Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2012-06-17, 22:32 Jak uratowac takie małżeństwo?
Witam. Jestem mężatką już siódmy rok, mamy sześcioletnią córeczkę. Ślub bralismy koscielny, po dwuletnim okresie chodzenia ze sobą, no ale byłam już wtedy w 2 miesiącu ciąży. Zaznaczam, że nie zmuszałam nikogo do małżeństwa. Bylismy zgodną para, spotykaliśmy się codzienniei planowaliśmy ślub. Bezgranicznie ufałam mężowi, a on mi. Był wspaniałym, odpowiedzialnym, dobrym mężczyzną. Potem zaczęło się psuc. Długi jego rodziców, przez które sami się zadłuzyliśmy, mieszkanie z moimi rodzicami, dziecko, którym się nie zajmował, ciągła praca...Ja się po nim darłam, a on uciekał w smsowe znajomości z koleżankami z pracy. Przez te 7 lat, koleżanek, z którymi pisał było chyba z 4. Były to flirty, nie interesował się mną i dzieckiem, ale ich problemami. Był ich przyjacielem. Nie doszło do zdrady, ale teraz nie jestem już pewna.
W marcu sprawdziłam jego komórkę, pisał z kolejną Ale ta sytuacja była gorsza. Okazało się, że on i ona pocałowali się. Przyznał się do tego. Niby tego żałują oboje, ale kiedy proszę go o zerwanie z nią kontaktów, to to obiecuje, a potem oszukuje mnie. Pisze z nią i usuwa smsy. Jak przy innych koleżankach. Niestety przy tej znajomości wciąż sugeruje mi, że się w niej zakochał. Tak mówi raz, a kolejny że ona się nie liczy i to ja i Ola jesteśmy dla niego ważne. Niby chce naprawić to, co się zepsuło, ale tej znajomości nie chce zerwac. Ona też jest mężatką. Zaznaczam, że pierwsza nie szuka z nim kontaktu, ale kiedy do niej napisze, odpisuje mu. On do niej dzwoni, niby w sprawach zawodowych ( oboje pracują na poczcie, są listonoszami), ale też mówi mi, że lubi z nią rozmawiac. A ja wciąż żyj w tym piekle, bo nie czuję, że mnie kocha. Ani razu mi tego nie powiedział. Często wyzywa mnie i rani wciąż nowymi oszustwami. To nie pierwszy raz, kiedy koleżanki są dla niego ważniejsze niż rodzina. Nie pierwszy raz, kiedy tak cierpię. nawet wyrzuciłam go z domu, wrócił. Zaklina się na wszystko, że powstrzymał się od zdrady...Ale czy mogę mu wierzyc? Dlaczego wciąż mnie oszukuje? Co jest w tych smsach takiego, że ja nie mogę tego widziec? Przecież gdybym mu ufała, nie sprawdzłabym go. Zazdrośc i obawa, że on ją kocha zżera mnie od srodka. Tak często mi to sugerował, ale nie chce do niej iść. Doskonale wie, że nie ma z nią przyszłości, bo ona kocha męża i żałuje tego, co się stało. kazała mu to naprawic, ten pocałunek nazwała głupotą... Pisała mi o tym, ale wydaje mi się, że jego zainteresowanie pochlebia jej. A ja ciągle na samym końcu. Mąż jest bardzo uparty i złośliwy. Jak mogę mu ufac? Tyle razy mnie zranił i oszukał. Chce to ratowac, ale nie wiem jak. Mamy mało czasu dla ciebie, bo przez problemy finansowe mąż pracuje na dwa etaty. Oboje pracujemy. Czy mozna to ocalic? On nie wierzy w Boga... Tak mi się wydaje. Zatracił wiarę, bo był inny. Zupełnie inny człowiek. nawet, kiedy straszę go rozstaniem, on się śmieje. Wciąż mówi, że chce z nami byc. Ale nie ma czasu ani na rozmowy, ani nie chce zakończyc znajomosci z tamtą kobietą. Sczerze mówiąc, nie wymagałabym tego od niego, ale on znowu oszukał. A jak możemy być szczęsliwi i cokolwiek naprawaiac z jej cieniem nad nami? czy macie jakieś pomysły? Kocham go i chcę z nim byc. Ale nie chcę, żeby kiedykolwiek znowu mnie tak oszukiwał i ranił.
