Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Seksoholizm - co zrobić z małżeństwem?!
Autor Wiadomość
Eromik
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-17, 07:15   

Akurat znam historię Jacka i kilku innych, kilku .......
ale ponadto znam z pracy tysiące odwrotnych przypadków.
Gdyby Jacek i tych kilku nie doszło do wniosku, że maja problem, są egoistami i krzywdzą innych nie byłby konferencji "Zniewolenie"
Niestety żaden uzależniony i współuzależniony nie podjął leczenia, kiedy był głaskany po główce. Sorry, to nie zapalenie płuc, tak jak ktoś tam napisał.
To jest walka na wszystkich wymiarach i najpierw trzeba nazwać rzeczy po imieniu.
Spytaj Jacka :)))

Gdybym tu zacytowała słowa moich terapeutów do mnie, wtedy kiedy nie pozwalałam sobie ponazywać pewnych istotnych rzeczy w terapii uffff, zapewniam, administrator usunąłby moje wpisy.


Pozdrawiam

Do wolności wyswobodził nas Chrystus.
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-17, 08:20   

Regina22 napisał/a:
Moim sukcesem jest to że on rozumie i wie że jest uzależniony to naprawdę duży postęp. .


To jest ta podstawa o jakiej chocby pisze Lena...podstawa od jakiej wychodził Jacek ..czy własnie wielu innych

[ Dodano: 2012-04-17, 08:42 ]
Eromik napisał/a:
Gdyby Jacek i tych kilku nie doszło do wniosku, że maja problem, są egoistami i krzywdzą innych nie byłby konferencji "Zniewolenie"

Eromik problem własnie jest w tym że osoba zniewolona czy tez uzalezniona na skutek swego zniewolenia czy tez emocji ..czy tez skłądników zewnętrznych...

nie ma w swej świadomości że ma z tym problem to raz
a dwa tym bardziej że jest egoista.
chyba że jest psychopatą czy socjopata jaki czyni wszystko dla włąsnej satysfakcji

natomiast:

Wraz ze świadomościa przychodzi dopiero rozeznanie w problemie ,a po przyznaniu się do problemu dopiero postrzega się więcej.
włąsnie to jak się rani innych i ile zła się dokonało.

Choć ja rozumiem eromik że pisząc wszystko powyżej piszesz to z punktu widzenia współuzaleznionej-( ofiary uzaleznienia.)

A ten widok jest zgoła inny.

Czy rozmawiałas kiedys uczciwie z ludzmi jacy właśnie wyszli z nałogu???
jak wówczas widzieli to gdy w nim trwali??jak wówczas czuli?? jaka była ich świadomośc??co czuli wówczas robiac wszsytko podług uzaleznienia???

a także
i jak się czuli jak zrozumieli swój przypadek??od czego zaczynali swą prace??jak wyglądała walka z problemem i uzaleznieniem???

co czuli wewnątrz siebie rozumiejąc to jak skrzywdzili innych??
Eromik napisał/a:
Spytaj Jacka :)))


pytałem ..
i własnie wielokrotnie o tym rozmawailiśmy
chocby dlatego że te rozmowy były dla mnie wazne i istotne

Eromik napisał/a:
Gdybym tu zacytowała słowa moich terapeutów do mnie, wtedy kiedy nie pozwalałam sobie ponazywać pewnych istotnych rzeczy w terapii uffff, zapewniam, administrator usunąłby moje wpisy.


Eromik ja słyszałem sam,bądż znam od innych słowa terapeutów czy psychologów,znam także ulotki wszelkiego rodzaju,znam opracowania i wiem choćby o problemie jaki powstał w naszym kraju
między innymi z przyjęciem nowej ustawy o przemocy(a przemoc to także jakiś czynnik ,bądż składnik uzależnienia)
zatem czytając większośc wiem o czym jest tam mowa....

i trudno okreslić to dokładnie ???
ale jak dla mnie brzmi to w 80% "wyrwac chwasta"

widzisz Eromik ???
trafic na dobrego specjaliste by wyjśc z nałogu czy uzaleznienia -to jak wygrac w totka (bo sa rózni)

ale trafic także na dobrego fachowca będąc współuzaleznionym-by mądrze rozprawić się z problemem to także sztuka.
czemu
większosc fachowców poleca radykalne cięcie
i może super
bo takim cięciem był problem i zarazem nie ma problemu.
przynajmniej w świadomości

Ale czy faktycznie problem został rozwiązany???

czy fachowcy biora swą odpowiedzialnośc za skutki jakie mogą powstać???

nie eromik....

i na koniec napisze tylko to...

dobry specjalista jest słuchaczem..nic nie mówi..nic nie narzuca...nie wpycha mądrości,nie narzuca rozwiązań,nie podaje schematów...

on jest po to by decyzja jaka powstaje w nas była nasza,włąsna i świadoma

co do Jacka??

