Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Tak to mój problem...
Autor Wiadomość
Renata23
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-28, 14:44   Tak to mój problem...

Witajcie właśnie mija dwa lata jak mąż oznajmił mi, że nie ma nas, że chce żyć inaczej i od dwóch lat ma kochankę, mieszkamy w jednym domu żyjemy osobno, ale nic mnie tak nie wyprowadza z równowagi jak sytuacja kiedy po tygodniu np. wraca mąż i pyta co słychać uśmiechnięty zrelaksowany szczęśliwy on nie chce mieszkać z kochanką podoba mu się takie życie, chce to przyjedzie sam się opierze odpocznie i dawaj do kochanki …obłuda doprowadza mnie do szału …dzisiaj gdy zobaczyłam że pakuje się oczywiście sylwestrowy wyjazd …na pytanie o co mi chodzi odpowiedziałam już nie mogłam tego wytrzymać …do szału doprowadza mnie twoja obłuda , kłamiesz, oszukujesz na to ponawia pytanie mój mąż
Ale o co ci chodzi, kiedy ty zrozumiesz ,że nas nie ma ..odpowiedziałam to ty tak myślisz to twoje zdanie na to wszystko usłyszałam ..no to Ty masz problem …tak mąż ma rację to ja mam problem a dlaczego no właśnie dlatego, że wybrałam Boga życie zgodne z przykazaniami wybrałam nadzieję która nie pozwala mi się poddać , tak mąż zdecydował że nas nie ma i żyje swoim życiem a ja jak głupi uparty osioł na przekór temu wszystkiemu wierzę że Bóg odmieni mojego męża …Boże nie pozwól abym się pomyliła….
 
     
violka9
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-28, 15:24   

"Lecz kto wytrwa do końca, ten bedzie zbawiony" Mt10,22b
 
     
Malwina 74
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-05, 22:46   

on Cię kończy psychicznie,tak jak mnie mój mąż,tylko że u nas nie ma osoby trzeciej przynajmniej ja nic o tym nie wiem,złóż o alimenty i o separację na to kościół pozwala,jest takie mądre przysłowie,JEŻELI KOCHASZ MĘŻA DAJ MU WOLNOŚĆ,JAK WRÓCI TO ZNACZY ZE JEST TWÓJ,A JAK NIE WRÓCI TO ZNACZY ŻE NIGDY NIM NIE BYŁ :-o
niech się opiera i odpoczywa gdzieś indziej,nie daj się tak upokarzać,jesteś napewno wartościową kobietą,postrasz go że to już koniec i niech wybiera albo rodzina albo fora ze dwora. ;-)
 
     
sylwiacz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-06, 00:10   

czesc .


ja bylam po tej drugiej stronie

roznica jest taka ,ze ja jestem wierzaca -a jego zona nie( maja separacje)

nie3 bylam przyczyna rozpadu tego malzenstwa -ale


wiele lez wylalam i uswiadamialam jemu ,ze to ze ona nadal mieszka z nim jest dla mnie jednoznaczne.


wybral mnie


ale



to tylko Twoja wina -bo mmoze nie powiedzalas jemu ,ze kochasz ?


mozesz napisac na priv jak chcesz

ale dla mnie jest to chore ,ze godzisz sie na takie zycie


:?:
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-06, 00:17   

sylwiacz napisał/a:
nie3 bylam przyczyna rozpadu tego malzenstwa -ale


wiele lez wylalam i uswiadamialam jemu ,ze to ze ona nadal mieszka z nim jest dla mnie jednoznaczne.


jeśli jego żona jest żoną sakramentalną, to nadal jesteś przyczyną rozpadu tego małżeństwa, przykro mi, ale takie są fakty....małżeństwo trwa do końca życia małżonków, więc nawet jeśli byli w separacji, kiedy już się poznaliście, to jakby nie było teraz i obecnie wkraczasz w węzeł małżeński.. dla małżeństwa nie ma granicy poza śmiercią, to się przysięga podczas ślubu..
o ile oczywiście byli małżeństwem sakramentalnym. jeśli nie, to nie ma sprawy, pozdrawiam,s.
 
