Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Milosc nigdy nie ustaje? kolejny koniec malzenstwa
Autor Wiadomość
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-26, 13:29   

diagos napisał/a:
Proszę uzasadnij mi dlaczego rozwód jest zły ze względów religijnych. Kto chce też niech poda swoje uzasadnienie. Jakie są powody religijne dla was?



Przybył więc do miasteczka samarytańskiego, zwanego Sychar, w  pobliżu pola, które niegdyś
dał Jakub synowi swemu, Józefowi. Było tam źródło Jakuba. Jezus zmęczony drogą siedział sobie
przy studni. Było to około szóstej godziny. Nadeszła tam kobieta z  Samarii, aby zaczerpnąć wody.
Jezus rzekł do niej: Daj Mi pić! (...) Na to rzekła do Niego Samarytanka: Jakżeż Ty będąc Żydem prosisz
mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić? (...) Jezus odpowiedział jej na to: O, gdybyś znała dar Boży
i wiedziała, kim jest Ten, kto ci mówi: Daj Mi się napić – prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej.
Powiedziała do Niego kobieta: Panie, nie masz czerpaka, a studnia jest głęboka. Skądże więc weźmiesz
wody żywej? Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Jakuba, który dał nam tę studnię, z której pił i on sam,
i jego synowie i jego bydło? W odpowiedzi na to rzekł do niej Jezus: Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie
pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu
dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu. Rzekła do Niego kobieta: Daj
mi tej wody, abym już nie pragnęła i  nie przychodziła tu czerpać. A  On jej odpowiedział: Idź, zawołaj
swego męża i  wróć tutaj! A  kobieta odrzekła Mu na to: Nie mam męża. Rzekł do niej Jezus: Dobrze
powiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów, a  ten, którego masz teraz, nie jest twoim
mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą”.

Ewangelia wg św. Jana 4, 5–18

„Ale mam przeciwko tobie, że odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości. Pamiętaj więc, skąd spadłeś, i  nawróć się, i pierwsze czyny podejmij! Jeśli zaś nie – przyjdę do ciebie. I ruszę świecznik twój z jego miejsca, jeśli się
nie nawrócisz.” (Ap 2, 4-5)

„Nienawidzę bowiem rozwodów (mówi Jahwe, Bóg Izraela) i każdego, kto szatę swoją plami krzywdą
– mówi Jahwe Zastępów. Strzeżcie tedy własnego życia i nie bądźcie wiarołomcami!” (Ml 2, 16)


Diagos............... piszesz, że w pewnym momencie trzeba zachować godność i zgodzić się na rozwód...........dla mnie zachowanie godności + rozwód to sprzeczność.....jak osoba wierząca może zachować godność jednocześnie wypierając się swoich przekonań, wiary, światopoglądu?........rozwód pewnie tak czy inaczej zostanie zasądzony, na to wpływu nie mamy, ale na to, by mówić "nie" rozwodowi zgodnie ze swoimi dogmatami do samego końca jest na to czas!przecież zgoda na rozwód to komunikat:zgadzam się na to,by mój mąż/żona zawarła ślub cywilny z innym człowiekiem, zgadzam się na to, by w imię prawa cywilnego moją sakramentalną żonę nazywano żoną innego człowieka itd itd. zgadzam się też na to, by społeczeństwo i mnie uważało za osobę wolną, a co za tym idzie zgadzam się na to, by prowokować innych do starania się o moje względy z nadzieją na związek....... tym jest zgoda na rozwód tak naprawdę....Ty możesz wewnętrznie dać zgodę na to,że uznajesz prawo małżonki do popełniania błędów,do życia z własną wolą daną jej od Boga,ale nie zgadzasz się na łamanie sakramentu.......i wręcz przeciwnie, to niezgoda na to jest objawem poczucia godności......nikt nie każe Ci w sądzie rzucać się na sędziów, obrzucać onwektywami małżonkę, czy błagać ją na kolanach o powrót........rozwód to niech będzie ciężar sędziów i tego, kto składa pozew.......
oczywiście!!! jeśli ktoś chce się rozwodzić, żeby jego zdaniem zachowac godność. trudno....jego wola.....ale w dalszym ciągu upierać się, że wszystko jest zgodne z wiarą, z dogmatami, z wolą Boga? bzdura.......
nie mieszajmy pojęć..........i ludziom w głowach.
pozdrawiam.s.

