Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2013-04-22, 20:26 Czy jeśli raz zdradził,zrobi to po raz drugi? Jak zaufać?
Kochani.Na jesieni pisałam o mojej tragedii.Uzyskałam tutaj ogromne wsparcie.Ale mój mąż był slepy i głuchy.Zapadłam się w siebie,zamilkłam,jedyne,co mi pozostało to modlitwa.Mąż wracał i odchodził rujnując moją psychikę.W lutym tego roku zdecydowanie poprosiłam o to,żeby się wyprowadził.To było po jego kolejnym powrocie,który trwał dwa tygodnie.Pojechał się z nią rozmówić i ....wrócił za dwa dni,mówiąc,że nie potrafią się rozstać a do mnie on już nic nie czuje....Zabolało mnie,kiedy powiedział,że ta kobieta to był tylko katalizator,że nie ta,byłaby inna.Że nasze małżeństwo od dawna już nie istniało.
Ofiarowałam Bogu moje cierpienie i upokorzenie.Poczułam,że tylko On będzie wiedział,co zrobić.Zresztą od początku Mu ufam.Od lutego do marca mąż mieszkał u tej kobiety,dojeżdżając co rano,żeby odwieźć dziecko do szkoły.Oczywiście okazało się,że takie życie na dłuższą metę już nie ekscytuje....pojawiły się między nimi rozdzwięki.Kłótnie.Mąż stwierdził,że nie mogą razem mieszkać.Że nie wie,czy to kobieta jego życia.Ale,że nie chce,żebym ja czuła się "jak otwarta furtka",którą może zawsze wrócić.Postanowilismy,że zamieszkamy osobno.Tydzień temu mąż po raz kolejny zerwał z tą kobietą.Pojawiły się refleksje,prośba o wybaczenie,stwierdzenie:"co ja ci zrobiłem" a także fakt,że bardzo kocha nasze dziecko i chce zacząc wszystko od nowa.Boi się naszego oddzielnego mieszkania....próbuje zblizyć się do mnie,przytulać.Ale równocześnie utrzymuje,że tamta kobieta nie jest złym człowiekiem! Że to wszystko jego wina.To on szukał kontaktu z nią,to on za nią biegał.Powiedzcie jaki człowiek,jaka kobieta pozwoli na to,żeby facet przez trzy dni nie odezwał się do dziecka,nawet telefonicznie? Jaka kobieta idzie do łóżka z facetem,który ma zonę i dziecko?Oczywiście jaki mąż i ojciec tak bardzo zrani osoby bliskie jego sercu?Wiem.Powiecie o wybaczaniu i nie osądzaniu.Kto z nas jest bez winy.....wiem.Ale jestem tylko człowiekiem.Poprosiłam męża,żeby jednak się wyprowadził.Znalazł mieszkanie na pół roku.Widzę,że chodzi zdruzgotany.Nie ma już między nami wojny ale jest coś gorszego: brak emocji z mojej strony.Jedyne co czuję to paniczny lęk,ze wszystko się powtórzy.Lęk nawet jak zdwoni telefon od mojego męża.Na domiar złego on nadal jest z nią w kontakcie mailowym.Przyznał mi się,że oboje uważają i piszą o tym,że ten związek nie ma sensu.Ale piszą do siebie.Jest mi tak cięzko.Nie ufam,nie wierzę.Obawiam się,że wszystko się powtórzy.Oczywiście chciałabym zacząć od nowa,ale jestem jak sparalizowana.Uważacie,że dobrze robię nalegając na jego wyprowadzkę? Moja mama sądzi,że popycham go z powrotem w jej ramiona.A ja po prostu nie umiem już mu zaufać.Po za tym jak budować przyszłość z kimś,kto tyle razy mnie upodlił.Z kimś,kto chciał mieć i rodzinę i kochankę.Kto oficjalnie zdradzał.Skąd mogę mieć pewność,że nie będzie innej kobiety? Bóg dał mi ogromną silę.Od sierpnie u.r.wiem,że mąż mnie zdradza.Jego romans trwał od marca.Od sierpnia podnosiłam się i szłam dalej.I teraz,kiedy wydawałoby się pojawił się promyk nadziei,ja nie mam już sił....
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-23, 06:27
pozwol sobie na ten brak sil....
zrob krok do tylu, nabierz dystansu, spojrz na siebie i meza jakbys patrzyla z boku czyimis oczami
nie miej wyrzutow sumienia, ze tak sie czujesz, ze nie ufasz, ze nie ma emocji, przeciez przezylas wielka traume wiec daj sobie do tego prawo, moze przyszedl czas zaloby ??
nie ponaglaj siebie, nie dyscyplinuj, niech Yoka przytuli mocno do serducha Yoke i pozwoli jej sie uciszyc, dojsc do madrych i wlasciwych wnioskow
pol roku dla meza to swietny czas na przejscie przez niego "proby"......
powodzenia zycze i mocno przytulam !!
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-23, 08:47
Cytat:
Powiedzcie jaki człowiek,jaka kobieta pozwoli na to,żeby facet przez trzy dni nie odezwał się do dziecka,nawet telefonicznie? Jaka kobieta idzie do łóżka z facetem,który ma zonę i dziecko?