     
sylwiacz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-06, 11:12   

nie jest zona sakramentalna . I nie bylam nigdy przyczyna rozpadu tego malzenstwa
 
     
Lea
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-06, 17:21   

krasnobar napisał/a:
dla małżeństwa nie ma granicy poza śmiercią,
to się przysięga podczas ślubu..
o ile oczywiście byli małżeństwem sakramentalnym.
jeśli nie, to nie ma sprawy


Z góry przepraszam autorkę wątku (Regina23)
za nie w temacie

krasnobar,

nie ma sprawy, że ktoś komuś rozbije rodzinę, małżeństwo (?)
nawet jeśli jest to małżeństwo tylko cywilne,
w usc też składa się przyrzeczenie
i nieistotne, że nie ma tam mowy o tym, że "aż do śmierci"

chrześcijanin to również człowiek
który szanuje drugiego człowieka
nie tylko chrześcijanina

jeśli pokochałabym kogoś, kto jest w związku cywilnym, ma rodzinę (żona, dzieci)
to wg Ciebie mam prawo rozbić to małżeństwo dla mojego szczęścia?
tak wygląda miłość w wydaniu katolickim?
(jakby co, to znam KKK i KPK i inne dokumenty KK w tym temacie)
chodzi mi tylko o Twoje stwierdzenie "nie ma sprawy"
Smutne.

Pozdrawiam
Lea
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-06, 17:44   

skoro chodzi Ci tylko o stwierdzenie "nie ma sprawy", to uściślam - nie ma sprawy takiej, o której piszę - że związek z czyimś mężem sakramentalnym lub żoną sakramentalną jest cały czas rozbijaniem tego małżeństwa i nie jest ważne, że para poznała się w czasie separacji, bo małżeństwo cały czas trwa.
zauważ: Sylwia napisała, że nie ona była przyczyną rozpadu małżeństwa, więc tym bardziej moje słowa nie mogły dotyczyć takiej sytuacji, o której wspominasz, niepotrzebne emocje według mnie. ;-)
natomiast, jesli partner Sylwii nie jest mężem sakramentalnym i poznała go, kiedy on był w separacji związku cywilnego, to chyba oznacza, że ten związek się rozpadł i ma on prawo ułożyć sobie życie na nowo, być może po Bożemu tym razem (skoro Sylwia wspomina, że żona jego jest niewierząca), biorąc Sakrament i przestrzegając przykazań......zatem nie wnikajmy już w to, czym jest dotrzymywanie słowa, odpowiedzialność, za siebie, za partnera, za dzieci, bo to już zupełnie inna bajka i nie o tym pisałem.
"nie ma sprawy" może faktycznie zabrzmiało dość niefortunnie, jakbym lekceważył każdy związek, a to nieprawda, jeśli ludzie się kochają i chcą być ze sobą, to nie jest powiedziane, że kiedyś nie zechcą wziąć ślub koscielny.....są takie przypadki,więc nie ma sensu nikogo z tego powodu skreślać... więc za to niefortunne określenie bardzo przepraszam.... :oops:
jedynym wnioskiem jaki wynikać miał z moich wypocin miał być taki: jeśli jest związek sakramentalny, to mimo separacji małżonków, rozłąki, rozstania itd itd każda osoba, która wiąże się z czyimś sakramentalnym małżonkiem, czy to po rok od rozstania, czy po pięciu czy po dziesięciu nadal rozbija czyjś związek, bo uniemożliwia prawowitym małżonkom powrót do siebie i jest przeszkodą....mam nadzieję, że dowyjaśniłem wszelkie wątpliwości...pozdrawiam serdecznie, s..
 