Jacek R chyba jako jedyny w tym kraju???
stworzył cos -czego do tej pory nie było
(poprzez program 12 kroków jaki prowadzi i swoje doświadczenie zawodowe)

mozliwośc uczestniczenia w tym programie dwóch stron medalu.

I tak było choćby w mojej grupie -jaką konczyłem w Warszawie na Skaryszewskiej pod okiem Jacka R
nic bardziej zbawiennego -jak
usłyszec,poznać,zobaczyc problem z drugiej strony.....

Ja czytam Reginę
i widze w niej jak jest zdeterminowana ,ale czytam w jej postach także coś wielkiego
wiare i nadzieję..a to jest ważne..

Gombrowicz napisał kiedyś....

nie ma ucieczki przed gęba,jak tylko w drugą gębe....

ale czy to jest rozwiązaniem???



pozdrawiam
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-17, 10:10   

Norbert1 napisał/a:
Wraz ze świadomościa przychodzi dopiero rozeznanie w problemie ,a po przyznaniu się do problemu dopiero postrzega się więcej.


oh znów żeby to było takie proste...
to nie tylko nazwanie po imieniu mam problem, i mam świadomość tego...

ale potem za tym idzie cała droga radzenia sobie w inny sposób z tymi problememi jakie szaleją w moim wnętrzu.
Wiedziec, zrozumieć to nie znaczy zmienic, ale wytworzyc inne sposoby reagowania tak by nie czuć napięcia jakie temu towarzyszy postępując inaczej.
Reagujemy na coś nawykowo, zmiana tego jest najtrudniejsza i po to jest terapia i uczenie nowych zachowań reagowania. A to bodaj ta druga najcięższa w tej postawie rzecz do przepracowania, która trwa o wiele dlużej od samego przyjęcia prawdy o sobie.
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-17, 11:22   

bywalec napisał/a:
oh znów żeby to było takie proste...
to nie tylko nazwanie po imieniu mam problem, i mam świadomość tego

a kto mówi bywalcu że to ma być ..czy jest proste???

no chyba nie ja???

zgadzam sie samą świadomosc ...zycie w tej świadomości i nic nie robie z tym to sobie można w buty wsadzić :mrgreen: :mrgreen:

ale świadomosc jest potrzebna by???
wyzwolic te chęci do zmiany..by pójśc na terapie..by ćwiczyc nieustannie swe nowe reakcje na emocje,zachowania,trudności...
ba nawet napisze więcej..nieraz trzeba zasadzic uzaleznionemu takiegooooooo
kopa w zad...by wylądował na tą TERAPIE...

ale jak jest..jak wylądował..jak zaczyna zmieniać się ..uleczać swoją chora dusze...

zatem
czy się to podoba innym ..czy nie
uzalezniony..badż jak ktoś woli chory..lub jeszcze inaczej zniewolony....lub jeszcze inaczej kowal własnego losu
czy się chce..czy nie

w tym leczeniu potrzebuje wsparcia rodziny..wiary w niego że zmieni to....właśnie tych oczekujących na niego

bo na samym koncu dopiero przychodzi nic innego jak właśnie -własna wartośc i radośc z tego że zrobiłem to dla siebie

pozdrawiam
 
     
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-17, 11:35   

Kolejną noc nie przespałam i dużo myślałam...
Jeśli mam być szczera to uważam że tak naprawdę tylko Norbert mnie zrozumiał, i mam wrażenie ze tylko on przeczytał uważnie moje posty, jego postawa nawet w postach jest zgoła odmienna. Zadaje pytania, patrzy na problemy z różnych stron i przede wszystkim nie odbiera mi tego co każdemu człowiekowi jest potrzebne.

Eromik, Bywalec ja odniosłam wrażenie dosłownie jakbyście napadły na mnie, uderzyły mnie wielokrotnie w policzek i próbowały wmówić że coś jest nie hallo. Choć po 10 razy Wam tłumaczyłam mój punkt widzenia.

Od dłuższego czasu widzę na różnych wątkach dosłowne wymądrzanie się. Nawet szukający napisał, kto wie może chciał znaleźć pomoc pogadać ale od razu Bywalec zaczęłaś mu wymyślać historie z czym to on nie ma problemu. Zamiast grzecznie zadać pytanie to czy miał jakąś styczność z problemem

Czy choćby na wątku Mateja mało kto wierzył i doszukiwał się nie wiadomo czego i proszę cud się zdarzył.

Nie wszyscy są tu oczytani, osłuchani mają mega wiedzę i nie wszyscy są tutaj nie wiadomo jak inteligentni. Są ludzie prości, są ludzie mądrzejsi.

Mam wrażenie że szufladkujecie wszystkich i wszystko bo tak jest i inaczej nie będzie. Ktoś Wam powiedział i tak musi być. Wszyscy uzależnieni i współuzależnieni są tacy sami i koniec kropka, nawet jak wyzdrowieje to i co z tego skoro inni na tym ucierpieli co z tego skoro i tak za chwilę do tego wróci.

