Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wraca za miesiąc teoretycznie na stałe. W praktyce nie wiem. Kontakt był - z dzieckiem, częstszy wtedy, kiedy ja o to dbałam. W każdym razie ja tak to odczuwam. Teraz kontakt jest raz w tygodniu. Nie było go od początku stycznia. Nie zapytał wprost. Chyba czeka, aż ktoś za niego rozwiąże problem.
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2013-06-08, 17:27
Filomena napisał/a:
Jakie jest wasze zdanie?Czy powinnam pozwolić wrócić mężowi do domu, żeby spał w innym pokoju, a nadal przed córką udawać? Czy skoro zrobił to, co zrobił, a w ciągu następnych miesięcy nie było żadnych oznak zmiany zdania, to powinnam uznać, że jako dorosły człowiek, który chce porzucić rodzinę ma sobie poszukać innego miejsca?
Mój psycholog zaleca to drugie, bo uważa, że nie wytrzymam mieszkania z nim pod jednym dachem. Uważa też, że to krzywdziciel powinien powiedzieć dziecku o decyzji jaką podjął - w mojej obecności, ale nie według wersji " z mamusią zdecydowaliśmy się rozstać", bo to on zdecydował.
Boję się nadal, znowu się rozsypuję, boli mnie, że mąż nie dał szansy naszemu małżeństwu. Śnił mi się sen, w którym dostałam radę modlenia się litanią do miłosierdzia bożego. Mam też koszmary, że mąż wraca i nadal ja rozbijam się o ścianę jego obojętności. Pytałam Boga ile jeszcze tak będę cierpieć, cała we łzach po tym jak zobaczyłam w filmie obrazki z Rzymu - byliśmy tam w podróży poślubnej, chodziliśmy po forum, była bliskość, zrozumienie, harmonia, opiekuńczość - tak wtedy myślałam. I w tej mojej skardze modlitwie usłyszałam głos w głowie (pewnie śmiesznie to brzmi) - tak długo, jak będziesz ty chciała. A potem jeszcze - podam ci dłoń i pomogę. I byłam przeświadczona, że ten głos w mojej głowie pochodził od Jezusa. Czy ktoś z Was miał takie doświadczenia? Zaznaczam, że ogólnie jestem sceptyczna i racjonalna.
Witam Cię serdecznie :)
Co do pierwszych pytań pierwszeństwo oddaj Panu...
"Oby mi Bóg dał słowo odpowiednie do myśli
i myślenie godne tego , co mi dano!
On jest bowiem i przewodnikiem Mądrości i
Tym , który mędrcom nadaje kierunek" ( Mdr 7, 15-16)
Modlitwa o Mądrość
" Boże przodków i Panie miłosierdzia,
któryś wszystko uczynił swoim słowem
2 i w Mądrości swojej stworzyłeś człowieka,
by panował nad stworzeniami, co przez Ciebie się stały,
3 by władał światem w świętości i sprawiedliwości
i w prawości serca sądy sprawował -
4 dajże mi Mądrość, co dzieli tron z Tobą,
i nie wyłączaj mnie z liczby swych dzieci!
5 Bom sługa Twój, syn Twojej służebnicy,
człowiek niemocny i krótkowieczny,
zbyt słaby, by pojąć sprawiedliwość i prawa.
6 Choćby zresztą był ktoś doskonały między ludźmi,
jeśli mu braknie mądrości od Ciebie - za nic będzie poczytany.
7 Wybrałeś mnie na króla swojego ludu
i na sędziego synów swoich i córek.
8 Kazałeś zbudować świątynię na górze swej świętej
i ołtarz w mieście swego zamieszkania -
obraz Namiotu świętego, któryś zgotował od początku.
9 Z Tobą jest Mądrość, która zna Twe dzieła,
i była z Tobą, kiedy świat stwarzałeś,
i wie, co jest miłe Twym oczom,
co słuszne według Twych przykazań.
10 Wyślij ją z niebios świętych,
ześlij od tronu swej chwały,
by przy mnie będąc pracowała ze mną
i żebym poznał, co jest Tobie miłe.
