Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Kim my jesteśmy????????
Autor Wiadomość
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-05, 19:13   

Norbert1 napisał/a:



mgła1 napisał/a:
Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi. (Mt 5:33-37)

wszak o tym starałem sie napisac....

skoro to powyżej ...........
to od kogo zatem pochodzi takowe pytanie(jak w tytule)....
to kim my jestesmy???

napewno to nie Bóg jest twórca emocji do takowego pytania



Norbert, z tą pewnością w ostatnim zdaniu to bym się tak nie spieszył.

Ja chciałbym mówić "tak, tak; nie, nie." Nic nadto.
Właśnie dlatego zadałem pytanie "kim my jesteśmy??????".

W sycharze mamy jasno określone poglądy, czasem się spieramy, ale czy po przeczytaniu takiego artykułu powinniśmy powiedzieć sobie:
To nie ważne co mówi ten człowiek, ja mam swoje (jedynie słuszne) poglądy.

Ale ten człowiek to ksiądz. Ksiądz, który jak się okazuje jest opiekunem duchowym jednego z naszych ognisk.
Czy mam przejść nad tym do porządku dziennego i powiedzieć sobie nic się nie stało?

Ja nie potrafię.

Nie jedna osoba z nas tu obecnych na forum usłyszała od księdza "rozwiedź się - w twojej sytuacji to najlepsze wyjście" (ja również).
Teraz czytam jakie poglądy ma kolejny ksiądz. Przecież zanim zostali księżmi studiowali wiele lat, mają za sobą wieloletni staż w pełnieniu posługi kapłańskiej.
Czy nikt im nigdy nie powiedział, np. że rozwód to grzech? Obawiam się że nie.
I tu powstają moje wątpliwości: DLACZEGO ?
Czy my sycharki to wiemy lepiej co jest grzechem niż księża?

WIARA. Co oznacza wierzyć? Czytam Pismo Święte, modlę się, przestrzegam przykazań. Wierzę w Boga i chcę w życiu kierować się Jego nauką, Jego zasadami.
Ale jakimi zasadami? Którymi?
Wiem...........mam żyć zgodnie z zasadami jakie dał nam Bóg, jakie głosi Pismo Święte.
Ale jakie te zasady są? Wydawało mi się, że wiem, ale po tym artykule to mam pustkę w głowie.

Zdaję sobie sprawę, że przemawiają przeze mnie emocje, ale jestem człowiekiem i jak każdy człowiek mam emocje i mam prawo je wyrażać, tym bardziej, że poruszany temat dotyczy jednego z fundamentów Sycharu.
Pomimo bycia opuszczonym/ną przez współmałżonka żyć samotnie aż do śmierci.
I tak żyję............ale nie chciałbym, abym np. po kilkudziesięciu latach takiego życia usłyszał od księdza:
"Przecież Jezus powiedział - kochaj bliźniego swego jak siebie samego, a ty dlaczego przez kilkadziesiąt lat tak się katowałeś żyjąc sam?"

Wiem, że poruszam temat bardzo delikatny, ale takie wątpliwości ma wielu sycharków i dlatego uważam, że należy o tym rozmawiać, a nie udawać, że nie mamy wątpliwości.
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-05, 19:35   

Cytat:
Ale ten człowiek to ksiądz. Ksiądz, który jak się okazuje jest opiekunem duchowym jednego z naszych ognisk.
Czy mam przejść nad tym do porządku dziennego i powiedzieć sobie nic się nie stało?

Ten kapłan swoją postawą powoduje obniżanie dna osobom zdradzającym, żyjącym w konkubinacie, małżeństwach urzędowych.
Sprawia, że osoba taka może czuć obniżenie wymagań, neutralizowanie konsekwencji płynących z życia w świadomym grzechu.

Czy moja żona przeczytawszy ten artykuł będzie bardziej zbudowana do powrotu do życia w łasce uświęcającej czy wręcz przeciwnie?

Jaki cel przyświecał autorowi?

Pytania te pozostaną bez odpowiedzi, ale rodzą się one mimo woli.

