Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Emocje
Autor Wiadomość
mallgos
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-19, 17:46   Emocje

Znalazłam to forum w sierpniu 2011 byłam wtedy w fatalnym stanie emocjonalnym moje małżeństwo runęło kilka miesięcy wwcześniej, a ja desperacko próbowałam dotrzeć do męża. Gubiłam się w panice, ranach które zadałam i które mi zadano. Popełniłam wszystkie możliwe blędy w tym jeden tragiczny, którego bardzo długo żałowałam, ale to on ostatecznie doprowadził do rozstania. Dużo czasu minęło, emocje opadły, minął żal do męża, ja nie jestem już tak rozchwiana emocjonalnie, dużo wniosków wyciągnęłam z tej bardzo bolesnej lekcji. Podobno sporo się we mnie zmieniło, podobno jestem silniejsza, bardziej pewna siebie, częściej się uśmiecham, usamodzielniłam się. Podobno, bo ja juz przestałam te zmiany w sobie rejestrować, przestało mi na nich zależeć. Zmieniły się moje uczucia do męża, dziś widzę w nim już normalnego, zwyczajnego człowieka, nie Boga jak to było wcześniej. Minął już czas wyrzutów, drapania dlaczego tak się stało. Choć nie mogę powiedzieć, że już się z tym pogodziłam, to jeszcze troszkę potrwa.

Jeśli ta droga miała poprowadzić mnie do nawrócenia to poległam podwójnie.
Bóg jest czy go nie ma - myślę, że jest, ale ja nie dałam rady, nie potrafię spełnić Jego oczekiwań i nie potrafię przestać oczekiwać.
Czy On tego dla mnie chciał - jeśli tak to przykro mi z tego powodu.
Ja nie potrafię Jemu zaufać, że to ma jakiś sens, że cokolwiek wróci, nie potrafię też zyć dla Niego i bez męża.

Obecnie żyję sama, mąż ma już nowy związek, wszystko zostało rozdzielone.
Tak zakończyła się moja historia.

Taka rada dla nowych - jak najszybciej zajmijcie się sobą, nie mężem/żoną i nie zakładjacie, że cud na pewno się zdarzy, bo rozczarowanie może spowodować kolejny ból.
Zapewniam, że to co najgorsze da się przeżyć, wymaga czasu. A cierpienie zmienia, otwiera się serce i bardziej ceni się każdą milszą chwilę.
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-20, 01:26   

Witam Cię mallgos. :-D
Przykro mi czytać to co piszesz.

mallgos napisał/a:
Jeśli ta droga miała poprowadzić mnie do nawrócenia to poległam podwójnie.
Bóg jest czy go nie ma - myślę, że jest, ale ja nie dałam rady, nie potrafię spełnić Jego oczekiwań i nie potrafię przestać oczekiwać.


A która droga? Jaką drogą poszłaś by zbliżyć się do Niego? Co zrobiłaś?
Jesteś na forum już półtora roku, a byłaś na nim tylko 140 godzin. Tutaj naprawdę można znaleźć pomoc i wskazówki na dalszą drogę życia. Próbowałaś sama poradzić sobie z tak wielkim problemem?
Chciałaś zawierzyć Bogu? Ja chciałem, więc zapisałem się na 12 kroków - i pomogło. Zrób to samo. Nie kapituluj.

mallgos napisał/a:
Czy On tego dla mnie chciał - jeśli tak to przykro mi z tego powodu.
Ja nie potrafię Jemu zaufać, że to ma jakiś sens, że cokolwiek wróci, nie potrafię też zyć dla Niego i bez męża.


To nie On dla Ciebie tego chciał. To my ludzie sami gmatwamy sobie własne życie.
Ty nie masz zaufać Mu, że cokolwiek wróci. Bóg niczego takiego Ci nie obiecuje. On chce dla Ciebie dobrze, ale nie takiego "dobrze" jak Ty byś sobie życzyła, ale takiego, które naprawdę będzie w perspektywie czasu dla Ciebie najlepsze.
Wcale nie wykluczone, że nie będzie to powrót Twojego męża, ale to Bóg wie co dla nas najlepsze.
Piszesz, że nie potrafisz żyć dla Niego i bez męża, a ja odpowiem Ci na to tak:
Ty piszesz nowym, że "to co najgorsze da się przeżyć, wymaga czasu" i masz rację, ale ja jako ten który zmaga się z kryzysem już ponad 4 lata i też żyje sam, a żona ma nowy związek powiem Ci, że da się żyć dla Niego i bez współmałżonka.
To tylko "wymaga czasu". Trochę więcej niż niecałe 2 lata.

mallgos napisał/a:
Obecnie żyję sama, mąż ma już nowy związek, wszystko zostało rozdzielone.
Tak zakończyła się moja historia.