11 Ona bowiem wie i rozumie wszystko,
będzie mi mądrze przewodzić w mych czynach
i ustrzeże mnie dzięki swej chwale.
12 I będą przyjemne dzieła moje,
będę rozsądzał lud Twój sprawiedliwie
i stanę się godnym tronu mego ojca.
13 Któż bowiem z ludzi rozezna zamysł Boży
albo któż pojmie wolę Pana?
14 Nieśmiałe są myśli śmiertelników
i przewidywania nasze zawodne,
15 bo śmiertelne ciało przygniata duszę
i ziemski przybytek obciąża lotny umysł.
16 Mozolnie odkrywamy rzeczy tej ziemi,
z trudem znajdujemy, co mamy pod ręką -
a któż wyśledzi to, co jest na niebie?
17 Któż poznał Twój zamysł, gdyś nie dał Mądrości,
nie zesłał z wysoka Świętego Ducha swego?
18 I tak ścieżki mieszkańców ziemi stały się proste,
a ludzie poznali, co Tobie przyjemne,
i wybawiła ich Mądrość." (ks. Mdr 9 rozdział)
Co do ostatniego pytania...skąd wątpliwości z obcowania z Bogiem i Jego hojności...to, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują (1 Kor 2,9)?
Bardzo Cie zadziwia Bóg? Mnie też...:)
Niech cię Pan błogosławi i strzeże.
Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą,
niech cię obdarzy swą łaską.
Niech zwróci ku tobie oblicze swoje
i niech cię obdarzy pokojem
Pamiętam w modlitwie
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2013-06-27, 16:21
Mąż wraca za tydzień, a mój niepokój rośnie. Byłam na modlitwie wstawienniczej, zaproponowano mi modlitwę o rozeznanie dla mnie w tej sytuacji, ale ono nie przychodzi, a może ja go nie rozpoznaję. Na tej modlitwie w słowach poznania usłyszałam, że ja i moja córka będziemy miały piękne życie, a Bóg ma mnie od zawsze w opiece i z moim mężem też uczyni dobro, chociaż teraz nie odkrywa, jakiego rodzaju ono będzie. Po tej modlitwie miałam impuls żeby napisać do męża Wracaj do domu, czekam. Ale przestraszyłam się, że to euforia z powodu pozbycia się lęku - po modlitwie poczułam się jak nowo narodzona.
Teraz mój terapeuta radzi, żebym jeszcze przed powrotem męża zapytała, jak wyobraża sobie swój powrót. Ja się boję zadać to pytanie, bo łudzę się, że jeszcze te 7 dni może coś zmienić. Nie chcę też narazić dziecka na ten ból, który ja przeżywam, skoro ono czeka na ojca, a ojciec miałby wrócić na chwilę i się wyprowadzić. Z drugiej strony robienie farsy z małżeństwa poprzez mieszkanie na dwóch piętrach i udawanie, że się nic nie dzieje też jest szkodliwe dla dziecka i rodzi przestrzeń dla różnych manipulacji.
Modliłam się przez cały ten czas za męża, słałam w jego kierunku myśli pełne miłości, a czasem mam wrażenie że się nadal oszukuję i to jednak człowiek zepsuty, egoistyczny i asekurant.
Nie wiem, co robić.
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2013-06-27, 20:52
Nie zadręczaj się proszę. Nie snuj przypuszczeń, nie pisz historii przyszłej, nie daj się pochłonąć myślom, których skutkiem jest twój lęk, niszczący Cię dzień po dniu.
Sytuacja jest jaka jest, zaakceptuj fakt, że nie wiesz....po prostu nie wiesz co będzie. Jesteś tylko człowiekiem, dodam że b. wrażliwym i prawym ale NICZEGO nie zmienisz, nie przyśpieszysz, nie zapobiegniesz też niczemu co ma stać się Twoim udziałem. Poddaj się tej sytuacji z wiarą, że to doświadczenie, jakie by nie było będzie dla Ciebie najwyższym dobrem.
