Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
A miało być tak strasznie
Autor Wiadomość
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-24, 11:45   A miało być tak strasznie

Witam
Drogie Panie mam pytanie.
Od wczoraj mam ubaw po pachy. Ponieważ mieszkam w małym miasteczku ,szybko rozeszła się wiadomość że żona mnie zostawi. (pewnie masło teściowej). Trochę wstyd mi wychodzić do szkoły, sklepu, czy kościoła, bo bałem się że zaraz się zacznie : On taki albo owaki.
Pogodziłem się z faktem że od lipca raczej będe sam. dylematem jest czy być jak załamany wdowiec, czy wesoły kawaler pijacy na umór. Poukładałem sobie następne 10 lat samotności, modlitwy , odbudowy firmy , wakacji z synem itp. starań i czekania na powrót Żony.
A tu zooong.
Okazuje się ze są "panny z recyklingu" kture czekają na mnie.(całkiem zdrowa mamuśka) Jak to usłyszłem że się cieszy że w koncu przegonię te zołze i już dawno powinienem to zrobić.. Głupio mi się zrobiło i powiedziałem że to tylko plotki i dzięki za zaproszenie na kawę . Ostatnio też kolega wspominal że inna znajoma dopytywała się o mnie.Dawno nikt mi tak nie słodził i mnie nie podrywal. Raczej myślałem o sobie jako o winnym naszej sytuacji i że to ja jestem łobuz . A marzę żeby to moja żona mnie podrywała.
Wiec jak nie obrażając i nie krzywdząc nie władować się w kłopoty?
Jak żyć w samotności, będąc kuszonym?
Przecież jestem tylko człowiekiem a co będzie po kilku latach samotności?
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-24, 12:27   

Dabo , czy ty kochasz swoja żonę?
W jakim staie jest Twoja miłość do żony?
Miłość to nie uczucie czy zakochanie, ale postawa, jaką masz teraz postawę wobec żony? Postawę miłości czy postawę nie miłości ?Co w Tobie niszczy Twoją miłośc do Twojej żony? Zwykle nie odchodza współmałażonkowie dlatego że nie sa kochani tylko dltego że nie są kochani. Ty odpowiadasz za swoją miłosć do swojej żony, którą przysiągłeś jej w obliczu Boga i przy świadkach jezeli jesteście małążęństwem sakramentalnym.
Rozwód nie zwolni scie z tej miłości , do której się zobowiązałeś i o ta miłośc Bóg zapyta Cię pod koniec życia. Więc na twoje pytania

Dabo napisał/a:
Wiec jak nie obrażając i nie krzywdząc nie władować się w kłopoty?
Jak żyć w samotności, będąc kuszonym?
Przecież jestem tylko człowiekiem a co będzie po kilku latach samotności?


odpowiadam pytaniem o Twoją miłość.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-24, 13:32   

tereska napisała:
Cytat:
Miłość to nie uczucie czy zakochanie, ale postawa,


Ponieważ teresko posługujesz się w/w stwierdzeniem, które stało się Twoim mottem jak i myślą przewodnią wielu tutaj obecnych, mniemam że nie będzie dla Ciebie problemem wyjaśnić mi jak rozumiesz powyższe słowa.
Co dokładnie masz na myśli?
Jeśli inni także zechcieliby rozwinąć tę myśl, będę wdzięczna.
Potrzebuję wyjaśnienia, z góry dziękuję.
ps. Myślę, że autorowi wątku takie wyjaśnienie może także pomóc :-)
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-24, 14:05   

Może ja rozwinę. Miłość w sensie postawa to dbanie o dobro tego kogo kocham. Nawet jak w danym momencie mam ochotę go zamordować, albo zranić do żywego, to dalej obowiązuje mnie postawa miłości. Nie morduję, kanalizuję emocje aby nie ranić, wypełniam dalej to co mąż/żona powinna robić. Również trudne rzeczy wypełniam, czyli np. stawiam granice w sytuacjach okołoalkoholowych.

W tym szczególnym przypadku Dabo - np. noszę cały czas obrączkę, na wiele osób działa to "odstraszająco". Dalej - na zaproszenia na kawę z podtekstem "potencjalnie związkowym" odpowiadam, że nie dziękuję, jestem wierny żonie. Jednym słowem - zachowuję się całą dobę i rok okrągły jakby kochający mąż/żona na mnie w domu czekał.

