Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Sytuacja beznadziejna...
Autor Wiadomość
Katarzyna74
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-03, 14:57   

Peter2 napisał/a:
Niestety stanowczo i dobitnie moje kochanie mnie utwierdziło w przekonaniu że to koniec. Mam jej dać spokój. Mam się odczepić. Powiedziała układam sobie życie od nowa ale bez Ciebie. Ci którzy coś takiego usłyszeli wiedzą jak to boli...


Wielu z nas usłyszało te słowa i tak, to boli. Ale wiesz, co? Tylko część z naszych współmałżonków nadal trwa w swojej postawie. Niektórzy z nas (w tym i ja), mimo, że słyszało gorsze słowa - "nasze małżeństwo było pomyłką", "nigdy chyba cię nie kochałam/łem", "nie pamiętam nic dobrego, co nas łączyło" - podniosło się z kryzysu, we dwoje. Ludzie wracają do siebie nawet po długoletnich romansach.

I ja słyszałam takie słowa. Teraz mąż się ich żartobliwie wypiera.
I ja sama miałam takie odczucia - że nie kocham męża, że wybrałam nie tego mężczyznę, co trzeba, że nie przemyślałam wszystkiego, że jestem nieszczęśliwa i chyba rozstanie jest rzeczywiście najlepszym wyjściem. Potem, kiedy rozstanie nabrało realnych kształtów, wpadłam w panikę. Że wszystko idzie nie tak, jak trzeba.
Że nie chcę tego rozstania i chciałabym to wszystko naprawić.

A dzisiaj bardzo kocham tego mojego niedoskonałego, pełnego wad męża.
Inną miłością, bardziej dojrzałą, wybaczającą i chyba mocniejszą, niż była nawet w dniu ślubu. Taką też miłość czuję od niego.

Po co to piszę? Po to, by dać świadectwo, że jeśli jest słowo Bóg, to nie może stać przy nim słowo "beznadziejnie", jak w tytule Twojego wątku. Bóg jest nadzieją. Bóg jest wszechmocny. I chociaż na chwilę obecną wszystko jest nie tak - to nadchodzące jutro jest nadzieją. Bo kto postawi przed Bogiem jakieś ograniczenia? :lol:

Dzisiejsze decyzje zostają podjęte na podstawie wczorajszych wydarzeń.
Ale jutro mogą być inne, bo każdego dnia zaczynamy nowe "dzisiaj". I to dzisiaj w dużej mierze od nas zależy przecież.

Oczywiście, trzeba zastanowić się, co się zrobiło nie tak. Bo tylko głupi nie uczy się na błędach. Ale: dojrzeć, co się zrobiło nie tak, przeprosić i naprawiać, co możliwe, naprawiać siebie.

O ile Ty zdajesz sobie sprawę z tego, że coś zepsułeś, masz tego świadomość - będzie Ci chyba łatwiej. Ja uważałam, że nie mam sobie nic do zarzucenia. Było mi trudniej i ciężej wejść w tor: Kaśka, też masz wady - pracuj nad nimi.


Po co naprawiać wady?

Żeby nie popełniać kolejnych błędów, albo popełniać ich mniej.
By podnieść poczucie swojej wartości, odzyskać godność dziecka Bożego, a jednocześnie ustawić w odpowiedniej kolejności priorytety - na pierwszym miejscu zawsze Bóg, zawsze z Bogiem, zawsze o Bogu, zawsze w Bogu, zawsze po Bożemu, a wtedy wszystko inne się jakoś układa.

Nie od razu przezwyciężyliśmy kryzys z moim mężem.
Ja wykonywałam ciężką pracę (w moim ówczesnym mniemaniu), a mąż szukał mieszkania, pakował rzeczy. Kiedy budził się lęk, szłam na nieszpory gregoriańskie do Dominikanów, albo po prostu, ot tak, wchodziłam do kościoła i siedziałam, modląc się własnymi słowami o pokój ducha, o zabranie tego lęku, o gotowość na przyjęcie woli Bożej, jaka by nie była.

Wychodziłam uspokojona, wzmocniona. Cokolwiek się stanie, mój Ojciec i Przyjaciel jest ze mną i nie pozwoli mnie skrzywdzić. I dam radę przez to przejść.

