Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Basiu w naszym bólu i rozpaczy czasami jesteśmy tacy ślepi...
musisz pobuszować na tym forum ja ciągle odkrywam tu coś nowego, wspaniałego i krzepiącego moją duszę.
pamiętam o zdradzie i nadal czuję taką szpilę w sercu (a o podwójnym życiu męża dowiedziałam się prawie 8 miesięcy temu i jest to bardzo dla mnie temat świeży). staram się już do tego nie wracać. zaczęłam odbudowę swego wnętrza i może to bardzo dziwne, ale wraz z tym jak poznaję samą siebie, jest coraz lepiej w naszym związku. nigdy nie było tak dobrze. boję się, ale powiem głośno JESTEM SZCZĘŚLIWA, czuję się kochana i potrzebna, mój mąż stał się moim prawdziwym przyjacielem. ale ja tez bardzo się zmieniłam. zaczęłam go doceniać i mówić mu o tym, przestałam zrzędzić i krytykować.
wokół mnie są nadal, którzy twierdzą, że mój mąż się nie zmieni. to tylko pozory, ale ja niczego nikomu nie będę udowodniała, widzę swoje, ufam Bogu i tego się trzymam
jesteśmy tylko ludźmi i tak jak śpiewa Krawczyk "to wszystko sprawił grzech, że ludziom jest ze sobą źle". polecam jego płytkę super teksty
[ Dodano: 2013-03-20, 20:38 ]
tpi7 jak sytuacja u Ciebie?
nie poddawaj się
basia976 [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-21, 11:29
Bardzo wam dziękuję że jesteście,z dnia na dzień nie mogę się doczekać waszych odpowiedzi i bardzo cennych rad dla mnie.
Co do tego co u mnie się dzieje to bardzo różnie,tak jak pisałam wcześniej próbuję mu przebaczyć,pamiętam ale staram się tego nie wyciągać staram się żyć normalnie lecz z małymi i powolnymi zmianami,staram się być bardziej stanowcza i konsekwentna i staram się myśleć o sobie.W domu wprowadziłam trochę małych zmian na początek odciążyłam trochę siebie domowymi obowiązkami ponieważ do tej pory wszystko robiłam sama,mój mąż to zaakceptował ku mojemu zdziwieniu gorzej było z dziećmi ale nauczą się że mama nie musi być na każde ich skinienie mają już 16 i 18 lat więc czas najwyższy i tak za póżno.Pozatym domowe opłaty także oddałam mojemu mężowi bo do tej pory nie miał zielonego pojęcia o czym kolwiek.Teraz niech on tego pilnuje ja i tak mam wystarczająco na głowie.A mój mąż na razie się nie upija,jest bardzo czuły i troskliwy nawet w łużku jest cudownie jak nigdy dotąd nie myśli tylko o swoich potrzebach tylko także o moich.Spędzamy ze sobą dosyć dużo czasu ale tych tematów na razie już nie poruszamy,postanowiliśmy wyjaśnić sobie wiele w ciągu tygodnia i po wielu dyskusjach postanowiliśmy już do tego nie wracać.Lecz jego ostatnia kobieta pisała do niego i dzwoniła,powiedział mi o tym ona chce odzyskać swój telefon który mu dała i oddać mu dokumenty,mają się dziś spotkać pod pośredniakiem chciał żebym z nim jechała ale ja po przemyśleniu stwierdziłam że już wystarczająco byłam upokożona i nie chcę go ciągle kontrolować jeśli mamy odbudować swój związek to muszę mu zaufać choć trochę,będzie mi dziś ciężko bo przez myśl przejdzie mi wszystko co jest tylko możliwe i co oni tam mogą robić,może jadnak się umówią,może on nie dotrzyma słowa.
GregAN [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-21, 22:04
tpi7, wracając do Twojego wątku.
Jak przebiegł powrót żony z sanatorium ?
Co u Ciebie ?
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-22, 10:25
GregAN napisał/a:
tpi7, wracając do Twojego wątku.
Jak przebiegł powrót żony z sanatorium ?
Co u Ciebie ?