Nie wiem możecie nie wierzyć, możecie nie ufać, możecie dalej uważać że coś jest nie tak to wasz problem.

Ja wiem ze można wyjść z uzależnienia, mój tata wyszedł, mój mąż wychodzi i wmawianie mi że nic nie można z tym zrobić jest dla mnie dosłownie tym policzkiem. Nie jestem też osobą która załamuje ręce i siedzi i czeka na cuda. Dosłownie wasze posty do mnie odbieram jako próba zniechęcenia mnie i odebrania mi wiary i nadziei.

Słusznie Norbert zauważył Czy rozmawiałas kiedys uczciwie z ludzmi jacy właśnie wyszli z nałogu???
jak wówczas widzieli to gdy w nim trwali??jak wówczas czuli?? jaka była ich świadomośc??co czuli wówczas robiac wszsytko podług uzaleznienia???

a także
i jak się czuli jak zrozumieli swój przypadek??od czego zaczynali swą prace??jak wyglądała walka z problemem i uzaleznieniem???


Ja znam odpowiedzi na to pytanie. Znam mechanizmy uzależnienia, wiem jakie są objawy współuzależnienia, wiem jakie są metody uświadamiania uzależnionym ich problemu, wiem co należy robić, czego się wystrzegać jak postępować. Wiem które metody podziałały na mojego tatę i wiem które działają na mojego męża. Mam zdrowego ojca, mój mąż zdrowieje więc można jak się wierzy i jak się chce!

[ Dodano: 2012-04-17, 11:38 ]
Norbert podpisuje się pod tym rękoma i nogami!!! Dokładnie to od dłuższego czasu próbuję powiedzieć już na różne sposoby i mało kto to rozumie. Dziękuję.

ale świadomosc jest potrzebna by???
wyzwolic te chęci do zmiany..by pójśc na terapie..by ćwiczyc nieustannie swe nowe reakcje na emocje,zachowania,trudności...
ba nawet napisze więcej..nieraz trzeba zasadzic uzaleznionemu takiegooooooo
kopa w zad...by wylądował na tą TERAPIE...

ale jak jest..jak wylądował..jak zaczyna zmieniać się ..uleczać swoją chora dusze...

zatem
czy się to podoba innym ..czy nie
uzalezniony..badż jak ktoś woli chory..lub jeszcze inaczej zniewolony....lub jeszcze inaczej kowal własnego losu
czy się chce..czy nie

w tym leczeniu potrzebuje wsparcia rodziny..wiary w niego że zmieni to....właśnie tych oczekujących na niego

bo na samym koncu dopiero przychodzi nic innego jak właśnie -własna wartośc i radośc z tego że zrobiłem to dla siebie
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-17, 11:54   

heee Regino

powiedzmy sobie szcerze i uczciwie akurat w tym watku..choć dotyczy WSZYSTKICH zwiazanych z dysfunkcjami

terapia dla współuzaleznionych odczłowiecza
bo takie jest jej zadanie

zamrozic uczucia,znieczulic na zwykłe reakcje ludzkie
by nie podlegac manipulacjom i tym zwykłym odruchom litości ludzkiej
taki jest ich sens
i jak najbardziej właściwy

ale po tych wszystkich terapiach trzeba sie otrząsnąc...zwalczyć włąsny egoizm jaki czy ktoś chce..czy nie
powstaje w nim...

bo jak ma nie powstawac skoro sie słyszy..TY..TYLKO TY...
zaczyna się wówczas trudna droga
jak znów stac się człowiekiem,uwierzyć w drugiego,pokochac jeszcze tego drugiego

czasami jest to miłośc Boża jaka daje nam pokłady do nowego zycia,czasami sa to pokłady własnych sił jakie zostały uśpione....czasami jest to empatia poprzez konfrontacje z innymi
a czasmai jest to włąśnie dany przykład z rodziny jak rozwiązywac takie problemy...

