Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Kryzys w moim małżeństwie trwa od kilkunastu miesięcy. Jest wiele powodów. Czytałam Wasze forum starałam się wiele rad wprowadzać w swoje życie. Zaczęłam się dużo modlić i pracować nad sobą. Obserwowałam tylko bardzo dziwne zjawisko im ze mną było lepiej tym mąż dalej. Ale miałam nadzieję. Niedawno mąż zebrał się na odwagę i wyznał, że od dłuższego czasu jest zakochany w innej kobiecie, czuje się w stosunku do Niej lojalny i twierdzi, że coś w nim pękło i już nic nas nie łączy a nasze małżeństwo jest fikcją. Nie wie tylko jak rozwiązać sprawę z dziećmi bo chyba najchętniej mieszkałby dalej w domu aby być blisko nich. Ja jestem w szoku staram się zacząć myśleć konstruktywnie ale nie wiem co mama robić. Zapewniłam Go, że ja uważam inaczej, że nad małżeństwem możemy pracować, że nadal nas łączy ponad 20-letnie wspólne życie. Warunkiem jest zakończenie związku z tamtą kobietą a to dla Niego jest chyba zbyt trudne, jest bardzo zakochany jak twierdzi.
Czy jest szansa?
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-23, 14:25
Witaj Miki na forum
Mika1971 napisał/a:
Czy jest szansa?
zawsze jest szansa, każdy człowiek może się nawrócić , wrócić do Boga , do pierwotnej miłości.
[quote]Obserwowałam tylko bardzo dziwne zjawisko im ze mną było lepiej tym mąż dalej.[/quote/
właśnie czym jest to zjawisko u mnie ono tez zaistniało
Jarosław [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-24, 07:16
[quote="Izka"]
Cytat:
Obserwowałam tylko bardzo dziwne zjawisko im ze mną było lepiej tym mąż dalej.[/quote/
właśnie czym jest to zjawisko u mnie ono tez zaistniało
Przypuszczalnie to nie kwestia tego,"że im lepiej u Was to..., tylko tego, że mężowie kiedy sprawa wyszła na światło dzienne rzucili się w wir emocji bez refleksyjnie już na całego i trudno im w takim momencie trwać w rozkroku. Mogą mieć wrażenie, że tu już wszystko skończone, a nowe tak mami i takie przyjemne nie mogą utracić ani chwili. Do tego żona wygląda na pogodzoną z sytuacją...
Co byście nie robiły, czy spokój, czy szloch to na stopień oddalenia męża ma to niewielki wpływ na tym etapie, być może, że spokój zacznie rodzić w mężu pytania, ale to raczej rzadkość, zachłystują się nową znajomością.
No i najważniejsze zmieniacie się dla siebie, bez jakiegokolwiek bezpośredniego przełożenia na męża, może mieć to wpływ pośredni, pozostaje praca nad sobą i czekać nie czekając.
Szansa...?
Kiedyś Mika pisało się tu tak, że jeżeli mąż wróci to znaczy, że Cię naprawdę kochał, a jeżeli nie to ,że tylko tak mówił.
Mika1971 napisał/a:
Jest wiele powodów
Już je widzisz, warto zobaczyć swój udział,
Mika1971 napisał/a:
kilkanaście miesięcy
, podobno trzy lata to taki okres sprawdzenia, kiedy już prawda o nowym partnerze potrafi ukłuć i zaczyna się robić niefajnie. Co twardszy zawodnik potrafi jednak iść w zaparte bo nie bardzo chce się przyznać, że to jednak z nim jest coś nie tak i trwa w nowym związku pomimo rodzącego się bólu.
No i jeszcze warto może spojrzeć na sprawę od tej strony, czy jestem, czy byłabym gotowa przyjąć męża takiego jakim teraz jest w tym punkcie rozwoju swojego ducha i osobowości?
Jak jest z moim wybaczeniem, czy nie chcę go by wrócił w kategorii wygrany/przegrany?