U Tp albo tak dobrze, ze zapomniał o forum
albo tak źle, że nie ma siły pisać....
basia976 [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-23, 11:18
Niezapominajko!
Jak Ty sobie dajesz radę mi jest bardzo ciężko a mój mąż mi tego nie ułatwia.Wiem że czytałaś o tym jak napisałam że chciałam się zemścić,ale nie zrobiłam tego.On kontroluje mój telefon,wyobrażasz sobie zdradzał mnie tyle czasu,układał sobie życie z następną i pisali pozwy do sądu przeciwko mnie a teraz to on sprawdza mi telefon,kontroluje boi się chyba żebym nie zrobiła tego co on.Mamy spięcia,znowu zaczyna walkę o stoisko,uważa że ja zmieniłam się od czasu gdy je otworzyłam,że zrobiłam się pewna siebie a on nie może tego znieść iż nie jestem już zupełnie tak jak kiedyś jego podpiętkiem.Przez 16 lat nie potrafiłam mu się sprzeciwić ani powiedzieć własnego zdania robił ze mną co chciał.Dopiero od dwóch lat potrafię cokolwiek powiedzieć i mu się postawić.Może ma trochę racji że otearcie stoiska dodało mi pewności siebie ale nie tylko ,po prostu miałam już serdecznie dość być pomiataczką,nieszanowaną i wykorzystywaną.I pewnie mój wiek też ma już na to jakiś wpływ.Dlatego on chce żebym stoisko zapisała również na niego miał by znowu na demną władzę,i jestem pewna że gdybym to ja zdradziła to on by mnie zniszczył,a teraz mam wrażenie że jego chęci ratowania małżeństwa to tylko dlatego że zależy mu na stoisku,może jego kochanka na to czeka,może to ich plan,pozbawić mnie wszystkiego.W ostatniej nagranej jego rozmowie z kochanką było tak:
Napisz jakiegoś sms na ten telefon na odczepne,musimy przeczekać do sprawy rozwodowej jak się to potoczy,nie dzwoń bo wracam do domu"
To tak mniej więcej
Gdy mu wkońcu puściłam to nagranie powiedział że nie wie czemu tak powiedział a ten sms to miał tylko pomóc mi żebym zrozumiała że to koniec.
Sms mniej więcej był taki:Ja nigdy nie chciałam być Twoją kochanką,ratuj małżeństwo i miej jaja, życzę wam szczęścia."
Powiedziała mu że sprawdzałam ten telefon ,bo on był wyłączony a ja go uaktywniałam I ona dostawała wiadomości
[ Dodano: 2013-03-23, 11:24 ]
Teraz się spotkali,ja zostałam w samochodzie,schowali się za krzaki,oddał jej ten telefon,a ona mu dokumenty nasze rozwodowe i niby to miał być koniec,ale ja nadal coś dziwnego czuję,jakbym była oszukiwana nadal,że to była tylko pokazówka.Nie wiem co mam myśleć on z nią był niby tylko miesiąc,ale znali się dużo szybciej to jest była żona jego kolegi,jest starsza od niego o 6 lat ale wygląda nieżle. Tamte kochanki mnie nie martwią tylko ta bo z nią planował życie jej się zwierzał po nią jeździł do pracy dla niej się starał,tamte były tylko do łużka i to po pijanemu.Nie wiem co mam robić i myśleć,POMÓŻCIE!!!
GregAN [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-23, 17:44
Basiu, zarówni Niezapominajka jak i Ty macie swoje wątki.
Dlaczego zajmujesz wątek tpi7 swoim tematem, zamiast wypowiadać się w odpowiednim Twoim/Niezapominajki ?
Nie uważasz że to oznaka braku szacunku dla drugiej osoby (tpi7) ?
niezapominajka8 [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-23, 22:13
nie uważam, że to brak szacunku.
ok. przepraszam
basia976 [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-25, 10:53
Przepraszam nie bardzo umiem chodzić po tym forum i jeszcze się gubię.Ale to na pewno nie brak szacunku.
tpi7 [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-07, 01:03
Witam, po dłuższej przerwie. Na początku chciałbym jeszcze raz wszystkim serdecznie podziękować. Basiu, nic się nie dzieje, mnie to absolutnie nie przeszkadza. A wręcz przeciwnie.
