Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Żona nie zgadza się z Twoimi wnioskami. Piszę o tym już raz trzeci na Forum?
Pozdrawiam, proponując powrót do tematu?
niezapominajka8 [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-14, 22:30
Wilkoo mi to się wydaje, że Bóg się o Ciebie upomina, nie o twoją żonę.
Zacznij od siebie.... To działa...
My zaczynamy żyć.... Po tym wszystkim.... Byliśmy ostatnio na warsztatach z komunikacji małżeńskiej z ks. Markiem Dziewieckim. Mój mąż wrócił zafascynowany tym człowiekiem......
U nas komunikacja zawiodła... Ależ mamy ubaw jak stosujemy się do tych wskazówek
W naszym życiu dzieją się cuda, ale ja w życiu tyle się nie modliłam. Na forum odnalazłam perełki.... Ty też się tym zajmij.... Żonę zostaw w spokoju.... Musisz zająć się porządnie sobą, a jak już sam będziesz tym nowym mocnym mężczyzną, który dotrzymuje słowa żona znów zacznie Cię kochać i żadne mundury jej nie przysłonią Ciebie....
Zaufaj Bogu... Popłyń za nim... Rzuć się w ramiona, a łaski, które otrzymasz wleją w ciebie nowe życie, życie, a nie wegetację człowieka, który wiecznie szuka tylko pytanie czego???
pozdrawiam
Wilkoo [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-15, 04:45
My też zaczynamy żyć po tym wszystkim? Umieściłem świadectwo, by inni mogli czerpać z dorobku Naszego doświadczenia. Gdybym nie zaczął od siebie, uratowanie Małżeństwa nie byłoby możliwe.
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-15, 12:21
Nancy napisał/a:
No dobra, ale nawet jak się czyta np ,,Urzekającą" Eldredge'ów , to on tam zajmuje się poradnictwem dla kobiet, ma wiele przyjaciółek i, jak sam twierdzi, każdy jego zachwyt nad prawdziwym pięknem jednej z nich, wraca potem do żony, sprawia, że kocha ją coraz bardziej...
Wilkoo napisał/a:
Jak dla mnie - to "dorabianie ideologii dla własnych wykroczeń..". Żaden Pisarz, który tak pisze - nie będzie dla mnie autorytetem. Nawet, jeśli pisze to w imię "Miłości"..
Nancy, czy ty aby przeczytałaś tę książkę w całości? I naprawdę tylko tyle z niej wyniosłaś? Popatrz jak niefortunną uwagą sprawiłaś, że ktoś skreśla wartościową książkę. Przecież ta książka nie jast ani o przyjaźni dmsko-męskiej (a tm bardziej jakimś pieniem nad jej walorami), ani nawet o miłości między mężczyzną i kobietą. To jest ksiązka o relacji Boga do kobiety, o marzeniach i pragnieniach kobiety, które Bóg umieścił w jej sercu i o tym po co je tam umieścił. Mowi o tym jak Bóg pomaga kobiecie rozkwitnąć w jej kobiecości, jak ważna jest dla Niego i świata, a wszystko to w oparciu o biblię. To jest ksiązka o utraconej kobiecości i o jej odzyskiwaniu, z Bogiem.
Wilkoo, w innym wątku pisałaę właśnie o upadku kobiecości w dzisiejszych czasach. Ta książka pomaga ją odbudować.
Notabene ten sam autor napisał również odpowiednik dla mężczyzn "Dzikie serce", w którym mówi czym jest prawdziwa męskość (w świetle biblii) i o powrocie do niej.
Ponadto napisał wraz żoną książkę "Miłość i wojna", która z pewnością pomoże przy odbudowywaniu związku. A wszystko w oparciu o biblię.
Ja na Twoim miejscu nie skreślałabym tak szybko wartościowych książek, przez czyjąś niefortunną uwagę, a tymbardziej nie wyrabiała sobie opinii na tenat autora i książki, nie czytając przynajmniej ich recenzjii.