pozdrawiam
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-17, 12:00   

Reginko22
Ponieważ to bardzo osobiste ...wczoraj nie wysłałam...
Reginko zdaję sobie sprawę ,że każdy ma swój czas i nic na siłę sie nie zrobi, zupełnie nic...
Dziś myślę ,że tak poza całą terminologią , wiedzą czasem przemawiają świadectwa, te zwykłe i najprostsze.
Moja historia jest podobna do wielu innych..., zwyczajnie ma treśc w której zawiera się życie z cierpieniem i radością. Tak zupełnie po łebkach... Jako dziecko wychowywałam się w rodzinie , gdzie ojciec był alkoholikiem. Mama była tą "zaradną" i oczywiście wszyscy ją za to podziwiali , a on achyba uwierzyła ,że tak jest dobrze...zmarła z wyczerpania, zmęczenia , przepracowania , braku dbałosci o swoje zdrowie ,łudząc sie ,że to z miłosci....
Miałam wtedy 12 lat. Wczesniej oczywiście nie doświadczałam całego dramatu , poniewaz mama chciała nas chronić.
Potem to ja z małej dziewczynki stałam się "przedsiębiorcza kobietą" już wtedy bardzo ze zranionym sercem...i oczywiście powtórka z rozrywki, tez mnie podziwiano...
Osiagałam sukcesy, byłam perfekcjonistą i za wszystkich wiedziałam lepiej...byłąm PERFEKCJONISTKĄ W TYM CO KTO CZUJE I CO KOMU TRZEBA...dramat duszy...
Już wtedy zatracił sięobraz właściwej postawy kobiety...tam w wieku dziecięcym....
Pamiętam wszystko poza uczuciami....wszystko wywalałam w podświadomość....nawet do tego stopnia ,że gloryfikowałam rodziców, bo przeciez od nich tej miłosci najbardziej potrzebowałam... ( nie robisz tego?)Zobacz co człowiek może sobie stworzyć ....kłamstwo ,żeby nie zmierzyć sie z uczuciami trudnymi....Do całkiem niedawna kiedy Chrystus uświadomił mi ,że mnie kocha lepiej niż mi się wydaje....nie dośiwadczałam wolności i radości...
I pojawiło się u mnie pytanie w sumie w Święto Bożego Miłosierdzia ...Jak oddajesz swoje życie, czy potrafisz powierzyć je KOMUŚ? Przeciez sie boisz...ta niepewność, przeszkadza Ci? Te wszystkie działania czyż nie wprowadziły Ciebie w osamotnienie? Czy jestes stworzona do osamotnienia? Czy uważasz ,że przy Tobie można odpoczywac jak na łonie natury? Zadała sobie tez pytanie jak jestem postrzegana? Reginko ....zupełnie jestem znieksztłconą kobietą ...może świat dziś takie kobiety wynagradza, ale ja czuje się dziś lepiej kiedy mogę czuć się pięknie, nie zmęczona , uśmiechnięta , WOLNA od myśłenia co , gdzie , kiedy i jak....nie gderająca, spokojna ....w twj naturze jestem jak ryba w wodzie...i to jest to co zaproponował mi Chrystus....nowa Ewa :)
Ma to korzystny wpływ, chociaz z wielkim trudem na moje małżeństwo, jest sporo do przepracowania , sporo do odkrycia:) Nie martwie sie o tyle spraw...zbytecznych..
Odkrycie nowego spokoju jest czymś niesamowitym....najbardziej cieszę sie ,że jeszcze pewno wiele przyjdzie mi odkryc i zupełnie nie musi to być kolorowe...ale moze to odkrycie doprowadzić do mojego spełnienia....
Czesto odnosisz wrażenie ,że robisz coś złego....kiedyś jako mała dziewczynka tak miałam...Mama była wymagająca, moje dzieci na nieszczęscie też tak miały...zaniżone poczucie wartości sprawia ,że cżłowiek nie myśli o tym ,że można coś konstruktywnie zmienić na lepsze , tylko rozprawia to w kategorii winy...bez odniesienia do postępu...
W relacji Bożego Miłosierdzia w dzisiejszym świecie chyba to właśnie jest najtrudniejsze...pomyśleć ,że to podniesienie i wskazanie na ubytki, pustkę ma być wypełnieniem Bożej Miłosci , a nie katastrofą ...
Faktem jest ,że prawdę o sobie możemy poznać my sami w relacji z Bogiem...JEŚLI CHCEMY , zaczyna się to od wielkiego niestety bólu...po to by chciec żyć w wolności...
Wiele przede mną ...jeszcze :) , ale cieszę się z tak stumilowego kroku :)Tobie Reginko życze WOLNOŚCI.( te słowo mnie zawsze pociągało)

Można by wiele jeszcze napisac...myśłę ,że wystarczy , dla mnie samej to równie trudne jak dla Ciebie Reginko...
To co w Tobie jest cudowne to wrażliwość, to odwaga, pragnienie dobra...ciesz się tym...
Chciałabym byś znalazła w sobie znacznie więcej , znacznie....i to jest intencją napisania tego postu.

Niech Pan błogosławi Tobie i Twoim bliskim , i niech rozpromieni Oblicze nad Wami.
Jak bedziesz miała czas...zobacz film "Zaklinacz Koni" i przyjrzyj się głównej bohaterce, kiedy jest najpiękniejsza....i kiedy najwięcej może dać innym , a kiedy tak nie jest....
Pozdrawiam
 
     
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-17, 12:09   

Zdenerwowała mnie również wypowiedź leny

Najwiecej w Twoim wątku tłumaczeń.....,bo czuł się nie kochany,bo rodzice rozwiedzeni,bo matka niewierzaca,bo ojciec sie odciął,bo nikt nie chwalił,nie mobilizował,bo rozpowszechnione,bo telewizja,bo internet,bo program TV..... wystarczy z ciekawosci smsa wysłać i juz zasypuja propozycjami.......

