Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Ostatnio zmieniony przez marta176 2012-12-28, 13:44, w całości zmieniany 1 raz
Regina22 [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-04, 09:56
Wczoraj rozważałam, czy to co podpowiada mi mój rozum to nie iluzje i zaprzeczenia osoby współuzależnionej. I tak sobie myślałam, że faktycznie tak jest, że szukam sobie wiele powodów do tego, by trwać przy mężu, by być ofiarą jego zachowania. Często myślę, że gdybym została sama to sobie nie poradzę, że nie mam pracy, że wstyd na całą rodzinę, że szkoda mi dzieci, że jestem taka niewartościowa że do końca życia była bym sama i tak cały czas szukam sobie wytłumaczeń do tego, by tak naprawdę dalej z nim być. Nie mam odwagi by wziąć choćby nieformalną separację. Wytrzymuję kilka dni, a potem staram się tak jak Ty jakoś załagodzić sytuację. Przeczytałam już kilkanaście książek o prawidłowej komunikacji, jak postępować, wcielam te zasady w życie, jest dobrze a potem znów coś się wali i jestem zrezygnowana.
Powinnam uwolnić się od swojego współuzależnionego głosu i spojrzeć na wszystko rozsądnie i zacząć działać i nie użalać się nad sobą. Najgorsze że mam siłę na tydzień dwa a potem znów. Jak tu wytrzymać?
duzapanna [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-06, 12:31
Regino, mi trochę pomogło dokłądne przemyślenie co by się stało gdybym odeszła. Tak od strony praktycznej. Gdzie bym zamieszkała, za co, co z mieszkaniem, co z kredytem, z wspólną pracą, co z rodziną. Poczytałam sobie trochę o separacji, o różnych rozwiązaniach. Pozwoliłomi to zobaczyć że jakoś bym sobie poradziła. Wiem, że Ty masz dzieci i Tobie byłoby trudniej, ale spróbuj narysować sobie w głowie taki scenariusz.
Mi to pozwoliło zobaczyć, że nie jestem zamknięta w klatce, że nie musze żyć z uzaleznionym, jesli on niczego w swoim życiu nie zmieni, że dam radę. Takie racjonalne myślenie daje mi trochę spokoju. Nie znaczy to, że już podejmuję decyzję, że zamierzam odchodzić. Po prostu mam o jeden powód do strachu mniej.
Regina22 [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-30, 10:57
Mąż przerwał terapię, nie będzie jej kontynuował, w dalszym ciągu siedzi w swoim chorym myśleniu. Tak nie da się ratować małżeństwa. Cała moja nadzieja była w tym że chciał się zmienić i zaczął szukać pomocy. Było dobrze do momentu kiedy znów prawda wyszła na jaw. Terapię przerwał, na Kościół i wszystko co związane z wiarą zaczął psioczyć. Chce by odszedł i zostawił mnie i dzieci samą. Jeśli mamy wspólny dom i kredyt hipoteczny, ja nie pracuję bo mam małe dzieci, ale pracy szukam takiej by móc pogodzić z wychowaniem. Nie chce się wyprowadzać bo nie mam gdzie, moje miejsce w poprzednim domu zajęła siostra z mężem i boję się że kolejna zmiana miejsca źle wpłynie na dzieci. Co mogę zrobić by to mąż opuścił dom? On tego nie chce zrobić, twierdząc że jak się wyprowadzi to dzieci ani nie odwiedzi ani mi w niczym nie pomoże, i będzie z nim jeszcze gorzej, co jest dla mnie manipulacją. Chce zacząć normalnie żyć i wyleczyć się. Taka była umowa między nami podczas mediacji, jeśli przerwie leczenia, rozstajemy się, on się od tego uchyla.
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-30, 11:44
Dziewczyny to co się dzieje z waszymi mężami zmusza was do szukania innej drogi.
Nowe jest zawsze niewiadome ale bywa, że dużo lepsze i jestem przekonana, że wasze będzie lepsze.
