Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Zgadzam się z osobami, które dają ci rady. Jednak jeżeli chcesz mieć poczucie że zrobiłaś wszystko co uważałaś za słuszne, zrób jak uważasz. Czasami człowiek musi mieć własne doświadczenia żeby ocenić sytuację, a rady innych wydają się abstrakcyjne. Prawdopodobnie poranisz się i nie uratujesz w ten sposób sytuacji. Ale ja też dzwoniłam do kochanki:) Liczyłam na jej zrozumienie, uczciwość itd. ale jak zorientowałam się, że nie zmienia się nic w kwestii romansu, para zeszła do konspiracji i mnie okłamuje w żywe oczy, to odpuściłam. Rozmawiałam też z rodziną męża, z teściową, jak zobaczyłam że ona nie ma na niego żadnego wpływu i daje mu wolną rękę, a nawet nie chce konfrontacji z nim, to odpuściłam. Z mężem też rozmawiałam, poruszałam niebo i ziemię, mówiłam o dzieciach, wspólnie przeżytych latach, wyciągałam wszystkie argumenty, jak nie pomogło - odpuściłam. Może trzeba spróbować różnych rzeczy ale warto wiedzieć gdzie jest granica, przy której człowiek zaczyna się poniżać i narażać na śmieszność.
BetiSw [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-22, 16:04
nie pojechałam, dlugo sie zastanawialam, postanowilam zadzwonic do niej....w sumie lepiej moze ,bo stwierdzilam ze to samo mi powiei co przez telefon i ja jej...
tlumaczyla mi ze mojego meza traktuje jak kolege przyjaciela i nic mam sobie nie dodawac ,mam niebyc zazdrosna ,bo nie mam o co ....
\powiedzialam jej ze nierozumie ze jezeli bedzie tak go zapraszac dzwonic itp to wkoncu maz przestanie ze mna oczym kolwiek rozmawiac bo ma ja,,powiedziala ze jak bym byla wporzadku do niej to ona do mnie tez bedzie.....i wogole dawala mi instrukcje typu daj mezowi wolna reke przestan go sprawdzac, i miec non stop pretenscje bo to go wkurza ,a z ni ą rozmawia jak ma jakis problem albo ona chce sie poradzic.....zapytalam czy sie spotka w koncu ze mna poweidziala ze daje mi dwa tyg ze jezeli poprawie swoje zachowanie to potem mozliwe ze sie spotka jak niebede ja osaczac i miec pretenscji, ze dzwoni ze maz jezdzi itp:(:( poweidziala tez ze to co jej pisze ona kopiuje i przesyla do mojego meza ,tylko ze maz wie co ja jej mowie wiec niemam pojęcia co miała za zamiar tym osiągnąc.. niewiem co myslec ,czy mowi prawde czy nie...nic nie wiem ...boli mnie żoładek z tych nerwow
A i najlepsze co mi powiedziala, ze pisze do mojego meza skarbie czy cos innego bo tak pisze do przyjaciol ,i zapytalam czemu napisala ze go kocha ,to napisala ze kocha jak przyjaciela nie jak mezczyzne do zycia itp ,cos mi niepasuje ,ze tak szybko mowi kocham cie nawet moj maz ja zapytal czy to prawda...wiem jedno jaka jest prawda to tylko ona wie i on, moze mowia prawde ze to zwykla znajomosc a moze klamia i jest cos wiecej...boje sie nawet myslec
Powiedzialam co mialam powiedziec ,,ona poweidziala ze z niego niezrezygnuje bo ja tak chce i chyba od czasu do czasu moze zadzwonic itp....i poprostu pogadac n ic wiecej...
Chyba dobrze wie ze chce go odzyskac zresztą jasno dalam jej to do zrozumienia ,moj mąz chyba tez wie ze mi na nim zalezy...wiec niewiem co mam zrobic wszystko zalezy od meza :(:(:( tylko boje sie z e mam male szanse bo go zranilam ,a kolezanka tez jest tego zdania co on ,zna tylko jego wersje niewie co ja przeszlam ...tylko mowi ze ja zle robilam, ,w sumie moj mąz tak mnie przedtawil wiec coz ,ma ja obudwoje wyrobione zdanie o mnie...ja niezamierzam jej mowic ze mnie bil pil itp kiedys probowalam cos jej wspomniec to powiedziala,,WIDOCZNIE MIALAS ZA CO.....:(:(
kiedysbylam [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-22, 16:32
Matko kochana, nie, ja nie moge, po prostu nie wierze w to, co czytam! niech ktos szybko napisze Beti ze to co pisze przechodzi juz nie wiem, jakies ludzkie pojecie! poratujcie ja, bo ja nie potrafie.....
BetiSw napisał/a:
daje mi dwa tyg ze jezeli poprawie swoje zachowanie to potem mozliwe ze sie spotka
kochanak mojego meza daje mi 2 tygodnie na poprawe, nie, nie wierze po prostu....i Ty o tym o tak piszesz? to co? bedziesz se porpawiac dla kochanki meza? zeby zechciala sie z Toba spotkac?