Yoka, co to za pytanie?
Ty do niej masz pretensje, że Twój mąż i ojciec Twojego dziecka nie kontaktował się z nim?
Ją czynisz odpowiedzialną za bezmyślne i bezduszne postępowanie Twojego męża?
Weź się kobieto opamiętaj.
To była jego suwerenna decyzja.
Nie wiem dlaczego ale znakomita większość zdradzonych, tutaj na forum to wręcz wysyp takich postaw, wciąż upatruje przyczyn powstałego zła w pojawieniu się kochanki/kochanka, odsuwając w cień winę i bezpośrednie zaawanasowane zaangażowanie małżonka w romans/romansy.
Zakładając z góry, że celem jest jednak zwabienie niewiernego do domu trudno zmierzyć się z prawdą, więc na potrzeby własnej psychiki buduje się takie oto dziwy.
.
Cytat:
Pojawiły się refleksje,prośba o wybaczenie,stwierdzenie:"co ja ci zrobiłem" a także fakt,że bardzo kocha nasze dziecko i chce zacząc wszystko od nowa.Boi się naszego oddzielnego mieszkania....próbuje zblizyć się do mnie,przytulać.
Teraz kiedy szał ciał spowodowany hormonalnym tańcem dobiega końca, nagle sobie przypomniał o miłości do dziecka, bez którego radził sobie całkiem dobrze wcześniej?
Teraz kochanką manipuluje Twój mężuś, a właściwie Wami obiema, zresztą z wielkim powodzeniem.
Yoka [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-23, 11:18
No,Kenya jesteś świetna w podtrzymaniu na duchu:-) Zastanawiam się tylko czy byłaś zdradzona,czy moze to z Tobą ktoś zdradził? Bo to by Twoją postawę tlumaczyło.
Po pierwsze wybrałaś z mojego postu jedną mysl,trochę taką uboczną i zrobiłas z niej wielkie "halo".Znakomita większosć kobiet z którymi faceci zdradzają albo kobiet,które nigdy nie były zdradzone wychodzi z drapieżnego założenia,że kochanki są niewinne.Oczywiście,że to od mojego męża zależało czy skontaktuje się z dzieckiem czy nie.Przecież to nie ulega wiadomości,kto mi wkladał na palec obrączkę i kto jest ojcem.Ale z czystej uczciwości wynika,czy jesli przyjeżdża do mnie na weekend facet zonaty i dzieciaty ja się z tym czuję dobrze i w porządku? Czy zakładam seksowną bieliznę i sprawiam,że facet głupieje i zapomina o bozym świecie.Oczywiście facet ma rozum i wolną wolę.Grzeszy świadomie.Ale,czy nie byłoby o połowę mniej zdrad,gdyby jedno z nich okazalo się mieć Boga w sercu.I nie chodzi tu o usprawiedliwianie faceta.Ani zwalanie winy na kochankę.
Moim celem nie jest zwabienie niewiernego do domu.Wręcz odwrotnie.Walczę z sobą,żeby nie zrzucić go ze schodów.Stąd ten post tutaj.Gdyby było inaczej nie pisałabym tutaj tylko kupiła sobie ekstra haleczkę i wykorzystała kryzys w ich,pożal się Boże -związku. Oczywiście najprościej załozyć,że mąż manipuluje biedną,skrzywdzoną kochanką ( nie wiedziała biedactwo jak się kończy większość związków z zonatymi facetami.Zresztą co tam.Najwazniejsze to się zabawić.) i mną i w związku z tym jak najszybciej złozyć pozew rozwodowy,żeby mu pokazać,gdzie jego miejsce.Dziwię się prezentowaniu takiej postawy na TYM forum.Bo to nic innego jak krzyk EGO.Pokazać,stłamsić,upokorzyć,odegrac się.
Widzisz,dawno temu zauroczył się mną zonaty facet z dwójką dzieci.Byłam młoda,wolna,bez problemów.Podobał mi sie,nawet więcej.Ale ja nigdy nie zrobiłabym drugiej kobiecie tego,czego sama nie chcialabym doznać.To ja zdusiłam tą zażyłość w zarodku.I nie dopuściłam do tego,żeby się do mnie zblizył.W moim przypadku los chciał,że stało się inaczej i moja rywalka nie była tak wspaniałomyślna,żeby mojemu męzowi kopnąć w tyłek.Czasem wystarczy,ze jedna strona sie opamięta.
Wydaje mi się,że celem tego forum jest ratowanie świętości małżeństwa.Próba usprawiedliwiania,dawania szansy.A piszemy te posty,bo toczymy ze sobą wewnętrzne walki.I ktoś,kto to przerobił,wie o czym mówię.Ty najwidoczniej,nie.
Oczywiście,że zdradzeni będą zawsze mieć tendencje do usprawiedliwiania zdradzaczy.Ale ja sama znam przypadek,gdzie panienka tak zagięła parol na żonatego przystojniaka,ze musiał przed nią uciekać.Nie mówię,że tak bylo w przypadku mojego męża.Ale tak bywa,więc z laski swojej nie wrzucaj wszystkich do jednego worka.
