie, nie dałam mu się przytulić, cała byłam sparaliżowana. Nie trwało to jednak tak długo jak u ciebie. Kiedy emocje opadły, wróciło jaśniejsze myślenie, musiałam podjąć decyzję. Skoro podjeliśmy decyzję, że ratujemy to małżeństwo to ze wszystkimi konsekwencjami tego. To wspóżycie było bardzo intensywne, jak nigdy wcześniej, ja chyba teraz to tak oceniam chciałam pokazać mu, co może starcić. Tak wtedy myślałam, chciałam pokazać swoją wartość, wiem głupie to było :-)
Dużo też wyjeżdżamy, tylko my beżzcórki, zaskakujemy siebie, przesyłamy miłe smsy, dbamy bardziej o siebie nawzajem. Jest lepiej jak było, oczywiście wolałabym gdyby to wszystko się nie wydarzyło.

Poza tym teraz jest mądrzej, dojrzalej, postawiłam wysoko poprzeczkę, tak mówiła moja psycholog. Ja uważam, że ta poprzeczka właśnie teraz znajduje się na prwidłowej wysokości. Przed zdradą ja więcej dawałam niż dostawałam. Teraz szanuje siebie i już nie jestem uległą żonką. Nauczyłam się też twardości. Chodzi o to, że jak pokłóciliśmy się, to mąż dwa, trzy tygodnie potrafił nie odzywać się do mnie, po czym ja pękałam, bo aż mnie dusiło i zaczynałam rozmowę. Teraz jak zdarzy się taka sytuacja, to ja też potrafię być twarda i on pęka. Myślę sobie, nie odzywasz się to się nie odzywaj, żyję własnym życie, zajmuję się domem, sobą, spotykam ze znajomymi i on to widzi. Teraz on nie wytrzymuje i pierwszy zaczyna. Wie, że nie odzywanie się to nie jest sposób. Kiedyś mu powiedziałam, Ty nauczyłeś mnie być twardą to jestem.

Pozdrawiam Cię cieplutko
 
     
Magda Kartacz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-18, 21:24   

Ela1969,
Ja nie pisałam o kimś konkretnym, pisałam na podstawie wielu wpisów z forum a także rozmów priv dotyczących kochanek.
I to była nie tylko moja obserwacja, tylko podsumowanie dyskusji 3 osób, że o czymkolwiek się mówi w temacie zdrady, jakoś tak się często rozmowa sprowadza do kochanki, ustalania winy, rozliczania proporcji, oskarżeń co ona mi zrobiła...
Ja niestety sama tak często robię że wracam do tego, choć staram się jej nie obwiniać. Zresztą ja nawet nie mogę w mojej sytuacji bo o mnie i dziecku nie wiedziała więc może mi łatwiej z tym.

Ale chyba wiele osób w taki sposób to widzi że mąż błądzi i zasługuje na kolejną szansę a kochanka jest winna całkowicie i jest złym człowiekiem. Widzisz może nie powinnam tego mówić ale podczas rozmów spotkałam się nawet z określeniami szma..a, ku..a, to ona wszystkiemu winna, on był tylko głupi bo się dał złapać, a nawet na poście z forum określenie dupek można znależć.
Jakoś nie umię sobie tego poukładać, wybaczenia, życia dalej ale powracania do tego, rozliczania i obarczania winą jednego a życia z drugim w zgodzie.
Skoro mąż zasługuje by mu wybaczyć, dać szansę i uznać zdradę za jego błąd to warto by było chyba uznać że i ona jest też człowiekiem. Tylko tyle.
Rozliczanie skali ich podłości, dzielenie tego na procenty nie ma dla mnie jakiegoś większego sensu.
Jasna sprawa, każdy jest inny i inaczej myśli stąd dyskusje i wymiany poglądów.
I żeby było jasne ja nie bronię kochanek !!!