[ Dodano: 2013-04-26, 13:37 ]
mam też przykrą refleksję....mam czasem wrażenie,że chętniej na rozwód zgodzą się osoby,które niestety nie mogą się poszczycić do tej pory postawą katolika.....stąd obawiają się może śmiechu na sali sądowej nagle nawróconego katolika,kttory raptem tak broni dogmatu i nie zgadza się na rozwód.....pewnie też to może być poczytane za zlośliwość pewnego rodzaju, bo jeśli mąż na przykład w ciągu małżeństwa stosował przemoc wobec żony, pomiatał ją, zdradzał, oszukiwał, albo choćby lekceważył, a ta wreszcie chce odejść i wniosła o rozwód,to niezgoda na rozwód ze względów śwtatopoglądowych pod tytułem: bo ja tak bardzo wierzę w Boga, jest rzeczywiście kuriozalna.........im większy rozdźwięk między dotychczasowym życiem, a postawą na sali sądowej,tym myślę większe watpliwości co do samej zgody na rozwód.......też to pojąłem,jak tak patrzę na swoje życie.........bez urazy dla kogokolwiek,pozdrawiam.nie wyobrażam sobie jednak osoby, która rozumiejąc dobrze w to, w co wierzy, nagle usprawiedliwiła sobie zasadność rozwodu.......po co było brać ślub kościelny,jeśli nie miało się tak silnych zasad własnych i tak silnego przekonania o własnej wierze i jej sile, jesli przy pierwszej próbie,od razu mówimy:zgadzam się na rozwód,bo chcę zachować godność?żeby nie było,sobie też zadaję to pytanie,choć nigdy na rozwód swój się nie godziłem.......(jestem po stwierdzeniu nieważności małżeństwa przez Kościół)........
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-26, 13:41   

krasnobar napisał/a:

....ale w dalszym ciągu upierać się, że wszystko jest zgodne z wiarą, z dogmatami, z wolą Boga? bzdura.......
nie mieszajmy pojęć..........i ludziom w głowach.
pozdrawiam.s.


No właśnie, może nie mieszać pojęć.
Ślub cywilny czy też rozwód (cywilny, bo innych nie ma) nie ma nic wspólnego z religią, prawda?
Są sytuacje (np. małzonek-ka jest w 100% zdecydowany na rozwód) , gdy może lepiej się dogadać co do formalności typu podział majątku (chociażby dla dobra dzieci) zamiast się szarpać i latami chodzic po sądach.
Nie oznacza to oczywiście , że należy na 1 żądanie od razu się zgodzić na rozwód, ale też bezsensowny upór też chyba nie ma sensu?
Sam nie wiem...
 
     
diagos
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-26, 15:46   

Dabo napisał/a:
dabo napisał/a:
Dlatego twierdzę z pełnym przekonaniem że grzeszący mogą też być wierzącymi .


Osoba grzesząca ma wiarę, lecz jej wierzenie jest bardzo słabe.


Dabo napisał/a:
diagos napisał/a:
Przecież wiara zmienia się tak jak piszesz na plus i minus. Dzisiaj taka jutro może być inna. Lecz uważam, że w danym momencie kiedy osoba zdradza celowo to jest nie wierząca. Osoba szczerze wierząca tak nie postępuje


Trochę źle to ująłem.

Teraz bym ujął to tak: Osobie zdradzającej wiara się nie zmienia, tylko wierzenie danej osoby się zmienia z przewagą na minus. A to świadczy, że wierzenie takiej osoby jest słabe.

Czy WIARA = WIERZYĆ?