A może właśnie teraz dopiero zaczyna się Twoja historia?

Życzę Ci dużo spokoju ............. i Wiary. :-D
 
     
Marzena N
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-20, 10:12   

mallgos przeczytaj spokojnie kilka razy to co pisze twardy...

Pozdrawiam serdecznie i obiecuję modlitwę :-)
 
     
mallgos
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-20, 13:44   

"...Nie wahaj się, proś o wiele!..." - nie prosiłam o wiele, prosiłam tylko o jedno, a dostałam kolejny cios. To już nie ma znaczenia, zgodziłam się na rozwód bez orzekania o winie, wspólne poniesienie kosztów rozwodu, podałam rękę mężowi i życzyłam szczęścia. I już z tej drogi nie zawrócę, inna kobieta ....

Twardy nie twierdzę, że nie masz racji, to ja nie mam w sobie takiej siły i nie będę się już z tym mierzyła.
Tak teraz zaczyna się moja historia, czas ułożyć sobie życie, założyć rodzinę.
Dziękuję za dobre słowa, troszkę uczestniczyłam tu na forum, więc uznałam, że nalezy się wam jakaś odpowiedź ode mnie. Już kilka dni temu próbował "zatrzymać" mnie Andrzej, ale jednk pokusa normalnego życia wygrała.

Może kiedyś tego pożałuję, trudno takie jest życie, a Bóg? Jesli On mnie zna to wiedział, że nie dam rady, zbyt wielkie miał oczekiwania - ja to tak odbieram i tak właśnie czuję.
Gratuluję wam waszej wiary, ja tak nie potrafię.
 
     
iskierka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-20, 14:05   

A ja myślę, że to nie jest koniec Twojej historii...Bóg cały czas działa tylko pozwól Mu być przy sobie, nie odtrącaj Go mimo wszystko...Bóg ma swoje sposoby, których my nie pojmujemy...my mamy tylko przy Nim trwać i starć się zaufać...
to nie jest koniec...cdn. :-)
 
     
Aniołek5
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-20, 15:24   

mallgos napisał/a:
Taka rada dla nowych - jak najszybciej zajmijcie się sobą, nie mężem/żoną i nie zakładjacie, że cud na pewno się zdarzy, bo rozczarowanie może spowodować kolejny ból.
Zapewniam, że to co najgorsze da się przeżyć, wymaga czasu. A cierpienie zmienia, otwiera się serce i bardziej ceni się każdą milszą chwilę.


Tu Ci mogę przyznać rację - trzeba popatrzeć na siebie i o siebie zadbać.

mallgos napisał/a:
dziś widzę w nim już normalnego, zwyczajnego człowieka, nie Boga jak to było wcześniej.


Widzisz, moim zdaniem Ty tak bardzo widziałaś boga w swoim mężu, że napisałaś to nawet z dużej litery. Bo nie chodziło Ci chyba o to, że widziałaś Boga Ojca, Jezusa, w swoim mężu -gdyby tak było, nie odpuściłabys walki o wasze małżeństwo.

Widzisz, człowiek jest tak czasem zapatrzony w swój żal, ból, że nie potrafi patrzeć ponad to... Mam wrażenie, że masz żal do Boga, o to co się stało, kiedy tak naprawdę, jak sama przyznałaś, sama "dolałas oliwy do ognia" i masz swój dość duży wkład w rozpad Waszego małżeństwa.
Inni widzą zmiany, Ty te... Bo może nie chcesz ich widzieć? W sumie to nawet i normalne, że się nie widzi swoich zmian. Ale czy Ty aby ich nie chcesz widzieć, bo nie chcesz widzieć już niczego, oprócz tego że mąż ma nową kobietę? A może boisz się przyznać, że w zmianach jakoś i ten Bóg jednak pomógł? Pośrednio, bezpośrednio - ale pomógł?...

A Ty co dla Boga zrobiłaś? Zaufałaś mu? Powiedziałaś: Jezu, Ty się tym zajmij? Zamknęłaś oczy i pozwoliłaś się poprowadzić? Czy raczej powiedziałaś: Boże mój kochany, zrób to tak i tak... a jak Bóg nie zadziałał w Twoim życiu zgodnie z Twoim życzeniem, to mówisz, że chyba Cię zostawił...