Tylko wiesz co, Dabo - to akurat jest stosunkowo proste. Dopiero po tym etapie następuje to, czego jakoś oczekiwałeś teraz. Czyli niezależnie od tego jak delikatnie odmówisz kobiecie zapraszającej na kawę, choćbyś stawał na głowie aby jej nie zranić - ona subiektywnie może się poczuć odrzucona i zraniona. I wtedy zaczyna się "rozpuszczanie języków". Usłyszysz, że jesteś łobuz i cham, albo gej, albo inne ciekawostki przyrodnicze. O, i tu wytrwać będzie trudno. Bo zawsze się jakaś znajdzie, co zechce udowodnić żeś nie taki łobuz, albo zechce Cię uzdrowić z gejostwa. A przy presji społecznej.... no właśnie.

Jak wytrwać w samotności? Trudne to. Generalnie starać się dbać o własne wnętrze, aby inna osoba nie musiała zalepiać w nim dziur, mam tu na myśli np. poczucie własnej wartości - jeśli ktoś tam jest ze mną to mam wieeelką wartość, a jeśli jestem sam - to poczucie wartości leży w gruzach. Rozwijasz relację z Bogiem, dbasz o przystępowanie do sakramentów. Dbasz o relacje z dzieckiem. Wychowujesz swoje emocje.
A jednocześnie trzeba zaakceptować, że zawsze będzie się czuło jakiś brak, bo jednak osoba współmałżonka jest wciąż najważniejsza spośród wszystkich ludzi na świecie.
 
     
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-24, 17:47   

Nirwanna napisał/a:
A jednocześnie trzeba zaakceptować, że zawsze będzie się czuło jakiś brak, bo jednak osoba współmałżonka jest wciąż najważniejsza spośród wszystkich ludzi na świecie.
Nirwano w związku z tym zdaniem mam pytanie jak do tego ma się tzw. "zdrowy egoizm" no nie za bardzo umiem zrozumieć tego zwoty w odniesieniu do cytatu do Twojego wpisu.

Czy postawa jaką tutaj przedztawiłaś nie jest jakoś sprzecna ze "zdrowym egoizmem"? Przecież przedztawiasz tutaj wręcz masochistyczne zachowanie takie wieczne grzebanie we własnym zranieniu a egoizm jest przecież dbaniem o własne dobro i to dobro nie jakieś daleki z naszej perespektywy czasu ale to dobro tu i teraz.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-24, 18:38   

Tolku, widzę to tak: wychodzę za mąż/żenię się w przekonaniu, że to właśnie małżeństwo jest moim powołaniem, że tak właśnie chcę spędzić życie. Niezależnie od realności patrzenia na świat, małżeństwo, człowieka którym stał się moim współmałżonkiem - mam jakąś wymarzoną wersję idealną. Real weryfikuje potem moje marzenia, i to jest konieczne rozstawanie się z idealną wizją małżeństwa i małżonka, bo i ono i on nie będzie idealne nigdy. Następuje kryzys, aż do rozpadu małżeństwa, rozstanie małżonków.
I teraz mówisz - zdrowy egoizm. Zgoda. Zajmuję się sobą, bo na współmałżonka nie mam wpływu. Tworzę swoje życie bez niego, samotne, ale najlepsze jak się da. Współmałżonek może kiedyś do tego życia dołączy, może nie, nie wiemy. Ale tak samo jak zakładam, że współmałżonek nigdy do mnie nie dołączy, i będę sama do końca życia, tak samo mogę/powinnam zakładać, że dane mu będzie przeżyć nawrócenie, i może powrócić do bycia sakramentalnym małżonkiem na pełnych prawach. Dlatego "z tyłu głowy" ten współmałżonek zawsze jest, i być powinien, choćby po to, aby nie obudzić się któregoś ranka z pytaniem: "A czemu ja właściwie jestem sam/sama? a komuż ja jestem wierny/a i dlaczego? Zaraz ... a, że kiedyś przysięgę składałem/łam? ... i że ślub w kościele? to o to chodzi?" ;-)
Czyli ten współmałżonek w pamięci jakoś tam zawsze istnieje, jako jedna ze składowych drogi, którą obrałam, jedna z przyczyn, dlaczego żyję tak a nie inaczej. A ponieważ w pamięci on wciąż jest, więc zawsze gdzieś tam będzie odniesienie do tego wymarzonego wcześniej stanu którego nie ma, i może nie będzie (a może będzie? ;-) ). Ale to nie oznacza zagłębiania się w ranach, rozdrapywania ich!
Oznacza to tylko i wyłącznie świadomość swoich przeszłych kolei losu, i decyzji względem życia jakie mnie jeszcze czeka. Czyli akceptację faktu że jestem sam/sama, bo tak wybrałam, że świadomością że zgodnie z dobrze rozpoznanym moim powołaniem powinno być inaczej. Ale nie jest. Kropka. Akceptuję to.

