Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
doszłam do ściany
Autor Wiadomość
duzapanna
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-22, 15:53   

Teraz chodzi głównie o to, żeby poszedł na terapię. Tak mi się wydaje... Namiary na różne grupy dla uzależnionych już dostał ode mnie, Trzy tygodnie temu.
Czasem nawet myślę o tym, że moze jakies rekolekcje (spotkania małżeńskie) zaproponować, albo mediatora, o którym Regina pisała. Ale to znowu ja mam go ciągać po różntych miejscach?
Zawsze go ciągnełam do kościoła, do psychologa, do rodziny.
Niech sam podejmie decyzję, czego chce. Wygląda na to że chce tak tkwić i czekac nie wiadomo na co :(
 
     
marta176
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-22, 16:30   

..
Ostatnio zmieniony przez marta176 2012-12-28, 13:56, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
duzapanna
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-22, 16:51   

Im więcej czytam o tym nałogu, uczę się, tym bardziej mnie to wszystko przeraża. Łapię się na tym, że nie wierzę, że mój mąż będzie chciał i mógł sobie z tym poradzić. Nie chcę brac w tym udziału. Nie widze w tym miejsca dla siebie. Zresztą dobrze wiem, że nie jestem odpowiedzialna za jego nałóg. Ani za to że powstał (bo powstał dawno temu gdy sie jeszcze nie znalismy) ani za jego wyjście z nałogu. A ponieważ to bezpośrednio dotyka relacji, intymności, nie mogę z nim tworzyć związku, bo jak.
Owszem, jestem w małżeństwie, ale nałóg zabrał mi małżonka. Właściwie to i tak jestem sama.
 
     
marta176
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-22, 17:18   

..
Ostatnio zmieniony przez marta176 2012-12-28, 13:56, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-22, 17:44   

marta176 napisał/a:
Mój mąż namiary na terapię dostał rok i 8 miesięcy temu i ...... nic. Ciągle mówi ,że ma zaległosci w 12 krokach i musi nadrobić i siąść do komputera.Powtarza też ,że się zmienił i że ja tego nie widze.Trochę czytałam na temat seksoholizmu i nigdzie nie znalazłam by ktoś wyszedł z nałogu opierając się tylko na 12 krokach.


Marta wiesz co, też tak robiłam, myślałam, że nawet jak pójdzie na terapię to to i tak nic nie da i w sumie to miałam rację, bo gdybym ja nie zaczęła robić z sobą tego co powinnam, czyli wziąć się za siebie, przerobić swoje współuzależnienie problemy to choćby on dawno już wyszedł z nałogu to ja bym dalej była w tym samym miejscu. Jestem pozytywnie nastawiona, poszedł na terapię i więcej nie wnikam bo po co, czas skończyć z obsesyjnym myśleniem o nim i o tym co robi. Namawiam Cię na terapię współuzależnienia albo do czytania literatury z tym związanej. Jeszcze nie dawno sama przeczyłam, że coś jest nie tak a okazało się że jest gorzej niż myślałam i mam problemy wynikające z współuzależnienia. Pozytyw taki, że wiem co ze sobą zrobi

[ Dodano: 2012-11-22, 17:50 ]
duzapanna napisał/a:
Teraz chodzi głównie o to, żeby poszedł na terapię. Tak mi się wydaje... Namiary na różne grupy dla uzależnionych już dostał ode mnie, Trzy tygodnie temu.
Czasem nawet myślę o tym, że moze jakies rekolekcje (spotkania małżeńskie) zaproponować, albo mediatora, o którym Regina pisała. Ale to znowu ja mam go ciągać po różntych miejscach?
Zawsze go ciągnełam do kościoła, do psychologa, do rodziny.
Niech sam podejmie decyzję, czego chce. Wygląda na to że chce tak tkwić i czekac nie wiadomo na co :(


Ja swojemu mężowi powiedziałam że mediacja to ostateczność, naprawdę byłam zdecydowana by się rozstać. Powiedziałam, że to jedyny mój warunek mediacja, jak nie to separacja. Myślę, że powinnam od razu od tego zacząć jestem bardzo zadowolona z tego. Psycholog określiła co mam zrobić ja co on by było lepiej i myślę że łatwiej iść we dwoje.
 
     
duzapanna
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-23, 12:00   

marta176 napisał/a:
Też tak czuje, nałóg zabrał mi męża. Czuje się samotna. I ta przepaść w intymnych relacjach , czasem mam wyrzuty sumienia po zbliżeniu a z drugiej strony chce poczuć się kochaną . Tylko czy dla niego to miłośc czy tylko sex i spełnianie fantazji.