Kiedy godzimy się, znaczna część bólu odchodzi, w innym wypadku dokonujemy samodręczenia. Twój umysł błądzi zapewne między przeszłością i ranami tam odniesionymi a przyszłością związaną ze strachem by znów owe rany się nie otworzyły.
To jedna ze skuteczniejszych praktyk - umysł utrzymać na tej chwili, na tu i teraz, na jednym kroku po którym następuje znowu tylko jeden. Nic dalej, nic więcej. Ani w tył ani w przód, tylko TERAZ.
Życzę Ci Filomeno droga spokoju wewnętrznego, którego tylko TY sama możesz być twórczynią, cokolwiek by się działo.
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-04, 01:54
Przeczytałam dzisiaj moje stare listy i kartki do niego i jego do mnie. Było tam wszystko: zainteresowanie, uważność na drugą osobę, miłość i wiara w to, że ta miłość będzie na zawsze...
U mnie jest miłość, mimo tego co się stało i mimo tego, że pewnie te osoby, które wiedzą co się stało tego nie rozumieją. Ta miłość nie jest ślepa, ona jest mimo tego, co teraz widzi.
I świadomość, że tak łatwo tę miłość zgubić. Kiedyś wielostronicowe listy, teraz dwie linijki e-maila, kiedyś na zawsze Twój, teraz pozdrawiam...
kiedysbylam [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-04, 07:22
wrocil Kochana? jak sprawy wygladaja?
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-09, 12:22
Wraca jutro, ja jestem dziwnie spokojna. Przyszykuję jednak dom na jego powrót niezależnie od tego, co on zrobi. Dzwoniłam na lotnisko, życzyłam mu spokojnego powrotu, córeczka również. Może robię głupio miarą ludzką, ale tak czuję, że powinnam i chyba nie jest to spowodowane lękiem. Ale co ja tam o sobie wiem...
[ Dodano: 2013-07-09, 12:21 ]
Nic się nie zmieniło, w ramach wolnej woli wybrał krzywdzenie rodziny.
Zakochał się miłością romantyczną w muzułmance. Według mnie poznali się półtora miesiąca po jego wyjeździe za granicę. Dla niego ważniejsze są teraz romantyczne uniesienia, niż przysięga, dobro dziecka, zdrowie rodziców i teściów. Bo ja się od dawna nie liczę. On nie rozumie, że krzywdząc matkę, krzywdzi dziecko.
A ja muszę trwać dla dziecka i być silna. Widocznie Bóg nie chce dla mnie tego człowieka.
A ja widząc, jaki teraz jest, nadal go kocham tą miłością z listu św. Pawła i modlę się za nas wszystkich. Ale nie wiem, czy za chwilę nie polegnę w tym noszeniu wody, bo może chcąc ocalić małżeństwo niszczę siebie.
Moi rodzice cierpią, widząc moją samotność, zdradę i kłamstwo która mnie dotknęła, podłość, którą można uczynić dla własnego egoistycznego szczęścia. Ja widząc ich cierpienie też cierpię, bo mój ból niosę sama, ale dlaczego przez mój wybór mężczyzny na męża cierpią też inni?
Proszę o modlitwę o siłę dla mnie i rozeznanie w tej sytuacji.
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-09, 14:52
mysle, ze "milosc" meza dość szybko się skończy, muzlumanka i do tego kobieta z innego kraju, to nie rokuje swietlanej przyszłości, tylko kwestia czasu kiedy uniesienia i romantyzm przyslonia realia zycia
trzymaj się dzielnie
przytulam
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-09, 22:59
To będą sobie idealizowali swoją wielką miłość na odległość. Albo on zaplanuje wyjazd tam, albo ją tu sprowadzi.
W tej chwili ja już niczego nie oczekuję, zwłaszcza że widzę, że i dobrym ojcem jest wtedy, kiedy nie wymaga to od niego dużego wysiłku.