BetiSw napisał/a:
pisze do mojego meza skarbie czy cos innego bo tak pisze do przyjaciol ,i zapytalam czemu napisala ze go kocha ,to napisala ze kocha jak przyjaciela nie jak mezczyzne do zycia itp ,cos mi niepasuje
cos Ci nie pasuje? no t odobrze Betwi, ze Ci nei pasuje, bo to jest jego kochanka a nie kolezanka do cholery! jak juz sa takie fakty - ze tak do siebei pisza chocby, no to to jest jasne i klarowne! nie ma tutaj, ze nie jestes pewna!!
BetiSw napisał/a:
dawala mi instrukcje typu daj mezowi wolna reke przestan go sprawdzac, i miec non stop pretenscje bo to go wkurza
no tutaj akurat ma racje i powiedziala prawde - jak MY WSZYSCY NA FORUM!! zostaw go w spokoju bo jego to wkurza i od Ciebie odpycha z predkoscia swiatla na cale mile swietlne. wiec jesli naprawde jest jakis cien sansy to przestan to robic!! przestan zachowywac sie jak przepraszam, ale niespelna rozumu, jakbys bez niego oddychac nie mogla, jabys sama nie byla nic warta, jakbys byla nie w pelnie sprawna (bo tymbardziej nie bedzie chcial do Ciebie wracac) a przede wszystkim - bo tak nie jest!!! jestes czlowiekiem wartosciowym i bez niego!! i musisz to zrozumiec.
Ostatnio zmieniony przez kiedysbylam 2013-05-22, 16:34, w całości zmieniany 1 raz
Olgucha42 [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-22, 16:33
...
Ostatnio zmieniony przez Olgucha42 2013-05-30, 11:25, w całości zmieniany 1 raz
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-22, 16:42
[quote="BetiSw"
A i najlepsze co mi powiedziala, ze pisze do mojego meza skarbie czy cos innego bo tak pisze do przyjaciol ,i zapytalam czemu napisala ze go kocha ,to napisala ze kocha jak przyjaciela nie jak mezczyzne do zycia itp ,cos mi niepasuje ....([/quote]
Beti, nie bądz taka naiwna...co niby nie pasuje?
Twój mąż i ta pani mają po 15 lat i chodzą na spacery za rączkę?
Oczekiwałaś, że pani powie, że tylko jest koleżanka męża i to ci powiedziała...
BetiSw [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-22, 17:54
nie jestem naiwna wiem że to co mi mowi, nie znaczy że to musi być prawda ,chociaż bardzo bym chciała....
głupia tez nie jestem ,napisalam to oni najlepiej wiedza co między nimi jest....oby to niebyło cos powaznego tylko na to licze
kiedysbylam [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-22, 18:14
no i co zamierzasz powiedz? zamierzasz odpuscic i przestac sie kontaktowac czy nie? zamierzasz 'poprawic swoje zachowanie' i chciec sie z nia spotkac? czy zrozumialas ze ona moze Ci powiedziec to co, chce wiec nie ma to najmniejszego sensu.
mowisz ze nie jestes naiwna, no ale cos co jest po prostu faktem- to ze nikt nie pisze do znajmych 'skarbie' albo 'kocham cie' jakos negujesz i nadal sie zastanawiasz: mam nadzieje ze nic wiecej ich nie laczy'. czyli nadal nie wiesz? nadal wierzysz ze moze to byc prawda - ze pisze mu ze go kocha ale nic ich nie laczy tak?
jeziorko1 [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-22, 18:27
Beti...
mnie uderzyło co innego - nie to co ona mówiła - ja nie miałabym kompletnie wiary w słowa kochanki - ale to JAK mówiła, sposób w jaki do Ciebie się zwracała, warunki, "porady", groźby, koszmarne wciskanie kitów.... tak się rozmawia z osobą, której się nie szanuje - niestety. Może tego jeszcze nie widzisz, nie rozumiesz - ja też długo nie widziałam, nie rozumiałam, a może - nie chciałam zrozumieć, zrozumienie oznacza przyjęcie prawdy a to jest ciężkie.
moja rada na przyszłość - nie rób tego więcej. Musisz teraz w sobie odbudować siłę. Przykro mi, ale nie zdajesz sobie sprawy jak jesteś słaba teraz i jak źle myślisz. Nie ganię Cię - sama taka byłam i wiem jak się myśli jak się jest słabym.
Moja psycholog tak mi mówiła jak byłam w matni - czy to co Pani robi przynosi skutek? Nie? to trzeba zrobić coś innego.... Zrób coś innego - nie licz, ze to nie jest nic poważnego, podejdz do tego poważnie, musisz dorosnąć... to nie jest wymiana przyjacielskich smsów.
Czy nie masz możliwości podjąć terapii?
Isia [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-23, 09:04
Miałam już nie wypowiadać się tutaj, bo parę stron temu opadły mi ręce, ale spytam:
Beti, ile Ty masz w ogóle lat?
