Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Seksoholizm - co zrobić z małżeństwem?!
Autor Wiadomość
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-14, 13:35   

Tak się zastanawiam czy ze mną jest coś nie tak?! Nie wiem dlaczego ale u mnie osoba uzależniona to osoba chora która nie panuje nad sobą i robi rzeczy których normalnie jako osoba zdrowa nigdy nie zrobiła. Wiem że to co potrafią robić alkoholicy, seksoholicy często jest nie do przyjęcia tu mam namyśli jeśli chodzi o alkohol to o połączanie tego z przemocą a jeśli chodzi o seksoholizm to pedofilia itp. Gdyby mój ojciec czy mąż zrobił coś takiego na pewno ciężko byłoby mi to wybaczyć ale zauważyłam też że uzależnienia postępują zaczynają się łagodnie tak że praktycznie nic nie widać po tej osobie że jest coś nie tak a potem jest co raz gorzej i gorzej....

Mi doświadczenie z moim tatą i mężem pokazało że trzeba szybko i konsekwentnie reagować na oznaki uzależnienia a przede wszystkim mieć wsparcie w osobach bliskich. Moja mama starała się ukrywać alkoholizm taty, co najlepsze sama się do tego alkoholizmu po części przyczyniła robiąc za kierowcę w każde możliwe święta czy okazje do spotkań. Kiedy wszystko wyszło na jaw cała rodzina się zmobilizowała do ratowania taty.

Gdy dowiedziałam się że mój mąż ma problem również cała rodzina przeprowadziła na niego "szturm" byle tylko uświadomić mu że to co robi jest złe i że musi coś z tym zrobić dla siebie i rodziny. Nie ukrywałam nic, od razu głośno powiedziałam co robi mi i dziecku.

landis85 Z mojego doświadczenia któremu uzależnionemu nie powiesz co ma wybrać oczywiste jest że wybierze nałóg niestety. Mój mąż też dostał taki warunek i zostawił mnie ale to nie wykluczyło mojej upartej walki by uświadomić mu że jest z nim źle. Może dlatego że ja mam poczucie że wszystko można i jestem bardzo uparta.

Też się zastanawiam tak jak lena dlaczego Eromik tyle to u Ciebie trwało:(

Najgorsze jest dla mnie też to że nawet jeśli osoba uzależniona pokona nałóg to jest tyle okazji by znów do tego wrócić, ciągle pokusy ze wszystkich stron. Mojego tatę często ludzi częstują alkoholem choć wiedzą co przeszedł nie wiem czy z grzeczności czy chcą sprawdzić czy wyzdrowiał i faktycznie nie pije to samo często znajomi potrafią obecności mojego męża poruszać tematy na temat seksu i porno już nie wspomnę o telewizji, internecie czy gazetach gdzie tego wszystkiego jest pełno:(
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-14, 14:58   

Dziewczyny...
Jestem również żoną seksoholika, i od jakiegoś czasu chodzi mi pomysł, by takie osoby jak ja i wy mogły się spotkać na Sycharze na osobnej zakładce oraz na skypie. Zakładka powstała i działa, a od pewnego czasu spotykamy się również na skypie z Eromik. Rozmawiamy i się wspólnie modlimy, może chciałybyście do nas dołączyć ? Zainteresowanym wyślę, adres mojego skypa na priva.
Pozdrawiam
tereska
 
     
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-14, 15:54   

regina moja tesciowa rowniez troche sie przyczynila do nalogu mojego meza
pare razy otwarcie zasugerowala mi ze skoro tyle razy poszedl na inne kobiety co cos musialo mu nie odpowiadac ...no bo jakas przyczyna musiala byc /tak mowila...
jak wprowadzilam separacje od lozka i stolu to tesciowa mu obiadki i sniadanka podawala u siebie w domu
obecnie dalej zaprasza go na obiadki, bo twierdzi ze trzeba wybaczac...
kiedy moi rodzice chcieli porozmawiac z moim mezem tak powaznie to najbardziej oburzona byla tesciowa, bo po co moi rodzice sie wtracaja...
 
     
Malwina75
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-14, 17:16   

landis85 napisał/a:
pare razy otwarcie zasugerowala mi ze skoro tyle razy poszedl na inne kobiety co cos musialo mu nie odpowiadac ...no bo jakas przyczyna musiala byc /tak mowila...


Ja też tak tłumaczyłam swoje zdrady. Brakami, tym, że mąż mnie zaniedbuje, nie zauważa, lekceważy, "zdradza" z grami komputerowymi, nie angażuje się w tworzenie domu, nie chce dziecka itd.

