Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Milosc nigdy nie ustaje? kolejny koniec malzenstwa
Autor Wiadomość
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2013-10-29, 14:37   

Cytat:
"Bedzie radośnie, bedzie zabawa i o północy......tararara..."
Myśle że żałoba się konczy i trzeba się odchamić. :mrgreen:


Ale ci zazdroszczę!:) Jak już dawno nie byłam na imprezie i tak mnie nosi ostatnio żeby się gdzieś wybrać i ochamić :D
 
     
kiedysbylam
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-01, 14:29   

porzucona - to wybierz sie gdzies koniecznie i pobaw sie troche.

Modlitwa, modlitwa, wszystko wszystkim, ale uwazam ze balans jest w zyciu potrzebny doslownie we wszystkim co robimy. Ja ostatnio duzo 'imprezuje', spotykam sie z kolezankami, z bratem, wychodze gdzies na miasto, ostatnio bylam na webley na meczu polska - anglia w noge, na koncercie Bednarka, teraz bedzie kabaret z Pazura i tez ide ze znajomymi. A poza tym sama organizowalam imprezki u siebie w domu, grille jeszcze jak bylo cieplo, tance hulance :)

nie, naprawde, to wazne zeby znalezc czas na odreagowanie i relaks jakis.

a ja dzisiaj 'popisalam' z mezem.... no ponoc (cytuje) mnie bardzo szanuje i nie wie dlaczego myslalam w ogole ze mnie NIE szanuje ( a ja przytaczalam jego wlasne slowa z lipca), chce dla mnie jak najlepeij i tyle, zyczy mi szczescia i ma nadzieje ze wszystko mi sie pouklada i mam sobie to zapamietac!;

No wiem, wiem, ze on mnie mimo wszystk oszanuje. Nie szanowal ,mnie kiedy jeszcze bylismy razem a on mnie oklamywal i zdradzal. TEraz tez nadal klamie wszystkich, ze nic ich nie laczy, ale mnie to juz nie interesuje. Odeslal papiery, zrzeekl sie prawa do mieszkania wiec lada chwila bedzie tylko moje....

Ciezko, przykro, ze tak bardzo mnie nie chce, a jednoczesnie wlasnie dobrze zyczy, dobrze o mnie mowi i twierdzi ze bylam dobra zona, dobra osoba, no ale 'nie pasujemy do siebie i on mnie juz nie kocha'.

No coz, ja juz na to nic nie poradze... Kazdego dnia ucze sie akceptowac zaistnaila sytuacje i fakty. Ciekawa jestem kiedy u mnie nadejdzie taka pelna akceptacja... ?
 
     
JOHAN
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-01, 14:39   

kiedysbylam.....


Modlitwa, modlitwa, wszystko wszystkim, ale uwazam ze balans jest w zyciu potrzebny doslownie we wszystkim co robimy. Ja ostatnio duzo 'imprezuje', spotykam sie z kolezankami, z bratem, wychodze gdzies na miasto, ostatnio bylam na webley na meczu polska - anglia w noge, na koncercie Bednarka, teraz bedzie kabaret z Pazura i tez ide ze znajomymi. A poza tym sama organizowalam imprezki u siebie w domu, grille jeszcze jak bylo cieplo, tance hulance :)



super! taka jest droga do uwolnienia sie z depresyjnych myśli-trzeba wyjść na zewnątrz chorego układu-aby nie robić głupot (wbrew przykazaniom bożym)-odizolować się od zaistniałej sytuacji-nie katować sama siebie przygnębiającymi myślami-do ludzi,do zajęć,służyć więcej bliźnim lub zająć się wypełnianiem czas

[ Dodano: 2013-11-01, 14:45 ]
tylko takie zachowanie,o którym wspomniałem powyżej może być zalecane TYM ,którzy przeszli pierwszy,najostrzejszy etap kryzysu,nie są w depresji,ich umysł nieco ochłonął...
 
     
kiedysbylam
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-01, 15:53   

a 'najlepsze' w ty mjest to, ze robie to w 99% z samymi parami badz malzenstwami.... no coz - takie bylo nasze towarzystwo glownie - inne malzenstwa albo narzeczenstwa.... no i wiadomo - wiekszosc z tych ludzi zostala ze mna i nadal sie z nimi spotykam, wychodze, robie imprezy.... zwykle sa t osame pary i JA heh... komicznie czasem.... no nie bylo to latwe, bardzo bolalo na poczatku, wszyscy po takiej imprezie wychodza do domow RAZEM, a ja zostaje SAMA w domu i SAMA w ogole.... nadal boli to ale jest poki co lepiej.
 