Marta, ja tez tak czułam przez większość czasu. I pewnie to powodowało zamknięte koło, bo ja i tak byłam zaknięta i nieufna podczas zblizen, a męża tym bardziej popychało to do szukania wrażeń poza małżeństwem.

Teraz jak jesteśmy osobno, jestem spokojniejsza i czuje się jakby "zdrowiej" choć z drugiej strony tak bardzo boli mnie ta rozłąka i tak bardzo boję się przyszłosci.

[ Dodano: 2012-11-23, 12:04 ]
Regina dzięki za tego linka do bloga, którego wczoraj wkleiłaś.
Cieszę się, że u Was coś się dzieje, że mąz podjął decyzję o walce. I bardzo dobrze, że zajęłaś się sobą.
Czyli mediację zaproponowałaś Ty? A kto umówił Was na spotkanie, Ty czy mąż?
Pytam, bo dla mnie bardzo wazne jest, żeby mój w końcu podjął jakiekolwiek działanie, przejął inicjatywę.
Niby mogłabym znowu ja go namawiać, zapisać nas na mediację. Może nawet odniosłoby to jakiś skutek, sama nie wiem.
Ale tak bardzo bym chciał żeby on po prostu wykazał sie dobrą wolą, zrobił cokolwiek, a nie siedział zaknięty w skorupie. Tak go nie znosze za tę bierność.
 
     
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-23, 20:36   

Po tym jak powiedziałam, że jedynym ratunkiem przed separacją jest mediacja to sam nas umówił. Jeszcze fajna sytuacja bo umówił nas w inne miejsce a poszliśmy w inne, pomylił się, a ja pomyślałam, że albo znów coś kłamie albo taki los, ale psycholog przyjęła nas tam gdzie byliśmy akurat ktoś zrezygnował ze spotkania :mrgreen:

Miałam takie same uczucia co Ty, że nie chce mu się naprawić, pasuje mu tak jak jest, że nic z tego. Nie poddawaj się takim myślą, uwierz że będzie dobrze :)

Spróbuj porozmawiać na spokojnie, przyjaźnie może zaskoczy.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-23, 21:00   

Dość interesujący opis uzależnienia:
cyt.:"Istotne jest tu określenie seksoholika, jako „seksualnego pijaka”, który uzależnił się od żądzy jako "siły napędowej", który stracił kontrolę i nie jest na tyle wolny i silny, by się zatrzymać i zerwać z nałogiem. Taki człowiek z jednej strony nie może już znieść swej żądzy, ale z drugiej - nie może nad nią zapanować. Seksoholicy, określając sami siebie, twierdzą też, że uzależniony od seksu stawia się całkowicie poza kontekstem pozwalającym określić, co jest dobre, a co złe. "

cały tekst tu:
http://facetpo40.pl/uzale...eksoholizm/2/1/
 
     
duzapanna
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-03, 09:51   

To mnie wszystko przerasta. Chodził za mną, obiecywał poprawę, przymilał się, niby zapisał się na mitygn, a oczywiście dalej to robi. Dalej rozmawia z tą samą kobietą, i pewnie z dziesiątkami innych.
Tak bardzo chciałam wierzyć, że on chce się zmienić.Tłúmaczę sobie, że to uzależnienie, że nie mogę się spodziewać niczego dobrego. A tu ciągle okazuje się, że cżłowiek trzyma w sobie jakieś resztki nadziei, które tak strasznie bolą.
Powinnam chyba dla własnego dobra odciąć się od niego, a nie umiem.

Nie umiemy ze sobą rozmawiać, momentami on nie potrafi NIC powiedzieć do mnie. Wczoraj próbowaliśmy, kulawo. Wyszło, że to wszystko moja wina, bo go nie wspieram. On tak myśli. Że niby on mnie zaprasza do jakiegoś kina teatru, a ja odmawiając powoduję że mu się wszystkiego odechciewa. Chciał się pozytywnie nastawić przed mityngiem a ja zła żona znów mu wszystko popsułam. Tak jakbym nie próbowała wspierać przez te wszystkie lata, jakbym nie oferowała swojej pomocy dziesiątki razy.

Zastanawiam się, że gdybym była normalna, to już dawno bym się wyprowadziła. Normalna, zdrowa kobieta nie pozwoliłaby sobie na takie traktowanie, a ja w tym tkwię, bo nie umiem inaczej.
Jestem w rozpaczy....

