Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
jejku, a jak to sie stało, że tak odzyłaś?
chciłabym tez sie tak poczuc- wprawdzie pracuje, nie załamałam sie po odejsciu męża, znalazłam nawet dodatkową lepsza pracę, funkcjonuje normalnie, zajmuje sie dziecmi- ale niestety nie czuje szczescia, wciąż dusza boli, rozpamietuje dawne zycie, nie moge przebolec ze rodzina jest rozbita.
moze czas tu cos zmieni, ale nie widze tego wcale
wydaje mi sie ze zawsze bede juz nieszczesliwa
Ja też tak mam. funkcjonuję, zajmuję się dziećmi ale dzisiaj mam straszny dół. Dałam się mu oszukać, wydawało się w tym tygodniu że mnie podrywa, że chce coś naprawiać, był miły, usprawiedliwiał się... powiedział mi że chce o czymś pogadać... taka manipulacja, po co to robił. dzisiaj dowiedziałam się że rozwód jest przesądzony, po prostu bawił się moimi uczuciami, pewnie mu to sprawiło satysfakcję że mi jeszcze zależy, że się cieszę... ale dół. Też nie mogę przeboleć że rodzina jest rozbita, że tak mi się w życiu nie udało. czuję się okropnie. owszem, mogę sobie kogoś znaleźć, nie mam ślubu kościelnego ale szukanie kogoś i tworzenie nowego związku od nowa przeraża mnie... to się nie uda. tyle kosztuje wysiłku, tak trudno znaleźć kogoś wartościowego a w tym wieku wszyscy zajęci:(((( mam wrażenie potwornej porażki. i obok mnie jest człowiek przed którym muszę się chronić bo jak widać potrafi mnie nieźle zakręcić, narobić nadziei.... pozwalam mu przesiadywać u nas codziennie, chciałam nawet wycofać wniosek o alimenty.. myślałam że zrozumiał swój błąd, ma dość samotności.. że chce coś naprawić. przyszłość jawi się w potwornie czarnych barwach:( siedzę i płaczę, strasznie mi się nie udało w życiu:( dlaczego... kara za grzechy czy za to że tak mi było dobrze wcześniej? miałam kochającą rodzinę, pieniądze, dzieci, wszystko, może czas za to zapłacić, cierpieniem... żeby była równowaga. takie doświadczenia są potwornie bolesne. muszę się pogodzić z rozwodem, z samotnością, z faktem że dookoła same szczęśliwe rodziny. nic już nie uratuję, nie naprawię. mam 33 lata i jestem sama jak palec a o nowy związek naprawdę jest trudno:( Boże co za porażka życiowa:(
Bety [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-02, 13:57
jedno pytanie: a jęsli tak miało być? jesli to jest lepsze?
nie mamy pełnego obrazu
nie wiemy co przyniesie czas
w październiku byłam na forum Odnowy w Duch św. i była tam pewna uzdrowicielka z kaliforinii (nie pamietam nazwiska)
podczas modlitwy o uzdrowienie, gdy ludzie do niej podchodzili- mówiła na końcu do każdego: "Przyjmij"
to bardzo ważne
przyjmij to teraz, bo tak ma być- przyjmij
Renata23 [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-03, 11:21
porzucona_33
ja też tak miałam uprzejmość męża i jego nadskakiwanie zwiodło mnie wiele razy ale powiedziałam sobie koniec z tym, boli Cię bo ciągle żyjesz nadzieją na powrót męża to mimo wszystko błąd wszyscy mówią że trzeba mieć nadzieję ale to ona nas akurat w tym wypadku trzyma w miejscu bo ciągle żyjemy czekaniem a tu nie o to chodzi, trzeba ruszyć z miejsca pogodzić się z tym że masz swoje życie, nie postawiłaś granic co to za przesiadywanie owszem z dziećmi tak ale Ty nie musisz możesz mieć akurat coś ważniejszego do roboty.
Ja wiem jak to było u mnie kiedyś nie jadłam nie spałam a niedziela czy sobota trwała dla mnie wieczność i znowu sama i sama ....teraz nie chcę tego zmieniać dobrze się tym czuję mam swoje życie uwielbiam pobyć sama jestem niezależna, teraz brakuje mi dnia i nie mogę się doczekać niedzieli a i tak się nie wyrabiam, nigdy ale to nigdy nie sądziłam że powiem iż
jestem szczęśliwa i wszystkim naprawdę polecam przeczytajcie książkę pokochaj siebie a przetrwasz każdy kryzys
Zrozumiałam że swoim zachowaniem wpędzam się w depresję czyli sama się zabijam a tego Bóg nie chce nie mogą sama sobie szkodzić dla Boga mam być wesoła zgrabna zadbana i mam siebie szanować, dopóki nie zaczniesz się cenić i szanować nie oczekuj szacunku od innych....
sylwiacz [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-04, 01:13
dzisiaj rozmawielam z dwoma kolezankami -obie w ciazy , obie po slubie cywilnym , obie bez przeszkod do malzenstwa sakrametalnego :)-ale w planach :)
Obie po wizycie Ksiedza "po kolendzie"
Obie po NAKAZIE wziecia slubu koscielnego -bez wytlumaczenia , bez niczego -SLUB KOSCIELNY BO TAK .
Malo tego Ksiadz wymusil obietnice Ojca tej kolezanki ,ze DOPILUNJE TEGO ABY SLUB KOSCIELNY BYL .
Taakie sa realia.
A gdzie sa kiedy zostja kobiety , czy mezczyzni same , sami ?
