Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2012-10-24, 22:19 Jak przeczekać ból duszy ?
Zacznę od tego , że jestem tu nowa jednak czytam to forum od kilku dobrych miesięcy. Jesteśmy po ślubie 3,5 roku. Kochamy się - dziś jestem tego pewna. Pobraliśmy się po niecałym roku znajomość pod presją mojego ojczyma , który nie jest osobą wierzącą. Mimo że w dniu ślubu nie byłam do tego przekonana bardzo kocham swojego męża i dziś nie żałuje ze jestem jego żoną. Dla niego zmieniłam całe swoje życie wyprowadziłam się z domu w wieku 20 lat do innego miasta , dojrzałam. Jestem młodą osobą w dniu ślubu miałam 21 lat , zawsze starałam się dbać o dom i męża. Problem tkwi w tym , że nie byliśmy nauczeni dialogu , dziś wiem że nigdy nie byliśmy dla siebie prawdziwymi małżonkami. Nie rozmawialiśmy o nas, nie modliliśmy się , nie uczęszczaliśmy na mszę. Moj mąż zawsze słuchał się swojej rodziny. Strasznie denerwowało mnie to , że gdy miał wolne a ja byłam w pracy nie potrafił usiedzieć w domu tylko uciekał do teściów.Nigdy nie obchodziliśmy rocznic, urodzi bo szkoda pieniędzy tak mówił. Nasz dramat zaczął się gdy mąż zmienił pracę. Wtedy nie było rozmów, tylko ciągłe krzyki, awantury , bałam się wychodzić z domu bo jak byłam u koleżanki na kawie i zadzwonił mąż to miał do mnie pretensje ze zamiast sprzątać latam po ludziach i wydzwaniał co godzinę, więc musiałam kłamać ze jestem w domu. Jego zdaniem powinnam pójść do teściowej na kawę ale nie potrafiłam się przemóc gdyż do dziś dnia jestem kimś gorszym niż druga synowa, teście nawet do nas nie przychodzą a u szwagierki są prawie codziennie. W każdej kłótni krzyczeliśmy ze żałujemy że jesteśmy małżeństwem , że chcemy rozwodu, ciągle słyszałam że moi rodzice są beznadziejni , że mąż ich nienawidzi.. Zaczęło dochodzić do tego , że jak mąż wracał z pracy do czystego domu i miał podany obiad potrafił wygarnąć ze sprzątam na odczep się bo tam nie przetarłam kurzu. i tak było przez rok. A czarę mojego żalu przelało to mąż kazał mi przenieść się na studia do miasta w którym mieszkamy ( wtedy nie miałabym możliwości widzieć się ze swoimi rodzicami bo tylko to że studiuję u nich w mieście pozwala mi się widywać z nimi )oraz jego zachowanie gdy obiecał mi ze się nie upije na rodzinnej i zawiezie mnie na pierwszy dzień studiów ( które następnego dnia rozpoczynałam) a on upił się specjalnie i zaczął wyzywać mnie i moją rodzinę przy wszystkich. Od tego dnia byłam między młotem a kowadłem. Rodzice chcieli bym była po ich stronie zakazali mojemu mężowi ze mną przyjeżdżać a on powiedział że nigdy do nich nie pojedzie. Każda strona chciała mnie a ja chciałam ich wszystkich. I tu zaczął się mój koszmar. Znienawidziłam męża. Zdradziłam go z kolego z którym wcześnie tylko rozmawiałam. Początkowo tego nie żałowałam. To co zrobiłam uświadomiłam mi nagła choroba męża i jego pobyt w szpitalu. Przyznałam się mu. To był ciężki okres dla nas. Ale chciałam dać mu wybór. Wybaczył mi. Pojechaliśmy na rekolekcje dla małżeństw i tam zrozumieliśmy jak daleko jesteśmy od Boga. Tam poczuliśmy miłość wśród prowadzących i uczestników. Poszłam do spowiedzi, przyjęłam Chrystusa i odnowiliśmy przysięgę małżeńską. Od tego wszystkiego minął rok. Od 9 miesięcy staramy się o dziecko ale niestety nic z tego. I tu nachodzą mnie okropne myśli, że to kara dla mnie. Złamałam przysięgę daną Bogu i mężowi i nie umiem z tym żyć. Codziennie zadaję sobie pytanie dlaczego jeszcze żyję ( tylu dobrych ludzi umiera a ja jestem złym człowiekiem) . Nie umiem z tym żyć . To była najważniejsza przysięga w życiu a ja nie dałam rady. Dziś jestem pewna kocham męża a moje życie nie miałoby bez niego sensu, codziennie się modlę do Boga za niego i dziękuję mu za to że mi go dał. Wiem , że to ja złamałam tą przysięgę i to wszystko jest moją winą.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-24, 23:00
Tola121 napisał/a:
Od tego wszystkiego minął rok. Od 9 miesięcy staramy się o dziecko ale niestety nic z tego. I tu nachodzą mnie okropne myśli, że to kara dla mnie. Złamałam przysięgę daną Bogu i mężowi i nie umiem z tym żyć.