Słowo WIARA określiłbym Bóg. Wierzę, że jest Bóg i przyjmuję to do siebie. Zgadzam się że tak jest. I nie mam możliwości tego zmiany. Jest to automatycznie przypisane przez Boga dla każdego człowieka. Nie można tego zbyć. To jest to co dał nam Bóg, że zawsze możemy się do niego zwracać. Jeśli moglibyśmy to zbyć, to mielibyśmy zamkniętą drogę do Boga, a tak nie jest. Nawet największy grzesznik ma szansę.

Słowo Wierzyć również określa Boga. Jednak z dodatkowym nastawieniem, że zgadzam się z tym co Bóg mówi, Jego wolą. Mam być Jemu posłuszni. Robić to co ode mnie oczekuje np. w dekalogu, piśmie św. I tu może być nasz własny poziom wiary. Możemy odrzucić. Nie ma jakiejś skali od do. Teoretycznie przyjmijmy chociaż skalę od 1-100. Sto nigdy nie będzie bo byśmy musieli nie być grzeszni. Jednak mamy się zbliżać do 100. W pewien sposób taką granicą może być właśnie grzech lekki i ciężki. Popełniamy grzech ciężki, zdradzamy to nasze wierzenie jest powiedzmy 10, jak celowo zdradzamy i oszukujemy małżonka powiedzmy 2. Grzech lekki powiedzmy 60.

I czy w takim przypadku można zastosować się do przykładu podanego w
1 Liście do Koryntian rozdz.7 odnośnie rozwodu?

15 Lecz jeśliby strona niewierząca chciała odejść, niech odejdzie! Nie jest skrępowany ani "brat", ani "siostra" w tym wypadku. Albowiem do życia w pokoju powołał nas Bóg. 16 A skądże zresztą możesz wiedzieć, żono, że zbawisz twego męża? Albo czy jesteś pewien, mężu, że zbawisz twoją żonę?

W tym przykładzie mówi się o osobie niewierzącej. Nie mówi się, że osoba która jest bez wiary (wiara jest nie zbywalna).

Częściowo sobie sam odpowiem, że wcale słowo odejście nie musi oznaczać rozwód, separację, tylko samo odejście. Nadal są małżeństwem. Jak ktoś uważa inaczej to proszę napisać.

Dabo napisał/a:
dabo napisał/a:
Żona często zażuca mi moją wiarę- sama jast wierząca ale średnio praktykująca.


To podobnie jak moja żona wiarę ma, że Bóg jest. Tylko jej wierzenie jest bardzo słabe. Kiedyś średnio praktykująca obecnie nie praktykująca. Tylko Bóg wie jaki jest jej stopień wierzenia. Chyba najłatwiej ocenić właśnie po owocach. To że ktoś ma wiarę w Boga, a nie praktykuje wcale nie musi być gorszy dla Boga. Dzięki nam nasze żony też się uświęcają :mrgreen: Tutaj napisane http://www.nonpossumus.pl/ps/1_Kor/7.php

Z Bogiem
 
     
kiedysbylam
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-26, 15:54   

wiecie jakos dziwnie sie czuje tu w tym swoim temacie. Mam wrazenie ze dyskusja (choc bardzo ambitna, gleboka i ciekawa) zeszla na temat ktory jakby nie jest zwiazany do konca z moja sytuacja, w sensie ze wymieniacie swoje poglady na pewien konkretny temat, ktorego nawet ja nie poruszalam bezporednio. Czym jest wiara? Czy rozwod jest zly albo nie.... a na moje pytania, troski, ktore szczegolowo staram sie opisywac, w tym konkretnym momencie mojego zycia nikt nie odpowiada... mam wrazenie jakby nawet tu nikt nie zauwazal mojej obecnosci...
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-26, 16:08   Re: Milosc nigdy nie ustaje? kolejny koniec malzenstwa

kiedysbylam napisał/a:


Po 3 dniach wrocilam po reszte rzeczy i wtedy on potwierdzil, ze to koniec nieodwracalny i ze nie wierzy juz w nas i nie czuje nic do mnie.