Ja tu jestem dopiero od 3 tygodni więc nie wypowiadam się jakoś aurytatywnie że każda zdrada jest taka sama, że każdy tak samo robi.
Powiedziałam o MOIM małżeństwie, nie ta kochanka to byłaby inna. I wiem co mówię bo mam na to dowody, czytałam jego meile do innych dziewczyn, jego propozycje niedwuznaczne, on chciał zdrady, szukał i znalazł.
I jak zauważyłam czytając wpisy, wiele zdrad niestety się powtarza, przeczytałam tu już kilkanaście podobnych historii do mojej, znakomita większość z kiepskim finałem niestety. Nie biorę tego za pewnik tylko jako ostrzeżenie. Trudno nie brać pod uwagę wypowiedzi wielu osób
których podobieństwo historii zdrad ( nie jednej lecz powtarzających się) jest wprost uderzające.

U mnie co prawda już pozamiatane i za póżno bym była ostrożniejsza.
Zdradził raz, zdradził drugi i kilkanaście flirtów zaliczył w czasie naszego małżeństwa.
Jak dla mnie dość.

Pozdrawiam Cię :)
Co do terapii wiem że bardzo pomaga. Na pewno pójdę znów na nią jak tylko dam radę.

[ Dodano: 2013-08-18, 22:42 ]
"Nic na to nie moge poradzic, przelamac sie...
Jego dotyk jest dla mnie nie do zniesienia.
Nawet zwykle musniecie, a ja sie od razu najezam.

Nunanko,
To wcale nie jest dziwne co czujesz. Chyba sporo kobiet ma z tym problem po zdradzie.
Przecież trudno wyłączyć wspomnienia, myślenie.
Ja dokładnie to samo czułam po pierwszej zdradzie. Nie mogłam znieść jego prób przytulań, głaskań, nawet dotykania mojej dłoni, o sexie już nie wspominając. Każda jego próba dotyku wywoływałał u mnie niesamowite pokłady złości. Paraliżowała mnie myśl o przytulaniu, kochaniu się.
U mnie prawdopodobnie było tak dlatego, że przeczytałam prawie całą korespondencję ich, rozmowy intymne, jego wyznania, erotyczne propozycje do niej, a nawet opisy co czuł gdy z nią był :(((
To było straszne dla mnie dowiedzieć się co pisał, czuł, jak , gdzie to robili.
Wiedzieć ogólnie a przekonać się ze szczegółami to niestety bardzo duża różnica.
Dla mnie bardzo trudne do zaakceptowania było również to, że ze mną sypiał tak jak w starym małżeństwie, 2 razy w miesiącu a z nią zawsze gotowy, przy każdym spotkaniu , na wyjazdach, w samochodzie, obojętnie gdzie. Nie mogłam tego wyrzucić z pamięci potem. Żałowałam, że przeczytałam ale już za póżno było.

Ten stan u mnie trwał jakieś 2 miesiące. Potem powiedziałam sobie( za radą mojej psycholog)że jeśli już zdecydowałam się ratować to małżeństwo to nie da się ignorować tego tematu, że trzeba o tym wreszcie porozmawiać z mężem i próbować się przełamać. Nie było łatwo na początku.
Zresztą początki były totalna porażką i jedynym powodem czemu to zrobiłam było to co napisałam powyżej. Na pewno nie była to potrzeba bliskości lub samego sexu.
Póżniej z czasem coraz lepiej było. Nie myślałam już o tym co było z tamtą. Doszliśmy nawet do tego że sex był o wiele częstszy niż wcześniej. Jakbyśmy oboje sobie próbowali coś udowodnić. Ja jemu chyba to że potrafię zapomnieć o tym co z tamtą przeżywał, on mi że to mnie jednak wybrał? Tak to widzę dzisiaj.
A co do tego czy to pożycie było lepsze? Chyba jednak nie, mimo że dużo zaczeliśmy rozmawiać wreszcie i na ten temat, niby byliśmy bardziej otwarci na siebie, to nie było zbyt dobrze. A po jakimś czasie wszystko wróciło do starego rytmu.

Nunanko,
Myślę że najtrudniej się przełamać było za pierwszym razem.
Potem już było łatwiej choć nie powiem że lekko.