Przerysowując "zdrowy egoizm" - po kilku, ...-nastu, ...-dziesięciu latach współmałżonek wraca, i słyszy: "A ktoś ty? aaaa, poznaję..... mówisz, że znów razem małżeństwem powinniśmy być, że żałujesz? e, wiesz co, raczej nie, mi jest taaak dobrze samemu/samej, że niczego/nikogo mi więcej do szczęścia nie potrzeba" ;-)
żart to był, jakby coś :-)

Tolku, czy czytelnie wyjaśniłam moje wcześniejsze słowa? Bo też nie wiem, czy dobrze zrozumiałam Twoje wątpliwości.
 
     
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-24, 22:34   

Nirwanna napisał/a:
Przerysowując "zdrowy egoizm" - po kilku, ...-nastu, ...-dziesięciu latach współmałżonek wraca, i słyszy: "A ktoś ty? aaaa, poznaję..... mówisz, że znów razem małżeństwem powinniśmy być, że żałujesz? e, wiesz co, raczej nie, mi jest taaak dobrze samemu/samej, że niczego/nikogo mi więcej do szczęścia nie potrzeba"
żart to był, jakby coś
Tak czytelnie i jasno wyjaśniłaś całą swoją logike rozumowanie dotyczącą "zdrowego egoizmu". Być może jestem na tym etapie jak zacytowane Twoje słowa przejaskrawiące tzw "zdrowy egoizm" tylko ze takie postępowanie czy jest zdrowym egoizmem nie wiem. Jak w moim rozumowaniu egoizm jest zawsze zapatrzeniem w siebie i czynienie czegoś zawsze z korzyścią dla siebie. Nie mylić z egocentryzmem, gdzie wszystko musi się kręcić wokół mnie, bo tylko ja jestem najważniejszy i nic ani nikt nie liczy się.

Nirwano tylko że postawa jaką przedstawiłaś bardziej przypomina mi "miłość własną" czyli z postawą większej otwartości na świat a niżeli egoizm tak bardzo chermetyczny, że aż nie przenikniony. Wiele myślałem na temat egoizmu, egocentryzmu i miłości własnej. Jak dla mnie nie istnieje coś takiego jak "zdrowy egoizm" takie sformułowanie jak dla mnie jest kwadraturą koła i niczym więcej. Jak dla mnie można być albo egoistycznym człowiekiem gdzie nie ma miejsca dla innych ludzi, albo kochającym człowiekiem gdzie miłość jest tak wszechstonna że wszyscy mogą się w niej zmieścić i zawsze będzie miejsce dla innych ( tutaj proszę również nie zarzuczć mi braku szacunku dla samego siebie i prób namowy kogokolwiek do zdrady bo nie mówie o miłości eros, ale o miłości agape).
 
     
złamana
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-25, 01:51   

O miłości jako postawie pierwszy raz przeczytałam tutaj i oddzielenie jej od uczucia było dla mnie zaskakujące. Bo przecież miłość czuję. Patrzę na kochaną osobę i czuję, że ją kocham. Postawa miłości zakłada jednak to na dobre i na złe. Łatwo kochać człowieka, który nas nie zranił. Nawet jak okresowo nas zdenerwował - łatwo. Postawa wymaga jednak czasami heroizmu. Postawa miłości wymaga pokonania własnego ego, wymaga bycia twardym i jednocześnie pokornym. I nie jest tożsama z naiwnością czy karmieniem się wielkimi słowami.
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-29, 23:03   

złamana napisał/a:
Postawa miłości wymaga pokonania własnego ego, wymaga bycia twardym i jednocześnie pokornym.