Osoby nie będące w sytuacji zdradzanego, opuszczonego przez małżonka, a chcące ewentualnie zabrać głos w dyskusji proszę o trochę empatii.
 
     
zen77
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-05, 20:58   

Smutne to, ale w końcu musiało wyjść na jaw jak to „Kościół” broni sakramentalnego małżeństwa. A chyba najgorsze jest to, że już nawet księża się z taką postawą nie kryją. To niestety świadczy o tym, jak bardzo wielu z nich przesiąkło fałszywą ideologią, że skoro sakramentalne małżeństwo okazało się „zbyt trudne” to można związać się z kimś innym, z kim już tak ciężko nie będzie. Natomiast „sycharki” słusznie czują się oburzone, skołowane i tak naprawdę za swoją heroiczną postawę - wyśmiane. Bo jeśli ktoś jeszcze nie wie, to informuję, że Kościół nie wymaga heroizmu.


Dokładnie ta sama postawa jak ojca Ł. obowiązuje w sądzie kościelnym. Ci którzy kochają swego współmałżonka oraz cierpliwie i wiernie na niego czekają dostaną kubeł pomyj na głowę. Przeżyłem to i wiem co mówię. Był to dla mnie szok, a kto nie wierzy może spróbować.
Jeśli na swoje nieszczęście powie, że czeka i uważa, iż współmałżonek powinien do niego wrócić, bo przecież mu przed Bogiem ślubował miłość do końca życia to zostanie uznany za niezdolnego z przyczyn psychicznych do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich. Już tłumaczę dlaczego. Otóż taki ktoś jest ogromnie niedojrzały psychicznie, gdyż w dniu ślubu założył sobie fałszywie, że współmałżonek go nigdy nie opuści, bo przecież mu ślubował. Jest to wielka niedojrzałość psychiczna, bo ograniczamy wolność współmałżonkowi, a on w każdym momencie ma prawo do tego, aby nas opuścić, chociażby z powodu, że było „zbyt trudno”.


Ja kiedyś nie wierzyłem żonie, że jej rozwód zaproponował ksiądz. Dziś już wierzę. Mój były proboszcz (awansował obecnie, o zgrozo wykłada „naukę o rodzinie i małżeństwie” w seminarium duchownym) zaczepił moją rozwiedzioną kuzynkę na ulicy i bez zbędnego owijania w bawełnę zaproponował, aby wniosła pozew o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Dodam, że nigdy przedtem z nią nie rozmawiał, nie zna jej, nie zna jej męża, ale pan kościelny mu doniósł, że się rozwiodła po 6 miesiącach małżeństwa. Ksiądz ten stwierdził, że po przeczytaniu protokołu z badania kanonicznego (sam dawał im ślub) można by na jej męża znaleźć „haka”. Ocenę moralną takiego zachowania księdza pozostawiam czytającym. Natomiast ważniejsze jest, że skoro wiedział, bo sam sporządzał ten protokół to dlaczego dopuścił do tego małżeństwa i błogosławił je? Może to zbyt banalne, ale czy dla pieniędzy za ślub, a potem za stwierdzenie nieważności?

Na szczęście są jeszcze księża, którzy widząc to co się dzieje potrafią temu nie ulec. Jednak z mojego doświadczenia wynika, że są w ogromnej mniejszości. Niestety.
 
     
Jedna
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-05, 21:47   

Po co oglądacie się za siebie? ("Kto przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda..." ;-) )
Wątpicie kim jesteście?
Ja jestem Sycharką nie dlatego, aby mi ktoś przyklaskiwał, zatwierdził heroiczność moich cnót :lol: i aby niesakramentalni wstydzili się za siebie w moim towarzystwie.
Jestem Sycharką, bo kocham i dlatego że Pan Jezus w Najświętszym Sakramencie musi być mój!!! To jest moja radość przede wszystkim, a nie przede wszystkim moje cierpienie.

Generalnie podzielam wątpliwości, dlaczego ludzie Kościoła, duchowni i świeccy idą w tym kierunku (złagodzenie przykazań???) ale nie przekłada się to na wątpliwości co do mojej drogi.
 
     
mgła1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-05, 22:03   

Twardy, żeby była jasność- ja się z Tobą zgadzam w stu procentach.
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-05, 22:12   

twardy napisał/a:
Pomimo bycia opuszczonym/ną przez współmałżonka żyć samotnie aż do śmierci.
I tak żyję............ale nie chciałbym, abym np. po kilkudziesięciu latach takiego życia usłyszał od księdza:
"Przecież Jezus powiedział - kochaj bliźniego swego jak siebie samego, a ty dlaczego przez kilkadziesiąt lat tak się katowałeś żyjąc sam?"