już to kiedyś pisałam na forum, ale nie mogę tego odszukać więc prześlę jeszcze raz
Pewne małżeństwo przechodziło głęboki kryzys. Byli sobą zawiedzeni, nie spełniali oczekiwań, które mieli niegdyś wobec siebie. Żeby nie mnożyć konfliktów zaczęli siebie unikać. Szczególne trudności przeżywała żona, która zawsze marzyła, aby mieć w domu miłego, przystojnego adoratora. Ten po kilku latach okazał się flegmatycznym, niezaradnym grubasem, dla którego lepszym towarzystwem był internet niż ona.
Pewnego dnia, aby mimo wszystko ratować swoje małżeństwo, podjęła desperacką decyzję, aby codziennie wieczorem starać się znaleźć przynajmniej jedną pozytywną rzecz, którą mąż zrobił w danym dniu. Na początku było jej bardzo trudno dostrzec cokolwiek dobrego, ale w końcu coś zaczęła odkrywać: umył po obiedzie swój talerz, spóźnił się tylko kilka minut, pomógł synowi rozwiązać zadanie, słuchał cierpliwie moich wywodów, usiadł obok mnie w kościele, uśmiechnął się do mojej mamy... Później postanowiła, że będzie to zapisywać w swoim notatniku. Potem zaczęła mu o tych pozytywnych odkryciach mówić. Po jakimś czasie zauważyła, że jej mąż naprawdę wcale nie jest taki zły. To małżeństwo zostało uratowane. Pozytywne spojrzenie żony pomogło odrodzić się wzajemnej miłości.
Propozycja:
Przez najbliższy tydzień, codziennie wieczorem zapiszę jedną pozytywną rzecz, którą zauważyłem w tym dniu u współmałżonka.
jeśli chcesz zmiany, zacznij od siebie. piszesz że mąż nie wierzy, a jakie są Twoje ralacje z Bogiem??
wiesz u nas też wszystko się sypało kiedy zaczęliśmy gonić za pieniędzmi, gdy później zaczęliśmy odbudowywać to co sami zawaliliśmy było nam bardzo ciężko, chociażby właśnie z powodów finansowych (ciężko przeżyć przez tydzień za 20zł), ale co nas nie zabije - to nas wzmocni!!!
w tym samym ciężkim czasie zaszłam w ciąże z naszym trzecim dzieckiem, a dziś już nie mamy takich problemów, nie wiem jak wyszliśmy z długów, Bóg nieustannie nad nami czuwa,
pamiętaj o hierarchi:
1. BÓG
2. WSPÓŁMAŁŻONEK
3. DZIECI
4. PRACA
5. HOBBY, ZNAJOMI itd.
jeśli praca jest na pierwszym miejscu wszystko się rozsypie, małżeństwo, rodzina, wszystko na co wydaje się że pracujesz.
ciężko jest cokolwiek radzić, ale w naszej wspólnocie (Emmanuel) do której należymy stosujemy tzw. "metodę małych kroczków" , mało ale skutecznie, czyli staraj się i szukaj w mężu tego co w nim dobre i dziękuj mu za to, a może szybniej niż sądzisz odnajdziesz w nim mężczyznę którego pokochałaś.
pozdrawiam
m.z.