No ale on byl bardzo spokojny i tylko powtarzal ze cokolwiek nie powiem, on swojej decyzji juz nie zmieni.

Ale jest przy tym absolutnie pewny swojej decyzji i zachowuje sie tak jakby to byla najlepsza decyzja w jego zyciu, to ze wreszcie sie rozstalismy.

No a okazuje sie ze on nadal klamie. Boze ratuj.....


Dlaczego piszesz że kłamie?
Zresztą nawet jeśli by kłamał to jakie ma znaczenie w tej sytuacji, gdy mówi, że na 100% nie chce z Tobą żyć ?
 
     
kiedysbylam
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-26, 16:13   

bo wiem, mam pewnosc ze nie zerwal kontaktu z kochanka, ze pisze smsy po nocach - wiec nie sa to kontakty sluzbowe, tylko prywatne.

Jakie ma to znaczenie? No dla ludzi z boku pewnie zadne, no bo nie chce ze mna byc. Ale dla mnie mialo, bo mimo wszystko, po tym wszystkim na sam koniec po raz kolejny mu uwierzylam w t oco mowil mnie i innym osobom - ze ze mna nie chce byc, ale ze z nia to juz nie ma zadnego zwiazku bo tez to zakonczyl. Dla samej zasady? Ze znowu oklamal a ja znowu uwierzylam? Ale to juz w sumie tez zrozumialam, jak pisaly wyzej dziewczyny, no skoro przez tak dlugi czas klamal to teraz nagle nie przestanie i nei wezmie wszystkiego na siebie. pogodzilam sie z tym juz chyba. Teraz bardziej chodzi o to, o czym pisalam juz kilkakrotnie. Co dalej konkretnie, fizycznie powinnam robic. Bo w kwesti emocjonalnej to wiem - modlic sie, byc dzielna, pogodzic sie z obecnym stanem rzeczy na ta chwile. Ale fizycznie, z rozwiazaniem tych spraw.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-26, 16:18   

Twój mąż jeśli ma choć odrobinę honoru...
powinien się wyprowadzić i tyle, mieszkanie zostawiając Tobie.

Mówi , że nie chce z Tobą żyć, najprawdopodobniej Cię zdradza, a mieszkanie traktuje jak hotel. Czy obiadki też mu gotujesz?

Zdobądź dowody zdrady (sms, maile) i postaw go przed wyborem, albo naprawia małżenstwo, albo za drzwi.
Aktualna sytuacja jest chora
 
     
kiedysbylam
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-26, 16:28   

Grzegorzu:

Twój mąż jeśli ma choć odrobinę honoru...
powinien się wyprowadzić i tyle, mieszkanie zostawiając Tobie.

powinien, zgadza sie, powiedzialam mu to, ba, jesli czytales od poczatku, zanim ja sie wynioslam na kilka dni, to wlasnie kazalam mu sie wyprowadzic, ale mnie wysmial ze mysle ze w tej chwili lub jutro on sie wyprowadzi. Honoru najwyrazniej nie ma.

Mówi , że nie chce z Tobą żyć, najprawdopodobniej Cię zdradza, a mieszkanie traktuje jak hotel. Czy obiadki też mu gotujesz?

O tym tez juz pisalam. Nie, nie gotuje i nie ugotowalam ani jednego odkad w ogole dowiedzialam sie o zdradzie. Nie piore, nie robie nic. Zyjemy osobno od 2 tygodni. Mamy osobne jedzenie, robimy osobno pranie, jedzenie itd.

Zdobądź dowody zdrady (sms, maile) i postaw go przed wyborem, albo naprawia małżenstwo, albo za drzwi.

