Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
witajcie! Zapewne nie ja pierwsza szukam u Was pomocy, porady i wsparcia ale chyba jest to najlepsze miejsce. Bogu dziekuje za moje wspaniale malzenstwo ktore dzis obchodzi 8 rocznice, na sercu lezy mi jednak malzenstwo moich Rodzicow ktore nigdy nie bylo udane i zapowiada sie ze zawsze bedzie pasmem wzajemnych zranien i niezrozumienia. Ich staz malzenski to 34 lata. Po krotce- ona i on to dwa zupelnie odmienne typy ktore calkowicie rozmijaja sie we wzajemnych oczekiwaniach i ktore kompletnie nie potrafia znalezc drogi do wzajemnego porozumienia. Moj tata nigdy nie byl dla mamy wsparciem, jego rola zawsze ograniczala sie do pracy, przynoszenia pieniedzy i realizowania swoich zainteresowan. Mama od zawsze byla sama z wszystkimi problemami, z wychowaniem mnie i siostry, nigdy nie mogla z nim rozmawiac bo nigdy nie chcial sluchac. Nie wspieral, nie interesowal sie. Dwadziescia lat temu wyjechal na 3 lata do pracy zagranica, poznal tam kobiete, mama wybaczyla zdrade i dala szanse ich malzenstwu ale nic miedzy nimi nie zmienilo sie na lepsze. Owszem, bywaly i nadal bywaja dobre momenty, wyjezdzaja na wspolne urlopy podczas ktorych ojciec jest hojny, opiekunczy i jest im razem naprawde dobrze natomiast jesli chodzi o wspolne zycie na codzien- nie ma miedzy nimi zadnego kontaktu. Tata jest prostym czlowiekiem ze wsi, bywa bardzo porywczy, potrafi rozpetac istne pieklo, podczas ktorego rzuca slowa ktore mocno rania i oddalaja moja mame od niego jeszcze bardziej. Po takich awanturach jednak gdy opadna emocje, najczesciej on czuje ze przesadzil, probuje naprawiac swoj blad kwiatkami i milymi slowami, mama jednak jest gleboko poraniona, ma do niego jedynie zal. Mama tez jest nerwowa- sama tlumaczy ze nie byla taka kiedys a stala sie taka przy ojcu. Pozatym w wyniku ciaglego stresu jest ciezko chora- o co rowniez ( i pewnie niebezpodstawnie) obwinia ojca. Jest dyrektywna, lubi miec racje, zawsze byla calym zyciem oddana swoim dzieciom i zawsze starala sie miec nad nami pelna kontrol- co tez przyczynilo sie do wielu konfliktow miedzy nami ale to juz temat na inny watek. W glebi serca jest jednak wrazliwa kobieta ktora jest oddana rodzinie i potrzebuje wyrozumialego cieplego mezczyzny ktoremu bedzie mogla sie zwierzyc, wyplakac i w ktorym bedzie miala wsparcie.Kilka dni temu miedzy rodzicami wybuchla kolejna wielka awantura, ojciec powiedzial slowa ktore bardzo zranily mame, do tego stopnia ze nie chciala nam ich powtorzyc abysmy go nie znienawidzily... Mama postanowila wyprowadzic sie do osobnego pokoju i odseparowac sie od niego, Odbyla sie rozmowa miedzy nimi a mna i siostra. Poczatkowo dotyczyla kwestii majatkowych ktore mama postanowila uregulowac na wypadek kolejnej awantury, zeszlo jednak na ich wzajemne oskarzanie sie i wyrzucanie rozmaitych zali. Powiedzialam ze nie umieja ze soba rozmawiac i ze potrzebuja pomocy z zewnatrz. Ojciec, o dziwo, przystal na to bym znalazla kogos kto im pomoze a to on byl zawsze oponentem gdy mama w dawniejszych czasach probowala mu takie rozwiazanie podsunac. Dlatego wielka prosba do was abyscie doradzili mi gdzie mam szukac dla nich pomocy. Kogo potrzebuja- psychologa, mediatora, terapeuty? Moze na poczatek dac im cos do poczytania wspolnie aby zastanowili sie i zaczeli rozmowe? Prosze podpowiedzcie cos. Trzeba kuc zelazo poki gorace. Narazie atmosfera w ich domu jest taka ze rozmawiaja ze soba sluzbowo, ojciec jest przybity sytuacja, wie ze przekroczyl granice ale tez napewno nie wie o co tak naprawde chodzi mamie i nie umie naprawic swojego postepowania. Mama zachowuje sie jakby zobojetniala na niego ale wiem ze za jakis czas wzajemne zle emocje opadna, zacznie sie normalne zycie, zaczna funkcjonowac obok siebie i znow nic sie nie zmieni. Pozostana wzajemne niewyjasnione sprawy i kolejne awantury ktore przezywamy rownie mocno ja i siostra od dziecinstwa az do dzis. Moj ojciec jest prostym czlowiekiem, nie chce by trafil do osoby ktore bedzie zbyt przeintelektualizowana bo z pewnoscia do niego nie trafi.Mieszkaja w okolicach Legionowa wiec najlepiej gdyby ktos z was w miare mozliwosci polecil mi zaufana i pewna osobe z z tych okolic jednak moze byc takze ktos z Warszawy.Prosze rowniez byscie wspomnieli na nich w modlitwie za co odwdziecze sie tym samym.Z Bogiem!