     
bags
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-06, 20:52   

To może i ja dorzucę swoje 3 grosze do dyskusji o rozbijaniu małżeństwa.
Przy okazji wizyty duszpasterskiej (kolędy) miałem okazję zamienić kilka zdań odnośnie mojej sytuacji i dotychczasowej "separacji". Dlaczego w "" już wyjaśniam.
Ponieważ do tej pory walczyłem ratując związek, ksiądz uznał to moje zachowanie za rozstanie a nie separację. Separacja nawet sakramentalna Jego zdaniem jest prawie jak rozwód, bo jest z jednej strony opcją z furtką powrotu i z drugiej trudna do unieważnienia z jakiegoś tam "powodu" Polega na zerwaniu wszelkich kontaktów z wyjątkiem spraw związanych z dziećmi i dochowując wierności sakramentowi nawracać siebie nie wymuszając tego na partnerze. Współpracować z Bogiem.
(Stwierdził pobieżnie odnośnie mnie, że w pewnych kwestiach moja żona złamała słowa przysięgi - świadomie lub też nie - i że mam podstawy do wystąpienia o unieważnienie małżeństwa. Najważniejsze bym ja nie dopuścił się zdrady/złamania przysięgi ze swojej strony. Jeśli Ona to zrobi, to będzie kolejny argument "za" unieważnieniem)

I teraz, wejście z kimś w wolny związek - będąc sakramentalnym mężem/żoną - jest zdaniem duchownego ogólnie mówiąc grzechem, zarówno dla wchodzącego jak i sakramentalnego partnera. Oboje rozbijają związek sakramentalny. W przypadku cywilnego ślubu sytuacja jest identyczna. Separacja sakramentalna jest "momentem" by złapać oddech i przyjrzeć się swojemu małżeństwu,co jest w nim do naprawienia z Bożą pomocą; separacja w ślubie cywilnym jest możliwa do zniesienia lub przystąpienia do rozwodu. Wszystko jest w rękach ludzi a u Nas - sakramentalnych - "miesza" w tym wszystkim jeszcze Bóg. A u Niego wszystko jest możliwe... z odpowiednim i właściwym wkładem pracy własnej oczywiście :)
Ostatnio zmieniony przez bags 2013-01-06, 21:53, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-06, 21:16   

bags napisał/a:
i że mam podstawy do wystąpienia o unieważnienie małżeństwa.

Nie ma czegoś takiego jak unieważnienie małżeństwa.

Małżeństwa zawartego sakramentalnie nie można unieważnić, można tylko sprawdzić czy zostało ważnie zawarte.
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-06, 21:46   

Lea napisał/a:


nie ma sprawy, że ktoś komuś rozbije rodzinę, małżeństwo (?)
nawet jeśli jest to małżeństwo tylko cywilne,
w usc też składa się przyrzeczenie
i nieistotne, że nie ma tam mowy o tym, że "aż do śmierci"


Zgadzam się z tym wpisem. Strasznie upraszczasz życie Krasnobar. Podobnie jak potępiłeś mnie za moje niesakramentalne małżeństwo. Zapewniam cię, że nie ma znaczenia jakie jest małżeństwo, jeżeli była rodzina i ktoś ją rozbił, cierpienie jest takie samo. Tak samo boli i tak samo szkoda tego, co było szczęściem. Może dla ciebie szczęściem jest życie duchowe, jest dużo takich osób, księży, zakonników. Ale przeciętny człowiek żyje przyziemnymi sprawami, cieszy się ze szczęścia rodzinnego, z dzieci, rzeczy materialnych, których się dorobił. I jeżeli to wszystko traci, to boli. Masz bardzo radykalne poglądy. Wydaje ci się, że każde małżeństwo niesakramentalne jest złe, a sakramentalne to sama radość. To nieprawda. Świat nie jest czarno biały. Ludzie nie są ze sobą ze względu na Boga, przysięgę w kościele, tylko dlatego że im dobrze razem. I tym się cieszą. A jak im nie jest dobrze razem, to naprawdę przysięga w kościele nikogo nie utrzyma na siłę przy drugiej osobie. Jeżeli małżonek jest zdecydowany na rozwód, to nie godzenie się na rozwód tylko rozwścieczy tą osobę i porzucony zafunduje sobie masę negatywnych, niepotrzebnych emocji, wyniszczającą walkę w sądzie. Myślę, że można walczyć o małżeństwo dopóki jest to możliwe. Ale gdzieś jest granica i zaczyna się szacunek do samego siebie. Jak się nie da to się nie da i tyle. Nie można być naiwnym. Pisałeś kiedyś o małżeństwach, które się schodzą, nawet po rozwodzie. Myślałam o tym ostatnio i myślę, że trzeba sobie zadać jeszcze pytanie dlaczego się schodzą. Bo ludzie wracają często wtedy jak im nie wyjdzie w nowym związku. Jak przestanie się układać w życiu, zabraknie środków do życia. Czy warto w takiej sytuacji przyjąć tą osobę z powrotem? Na to pytanie już każdy musi sobie sam odpowiedzieć. Zauważ, że ślub kościelny jest teraz w modzie. A ty myślisz, że wszystkie te osoby są głęboko wierzące i w pełni świadome tego co robią. Gdyby tak było, nie byłoby tylu rozwodów, bo na pewno małżeństw sakramentalnych jest dużo więcej niż niesakramentalnych. A co z ludźmi którzy zostali porzuceni przez sakramentalnych małżonków? Znam takie osoby. Mają się umartwiać do końca życia, czekać na powrót małżonka, który ułożył sobie już życie z kimś innym? Myślę, że Bóg nas kocha i chce żeby każdy był szczęśliwy. I wybaczy.
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-07, 06:00   