Szukaj spokoju i rozwiązań w Bogu, nie w żonie i jej słowach.
Wczoraj mówiła "kocham", dzisiaj mówi "nie kocham", a jutro może przynieść całkiem inne rozwiązania.


Masz dzieci, więc na ile możesz, dbaj o Wasze relacje, ale staraj się w sercu nie obwiniać żony za to, że patrzą na Wasze rozstanie. Rozstanie nigdy nie następuje po szczęśliwym pożyciu. To rozwiązanie ostateczne, rozpaczliwe i może rzeczywiście zbyt pochopne, kiedy są dzieci, ale no nie ma tak - że ktoś szczerze, wiernie, mądrze kochany - odchodzi sobie ot tak. Myślę, że dla Twojej żony to też ciężka decyzja i zdaje sobie sprawę z jej ciężaru i konsekwencji. Ona musi to sama w sobie przerobić, czasami dobrze jest, kiedy osoba taka zostaje sama ze swoimi myślami i nie musi wciąż uzasadniać swojej decyzji - co często tylko ją utwierdza w przekonaniu, że postępuje słusznie, bo na głos powtarza swoje utarte argumenty. Czasem cisza powoduje, że te argumenty bledną, stają się trochę żałosne. A czasem nie - różnie bywa.

Żona prosi Cię, byś się odczepił, więc zrób to.
Nikt Ci kochać jej nie zabroni, ale uszanuj jej prośbę, bo wszelkie przeciwne działania tylko pogłebią jej irytację i niechęć: "znowu ma gdzieś to, o co proszę, znowu myśli tylko o sobie".
Bądź niedaleko, pod ręką. Dbaj o dzieciaczki i oddawaj swoje lęki Bogu.
Nie ciągnij rozmów o Was, nie dopytuj się o zmiany, powody - jeśli ona tego nie chce.

Mniej analizowania słów i zachowania żony - nie masz wpływu na nie, więc nie ma co się zatruwać, a więcej ufności w Boga.

Nie módl się o powrót żony, módl się raczej o siłę na przyjęcie woli Bożej - bo tylko tak możesz pokazać Panu swoją ufność w Jego mądrość i Jego miłość.

Bóg obiecał nam dać WSZYSTKO, o co go poprosimy. Musimy tylko odrzucić lęk, watpliwości, rozpacz i w pełni zwierzyć, że Bóg wie, co robi.

Ja wierzę w tę obietnicę. Moje życie jest dowodem, że tak właśnie jest.

Powodzenia, pozdrawiam. :)
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-03, 17:03   

Piotr ja też ponad 6 lat temu powiedziałam podobnie mojemu mężowi , i co ???

Bóg i nawet tak upartego grzesznika jak ja przyprowadziła do siebie ,

I teraz kocham inaczej , lepiej, prawdziwiej , mojego męża , cały czas uczę się tego , Bóg mnie uczy.

Czemu rzucasz te zajęcia z psychoedukacji ???
Bo twój bożek - żona coś powiedziała ??

A dla siebie , to nie warto wzrastać ?

Pogody Ducha
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-04, 09:23   

Peter2 napisał/a:
Zastanawiam się dlaczego zmarnowałem mojej ukochanej życie a zarazem sobie. Dlaczego tak postępowałem? Co mnie do tego pchało, zmuszało? Po co to wszystko było?
-

Piotr zatrzymam sie chwile nad tymi pytaniami...
nie popadaj w skrajnośc..zostan przy faktach.
Fakty sa takie twoje złe zachowania wobec zony były przyczyna jej nerwów,powstają konsenkwencje
konsenkwencje sa twoje i jej -bo nimi jest oziebienie relacji.
Twoja zona ma sznse jako dorosła osoba ocenic to:
czy ratowac cos ,czy machnac łapa.
Ona jest dorosła i podejmuje wszelkie decyzje na swoja i innych przyszłośc
co zrobic z tym,jaka podjąc droge.
uciec i wycofac sie..czy podejmuje prace nad...
Każda jej decyzja jest teraz tylko jej decyzja...
decyzja za jaka odpowiada..miedzy innymi jak to napisałes "rozwaleniem rodziny"
przyjmuj tylko na barki to za co odpowiadasz
nie przejmuj całych kataklizmów świata -by jak to pieknie piszesz"twoje słoneczko"
mialo ulge w decyzjach i powstałych konsenkwencjach.