Muszę o to spytać, bo choć wszyscy tutaj usiłują trzymać Cię za ręce to Ty ciągle lecisz jak ćma do lampy i się parzysz...
złamana [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-23, 09:20
Beti, tyle osób pisze, że metody działania nie należą do najlepszych. Skąd je bierzesz? Masz takie wzorce w najbliższym otoczeniu, obserwowałaś taką szarpaninę kobiety, która w ten sposób "odzyskała" męża? Swój epizod zdradowy skończyłaś, bo facet odpuścił? Czy gdyby nie było zdrady w tle tak samo byś się zachowywała? Też byś dzwoniła, nagabywała, nie odpuszczała w ten sposób? A co się dzieje z Twoim małym dzieckiem? Kto mu zapewnia poczucie bezpieczeństwa emocjonalnego. Jak widać z Twoich postów, Ty i Twój mąż tego nie robicie. Nakarmienie, ubranie i wyjście na spacer nie wystarczy. Dziecko nie tylko przeżywa Wasze rozstanie ale i Twój stan emocjonalny. Aż tak mało dla Ciebie znaczy, że nie jesteś w stanie ogarnąć się dla niego? Beti, ile masz lat, że 7 lat życia to dla Ciebie całe życie a mąż to jedyny sens życia? 10, 12? Dlaczego Beti, wybierasz życie na haju, z adrenaliną? Pisałaś, że "walczysz" od dwóch lat. Ile jeszcze? Tak ma wyglądać całe życie? Szkoda tylko dziecka...Dwa lata szarpaniny, zrobiłaś sobie bilans tych lat? Piszesz o alkoholu, biciu, które wybaczałaś w poczuciu winy, co ze znajomymi, jeszcze chcą tego wysłuchiwać, co z dalszą rodziną, co z Tobą, Twoją pracą, zainteresowaniami, wyglądem? Co zyskałaś Beti, że nadal nie odpuszczasz? Może czasami trzeba wziąć odpowiedzialność za swoje życie i uznać konsekwencje swoich wyborów, nie uważasz? Czego oczekujesz po tym "nie odpuszczaniu", jaki związek Was czeka? Beti, to co było się nie wymaże gumką myszką. Mąż Twój, jak widać, nie poradził sobie z Twoją zdradą i robi to co robi. Twój wpływ na to jest ograniczony. On zrobi co zechce. Możesz zatruć mu życie telefonami, smsami. Finał może jednak być inny niż planujesz. Już sobie z kochanką przesyłają Twoje smsy, jak widać mają niezły ubaw, może nie tylko oni. Mąż te Twoje pisaniny i telefony może również nagrywać i kopiować i wykorzystać np w sprawie o opiekę nad synem, bierzesz to pod uwagę?. Skup się dziewczyno nad tym na co masz wpływ. Ratuj siebie i dziecko. Dwa lata w takim stanie to stanowczo za dużo.
Olgucha42 [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-23, 09:41
...
Ostatnio zmieniony przez Olgucha42 2013-05-30, 11:24, w całości zmieniany 1 raz
Isia [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-23, 09:46
Olgucha42 napisał/a:
Czy uważasz, że mąż przywleczony za kłaki do domu stanie się aniołem? Pogratulować takiego myślenia. Zapewniam Cię, że jeśli byś go ściągnęła do domu, pokłóciła z kochanką, to on w ekspresowym tempie znajdzie następną.
Zacytuję, żeby nie umknęło. Bardzo, bardzo mądre stwierdzenie, Olgucha, bardzo mi się podoba Twoja mądrość, pozdrawiam Cię serdecznie..
delirium [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-23, 09:48
Witam!
Myślę, że Beti MUSI DOTKNĄĆ SAMEGO DNA, żeby mieć się od czego odbić. Wygląda na to, że nic z tego co jest pisane do niej nie bierze na poważnie i nikt a nas nie może nic na to poradzić. Możemy się za nią modlić, żeby Dobry Bóg nad nią czuwał do tego czasu.
Będzie jeszcze bardziej poobijana ale może zdolna do jakiegoś zwrotu w swoim życiu.
Pozdrawiam.
kiedysbylam [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-23, 10:01
tak, teraz Betwi nie odpowiada, w ogole chyba ani razu onretnei nie odniosla sie do wypowiedz zadnego z nas, nie zacytowala, nie pomyslala, nei widac rozwazania naszych slow, zeby kiedykolwiek przyjela cos do wiadomosci. Generalnie jest cisza, az znowu bedzie jakis kolejny dramatyczny post, albo taki ogolnikowy, jak ostatni - ze my jej nie rozumiemy (ba, no pewnie Beti, nikt z nas nie przezyl tego co Ty) i ze ona MUSI walczyc, ona musi.
Tak MUSISZ Beti, ale nie w taki sposob!! i narazie o siebie i dziecko!! Uswiadom sobie ze tak naprawde tylko tak - zmieniajac siebie, mozesz tak naprawde walczyc o meza i miec jakakolwiek nadzieje na zmiene sytuacji.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.