NIE ICH
Ja w rozmowie z nimi -powiedzialam ,ze slub koscielny musza przemyslec -nie pod presja -one musza to czuc , calym sercem .
Dlaczego Ksieza nie tlumacza czym jest slub koscielny ?
Tylko wymagaja -bo tak powinno byc .
porzucona_33 [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-04, 09:00
Dziękuję wam za wsparcie. Faktycznie nie postawiłam granic, mąż przychodził codziennie przesiadywał u nas, przed telewizorem, bo u nas są dużo lepsze warunki, pozwoliłam nam gotować, wypytywał czy dobry mi obiadek mąż ugotował, mówił żebym jechała ostrożnie bo śliska droga.. taki troskliwy. Po czym na koniec powiedział mi, że jak chcę i dam mu pieniążki to wybuduje nam drugi dom, tzn. poprowadzi budowę... i chciałby tam przesiadywać tak jak i tu. Rozwód niczemu nie przeszkadza.
Teraz córce włącza telewizor, młodsza do kojca, a sam cygary w garażu pali... tak mają wyglądać spotkania dzieci z ojcem?! Kompletnie się pogubiłam, nie wiem to faktycznie emocje jeszcze tak mną kierują. Po tym co mi zrobił, i tak chciałabym go przyjąć, dla dobra rodziny, dzieci itd. A niby jestem rozsądną osobą, wykształconą.. a zachowuję się jak cielę, nie wiem gdzie moje myślenie się podziało.
Cytat:
Ja w rozmowie z nimi -powiedzialam ,ze slub koscielny musza przemyslec -nie pod presja -one musza to czuc , calym sercem .
Zgadzam się, uff dobrze, że chociaż tutaj podjęłam mądrą decyzję bo nieźle bym się wkopała. Nie czułam tego sercem. Ale napiszę coś jeszcze - definitywnie odradzam małżeństw cywilnych "na próbę"!!! Tak mnie nakręciła rodzina, spróbuj, zobaczysz jak będzie... i ile cierpienia. Lepiej było samotnie wychowywać córkę i ew. 'chodzić' z mężem, jak wcześniej, a nie pakować się w małżeństwo. Jak ktoś chce to podam koszty adwokata, notariusza przy rozwodzie, podziale majątku. Nie mówiąc o silnych emocjach, które towarzyszą takim sprawom, rozprawy w sądzie, awantury, wrogość drugiej strony itd. Dziecko przeżyło z ojcem parę lat, ma jego nazwisko.. A pamiętam jak mówili mi przed ślubem życzliwi, że dziecko musi mieć ojca, jego nazwisko.. teraz można się zaśmiać. Wyszło na to samo plus rysa na całe życie. Dziecko, które widzi jak matka płacze na pewno będzie miało zaufanie do mężczyzn jak dorośnie...:/ Pamiętam jak byłam u księży po poradę, powiedzieli albo ślub kościelny albo samotne wychowywanie dziecka, kpiłam sobie na równi z moim jeszcze mężem, że tacy nienowocześni no to mam.. teraz płaczę. Gdzie jest teraz nowoczesność mojego męża, którą tak łyknęłam... zabrał walizkę i się zmył, nie zostawiając nam prawie nic na życie i jeszcze uważa że wszystko w porządku i możemy być przyjaciółmi. Bo on więcej nie ma i nie da, przecież musi mieć na swoje życie. Faktycznie, racjonalnie i wygodnie. Tylko gdzie odpowiedzialność.
Kari [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-04, 10:42
Sylwiacz!
A gdzie jest Bóg w życiu tych koleżanek? Jaka jest ich miłość do samych siebie i do swoich cywilnych mężów jeśli pozwalają sobie i im na życie w grzechu ciężkim, który jest śmiercią duszy? Dlaczego zdecydowały się na ślub cywilny i podjęcie współżycia, gdy nie były pewne, że chcą z tymi mężczyznami spędzić życie? Wiedza na temat sakramentu małżeństwa i rodziny jest ogólnodostępna, wszyscy mogą ją zdobyć, poradź im choćby studiowanie strony sychar, natomiast jeśli komuś na Bogu nie zależy, nie chce Go zaprosić do swojej rodziny to jest jego decyzja i jego konsekwencje. Ksiądz chciał bardzo pomóc, a wie jakie zagrożenia niesie trwanie w grzechu ciężkim. Natomiast Twoje koleżanki, albo ich partnerzy chcą mieć cały czas otwartą furtkę w razie gdyby się coś przestało podobać.
porzucona_33 [Usunięty]
Wysłany: 2013-02-04, 15:29
Cytat:
Dlaczego zdecydowały się na ślub cywilny i podjęcie współżycia, gdy nie były pewne, że chcą z tymi mężczyznami spędzić życie? Natomiast Twoje koleżanki, albo ich partnerzy chcą mieć cały czas otwartą furtkę w razie gdyby się coś przestało podobać.
Ja będę moją historię wpisywać teraz chyba na każdym forum, ku przestrodze tych co chcą mieć 'otwartą furtkę'. Małżeństwo jest dla ludzi dojrzałych, pewnych tego czego chcą w życiu. "Na próbę" to można ze sobą chodzić. Popełniłam fatalne błędy, teraz to rozumiem, ja za nie płacę i zapłacą moje dzieci. A mogło się jeszcze gorzej skończyć jakby kryzys pojawił się gdybym nie miała wsparcia, również finansowego. Skończyłabym pod mostem. Tak mnie załatwił małżonek, który właśnie chciał mieć "otwartą furtkę". Jak znalazł lepszą to spakował walizki i po prostu zniknął.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.