Co do mojej sprawy. Żona niechętnie wracała z sanatorium, ale wróciła. Jakiś nowo poznany kolega ją podwiózł, ale nie pod sam dom, lecz parę przecznic dalej. Zakomunikowałem Jej wcześniej, aby dała mi znać to pomogę wnieść ciężką walizkę na kółkach tym bardziej, że chodniki były dość mocno zaśnieżone. Myślicie, że dała? Sam nie wytrzymałem i zadzwoniłem gdzie jest. Wybiegłem ale była już w połowie drogi i taszczyła sama ciężki bagaż (jest strasznie uparta i dodatkowo nie chciała się prosić). Na przywitaniu mocno przytuliliśmy się. Była kolacja ze świecami, dom oczywiście wyglancowany , kwiaty, itp. Tak miła atmosfera była zaledwie przez parę dni.
Było tak do czasu kiedy to, dowiedziałem się, że żona wrzuciła sobie swojego przyjaciela do swoich kontaktów. Zacząłem rozmowę bardzo spokojnie. Zadałem pytanie po co to zrobiła bardzo grzecznie, ale w odpowiedzi był tylko atak, złość i jeden wielki krzyk w moim kierunku. W takiej atmosferze powiedziała, że skoro jest już dobrze to wrzuciła go sobie tak na przyszłość bo i tak na pamięć znała wszystkie numery do niego. nie wytrzymałem, zachowała się dla mnie gorzej niż nastolatka, która próbuje kłamać. Powiedziałem, że jak chce to może się spakować i układać sobie z życie z nim w tym swoim szczęściu. Obraziła się. Nie odzywaliśmy się kilka dni.
Była w tym czasie u psychologa i z tego co wiem ona kategorycznie kazała mojej żonie przestać się z nim kontaktować. To chyba ją tak już przybiło, że od tamtego czasu mimo, że rozmawiamy ze sobą, a ja staram się jej wszystko wybaczyć, a nawet przestaliśmy się kłócić. To jednak stała się bardzo obojętna. Ona zaczęła żyć raczej koło mnie niż ze mną Czuje że fizycznie jest w domu, ale emocjonalnie straciłem Ją od tej wizyty u psycholog już dość mocno. Jest pod tym względem gorzej niż 2-3 miesiące temu. Ani jednego ciepłego słowa typu kocham cię, tęsknię (w pracy), jakiegoś spontanicznego przytulenia, podania ręki. Nie ma. Jak obcy ludzie. Czy to jest na tym etapie normalne? To taka jest kolej rzeczy w kryzysie? Może powinienem jej pokazać że zaczyna mi na niej coraz mnie zależeć? Odsunąć się trochę od niej? Kiedy zwracam jej na to delikatnie uwagę, pytam co się dzieje - odpowiada, że potrzebuje czasu i spokoju, aby się do mnie zbliżyć. Nie ma żadnych potrzeb uczuciowych do mnie. Równie dobrze mógłbym mieszkać z ciocią. Tylko, że ta jej izolacja zamiast nas raczej zbliżać tak jak ona to rozumuje, to ja zaczynam pomału na sobie odczuwać, że jest jednak odwrotnie i sam się od niej oddalam. Staram się wierzyć, że nie mają ze sobą kontaktu, ale prawdopodobnie jej myśli o nim, nie pozwalają jej normalnie funkcjonować emocjonalnie, a mnie tym samym traktuje jako winowajcę przez którego zmuszona niejako została do zakończenia tej wspaniałej "znajomości". Czuje się więc, obecnie jakbym był trędowaty, obrzydliwy i najzłośliwszym dla niej człowiekiem. Nie wiem jak długo to jeszcze zniosę. Wiem, że muszę. Modlę się o siły, o pogodę Ducha. I chciałbym Was gorąco prosić o modlitwy za nas.