Twoje myślenie na temat Boga jest mi znane. Ja też tak myślałam, czemu mnie to spotkało, czemu Bóg nie zareagował? Ale to ja jestem winna swoich decyzji... ja jestem winna temu, że Boga w moim zyciu nie było - nie zaprosiłam Go. To moja wina, że boga to ja widziałam, i łapię się na tym nieraz, że ciągle czasem widzę w kimś innym...

A to nie tędy droga...

Mam nadzieję, że odnajdziesz Boga i drogę do Niego... A swoja drogą poczytaj książkę J. Dobsona o emocjach - tam jest klarownie opisane, jak emocje można pomylić z pokusą szatana, czy znakiem od Boga.
 
     
Izka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-20, 17:52   

Cytat:
poczytaj książkę J. Dobsona o emocjach - tam jest klarownie opisane, jak emocje można pomylić z pokusą szatana, czy znakiem od Boga.


jaki tytuł tej książki ? bo sama chętnie przeczytam ;-)
 
     
cyś
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-20, 18:09   Re: Emocje

mallgos napisał/a:
Taka rada dla nowych - jak najszybciej zajmijcie się sobą, nie mężem/żoną i nie zakładjacie, że cud na pewno się zdarzy, bo rozczarowanie może spowodować kolejny ból.
Zapewniam, że to co najgorsze da się przeżyć, wymaga czasu. A cierpienie zmienia, otwiera się serce i bardziej ceni się każdą milszą chwilę.


Witaj.
Dziwnie to podsumowałaś.
Obwiniasz Boga za coś co się wydarzyło. A może On chciał Cie uchronić przed tym człowiekiem tylko Ty nie słuchałaś? Może dałaś się zaślepić temu facetowi nie czekając na dzień ślubu etc. Być może twoja rodzina ostrzegała Cię przed tym człowiekiem ale Ty byłaś głucha na to co mówią? a może tak jak ja nie byłaś asertywna?
Niestety to my ludzie podejmujemy pewne decyzje, które jak wielu Ludzi tu piszących doświadczyło ciążą na całym naszym życiu.
Ja też kiedyś popełniłem błąd ( nie, nie zdradziłem a powiedziałem "tak" ) potem zostałem upokorzony, wyrzucony z domu, zdradzony, otrzymałem pozew rozwodowy etc. Pomimo wszystkiego dążyłem do odbudowy i ..... cholernie cierpię. Pewnego typu człowieka nie zmienisz. Podłość, arogancja etc. Zaciskam zęby i myślę o dzieciach.
To :evil: piekło na ziemi sam sobie kiedyś zafundowałem nie słuchając rodziny i ignorując pewne symptomy przed zawarciem związku małżeńskiego.
W moim przypadku gdyby nie było dzieci to pewnie albo wystąpił bym o separację albo się rozwiódł a tak to noszę na sobie ten wielki i bolesny krzyż....
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-20, 18:24   

mallgos napisał/a:
Tak teraz zaczyna się moja historia, czas ułożyć sobie życie, założyć rodzinę.


hmmm.....będziesz szukała w ateistach rozwodnikach, bo to trochę egoistycznie wodzić na manowce drugiego człowieka np. kawalera czy wdowca i kazać mu żyć w grzechu ciężkim, bez sakramentów....wobec Boga jesteś cały czas czyjąś żoną.....mam nadzieję, że będziesz to pamiętać, zanim "pokochasz" drugiego człowieka i będziesz zakładała nową rodzinę z tak ciężkim garbem....rozumiem Twój ból, wiedz, że rozumiem...nie rozumiem tylko, czemu chcesz komuś zrobić krzywdę za swoje niepowodzenia, złe wybory czy takie, a nie inne wydarzenia w Twoim życiu....bo to krzywda, kiedy zabierze się komuś szansę na drogę zgodną z boskimi przykazaniami.....skomplikuje mu się życie... (dzisiaj może jest ateistą, jutro może zapragnie wierzyć i żyć z godnie z zasadami, a tu przyjdą na świat dzieci)...echs.....kochać prawdziwie drugiego człowieka trzeba najpierw się nauczyć...........wszystko za cenę "szczęścia"? ranię, bo i mnie ranili?.....nigdy nie pojmę takiej postawy...i szczerze współczuję takiego losu, Tobie i Twoim bliskim....masz moją modlitwę,pozdrawiam.s.
 