A jaka jest Twoja interpretacja słów: miłosć wszystko wybacza? Pewnie taka,że to dewiza naiwnych,głupich bab.A świętość i nie nierozerwalność małżeństwa? Mój maż straszliwie pobłądził.Nie mam do niego zaufania.I o tym traktował mój post.Jak dać kolejną szansę?Jak być ponad jego grzechem? Ufam,że są tu osoby,którym się udało odbudować małżeństwo.Ale żeby tego dokonac trzeba od czegoś zacząć.Napewno jeśli się zarzuci męża kupą kamieni nie będzie to dobry poczatek.Mój maż usłyszał ode mnie już wszystko.Dostał w twarz.Przeklęłam jego i tą kobietę.Ale mój spowiednik uważa,że zlo rodzi zło.Sztuką jest umieć mądrze wybaczyć.I tego,czy jest to mozliwe chciałam się tutaj dowiedzieć od osób,które są " w temacie". Ty tą osobą nie jesteś,chociażby z powodu sposobu powierzchniowego potraktowania mojego wątku.Nie rozumiesz tego,przez co przeszłam i przechodzę.Nie rozumiesz,ile kosztuje trwanie w walce o małżenstwo.Rozwieść można się dzisiaj szybko.Ale na to zawsze jest czas.
[ Dodano: 2013-04-23, 12:26 ]
katalotka72 napisał/a:
pozwol sobie na ten brak sil....
pol roku dla meza to swietny czas na przejscie przez niego "proby"......
powodzenia zycze i mocno przytulam !!
Dziekuję Ci Katalotko za ciepło i zrozumienie To jest coś,czego teraz bardzo potrzebuję.....
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-23, 12:32
Nie uważam, że podtrzymywanie na duchu, które jest aż nazbyt często podtrzymywaniem iluzji i złudzeń jest pomocne, ale to moje osobiste zdanie do którego mam niewątpliwie prawo, sama sobie tego prawa udzielam
Kolejny raz, wyjaśniam: mam gdzieś kochanki, ich odczucia i pragnienia. Nie jest mi ich szkoda z oczywistych wzlgędów. Także nie im poświęcam uwagę, traktuję raczej jako zbędny balast.
Pokusy pojawiają się przed WSZYSTKIMI, równo, nie da się ich wyeliminować z życia, dlaczego więc jedni im ulegają podczas gdy inni nawet im się nie przyglądają - to jest pytanie i istota rozważań.
I nie chodzi o to, żeby zdecydować za Ciebie czy masz mężowi dać szansę czy nie. To twoja decyzja. Zwracam Ci uwagę tylko na istotne elementy, które mogą wpłynąć na podjęcie decyzji czy też przeczekanie w imię uzyskania pewności a tym samych chronienia siebie samej przed kolejnym ranieniem.
Cytat:
Na domiar złego on nadal jest z nią w kontakcie mailowym.Przyznał mi się,że oboje uważają i piszą o tym,że ten związek nie ma sensu.Ale piszą do siebie.Jest mi tak cięzko
Wybacz Yoka, ale nie jest to postawa związana z jego prawdziwą przemianą. Ktoś kto rozumie krzywdę jaką zrobił najbliższym, mało tego deklaruje chęć powrotu i naprawy tego co zniszczył - nie może wykazywać jednocześnie przywiązanie do kochanki - dla mnie to oczywiste.
On stoi w rozkroku - chce zjeść ciastko i mieć ciastko, nie jest do końca zdeklarowany.
To jest moje zdanie. Pisząc inaczej nie byłabym w zgodzie ze sobą samą.
Wybacz jeśli oczekiwałaś czegoś innego. Z pewnością wielu innych wesprze Cię w sposób, który Tobie jest bliższy.
Nie chciałam Ci zrobić przykrości, wybacz jeśli tak czujesz. Chciałam raczej byś oceniła sytuację realnie, tylko tyle.
Powodzenia, mam nadzieję, chciałabym by jego intencje wobec Ciebie były uczuciwe, byś nie musiała więcej cierpieć.
Dawać szansę należy, tylko nie za wszelką cenę, trzeba ocenić, zrobić bilans zysków i strat, szczególnie tych emocjonalnych.
Życzę Ci rozważnych decyzji:)
AWS [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-23, 12:36
Yoka napisał/a:
No,Kenya jesteś świetna w podtrzymaniu na duchu:-) Zastanawiam się tylko czy byłaś zdradzona,czy moze to z Tobą ktoś zdradził?
Yoka, skąd w Tobie tyle agresji? Nie doczytałam sie w poście Kenyi tego, co jej zarzucasz.Ale może po kolei:
[ Dodano: 2013-04-23, 13:43 ]
Yoka napisał/a:
Znakomita większosć kobiet z którymi faceci zdradzają albo kobiet,które nigdy nie były zdradzone wychodzi z drapieżnego założenia,że kochanki są niewinne.
Co to za generalizowanie? Nie należę ani do jednej, ani do drugiej grupy i wcale nie twierdzę, ze kochanka jest bez winy. Ale to nie kochanka Cię zdradza, nie kochanka Ci ślubowała. Z reszta, czy Twój mąż przypadkiem sam nie stwierdził:
Yoka napisał/a:
.Zabolało mnie,kiedy powiedział,że ta kobieta to był tylko katalizator,że nie ta,byłaby inna.