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-29, 07:28
Może na początek mediator - rzeczywiście, tak aby nie "przeintelektualizować"? Z ogniskiem w Markach współpracuje mediatorka, może tam się z skontaktuj.
I może równolegle Spotkania Małżeńskie - http://www.spotkaniamalzenskie.pl/ ?
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-29, 16:12
Polecam film "Ognioodporny" i " Odważni"... Są to naprawdę dobre produkcje, które otwierają oczy na wiele spraw. I jeszcze jedno. ja osobiście doskonale odebrałam videokonferencje Marka Gungora o różnicach między kobietą i mężczyzną. na you tube masz spot. Dojrzaly facet, pastor, opowiada w przezabawny sposób różnice w sposobie myslenia kobiet i mężczyzn poruszając bardzo trudne tematy. I większośc jego słuchaczy to ludzie w średnim wieku. Polecam. Można się popłakac ze śmiechu, a potem i tak i tak przychodzą poważne refleksje.
Swoją drogą historia małżeństwa Twoich rodziców to identyko małżeństwo moich. Z tą różnicą, że oni choc tak różni tak naprawdę bez siebie nie umią istniec. Ale też bywało burzowo, wręcz jak tornado. I teraz jest dobrze. I u Twoich też będzie ok.
cytat:
Moze na poczatek dac im cos do poczytania wspolnie aby zastanowili sie i zaczeli rozmowe? Prosze podpowiedzcie cos. "
Polecam bardzo dobrą serię Johna Gray'a "Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus". Mężczyzna po tej lekturze otwiera szeroko oczy a kobieta siada w fotelu z wrażenia że ten "potwór" nie jest jednak taki zły.... dobre dla wzajemnego zrozumienia i naprawy komunikacji..
wystarczy wpisać w google ten tytuł i wyskoczą linki księgarni, gdzie można kupić. miłej lektury
madness [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-29, 21:17
Art, dzieki ale moj tata nie z tych co czytaja ksiazki. Tym bardziej z tej polki. Myslalam bardziej o jakims prostym tekscie. Film to dobry pomysl. Choc nie zalatwi on sprawy. Oni potrzebuja przerobienia swoich problemow sprzed 34 lat az do dzis. I wzajemnego wybaczenia i zrozumienia. I tu konieczna jest pomoc osoby z zewnatrz bo sami nie potrafia o tym rozmawiac. A rozmowa jest koniecznai zapewne dluga i ciezka praca, odgrzebywanie i leczenie zranien ktore moja mama szczegolnie, nosi w sobie od lat. Dzieki za podpowiedz tego mediatora w Markach. Prosze o jeszcze!