Pozdrawiam
 
     
kostek.z
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-19, 09:16   

Jestem mężczyzną i wiem z jakich powodów on zdradza. Nie będę wdawał się w szczegóły, bo to nie wypada.
Drugi powód, to taki, że jesśli Twój mąż jest bogaty i nie brakuje mu gotówki, to ma powodzenie u kobiet i pewnie nie mógł się powstrzymać z tym.
Jeśli cię kocha i ty jego, to powinniście sobie wybaczyć.
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-19, 10:40   

kostek.z napisał/a:
jesśli Twój mąż jest bogaty i nie brakuje mu gotówki, to ma powodzenie u kobiet i pewnie nie mógł się powstrzymać z tym.


Jak widać - nie mógł, ale to tylko świadczy o jego niedojrzałości do małżeństwa. Jeżeli pieniądze i powodzenie u kobiet miałoby decydować o postępowaniu mężczyzn, to kiepsko to o nas by świadczyło. Czymś się chyba jednak różnimy od zwierząt? ;-)
Co do wybaczenia, to rzeczywiście jest ono bardzo potrzebne, ale prawdziwe wybaczenie to nie akt woli - to łaska dana od Pana. Warto o nią się modlić.
 
     
Magda Kartacz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-19, 10:58   

kostek.z napisał/a:
Jestem mężczyzną i wiem z jakich powodów on zdradza. Nie będę wdawał się w szczegóły, bo to nie wypada.
.


Kostek.z

Świetne wprost studium męskiego charakteru!!!

Tylko czy dotyczy wszystkich mężczyzn czy jednostek zdefekowanych, niedojrzałych do małżeństwa ??????

"Jestem mężczyzną iwiem czemu zdradza". Ależ nie krępuj się i wyjaw nam tą wielką tajemnicę czemu mężczyzna zdradza".
Bo ma potrzebę sexu z kim innym niż z zoną? Bo nie umie utrzymać rąk przy sobie? Bo taka jego natura? Czy może bo nie wie co to szczerość, lojalność, wierność.....?

Nie wierzę że powyższe powody dotyczą wszystkich mężczyzn!

Drugi powód, to taki, że jesśli Twój mąż jest bogaty i nie brakuje mu gotówki, to ma powodzenie u kobiet i pewnie nie mógł się powstrzymać z tym.

A to zdanie to perełka wręcz :).
Pierwsza część zdania -Jeśli jest bogaty to ma powodzenie u kobiet i to jest przyczyną jego zdrad?
Nawet się zgodzę, że jeśli jest bogaty to może mieć powodzenie u kobiet, zresztą zwykle ma i u mężczyzn niezłe poważanie ale co ma do tego zdrada ?
Jak jest bogaty to nie ma mózgu by ocenić co jest dobre a co złe?

A części zdania "pewnie nie mógł się powstrzymać z tym." nawet nie skomentuje bo mi słów brakuje.

[ Dodano: 2013-08-19, 11:08 ]
Co do tego bogatego, co to nie może się oprzeć zdradze, jeszcze parę słów.
Mój mąż może bogaty nie jest ale zarabia całkiem nieżle. Nie tłumaczy go to moim zdaniem ze zdrad zupełnie. Moim zdaniem nie ma to nic do rzeczy.
Dodam, że jego kochanka to osoba bardzo bogata, przyzwyczajona do fanaberii, dobrych hoteli, knajp, itp. Mój mąż chyba pogłębił kompleksy przez romans z nią. Ciągle jej próbował coś udowodnić, zaskoczyć, podciągnąc się do jej standardów, zaspokajać jej przyzwyczajenie do drogich rzeczy...a więc prezenciki, płyty, winka.
Wydawał prawie całą pensję na kolacyjki w drogch restauracjach, hoteliki świetne w
zakopanem, nad morzem a na dom prawie nic nie dawał wtedy.

Jak to się ma do twej teorii kostku.z?
Mam wytłumaczyć sobie, że on na bogatą poleciał?
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-19, 11:35   

kostek napisał:

Cytat:
Jestem mężczyzną i wiem z jakich powodów on zdradza. Nie będę wdawał się w szczegóły, bo to nie wypada.