Twardy cała złożonośc sytuacji jest zazwyczaj taka....tak naprawde nie znamy drogi jaka obrał dla nas Bóg....
nam ludziom może się tylko cos wydawac....prawde zna tylko Bóg....
a wybory sa naszymi wyborami..tak samo jak konsenkwencjami płynącymi z tych wyborów.......

Nie nam potępiac,nie nam oceniac...skoro sam Chrystus wyciągał dłonie do tych najbardziej upadłych....
takie jest moje zdanie....
co od tego
Jarosław napisał/a:
Osoby nie będące w sytuacji zdradzanego, opuszczonego przez małżonka, a chcące ewentualnie zabrać głos w dyskusji proszę o trochę empatii.

Jarek zapewne odbieram to prawidłowo..(jako słowa kierowane do mnie)...

uczysz mnie empati tak???
no to skromnie napisze tak....a jaka miara mierzysz włąsny ból ,dyskonfort i doznania cięzkości życia?
...czy widząc je w swoich oczach jako mega cierpinicze doznania?
,a przy okazji pomniejszając chocby moja życiowa sytuacje...

w czym twoje cierpienia rozwodnika sa większe,bardziej odczuwalne...niz moja sytuacja wynikająca z separcji,
jak chocby:zimno ze strony zony ,wieczne okazywanie jak zbędny jest mąz w zyciu....
czym jest rózny rozwód okreslony przez sad...od separcji określonej także przez taki sam sąd...
a co za tym idzie:
zycie dwojga ludzi -mimo że pod jednym dachem...to tak dalekich od siebie....

Jarek napisze wprost (prostymi słowami)...jak uda ci się kiedys wyłączyć swój własny egoizm...to może wówczas dojrzysz cierpienie chocby innych ludzi....
a to dopiero bedzie pierwszy krok ku empatii....na jaka tak chwalebnie sie powołujesz....
kiedyś fajny ksiądz powiedział mi doś mądre słowa...
słuchaj Norbert...kiedy tak prawdziwie zaczniesz rozumiec drugiego człowieka,wówczas i będziesz rozumiał siebie....
a rozumiejąc tylko siebie wyłączasz się na zrozumienie innych...
i tyle
Ostatnio zmieniony przez Norbert1 2012-11-05, 22:18, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-05, 22:16   

Jedna napisał/a:
Po co oglądacie się za siebie? ("Kto przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda..." )
Wątpicie kim jesteście?
Ja jestem Sycharką nie dlatego, aby mi ktoś przyklaskiwał, zatwierdził heroiczność moich cnót i aby niesakramentalni wstydzili się za siebie w moim towarzystwie.
Jestem Sycharką, bo kocham i dlatego że Pan Jezus w Najświętszym Sakramencie musi być mój!!! To jest moja radość przede wszystkim, a nie przede wszystkim moje cierpienie.

Generalnie podzielam wątpliwości, dlaczego ludzie Kościoła, duchowni i świeccy idą w tym kierunku (złagodzenie przykazań???) ale nie przekłada się to na wątpliwości co do mojej drogi.


Fajnie piszesz, ale ja niestety jeszcze tak nie potrafię - na 100%.

[ Dodano: 2012-11-05, 22:32 ]
Norbert1 napisał/a:
Nie nam potępiac,nie nam oceniac...skoro sam Chrystus wyciągał dłonie do tych najbardziej upadłych....
takie jest moje zdanie....


Zgadzam się z Tobą. Ja nie oceniam autora artykułu, ja zastanawiam się nad treścią tego artykułu.
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-05, 22:49   

twardy napisał/a:
Zgadzam się z Tobą. Ja nie oceniam autora artykułu, ja zastanawiam się nad treścią tego artykułu.

Wiesz twardy ja nawet zaprzestałem juz cokolwiek oceniac....
bo mam świadomośc że jest to tylko moja ocena i jakies wnioski za tym idące..
Nie znam pełnych działań Bozych i z tym związanych planów...
ufam jedynie że skoro sa ....to jest w nich jakis Bozy sens....