I jeszcze:
Yoka napisał/a:
Że to wszystko jego wina.To on szukał kontaktu z nią,to on za nią biegał.
. Mąż nazywa rzecz po imieni, ale Ty wolisz zrobic z niego zniewolonego biedaka.
[ Dodano: 2013-04-23, 13:48 ]
kenya napisał/a:
Wybacz Yoka, ale nie jest to postawa związana z jego prawdziwą przemianą. Ktoś kto rozumie krzywdę jaką zrobił najbliższym, mało tego deklaruje chęć powrotu i naprawy tego co zniszczył - nie może wykazywać jednocześnie przywiązanie do kochanki - dla mnie to oczywiste.
On stoi w rozkroku - chce zjeść ciastko i mieć ciastko, nie jest do końca zdeklarowany.
Też tak sądzę! I to jest właśnie ta manipulacja wami obiema, a na stwierdzenie której przez kenie, tak się oburzyłaś.
[ Dodano: 2013-04-23, 13:52 ]
Yoka napisał/a:
Ale,czy nie byłoby o połowę mniej zdrad,gdyby jedno z nich okazalo się mieć Boga w sercu.
Czemu to domagasz sie, aby Boga w sercu miała właśnie kochanka, a Twój mąż co niewiewrzący? Czemu nie zastanawiasz sie nad tym , co sie stało z Twoim mężem, że własnie Boga w jego sercu zabrakło, że krzywdzi tyle osób ?
[ Dodano: 2013-04-23, 13:58 ]
Yoka napisał/a:
Oczywiście najprościej załozyć,że mąż manipuluje biedną,skrzywdzoną kochanką
Nikt tu nie nazwał kochanki ani biedną, ani skrzywdzoną, choć taka jest, bo pozbawia się sama szacunku i godności i tak naprawdę to należy jej tylko współczuć, że tak bardzo się pogubiła. Nie o kochanke tu jednak chodzi, ale o Twojego męża, który jest jeszcze bardziej pogubiony od niej, bo przecież to on ślubował wierność. Dlatego zgadzam się również z tym:
kenya napisał/a:
Pokusy pojawiają się przed WSZYSTKIMI, równo, nie da się ich wyeliminować z życia, dlaczego więc jedni im ulegają podczas gdy inni nawet im się nie przyglądają - to jest pytanie i istota rozważań.
[ Dodano: 2013-04-23, 14:05 ]
Yoka napisał/a:
i w związku z tym jak najszybciej złozyć pozew rozwodowy,żeby mu pokazać,gdzie jego miejsce.Dziwię się prezentowaniu takiej postawy na TYM forum.
Gdzieś Ty się tego doczytała?
[ Dodano: 2013-04-23, 14:16 ]
Yoka napisał/a:
Pokazać,stłamsić,upokorzyć,odegrac się.
Yoka na tyle , o ile znam to forum to ucza tu własnie całkiem odmiennej postawy: przede wszystkim nie mszczenia sie, nawet nie zaleca sie walki o małżeństwo, a raczej jego obrony, nakazuje przebaczenie krzywdzicielowi w sercu, bo nieprzebaczenie niszczy przede wszystkim skrzywdzonego, bo go mentalnie "trzyma" z krzywdzicielem i jeszcze wielu innych fajnych rzeczy, które ogólnie nazywamy postawa miłości. Czemu Cie to tak zabolało? A wiesz, że boli przy dotknieciu to, co chore? Co Cie tak dotknęło w słowach Keni? A może trzeba jeszcze cos w sobie przepracować, by pozbyć się goryczy, agresji???
[ Dodano: 2013-04-23, 14:32 ]
Yoka napisał/a:
Oczywiście,że zdradzeni będą zawsze mieć tendencje do usprawiedliwiania zdradzaczy.
Nie, nic nie tłumaczy, a tym bardziej nie rozgrzesza zdrady! Trzeba natomiast pozwolić zdradzaczowi poczuc ból i cierpienie, związane z tym, że jest krzywdzicielem. Jak sie usprawiedliwia jego czyny niemoralnościa kochanek, to podkłada sie "poduchy pod tyłek". Osiągnięcie "dna", w postaci ujrzenia konsekwencji swych czynów (krzywdę i cierpienie żony, córki, zniszczone relacje, zaufanie...) daje dopiero szansę na prawdziwą przemianę Twojego męża. On się uzależnił od emocji (skok adrenaliny w czasie romansu), więc jak każdy nałogowiec jest śmiertelnie chory. Uratować go może tylko całkowita abstynencja, a więc zero kontaktu ze żródłem zniewolenia (kochanką), a jak nie potrafisz, to nie ma miejsca dla Ciebie w naszym domu, bo ja nie daje zgody na trójkąt. To jednak nie oznacza absolutnie rozwodu. Nie stwarzam Ci komfortu grzesznia. Rozwód to krzywda, a ja nie pozwole sie już krzywdzić . Yoka to, że kochasz męża, nie daje mu prawa Cię krzywdzić! Manipulacja, zdrada, oszustwo, kłamstwa to nadal czyny przemocowe. Kenia na to zwracała uwagę. Nikt Ci tutaj nie chce dołożyc, bo jesteś wystrczająco zraniona. Dlatego nie rań się dodatkowo sama, a tak jest, gdy:
Yoka napisał/a:
Dostał w twarz.Przeklęłam jego i tą kobietę
[ Dodano: 2013-04-23, 14:47 ]
Yoka napisał/a:
Nie rozumiesz,ile kosztuje trwanie w walce o małżenstwo.Rozwieść można się dzisiaj szybko.Ale na to zawsze jest czas.