Juz to zdobylam i to mam i juz to zrobilam o czym piszesz - on sie do zdrady przyznal 1 kwietnia, po czym zakonczyl romans (przynajmniej na kilka dni) i chcial to naprawiac. Ale po kilkunatstu dniach - 12 kwietnia stwierdzil ze to jednak nie ma sensu i ze musimy sie rozstac. ALe tak jak pisalam - on sie nie wyprowadzi od tak. Ustalimy, pojedziemy do notariusza, zalatwimy w banku to sie niby wyprowadzi. A do tego czasu nie. I teraz to zalezy tak naprawde ode mnie. Nie podejme tej decyzji 1sza, zeby pojechac zaczac zalatwiac przepisywanie/sprzedawanie mieszkania w polsce, to bedziemy sobie tak mieszkac jeszcze przez nie wiem jak dlugo. Albo moge mu dzis powiedziec, ze podjelam decyzje i jaka i zeby kupowac bilety do Polski, to jestem pewna ze w momencie to zrobi. No tylko ze... no wlasnie, powinnam to zrobic tak?

Aktualna sytuacja jest chora

jest, dlatego prosze o wspracie i porady...
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-26, 16:33   

Przepraszam , nie odczytałem całego watku, tylko Twój 1 długi wpis
 
     
diagos
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-26, 16:57   

Kiedysbyłam

Przepraszam, za to, że w jakikolwiek sposób źle się poczułaś przez moje pisanie w twoim temacie. Może admin przeniesie dyskusję w inne miejsce żeby nie zaśmiecać twojego tematu.

W jakimś stopni to też Ciebie dotyczy (temat poboczny wiara, rozwód, ślub kościelny, cywilny). Warto się zastanowić nad swoją wiarą jaka ona jest jaka ona była kiedyś. Może to właśnie Bóg w taki sposób oczekuje od ciebie czegoś? Nie wiem. Wiem, że to jest bardzo trudne i bolesne. Trochę mam podobną sytuacje do twojej. Moja żona też chce się ze mną rozwieść. Pod wpływem tego forum zrezygnowałem z tego (rozwodu). Minął już jakiś czas teraz na spokojnie podchodzę bez emocji. Emocje potrafią być złym doradcą. Daj sobie czas na wyciszenie. Ważna jest cierpliwość. Zawsze zdążysz z rozwodem. Nie śpiesz się. Ewentualnie możesz zrobić rozdzielność majątkową u notariusza. Wtedy każdy zarabia na swój rachunek. Jeśli kiedyś zaszłaby taka potrzeba można cofnąć taką rozdzielność majątkową, Ale sądowej już nie można cofnąć. Zacznij od zmiany siebie tak jak tutaj na forum polecają. Ja tak zrobiłem. Poszedłem do spowiedzi z całego życia u egzorcysty. Zacząłem się bardziej zastanawiać nad moją wiarą, Bogiem itp. W pewnym momencie sobie nie radziłem ze swoimi emocjami i spotkałem się ze znajomym księdzem. Wyspowiadałem się u niego i przyjąłem sakrament chorych. Dużo mi to dało. Teraz widzę to po czasie. A co dalej będzie z moim małżeństwem nie wiem. Z rozwodem zawsze zdążę. Mi osobiście rozwód do niczego nie jest potrzebny. Nic mi nie daje, tylko może mi dać więcej kłopotów. Razem mieszkamy, a traktujemy siebie jak powietrze. Dla mnie beznadzieja. Na pewno ktoś Tobie odpisze. Jednak dużo zależy od ciebie. Nikt nie podejmie za Ciebie decyzji co masz zrobić. Rozwieść się, zrobić podział majątku itp. Posłuchaj swojego głosu wewnętrznego. Idź do kościoła pomódl się. Mi jak bardzo było źle, to wchodziłem nawet na krótką chwilę do kościoła, żeby pomodlić się ,porozmawiać z Bogiem, wyryczeć się. Daj czasowi czas. Skup się bardziej na sobie. Inaczej nerwy dadzą ci popalić. Z czasem wszystko się ułoży. Nie zawsze tak jakbyśmy tego oczekiwali. Jeśli zawierzysz wszystko Bogu to dasz radę :-D Życzę Tobie spokoju ducha o raz wielu błogosławieństw dla ciebie, twojego męża, rodziny, bliskich.