Aż się uśmiechnęłam czytając to zdanie.
Czyżby nosiło jakąś głębszą treść, jest to możliwe, było jakimś przesłaniem "sprawnie" tłumaczącym wszystko? :)

Nie wypada mówić o powodach zdrady, ale wg Ciebie zdradzanie wydaje się być uzasadnione na podstawie tych samych pobudek. Czy to jest hipokryzja, czy ja się mylę?

"Jestem mężczyzną" - brzmi dumnie, ale ciśnie się pytanie:
co jest wyznacznikiem bycia mężczyzną wg Ciebie?
Taka definicja mogłaby rozświetlić w głowach wielu z nas co Ty właściwie masz na myśli.

[ Dodano: 2013-08-19, 11:39 ]
Cytat:
Jeśli cię kocha i ty jego, to powinniście sobie wybaczyć.


Czy wielokrotna zdrada ubrana w kłamstwa może wskazywać na miłość??? Czy to jest w ogóle możliwe?
 
     
nunana
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-19, 20:05   

Niezapominajko ale trafilas ! Po prostu w sama dyche z ta piosenka :)
Od kilku tygodni wciaz nuce jej refren :
"milosc to nie pluszowy mis
ani kwiaty
to tez nie diabel rogaty
ani milosc - gdy jedno placze
a drugie po nim skacze ..."
z tym ze ja cos innego wylapalam z niego dla siebie a mianowicie
ani milosc gdy jedno placze a drugie po nim skacze :(
ja mam takie poczucie bo ciagle placze. Teraz to niby zrozumiale ale wczesniej jeszcze przed zdrada czesto bylo mi smutno i deszczowo z moim mezem. Zbyt czesto.
Nad tym kawalkiem ktory ty zacytowalas takze czesto mysle ostatnio zadajac sobie pytanie jak to z moich dolow maz wyciagal mnie ku gorze...
I wychodzi ze slabo z tym u niego. Przykro ale nie bywal motywatorem, nie byl tez tym ktory ciagnal ku gorze. Pocieszal, owszem, na zasadzie przytulenia w "biedzie". To wszystko.
Kiedys bylam bardzo chora, troche to trwalo. Nie potrafil pomoc. Widzial, stal z boku. Zero pomocy. BIERNOSC. Z tym problemem takze bylam sama i sama musialam sobie poradzic. Pomimo iz napisalam wowczas do niego list, w ktorym wszystko opisalam. Tez za malo ! Za znikomy przekaz !!!!!!!!!!!!!!!
Duzo mam zalu niestety do niego. Jak juz pisalam wczesniej - jego ciezki charakter, problemy z okazywaniem uczuc, w konsekwencji gleboki kryzys w malzenstwie i jego zloty srodek na zaradzenie wszystkiemu - ZDRADA !!!!!!
Czym dobil mnie zupelnie.
Fajnie ze tryskasz pozytywna energia, masz duzo optymizmu w sobie mimo zlego doswiadczenia. Tak trzymaj :)
Moze i do mnie kiedys wroci moj wesoly charakter, optymistyczne podejscie.
Chcialabym odzyskac siebie.
Ale czy to mozliwe w malzenstwie ? z tym czlowiekiem ????
Dawniej bylam jak sloneczko, taki promyk, wszedzie wnosilam pozytywna energie. Tak tez dawno temu do mnie mowil- sloneczko... Ten sam czlowiek ktory teraz jest przyczyna tego ze zgaslam...
Smutek zbierany latami dzis mi sie oczami wylewa.
Oczy zwierciadlem duszy. Moja dzis jest bardzo chora.
Nie tak dawno, kilka dni temu "moj maz" powiedzial ze ten moj smutek, to cierpienie jest tak wszechogarniajace ze czuc go w kazdym miejscu w naszym domu, ze nawet nasz pies go widzi i czuje.
Mysle ze wlasnie dokladnie tak jest.
Pies ktory przychodzi do mnie, przyglada mi sie smutnym okiem i przytula...
Maz jak to mowil tez mial smutek na twarzy.
Wszyscy cierpimy, placimy ogromna cene za bledy jednego czlowieka, ktory nie umial, nie wiedzial, nie pomyslal...
Koszmar jakis !
Ale ja nigdy nie powiedzialam ze moj maz jest biedny, ze sie pogubil !
NIGDY nie tlumaczylam jego zdrady !!! Tym samym zwalajac wine na babsko !!!!!
Ale tez nie dam sobie wmowic ze babsko jest bez winy. Biedna, zagubiona kobietka na ktora facet zarzucil siec, otumanil i oglupil !!!!!
I nie zgodze sie z twierdzeniem ze jak nie ta to nastepna by byla !
Nie robcie z takich bab bezwolnych idiotek !
Bo w sytuacji kiedy "takie cos" idzie w uklad z zonatym kretynem jest to jej swiadomy wybor i decyzja. Wiec kim jest ? sie pytam taki ktos ? Czy nie odpowiada za to co robi ? Odpowiada.
Magda z calym szacunkiem do Ciebie ale gdyby Twoj maz trafil ze swoimi pseudo zalotami na mnie to dostalby soczystego kopa prosto w swoj puszczalski tylek i jasny przekaz slowny ze ma wracac do ZONY !!!
Wiec nie jest tak ze nie ta to inna by byla ! Bo zalezy co kto soba w zyciu reprezentuje.
Widac trafial na takie ktore prezentowaly "doly" :mrgreen: zamiast wyzyn.
Pomijam sytuacje w ktorych kobieta nie wie ze facet ma zone.
Ale w mojej historii babsko wiedzialo, mam dowod, wiem na pewno.