Po 10 miesiącach nieobecności na sugestię, żeby dziecko nie szło do przedszkola jutro zasugerował/zadysponował, żebym ja w takim razie nie szła do pracy, bo on się jak rozumiem nie może nią zająć sam. Oboje mamy nienormowany czas pracy, ale ja jestem w tej chwili zapracowana, a on po powrocie jeszcze pracy nie zaczął.
Jędrek [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-12, 08:13
Filomena napisał/a:
Chyba czeka, aż ktoś za niego rozwiąże problem.
ja tez czekałem. Dwa lata czekałem, aż wszystko wróci do normy...
Nawet się modliłem... na leżąco...na kucąco....na jedno kolano....
I kurde nic się nie działo.
Bo jak się mogło dziać jak ja nic nie robiłem tylko brałem prochy i spałem ciągle?
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-14, 16:25
Opiszę pokrótce co się dzieje i bardzo proszę o rady od osób, których mężowie w trakcie kryzysu przenieśli uczucia na inną - zakochali się.
Męża wpuściłam do domu, nie wyrzucam go. On najpierw chciał znowu spać w łóżku z córką, gdy się sprzeciwiłam, śpi we wspólnym, ale oczywiście mnie nie dotyka.
Co rano wychodzi na spacer z psem, czego wcześniej nie robił, po to, żeby pisać na komunikatorze i facebook'u z tamtą. Są dla siebie piękni, przystojni, kochają się na zawsze, są dla siebie książętami. Na szyi nosi amulet - być może z jej zdjęciem i włosami. Do domu przywiózł Koran, sznurek na szyi ma zielony - kolor proroka. Wiem o tym, ale na razie nie reaguję, bo nie chcę być ta zła, co to biedaczka z domu wyrzuciła.
Teraz poszedł do kolegi prawnika porozmawiać zapewne o tym, jak szybko i bezboleśnie się rozwieść.
Ja powiedziałam mu, że widzę jego kłamstwa, tchórzostwo i zdradę (na razie wspomniałam o wcześniejszych znajomościach) ale nadal chcę ratować małżeństwo od tego punktu w którym jesteśmy, powiedziałam, że teraz dba tylko o własne szczęście, że krzywdzi dziecko. On odrzekł, że znowu zasłaniam się dzieckiem i przypomniał jako przyczynę kryzysu sprawy sprzed 6 lat. W ogóle stoi na stanowisku, że ja się za późno zaczęłam starać, więc to w domyśle moja wina. Zapewne też uważa, że on może już planować życie z inną, skoro w grudniu oświadczył, że chce rozwodu. Wie o tym, że modliłam się za małżeństwo i opiekę Boską nad córką, wie o mszach w intencji, które zamówiła moja przyjaciółka, wie o mszach o uzdrowienie i o Eucharystii, którą przyjmowałam w naszej wspólnej intencji. Niestety nie przeszkadza mu to w niedzielę pisać do tej kobiety, że jest jego księżniczką, że on kocha jej uśmiech i ja całą.
Co teraz - chłód i dystans oraz obserwacja, ciepło i rywalizacja na głaskanie z muzułmanką, czy gra w otwarte karty? Dom, w którym mieszkam należy do teściów, więc sprawy majątkowe też są skomplikowane. Córka o niczym nie wie, on chce jej powiedzieć, że się nie dogadujeMY. Ja odpowiadam, że to nie tak, bo to on się nie chce ze mną dogadać, a ja chcę.
A on już planuje sobie wyjazd do Azji na 2-3 lata, czyli tak naprawdę życie tam i wizyty córki u niej. Nie mamy podpisanej z tymi krajami konwencji haskiej o przeciwdziałaniu uprowadzeniom dzieci, więc wyobrażacie sobie, co ja o tym myślę. Córkę juz ma, żonę wymieni na uległą i zachwyconą w pierwszej fazie zakochania i zmontuje sobie nową rodzinę. A ja myślałam, że wychodzę za dobrego, uczciwego, prawego i honorowego człowieka. On zaś na honor przysięgał ojcu, że nikogo innego nie ma... I co ten honor wart?