Ja wiem natomiast cos innego...cos co wielokrotnie mnie personalnie dotykało...
wiele razy w kościele słysze słowa......

miłośc to cos wspaniałego....o miłośc trzeba dbac....rozpalac ja każdego dnia i pielegnowac...
wówczas miłoś trwa i wzrasta...
taka miłościa jest miłośc do Boga...pielegnując ja,mam nadzieję na wzajemnośc...
tymi samymi kategoriami kierujemy sie w małżeństwach....pielegnując zwiazek,dbając o niego..on wzrasta...
zadbany związek zawsze rozkwita...zaniedbany marnieje...
marnieje ..az sie rozpada...
i co wówczas???
widzimy skutki..ale zapominamy o przyczynie,
a zazwyczaj to przyczyna doprowadziła do konsenkwencji....
a na konsenkwencje (zazwyczaj )mało sie juz zgadzamy....bo konsenkwencje poprostu bola...
a człowiek w dbałości o siebie - bólu juz nie chce.....
pozdrawiam
 
     
mario
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-06, 00:55   

Norbert1 napisał/a:


miłośc to cos wspaniałego....o miłośc trzeba dbac....rozpalac ja każdego dnia i pielegnowac...
wówczas miłoś trwa i wzrasta...
taka miłościa jest miłośc do Boga...pielegnując ja,mam nadzieję na wzajemnośc...
tymi samymi kategoriami kierujemy sie w małżeństwach....pielegnując zwiazek,dbając o niego..on wzrasta...
zadbany związek zawsze rozkwita...zaniedbany marnieje...
marnieje ..az sie rozpada...
i co wówczas???
widzimy skutki..ale zapominamy o przyczynie,
a zazwyczaj to przyczyna doprowadziła do konsenkwencji....
a na konsenkwencje (zazwyczaj )mało sie juz zgadzamy....bo konsenkwencje poprostu bola...
a człowiek w dbałości o siebie - bólu juz nie chce.....
pozdrawiam

Pozwolisz że dorzucę swoje trzy grosze opierając się na Twojej wypowiedzi?
Norbert, Bóg nie oczekuje Twojej miłości żeby Cię kochać, On Cię kocha mimo wszystko. Czy jesteś z Nim, czy nie, Jego miłość jest niezmienna.
A co do miłości małżeńskiej, też z założenia ma być bezinteresowna. Ale cóż, jesteśmy ludźmi i nie potrafimy kochać drugiego człowieka tak jak kocha Bóg. W te nasze relacje dodatkowo wkrada się :evil: i mąci i burzy i robi wszystko żeby osłabić sakramentalny związek. Pielęgnacja związku jak najbardziej, ale zawsze we dwoje. Samemu nie dasz rady.
A co do tematu głównego z mojej strony: też jestem trochę skołowany. Ja póki co trwam w związku, jest źle, ale teraz, kiedy tak bardzo się zbliżyłem do Jezusa i tak mocno z Nim związałem nie mogę inaczej. Jeszcze kilka miesięcy temu zostawiłbym żonę i żył sobie na luzie, nie koniecznie w innym związku, ale uwolniony od problemów, pozornie oczywiście. Ale teraz, choć są sugestie i podszepty, żeby odejść, zostawić - NIE!!!
Ciekaw jestem dalszej dyskusji w temacie.
 
     
Giaur73
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-06, 15:53   

Z zasady nie pisuję na forum, ale tym razem czuję się zobowiązany do napisania kilku słów.

Ojciec Mieczysław Łusiak SJ, to świetny duszpasterz. Człowiek o ogromnej wiedzy, a przy tym skromny i prostolinijny. Cieszy się dużym autorytetem w zakonie i diecezji, gdzie pełni wiele odpowiedzialnych funkcji. To, że nie odwraca się od małżeństw niesakramentalnych świadczy o jego odwadze i wielkoduszności. Jego działalność w Ognisku Sycharowskim to wielki dar. Ojciec Mieczysław podziwia postawę wierności małżeńskiej i do niej zachęca - dlatego jest naszym duszpasterzem, ale nie odwraca się od ubogich braci w trudnych związkach niesakramentalnych. Zanim ktokolwiek wystawi kolejna negatywną ocenę, niech się zastanowi nad sobą, nad własnymi grzechami, słabościami...
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-06, 17:43   