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2012-07-06, 23:05
Naprawdę nie wiem, co o tym myslec. Mąż ciężko pracuje, bo mamy problemy finansowe. Rano na poczcie, popołudniu jeździ z pizzą. Wiem, że jest mu ciężko i widzę jak stara się by nam było lepiej. Skończył pisac z tamtą dziewczyna. Ale martwi mnie jedna rzecz.... Nie wiem, może za szybko niektórych rzeczy oczekuje. Niedawno mielismy rocznicę ślubu. prosiłam go, by wziął wolne popołudnie.... Oczywiscie tego nie zrobił. Po poczcie przyniósł mi kwiaty, ale żadnych zyczeń. Mieliśmy pójsc do niego z córeczką do drugiej pracy, ale kiedy z nim jeździlismy wywiązała się karczemna awantura. Potem okazało się, że na drugi dzień ma wolne... jakby nie mógł wziąc tego na naszą rocznicę Awantura w sumie z głupoty, bo wspomniał jaką to on piekną kobietę widział. Ale nie mnie. bardzo źle się poczułam. naprawdę choc w ten dzień mógłby się powstrzymac od takich tekstów. od słowa do słowa... Zaczęło sie. Mała patrzyła na nas z takim bólem...Potem pogodzilismy się, ale... Po tym wszytkim, co zrobił, po tym jak mówił, że niby kocha tamta... Chciaż w naszą rocznicę ślubu mógłby postarac się, prawda? Mąż chce niby naprawic nasz związek, chce byc z nami. teraz mówi, że chciał zrobic mi na złosc mówiąc, że ją kochał... że ja też mówiłam wiele rzeczy, że chcę rozwodu, (bo to była prawda. Wtedy chciałam tego rozwodu...), ze wywaliłam go z domu ( też prawda)... Widze, że stara się, ale czy ja może zbyt wiele oczekuję? Chciałam, żeby ta rocznica była wyjątkowa. Chciałam wyznań, kwiatów, randki... Poczucia, że jestem dla niego najważniejsza. Nie dał mi tego. A dzisiaj wolał jeździc z kolegą.
Dzisiaj znowu byłam w centrum i poszłam zaniesc mu picie. Miał duzo kursów, ale jeździł z kolegą. Zrobiło mi się przykro, bo kiedy ja chciałam z nim jeździc, mówił, że przeszkadzamy mu. Przeszkadza mu żona, ale kolega nie. A przecież w ciągu dnia widzimy się aż godzine, może dwie... czasami to jedyna okazja do rozmowy. Mąż lubi piłkę nożną. Na mecze z kolegami potrafi wziąc wolne. Czemu nie wziąl tego na naszą rocznicę? czy naprawdę przesadzam mając do niego o to żal? czy ja za bardzo staram się chcąc ulzyc mu w pracy i choc raz na dzień zobaczyc się z nim? Kiedy uda nam się coś naprawic, gdy on tak to pokazuje?
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2012-07-07, 05:30
MonikaMaria3 napisał/a:
Mąż ciężko pracuje
plus dla męża
MonikaMaria3 napisał/a:
Wiem, że jest mu ciężko i widzę jak stara się by nam było lepiej
mówisz Mu o tym ???
MonikaMaria3 napisał/a:
może za szybko niektórych rzeczy oczekuje.
gdy uczymy sie żyć bez oczekiwań wtedy nie ma szansy na frustracje że ktoś ich nie spełnił
doceniać to co masz
Na ten czas łatwiej Mężowi w relacji z kolegą niż z Tobą.
W czasie kryzysu rocznica ślubu to trudny dzień , dla Was obojga , jeszcze trudniejszy dlatego kto ma poczucie winy.
MonikaMaria3 napisał/a:
Chciałam, żeby ta rocznica była wyjątkowa. Chciałam wyznań, kwiatów, randki... Poczucia, że jestem dla niego najważniejsza. Nie dał mi tego.
na ten czas to było za wiele.