     
JOHAN
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-01, 16:01   

trudno o inne otoczenie, ale od tego nie daleko do grzechu-trzeba mieć silną,naprawdę silną wolę
 
     
kiedysbylam
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-16, 10:15   

Witam, mam nadzieje ze mnie pamietacie jeszcze :)

Jestem i caly czas czytam.

Postanowilam napisac, aby podzielic sie z Wami ostatnimi 'wydarzeniami'.

Rozstalismy sie z mezem w kwietniu - ostetcznie i definitywnie. Nie bylo zadnych 'przeswitow' zadnych nadziei z jego strony. Mieszkalismy razem do konca lipca. Od tego momentu kontakt tylko w sprawach formalnych, na urodziny, imienieny - z jego strony zawsze byly zyczenia dla mnie, dla mojej mamy itd. Widzielismy sie raz na koniec sierpnia, potem chyba raz w pazdzierniku no i byl wczoraj. Po reszte swoich rzeczy. Ostatnie pare sztuk czegos tam.

Jak bylo? Wspaniale i strasznie zarazem. Porozmwaialismy spokojnie o wszystkim, naprawde jak opowiadalam mu co tam u mnie, o problemach jakei mialam ostatnio, czulam jakby nic sie nigdy nie zmienilo - byl zainteresowany, sluchal i rozumial jak zawsze wczesniej. Pytal szczerze o prace jak mi idzie, czy w mieszkaniu wszystko dobrze, jak mama itd. Ja tez pytalam ogolnie co u niego no to wiadomo, ogolnie odpowiadal. Zero nerwow, zero zali. To nie ma sensu. Co by mi dalo zebym odpowiedziala mu 'powinienes tu byc ze mna to bys wiedzial, albo powinienes teraz choinke ze mna ubierac a nie zabierac rzeczy'. Taka jest prawda, ale to na nich nie dziala i koniec.
Troche 'zartow' z jego strony - jak zawsze - jego 'glupie' poczucie humoru sie nie zmienilo i nawet teraz nie potrafie sie pwostrzymac od smiechu, chociaz przez lzy.

Niewazne, bo tak naprawde nic sie kompletnie nie zmienilo. Kupil samochod, dobrze ubrany - spoko. Zapytalam na koniec: ' a ty jak tam, szczesliwy'? Nie powiedzialam tego ironicznie tylko naprawde normalnie. Nie powiedzial 'tak jestem'. Zaczal po prostu odbiegac od tematu, ze nie o to chodzi czy jest szczesliwy czy nie, ze musi sobie wszysto od nowa poukladac (wiec niby dlatego chyba do konca jeszcze nie jest), ale na co ja powtorzylam pytanie: 'ok, rozumiem, ze musisz sobie wszystko ukladac, ale ja pytam o twoje samopoczcie, dobrze by bylo zebys byl szczesliwy, zalezy mi na tym, przynajmniej to cale rozstanie mialoby jakis sens'.... Na co on znowu odbiegl od tematu, ale powtrzyl oczywiscie spokojnie, ze uwaza ze to byly dobre decyzje ( znow noz w serce, najgorsze miesiace mojego zycia, a on o nich mowi, ze to byly dobre decyzje chyba i ze oczywiscie tak bedzie dla nas obojga lepiej). Widzialam ze zaczal sie wycofywac, nie chcialam naciskac, powiedzialam tylko ze moje stanowisko zna na ten temat wiec jesli on jest szesliwy to ok, ale mnie niech w to jakby nie miesza.

Nie wygladal na szczesliwego, ani tez na nieszczesliwego. Taki po prsotu przygaszony lekko, jak dla mnie nieszczesliwy czlowiek ubrany w nowe i drogie opakowanie zeby poczuc sie lepiej.

Jak wychodzil powiedzial spokojnie: ' trzymaj sie, wszystkiego dobrego, jakbys czegos potrzebowala to dzwon, do zobaczenia'. Byla to jego prawdopodobnie ostatnia wizyta w 'naszym' mieszkaniu. Swoja droga mieszkanie pojutrze bedzie oficjalnie tylko moje.