Witaj na forum Tolu.
Proszę nie pisz bzdur, że brak potomstwa to jakas kara za popełnione grzechy. Jesli nie jest konsekwencją ( np, z powodu nabytej choroby) to raczej pomyśl o tym jak o zadaniu. Byc może w ferworze wszystkich wydarzeń małżeńskich i rodzinnych umyka wam coś niezwykle istotnego na co Bóg chce wam zwrócic uwagę, wszak Jego miłośc jest tak ogromna, że dla was i waszego potomstwa pragnie pieknej rodziny. Dość już zawirowan za wami, nie potrzeba nowych. Przemyśl na spokojnie całą sprawę, może trzeba wam jeszcze pomocy, nastepnych rekolekcji, uzdrowienia wewnetrznego, wybaczenia sobie samym waszych zachowań, wydoroślenia poprzez odpępowienie. Tolu przyczyn szukaj nie tylko w sobie ale w waszej małzeńskiej wspólnocie, a kiedy usuniecie przyczyny wtedy sie odblokujesz psychicznie i z pewnością Bóg pobłogosławi dzieciatkiem. Wszystkie jednak działania duchowo-psychologiczne warto prowadzić równolegle z diagnostyką zdrowotną ( zestaw badań dla Ciebie i męża) oraz zdrowym trybem zycia. Skupienie się tylko na braku zamiast pomóc będzie wzmagało stres, który nie sprzyja poczęciu.
Zachęcam Cie do poczytania na forum bieżącym i archiwalnym o małzeństwie, macierzyństwie, NPR itd. Myslę że wiele dobrego sie dowiesz i pisz o swoich bolączkach, dziewczyny-Sycharenki z pewnościa utula Twoje zbolałe serducho.
Trzymając się Chrystusa i Maryi jesteście z mężem na najlepszej drodze jaka mogliście wybrać jako małzonkowie. Teraz tylko podążajcie nią nadal udoskonalając swój małzeński dialog, a zobaczysz zmiany na lepsze.
gogol [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-24, 23:09
Tola121 napisał/a:
tylu dobrych ludzi umiera a ja jestem złym człowiekiem) .
Tola takie obwinianie się teraz co by było gdyby nie ma sensu-Bóg jest miłosierny i prosząc o ąłskę w sakramencie pokuty napewno ją już otrzymałaś.pisząc ,ze jesteś złym człowiekiem - nic nie zmienisz na lepsze bo ty nie jesteś złą tylko to co uczyniłas(czyny) nie są godne pochwały ,lecz każdy z nas jest grzeszny,lecz ma szansę na zmianę w swoim życiu - TY też.
Tola
Tola121 napisał/a:
to wszystko jest moją winą.