Może kiedyś ,
Pogody Ducha
Nie kocha się za coś , bo coś się dostaje , ale kocha się pomimo
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2012-07-10, 22:31
Dzisiaj rozmawiałam z tamtą kobieta, bo znowu przyłapałam męża na smsie do niej i usuwaniu rozmowy. Przez miesiąc był spokój. Rozmowa była normalna. Dowiedziałam sie, że ona bardzo żałuje tego pocałunku. Ze nie chce i nigdy nie chciała byc z moim męzem i rozwalac rodziny. Ze to on jej się narzuca rozmowami i smsami. Powiedziała mi,ze jeszcze miesiąc temu wyznawał jej miłosc i nawet sugerował, ze odejdzie od rodziny dla niej. A oja miała go dosc. Narzucał się jej nahalnie, ale ona dawala mu do zrozumienia, że nie chce z nim byc. To prawda. Bo to on do niej wydzwaniał i pisał.
Wczoraj podobno wysłał jej smsa że przeprasza i że nie tak miało byc To był pierwszy sms do niej po wyznaniach od miesiąca. Chciał ją i mnie przeprosic za te głupoty, co robił. Widze, że zadurzył sie, ale próbuje się odkochac. Póbuje się pozbierac. na pytanie moje Czy juz trochę mu się udało, odparł, że już bardzo, w porównaniu do tego, co było. Jak mam mu pomóc? I sobie też?
Ostatnio zmieniony przez MonikaMaria3 2012-07-11, 23:03, w całości zmieniany 1 raz
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2012-07-11, 10:53
Mirakulum napisał/a:
MonikaMaria3 napisał/a:
może za szybko niektórych rzeczy oczekuje.
gdy uczymy sie żyć bez oczekiwań wtedy nie ma szansy na frustracje że ktoś ich nie spełnił
doceniać to co masz
Serdecznie Witam!
Chciałabym pójść krok dalej...
Oczywiście można nauczyć się żyć bez oczekiwań...w małżeństwie...
W odniesieniu do kobiety...będzie mi prościej ...
Myślę sobie ,że kobieta nie powinna pozostać bez oczekiwań dla uniknięcia frustracji...
Pozostanie w spoczynku i staranie się doceniać to co mamy...mnie nie daje poczucia spełnienia w swoim powołaniu...wspomniałam o tym na rekolekcjach dla moderatorów w Krakowie... Komunikowanie mężowi na różnych etapach kryzysu miłości Bożej jest manifestowaniem ciągle weryfikowanych oczekiwań dostosowanych do sytuacji...do możliwości spełnienia..., do możliwości podjęcia próby realizacji...
Brak oczekiwań , to obojętność...a obojętność nie jest miłością...
Kiedy wyrzucałam z siebie oczekiwania, by uniknąć rozczarowań ...wtedy czułam się samotna, zupełnie pusta..., wyjałowiona..., ale kiedy Jezus pokazał mnie samej jak może ode mnie oczekiwać zmian , jak może uczyć mnie przez rozumne oczekiwanie miłości ...wtedy zrozumiałam, że wcale mnie nie chce narazić na żadne frustracje...bo przecież najpierw nauczył mnie żyć w wolności...swojej i poszanowaniu wolności drugiego człowieka...wtedy nauczyłam się doceniać tego co mam
Pozdrawiam serdecznie
ps.
Moniko Mario...
Pomyśl... Idziesz do spowiedzi...Tam tez są wymagania i te trudne od zaraz...tu i teraz...
Pewne wymagania trzeba stawiać od razu...i mieć świadomość ,że moga nie zostać spełnione,ale jednocześnie trzeba być przygotowanym na konsekwencje które pojawią się przy stawianiu granicy...Pytanie ...czy jesteś gotowa na konsekwentne stawianie granic...? To nie jest jakiś upiór w operze...to się nazywa szacunek...
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2012-07-11, 12:45
brak oczekiwań nie znaczy bierności
nie oczekiwać a wyczekiwać w postawie otwartości to wiele trudniejsze
różnica między oczekiwaniem, a wyczekiwaniem
fajnie została przedstawiona w książce "Chata"
Pogody Ducha
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2012-07-11, 13:23
wiem Mirko...szkoda ,że dużo czasu musiało upłynąć...