Swallow napisała Ci
Zastanawiam się, gdzie jest Twój czas na pracę (siedzisz na forum w pracy? to bardzo nieuczciwe).
Gdzie czas na życie rodzinne, obowiązki domowe, opiekę nad dziećmi, przebywanie z żoną, rozwój, rozrywkka? Nie traktuj tego jako atak - po prostu masz czarno na białym, ile czasu spędzasz na forum, nie niepokoi Cię to?
Czy żonie nie jest przykro, że tyle czasu poświęcasz na cudze sprawy, zaniedbując swoje życie rodzinne? Co w tym czasie robi Twoja żona? Wilkoo, nikt tu nie neguje Twojego wkładu w pomoc innym, ale nikomu to nie sprawi przyjemności, jeśli przez to, znowu zacznie się coś u Ciebie sypać.
Ja zgadzam sie z nią całkowicie. Piszesz, że jesteście już po kryzysie i to jest na prawdę radosna nowina. Sądzę, że teraz jesteście na etapie naprawiania związku, bo fakt, że wróciliście do siebie (jakieś 2 miesiące temu jak doczytałam) nie oznacz jeszcze, że naprawiliście już Wasze relacje całkowicie. Dostaliście od Boga szansę, na jego naprawę. Nie zmarnuj jej. Ja odnoszę wrazenie, że Ty po prostu zamieniłeś intenetowe "przyjaźnie" na to forum. Otrzymałeś wielką łaskę od Boga, pozwolił Ci zobaczyć prawdę o sobie i swoim małżeństwie a szansa jaką dostaliście jest po to, aby budować związek i siebie.
Zyczę Wam, aby Wasz związek przetrwał tę próbę i trwał, tak jak to sobie przyżekaliście, do śmierci. Jednak uważam, że wiarygodnym autorytetm będziesz dopiero gdy uda się Wam odbudować związek i trwać w nim dłużej jak 2 miesiące. Czego szczerze Wam życzę.
Wilkoo [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-15, 12:50
Dzięki za tę cenną uwagę. Jest może e - book w sieci?
To zmienia postać rzeczy.
Ja zareagowałem tak, bo sam wiem, jak kiedyś "pięknie" pisałem o Przyjaźni, o szacunku do Kobiety, itp. Okłamywałem samego siebie. Bo ... niby ewangelizowałem ... a po prostu karmiłem swoje poranione poczucie wartości ... zainteresowaniem i zachwytem ze strony Kobiet. I jednej, pierwszej "Przyjaciółce", zamiast pomóc, tylko zaszkodziłem. Co z tego, że ja nie przekroczyłem granicy, jeśli jestem odpowiedzialny za to, co stało się z Nią? Była aseksualna, niezdolna do wyższych uczuć - tak mówiła. Przy mnie wszystko się obudziło. Bogu dzięki, że mnie wyleczył z okłamywania samego siebie. Ale co z ich Małżeństwem? Dziś mogę się tylko za Nich modlić. Wiadomo, że nie powrócę do tego kontaktu i nie uratuję Małżeństwa, które na pewno ucierpiało przez moją rzekomą Przyjaźń. Jej Mąż o wszystkim wiedział, znał mnie osobiście. Co z tego? Patrzyłem Mu w oczy a miałem świadomość, że Jego Żona zakochała się we mnie.
Odnośnie czasu, jaki spędzam w sieci, itp. - pisałem w innym miejscu. Żona nie ma zastrzeżeń. To jedyne miejsce, w którym siedzę w internecie. Często przy samej Żonie. A to, że moja praca pozwala na to, by zajrzeć na Forum w ciągu dnia, nie powinna Was dziwić. Wykonuję zawód, który mi na to pozwala, nie godząc w uczciwość. Lepiej, jak buduję się Wspólnotą Sychar, niż miałbym w czasie "picia kawy" robić jakieś inne głupoty.
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-15, 12:57
Nie wiem, poszukaj. Z pewnością można je kupić, bo wciąż są dostepne. Miłej lektury. Ani Ty, ani żona ne będziecie żałować. Tak sądzę.