Mika1971 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-24, 08:14
Widzę swój udział, ale ja usiłowałam coś z tym bałaganem zrobić a on w tym czasie rzucał się w ramiona innej kobiety. On zawsze bardzo dużo pracował ostatnio doszło do tego, że od wielu miesięcy robiłam wszystko w domu, wszystko z dziećmi a nawet załatwiałam Jego sprawy bo On taki zapracowany (dodam, że też pracuję zawodowo). Wszystkie rodzinne plany były podporządkowane Jemu, on nawet do końca nie widział potrzeby informować nas
z wyprzedzeniem kiedy Go nie będzie. Teraz to wszystko inaczej wygląda.
Wiem, że w moim życiu przyszedł czas na właściwe ustawienie priorytetów. Tu na forum w jednym z postów napisano, że miałam swojego bożka.
Bardzo martwię się o dzieci. No i nawet nie spodziewałam się, że można czuć taki ból
i może być tak trudno. A w ostatnich czterech latach przeżyłam wiele tragedii osobistych, śmierci bliskich osób.
Właściwe to cieszę się, że już wyszło na jaw.
Niektóre osoby z mojego otoczenia delikatnie sugerowały, że może On ma kogoś, ale ja uważałam, że On taki porządny człowiek, przyjaciel przecież nie zrobiłby tego albo miałby odwagę powiedzieć.
Oczywiście On próbuje wbić mnie znowu w poczucie winy, bo to znowu ja źle to, źle tamto.
Tylko kiedy minie ten ból w sercu i kiedy będzie można normalnie oddychać?
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-24, 23:09
[quote="Izka"]
Cytat:
Obserwowałam tylko bardzo dziwne zjawisko im ze mną było lepiej tym mąż dalej.[/quote/
właśnie czym jest to zjawisko u mnie ono tez zaistniało
Kiedy chrześcijanie sa letni lub zupełnie odejda od Boga wtedy zło, demon czy jak by go nie nazwać, pod płaszczykiem różnych ideologii robi krecia robotę i niszczy ludzi oraz ich relacje. Dzieje się to jednak tak aby nikt tego nie widział, standartowe postępowanie szatana. Dopiero gdy życie i wszystko jest juz tak zniszczone, ze się wali wtedy dopiero ofiara knowań diabelskich oriętuje się, że ma problem. Niestety zbyt późno jest juz na ratowanie po luudzku. Wtedy następują rozwody, kłótnie i inne niemiłe sytuacje.
Jednak zdarza się, że podczas procesu zniszczenia ktoś ocknie się i zaczyna się u niego proces nawrócenia, więcej modlitwy, Sakramenty Święte,ożywione życie religijne, wtedy rozzuchwalone dotąd zło nie wytrzymuje konfrontacji z Sacrum i zaczyna szaleć. W panice i furii uderza we wszystko co nie jest pod ochroną Jezusa i Maryi, demoluje i zastrasza chcąc aby nawracający się człowiek, pod wpływem lawiny złych zdarzeń zaprzestał nękania zła poprzez zbliżanie się do Boga. Wtedy trzeba dobrego obserwatora, aby dostrzec, że wszystkie te zakusy i wydarzenia choć wygladaja groźnie nie przynoszą jednak tak złych konsekwencji jak by się można było spodziewać, gdyż Bóg broni swojego dziecka i zmniejsza złe konsekwencje, a nawet je odwraca.
W przypadku małzeństwa( wspólnoty osób)reakcje mogą być bardzo gwałtowne.
Małzonkowie mając jedno ciało duchowe odczuwaja na wzajem swoją duchowa kondycje. Gdy jedno się nawraca, a drugie ulega pokusie lub żyje w grzechu wtedy zło musi ujawnić się gwałtownie. Modlitwa nawracającej się żony lub męża jest niczym egzorcyzm działąjący na duchowe ciało i efektywidać gołym okiem. Ten kto wraca do Boga ten sprząta dom,a ten kto trwa w grzechu zaprasza do niego demony:
(43) Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku, ale nie znajduje. (44) Wtedy mówi: Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem; a przyszedłszy zastaje go nie zajętym, wymiecionym i przyozdobionym. (45) Wtedy idzie i bierze z sobą siedmiu innych duchów złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I staje się późniejszy stan owego człowieka gorszy, niż był poprzedni. [...].
(Ew. Mateusza 12:43-45, Biblia Tysiąclecia)
To dlatego zamiast spodziewanej poprawy na początku jest taki nawał zła.