Najlepiej nie wychodzić z domu,nie włączać telewizora,kompa i nie czytać gazet.


Czytałaś dwa razy a nie doczytałaś że pisałam o tym że doszliśmy z mężem do źródła problemu. To nie są tłumaczenia to jest to z czego się wzięła u niego chęć rozładowywania napięcia seksualnego. To jest to co go pchnęło w uzależnienie. I sorry ale mam w domu i komputer z internetem i telewizor i gazety i nikt tego nie chowa. Tak samo jak nie kryję się z piciem alkoholu przed moim tatą bo jeszcze go skuszę czy coś.


Dziewczyno...wobec tego wszystkiego połowa z nas,jesli nie większa,powinna zdradzać,korzystać z usług prostytutek(bo przeciez są dostepne),pić,bic i nie wiem co jeszcze robic.
Masz pewność że tak nie jest?! przecież jesteśmy tutaj z jakiegoś powodu prawda??? Nie mówię że połowa nie stosuję statystyk. Podałam tylko że dostęp jest łatwiejszy i ze wszystkich stron są pokusy jedni nie zwrócą na nich uwagi inni tak. Normalne.


Tak najprościej....zwalic na.....
Jest jeszcze jakieś morale,sa zasady,przykazania....

Ponadto....chyba zbyt wiele oczekujesz od spacjalistów,terapeutów....to ludzie tylko,pomocnicy,ale nie cudotwórcy.
Na nic oni kiedy prawdziwej woli "chorego" nie ma.


Nie wiem po co mi to piszesz skoro to dla mnie jasne jak słońce


Kolejna sprawa "chory".....

Chory potrzebuje pomocy....i owszem....ale chory musi chciec sie leczyć....to podstawa.
Nie pomoze specjalista,nie pomoze najlepszy lekarz jesli ów sam nie będzie tak naprawdę chciał.


To również jest dla mnie jasne. Pamiętaj tylko ze dobre chęci to nie wszystko.

Regino....życzę Ci ,Wam jak najlepiej,ale niewiem,czy swoja postawą bardziej pomagasz,czy szkodzisz?.

Odpowiadam na pytanie po raz kolejny. Od dwóch lat jak dowiedziałam się że mąż jest uzależniony postawiłam granice, nie przyjął ich, wyprowadził się. Łącznie z rodziną podjęliśmy trud przekonania go że ma problem. Po jakimś czasie stanął przed nami przeprosił, powiedział że potrzebuje pomocy, wie że źle robi, zrozumiał że to co robi jest złe. Od roku próbuje walczyć z uzależnieniem z każdym dniem jest co raz lepiej i jest co raz bliżej. Ja widzę jak zmienia się u niego chęć sięgnięcia po porno. Nie zaspokaja się, nie szuka kobiet, nie nawiązuje z nimi kontaktów, nie ogląda porno bo jak sam stwierdził obrzydziło go, chodzi do spowiedzi, do Kościoła. Zajmuje się odpowiedzialnie domem i rodziną. Przechodzi jeszcze wpadki i zdarza mu się sięgnąć do serwisów erotycznych w komórce ale te okresy się wydłużają, dłużej potrafi wytrzymać ale kac moralny jaki po tym ma, wyrzuty sumienia są potwierdzeniem ze z tym walczy, zmaga się ze wstydem i z tym co złe. Wiem że sam sobie może nie poradzić z tym co mu zostało do przerobienia dlatego cierpliwie czekam kiedy dojdzie do wniosku że sam już nie może. Ma świadomość ma tą podstawę o której mówisz, ma wolę walki i wiem że w końcu mu się uda bo już duży postęp i droga za nim.

[ Dodano: 2012-04-17, 12:26 ]
Mirela Właśnie takie posty są dla mnie bardzo cenne. Bije od Ciebie ciepło, wrażliwość i spokój. Dziękuję Ci bardzo za Twoje świadectwo :-) Tego potrzebowałam :-)
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-17, 12:41   

Eromik, Bywalec,teraz ja ...... wszyscy Cie denerwują, napadają,sugeruja porzucenie męża....
Denerwujesz się sama i to niepotrzebnie,bo przekaz jest zupełnie inny.
Szkoda,że tego nie widzisz.

Mogłabym cytować Twoje powyższe wypowiedzi i po kolei odpowiadac tyle,ze to bez sensu....bo i tak przeczytasz po swojemu.