Swallow [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-14, 21:00
Filomena napisał/a:
A on już planuje sobie wyjazd do Azji na 2-3 lata, czyli tak naprawdę życie tam i wizyty córki u niej. Nie mamy podpisanej z tymi krajami konwencji haskiej o przeciwdziałaniu uprowadzeniom dzieci,
Natychmiast idź do prawnika i poradź się, co robić w tej sytuacji. Być może poradzi Ci o wystąpienie do sądu z wnioskiem o ustalenie pobytu dziecka w miejscu zamieszkania matki (zwłaszcza, że nie mieszkasz w "swoim" domu), a nawet o ograniczenie praw ojca. Jest realne zagrożenie uprowadzenia dziecka, mąż jest w amoku. Wiem, że to okropne - tylko, że tu trzeba schować dumę w kieszeń, chodzi o życie dziecka - nagrywaj wszystkie "plany" męża, jego wizje przyszłości i plany odnośnie do córki, w sądzie może się wyprzeć, że coś takiego mówił. No przykro mi - nigdy nie byłam za odbieraniem praw rodzicom, zwłaszcza ojcom, o których wiem, że są często krzywdzeni i poszkodowani w takich sprawach - ale kiedy jest przemoc, pedofilia, zgorszenie moralne lub ryzyko skrzywdzenia dziecka/uprowadzenia itd - to uważam, że trzeba. Przykre - ale trzeba.
[ Dodano: 2013-07-14, 21:01 ]
A co na to jego rodzice, w domu których mieszkasz? Jak reagują na te rewelacje o nowej miłości, wyjeździe itd?
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-14, 22:52
Nie akceptują tego, uważają, że ten wyjazd to jakaś niepoważna mrzonka, on dopiero co wrócił, żeby tam znowu wyjechał, musi tu zwolnic się z pracy, tam pracę dostać i dostać wizę długoterminową. Ja zaś musiałabym wyrazić zgodę na wyrobienie paszportu dla dziecka.
Pomagają mi, chcą, żebyśmy byli razem, ale wiadomo, że to ich syn, więc będą podatni na jego manipulacje.
Na razie klasyka, całe małżeństwo było błędem, zatrzymałam go na dziecko, dziecku będzie lepiej jak się rozstaniemy, a tak w ogóle to on się starał, a ja tego nie widziałam, a potem już było za późno i ja wszystko zniszczyłam 6 lat temu...
W tej chwili jak komuś wprowadzonemu w temat mówię, że jeśliby się opamiętał, to bym chciała ratować małżeństwo, to uważa mnie za albo nawiedzoną, albo nadmiernie tolerancyjną...
Zresztą sama zaczynam sądzić, że z takim człowiekiem, jakim mąż jest teraz nie mogę być, a cudu przemiany nie widać. A jakby nawet się zdarzył, to skąd mam wiedzieć, czy to nie pozory i za kilka lat znowu przeżyję to, co w ciągu ostatnich kilku lat.
Jędrek [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-15, 08:34
Filomena napisał/a:
Na razie klasyka, całe małżeństwo było błędem, zatrzymałam go na dziecko, dziecku będzie lepiej jak się rozstaniemy, a tak w ogóle to on się starał, a ja tego nie widziałam, a potem już było za późno i ja wszystko zniszczyłam 6 lat temu...
Skąd ja to znam...
Narzekałem na żonę notorycznie. Oskarżałem ją i dzieci nawet o to, że nie mam sobie za co ciuchów kupić i chodze jeszcze w kawalerskich... A codziennie minimum czteropak i paczka fajek.....
No a w weekend trzeba się rozerwać po całotygodniowej harówce.....
Jak mnie żona kopnęła w dupę pierwszy raz, to dało mi troche do myślenia.... Ale za wcześnie wróciła, bo oklapłem w pół kroku myśląc, że już jest dobrze.
Teraz myślę, że kończe prace nad sobą i powoli mogę zacząć myśleć o rodzinie...
I planuję pójść do tych zawziętych Al- Anonek na mityng otwarty.... jak się nie rozmyślę ...:)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.