I teraz moje odczucia. Tak jak wczoraj nie czulam sie juz od miesiecy. Rozwalilo mnie totalnie. To, ze on naprawde nie jest zlym czlowiekiem, nie moge nienawidziec go za to ze mnie juz nie kocha. Porozmawialismy i to juz nie po raz pierwszy, normalnie, z szacunkiem i naprawde widac ze sie cieszy ze jestem w tym mieszkaniu, ze chociaz tyle z tego mam ze tak powiem. Ale uczucia ogromne po prostu, nerwy straszne.

Caly dzien o nim myslalam, obsesyjnie wrecz i znwou ta niezgoda na to ze tak ma sie to skonczyc. Swoja droga o rozwodzie ani slowa nie wspomnial nadal.
Postanowilam - nie mam nic do stracenia. Ostatniego meila pisalam do niego w sierpniu, ale to tez byl juz taki meil, ze puszczam go wolno, bez dramatow i blagan. Wczoraj poczulam, ze nic nie strace jesli dam mu do zrozumienia (po raz kolejny) ze ja go nigdy nie skreslilam i to co czuje. Napisalam wieczorem meila. Jednoczesnie nie blagajac o nic i utwierdzajac ze to wszystko jest jego decyzja, malo tego napisalam wyraznie - nie martw sie - jesli naprawde jestes taki pewny wszystkiego - zalatwimy sprawy rozwodowe spokojnie i bez problemowo. Mozecie mnie krytykowac, ze rozwod to grzech itd. Ja rozumiem. Ale przy calej mojej milosci do niego i checi do ratowania tego, wiem ze oporem nic nie wskoram i wiele przykladow z forum juz to potwierdzilo. Bedziesz chcial - odejdziesz wolno, tak jak pozwalamy wyprowadzac sie z domu, tak jak mamy nie szpiegowac, nie sledzic, tak i rozwod - przeciez to tylko 'prawo. Dla Boga to nie ma znaczenia, bo nie ma rozwodow tak?

Ja zrobilam i nadal robie mozna powiedziec wszystko, zeby dac mu do zrozumienia ze jestem otwarta, ze wiele sie zmienilo, ale jesli on nadal, teraz po 8-9 miesiacach i dajmy na to po kolejnych kilku - zdania nie zmieni i bedzie chcial ostatni etap przeprowadzic - rozwod - ja nie bede mu tego utrudniac, oczywiscie bede chciala zeby bylo napisane jaki byl prawdziwy powod rozwodu i ze to on nie chcial malzenstwa. Tyle. Mysle ze tutaj sie i z tym dogadamy.

Ja mam i bede miec sumienie czyste do konca. Nawet teraz, po 8 miesiacach, upewniam sie ze on nie moze wykrecic sie czyms w stylu ze nie wie czy ja bym go jeszcze w ogole chciala, albo ze sie nie da. JEsli tak to sie zakonczy to tylko dlatego ze on bedzie tak chcial. Ja napisalam mu co czuje. Szczerze ale bez dramatu. Wkleje pozniej co napisalam tutaj zebyscie mogli zerknac.
Pozdrawiam wszystkich, chociaz ciezko mi od wczoraj bardzo.
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-16, 10:52   

kiedysbylam napisał/a:
naprawde widac ze sie cieszy ze jestem w tym mieszkaniu, ze chociaz tyle z tego mam ze tak powiem.


a czy dobrze pamiętam,że sama zostałaś z kredytem do spłacenia i jeszcze musiałaś męża spłacać za poniesione koszty?..........no to wybacz-łaski nie robi,że mieszkanie jest Twoje......a to co napisałaś zabrzmiało tak,jakby mieszkanie było wspólne,a on wspaniałomyślnie oddał swoją część(czyli np. spłacał połowę kredytu lub nie żądał zwrotu spłaty).......tak w sumie powinno być,facet bez honoru.........bo jak sam wymiksowuje się ze związku i łamie ustalone wcześniej umowy,zwłąszcza wiążące z bakami,to winien chociaż to zrobić,zostawić wszystko.......................i nie rozliczać się........

kiedysbylam napisał/a:
Dla Boga to nie ma znaczenia, bo nie ma rozwodow tak?