- dlaczego całą winę przyjmujesz na siebie,każdy z was ma swój udział w tym co się stało i kazdy odpowiada za swoje czyny,maz też.Z wyżej opisanej sytaucji wynika ,że mąż tez popełnił wiele błędów.Teraz pozostaje tylko abyscie wspólnie kroczyli w dalsze życie z Bogiem- inaczej po prostu się nie da.
Tola121 napisał/a:
Dziś jestem pewna kocham męża a moje życie nie miałoby bez niego sensu, codziennie się modlę do Boga za niego i dziękuję mu za to że mi go dał.
- a to jest najważniejsze.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-24, 23:12
Zachecam Cie też do biblijnej modlitwy małżeńskiej przed snem:
(4) Rodzice wyszli i zamknęli drzwi od sypialni. Tobiasz podniósł się z łóżka i powiedział do niej: Wstań, siostro, módlmy się i błagajmy Pana naszego, aby okazał nam miłosierdzie i ocalił nas. (5) Wstała i ona i zaczęli się modlić i błagać, aby dostąpić ocalenia. I zaczęli tak mówić: Bądź uwielbiony, Boże ojców naszych, i niech będzie uwielbione imię Twoje na wieki przez wszystkie pokolenia! Niech Cię uwielbiają niebiosa i wszystkie Twoje stworzenia po wszystkie wieki. (6) Tyś stworzył Adama, i stworzyłeś dla niego pomocną ostoję - Ewę, jego żonę, i z obojga powstał rodzaj ludzki. I Ty rzekłeś: Nie jest dobrze być człowiekowi samemu, uczyńmy mu pomocnicę podobną do niego. (7) A teraz nie dla rozpusty biorę tę siostrę moją za żonę, ale dla związku prawego. Okaż mnie i jej miłosierdzie i pozwól razem dożyć starości! (8) I powiedzieli kolejno: Amen, amen! (9) A potem spali całą noc.
(Ks. Tobiasza (w) 8:4-9, Biblia Tysiąclecia)
Tola121 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-24, 23:55
Dziękuję za wsparcie.
kinga2 napisał/a:
Przemyśl na spokojnie całą sprawę, może trzeba wam jeszcze pomocy, nastepnych rekolekcji, uzdrowienia wewnetrznego, wybaczenia sobie samym waszych zachowań, wydoroślenia poprzez odpępowienie.
Próbowałam namówić męża na zwrócenie się do kogoś o pomoc jednak on uważa że jest wszystko dobrze , że mnie kocha i wybaczył mi całkowicie , więc nie chce na niego naciskać. On mówi , że teraz jesteśmy lepszymi ludźmi, że Bóg da nam dziecko bo wie , że teraz do tego dojrzeliśmy , że potrzebowaliśmy czasu i tej tragedii która nas spotkała aby dojrzeć to , że mamy siebie i Bóg chce byśmy byli razem. Nie byliśmy gotowi i w pełni przygotowani na małżeństwo jako sakrament. Dziś jesteśmy bliżej Boga , chodzimy do kościoła , do komunii i oboje uważamy , że gdyby nie sakrament nie bylibyśmy razem.
Mój problem polega na tym ze nigdy siebie nie zawiodłam. A teraz zwątpiłam w siebie jako w człowieka. Dziś staram się stanąć obok tego co nas spotkało i mam wrażenie , że to nie byłam ja , jakby ktoś mną sterował. I nie mogę uwierzyć , że złamałam coś co było kiedyś moją świętością. Ta przysięga nadawała sens mojemu życiu a teraz okazało się ze byłam za słaba by w niej wytrwać.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-25, 00:23
Tola121 napisał/a:
Mój problem polega na tym ze nigdy siebie nie zawiodłam.
No cóż. Świadomośc tego, że jesteśmy jako ludzie grzeszni i słabi, że do końca siebie nie znamy i nie wiemy jakie będą nasze reakcje to wszystko zamyka się w w obrębie cnoty pokory. Poczytaj troche o tym, pomedytuj, to Ci pomoże uporać się z tą sytuacją i przebaczyć sobie. Wyznany grzech odpuszczany jest nam w konfesjonale, ale pozostaje rana duchowa i emocjonalna i nad nia trzeba popracować, pozwolić Jezusowi ja uleczyć.