Doskonale rozumiem, bo pięć lat jestem w kryzysie, ale zbyt powierzchowne wybaczenie, gdy krzywdziciel nie do końca ma świadomość spustoszenia, którego dokonał, gwarantuje prawie na pewno "nawrót". Twój mąż bardziej od Twojego wybaczenia, potrzebuje prawdziwego nawrócenia. Dlatego rozsądne jest mu dać szansę nie powrotu, ale wykazania się, że żałuje, che wynagrodzić, pracuje nad własną zmianą, a utrzymywanie nadal kontaktu z kochanką temu przeczy. Masz być nieskazitelna jak gołębica (a więc kochajaca, przebaczająca, łagodna, dobra...), ale jednocześnie przebiegła jak wąż( czyli nie naiwna, łatwowierna, dająca się nadal oszukiwać), bo będziesz wtedy Fujarą Bożą (jak nazywa to ks. M Dziewiecki!). A Ty masz być dzielnym wojownikiem, który NIE AKCEPTUJE już zła, krętactwa, zdrady, kłamstwa i nie szuka dla nich usprawiedliwienia.
Wierzę głęboko, że jak oprzesz się na Jezusie, to wygrasz swoje małżeństwo, ale to musi być TWARDA miłość. Twarda - nie znaczy obrzucanie kamieniami, przeklinania, rozwodzenia się. Mocno Cię przytulam i proponuję Ci, abyś wyciszyła emocje, a pozwoliła na działanie rozumu i rozsądku. Pamiętaj, rozszalałe emocje, to największy wróg kobiety!
Yoka [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-23, 14:03
Yoka, skąd w Tobie tyle agresji? Nie doczytałam sie w poście Kenyi tego, co jej zarzucasz.Niczego nie zarzucam.Może moja odpowiedz była emocjonalna,ale nie doczytałam się w niej ani jednego zdania,które usprawiedliwia postepowanie mojego męża.Zaraz po tym jak napisałam o współodpowiedzialnosci kochanki pojawiło się przecież stwierdzenie,ze wina mojego męża jest oczywista.Ale na to jakos kenya uwagi nie zwróciła:-) wzywając mnie do opamiętania.
[ Dodano: 2013-04-23, 13:43 ]
Yoka napisał/a:
Znakomita większosć kobiet z którymi faceci zdradzają albo kobiet,które nigdy nie były zdradzone wychodzi z drapieżnego założenia,że kochanki są niewinne.
Co to za generalizowanie?
A gdzie tu jest generalizowanie? Napisałam "znakomita większość..."czyli na pewno nie wszyscy.
Nie należę ani do jednej, ani do drugiej grupy i wcale nie twierdzę, ze kochanka jest bez winy. Ale to nie kochanka Cię zdradza, nie kochanka Ci ślubowała.
Ależ ja właśnie o tym piszę.....
Z reszta, czy Twój mąż przypadkiem sam nie stwierdził:
Yoka napisał/a:
.Zabolało mnie,kiedy powiedział,że ta kobieta to był tylko katalizator,że nie ta,byłaby inna.
I jeszcze:
Yoka napisał/a:
Że to wszystko jego wina.To on szukał kontaktu z nią,to on za nią biegał.
. Mąż nazywa rzecz po imieni, ale Ty wolisz zrobic z niego zniewolonego biedaka.
W którym momencie robię z niego zniewolonego biedaka? Przedstawiam swoje wąpliwości i fakty stąd pisze to,co mówił.Przecież mam obiekcje,zeby mu zaufać.
[ Dodano: 2013-04-23, 13:48 ]
kenya napisał/a:
Wybacz Yoka, ale nie jest to postawa związana z jego prawdziwą przemianą. Ktoś kto rozumie krzywdę jaką zrobił najbliższym, mało tego deklaruje chęć powrotu i naprawy tego co zniszczył - nie może wykazywać jednocześnie przywiązanie do kochanki - dla mnie to oczywiste.
On stoi w rozkroku - chce zjeść ciastko i mieć ciastko, nie jest do końca zdeklarowany.
Też tak sądzę! I to jest właśnie ta manipulacja wami obiema, a na stwierdzenie której przez kenie, tak się oburzyłaś.