ja tam nie wiem,ale w Biblii są wyraźne słowa Boga: "nienawidzę bowiem rozwodów"......... i "co Bóg złączył,człowiek niech nie rozdziela"..............w zgodach na rozwód nie chodzi tylko o samo Wasze rozstanie się,ale o to,jak to działa na Was oboje(oboje jesteście narażeni na usankcjonowane społecznie cudzołóstwo,ludzie myślą :rozwiedziona to znaczy wolna,mogę do niej/niego uderzać"............zgoda na rozwód jest sygnałem: nie kocham cię,nie mam nic przeciwko temu,że weźmiesz ślub cywilny z inną,dasz jej nazwisko,będziecie mieli dzieci itd.......no jeśli nie masz nic przeciwko,to spoko,jeśli jednak kochasz go,tak jak mowiłaś,to decyzja o zgodzie na rozwód przeczy temu............po ludzku wydaje nam się,że "dajemy spokój" z przepychankami w sądzie i rozstajemy się w zgodzie,a w boskich kategoriach,sakramentalnych,to nasza oficjalna zgoda na cudzołóstwo małżonka..........myślę,że nie ma co teraz wymyślać,że Bogu to nie robi różnicy,bo jakby nie było,to śluby w ogóle nie byłyby potrzebne,a i o rozwodach by nie wspomniał...............rozwód ma też właściwość promieniującą na Waszych bliskich, znajomych............zawsze ktoś niezdecydowany może się wesprzeć Waszym "pogodnym" rozstaniem i powiedzieć,oni też się rozwiedli to i ja mogę zacząć na nowo.........skoro męża te sprawy nie obchodzą.....czemu na swoje barki bierzesz takie obciążenie?..to tak samo,jakby sklepikarz otworzył sklep na noc i poszedł do domu.............wiesz,że moralnie jest współodpowiedzialny kradzieży?wystawił na pokuszenie innego człowieka,który mógł bez problemu kraść................i tak samo jest z cudzołóstwem, a to przecież jedno z Boskich przykazań................
wspieram Cię modlitwą.......niepotrzebnie pisalas ten list.....pełno w nim słów o wewnętrznej zgodzie,ale to tylko pozory,przecież nie czujesz się z tym dobrze.......nie tłum w sobie prawdziwych uczuć.....masz do nich prawo,nie musisz grać twardzielki obojętnej na wszystko,po co?w miłości nie trza kalkulować,co się opłaca,a co nie......tylko trzeba być szczerym, pewnym swoich decyzji, stałym w uczuciach,konsekwentnym.......trzymaj się dzielnie,pozdrawiam,szymon.

[ Dodano: 2013-12-16, 10:58 ]
kiedysbylam napisał/a:
wiele przykladow z forum juz to potwierdzilo.


a inne przykłady potwierdziły,że niezłomność w swoich postawach małżonka,pomogły pokonac kryzys..............często zastanawiam się,czemu człowiek zawsze szuka usprawiedliwienia w tym,że inni postępują źle lub gorzej i wyszło im to na dobre,albo że nic im nie jest.......taka pokrętna logika szatana,by równać w dół................nie lepiej porównywać się do innych postaw?pewnie,trudniejszych,ale bardziej bliskich Bogu,bo przez Niego ustalonymi?to,że ktoś postąpił źle i nie skończyło się dla niego to źle,to niecała prawda,bo nie wiemy,co będzie i jak to się skończy dla tego kogoś............dla ich dzieci,czy dla niego samego po śmierci........wiem,wiem.śmierć daleko,życie blisko......no ale.
 
     
kiedysbylam
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-16, 11:33   

Tak, spodziewalam sie takiej odpowiedzi.

Tak, place kredyt sama bo tak zdecydowalam. Malo tego splacilam oczywiscie jego. Naprawde bardzo szanuje ludzi tutaj na forum i podziwiam, ale czasem naprawde mam wrazenie ze jest to wszystko owiane przesada. Chcemy byc wierni przysiedze? Badzmy wiec, chcemy byc sami do konca zycia - badzmy, chemy walczyc najlepiej jak potrafimy - walczymy. ALE po ludzku, widac wiekszosci z nas tutaj ciezko jest sie pogodzic z faktem ze niestety czy to sie nam/ Bogu podoba czy nie/ ktos moze nas juz po prostu nie kochac i myslec po prostu ianczej niz my. miec inne wartosci i KONIEC. Zadnym brakiem na rozwod ani 'nie ulatwianiem' rozstania tego nei zmienimy. Taka jest prawda. Jesli jakis maly odsetek mezow/ zon wraca, nawraca sie to po prsotu bo cos zrozumie lub naprawde kocha, a nie w wyniku tego ze nie bede zgadzac sie na rozwod przez 2 lata. A jak to nas wyniszcza? Malo osob tutaj o tym pisalo?