Wyciszenia....tego na dziś życzę Ci najbardziej.
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-17, 12:46   

napisze tylko tyle ...

poznałem swego czasu znajomego dotkniętego takowa dysfunkcja..o jakiej jest mowa w tym wątku....

znajomy ten już dawno po rozwodzie...zona ma juz nowego męża...
ale on mimo porazki zyciowej (rozwód)
postawił zadanie przed sobą pozbyć się nałogu....
stać się innym chocby dla swoich dzieci...
przeszedł terapie,przeszedł grupy wsparcia,zaangażował się w życie kościoła...grupy
zył sam
..zatem mógł wrócic do nałogu ..nie było bicza..nie było oczekujących na niego...
nie było motywacji....

przeszedł trud
..choć z początku nie widziałem i nie doceniałem tego...bo w rozmowach z nim kierowałem się ludzką płycizną ...

jak to?? nie mozna temu zaradzic i sie przeciwstawić ??
skoro ja tez chłop umiem zapanowac nad tym..nie czuję ciagania w ta stronę ...
to nie rozumiem tego....
przeciez to proste mówię nie to nie...

ale czas rozmów z tym znajomym pokazał mi cos innego tak owszem z tym sobie radze..
ale odkrywam że sa sprawy w jakich ja sobie nie radzę...
i poprzez ich odkrycie docieram do sedna że to nie takie hop siup i dla mnie...
utkwiło mi najbardziej w pamięci jedno...

kiedyś ten znajomy mnie poprosił .....
o jakies tam materiały bardzo mu pomocne...
i odpowiadam jak zwykły europejski człowiek oki daj mi email a je wyslę ...

i co słyszę???
czyś ty Norbert zwariował???

w moim problemie dostęp do internetu???
fakt zupełnie nie pomyslałem -że takich trzeba radykalnych cięc w swoim zyciu by od czegoś się uwolnic.....

dziś wiem że ma w domu kompa...wrócił do normalności
bo???
jest już w nim samym i siła..i wiara

że można inaczej.....

i co???

ludzie go skreslili..ale Bóg uwierzył w niego...

i taka jest prawda

pozdrawiam
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-17, 13:12   

Regina22 napisał/a:
Kolejną noc nie przespałam i dużo myślałam...
Jeśli mam być szczera to uważam że tak naprawdę tylko Norbert mnie zrozumiał, i mam wrażenie ze tylko on przeczytał uważnie moje posty, jego postawa nawet w postach jest zgoła odmienna. Zadaje pytania, patrzy na problemy z różnych stron i przede wszystkim nie odbiera mi tego co każdemu człowiekowi jest potrzebne.

Eromik, Bywalec ja odniosłam wrażenie dosłownie jakbyście napadły na mnie, uderzyły mnie wielokrotnie w policzek i próbowały wmówić że coś jest nie hallo. Choć po 10 razy Wam tłumaczyłam mój punkt widzenia.


klasyczne manipulowanie i sterowanie uczuciami innych w celu wpędzanie w poczucie winy Regino...dobrowolnie podejmujesz rozmowe, gdy ona jest sprzeczna z twoimi racjami manipulujesz. Nie przespałąś kolejnej nocy bo ktoś ci wmawia cos... to nie powinno cie obchodzić, jesli masz i czujesz racje, że nie masz z tym problemu.
Po co sie zamartwiasz, ze inni uważają inaczej?
Ty masz prawo do swojego zdania, my do swojego, a że sie różnimy w tej kwestii cóz to nasz odbiór.
Mnie nie spędza sen z powiek czy jestem współuzalezniona czy nie, bo mam tego świadomość.
Jesli w ten sam sposób komunikujesz się z mężem to masz problem... To nazywasz wsparciem
-" Ja znam odpowiedzi na to pytanie. Znam mechanizmy uzależnienia, wiem jakie są objawy współuzależnienia, wiem jakie są metody uświadamiania uzależnionym ich problemu, wiem co należy robić, czego się wystrzegać jak postępować. Wiem które metody podziałały na mojego tatę i wiem które działają na mojego męża. Mam zdrowego ojca, mój mąż zdrowieje więc można jak się wierzy i jak się chce!"...

ja wiem jak postepować z mężem, co działa na mężą, co podziałało na tatę, wystarczy się skrzyknąć rodziną i tak ich wspierać... ja zaś powiem ci, że to manipulowanie i kontrolowanie w celu wzbudzania poczucia winy, wstydu. To nie droga wsparcia a manipulacji takim wsparciem to uzyskuje sie jedynie trwanie w dysfunkcji. A i świadczy o ogromnej kontrolii ale wiem, wiem, ty nie masz z tym problemu... widać ja wciąż mylnie odczytuje co piszesz.
Ty wiesz jak działa mechanizm uzaleznienia taty, męża i dlatego żadne terapie nie pomoga, są be be bo ty masz siłę i je pokonasz....zapomnialas tylko, że to nie twoje uzaleznienie tylko cudze i twoja siła nic tu nie ma do rzeczy,
plus to, ze znasz jaką siłe ma twój mąż? wiesz jak to na niego działa...to wie tylko ON.
A jego nie ma, jesteś TY bo ty uważasz mam wpływ.
Ty masz wpływ na siebie, swoim problemem sie zajmij, tylko jak, jak nie chcesz przyjąc do wiadomości ja tez mam problem sama ze soba...lepiej powalczyć o męża, w nim widziec że to co sie dzieje złego w małżeństwie to wina jego i jego uzaleznienia.
Przed ślubem nie mieliście problemów, po slubie sie zaczęły, moze obowiązki, ciąża zmniejszyła libido twoje, a męża zostało wciąz takie same. Jak sie z tym czujesz, czujesz, że teraz sie nie dogadujecie w tej sferze, budzi lęk, brak zaufania,