Z Bogiem.
 
     
kiedysbylam
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-29, 09:53   

za mna weekend. wczoraj mialam jakis ciezki dzien. Bylam w kosciele i malo brakowalo a bym nie wytrzymala, lzy w oczach i myslalam ze nie dam rady i bede musiala wyjsc. Ksiadz mowil o milosci, ze w pewnej ksiazce o ludziach umierajacych, cierpiacych na nieuleczalne choroby, opisane bylo ze dla wszystkich tych ludzi, poza zdrowiem (ktorego jakby i tak juz nie mieli) najwazniejsze bylo to kogo w zyciu kochali, czy sami byli kochani i co laczylo ich z drugim czlowiekiem. Bylo to dosc dolujace, bo ja sie z tym wsystkim zgadzam i tak wlasnie jest - milosc do Boga i drugiego czlowieka jest sensem zycia, ale moj maz tego nie rozumie.

Bylo mi wczoraj bardzo zle, widzielismy sie troche w weekend, ale nic sie nie zmienia, jedyne rozmowy dotycza zalatwiania formalnosci zwiazanych z naszym rozstaniem.

Wczoraj jednak jak wrocil do domu, zapytalam go gdzie byl. Czego przez ostatnie 3 tygodnie ani ja ani on nie robilismy. Wiedzialam ze skonczyl prace 3 godziny wczesniej. Zdziwiony moim pytaniem odpowiedzial, ze w pracy. A na moje kolejne pytanie: ' a po pracy/? odpowiedzial ze nie musi sie tlumaczyc, ze ma swoje zajecia bo nie ma ochoty przebywac w domu, a ze ja przeciez i tak wiem swoje i wiem najlepiej co on robi. Mial tutaj na mysli to ze ja i tak wiem swoje ze spotyka sie z nia, a wcale tak nie jest, ale ze nie zamierza juz tego tlumaczyc. Generalnie zdenerwowal sie od razu, powiedzial zebym dala mu spokuj i zapytal a ty gdzie bylas w nocy. Na co odpowiedzialam mu ze u brata. WOW! jednak zauwaza jeszcze moja nieobecnosc.

Powiedzialam mu spokojnie ze nie musi byc niemily i jeszcze potem przeszlam do takiej normalnej rozmowy pytajac go czy naprawde nie interesuje go tak ogolnie co u mnie itd. No to powiedzial ze przeciez sie nie widzimy w ogole, po czym zapytal 'co u ciebie, jak w pracy? Odpowiedzialam mu spokojnie, potem zapytal co u mojej mamy, taty itd. Powiedzialam jeszcze ze wydaje mi sie ze mam malo powietrza w oponie. Wzial wiec kluczyki i poszedl sprawdzic, po czym dopompowal mi tego powietrza. Czyli ma jednak jeszcze jakies ludzkie odruchy, albo ja je wczoraj w nim jakos wzbudzilam, rozmawiajac z nim normalnie ogolnie o tym co tam itd.

Dzwonilam tez wczoraj do jego mamy po raz 1 od 3 tyogdni odkad sie rozstalismy. Ciesze sie, bo po raz kolejny utwierdzilam ja w przekonaniu jaka kobieta jestem, jak na to wszystko patrze i ze mimo wszystko nie zycze mu zle... Ona tez to strasznie przezywa, nie rozumie jego decyzji, ale tez nie moze nic zrobic. Utwierdzilam ja tez w tym, ze on nie odzywa sie do nich zbyt czesto, no bo dalej klamie i nie zerwal kontaktu z tamta, jak im i wszystkim powiedzial. Powiedzialam ze jestem tego pewna i zeby po prostu wiedziala jak jest naprawde.