Jesteście na drodze do odkrywania siebie samych, szukania powodów by kochać się i akceptować.
Nie musicie znajdywać tych powodów, kochać siebie powinnyście bezwarunkowo ale do tego dojdziecie.
To kim jesteście nie jest warunkowane czymkolwiek z zewnątrz, tzn. mąż seksoholik nie sprawia, że jego żona jest człowiekiem gorszego gatunku. To tylko nasze myślenie, uwarunkowane społecznie i brak miłości do samych siebie sprawia, że tak można się poczuć a niepotrzebnie.
Ta przemiana w was samych się dokonuje, jesteście na dobrej drodze.
Uratować siebie to cel nadrzędny! Reszta będzie tego konsekwencją.
Regina22 [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-30, 11:53
Kenya właśnie tak tylko jak to zrobić? Ja chce zostać sama z dziećmi, on musi ponieść konsekwencje, umowa była. Co można zrobić by nas opuścił? Prawnie się da? Jeśli dom jest wspólny? Bez niego jest mi dobrze, bycie z nim pod jednym dachem jest ponad moje siły bo nawet najprostszych spraw się nie da z nim załatwić, ma swój świat a ja mam już dość. Życie razem a jednak oddzielnie chyba nie jest dobrym rozwiązaniem. Jedyne co mi zostało to się rozstać.
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-30, 12:49
Cytat:
Chce zaakceptować to co się stało, zapomnieć, poczuć wartościowa i piękna a to porno jakby mnie prześladowało.
Nie warunkuj Reginko twojego "zdrowienia" od jego wyprowadzki i jego wywiązania się z umowy a co za tym idzie poniesienia konsekwencji przez niego w razie nie wywiazania się.
Chcesz się uwolnić fizycznie od jego obecności i wydaje ci się, że będzie łatwiej. Być może, ale na ten moment nie wiesz jak to zrobić, więc daj sobie czas.
Najważniejsze jest uwolnić się emocjonalnie od niego i jego destrukcyjnych zachowań, reszta przyjdzie w sposób naturalny.
Zaakceptować to co się stało jest pierwszym krokiem do zaniechania walki. Walka na nic się zda.
Jak walczyć z ciemnością umysłu twojego męża będącego w uzależnieniu? To jest skazane na niepowdzenie. Zresztą nie słyszałam by jakakolwiek walka coś przyniosła.
Wpuść do swojego życia światło świadomości, to ono może rozjaśnić twoją drogę do ratowania samej siebie.
Wyobraź sobie i uwierz, że postrzeganie siebie jako wartościowej i pięknej duchowo osoby nie zależy od nikogo a tym bardziej od tego czy mąż ogląda porno czy tego zaprzestał.
To nie jego oglądanie porno gazet cię prześladuje, tylko fakt że jesteś rozczarowana jego postawą, gdyż znów warunkujesz swoją wartość przez jego zachowania.
Jeśli będziesz gotowa automatycznie rozpoznasz i odrzucisz wszystkie te pułapki, które każą ci wierzyć, że twoja wartość zależy od kogoś, kimkolwiek on,ona, oni by byli.
Rób swoje, pracuj nad sobą, buduj swoją siłę, uwalniaj się od uzależnień, uwarunkowań, rozpoznawaj je. Nie oczekuj, że to on się zmieni, nie będziesz rozczarowana.
Zmiany jakiej oczekujesz zacznij od siebie i na sobie się skup. To ty masz być silna. Jego siłę musi zbodować on sam, jeśli oczywiście zechce. Ty Reginko ani nikt inny na pewno nie zmusicie go do tego.
Musisz wziąć pod uwagę także, że on tej zmiany nie zechce.
Pogódź się z tym a rozwiązanie przyjdzie samo.
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-30, 14:15
Regina22 napisał/a:
Cała moja nadzieja była w tym że chciał się zmienić i zaczął szukać pomocy.
czy to dobry pomysł ?
cała nadzieja ?