Też tak uważam.

Twardy. :mrgreen:
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-03, 00:27   

Teraz wiem że miłośc to nie zakochanie bo to jest choć piękne to ulotne.
Tlumacze sobie że teraz zona jest niejako "chora" więc musze trwać " w zdrowiu i chorobie".
Kiedy ja leciałem w kulki to mimo że rzucala blotem BYŁA i TRWAŁA gdzieś obok, zła, smutna, samotna, ale była. Nie opwiadała malemu że ja taki czy owaki, nawet teraz jak wychodze na miting AA tłumaczy mu że idę na prawo jazdy. Więc chyba wciąz kocha mimo że się zauroczyła w jakimś typie. Oby ją przeszło. Irytuje ją jak twierdzę że nawet osobno pozostanę jej wierny i zawsze będę na nią czekał. Mówi żebym sobie poukładał życie i na nią nie czekał, że zyczy mi dobrze itp. Boje się ze faktycznie Bóg mnie też będzie wystawiał na próbę , może nawet w samotności jeszcze mocniej. Zostaje mi tylko modlic się o siły do wytrwania.
Jeżeli chodzi o zakochanie , to nie będę ukrywał że chciałbym jeszcze raz zakochać się w Żonie. Przeżyć z nia romans, ale biorę poprawke że Jezus niekoniecznie ma taki plan wobec nas.
A jak bym się zachowal kiedy by się okazało że jest sparaliżowana, albo co gorsze schizofremia co jest częste u niej w rodzinie. przecież też wstyd, rozczarowanie, nie można na takim człowieku polegać, ani niczego oczekiwać, a być trzeba i pomagać.

Powiedzcie bo mam dylemat moralny ,czy byłoby nieetyczną próbą manipulacji moja separacja koscielna?
Zona dawno stwierdziła że po żadnych mocherowych doradcach czy psychologach nie bedzie chodzic i żadne poradnie nie wchodzą w rachubę, tymbardziej spowiedź czy ksiądz. A jak wspomne o Jezusie, grzechu, śmierci, konfesjonale to twierdzi że jestem ostanią osobą która ma prawo ją pouczać Kiedy jednak zażądała mojej zgody na separacje powiedziałem że tak ale jak ona zgodzi sie również na proces kościelny, zgodzila się bez problemu. Wiem ze obowiązkiem Kurii jest skierowanie do negocjatora, więc siła zeczy musielibysmy tam się znaleźć.
Jak uwazacie?
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-03, 01:08   

Cytat:
Powiedzcie bo mam dylemat moralny ,czy byłoby nieetyczną próbą manipulacji moja separacja koscielna?

Dabo.....zrobisz jak uważsz..Twoja moralność,Twoja decyzja i Twoje konsekwencje.
Serca swego i Boga zapytaj.

Odniose sie tylko do jednego cytatu.....

Cytat:
A jak wspomne o Jezusie, grzechu, śmierci, konfesjonale to twierdzi że jestem ostanią osobą która ma prawo ją pouczać

Biorąc pod uwagę Twoja przeszłość....rozumie Twoją żonę i wcale sie jej nie dziwię.
Kiedys byłam w podobnej sytuacji i jesli mogę coś podpowiedzieć.......

...pokora,prawdziwa zmiana(czyny,nie słowa) i czasssss.......dużo czasu.
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-04-03, 14:08   

Wiesz Lena, niebardzo kapuje tą pokorę.
Nawywijałem, zrozumiałem, przynałem się ,żaluję, więcej tak nie robię, pomagam, rozmawiam, modle się, nie wypominam, tule uszy jak ona się mści,.Czasu nie cofnę narobiło się i tyle, bardziej nie potrafię pokazac pokory . Czy mam się popiołem posypywać? na pielgrzymki biegać? Czasami poprostu brak mi pomysłów na bycie pokornym. Myslę że teraz to tak jak Piszesz tylko czas, duzo czasu. Ale nie ukrywam że niecierpliwie się czy sie uda czy nie i kiedy? Przychodzą też myśli że to bez sensu i lepiej sobie odpuścić.