Ale kiedyś podobnie jak dziś wielu , kiedy słyszy słowa żyć bez oczekiwań , rozumie to w znaku równości z biernością....
pozdrawiam Cię
ps...mam na regale tę książke , dzięki
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2012-07-11, 23:04
No cóz... Ja nie mogę byc uległa, ani bierna bo są takie rzeczy, na które po prostu się nie zgodzę. Ale faktycznie, ciężko mi konsekwentnie przestrzegac granic, choc z ich stawianiem nie mam problemu.
Mirela napisał/a:
Pytanie ...czy jesteś gotowa na konsekwentne stawianie granic...?
Wiem, że zrobiłam wiele błedów i nie wspierałam go wtedy, kiedy najbardziej mnie potrzebował. Ale nie sądze, by dało mu to prawo, aby szukac wsparcia i pocieszenia gdzie indziej. Dlatego ostro krytykowałam jego kolejne koleżanki... Zresztą prawie zawsze go krytykowałam przez pierwsze dwa lata małżeństwa. Poem zrozumiałam, ze powinno byc inaczej, ale było już za późno.
Nie nie zdradził mnie, ale zakochał się w innej kobiecie. I to zaledwie w styczniu tego roku, więc jest na świeżo. Jest z nami, mówi, że chce to naprawic, co zepsuł i zarazem stara się. Miał przestac z nią pisac i to jest ta granica, którą mu postawiłam. Stawiałm ją od marca, ale co jakiś czas ją przekraczał. Teraz nie pisze z nią już prawie miesiąc. Cieszę się. Ale nie czuję jego pełnej miłości. Jak ją odzyskac, kiedy tak na początku zawaliłam? Widziałm jak się miotał i jak bardzo stara się to wszystko odkręcic.
lena [Usunięty]
Wysłany: 2012-07-12, 01:47
Moniko....tak całkiem na spokojnie(postaraj sie),bo widzę ,ze "pieklisz" sie bardzo....
Rozumię,ze mąż nie powininien robić tego co robił....
Rozumie,ze masz żal,że czujesz sie źle,pominięta i zaniedbana.....to Twoje odczucia do których masz prawo.
Rozumię Ciebie,ale........chyba trochę rozumie i Twojego meża.
Nie, nie bronie i nie usprawiedliwiam,bo postapił źle i to jest bezsprzeczne, "nagadać" mu nie mogę,bo go tu niema,ale......mogę "pogadać" z Tobą.
Moją uwage zwróciły niektóre Twoje wypowiedzi.....
Był wspaniałym, odpowiedzialnym, dobrym mężczyzną. Potem zaczęło się psuc. Długi jego rodziców, przez które sami się zadłuzyliśmy, mieszkanie z moimi rodzicami, dziecko, którym się nie zajmował, ciągła praca...Ja się po nim darłam, a on uciekał w smsowe znajomości z koleżankami z pracy.
.......długi jego rodziców,mieszkanie z Twoimi rodzicami,dziecko, ciagła praca i drąca sie żona.....chyba Go przerosło.Tak...wiem,Ciebie pewnie tez to dotkneło,ale ...wiesz....on facet,mąż,ojciec i syn wciąż....pewnie chciał,starał się zadowolic wszystkich.
Dotad jak piszesz....wspaniały,odpowiedzialny,dobry mężczyzna.....zwyczajnie nie dał rady(psychicznie).
Mogło tak być....prawda?
Chce to ratowac, ale nie wiem jak. Mamy mało czasu dla ciebie, bo przez problemy finansowe mąż pracuje na dwa etaty. Oboje pracujemy. Czy mozna to ocalic? On nie wierzy w Boga... Tak mi się wydaje. Zatracił wiarę, bo był inny. Zupełnie inny człowiek. nawet, kiedy straszę go rozstaniem, on się śmieje. Wciąż mówi, że chce z nami byc.