Męża problemy zostaw jemu do przerobienia, to jwgo działka, niech sie stara sam o siebie zadbac. A mając na uwadze pozostaw go samemu nie mam
- braku wspieranie a zaprzestania kontrolii i manipulacji
- ani zostaw nie znaczy odejdź





czy, że mam skłonności do współuzależnienia to źle?
jeśli sie etykietuje i sama determinuje to tak...
To nie tylko DDA wpływa na to, ze mam skłonności do współuzależniania, to nie tylko alkoholizm w rodzinie wpływa na to...
czy nie mozna mysleć inaczej, że dzięki temu mam ta wielką siłe, której gdyby nie pewne zależności wynikające z dzieciństwa a które mnie w taki a nie inny sposób ukształtowały to moge więcej?
To dzięki temu dziś moge tą siłe, tą zalete przekuc dla własnego dobra. Dziś jestem dorosła i moge tak kierować swoim zyciem by żyło mi się lepiej, pomimo tego,
i dzięki temu też osiągnąć więcej niż inni bo jestem silna, własnie dzieki temu co przekułam na swoje, nie martwiąc się mam tendencje do uzależnień. Mam ale potrafie juz reagować inaczej z korzyścią do siebie.
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-17, 13:25   

bywalec napisał/a:
klasyczne manipulowanie i sterowanie uczuciami innych w celu wpędzanie w poczucie winy

uff
bywalcu a jakby na to spojrzec inaczej????

zamiast klasyki
może własne ..(aczkolwiek) nieporadne wyrażenie uczuc-emocji???

ze strony Reginy

a idąc dalej...

moze to w twojej głowie jest już zbyt duzo tej klasyki???

klasyczne zachowanie..klasyczny zwrot...ksiązkowa formułka...

bron Boze nie atakuję jeno głośno myslę... :-P :-P
bo czasami wystarczy spojrzec na coś inaczej

pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez Norbert1 2012-04-17, 13:33, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-17, 13:29   

bywalec napisał/a:


czy, że mam skłonności do współuzależnienia to źle?
jeśli sie etykietuje i sama determinuje to tak...
To nie tylko DDA wpływa na to, ze mam skłonności do współuzależniania, to nie tylko alkoholizm w rodzinie wpływa na to...
czy nie mozna mysleć inaczej, że dzięki temu mam ta wielką siłe, której gdyby nie pewne zależności wynikające z dzieciństwa a które mnie w taki a nie inny sposób ukształtowały to moge więcej?
To dzięki temu dziś moge tą siłe, tą zalete przekuc dla własnego dobra. Dziś jestem dorosła i moge tak kierować swoim zyciem by żyło mi się lepiej, pomimo tego,
i dzięki temu też osiągnąć więcej niż inni bo jestem silna, własnie dzieki temu co przekułam na swoje, nie martwiąc się mam tendencje do uzależnień. Mam ale potrafie juz reagować inaczej z korzyścią do siebie.


Ni e mogłam się powstrzymać...
Bardzo dziękuję :) :mrgreen:
 
     
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-17, 14:49   

Denerwuję się bo naprawdę czuję narzucanie mi swojego myślenia. Nie staracie się mnie zrozumieć ciągle tylko jakieś insynuacje że pewnie ja to pewnie ja tamto. Czy choćby to co piszesz Bywalec że manipuluję. Nie spałam bo jestem osobą która chce sobie przemyśleć sprawy, nie przyjmuję ślepo tego co mi piszecie, zastanawiam się analizuję. Nie wykluczam ze macie rację bądź nie. Szukam odpowiedzi, zastanawiam się czy dobrze myślę czy nie a może jednak. Nie znacie mnie, nie znacie całego mojego życia, to jest tylko forum tu słowo jest pisane, naprawdę trzeba dużej wprawy i zrozumienia by napisać tak by ktoś zrozumiał prawdziwe intencje. Raz jest z tym lepiej a raz gorzej. Wytłuszczam odpowiedzi by mieć porządek co do czego, zastanawiam się nad każdym zdaniem skierowanym do mnie.
Bywalec nie doszukuj się po prostu zapytaj. Jak choćby tu "Ty masz wpływ na siebie, swoim problemem sie zajmij, tylko jak, jak nie chcesz przyjąc do wiadomości ja tez mam problem sama ze soba...lepiej powalczyć o męża, w nim widziec że to co sie dzieje złego w małżeństwie to wina jego i jego uzaleznienia.
Przed ślubem nie mieliście problemów, po slubie sie zaczęły, moze obowiązki, ciąża zmniejszyła libido twoje, a męża zostało wciąz takie same. Jak sie z tym czujesz, czujesz, że teraz sie nie dogadujecie w tej sferze, budzi lęk, brak zaufania"