[ Dodano: 2013-04-15, 00:25 ]
Witam
Chcę Was wszystkich przeprosić. Jeżeli z moich opisów wynikalo że jestem ofiarą i tą pokrzywdzoną myszką , to jest to błędne myslenie.
Zraniłem przeokrótnie moją żonę raz po razie i mam na co zasłużyłem. Teraz jak dziecko miotam się łapiąc brzytwy niczym tonący.
Jest mi strasznie przykro że swoim postępowaniem przeuczciwa osobę, pomagająca bezinteresownie wszystkim i wszędzie, kochającą świat i ludzi zamieniełem w twardy głaz. Że zlamałem jej wiarę w Boga i ludzi
Karolciu cieszeszę się że tu zajżałaś. Jak widzisz nie marnuje czasu na gołe laski.
Nie wspominalem ci co czytam czy piszę ani z kim, pewnie bałaś się że coś kombinuje. Masz racje kombinuje od wielu miesięcy jak wrócić do Pana Boga i wiem że jak tego dobrze nie zrobie to nic mi się nie uda. Możesz się śmiać ze mnie, że stałem się jakiś powalony, ale naprawdę przez ostatnie lata najbardziej brakowało mi Wiary.
Jak zmarnujesz parę godzin ze swojego cennego czasu na czytanie wpisów na tej stronie , to dowiesz się zkąd moja naiwna jak mówisz wiara że " mamy szansę 'być szczęsliwi razem.
Jak ci mówiłem, ja nie potrafię więcej dać z siebie, ciągle się ucze co zmienić w sobie, ale nie potrafię ci pomóc. Może Ci ludzie tutaj lepiej wiedzą jak to zrobić.
Wiem że zmarnowałem pół roku na spotkania w AA czy na Sycharze, ale dałem sobie wmówić ze dopuki nie wyprostuje swojego życia doputy ciągle bedzie źle między nami.
Pewnie zaraz dostanę serię od wszystkich ,ale popieram twój wniosek o separację. Może i Ty musisz stać sie takim popaprańcem jak ja, żebyśmy wyrównali rachunki.
Stasznie mnie boli twoje postępowanie czy słowa, ale niewiele mogę temu zaradzić- Czort karty rozdaje.
Równo za miesiąc ,prawnie nie będzie NAS bedziesz wolna jak elekton. Ale na dziś wiem że zawsze będziesz moją żoną. Zostaje mi tylko modlić się żeby teraz wytrwać w przysiędze ,a wiem że bez Boga napewno mi sie nie uda.
Nie napiszę że Cię kocham, bo jak mówisz to tylko puste słowa, daj nam czas a postaram się to udowodnić.
Dzisiaj i jutro i pojutrze znowu pomodle się za nas.