Jedyny sposób, aby to pokonać to jeszcze ściślej zjednoczyć się z Jezusem, uprosić u Maryi aby okryła swoim płaszczem Was i małzonków i wytrwale się modlić. Iśc drogą nawrócenia , pokuty i postu i zostawić Bogu czas. On ze wszystkim sobie poradzi. Nie wolno wtedy się załamac i odstąpić od obranej drogi, aby samemu nie ulec pokusie.
(41) Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe.
(Ew. Mateusza 26:41, Biblia Tysiąclecia)
Mam nadzieję, że jakoś się was podbuduje fakt, że nie jesteście w tym same. Trwając na modlitwie w takiej sytuacji nie tylko leczycie Wasze duchowe małzeńskie ciało ale i pobudzacie Jedność ( osobę ) do aktywniejszego działania na rzecz Waszej wspólnoty.
Mika1971 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-25, 08:28
Dziękuję Aguta za te słowa.
Ja się martwię bo od jakiegoś czasu Mój małżonek jest jakby innym człowiekiem jakby zupełnie obcy, pozbawiony ludzkich odruchów(w szczególności dla mnie). Jednocześnie widzę, że bardzo źle się czuje fizycznie ciągle coś Mu dolega. Myślałam, że to
z przepracowania. My znamy się ponad 20 lat, zawsze mieliśmy grono wspólnych znajomych. Od jakiegoś czasu On bardzo niechętnie spotykał się z nimi, a jak już spotykaliśmy się to był całkowicie odizolowany nie bawiły Go nasze dowcipy, nie interesowały rozmowy nic jakby Go nie było.
U nas w domu to ja byłam osobą bliżej Pana Boga, ale chyba nie aż tak blisko jak powinnam. Zbyt mało było codziennej modlitwy. Dzieci widząc różne postawy ludzi
z naszego otoczenia też zaczęły jęczeć, że znowu do Kościoła.
On od jakiegoś czasu przestał chodzić z nami do Kościoła.
No cóż niech się dziej wola Twoja Panie.
Po ludzku to tak bardzo boli, że trudno to wytrzymać, a z drugiej strony należy ze zranionym sercem starać się pomagać wrócić Mu na właściwą drogę.
Rzeczywiście ten splot bardzo dramatycznych wydarzeń w naszym życiu w ciągu ostatnich nawet chyba lat musiał być po coś.
Tylko jak ukoić ten fizyczny ból kiedy brak sił aby oddychać, trudno powstrzymać łzy, i ten strach jak to życie zbudować od nowa. No i jak najmniej poranić dzieci.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-25, 22:32
Mika1971 napisał/a:
Tylko jak ukoić ten fizyczny ból kiedy brak sił aby oddychać, trudno powstrzymać łzy, i ten strach jak to życie zbudować od nowa. No i jak najmniej poranić dzieci.
Witaj,
to zapewne stres spowodowany tym co się wydarzyło. Trzeba pozwolic mu sie wypalić, ale tak aby nie niszczył. Jesli zbyt długo trwa taki stan może zamienic sie w depresję. Zachęcam do modlitwy medytacyjnej, zrobienia dla siebie czegos miłego, jedną małą rzecz kazdego dnia, powracania myśla do pieknych i dobrych chwil w małzeństwie, gdy najbardziej zaboli serce wtedy módl sie błogosławieństwami, czytaj z Psalmów lub mów własnymi słowami. Wszelkie zło umyka gdy błogosławisz w imie Boga.
A dzieci, to trudny temat, jednak najmniej poranisz je sama bedąc silna Bogiem. Wtedy podejmuje sie dobre decyzje, reaguje się racjonalnie i adekwatnie do sytuacji, aparycja człowieka jest miła i subtelna, a wszystko co robi zasadne.Wtedy budujesz atmosfere bezpieczeństwa i zaufania. Do takiego człowieka wszyscy ludzie lgną, WSZYSCY
Mika1971 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-25, 22:41
Dziękuję za słowa wsparcia.
Rzeczywiście modlitwa koi, ostatnio wreszcie spałam w nocy. Ale sama nie wiem co mam robić. Bardzo chciałabym nie mieć gonitwy myśli odzyskać spokój wewnętrzny. Dzieci i tak ostatnimi laty znacznie więcej przebywały ze mną no ale Tata był gdzieś tam i wracał. Jak to wszystko zorganizować?