Pozdrawiam,
basia976 [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-10, 10:12
Witaj!
Na pewno będę się za Was modlić. Jesteś bardzo cierpliwy, podziwiam Cię, musisz bardzo kochać swoją żonę mam nadzieję że ona doceni w końcu to co ma. Pozdrawiam!!
tpi7 [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-01, 11:02
Dziękuję Wszystkim za modlitwy.
Moja cierpliwość czasami jest bardzo słaba. Bardzo Ją kocham, ale mam wrażenie że z każdym dniem Ona mnie mniej. Odsunęła się już niemal maksymalnie jak można mieszkając jeszcze pod jednym dachem. Wg mnie pogorszyła się sytuacja kiedy rzeczywiście mogła przestać się z nim kontaktować, oraz kiedy wraca po spotkaniu z koleżanką i psycholog.
Wtedy coraz częściej wspomina, że może lepiej jak będziemy osobno. Że chciałaby chyba sama mieszkać z dziećmi. Że chyba nie ma co ratować. Wyprowadziła się do drugiego pokoju. Nie rozmawiamy, bo jest strasznie znerwicowana i jak coś grzecznie próbuje zapytać to unosi się złością. Wtedy wyciszam się, aby nie eskalować konfliktu. A żona atakuje mnie, że nie mam argumentów i nic nie mówię. Mam czasami ochotę po prostu odejść. Ale kocham Ją. Nawet jestem od niej chyba uzależniony. Jest dla mnie wszystkim. Nie wiem ile jeszcze to zniosę. Modlę się o siłę, o pierwsze znaki poprawy, o cierpliwość. Nie wiem czy mogę jeszcze coś od siebie zrobić. Niestety bycie tzw. sobą sprzed kryzysu nie przychodzi mi łatwo. Nie umiem się uśmiechać. Jestem ponury, przygnębiony i chyba już wpadłem w apatię. To bardzo jej przeszkadza. Bo mówi że byłoby jej prościej gdybym był uśmiechnięty. Może wtedy zaczęła by za mną tęsknić. Ale jak to zrobić? Tak bardzo się pogubiłem.
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-01, 11:13
tpi7 napisał/a:
Jest dla mnie wszystkim.
jesteś pewny ?
Pierwsze miejsce w twoim życiu jest zarezerwowane dla Boga.
tpi7 napisał/a:
Niestety bycie tzw. sobą sprzed kryzysu nie przychodzi mi łatwo.
do tego nie ma powrotu
trzeba iść dalej, podjąć trud samowychowania
polecam
Ognisko Sychar w Krakowie
a do odsłuchania i przemyślenia
rekolekcje z Jackiem Pulikowskim
i ostatnie z ks. Markiem Dziewieckim
http://www.rekolekcje.sychar.org/
a może spodobają Ci się Mężczyźni św. Józefa ?
http://mezczyzni.net/main/
Pogody Ducha
tpi7 [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-01, 18:33
Oczywiście, zaczynam to zauważać że Bóg jest no. 1!
Ale moja żona zastąpiła mi 7 mld ludzi na Ziemi. I chyba traktowałem ją jak boginię, która się ode mnie odwróciła i cały świat nagle runął. Dużo pracy mnie czeka. Już nawet zacząłem, zapisałem się na 12 kroków. Ale czasami po kolejnych rozmowach z Nią zaczynam powątpiewać, że zdążę, że już całkowicie się ode mnie odkocha. Już wspomina o unieważnieniu ślubu nawet.
Rekolekcji słucham do snu niemal codziennie, ale szkoda że sam. Żona nie chce.
Jezu, ufam już tylko Tobie.
Proszę Was o modlitwę.
Wilkoo [Usunięty]
Wysłany: 2013-05-02, 08:07
Jeśli myśli, że unieważnienie jest takie proste, to się myli. Znajdą Jej tysiące powodów, dla których .. Sakrament jednak .. jest ważny. Bądź dzielny, trzymaj się. Pisz do Nas. Żona już zadeklarowała za mną, że pomożemy Ci. Zwłaszcza, że Ona miała ten sam problem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.