oj, porzucona, :-( upraszczam, bo po co komplikować? :-) wiem, że pragniesz "uświęcić" swój związek i ustawić go na tej samej pozycji, co małżeństwo sakramentalne, ale cokolwiek byś nie napisała i jakimi przykładami byś sie nie popierała, to nie zamalujesz słowami rzeczywistości......i nie ustawisz tego na równi..ponieważ w ten sposób można by "uświęcić" wszystko, prawda? Bóg kocha, więc wybaczy, że z pełną świadomością brnę w życie w grzechu? Bóg kocha, to wybaczy, że ukradłem, przecież jestem tylko człowiekiem, a te pieniadze mi są potrzebne....bogatemu nie ubędzie, mógł lepiej pilnować. Bóg kocha, to wybaczy, że zdradzam żonę....ona jest taka niemiła dla mnie i mnie nie szanuje, a moja asystentka jest taka samotna, nazwajem możemy sobie dać trochę ciepła....Bóg mnie kocha, to wybaczy, że uprawiam hazard, korzystam z prostytutek, uderzyłem matkę, dziecko, oszukałem kolegę itd. ukradłem, zdradziłem, oszukałem i jutro też to zrobię, bo jestem tylko człowiekiem, a Bóg mi wybaczy.....Bóg wybaczy, że żyję bez ślubu....ostatecznie musimy się dotrzeć i co z tego, że kilkanaście lat? Bóg wybaczy, że pokazujemy naszym dzieciom życie na kocią łapę, życie bez sakramentów, że nie pokazujemy przykładem, jak należy żyć i nawet jesli nasze dziecko powtórzy nasz wzorzec życia, to przecież Bóg mu wybaczy....Ty tak uważasz..... ja nie. no bo nie wiem, przykazania są wszystkie równe, nie kradnij, nie zabijaj, nie cudzołóż, czcij ojca i matkę swoją itd.....tylko dlatego, że polskie prawo nie uwzględnia cudzołóstwa w kodeksie karnym, nie oznacza, że ten grzech jest mniej wważny (a cudzołożeniem jest bycie z kimś bez Sakramentu, np. narzeczeni nie zachowujący czystości przed ślubem, czy wieloletnie pary "docierające się")....dla mnie prawo Boskie jest ważniejsze (w całości pokrywa prawo polskie, ale ma jeszcze dodatkowe obostrzenia), dla Ciebie liczą się tylko te ludzkie przepisy......i to jest punkt zapalny różnic między Twoim i moim sposobem myślenia.....Biblia też mówi, że najpierw jednak trzeba żałować i okazać skruchę....no i więcej tego nie robić, albo przynajmniej starać się....to jest wybór, każdy wybiera sam swoje życie....Ty wybierasz tak, inni inaczej.....ale błagam, nie mieszaj do tego Boga i Jego wymyślonych decyzji.....możemy zgadywać, gdybać, ale jest jeszcze Biblia i tam jest wszystko....wolę opierać się na Piśmie, a nie na gdybaniach ludzi, którym nie chce się podjąć wysiłku, by żyć zgodnie z sakramentami. radykalne? być może. brak radykalizmu w moim życiu kilkanaście lat wcześniej doprowadził mnie do tego, że mam za sobą nieważnie zawarte małżeństwo, córkę, która będzie dorastała w innej rodzinie, niż bym sobie marzył....drugi raz tego błędu nie popełnię...i dziwię się, że Ty,chociaż Twoje życie też pokazało, że brak radykalizmu i uleganie swoim słabościom prowadzi donikąd, jesteś przecież opuszczona, porzucona, z dziećmi, nadal twierdzisz, że taki model życia jest ok... no i ok, to jest Twoje życie.....
jeśli kiedykolwiek Cię uraziłem,wybacz, na pewno nie miałem takiego zamiaru....raczej chciałbym z serca, by wszystko w Twoim życiu się ułożyło (moim zdaniem już sięzaczyna układać, poszłaś do Spowiedzi, nie żyjesz w grzesznym związku, masz szansę na piękne życie blisko Boga, choć Ty sama widzisz w tym na razie tragedię),nie potępiam też nikogo za nic, bo to, że napiszę, że coś jest niezgodne z przykazaniami, nie jest potępieniem, to tylko stwierdzenie faktu....przepraszam, za zaśmiecanie tematu, pozdrawiam, s..
ps. możliwe, że Bóg w ogóle nie zwraca uwagi na nasze życie i wybaczy nam wszystko, kiedy staniemy przed nim.....bez spowiedzi, bez życia według Jego przykazań itd. być może. a jeśli nie? ile razy będziemy przed Nim stawać? żyje się na ziemi tylko raz, umiera się tylko raz i ta szansa jest tylko jedna.....ja na przykład nie zaryzykuję życia w wieczności z Bogiem, tylko dlatego, że przez te parę lat danych mi tu na ziemi, żyłem sobie lekko, łatwo i przyjemnie....wybierając sobie z Jego przykazań te, które mi pasują i dopisując sobie do nich własną ideologię....wczoraj nasz proboszcz zdał raport z działania naszej parafii za ubiegły rok.....i jak co roku z radością oznajmił, że udzielił ślubu parze, która wiele lat żyła ze sobą bez ślubu....zatem nikt nie jest stracony, nawet żyjąc bez sakramentów, bo dopóki żyjesz, zawsze możesz zmienić swoje życie....ale gdyby ten związek był tak samo ważny jak ten z Sakramentem, to czy proboszcz szczególnie by się z tego cieszył? skoro to takie "normalne" i "ludzkie"? ;)
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-07, 08:25   