....czas na naprawe jest zawsze,a to ,ze mąż pracuje na dwa etaty nie jest przeszkodą,chwała mu za to,że się stara rozwiazać finansowe problemy.
Piszesz,ze mąż nie wierz w Boga,że utracił wiarę(tak myślisz)....a co z Tobą....co z Twoja wiarą?
Nie pytam o to czy wierzysz,ale czy praktykujesz,czy przystepujesz do sakramentów świetych....czy jestes blisko?
Ponad to....nawet, kiedy straszę go rozstaniem, on się śmieje. ....... a co ma robić w odpowiedzi na takie strachy?.....no tak...w odwecie mógłby powiedziec....kocham inną...i zdaje się to właśnie robi.
teraz mówi, że chciał zrobic mi na złosc mówiąc, że ją kochał... że ja też mówiłam wiele rzeczy, że chcę rozwodu
...no i masz jasność.
dalej....
Niedawno mielismy rocznicę ślubu. prosiłam go, by wziął wolne popołudnie.... Oczywiscie tego nie zrobił. Po poczcie przyniósł mi kwiaty, ale żadnych zyczeń. Mieliśmy pójsc do niego z córeczką do drugiej pracy, ale kiedy z nim jeździlismy wywiązała się karczemna awantura. Potem okazało się, że na drugi dzień ma wolne... jakby nie mógł wziąc tego na naszą rocznicę Awantura w sumie z głupoty, bo wspomniał jaką to on piekną kobietę widział. Ale nie mnie. bardzo źle się poczułam. naprawdę choc w ten dzień mógłby się powstrzymac od takich tekstów. od słowa do słowa... Zaczęło sie.
Widze, że stara się, ale czy ja może zbyt wiele oczekuję? Chciałam, żeby ta rocznica była wyjątkowa. Chciałam wyznań, kwiatów, randki... Poczucia, że jestem dla niego najważniejsza. Nie dał mi tego. A dzisiaj wolał jeździc z kolegą.
Ty oczekiwałaś wolnego ,randki,kwiatów i wyznań
Moniko...a nie przyszło Ci do głowy,że dla niego ten dzień tez był ważny i też czegoś oczekiwał?
Przecież to Wasza rocznica,a nie tylko męża.
Dzisiaj znowu byłam w centrum i poszłam zaniesc mu picie. Miał duzo kursów, ale jeździł z kolegą. Zrobiło mi się przykro, bo kiedy ja chciałam z nim jeździc, mówił, że przeszkadzamy mu. Przeszkadza mu żona, ale kolega nie. A przecież w ciągu dnia widzimy się aż godzine, może dwie... czasami to jedyna okazja do rozmowy.
Picie to On se może kupić sam.
Niewiem,ale mam wrażenie,ze wcale nie o to picie chodzi,tylko narwana teraz jestes troche i chcesz "rozmawiać",a On jest w pracy i rozmawiać teraz nie chce,bo faktycznie to nie pora.
czy naprawdę przesadzam mając do niego o to żal? czy ja za bardzo staram się chcąc ulzyc mu w pracy i choc raz na dzień zobaczyc się z nim? Kiedy uda nam się coś naprawic, gdy on tak to pokazuje?
....Moniko...ulżyć w pracy?...czym?...rozmową?...naprawianiem małżeństwa?....podczas pracy????
Jak mam mu pomóc? I sobie też?...
Wiem, że zrobiłam wiele błedów i nie wspierałam go wtedy, kiedy najbardziej mnie potrzebował....
Cieszę się. Ale nie czuję jego pełnej miłości. Jak ją odzyskac, kiedy tak na początku zawaliłam? Widziałm jak się miotał i jak bardzo stara się to wszystko odkręcic.