[ Dodano: 2012-12-06, 12:44 ]
Mój mąż poszedł na pierwszy mityng. Cały jest dumny z siebie i pewny że wszystko teraz będzie super. Mi daleko do jakiegokolwiek optymizmu, ale to dobrze, jeśli on zobaczył jakąś perspektywę dla siebie.
Próbujemy rozmawiać, choć bardzo to jest trudne. Gdy przed nim siedzę, to właściwie nie chcę już niczego mówić, nie wiem nawet co. Chcę żeby dał mi święty spokój, żebym nie musiała na niego patrzeć. Jakby znikały jakiekolwiek mysli, którymi mogłabym się podzielić.
 
     
marta176
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-10, 10:51   

..
Ostatnio zmieniony przez marta176 2012-12-28, 13:55, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-10, 18:59   

Najważniejsze że pierwszy krok wykonany! Oby tylko nie przerywał tych mitingów. U nas niestety to samo, też nie mamy o czym rozmawiać :cry: Za tydzień mamy się przeprowadzić na nowy dom, mnie to przeraża, nie chce tego, chciałabym żeby tam sam zamieszkał, a jednocześnie nie jestem w stanie zostać sama. Chodzi na tą terapię i jedyne co się zmieniło to to, że codziennie słyszę jaka to ja zła jestem :-( Na zakupach do domu poczułam się źle on to zignorował, a jak chciałam wrócić do domu to stwierdził, że marnuję jego cenny czas i pieniądze na dojazd do sklepu. Ciągle słyszę on to on tamto, a mnie i dzieci nie ma :-( Nie wiem już co się dzieje. Czemu zamiast na dobre wali się na gorzej?!
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-11, 23:55   

...aż ciśnie się na usta....a nie mówiłam...
Reginko....pamietasz jaka zła na mnie byłaś,jak wkurzało Cie moje pisanie?
Powtórzę po raz kolejny...nie podkładanie poduszki pod zadek,ale twarda miłość/warunki i zajęcie się sobą.

Próbowałam jak Ty i nie wyszło,dlatego polecam co polecam.
 
     
mallgos
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-12, 08:24   

Pamiętam jak przez długi czas czytając o tym, że do męża trzeba "trafić" miłością kompletnie nie mogłam zrozumieć jak ja jemu mam tę miłość okazać, by jednocześnie nie dać sobie wejść na głowę.
Dziś wiem, że miłość nie może być uległa, musi być stanowcza, od ludzi trzeba wymagać, aczkolwiek należy uważać też, by nie popaść ze skrajności w skrajność.
No i podstawa - zająć się sobą, dziećmi, mąż jest dorosły i da sobie radę.
Pogody Ducha
 
     
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-12, 09:33   

lena napisał/a:
...aż ciśnie się na usta....a nie mówiłam...
Reginko....pamietasz jaka zła na mnie byłaś,jak wkurzało Cie moje pisanie?
Powtórzę po raz kolejny...nie podkładanie poduszki pod zadek,ale twarda miłość/warunki i zajęcie się sobą.

Próbowałam jak Ty i nie wyszło,dlatego polecam co polecam.


Wiem, tylko tu chodzi o to, że on po tych spotkaniach z terapeutą zaczął się tak zachowywać. Albo może ja też podczas swojej terapii zaczęłam to dostrzegać?! Nie wiem. Ciągle słyszę, że teraz on jest najważniejszy, musi się zająć sobą, mam go nie stresować, ciągle słyszę tylko zarzuty w swoim kierunku. Wszystko co robi to twierdzi że tak mu terapeuta doradził. Mam wrażenie, że nasze terapie idą w kierunku totalnego uniezależnienia się od siebie. Jeśli dotąd łączył nas nałóg i współuzależnienie to teraz nie zostaje nic. Ja na niego patrzę teraz jak na obcego, przeszkadza mi i irytuje na każdym kroku ja jego pewnie też. Spędzamy czas oddzielnie, każde ma teraz swoje zdanie. Jak dwie obce osoby w jednym domu. Lena też tak miałaś na początku swojej terapii?

[ Dodano: 2012-12-12, 09:40 ]
mallgos napisał/a:

No i podstawa - zająć się sobą, dziećmi, mąż jest dorosły i da sobie radę.
Pogody Ducha


Właśnie tak jest teraz, zajmuję się sobą i dziećmi on sobą i domem. A między nami mur. Nie wiem czy nas może coś połączyć oprócz dzieci i kredytu?! Czuję się tak jakbym się obudziła przy człowieku którego nie znam, którego może nawet nie chce znać, z którym jestem tylko dlatego, że wciągnął mnie w swoje problemy, a ja wielka miłośniczka wybawiania ludzi dałam się złapać. Przecież to nie jest miłość, to jest chore współuzależnienie. Im więcej mnie zdradzał tym bardziej "kochałam" teraz idę w drugą stronę :-(
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8