Skoro mąz nie chce iśc po pomoc idź sama. Co w duchu weżmiesz to przyniesiesz obojgu. Możesz próbowac sam na sam z Bogiem, albo skorzystać z pomocy wspólnoty modlitewnej, może zaproś męża na Mszę z modlitwą o uzdrowienie, albo sama popros o modlitwę wstawienniczą. A najważniejsze spokojnie powiedz w modlitwie Jezusowi czego Ci brak, abyś spokojnie mogła przyjąć to co ma dla Waszego małzeństwa, macierzyństwo i ojcostwo naturalne, adopcję, a może sytuacja mieszana. Proś Jezusa o prowadzenie podczas Adoracji, a najlepszej Matce Maryi powierz swoje bolączki i obawy. Nikt nie miał tak nietypowej sytuacji macierzyńskiej jak Ona, więc nikt lepiej Cię nie zrozumie i nie poprowadzi. Zachęcam do codziennego odmawiania Rózańca św. i noszenia Cudownego Medalika. Na rozwiązywanie trudnych problemów najlepszym balsamem jest właśnie powierzenie ich Maryi. A swoją drogą zapoznaj się z programem NPR i może skorzystaj z porad doradcy rodzinnego-chrześcijańskiego. Warto zgłebić tę metodę bo niezwykle zbliża i spaja małzonków, gdy jest poprawnie stosowana, gdyz angażuje nie tylko żonę ale i męża w proces płodności miesięcznej kobiety.
Tola121 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-25, 00:40
Szukam cały czas doradcy rodzinnego - chrześcijańskiego ale nie jest tak łatwo a może to ja boję się wyznać komuś to co leży na moim sercu W każdym bądź razie wiem że Bóg jest ze mną bo gdyby go nie było pewnie nadal tkwiłabym w swoim grzechu i nie poszłabym do spowiedzi. Będąc na rekolekcjach nauczyłam się że małżeństwo jest darem chociaż czasem kłopotliwym ale zawsze darem więc wystarczy żeby go pielęgnować. Dziś wiem także , że małżeństwo sakramentalne musi opierać się na relacji z Bogiem gdyż tylko on daje nam siłę. Kiedyś będąc na mszy ksiądz powiedział , że Maryja jest matką i ona zawsze się za nami wstawi u Boga tylko trzeba ją prosić . Z perspektywy czasu wiem , że ona wysłuchała me błaganie gdyż w naszym małżeństwie jest tak dobrze jak nigdy wcześniej. Złożyłam drugą przysięgę przed Ołtarzem na rekolekcjach i w niej zamierzam wytrwać bo Jezus kazał upadającym powstawać. Bóg zapłać za Twoje dobre słowo dajesz mi nadzieję , że nawet tak błądzący człowiek jak ja ma jakąś szans na to by go od razu nie potępiano.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-25, 00:49
Tola121 napisał/a:
Szukam cały czas doradcy rodzinnego - chrześcijańskiego ale nie jest tak łatwo
Tola doradca rodzinny jest jak spowiednik, co u niego jest powiedziane wpada jak w studnie, dlatego ważne jest aby to był chrześcijanin, a do tego wyznaje te same wartości i nie porani Cie bardziej niz juz to sie stało. Na naszym forum jest zestawienie poradni rodzinnych:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=1276
a jesli nic nie znajdziesz to podaj z jakiego rejonu jestes postaram sie jakoś pomóc cos znaleźć.