Zrobiłas wiele błędów....darłaś się,krytykowałaś, nie wspierałaś....
Cieszysz sie,że pracuje,że się stara(odkochać również),ale nie czujesz Jego miłości.
A czy mąż czuje Twoja miłość????
Czy przyznałaś....tak nawaliłam.....przepraszam.......kocham.....itp.?
Chcę sie zmienić....chcę być z Tobą....razem możemy wszystko...?
Cos w tym sensie....czy było?
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-07-12, 10:39
lena napisał/a:
Czy przyznałaś....tak nawaliłam.....przepraszam.......kocham.....itp.?
Chcę sie zmienić....chcę być z Tobą....razem możemy wszystko...?
czasami Moniko wystarczy proste
PRZEPRASZAM....
..
szczególnie dla nas facetów jest to wazne
my nie oczekujemy wielkich czynów,długoletnich starań,wielkich dowodów
zwykłe przepraszam jest dla nas oznaką:
szanuję ciebie męzu....
a facet szanowany przez zonę góry przenosi
pozdrawiam
Templariusz [Usunięty]
Wysłany: 2012-07-12, 13:01
Norbert1 napisał/a:
czasami Moniko wystarczy proste
PRZEPRASZAM....
..
szczególnie dla nas facetów jest to wazne
my nie oczekujemy wielkich czynów,długoletnich starań,wielkich dowodów
zwykłe przepraszam jest dla nas oznaką:
szanuję ciebie męzu....
a facet szanowany przez zonę góry przenosi
pozdrawiam
Potwierdzam....magiczne słowa "kocham" i "przepraszam"...gdyby one częściej padały wiele małżeństw uniknęło by kryzysów, zdrad itp.
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2012-07-12, 18:37
lena napisał/a:
Moniko....tak całkiem na spokojnie(postaraj sie),bo widzę ,ze "pieklisz" sie bardzo....
lena napisał/a:
Picie to On se może kupić sam.
Niewiem,ale mam wrażenie,ze wcale nie o to picie chodzi,tylko narwana teraz jestes troche i chcesz "rozmawiać"
Ja tak bardzo jestem narwana. Ale nie wiem już sama co mi jest. Jest mi tak przykro i ciężko na sercu, duszy. Chciałabym wszystko od razu, na raz, natychmiast.... A ciągle dostaję tylko kopy. Ciagle próbuję nad sobą pracowac.... Ale chyba jestem za słaba....
lena napisał/a:
czas na naprawe jest zawsze,a to ,ze mąż pracuje na dwa etaty nie jest przeszkodą,chwała mu za to,że się stara rozwiazać finansowe problemy.
Piszesz,ze mąż nie wierz w Boga,że utracił wiarę(tak myślisz)....a co z Tobą....co z Twoja wiarą?
Nie pytam o to czy wierzysz,ale czy praktykujesz,czy przystepujesz do sakramentów świetych....czy jestes blisko?
Nie wiem jak z tym czasem na naprawę. On tak jakby ciągle unika rozmów na ten temat... O tym, jak bardzo ja kochał,( albo dalej kocha) dowiedziałm się od tamtej kobiety. Mówiła mi, że on wręcz zadręczał ją smsami z wyznaniami i telefonami. Ona ciągle ignorowała go, a on nawet w pracy ją zaczepiał. Ja to czułam, ale on nie mówił mi... Zresztą niewiele mówi, to ja kłapię jak najeta. Czasami mam wrażenie, że on jest z nami tylko dlatego, że ona go odrzuciła. Ale przecież widzę, jak się stara, choc czsami wraca do starych przyzwyczajeń, do wyzywania nas, do milczenia, do przekleńst, do wychodzenia na piwo...
Co do wiary, mogę napisac tylko jedno: " jest ciężko, ale dziekuję Ci Panie za ten kryzys, bo to on na nowo doprowadził mnie do Ciebie" To nie tak, że nie wierzyłam. Kiedyś byłam bardzo wierząca i praktykująca, ale jakoś tak po ślubie zgubiłam się... I Tomek też. Przestalismy o to dbac.