Niewazne w sumie. Nie neguje nikogo kto wlasnie tak zdecydowal sie postepowac, szanuje to. Ale uszanujcie to ze ktos moze miec jednak inne pdoejscie do tej konkretnej sprawy, ale niekoniecznie byc od razu gorszym katolikiem czy mniej wierzacym niz Ty, czy Ty..... ..

Uwazam ze nie dalam mu zadnego komfortu odejscia, jasno wyrazalam i wyrazam swoje odczucia, ale niestety musze sie pogodzic z faktami - na ta chwile on mnie nei chce. Modle sie, chcialabym zeby kiedys zechcial, ale wierze ze jesli ma sie tak stac t osei stanie, bo Bog zadziala, bo moj maz tego bedzie chcial i jeszcze inne powody a nie to ze ja bede uparcie nie ulatwiac mu.

To co piszesz o rozwodach - zgadza sie, ale jesli ktos jest tak wierzacy i przekonany ze chce wytrwacw przysiedze - to co tak naprawde mnie obchodzi co ktos bedzie myslal, czy ze jakis facet niby bedzie do mnie startowal?? Przeciez to jest dla mnie smieszny argumetn, zakaldajac ze podejmuje ktos tak trudna i wazna decyzje - chce wytrwac w przysiedze......

a co do meila - a co stracilam? Ze prawde napisalam? Ze go nei skreslilam i ze zaluje ze nie znamy sie tak naprawde juz teraz bo uwazam ze oboje wiele zrozumielismy i sie zmienilismy? To az taka zbrodnia? Nie jestem pogodzona - i pisze o tym w meilu, ale w tym samym momencie pisze, ze zmusic go do niczego nie zmusze i poki co MUSZE to akceptowac - te fakty - czy mi sie podobaja czy nie, bo tak wlasnie jest. Niezgody to jest pelno w wielu z nas, kiedy nie mowimy nic albo mowimy ze sie z tym pogodzilismy, bo zadko kiedy tak naprawde jest.

Co do rozwodu nie zrobilam i nie zamierzam zrobic nic sama, pierwsza. Wiem po prostu ze na niego 10 razy podziala fakt, swiadomosc, ze wie ze mu utrudniac nie bede bo nei widze sensu walki o cokolwiek w tej chwili - z nim - i daje to wieloktrtonie wieksze szanse na to ze cos w jego sercu sie natchnie, niz to ze bede wyglaszac glosno mu w twarz moraly, ktorych on na ta chwile nei rozumie i nic dla niego nie znacza - ze przysiega, e odpowiedzialnosc itd. Ja mowie szczerze - tak chcialabym zeby wrocil kiedys i t oco pisze do niego ma dla mnie znaczenie jak on to odbierze. I dlatego uwazam ze taka droga jest lepsza, a ja wiem co mam w sercu i co juz zrobilam i jeszcze zrobie dla siebie/ dla tego malzenstwa.

Uwazam ze nie wszystko jest takie czarne i biale jak piszesz.

Rozchodzic sie w szarpanaich - zle, ale w zgodzie tez zle. To jak? Czasem nie ma idealnych wyjsc. Najlepeij byloby sie w ogole nei rozchodzic - oczywiscie, zgadzam sie, ale poki co niestety sie rozchodzimy. Nie pisze do niego an codzien i nie zachowuje sie jakby nigdy nic. Ale jak juz przyjedzie raz na 2 miesiace, musimy zalatwic pewne formalnosci, to nie uwazam ze to zle, ze kulturalnei ze soba porozmawiamy i ze zaproponowalam mu kawy.

Ja juz sprawiedliwosci u niego nei szukam, bo u niego nei znajde, za to co zrobil. Bog jest i czuwa i sprawiedliwosc jest na pewno, ale nie mam ochoty sie z nim klocic albo sluchac kolejnyc klamstw na temat kochanki ktorej przeciez nie ma....

[ Dodano: 2013-12-16, 13:48 ]
Jestem w szoku. Wlasnie dostalam smsa od meza: ' dzieki za meila, na pewno odpisze, pozdrawiam'.