Regina22 [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-30, 14:54
Mirakulum napisał/a:
Regina22 napisał/a:
Cała moja nadzieja była w tym że chciał się zmienić i zaczął szukać pomocy.
czy to dobry pomysł ?
cała nadzieja ?
Mirakulum szczerze to nie wiem o co chodzi Tobie ? To znaczy że źle że miałam nadzieję, czy źle że założyłam że od jego chęci zmiany swojego postępowania i terapii wyzdrowieje on a potem nasze małżeństwo? Czy chodzi o to że nie napisałam że moja nadzieja jest też w Bogu?
Kenya ze wszystkim racja, ale ja nie chce z nim mieszkać. Chce sobie dalej życie układać w samotności, chce zapomnieć o wszystkim i zacząć normalnie żyć. Dla mnie życie razem pod jednym dachem to męczarnia. Wolę jak się rozejdziemy przynajmniej raz ochłonę, dwa dam czas, trzy nie będę miała co raz większej niechęci do niego, żalu itp. Takie było założenie, i co mam się wycofać i drogi mężu żyjmy sobie pod jednym dachem, wychowujmy dzieci ale nic więcej nas nie łączy, taki układ jest dla mnie chory i prędzej czy później dojdzie do jeszcze większych napięć.
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-30, 20:06
Najważniejsze to ocenić realnie sytuację. Jakie masz możliwości by z nim nie mieszkać?
Jeśli on nie chce się wyprowadzić, musiałabyś zrobić to ty, tylko gdzie.
Dom i kredyt hipoteczny łączą czasem bardziej niż niejedno ślubowanie, ale nie o tym
Możesz zrobić tylko to, na co masz realny wpływ, to wszystko.
Jeśli faktycznie nie wytrzymujesz nerwowo, weź pod uwagę opuszczenie domu w zamian za pozbycie się kredytu. To oczywiście wymaga przedyskutowania z prawnikiem i bankiem.
Poza tym wydaje mi się, że mąż widząc cię zależną finansowo od niego, ma wszystko w nosie, ponieważ wie, że nic się nie zmieni. Jest mu tak wygodnie.
Mąż nie dotrzymuje umowy ponieważ jest człowiekiem uzależnionym, jego umysł jest na ten moment jest głęboko dysfunkcyjny, ogarnięty żądzą. Rozumiesz co chcę powiedzieć? Nie możesz jego słów traktować poważnie. Wszelkie jego zapewnienia są bez pokrycia w chwili mówienia, tak działają ludzie uzależnieni.
Ty natomiast Reginko, jesteś współuzależniona i na dodatek jest DDA, to także jakiś rodzaj dysfunkcji, lecz w trakcie terapii, kiedy zrozumiesz i przerobisz swoje problemy jest realna szansa na normalne życie.
Czy seksoholizm męża to jedyne jego uzależnienie? Praktyka pokazuje, że seksoholizm jest często pochodną innych "zaleczonych" uzależnień. Zdarza się, że towarzyszy innym lub nagle pojawia się np. po terapii z uzależnień hazardowych lub alkoholowych. Opcji jest wiele.
Poza tym, skąd wiadomo czy to jest seksoholizm, ktoś go zdiagnozował? I jak się ten jego seksoholizm objawia?
Jaki był twój mąż na początku znajomości, małżeństwa? Z jakichś powodów go wybrałaś a jest udowodnione naukowo, że dzieci DDA wybierają "niepoprawnie", mając zaniżone wymagania, niższe niż przeciętne poczucie własnej wartości a także nie widząc niepokojących objawów dysfunkcji u partnera, gdzie bywa że inni widzą wszystko.
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2013-01-30, 21:54
Regino
najlepiej złożyć całą nadzieję w Panu
".....złóż w Panu nadzieję
odtąd i aż na wieki!
(Ps 131)
ludzie zawodzą, i kiedy cała nadzieja, że to oni sie zmienią , coś zrobią , coś zrozumieją
to gdy tak sie nie dzieje
to mamy dół i rozczarowanie
... Lepiej się uciekać do Pana, niż pokładać ufność w książętach” (Ps 118).
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.