[ Dodano: 2013-04-15, 00:32 ]
Witam
Chcę Was wszystkich przeprosić. Jeżeli z moich opisów wynikalo że jestem ofiarą i tą pokrzywdzoną myszką , to jest to błędne myslenie.
Zraniłem przeokrótnie moją żonę raz po razie i mam na co zasłużyłem. Teraz jak dziecko miotam się łapiąc brzytwy niczym tonący.
Jest mi strasznie przykro że swoim postępowaniem przeuczciwa osobę, pomagająca bezinteresownie wszystkim i wszędzie, kochającą świat i ludzi zamieniełem w twardy głaz. Że zlamałem jej wiarę w Boga i ludzi
Karolciu cieszeszę się że tu zajżałaś. Jak widzisz nie marnuje czasu na gołe laski.
Nie wspominalem ci co czytam czy piszę ani z kim, pewnie bałaś się że coś kombinuje. Masz racje kombinuje od wielu miesięcy jak wrócić do Pana Boga i wiem że jak tego dobrze nie zrobie to nic mi się nie uda. Możesz się śmiać ze mnie, że stałem się jakiś powalony, ale naprawdę przez ostatnie lata najbardziej brakowało mi Wiary.
Jak zmarnujesz parę godzin ze swojego cennego czasu na czytanie wpisów na tej stronie , to dowiesz się zkąd moja naiwna jak mówisz wiara że " mamy szansę 'być szczęsliwi razem.
Jak ci mówiłem, ja nie potrafię więcej dać z siebie, ciągle się ucze co zmienić w sobie, ale nie potrafię ci pomóc. Może Ci ludzie tutaj lepiej wiedzą jak to zrobić.
Wiem że zmarnowałem pół roku na spotkania w AA czy na Sycharze, ale dałem sobie wmówić ze dopuki nie wyprostuje swojego życia doputy ciągle bedzie źle między nami.
Pewnie zaraz dostanę serię od wszystkich ,ale popieram twój wniosek o separację. Może i Ty musisz stać sie takim popaprańcem jak ja, żebyśmy wyrównali rachunki.
Stasznie mnie boli twoje postępowanie czy słowa, ale niewiele mogę temu zaradzić- Czort karty rozdaje. :evil:
Równo za miesiąc ,prawnie nie będzie NAS bedziesz wolna jak elekton. Ale na dziś wiem że zawsze będziesz moją żoną. Zostaje mi tylko modlić się żeby teraz wytrwać w przysiędze ,a wiem że bez Boga napewno mi sie nie uda.
Nie napiszę że Cię kocham, bo jak mówisz to tylko puste słowa, daj nam czas a postaram się to udowodnić.
Dzisiaj i jutro i pojutrze znowu pomodle się za nas

[ Dodano: 2013-05-05, 01:44 ]
No teraz to się całkiem zawaliło
Żona znikneła na 24 godziny, wiedzialem z kim i poco. Nawet nie kryła że tak miała sex, i teraz chce widzieć jak to mnie boli. Oczywiście nie byłem mocny ani wytrwały, napisałem jej że wywaliłem jej ciuchy na zewnętrzny, wsciekła się nawyzywała mnie, powiedziała ze zabiera dziecko, i przyjeżdza z policją. Więc spakowalem ją faktycznie i wyniosłem ciuchy przed dom, zabrałem auto. Ona zrobiła jak mówiła przyjechała z policją że niby ja pijany alkocholik , zamki powymieniałem, i ją pobije, oczywiście nic z tych zeczy nie było nawet w planie. I tak znikneła z synem. Wczoraj wróciła ale oświadczając ze mnie i tak nie kocha, i robi to tylko dla dziecka bo strasznie płakał.
Nie wiem czy mam jeszcze siłę walczyć i starać się. Chyba dociera do mnie że Ona faktycznie mnie nie kocha i żadne próby nie mają sensu, a raczej tylko pokrzywdzę syna, ją i całą rodzine. Moja familia straciła szacunek dla niej .a Jej rodzinka, znienawidziła mnie. Myślę że najkorzystniej było by w tej chwili przestać istniec,zniknąć z ich życia. Dzieciak woli być z mamą a oboje tęsknia tylko za chatą. Powalona sytuacja. Moja, prawie pewność ze do komuni się poukłada -pryska. Nawet niechce mi się modlić.
 
     
Boxerka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-31, 13:30   

Szkoda tylko, że żonę tak owładnęła mania zemsty, że za wszelką cenę chce Ci pokazać "jak to boli" . To głupie, bardzo, bo nie przynosi ukojenia.
:-/
 
     
Jedna
[Usunięty]

Wysłany: 2013-06-01, 12:34   

Dabo proszę nie myślcie tylko o własnym bólu, popatrzcie na to wasze dziecko (nie wiem ile ma lat), które niczym nie zawiniło i naprawdę jest w gorszej sytuacji niż wy - dorośli, bo na nic nie ma wpływu. Spróbujcie dla niego trochę ochłonąć i się dogadać, aby nie czuł się szarpany raz w jedną, raz w drugą stronę. Zaburzenie poczucia bezpieczeństwa, które teraz syn przeżywa, będzie się mściło jeszcze przez wiele lat, nawet jak ty i żona poukładacie już swoje sprawy. Takie incydenty z policja to wielka trauma. Moje dzieci niestety też przechodziły przez podobne doświadczenia :-( Jeśli mama twego syna tego nie widzi, spróbuj delikatnie zwrócić na to jej uwagę.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9