Wilkoo [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-15, 13:06
Największym problemem Żony jest niskie poczucie wartości, brak akceptacji dla samej siebie i .. nacisk psychiczny otoczenia, który .. nie tyle, co nie wspiera, ale jeszcze wywiera wpływ, jakoby podjęła .. złą decyzję .. przyjmując mnie z powrotem (ich interpretacja ratowania Małżeństwa). Z tym ostatnim wręcz prosiła mnie, bym o to spytał się w tym miejscu na Forum. Chwilowo powstrzymuje się przed zakładaniem tu konta. Prosiła, bym o tym napisał.
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-15, 13:20
ja tu nie jestem żadnym ekspertem, ale mnie ta ksiażka bardzo pomogła. Też miałam problemy z poczuciem własnej wartości. Dzięki niej odkryłam prawdziwą miłość Boga do mnie.
Pisałeś, że zona korzystała z pomocy "terapeuty". Ja Tobie i żonie zaproponowałabym pracę na 12 krokach, po to aby poznać siebie, aby siebie uzdrowić i uzdrowić swoje relacje z Bogiem, ze sobą i ze świtem Ja jestem w trakcie i widzę już pierwsze rezultaty, choć najtrudniejsza praca dopiero przede mną.
[ Dodano: 2013-05-15, 13:22 ]
Ponadto poszukajcie najbliższego ogniska Sychar. Rozmowa z żywymi ludźmi, którzy utwierdzą ją w słuszności decyzji na pewno pomoże.
Pozdrawiam
Wilkoo [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-15, 13:31
Mamy taką Nadzieję, że u Nas już niedługo to Ognisko powstanie.
Żona jak najbardziej będzie chciała uczestniczyć w spotkaniach.
Bo do Warszawy Nam trochę za daleko ( ok. 100 km )
( Jesteśmy z Ostrołęki )
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-15, 14:08
Wilkoo napisał/a:
Mamy taką Nadzieję, że u Nas już niedługo to Ognisko powstanie.
Są widoki?
Może teraz warto choć raz się wybrać do Warszawy? Bo rozmowa na forum to jedno, rozmowa z żywym człowiekiem, to drugie. Kiedy ja byłam pierwszy raz na spotkaniu, to uderzyła mnie radość tych ludzi (często będących w naprawdę trudnych sytuacjach), oraz pewność w ich wypowiedziach o słuszności drogi jaka podjęli.
A może gdzieś w okolicy będą organizowane rekolekcje ogniskowe bądź regionalne?
My takie będziemy mięli w czerwcu i choć są to nieraz "tylko" ogniskowe rekolekcje, to przejeżdżają osoby z bardzo daleka.
Dla mnie forum, po za tym, że jest miejscem "pracy" (12 kroków), stanowi tylko uzupełnienie.
Nancy [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-15, 16:37
zenia1780 napisał/a:
Nancy, czy ty aby przeczytałaś tę książkę w całości? I naprawdę tylko tyle z niej wyniosłaś? Popatrz jak niefortunną uwagą sprawiłaś, że ktoś skreśla wartościową książkę.
Oczywiście, i to kilka razy. A teraz krąży nawet wśród moich znajomych, bo pożyczam ją na prawo i lewo ( książek do bani nie polecam nigdy nikomu). ,,Dzikie serce " też przeczytałam, to cudowne książki, które wiele mogą zmienić w życiu.
I rzecz jasna, nie wyniosłam z nich jedynie podejścia autora do spotykanych kobiet w jego pracy zawodowej, ale to było w temacie. Po prostu. Założyłam jedynie błędnie, że autor wątku zna tę książkę, dlatego się na nią powołałam...
Obie książki są po prostu rewolucyjne w sposobie ukazania kobiet i mężczyzn w świetle Miłości Boga.