Dzieki dziewczyny za przekaz jak to u was bylo z dotykiem.
Widze ze nie jestem zbytnio odosobniona.
U mnie nie trwa to az tak dlugo jakby moglo sie wydawac, bo na poczatku byl seks.
Nie widzielismy sie przeciez blisko rok. Swiadomosc tego co sie stalo tez docierala jakby przez mgle, powoli saczyla trucizne. I jego klamstwa zamiast szczerej, uczciwej rozmowy.
Rozmowy na ktora byl czas i warunki. Bylismy przeciez tu, na poczatku sami, stesknieni ( ja na pewno za siebie moge powiedziec ze tak ). Nie wykorzystal ! Blokada ! Klamstwa !!!!
Az w koncu cos we mnie peklo. Zamknelam sie w swojej skorupie. Koniec. I tak sobie siedze w niej. Mysle ze jakis wstrzas moglby mnie tylko z niej wydobyc...

kostek zycze szczescia w zyciu :)

Dziewczyny, Ela, Magda, niezapominajka, ja_tez, kenya, majacanadzieje pozdrawiam was serdecznie :)
i was chlopakow tu piszacych rowniez :)
 
     
Magda Kartacz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-19, 21:42   

"Magda z calym szacunkiem do Ciebie ale gdyby Twoj maz trafil ze swoimi pseudo zalotami na mnie to dostalby soczystego kopa prosto w swoj puszczalski tylek i jasny przekaz slowny ze ma wracac do ZONY !!! "

Nunanko,
naprawdę się uśmiałam, gdy to przeczytałam :)
Miła odmiana od tej całej depresji.
Żałuje, że mój mąż nie trafił na ciebie, bardzo mu by się przydał taki kop choć pewnie nie zadziałałby.