Z Bogiem jest łatwiej, to prawda. I ja nie żałuję tego co się wydarzyło. To pokazało mi, że wiara naprawdę ma sens. ostatnio, jeszcze przed romansem męża było z tym u mnie bardzo źle. Ale brakowało mi wiary, bo ona kiedyś była dla mnie życiem. I już wtedy próbowałm się nawrócic, ale jakoś nie do końca wychodziło mi. teraz jest lepiej.
Mirakulum napisał/a:
nie oczekiwać a wyczekiwać w postawie otwartości to wiele trudniejsze
Och probuje. Bóg mi świadkiem, że próbuję nie oczekiwac, a wyczekiwac. Tylko, jak napisała Lena... Przy moim charakterku, całkiem narwanym, to straszna katorga.
lena napisał/a:
A czy mąż czuje Twoja miłość????
Czy przyznałaś....tak nawaliłam.....przepraszam.......kocham.....itp.?
Chcę sie zmienić....chcę być z Tobą....razem możemy wszystko...?
Cos w tym sensie....czy było?
Wydaje mi się, że było. I to nie raz. Ale byłam zawsze uczona, że kobiecie nie wypada za często mówic kocham i przepraszam, bo to facet powinien się starca. Wiec moze nie do końca mówiłam szczerze i tak często jak byc powinno. Chociaż jak naprawdę zawaliłam, bardzo go przepraszałam. jak na to teraz patrzę, to częściej jednak słuchał wymówek, niż kocham i szanuję Cię. To nie jest tak, że zaczęłam to zmieniac dopiero od niedawna, nie. Już chyba z dwa, może trzy lata, jak próbowałam stac się dla niego lepsza.
jak jest teraz? Hmm... Staram się mniej mówic, więcej słuchac. Staram się częściej przyznawac do błedów. czekam na niego codziennie, aż wróci w nocy z drugiej pracy. szykuję kąpiel, kolację, robię masaż... Chcę by bylo mu jak najlepiej, bo jest mi go po prostu żal. Z jednej strony to pomaga, z innej czasami mam wrażenie, że nie do końca szanuję siebie. Przecież to on mnie skrzywdził i nasze dziecko. To on pisał innej, że ją kocha. Ale z innej strony widze, jak on też się stara. Przytula mnie, okazuje czułosc... Jeszcze rok temu, to całowaliśmy się raz na tydzień. Nawet seks obywał się bez pocałunków, choc akurat ta dziedzina zycia zawsze nam wychodziła. Tylko, że jednak brakowało jej duchowości.
Norbert1 napisał/a:
czasami Moniko wystarczy proste
PRZEPRASZAM....
..
szczególnie dla nas facetów jest to wazne
my nie oczekujemy wielkich czynów,długoletnich starań,wielkich dowodów
zwykłe przepraszam jest dla nas oznaką:
szanuję ciebie męzu....
a facet szanowany przez zonę góry przenosi
jak to dobrze poznac męskie spojrzenie. Dziekuję.
Templariusz napisał/a:
Potwierdzam....magiczne słowa "kocham" i "przepraszam"...gdyby one częściej padały wiele małżeństw uniknęło by kryzysów, zdrad itp.
I tu się zgodze. U nas wszystkiego zabrakło. Zarówno z jednej jak i drugiej strony.
bardzo dziekuję Wam wszystkim za pomoc i porady. tak bardzo chciałabym usłyszec więcej rad, jak impulsywna, gadatliwa, kochająca całym sercem kobieta moze pokonac kryzys małżeński lubiącego flirty, zakochanego ( podobno) w innej, mrukliwego, obrażalskiego faceta, który kiedyś był najwspanialszym mężczyzną na ziemi. I dalej chyba jest, tylko, że bardzo głeboko ukryty.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.