Wiesz co nie tyle oburzyłam się na stwierdzenie manipulacji ,ile odebrałam maila kenyi jako bardzo stronniczego.Przecież ja mam świadomosć tego wszystkiego.Ona się dośc dobitnie skupila tylko na tym,że bronię męża,co jest bzdurą.Wypumktowala mi wszystkie :przeciw temu,żeby mu zaufać.Ja te wszystkie "przeciw" doskonale znam.I mam ich pełną świadomość.Nie ukrywam,że liczyłam na to,ze ktoś znajdzie coś "za".A nie dokopie mi,bo i tak leżę. tak naprawdę po lekturze waszych odpowiedzi mam ochote powiedzieć męzowi,żeby spadal na drzewo:-)
[ Dodano: 2013-04-23, 13:52 ]
Yoka napisał/a:
Ale,czy nie byłoby o połowę mniej zdrad,gdyby jedno z nich okazalo się mieć Boga w sercu.
Czemu to domagasz sie, aby Boga w sercu miała właśnie kochanka, a Twój mąż co niewiewrzący? Czemu nie zastanawiasz sie nad tym , co sie stało z Twoim mężem, że własnie Boga w jego sercu zabrakło, że krzywdzi tyle osób ?
Na litość Boską! czasem mam wrażenie,że ludzie nie czytają ze zrozumieniem:-) przepraszam,znowu zostanę nazwana agresywną.Więc piszę jeszcze raz: domagam się aby Boga w sercu miała i ta kobieta i mój mąż.W żadnym zdaniu mojej wypowiedzi go nie usprawiedliwiłam ani nie zwolnilam z tego.Oczywiście,że się nad tym zastanawiam,co się z nim stało i jak to się stało? Od początku,odkąd wiem,że mnie zdradza.I mam wrażenie,że to ujęłam w tym mailu.Czemu to do was nie dociera?napisałam,że czasem wystarczy,że jedno się powstrzyma i zapobiegnie to tragedii.tak naprawdę nieważne czy to bedzie facet czy kobieta....a niby dlaczego kochanka nie miałaby być mądrzejsza chocby dlatego,że jest kobietą i może sama miała kiedyś męża,może ma dzieci?Nie wyłaczając odpowiedzialności faceta,po prostu dywaguję....
[ Dodano: 2013-04-23, 13:58 ]
Yoka napisał/a:
Oczywiście najprościej załozyć,że mąż manipuluje biedną,skrzywdzoną kochanką
Nikt tu nie nazwał kochanki ani biedną, ani skrzywdzoną, choć taka jest, bo pozbawia się sama szacunku i godności i tak naprawdę to należy jej tylko współczuć, że tak bardzo się pogubiła. Nie o kochanke tu jednak chodzi, ale o Twojego męża, który jest jeszcze bardziej pogubiony od niej, bo przecież to on ślubował wierność. Dlatego zgadzam się również z tym:
kenya napisał/a:
Pokusy pojawiają się przed WSZYSTKIMI, równo, nie da się ich wyeliminować z życia, dlaczego więc jedni im ulegają podczas gdy inni nawet im się nie przyglądają - to jest pytanie i istota rozważań.
No tak.Kochanka jest w tym wszystkim najwazniejsza......nalezy jej współczuć.Oczywiście.
To ja się bawiłam przez rok z cudzym idiotą ( zeby nie było,że go usprawiedliwiam ),bez krępacji przyjechałam za nim do rodzinnego miasta,żeby go przekonac do powrotu,kiedy podjął decyzję o zerwaniu znajomości ( drań,macie rację,jego wina przede wszystkim ).Ale może byłoby inaczej gdyby odpuściła?
[ Dodano: 2013-04-23, 14:05 ]
Yoka napisał/a:
i w związku z tym jak najszybciej złozyć pozew rozwodowy,żeby mu pokazać,gdzie jego miejsce.Dziwię się prezentowaniu takiej postawy na TYM forum.
Gdzieś Ty się tego doczytała?
Tak zinterpretowałam tą wypowiedz.Facet nie rokuje,nie ma co mieć planów.Więc pozostaje tylko się rozwieść.....bo po co tracić czas?
[ Dodano: 2013-04-23, 14:16 ]
Yoka napisał/a:
Pokazać,stłamsić,upokorzyć,odegrac się.
Yoka na tyle , o ile znam to forum to ucza tu własnie całkiem odmiennej postawy: przede wszystkim nie mszczenia sie, nawet nie zaleca sie walki o małżeństwo, a raczej jego obrony, nakazuje przebaczenie krzywdzicielowi w sercu, bo nieprzebaczenie niszczy przede wszystkim skrzywdzonego, bo go mentalnie "trzyma" z krzywdzicielem i jeszcze wielu innych fajnych rzeczy, które ogólnie nazywamy postawa miłości. Czemu Cie to tak zabolało? A wiesz, że boli przy dotknieciu to, co chore? Co Cie tak dotknęło w słowach Keni? A może trzeba jeszcze cos w sobie przepracować, by pozbyć się goryczy, agresji???
Nie,nie i jeszcze raz nie:-) TAk zrozumiałam,to,co kenya napisała.Pewnie,że to moja interpretacja.Nazwałam rzeczy po imieniu,które ona zasugerowała....
[ Dodano: 2013-04-23, 14:32 ]
Yoka napisał/a:
Oczywiście,że zdradzeni będą zawsze mieć tendencje do usprawiedliwiania zdradzaczy.