i jeszcze jedno nie rezygnuj z terapi ,pomocy bo to sa pozytywne owoce jakie kiedys będa wzrastac tylko w tobie

pozdrawiam
 
     
Peter2
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-08, 11:00   

...
Ostatnio zmieniony przez Peter2 2012-09-17, 20:22, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Jędrek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-08, 14:16   

Peter2 napisał/a:

1. Żona się denerwuje, ja myślę że dobrze robię a wychodzi jak zwykle.

2.... Nie ma nawet w oddali małego światełka...

ad.1 Skąd ja to znam? Zwątpiłem i przestałem sie starać zadowolić żonę.... sześć lat kombinowałem... 3 lata pijąc, 3 lata w abstynencji..... i wychodziło jak zwykle :( Teraz staram sie pracować nad sobą. Przestałem odgrywać różne role dla usatysfakcjonowania żony.... bo wydawało mi się że jak zrobię tak , albo tak to będzie to....pytałem żony... rozmawiałem... i cóż. Brakło mnie. Teraz szukam siebie...
ad.2
"Szukajcie a znajdziecie"... ja na tą chwilę znalazłem spokój i ukojenie... przestałem sie złościć, że "znowu w życiu mi nie wyszło"... i szukam dalej. I pracuję nad sobą.... kroki... i szukam ....
 
     
Peter2
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-10, 22:39   

Chciałbym wszystkim serdecznie podziękować...
Moje małżeństwo się zakończyło. Moja żona układa sobie życie od nowa ale już beze mnie.
Ja nie mam już sił. Tak jak pisałem wcześniej wszystko co robiłem było złe...
Zdjąłem obrączkę z palca... Dla mnie nie ma już tego małżeństwa. Skoro tak dosadnie, dobitnie mnie w tym utwierdza to niech tak się stanie.

W końcu muszę stanąć na nogi... Mam nadzieję tylko że szybko odchoruję...

Pozdrawiam i serdeczne Bóg zapłać.
Żegnajcie...
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-11, 07:43   

Peter, ale Ty facet jesteś, więc pojęcie walki jest Ci zapewne bliskie; polecam ten tekst: http://www.kryzys.org/vie...der=asc&start=0
:mrgreen:
 
     
Stanisław1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-11, 14:37   

Peter2 napisał/a:
Zdjąłem obrączkę z palca... Dla mnie nie ma już tego małżeństwa. Skoro tak dosadnie, dobitnie mnie w tym utwierdza to niech tak się stanie.


Poddałeś się...
I co teraz masz zamiar zrobić?
Dobry Pan dał Ci zupełnie za darmo grupę wsparcia, możliwość nawrócenia, zmiany.
Dlaczego nie chcesz się zmieniać?
Żona ma prawo nie chcieć być teraz z Tobą, ale Ty masz prawo dążyć do odrodzenia Waszego małżeństwa.
Jesteś Ojcem.

Piszesz o ciemności. Chcesz w niej zostać?
Piszesz o poplątaniu. Chcesz tak żyć?
Nie rozumiesz, że teraz jest czas pracy organicznej nad samym sobą, porządkowania własnego życia, sumienia, serca, relacji z Bogiem, drugim człowiekiem, nie rozumiesz istoty tego kryzysu w Twoim życiu?
Masz szansę, Pan wyciąga do Ciebie rękę.
Naprawdę chcesz dalej tak wegetować?
Zmiana w fajnego, dobrego Męża i Ojca naprawdę jest fajna.
To jak, zostajesz w ciemności, czy idziesz ku Światłu?
Pozdrawiam!
 
     
Jędrek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-11, 20:09   

Peter2 napisał/a:
......Zdjąłem obrączkę z palca...

Nie zdjąłem obrączki z palca...
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-11, 20:34   

Piotr przecież sam tak napisałeś :shock: kilka postów wcześniej
 
     
Peter2
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-22, 08:45   

Dzisiaj jest nasza 5 rocznica ślubu. Dzień ślubu pamiętam doskonale...
Wtedy stał obok mnie prawdziwy i piękny anioł w białej sukni...