Victoria [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-26, 09:04
Mika - mnie również przeraża kwestia dzieci w takiej sytuacji, mój mąż również coraz bardziej traci kontakt z naszymi dziećmi, ale czy to znaczy, że nie potrzebują już ojca? Pewnie nie... Ja również mam gonitwę myśli, na niczym nie mogę się skupić. Postanawiam, że będę silna, że podniosę się, a przychodzi jedno słowo, jeden gest i cała siła we mnie umiera...
Mika1971 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-26, 11:16
Nawet nie wiesz jak dobrze rozumiem o czym piszesz. Ja też żyłam tak, że najważniejsze były gesty "dobroci" ze strony mojego małżonka. Jedno słowo i już. Ale najgorszy był chyba czas gdy próbowałam odbudować nasze relacje, wtedy zakładałam tylko kryzys, nie przypuszczałam, że jest ta trzecia. Nie rozumiałam jego reakcji, które tak bardzo mnie raniły. Ogromną gorycz czuję gdy pomyślę jak wyglądały moje wysiłki w Jego oczach, bo wiedział już, że się zakochał, że z Tamtą jest Mu lepiej.
Ja nie zakładam, że Twój mąż Cię zdradza!
piszę tylko o swoich uczuciach.
Nic nie daje ustawienie się w roli służącej. No przecież jak nie możesz to ja sobie doskonale poradzę a Ty siądź i odpocznij. Bo Ty taki biedny i zapracowany. Pan Bóg powiedział Kochaj bliźniego swego jak siebie samego. U mnie brakowało miłości własnej, szacunku do Siebie.
Przecież ja my sami siebie nie szanujemy to nikt nas szanował nie będzie.
Ty wcześniej to zauważasz ja niestety bardzo późno to zobaczyłam. Wyrzucam to sobie, ale czasu nie cofniemy. Trzeba ufać Panu Bogu, że nic w życiu nie dzieje się przypadkowo i modlić się o dokonywanie właściwych wyborów
Pozdrawiam
Victoria [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-26, 12:37
U nas podobnie - wystarczy jedno słowo, jeden gest, bym wszystko wybaczała... Mój mąż nie ma kochanki, choć nigdy nie można być w 100% pewną, ale ma pracę, pracę, którą kocha, bez której nie potrafi żyć. Sam powiedział, że o pracy myśli bez przerwy, a rodzinie nie myśli wcale, wie, że ja wszystko ogarniam. I nie powiem mu, by rzucił pracę, a z drugiej strony...jak rywalizować z pracą, jak walczyć?
Mika1971 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-26, 21:53
Widzisz mi się nie udało, nadal jest najważniejsza praca, kochanka też z pracy, przynajmniej mają o czym rozmawiać.
Izka [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-27, 20:25
Cytat:
Przypuszczalnie to nie kwestia tego,"że im lepiej u Was to..., tylko tego, że mężowie kiedy sprawa wyszła na światło dzienne rzucili się w wir emocji bez refleksyjnie już na całego i trudno im w takim momencie trwać w rozkroku. Mogą mieć wrażenie, że tu już wszystko skończone, a nowe tak mami i takie przyjemne nie mogą utracić ani chwili. Do tego żona wygląda na pogodzoną z sytuacją...
Co byście nie robiły, czy spokój, czy szloch to na stopień oddalenia męża ma to niewielki wpływ na tym etapie, być może, że spokój zacznie rodzić w mężu pytania, ale to raczej rzadkość, zachłystują się nową znajomością.
ja nic nie wiem o innej pani w zyciu mojego męża on...po prostu przestał sie do mnie odzywać ani prośby ani grozby nie pomagają nie wiem nawet o co chodzi , pewnie sie pogniewał ale on ciągle sie gniewa w któryms momęcie straciła orientację czy się już odgniewał czy znów na nowo pogniewał
a im bardziej ide w stronę Boga tym on dla mnie jest bardziej przykry , poprzez złośliwości :-
(
Cytat:
Mam nadzieję, że jakoś się was podbuduje fakt, że nie jesteście w tym same. Trwając na modlitwie w takiej sytuacji nie tylko leczycie Wasze duchowe małzeńskie ciało ale i pobudzacie Jedność ( osobę ) do aktywniejszego działania na rzecz Waszej wspólnoty.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.