Nie, nic nie tłumaczy, a tym bardziej nie rozgrzesza zdrady! Trzeba natomiast pozwolić zdradzaczowi poczuc ból i cierpienie, związane z tym, że jest krzywdzicielem. Jak sie usprawiedliwia jego czyny niemoralnościa kochanek, to podkłada sie "poduchy pod tyłek". Osiągnięcie "dna", w postaci ujrzenia konsekwencji swych czynów (krzywdę i cierpienie żony, córki, zniszczone relacje, zaufanie...) daje dopiero szansę na prawdziwą przemianę Twojego męża. On się uzależnił od emocji (skok adrenaliny w czasie romansu), więc jak każdy nałogowiec jest śmiertelnie chory. Uratować go może tylko całkowita abstynencja, a więc zero kontaktu ze żródłem zniewolenia (kochanką), a jak nie potrafisz, to nie ma miejsca dla Ciebie w naszym domu, bo ja nie daje zgody na trójkąt. To jednak nie oznacza absolutnie rozwodu. Nie stwarzam Ci komfortu grzesznia. Rozwód to krzywda, a ja nie pozwole sie już krzywdzić . Yoka to, że kochasz męża, nie daje mu prawa Cię krzywdzić! Manipulacja, zdrada, oszustwo, kłamstwa to nadal czyny przemocowe. Kenia na to zwracała uwagę. Nikt Ci tutaj nie chce dołożyc, bo jesteś wystrczająco zraniona. Dlatego nie rań się dodatkowo sama, a tak jest, gdy:
Yoka napisał/a:
Dostał w twarz.Przeklęłam jego i tą kobietę
[/quote]
Przypominam,że jego romans trwa od marca zeszłego roku.Ja się już nie ranię.To,co napisałaś już mu dawno powiedziałam.Przecież chcę,żeby się wyprowadził.A zastanawiam się czy w ogóle będe potrafiła z nim być.Nie ma mowy o znoszeniu i akceptacji trójkata! To już koniec.
Niestety to tylko dowód,że interpretacja wyrwanych z kontekstu zdań jest bez sensu......może to moja wina,bo zbyt zawile napisałm wyjściowego maila....
AWS [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-23, 14:16
Yoka napisał/a:
W którym momencie robię z niego zniewolonego biedaka?
A w takim:
Yoka napisał/a:
e z czystej uczciwości wynika,czy jesli przyjeżdża do mnie na weekend facet zonaty i dzieciaty ja się z tym czuję dobrze i w porządku? Czy zakładam seksowną bieliznę i sprawiam,że facet głupieje i zapomina o bozym świecie.
A co ten żonaty faccet robi w sypialni z seksownie ubrana kobietą? Ona go siłą ciągnęła z domu od rodziny do siebie? Poukładany męższyzna nigdy do takiej sytuacji nie dopuści!
[ Dodano: 2013-04-23, 15:19 ]
Yoka napisał/a:
Przedstawiam swoje wąpliwości i fakty stąd pisze to,co mówił.Przecież mam obiekcje,zeby mu zaufać.
Yoka i bardzo dobrze, że to widzisz, bo jesteś ostrożniejsza i nie dasz sie znów oszukiwać. A na powrót zaufania to Twój mąż musi dopiero zapracować!
[ Dodano: 2013-04-23, 15:28 ]
Yoka napisał/a:
Nie ukrywam,że liczyłam na to,ze ktoś znajdzie coś "za".A nie dokopie mi,bo i tak leżę. tak naprawdę po lekturze waszych odpowiedzi mam ochote powiedzieć męzowi,żeby spadal na drzewo:-)
Dziewczyno nikt Ci tu nie dokopuje, tylko z boku wiecej widać. Absolutnie nie masz męża posyłać na drzewo, tylko pozwolić mu pocierpieć, bo tylko ból może sprawić, że zechce coś ze soba zrobić. Moje słowa są nie po to, abyś pogoniła męża. Nie mi go osądzać, bo od tego jest Bóg, ale chce Cię uwrażliwić, że Twój mąż jeszcze jest w rozkroku. Już chce wracać, ale jeszcze nie puszcza kochanki, a tak sie nie da. On musi doswiadczyc straty, żeby się obudził z tego matrixsu. Dlatego jasno komunikujesz mu, że nie ma mowy o powrocie, dopóki kochanka w tle! I tylko tyle Ci chciałam powiedzieć. Nie jestem Ci wrogiem, choc tak mnie postrzegasz.
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-23, 17:57
Cytat:
No tak.Kochanka jest w tym wszystkim najwazniejsza......nalezy jej współczuć.Oczywiście.
To ja się bawiłam przez rok z cudzym idiotą ( zeby nie było,że go usprawiedliwiam ),bez krępacji przyjechałam za nim do rodzinnego miasta,żeby go przekonac do powrotu,kiedy podjął decyzję o zerwaniu znajomości ( drań,macie rację,jego wina przede wszystkim ).
Ale może byłoby inaczej gdyby odpuściła?
Zapewne, byłoby inaczej gdyby odpuściła. Może nie lepiej ale inaczej.
Zwykle są dwie opcje:
1. kochanka go już nie chce, więc on wraca do domu - koniec romansu, ona zdecydowała.