Nie mogę sobie darować że to wszystko zepsułem. Żyję sobie "jakoś". Tak z dnia na dzień. Raz jest lepiej a raz gorzej...

Ostatnio gdzieś wyczytałem że dla niektórych ludzi życie to pasmo porażek. I niestety ja do tej grupy się także zaliczam. Przegrałem prawie wszystko co było ważne w moim życiu... Niestety...

pozdrawiam
 
     
Jędrek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-09-22, 11:46   

Peter2 napisał/a:
Przegrałem prawie wszystko co było ważne w moim życiu... Niestety...

Kiedy ja po zapiciu alkoholem leków antydepresyjnych wylądowałem na oddziale zamkniętym w szpitalu psychiatrycznym myślałem że to już koniec.... że nigdy z tego szpitala nie wyjdę.... że zmarnowałem 19 lat życia....
Dziś czerpię z tego doświadczenia:
1. zmieniłem otoczenie i znajomych
2. staram się zmienić sposób myślenia i postępowania....
3. myślę, że odnalazłem Boga... takiego jak ja go pojmuję....
I życie zaczyna nabierać sensu....
Ale ja teraz idę ZUPEŁNIE INNĄ DROGĄ... i ona coraz bardziej mi się podoba :)
I wierzę że każde doświadczenie czegoś mnie uczy i....
"wszystko co mnie w życiu spotyka jest dla mnie dobre... aczkolwiek nie zawsze przyjemne..."
 
     
Peter2
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-03, 00:46   

Witajcie
nie było mnie tutaj 2,5 m-ca.
Co się zmieniło? Faktycznie przestałem żonę prosić o kolejną szansę. Poprosiłem aby dla dobra naszych dzieci i nas samych "zakopać topór wojenny" i zacząć się dogadywać. Jeśli jest taka możliwość to nawet się "przyjaźnić".
I od kilku tygodni faktycznie dogadujemy się. Czasami wychodzą jakieś nieporozumienia ale wydaję mi się to na tym etapie normalne. Żona jak na razie nie składa pozwu. Mówi że, raz to nie ma pieniędzy a dwa że, nie ma czasu... Zresztą poprosiłem ją aby tego nie robiła bo ja najzwyczajniej nie jestem na to gotowy psychicznie. Przez ten cały czas dawała mi do zrozumienia i czasami mówiła że, nie będziemy już razem... Za każdym razem odpowiadałem "wiem". Ale gdzieś w moim serduszku została iskierka nadziei. Co do tej nadziei - wczoraj powiedziała "a Ty dalej masz nadzieję i liczysz na to że, będziemy razem?"Powiedziałem "wiem że, nie chcesz ze mną być i nie będę Cię prosić o ostatnią szansę bo to nie ma sensu tylko pogorszyłem sobie sytuację tymi ciągłymi prośbami. A iskierka nadziei gdzieś tam jest ale to nie ma znaczenia i wiem że, to tylko mój problem i staram się jakoś z tym poradzić" Tu już nic nie odpowiedziała... Ale są plusy: dogadujemy się, teściowie zaczęli się do mnie odzywać a nawet witać ze mną (o przeszłości ani słowa). Jedyny minus że, dalej nie mogę znaleźć pracy. Jeżdżę, piszę, wysyłam, rozmawiam i póki co, nic.
Czasami są dni gorsze, smutek, załamanie. Ale o wiele więcej jest dni dobrych, normalnych. I wiem że, to wszytko jest zasługą naszego Pana... Pomaga mi modlitwa, uczestnictwo w eucharystii. Zauważyłem też że, kocham moją żonę tak inaczej, lepiej, mocniej i dokładniej. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Mimo tego że, mam świadomość iż nie chce ze mną być to ją właśnie tak kocham... Co przyniesie czas, zobaczymy...

pozdrawiam Was serdecznie
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-03, 05:59   

Brawo, Peter, tak trzymaj! :-)
A w sprawie prawy zwróć się do św. Józefa, on jest od tego specjalistą :-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 8