Mój mąż naprawdę próbował z kilkoma. I z całą pewnością mogę powiedzieć że szukałby do skutku.
Był tak nierozsadny( ciśnie się wprost na usta głupi), że nie czyścił poczty elektr. i gadu gdy dał mi swoje hasła po wykryciu zdrady ( na moje wyrażne ultimatum) sporo się naczytałam. Czego tam nie było. Koszmar istny, sama korespondencja 1,5 z kochanką i z innymi jeszcze. Pisał z kilkoma zanim się za nią poważnie nie zabrał. Nawiasem mówiąc pisał i flirtował z dwiema które znam, jedna była nawet na naszym ślubie. Taka kumpelka najlepsza, zawsze mówił że to tylko kumpela, nic nie było nigdy, u nas w domu bywała i czasem przy nich obojgu w swoim własnym domu czułam się piątym kołem u wozu.
A tu się okazało, że nie było to takie niewinne jednak, flirtowali ostro, erotyczne meile sobie wysyłali a przed naszym ślubem parę razy sex uprawiali ( dla mnie niezły szok to był).
Były i flirty z innymi, naprawdę świńskie meile i kilka całkiem jednoznacznych propozycji z podtekstem całkowicie sexualnym.
Na szczęście nie doszło do niczego więcej a jedna odpisała - mam ochotę wysłać tą wiadomość twojej żonie.
Chciał to zrobić i zrobił. Szukał chętnej aż znalazł. Choć i to nie do końca bo ta pierwsza kochanka go długo do łózka nie dopuściła. I naprawdę ją okłamał że żony nie ma, też czytałam rozmowy z nią w których mówił o tej swojej wolności.
Ta ostatnia z kolei to koleżanka z pracy więc na bank wiedziała o mnie i dziecki. Tyle że dla mnie nic to nie zmienia czy widziała czy nie wiedziała. Mam to gdzieś bo ona jest dla mnie obca i nic mnie nie obchodzi.
To on mnie zdradził kolejny raz, okłamywał, zawiódł moje nadzieje a z kim to już dla mnie zupełnie obojętne.
To co napisałaś "Bo zalezy co kto soba w zyciu reprezentuje" w zasadzie to się z tym zgadzam.
No to co reprezentuje sobą mój mąż?
Wolę nie odpowiadać :(

Przy drugiej zdradzie był już ostrożny, wszystko wyczyszczone, telefon, meile, gg. Nawet drugi tel sobie kupił na kartę ( trzymał go w pracy a potem w samochodzie), żebym niczego nie znalazła. A tu taki psikus natury i sam wpadł przypadkowo.
Podobno nic nie dzieje się bez przyczyny...

Nunanko,
Odnośnie tego dotyku jeszcze dwa słowa. Czy rozmawiałaś o tym z mężem?
U mnie gdy ta bariera była, sztywniałam na każdą próbę jego dotyku, przytulenia się i wpadałam w złość i on to widział, ale nie potrafiłam a może nie chciałam też o tym rozmawiać. Bałam się rozmawiać bo pewnie zadawałby pytania czemu, ile jeszcze, kiedy mi to minie a ja wtedy wiadomo...nie chciałam wywoływać awantury z wypominaniem przeszłości.
Może zacznij od rozmowy na początek a potem dopiero próbuj się przełamać by pójść dalej.

Pozdrawiam serdecznie :)

[ Dodano: 2013-08-19, 22:00 ]
nunana napisał/a:
Az w koncu cos we mnie peklo. Zamknelam sie w swojej skorupie. Koniec. I tak sobie siedze w niej. Mysle ze jakis wstrzas moglby mnie tylko z niej wydobyc...



To brzmi jakbyś była całkowicie sama z tym wszystkim. Ale przecież tak nie jest, popatrz choćby
na forum ile tu takich osób.
Mi bardzo pomaga świadomość że nie jestem sama, że tyle osób pisze z takimi problemami, że można poczytać co innym pomogło ...
A może powinnaś pogadać z jakimś psychologiem? Może to by pomogło.
Chyba lepiej samemu spróbować a nie czekać na wstrząs.

Trzymaj się cieplutko
 
     
niezapominajka8
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-19, 22:55   

Czy mówienie sobie że to potwór-kobieta była, że to ona ponosi winę pomaga w jakiś sposób?
Chyba pomaga skoro tyle osób na forum preferuje pogląd że kochanka ponosi winę a mąż tylko się pogubił, teraz powstał, zmienił się a ona za to co mi zrobiła... niech ją piekło pochłonie.


Magdo ja się czuję dotknięta twoimi słowami. Owszem wcześniej różne epitety przychodziły mi do głowy na temat kochanki, ale teraz absolutnie nigdy nie pisałam takich brzydkich słów.
Ostatnio zaczęłam jej błogosławić i wszystkiemu co napotykam na drodze. I przynosi mi to wielką radość.
Dlatego boli mnie to co piszesz. Skąd wiesz jaka ja jestem na prawdę?
Jak sobie to wszystko poukładałam? Myślę, że z pomocą forum całkiem nieźle. Zmierzyłam się z wieloma swoimi słabościami i niestety patrzenie głęboko w siebie trochę mnie rozczarowało, bo nie jestem wcale taka idealna.