Art [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-29, 21:41
Pytałaś o lekturę do poczytania, więc odpowiedziałem... Czytanie jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Masz mało wiary w swojego Tatę... Mój ojciec (jak przyszła "burza" to nawet zaczął odmawiać różaniec, to dopiero było...) więc więcej wiary w mężczyzn - oni też naprawdę potrafią czytać. . a jeżeli nie teraz to można dać książkę mamie, tam też jest dużo ciekawych rzeczy dla żon. kiedy lepiej pozna swojego męża może inaczej do niego dotrze... - Któż zdoła poznać drogi Pana? kto chodzi Jego ścieżkami?...-Ps.25,4-5.
powodzenia
[ Dodano: 2012-08-29, 23:09 ]
i coś do poczytania:
Art, chodzi o to ze moj Tata jest prostym czlowiekiem, ksiazki tego typu sa zupelnie nie dla niego. On wogole nic nie czyta, chyba ze program TV. Mama zna ta ksiazke i mowila ze stara sie patrzec na postepowanie Ojca przez pryzmat tego co sie z niej dowiedziala. Obecnie rodzice pogodzeni. Obydwoje ochloneli po ostatniej "batalii", ojciec wie ze przesadzil, przeprosil mame, podarowal jej bukiet roz. Od wczoraj jest normalnie ,rozmawiaja, pozornie wszystko ok ale stare problemy zostaja, to co teraz jest powtarza sie od wielu lat. Klotnia, przepraszanie- ewentualnie powrot do "normalnego" zycia po czasie cichych dni i za niedlugo znow rozmijanie sie na wszystkich sciezkach zycia. Podjelam dzis w ich intencji Nowenne Pompejanska, zapisalam ich na przyszly tydzien do poradni rodzinnej. I licze na pomoc Maryi oraz ich wytrwalosc. Was rowniez z serca prosze o modlitwe za co z gory dziekuje
Art [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-02, 20:11
Madness, moim skromnym zdaniem nie ma to znaczenia, że twój Ojciec jest człowiekiem prostym, jak sama piszesz. Również mędrcy i wielcy tego świata upadają a ich życie sypie się w gruzy. Sami niewiele możemy zdziałać bez pomocy Boga.
Ps 127 "Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą. Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże, strażnik czuwa daremnie. 2Daremnym jest dla was wstawać przed świtem, wysiadywać do późna - dla was, którzy jecie chleb zapracowany ciężko; tyle daje On i we śnie tym, których miłuje."
Dlatego moja rada jest taka, żeby zacząć od modlitwy, najlepiej wspólnej w domu. Małżeństwo to sakrament. Sakrament to obecność Boga. Bóg daje siły, odradza, przemienia... Zachęcaj swoich rodziców, żeby się zaczęli modlić razem. Różaniec...
Naprawdę, nie ma innego prawdziwego i skutecznego Ratownika w małżeństwie, poza Jezusem.
pozdrawiam
madness [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-08, 20:36
I tu mówisz absolutna i prawdziwą prawde :) Piszac o tym ze moj Tata jest prostym czlowiekiem mialam na mysli tylko lektury ktore poleciles- nadal podtrzymuje ze calkowicie nie dla niego- ale jesli chodzi o modlitwe, rozmowe to jak najbardziej. Rodzice przedwczoraj byli na pierwszym spotkaniu w poradni rodzinnej, w ciagu dwoch godzin przy pomocy pani ktora tam z nimi rozmawiala, nakreslili zrodla problemow w ich malzenstwie, wzajemne oczekiwania itd. Byla rowniez rozmowa o Bogu, zacheta do rekolekcji malzenskich, duzo slow skierowanych do mojego taty aby wskazac mu kierunek zmiany. Obydwoje sa zadowoloeni, czekaja na kolejne spotkanie. A ja odmawiam Nowenne pompejanska w ich intencji. Widze ze sie staraja, szczegolnie tata , normalnie rozmawiac, bez krzyku, pretensji i przeklinania. Ale widze tez ze dluga droga przed nimi i ciezka praca zeby nauczyc sie nowych sposobow rozmawiania i bycia obok siebie, czego przez tych 30 lat prawie nie bylo. Sami wiecie jak ciezko to przelamac i nauczyc sie chociazby rozmawiac o tym co wydarzylo sie w ciagu dnia skoro przez wiele lat takich rozmow wogole nie bylo. Oddalam wszystko Maryi, wierze ze ona ich bedzie prowadzic i dzikuje jej z serca za ten pierwszy cud jakim wogole jest fakt ze rodzice zdecydowali sie zasiegnacp omocy. Z Bogiem!
Art [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-08, 21:04
cieszę się że dzieje się pozytywnie. dla Boga nie ma nic niemożliwego. a swoją drogą wcale się nie dziwię że kobieta i mężczyzna mają kłopot z porozumieniem się, przecież są Wenus i Marsa pozdrawiam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.