Zeniu, co do mojej uwagi zaś, to jest ona przecież jak najbardziej prawdziwa, a wątek, w którym piszemy, nie nosi tytułu: ,,Moje wrażenia po przeczytaniu ,,Urzekającej", więc nie wiem skąd Twoje uwagi
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-15, 16:38
Wilkoo napisał/a:
Odnośnie czasu, jaki spędzam w sieci, itp. - pisałem w innym miejscu. Żona nie ma zastrzeżeń. To jedyne miejsce, w którym siedzę w internecie. Często przy samej Żonie. A to, że moja praca pozwala na to, by zajrzeć na Forum w ciągu dnia, nie powinna Was dziwić. Wykonuję zawód, który mi na to pozwala, nie godząc w uczciwość. Lepiej, jak buduję się Wspólnotą Sychar, niż miałbym w czasie "picia kawy" robić jakieś inne głupoty.
A może w "czasie picia kawy", jeśli jeszcze przy okazji masz żonę obok siebie warto razem posłuchać, w ramach odbudowy związku, rekolekcji (zwłaszcza tych ostatnich ks Dziewieckiego, ale nie tylko), konferencji p. Jacka Pulikowskiego (na str. księgarni Izajasz jest ich wiele), posłuchać kazań ks Piotra Pawlukiewicz (jest strona z jego homiliami), który dużo mówi o relacjach z Bogiem, z samym sobą, ze współmałżonkiem,z dziećmi, z rodzicami, ze światem (najlepiej chronologicznie, bo on robi cykle kazań na jakiś temat), w odniesieniu do czytań z biblii. Poczytać ksiązki, nie tylko te wymienione wyżej, ale także Johna Graya o różnicach między kobietami i mężczyznami (zwłaszcza "Marsjanie i Wenusjanki zawsze razem" i "Marsjaninie i Wenusjanki tajemnica udanego związku"), można dowiedzieć się zaskakujących rzeczy o płci przeciwnej. Można obejrzeć konferencje Marka Gurgona "Przez śmiech do lepszego małżeństwa" (pastor, który swój wykład również opiera na biblii i robi to w bardzo humorystyczny sposób, na YouTube są "migawki" z wykładu).
Można zrobić naprawdę wiele, aby wspólnie odbudować mocny związek w oparciu o Boga, miłość i zrozumienie. A przy okazji dzielić się tym z innymi tu na forum.
Powodzenia
[ Dodano: 2013-05-15, 16:48 ]
Nancy napisał/a:
Zeniu, co do mojej uwagi zaś, to jest ona przecież jak najbardziej prawdziwa, a wątek, w którym piszemy, nie nosi tytułu: ,,Moje wrażenia po przeczytaniu ,,Urzekającej", więc nie wiem skąd Twoje uwagi
Nie neguję tego, ze autor tak napisał i że nie było to akurat w tamtym temacie. Nie możemy jednak zakładać, że wszyscy już przeczytali daną lekturę, ze ją znają. Na forum co rusz pojawiają się nowe osoby. Popatrz jak przez uwagę jaką poczyniłaś (w zupełnie innym kontekście), osoby nie znające jej mogą odrzucić wartościową lekturę.
Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez zenia1780 2013-05-16, 14:51, w całości zmieniany 1 raz
Dzięki za linki. Naprawdę! Już ściągam. I poczytam Żonie..
A co do rekolekcji, kazań Pawlukiewicza, porad Pulikowskiego,
cennych wskazań Guzewicza, itp. - zapewniam, robimy to na bieżąco.
Wiele się ostatnio u Nas zmieniło.
Panu Bogu za to można naprawdę dziękować.
Ps. Żona się pyta, czy macie gdzieś może w linkach
też pozycję - " Stokrotki w śniegu " ?
zenia1780 napisał/a:
Są widoki?
Może teraz warto choć raz się wybrać do Warszawy?
Są duże szanse. Postaram się co nieco na ten temat porozmawiać z jedną z głównych posługujących w Odnowie w Duchu Świętym dla Małżeństw w Naszym Mieście.
A co do Warszawy - jak tylko będzie możliwość - będziemy obserwować temat..
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.