Tola121 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-25, 01:00
Dziękuję. Zalazłam coś dla siebie. Mam nadzieję , że zbiorę w sobie tyle odwagi ale na pewno muszę prosić kogoś o pomoc nie mogę i nie potrafię tak dalej żyć. Nic mnie nie cieszy a codzienny płacz to już norma w moim życiu. Staram się sama sobie tłumaczyć ze to już za mną, że jest nam cudownie, że złożyłam przysięgę i w niej wytrwam, niestety to bardzo ciężkie. Przykre jest to ze tał łatwo zranić bliskich i siebie samego a rany tak długo się goją.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-25, 01:06
Cieszę się, że coś znalazłaś. A dzis zanim pójdziesz spać poproś Jezusa i Maryję, aby dali Ci spokojny sen i pokazali droge do uzdrowienia.
I jeszcze jedno, nie zawsze płacz jest złym objawem. Czasem tak właśnie przebiega żal za grzechy i uzdrowienie. Duch Święty dotykając zranień daje nam łzy oczyszczrenia. Jesli zranienie było naprawdę głebokie to miłośc Chrystusa jaka Cie ogarnia przyniesie radość po dłuższym czasie, ale to będzie pełnia radości i wewnętrznego spokoju. Najlepiej porozmawiaj o tym ze spowiednikiem, on najlepiej wyczuje te łzy, czy jest to element uzdrowienia czy jeszcze skruchy i pokuty.
Tola121 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-25, 04:31
Tak sobie siedzę i myślę , że czas na spowiedź generalną. Być może jeśli się do końca oczyszczę będzie mi lżej (ostatnia spowiedź była dość chaotyczna ze względu na nerwy) Mam nadzieję ze uda mi się wpaść do O. Jezuitów ( mam bardzo dobre wspomnienia ze spowiedzi na rekolekcjach )jeszcze w ten weekend a do tego mają spotkania dla trudnych małżeństw.
[ Dodano: 2012-10-25, 19:13 ]
Chciałam podziękować za wczorajsze wsparcie. Dziś obudziłam się z lżejsza duszą. Zawierzam wszystko Panu modląc się za swoją rodzinę. Musi być dobrze. Skoro tylu ludzi na tym formu ma taką wiarę nie może być inaczej.
Chwała Panu
[ Dodano: 2012-11-15, 17:45 ]
I stał się cud. Kilka dni temu okazało się że jestem w ciąży. Pan wysłuchał moich modlitw mimo tego ze tak bardzo go zawiodłam. Nie wiem jak mam mu dziękować bo nie jestem w stanie opisać słowami tego co czuję.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-21, 19:49
Tola121 napisał/a:
I stał się cud. Kilka dni temu okazało się że jestem w ciąży. Pan wysłuchał moich modlitw mimo tego ze tak bardzo go zawiodłam. Nie wiem jak mam mu dziękować bo nie jestem w stanie opisać słowami tego co czuję.
Chwała Panu. Raduje się z Tobą i Twoim mężem.
HALO SYCHARKI
będzie następne wymodlone sycharkowe dzieciątko, cieszcie się razem z nami.
(46) [..] Uwielbia dusza moja Pana (47) i duch mój rozradował się w Bogu, Zbawicielu moim, (48) bo wejrzał na małość sługi swojej. Oto teraz będą mnie nazywać błogosławioną wszystkie narody. (49) Bo wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny i święte jest imię Jego. (50) Jego miłosierdzie zaś z pokolenia na pokolenie względem tych, którzy się Go boją. (51) Ramieniem swoim moc okazał, rozproszył tych, co się wynosili w swym sercu. (52) Możnych usunął z ich tronów,a pokornych wywyższył. (53) Głodnych napełnił dobrami,bogaczy zaś z niczym odprawił. (54) Wejrzał na Izraela, swego sługę, przypominając [dawne] miłosierdzie swoje, (55) jak to powiedział ojcom naszym o Abrahamie i o potomstwie jego na wieki.
(Ew. Łukasza 1:46-54, Biblia Warszawsko-Praska)
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-21, 20:19
:)
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-21, 21:36
Chwała Panu
Tola zapraszamy do róży różańcowej za nasze dzieci , też te jeszcze nienarodzone i te, które urodzą się po pojednaniu małżonków.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.