Krasnobar, zgadzam się z Tobą!

Renatko, przeczytaj obowiązkową lekturę tego forum " Miłość wymaga stanowczości" Dobsona, bez tego nie ruszysz do przodu. I działaj. Postaw granice i warunki i trzymaj się ich. W tym momencie chyba separacja, choćby na razie nieformalna, byłaby dobra. Szanuj siebie, nie zgadzaj się na takie zachowanie męża. On musi dokonać wyboru i ponieść konsekwencje.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-07, 15:50   

porzucona_33 napisał/a:
Bo ludzie wracają często wtedy jak im nie wyjdzie w nowym związku. Jak przestanie się układać w życiu, zabraknie środków do życia. Czy warto w takiej sytuacji przyjąć tą osobę z powrotem?


No cóż, gdyby ojciec syna marnotrawnego postawił jakieś warunki powrotu, kto wie czy syn by wrócił ?

Każdą sytuacje trzeba rozpatrywać indywidualnie , z zew, może to tak wyglądać , a jaka jest prawda? wiedzą małżonkowie i Bóg.

Nie zastanawiam się dlaczego wrócił mąż , ciesze się że wrócił; że jest nawrócony; kocha Boga mnie i dzieci; chce, jak ja żyć naprawdę . :mrgreen:

Pogody Ducha
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8