A tak poza tym, no to nic sie nie zmienia, on jest teraz pewny swojej decyzji i jedynie Bog, czas i on sam moga sprawic, ze moze kiedys zacznie sie zastanawiac po co to wszystko.... moze jak juz zacznie szukac pokoju lub mieszkania, jak zacznie ponosic fiziczne konsekwencje swoich dezycji. Wiem ze jemu bedzie ciezko wyprowadzic sie z naszego mieszkania, zarowno pod wzgledem fizycznym i emocjonalnym. Bo tez bardzo je lubi, tez bylo spelnieniem jego marzen i wlozyl w nie duzo swojej pracy i energii. No ale tak przeciez zdecydowal tak ? JA poki co nie moge zyc zadna nadzieja ze cos sie zmieni jesli o nas chodzi, zyje tylko nadzieja ze jakos mi sie wszystko pouklada i ze odnajde po prostu jakas radosc zycia, dla samej siebie, niezwiazana z nim....
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-29, 10:01   

kiedysbylam napisał/a:


JA poki co nie moge zyc zadna nadzieja ze cos sie zmieni jesli o nas chodzi, zyje tylko nadzieja ze jakos mi sie wszystko pouklada i ze odnajde po prostu jakas radosc zycia, dla samej siebie, niezwiazana z nim....


Póki będziecie niejako żyć niejako we 3kę to nic sie nie poukłada i nie zaczniesz żyć dla siebie.
 
     
kiedysbylam
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-29, 10:23   

wiem, dlatego ustalamy juz wszystko co dalej. To nie jest tak, ze czekam sobie nic nie robiac. Na koniec maja mamy leciec do polski zrobic rozdzielnosc i zalatwic sprawe z mieszkaniem tam. a po powrocie zalatwic formalnosci z mieszkaniem tutaj zeby mogl sie wyprowadzic.

[ Dodano: 2013-04-30, 14:49 ]
modle sie, to mnie uspokaja... pierwszy cud po rozpoczeciu Nowenny, to fakt ze tej samej nocy przespalam po raz 1 od wieeelu dni kilka godzin bez przerwy i ze zasnelam dobrze. Od tamtej chwili - dzis jest 9 dzien Nowenny, zasypiam niemal jakby nigdy nic i przesypiam 5-6godzin, co jest po prostu cudem, bo stalo sie to nagle, gdzie przez pierwszy tydzien, dwa od rozstania nie spalam praktycznie w ogole.

Dziekuje Panu za to, ze moge w maire normalnie spac.... Poza tym jest mi tak bardzo ciezko, z kazdym dniem czuje ze to wszystko nie musialo sie tak skonczyc, mieszkamy nadal razem, nie klocimy sie juz o nic, bo nie mamy o co, kazdy dba o porzadek, potrafimy normalnie rozmawiac o czyms tam. Wiec dlaczego?dlazcego naprawde musimy to zakanczac, on ma sie wyproawdzac i mamy skreslac cale nasze wspolne zycie? Wiem ze tak zdecydowal i nie rozmawiac z nim juz o tym. Nie przekonuje, nie namwiam, skoro tak bardzo tego nie chce... tylko w sercu tak strasznie ciezko sie z tym pogodzic.... ufam Panu, ze sprawi ze jeszcze bedziemy szczesliwi - razem lub osobno.... ufam, ze musi miec jakis plan dla nas i mimo ze teraz ja go nie rozumiem, to wierze ze moja modlitwa i pomoc Boska zdziala cuda....

[ Dodano: 2013-05-01, 10:36 ]
ehhh... chyba moj watek jest jakis dziwny bo w sumie to sama do siebie tutaj pisze.... nie wiem czy dobrze postepuje, nie wiem czy dobrze mysle, nie wiem nawet czy dobrze sie modle....

wiem tylko ze jest mi ciezko... wiem ze nie mnie jednej i ze inni maja jeszcze gorzej... i ucze sie akceptowac sytuacje - ' nie wola moja a Twoja niech sie stanie'...
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-04, 20:33   

Nie tylko sama piszesz, ludzie też czytają :-)
Pomodlę się za Ciebie :-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 8