Ja tez znam o.Mieczysława.....
Tak jak napisał Giaur-to naprawdę b.dobry kapłan.A to że nie potepia w czambuł niesakramentalnych?? kiedyś spytałem Go o pracę z niesakramentalnymi(zresztą w W-wie robi to samo o.Wojciech Nowak na Rakowieckiej),obaj odpowiedzieli podobnie: nie można odrzucać tych co chca byc bliżej Boga.Nawet gdy nie spełniają wszystkich warunków sakramentalnych.
PD
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-06, 19:16   

mario napisał/a:
Norbert, Bóg nie oczekuje Twojej miłości żeby Cię kochać, On Cię kocha mimo wszystko. Czy jesteś z Nim, czy nie, Jego miłość jest niezmienna

I tym sposobem mario chyba odpowiedziałes na pytanie twardego....
czemu niesakramentalni..i czemu postawa taka-a nie inna księzy...
mario napisał/a:
Pielęgnacja związku jak najbardziej, ale zawsze we dwoje. Samemu nie dasz rady.

mario samemu to można zdziałac tyle ile sie da..wiadomo...
ale pilnując tylko swa działke zawsze trza miec nadzieję że druga strona tez cos zechce od siebie...
a taka najprostrzą drogą jest wszak PRZYKŁAD....i warto go dawac

A sedno tematu chyba dośc dobrze podkreślone przez nałoga
nałóg napisał/a:
nie można odrzucać tych co chca byc bliżej Boga

przed Bogiem nie ma lepszych czy gorszych....
czasami bywa tak...
że ci co widzą sie lepsi w ogólnym rozrachunku może wyjda odwrotnie...
pozdrawiam
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-06, 22:55   

Ktoś napisał , że czeka na nowe posty
( zapewne ma pytania na które szuka odpowiedzi )
Po przeczytaniu tego artykułu ( nie jeden raz )
i po odczekaniu 2 dni ( może mnie oświeci i pojmę )
postanowiłem jednak napisać .
Jednak - bo odpowiedzialność za słowo , zwłaszcza na taki temat , niemała .

...... skołowani ........ nie dziwię się
Ksiądz o.Łusiak zasadniczo porusza temat związków niesakramentalnych ,
ale przecież Ci "niesakramentalni"
byli wcześniej w dokładnie takiej samej sytuacji jak "my" obecnie , byli sakramentalni .
Na początek słówko do określenia " małżeństwo niesakramentalne" .
Nie będę wchodził w meritum , ale "powód" zmiany u księdza ,
z "zwiazku" na "małżeństwo"
bo przyszły dwie lesbijki
wydaje mi się zbyt błachy .......... i raczej nieprzemyślany .

Przykłady , którymi posłużył się o. Łusiak
........ na forum każdy dorzucił swój , tu nie ma "lekkich przypadków" ,
tego chyba udowadniać nie muszę . :mrgreen:
No i z własnej świadomej woli nikt z nas nie "planował"
swego porzucenia czy oddalenia ( to w przypadku pań ) .

Zawczasu jedna uwaga : nie potępiam , nie wydaję wyroków na "niesakramentalnych" .
Należą do Kościoła jak wszyscy inni ............ grzesznicy ( tudzież piszący ) .
Nie mnie kogokolwiek sądzić ( napomnieć - nawet zdaje się obowiązek )

Po przeczytaniu wywodów o. Łusiaka ,
zadać można sobie pytanie :
Czego właściwie oczekuje odemnie Bóg ?
Zachowania przykazania "nie cudzołóż" i dotrzymania wierności POMIMO
........ czy też szczęśliwego życia dla moich dzieci ,
obdarowania szczęściem nowej żony
i mojego własnego szczęścia ?

A to POMIMO , to każdy wie jak wyglada .
( druga strona nie ma ochoty na JAKIKOLWIEK związek z nami - nie mówię szczęśliwy ,
a jakie mamy szanse na dogadanie się ? ......... sami wiecie
obustronne poranienia , trudna przeszłość itd.
czy "nowe małżeństwo" ......... jak się wydaje
nie ma lepszych widoków ?
No , po ludzku to tak wyglada
........... i sadzę , że o Łusiak myśli może za bardzo po ludzku ???
ale może to z doświadczenia ?
"Niedobrze , żeby mężczyzna był sam" ......... zgadzam się :mrgreen:
to samo tyczy pań :mrgreen:
i bynajmniej nie o więź fizyczną mi idzie przede wszystkim
Psychika może nie wytrzymać , a już na pewno będzie narażona na liczne trudności .