     
Izka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-20, 19:14   

ja dzis tez myślałam o tym o czym pisze krasnobar , smutne to wszystko ale tak wlaśnie jest nie wiem czy póżniej , kiedys chce byc nadal sama ale myslę o tym że narażę drugiego człowieka , który nie jest nic winien moich wczesniejszych złych wyborów

[ Dodano: 2013-01-20, 19:17 ]
cyś napisał/a:
Ja też kiedyś popełniłem błąd ( nie, nie zdradziłem a powiedziałem "tak" ) potem zostałem upokorzony, wyrzucony z domu


u mnie to samo i byc może ja tez nie słuchałam przed ślubem tego co Bóg ma do powiedzenia , kierowałam sie tylko własnym egoizmem :( myslałam że to ja wiem co jest dla mnie najlepsze a czas pokazał że zupełnie nie wiem.
 
     
cyś
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-20, 19:38   

Izka napisał/a:
ja dzis tez myślałam o tym o czym pisze krasnobar , smutne to wszystko ale tak wlaśnie jest nie wiem czy póżniej , kiedys chce byc nadal sama ale myslę o tym że narażę drugiego człowieka , który nie jest nic winien moich wczesniejszych złych wyborów

Też się tak czasem zastanawiam nad samym sobą , nie wiem ale może za 20 lat (jak tylko dożyję ) i nie zajdą w moim życiu zmiany to wystąpię o separację. Wówczas to gdy dzieci będą już pełnoletnie oddam się swoim pasją albo będę kontemplował o Bogu w ubogiej chacie zlokalizowanej z dala od cywilizacji.
Jedno jest pewne trzeba być mocnym w wierze i to tej jedynej słusznej. Osobiście znam kobietę która będąca bogobojną 30 kilkulatką wyznawała po rozwodzie z mężem podobne podejście do zakładania rodziny, dziś ma dziecko i nową rodzinę ....
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-21, 15:07   

Cytat:
Ja też kiedyś popełniłem błąd ( nie, nie zdradziłem a powiedziałem "tak" ) potem zostałem upokorzony, wyrzucony z domu, zdradzony, otrzymałem pozew rozwodowy etc. Pomimo wszystkiego dążyłem do odbudowy i ..... cholernie cierpię. Pewnego typu człowieka nie zmienisz. Podłość, arogancja etc. Zaciskam zęby i myślę o dzieciach.
piekło na ziemi sam sobie kiedyś zafundowałem nie słuchając rodziny i ignorując pewne symptomy przed zawarciem związku małżeńskiego.


Też się pod tym podpisuję. Były sygnały a ja uparcie parłam naprzód.. z wygody i egoizmu.

Rozumiem cię mallgos... Też dostałam po tyłku, czeka mnie rozwód i mąż prawdopodobnie zwiąże się z kochanką. Ale też patrzę na niego teraz inaczej.. przestał być bogiem. A wręcz czasami dochodzę do wniosku że lepiej być samej niż z takim człowiekiem... który teraz pokazuje swoje prawdziwe oblicze, na co go stać... i to jest straszne.

Wydaje mi się, że za bardzo się obwiniasz. O odejście męża, o swoje decyzje, błędy, o małą wiarę jak piszesz, o to że małżeństwo się rozpadło, o to że czujesz się samotna. To wszystko są ludzkie normalne uczucia, na niektóre rzeczy nie mamy wpływu, po prostu. Bóg cię kocha, pamiętaj o tym i wybacz sobie. Trzeba myśleć pozytywnie o przyszłości bo inaczej człowiek by oszalał:) Nigdy nie wiadomo co nas jeszcze spotka.
 
     
mallgos
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-21, 16:29   

dziękuję za wszystkie słowa, bardzo pomagają, więc proszę piszcie.
Wczoraj coś pękło, odwróciło się o 180 stopni, chęć rozmowy z mężem przeszła w chęć ucieczki od wszystkiego co z nim związane, czuję potrzebę odcięcia się, odseparowania całkowitego od niego.
Na tyle na ile udało mi się siebie poznać przychodzi czas wewnętrznego pogodzenia z tym wszystkim co się stało.
Przychodzi świadomość, że choć pragnę cudu to sama nie jestem na powrót męża gotowa, że bez jego szczerej chęci i tak nic by się nie udało, a powstałyby tylko następne rany.
Zgubiłam gdzieś w tym wszystkim godność Dziecka Bożego. W małżenstwie nie da się kochać za dwoje.
Strata to ogromny ból i chyba teraz jestem już gotowa, by pozostać z tym bólem sama i go "przetrawić".
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-21, 17:22   

:-D
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8