Na pewno odpisze??? Juz bez wzgledu na to co na pisze (bo pewnie ze tak bedzie lepiej, ze za duzo sie stalo i ze juz wszystko sie wypalilo), ale sam fakt ze pisze mi smsa ze ODPISZE NA PEWNO, gdzie zawsze do tej pory po prostu ignorowal moje meile - miesiace wczesniej. MEile gdzie naprawde cierpialam i nie wiedzialam jak dalej zyc. Boze, nie chce sie ludzic, ale nadzieja umiera ostatnia - to fakt, a ja po prostu czuje ze wlasnie ogolnie kontakt z nim jest teraz lepszy, mimo ze minimalny, ale taki jakis dojrzalszy i naprawde szczerze jestesmy dla siebie mili.... Moze cos jeszcze napelni jego serce do czasu kiedy pojawi sie temat rozowdu...... Choc pewnie jego meil pozbawi mnie wszelkich zludzen.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-16, 14:33   

Kiedyśbyłam napisze Ci tak o rozwodach
to tak jak z porodem , inne opowiadają jak to będzie , ale dopiero jak to ty doświadczasz towiesz jak to jest

nikt kto się nie rozwiódł nie morze wiedzieć jak to jest po drugiej stronie
a fajnie nie jest, to co rozwód robi w sferze duchowej to nie ma takiego słowa by to nazwać,
Decyzje i jej konsekwencje będziesz ponosić ty i twoi bliscy, pozwalasz by duch rozwodu wszedł do rodziny tez za twoim przyzwoleniem na co najmniej 3 pokolenia .
Nie chodzi o to że Cię straszę czy potępiam, po prostu sama to przeżyłam i wiem co mówię.
A ty zrobisz jak uważasz. :-(
Wspomnę w modlitwie
 
     
kiedysbylam
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-16, 15:00   

Mirakulum - dziekuje za wpis.

Nie wiem i modle sie kazdego dnia aby nie musiec sie dowiadywac jak to jest przezywac rozwod. Absolutnie go nie chce i zrobilabym chyba niemal wszystko zeby moc byc jeszcze z mezem. I dopoki on nie poruszy tego tematu wprost, ze chce rozwodu, cokolwiek bede zyc nadzieja i sama na pewno nie bede skladac pozwu co by sie nie dzialo. Bo takie mam stanowisko.

Ale jednoczesnie, uwazam ze taka postawa to jedno - a nie zgadzac sie na rozwod, jesli druga osoba go po prostu chce - jest inna sprawa i o ile widze ogromny sens w walce o mazlenstwo ogolnie, w pracy nad soba i nad tym wszystkim co wyznaje sie na forum tutaj, o tyle zapieranie sie na sile, nie dawanie rozwodu kiedy wiemy ze i tak do niego dojdzie, a odciagniemy to tylko moze pol roku albo rok w czasie, w przaypadku takiego osobnika jakim jest moj maz (badz co badz, kazda z nas zna mimo wszystko swoich mezow) byloby po prostu totalnie bez sensu i do tego wykonczylabym rowniez siebie. Zreszta tutaj w Anglii jest inaczej.

ALE: poki co - mam nadzieje, mimo wszystko. Narazie o pozwie, rozwodzie nie ma rozmowy i zrobie ile w mojej mocy i mysle ze Bozia tez dopomoze zeby jednak nie musialo do tego dochodzic. Zobaczymy co napisze w meilu do mnie.
 
     
annezcka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-16, 15:20   

a dlaczego nie seperacja? Może to będzie czas wyciszenia emocji,niby osobno a zawsze szansa powrotu jest.....chyba łatwiej niż po rozwodzie
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-16, 15:23   

annezcka napisał/a:
a dlaczego nie seperacja? Może to będzie czas wyciszenia emocji,niby osobno a zawsze szansa powrotu jest.....chyba łatwiej niż po rozwodzie


Przecież kiedysbylam pisze wyraźnie, że maż chce rozwód a nie separacje.
 
     
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-16, 15:26   

oni już sa w nieformalnej separacji wiec czas na wyciszenie jak najbardziej jest, a jak kiedysbylam zlozy dokumenty o separacje to może się skonczyc rozwodem, bo maz będzie do niego dazyl
 
     
annezcka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-16, 15:29   

ale to chce mąż, ona może chciec byc w zgodzie z własnym sumieniem i nawet jesli sąd powie rozwod za jakis czas będzie mogła powidziec że zrobiła wszystko żeby bronic sakramentu

[ Dodano: 2013-12-16, 15:33 ]
i nie chodzi o to żeby pierwsza składała papiery tylko taka może byc jej odpowiedz na pozew męża, jesli oczywiscie nie ma w sobie pełnej zgody na rozwod
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9