Ksiądz o Łusiak całkowicie pomija logikę boską , kierując się logiką ludzką .
Zresztą jego logika ludzka też niedoskonała , przykład :
Cytat:
Ze świadomością, że gdyby chodziło tylko o niego, pewnie pozostałby sam.
– Czy ten człowiek miał intencję grzechu? – pyta o. Łusiak. – Czy chciał zrobić coś wbrew woli Boga? Przeciwnie, przeżywał wewnętrzny ból, że musi zrobić coś, co jest niezgodne z Bożymi przykazaniami, a jednak jest dobrem dla dzieci...

............. tu dodatkowo kuriozum
coś jest niezgodne z Bozymi przykazaniami , ale jest dobre dla dzieci ????? :shock:

............. można by jeszcze dalej ciągnąć

Kiedyś , usłyszałem od kogoś :
"Mój mąż mówi , że gdybym go kochała
to bym mu pozwoliła być szczęśliwym , czyli pozwoliła odejść bo on tego właśnie chce ,
no i że Bóg też chce aby on był szczęśliwy ."
Więcej , właściwie ona powinna cieszyć się przecież jego szczęściem , czyż nie ? :shock:

Danka 9 napisała :

Cytat:
To ze trwamy w wiernosci małzonkowi i sakramentowi, to nie przymus ale nasz wolny wybór przeciez.
Czy jestesmy wierni z milosci do Boga i malzonka czy ze strachu przed karą i grzechem?
Odsuniecie od sakramentow, to duze cierpienie.
Wolnosc wyborow jest trudnym darem...


W świetle tego co pisze o. Łusiak
to istotnie " nie przymus" jakby
ale jakie ZNACZENIE "praktyczne" mają więc słowa Jezusa o nierozerwalności małżeństwa ? :shock:
Pozostaje kwestia DLACZEGO i w czym "trwamy" .
Oczywiście z miłości do kogoś kto zazwyczaj ma do nas stosunek "lekko nieprzychylny" ,
albo całkiem już zapomniał ......... wszak minęło 30 lat
Strasznie trudna taka miłość ............ chyba trudniejsza niż u "niesakramentalnych"

................. a jeśli braknie tej miłości
i jako motyw pozostanie tylko STRACH przed Bogiem , karą ?
..................... PYTAM ! Jaka wartość tekiego trwania ?





Cytat:
Odsuniecie od sakramentow, to duze cierpienie. Odsuniecie od sakramentow, to duze cierpienie.

..........wydaje się mniejsze , niż to fizyczne wynikające z braku " kochania"
Dlazcego , jeśli TAK NAPRAWDĘ KOCHAM , nie potrafię ofiarować Bogu i małżonkowi
tego daru Eucharystii ?
A jakaż to zasługa , składać śluby czystości w wieku 70 ....... 80 lat ( dla pewności ) ?

O. Łusiak pisze zaś :
Cytat:
Istnieje również możliwość podjęcia decyzji o życiu w białym małżeństwie, jak brat z siostrą.

– Na to rozwiązanie ludzie decydują się niezwykle rzadko, zwykle wówczas, gdy współżycie w naturalny sposób, na przykład ze względu na stan zdrowia, ustaje – mówi o. Łusiak. – Ja osobiście nie spotkałem się z przypadkiem, żeby ludzie pod wpływem bycia w duszpasterstwie zdecydowali się na taki krok. Paradoksalnie bierze się to stąd, że duszpasterstwo zbliża ludzi do siebie i wzmacnia ich więź.


:shock:
......... a mi by się wydawało , że właśnie pod wpływem bycia w duszpasterstwie
powinni przynajmniej rozważać "taki krok"
......... a dalej to już ........ słów brak
Czy więź fizyczna ( nie powiem NIEZWYKLE ..... BOŻA .... może być )
jest jedyną formą bliskości , jaką o Łusiak zna ?

Tylko pytam ..............
 
     
Szaraczek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-11-06, 22:59   

Od 8 miesiecy jestem po rozwodzie cywilnym, zona bardzo wierzaca i praktykujaca katoliczka - na moje prosby o pojednanie i zgode, wyraza opinie, ze powinienem sobie poszukac jakiejs kobiety , zawrzec z nia zwiazek cywilny i byc szczesliwym czlowiekiem, po prostu mowi, ze mam zyc swoim zyciem. Troche to pachnie takze akceptacja z jej strony zwiazku niesakramentalnego dla polepszenia sobie wlasnego samopoczucia...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8