Wczytaj się może w moje posty i spróbuj zrozumieć, ze ja Ci tylko opisywałam konkretne zachowania kochanki, nic więcej. Dla mnie to nie była nawet ocena, ale suche fakty jak postępowała ta kobieta, gdy zobaczyła, że to jej pali się grunt pod nogami. W tamtym czasie pragnęłam tylko spokoju. Byłam w połogu (z pewnością wiesz jaki to trudny czas dla kobiety,dodatkowo po zabiegu operacyjnym) i wtedy marzyłam tylko, aby dali mi święty spokój. Potrafisz to zrozumieć???
To mnie bardzo zabolało.


Sama teraz ciągle wracam myślami do okresu po pierwszej zdradzie i widzę że tak myślałam kiedyś. Ona była potworem w moich oczach, osobą która nie patrzyła na nic co święte, i tylko swoją zabawę widziała a on skrzywdzonym facetem który zasługiwał na wybaczenie, pogubił się ale z pewnością zrozumiał co mi zrobił. Zupełnie to przecież nielogiczne.



I absolutnie nie bronię męża. To co zrobił to największe draństwo. Jak to mówił ks. Dziewiecki samo pytanie "Czemu mnie zdradziłeś?" już na wstępie jest niewłaściwe, bo daje w pewien sposób zdradzającemu sygnał, że miał takie prawo. A to NIE PRAWDA.

Ja już się pogodziłam z tym co się stało.

Poza tym na końcu naszej drogi to ja z mężem będę rozliczana z naszego małżeństwa. A kochanka ze swojego życia.

I tak jak Orsz napisał, nawet najlepszy terapeuta nie zrobi z naszym życiem takich porządków jak Bóg, gdy uzna się się przed Nim swoją bezsilność i całe życie jemu powierzy.

Uważam, że mój mąż winien jest zdrady i dla mnie temat skończony jaki on był biedny i nieszczęśliwy... Nic mnie więcej ten temat nie interesuje. Koncentruje się na dniu dzisiejszym i staram się żyć. A problemy na bieżąco rozwiązywać.


Oczywiście kochanka może zaleźć za skórę ja wcale tego nie neguje (pamiętam z nią rozmowy) ale czy to w jakikolwiek sposób zmniejsza winę zdradzającego męża?

Magdo właśnie to zanegowałaś. Skoro ją osobiście poznałam i swoje przeszłam mam prawo powiedzieć, że to i to źle robi. W końcu grzeszników mamy prawo napominać. To nasz obowiązek katolika inaczej współuczestniczymy w grzechu.

Dziwię się, że skoro jesteś po terapii nie potrafisz zrozumieć innych zdradzonych osób, że maja tak i tak prawo myśleć i uważać.
Tym bardziej jest mi przykro, że pisałaś do mnie na priv, a potem takie wnioski wysuwasz na tle ogólnym. Jeszcze, żebym ja tak uważała jak piszesz.
Owszem mam jakiś tam żal do tej kobiety, mam do męża, do mojej mamy i taty i jeszcze do kilku innych osób przez, które zostałam zraniona. Modlę się o całkowite uwolnienie z wszelkich urazów do innych, urazów z dzieciństwa itd.


Nunano
Promyku mały problem w tym, że zbyt bardzo uczepiłaś się męża, aby on był gwarantem twojego szczęścia.
Szczęście jest w tobie. A najlepiej się go odkrywa z Bogiem

Pozdrawiam
 
     
Magda Kartacz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-19, 23:20   

Niezapominajko

Ja absolutnie nie pisałam o tobie. Skąd ten pomysł w ogóle?
To właśnie tobie zresztą pisałam o meilach z priv w których były określenia szm..a, dzi..ka, to przez nią wszystko...
I tobie zresztą napisałam jak mnie to razi i zupełnie niczego nie wnosi do życia po zdradzie..
Nie odbieraj jakoś osobiście tego. Nie pisałam o tobie ani też o Eli ( z którą nie korespondowałam priv) a która również to potraktowała personalnie.