2. kochanka chce wymusić deklarcje (rozwód, definitywne rozstanie się z żoną), więc stawia warunki-zatem straszy go rozstaniem, on zdobywa ją na nowo.
Załóżmy, że (wasza) kochanka odpuszcza.
Jeśli mąż wraca do domu z powodu odrzucenia, jaki to sukces?
On nie wraca bo zrozumiał, bo chce się zmienić i naprawić krzywdy, on wraca bo ONA go nie chce. Chciałabyś takiego powrotu Yoka?
Nie wiem czy możnaby nazwać to sukcesem zakończone ratowanie małżeństwa.
Kochanki - oczywiście są bezmyślne, bo kto wiąże się z mężczyzną, który oszukuje inną kobietę i zostawia swoje dzieci, no kto, chyba tylko ktoś pozbawiony wyobraźni, nie mówiąc o całym szeregu innych cech warunkujących taką postawę?
Skąd w nich przekonanie, że oto one unikną losu porzuconych wcześniej żon i partnerek? Nie wiem.
Choć bywają przypadki, że tacy mężczyźni rozkochują w sobie kobietę, nawet nie zdradzając, że mają rodziny, grają, udają, oszukują także kochanki. Kiedy te się dowiadują są tak samo skołowane jak żony oszustów.
Jest także grupa zdradzaczy, znacznie większa, od początku grająca biednych misiów z mokrymi noskami, którzy do kochanek wygadują cuda o swoich "okropnych" żonach, heterach, z którymi nie da się żyć . Oczywiście, tylko ktoś bez wyobraźni uwierzy w coś takiego i stworzy układ oparty na kłamstwie.
Cytat:
Dlatego jasno komunikujesz mu, że nie ma mowy o powrocie, dopóki kochanka w tle!
Podpisuję się pod tym co napisała AWS, ma absolutną rację. To właśnie miałam na myśli, nie pozwól sobą manipulować.
Yoka [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-27, 23:34
Więc postawiłam sprawę jasno - ma się wyprowadzić.Spakował się w godzinę.Mieszkanie miał już wynajete wcześniej,wiedziałam o tym,tylko,że miał to byc taki okres proby dla nas.Po naszej dzisiejszej rozmowie padło słowo: rozwód.Już nie umie znieśc mojego braku zaufania i w jego pojęciu-kontrolowania....a ja powiedziałm,że ciagle nie wierzę,że tej kobiety już nie ma w jego życiu. Stwierdził,że zamyka ten rozdział życia,ale że jeszcze dyskutują ze sobą w mailach...stwierdziłam na to,że ma się wyprowadzić natychmiast. I zrobił to. A na odchodnym usłyszałam,że on na chwilę obecną nie chce ze mną niczego odbudowywać,Chce być sam.
Ja też zostałam sama.
landis85 [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-28, 07:44
Yoka uwazam ze dobrze zrobilas, rowniez jestem zdania ze nie ma mozliwosci odbudowania zaufania z kochanka w tle, bo sama przerobilam to w swoim malzenstwie
nie daj sie tylko wpedzic w poczucie winy
to maz nie potrafil zerwac z przeszloscia, mysle ze nie odczul jeszcze porzadnie konsekwencji swojej zdrady, zachowania
porzucona_33 [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-21, 10:50
Cytat:
Kochanki - oczywiście są bezmyślne, bo kto wiąże się z mężczyzną, który oszukuje inną kobietę i zostawia swoje dzieci, no kto, chyba tylko ktoś pozbawiony wyobraźni, nie mówiąc o całym szeregu innych cech warunkujących taką postawę?
Skąd w nich przekonanie, że oto one unikną losu porzuconych wcześniej żon i partnerek? Nie wiem.
Choć bywają przypadki, że tacy mężczyźni rozkochują w sobie kobietę, nawet nie zdradzając, że mają rodziny, grają, udają, oszukują także kochanki. Kiedy te się dowiadują są tak samo skołowane jak żony oszustów.
Jest także grupa zdradzaczy, znacznie większa, od początku grająca biednych misiów z mokrymi noskami, którzy do kochanek wygadują cuda o swoich "okropnych" żonach, heterach, z którymi nie da się żyć . Oczywiście, tylko ktoś bez wyobraźni uwierzy w coś takiego i stworzy układ oparty na kłamstwie.
To jest bardzo ciekawy post i ostatnio się nad tym zastanawiałam. O czym myśli kobieta, która się wiąże z mężczyzną, który zostawił żonę i dziecko. Pomijając fakt, że kochanka może podzielić los żony, jak można oceniać pozytywnie takiego mężczyznę, chcieć z nim coś budować. Trzeba być właśnie bez wyobraźni i nieźle zdesperowaną. W przypadku mojego męża to jest jego umiejętność podrywania kobiet. Wie co mówić, co robić, jak trafić w potrzeby. Niewątpliwy talent. Oczywiście wszystko podszyte kłamstwami. Gra biednego, poszkodowanego a ja najgorsza na świecie. Cały świat się sprzysiągł przeciwko niemu. To wszystko manipulacja. Znam go świetnie i jak widzę, że zaczyna związek od takich kłamstw już współczuję tej kobiecie. Ale to nie moja sprawa.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.