Pisałam już wielokrotnie że ja przerobiłam swoje współuzależnienie i przerabiam to co zostało do zrobienia. Dziś również weszłam na stronę S - Anon i zrobiłam test i wiem co jeszcze jest do zrobienia a co zostało zrobione nie potrzebuję waszego nacisku a już tym bardziej naśmiewania jak to "ja wiem jak postepować z mężem, co działa na mężą, co podziałało na tatę, wystarczy się skrzyknąć rodziną i tak ich wspierać... " czy to "Ty wiesz jak działa mechanizm uzaleznienia taty, męża i dlatego żadne terapie nie pomoga, są be be bo ty masz siłę i je pokonasz....zapomnialas tylko, że to nie twoje uzaleznienie tylko cudze i twoja siła nic tu nie ma do rzeczy"

Bardzo dobrze zapamiętałam jedno zdanie "Prawda nie może mieć kształtu kamienia, który rani. Musi być podawana z miłością, tak, by człowiek się na nią otwierał, a nie zamykał. " Dokładnie tak ja reaguję na Twój post Bywalec i na Eromik. Zamykam się bo mnie ranicie twierdząc ciągle że nie widzę, że nie odczytuję. Ja to samo czuję po Was nie rozumiecie mnie, nie słuchacie.

Bywalec potrafisz pięknie napisać jak choćby to co podkreśliła Mirela z czym się zgadzam.

Nie narzucaj mi, nie domyślaj się. Możesz zasugerować, możesz zapytać.

Dziś znalazłam list piękny i wymowny dla mnie.
LIST ALKOHOLIKA

Jestem alkoholikiem. Potrzebuje Twojej pomocy. Nie rob mi wymowek, nie obwiniaj mnie, nie zlorzecz mi. Nie bylabys zla na mnie, gdybym byl chory na gruzlice lub cukrzyce.

Alkoholizm to tez choroba. Nie wylewaj mojego alkoholu, to po prostu strata, poniewaz ja zawsze znajde sposob na zdobycie dalszej porcji alkoholu. Nie pozwol mi wywolac u Ciebie zlosci. Jesli zaatakujesz mnie slownie lub fizycznie, bedziesz mnie tylko upewniala w zlej opinii, jaka mam o sobie.

Ja juz wystarczajaco nienawidze siebie. Niech Twoja milosc do mnie i lek o mnie nie doprowadza Ciebie do robienia tego, co sam powinienem robic. Jesli wezmiesz na siebie odpowiedzialnosc za wszystko, oduczysz mnie podejmowania odpowiedzialnosci. Bede mial coraz wieksze poczucie winy, a Ty bedziesz sie czula urazona. Nie przyjmuj moich obietnic, obiecam cokolwiek, by wyjsc z klopotow. Ale charakter mojej choroby powstrzymuje mnie przed dotrzymywaniem obietnic nawet tych, o ktorych mowie z poczatku serio. Nie groz mi, jesli nie masz zamiaru spelnic grozby. Jesli raz podjelas jakas decyzje trzymaj sie jej. Nie wierz wszystkiemu, co mowie o Tobie, to moze byc klamstwo. Zaprzeczenie oczywistym faktom jest symptomem mojej choroby. Co wiecej najczesciej latwo trace szacunek dla tych, ktorych zbyt latwo mozna oszukac.

Nie pozwol mi miec nad Toba przewage, nie daj sie wykorzystywac przeze mnie. Milosc nie moze dlugo istniec bez wymiaru sprawiedliwosci. Nie ponos za mnie lub nie probuj oddzielic mnie od konsekwencji mojego picia.

Nie klam za mnie, nie plac za mnie rachunkow. Takie postepowanie zmniejsza lub zapobiega kryzysowi, ktory moglby zmobilizowac mnie do szukania pomocy. Dopoki bedziesz mnie ratowala z kazdej opresji, bede mogl zaprzeczac temu, ze mam problem alkoholowy. Ponad wszystko, ucz sie wszystkiego, co tylko mozliwe o alkoholizmie i Twojej roli w stosunku do mnie.

Przychodz na otwarte zebrania AA. Uczeszczaj na spotkania Al-Anon regularnie. Czytaj literature i utrzymuj osobisty kontakt z czlonkami Al-Anon. To sa ludzie, ktorzy moga dopomoc zobaczyc jasno cala Twoja sytuacje.

Kocham Cie

Twoj alkoholik

Strona http://www.alkoholizm.com.pl/teczynki/
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8