Pozdrawiam
 
     
niezapominajka8
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-20, 00:09   

Mam nadzieję że nie uraziłam nikogo.

Magdo zadałaś takie pytanie, więc odpowiedziałam. Mnie uraziłaś, ale nie zamierzam się gniewać.
 
     
nunana
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-20, 00:38   

Magda napisalas :
Bałam się rozmawiać bo pewnie zadawałby pytania czemu, ile jeszcze, kiedy mi to minie a ja wtedy wiadomo...nie chciałam wywoływać awantury z wypominaniem przeszłości.
Może zacznij od rozmowy na początek a potem dopiero próbuj się przełamać by pójść dalej.

Ja sie nie boje wywolywania awantur ;-)
Dopoki siedzi we mnie, nie zostalo wyjasnione, obgadane moga i byc chociazby awantury.
Oczywiscie lekko zartuje sobie teraz bo zdecydowanie wole rozmowe, ale jesli zdarzy sie ze doprowadzi ona do burzy - trudno, ja dusic w sobie nie bede i robic z siebie cierpietnika w kacie nie zamierzam.
O wszystkim mowie mezowi wprost. On wie, wie ze czasem czuje obrzydzenie :(
Ale co ? przeciez udawac nie bede ze jest cudownie. Bo nie jest ! Ani zmuszac sie do czegos po czym czuje sie jak zgwalcona. Nie tylko sama zdrada sie na ten stan rzeczy zlozyla jak juz pisalam wczesniej.
Madzia co do tej skorupy... zawsze moje problemy zostawialam dla siebie, nie wychodzilam na zewnatrz, nie potrafie. To jak sie otworzylam tutaj przed Wami na tym forum to wyczyn po prostu :)
Mysle ze nie bez znaczenia jak ciezko to teraz znosze jest tez fakt ze o zdradzie dowiedzialam sie w dniu wyjazdu z polski. Tu jestem dodatkowo samotna fizycznie- to fakt bezsprzeczny.
Bo czasami wystarczy ze w okolo sa znajomi i juz jest dobrze, nawet sie zwierzac specjalnie nie trzeba...



Niezapominajko napisalas :
Nunano
Promyku mały problem w tym, że zbyt bardzo uczepiłaś się męża, aby on był gwarantem twojego szczęścia.
Szczęście jest w tobie. A najlepiej się go odkrywa z Bogiem

Na jakiej podstawie taki wniosek ?
Ja tak nie uwazam, ale moze czegos nie widze ????
Prosze o uargumentowanie :)
Uwazam natomiast ze tak - szczescie jest w nas
Dlatego wielokrotnie juz tu pisalam ze chce odzyskac siebie. To zdanie wlasnie to dla mnie znaczy.
Natomiast dzieje sie tez czasami tak ze ktos nam to szczescie nasze potrafi odebrac, zatruc.
Ja nie ukrywam ze szukam siebie bo doswiadczenie zdrady spowodowalo ze siebie zgubilam.
To chyba nie powinno akurat Ciebie niezapominajko dziwic :)
Ostatnio zmieniony przez nunana 2013-08-20, 00:51, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
karo80
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-20, 00:51   

niezapominajka8 napisał/a:
Mam nadzieję że nie uraziłam nikogo.

Magdo zadałaś takie pytanie, więc odpowiedziałam. .


Słowa mam nadzieję, że nie uraziłam nikogo to chyba nie pytanie.


Magda Kartacz masz rację. Mówienie ciągle o kochance przezwiska, epitety i nazywanie JEJ zdzi..a do niczego nie zaprowadzą.
Siostra mi ciągle powtarzała jka mnie zdradził 2 lata temu, nie myśl o tym, nie wróc do tego już, żyj dalej, co ona cie w koncu obchodzi.

Magda poperam cie jak najbardziej mimo że sama dziś myślęc o nich obojgu mam ochotę krzyknąć parę brzydkich epitetów :evil: .

Pozdrawiam Cie
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9