W czasie, kiedy byłam na manowcach uważałam się za ofiarę i że odpłacam pięknym za nadobne, ot takie głupie myślenie.... :(

Na szczęście gdzieś to myślenie się skończyło, widzę w tym palec Boży i Jego miłość do mnie, że jakimś cudem, bo to musiał być cud, skończyłam z tym - choć zachowanie męża nie zmieniło się ani na milimetr. Nie szkodzi, wiem teraz, że to ode mnie zależy, jak ja będę żyła, według jakich wartości. I usprawiedliwianie się tym, że małżonek robił to i tamto jest zwyczajnie niemądre.

Nie dajcie więc sobie wmówić, że zdrady mężów to w jakiejś części Wasza wina.

Życzę Wam wytrwałości i oby Bóg zechciał tak samo zadziałać na Waszych mężów tak jak na mnie zadziałał, by sami zechcieli zmienić coś w swoim życiu.

Pozdrawiam. :)
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-14, 18:24   

Ciesze się , że to napisałaś. Fajnie , że coś w Tobie się zmieniło. Kiedy w moim mężu tak się coś zmieni? On ciągle mi pisze , że to ja jestem wszystkiemu winna i ,że ja niszczę naszą relacją swoim zachowaniem nieprzebaczenia.
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-14, 21:42   

Regina22 napisał/a:
Może dlatego że ja mam poczucie że wszystko można i jestem bardzo uparta.


Regino kiedy czytam co piszesz, to wydaje mi się, że to wszystko takie proste....wystarczy upór i świadomość wszystko moge...

o jakim uzależnieniu mówimy... cała rodzina sie zmobilizowała i to uświadomiło nałogowcowi jego problem? w takich przypadkach to ja się zgodze świadomość utraty rodziny, że się odsunęli i potepili coś kims wstrząsnęło... ja jak mówie o uzaleznieniu to jednak mam na mysli te przypadki, które, ty okreslasz jako trudne do wybaczenia....

jak myslisz czy wtedy te cechy charakteru o jakich mówisz nie są dowodem współuzależnienia... dam rade, jestem silna, uparta... nic nie moge ja a i niewiele może sam uzalezniony tylko terapia, odwyk, grupowe wsparcie może coś pomóc.....profesjonalna pomoc nie zas takie tam moje cechy charakteru... one mnie moga tylko pomóc uporać sie z tym co przeżywam, że na coś sie nie godze


pytacie dlaczego ktos tak długo trwał.... bo to z początku jest tak włąsnie dam rade, jestem silna, potem już sie jest wspoluzaleznionym od problemu

Czy 18 lat to duzo, czy 7 duzo... najtrudniej sie przyznac że samemu sie ma problem....osoba zdrowa nie wchodzi w relacje chore...coś jest w nas że takie ralacje wchodzimy i dopóki tego sie nie przerobi co, a najpierw nie uświadomi co dopóty sie trwa...potem przychodzi chęć życia lepszego niż mam....i to czasami trwa u różnych osób róznie
 
     
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-14, 22:27   

bywalec Myślisz że mogę być współuzależniona?

To co napisałam oznacza dla mnie że naprawdę można wyjść z uzależnienia! I tak jak opisywałam wcześniej nie można z tym zostawać samemu dlatego często podkreślam role rodziny i przyjaciół w uświadomieniu człowiekowi uzależnionemu ze ma problem.
W każdym przypadku ciężkim czy lekkim powinno się zrobić wszystko co można by takiej osobie pomóc i nie mówię że kosztem siebie.
Stawia się granice, konsekwentne i stanowcze zachowanie, nie krycie problemu przed innymi, nie ratowanie z opresji.

Mówiąc też że jestem silna i uparta mam na myśli to że nie poddam się w walce o zdrowie mojego męża czy to jest złe? czy złe jest to że nie poddaje się, nie biorę separacji, rozwodu, nie krzyczę, nie wściekam się, nie obrzucam go obelgami za każdym razem jak coś się stanie, nie wypominam mu wszystkiego. Moja postawa wsparcia nie polega na wspieraniu go w uzależnieniu ale w walce z nim, w walce z swoimi słabościami.

Ja widziałam po moim tacie który o mało nie zapił się na śmierć, który obrzucał nas błotem, szarpał nas i mamę na naszą złość reagował agresją. Był strach, były obawy, była chęć wycofania się, ucieczki, zostawienia go niech się wykończy. Ale nikt się poddał, modlitwa, pielgrzymki, msze święte, wsparcie rodziny, trwało ale się udało wyszedł dzięki terapii ale nie poszedł by na nią gdyby nie my jego najbliżsi. Później poznałam mojego męża nie wiedziałam że jest uzależniony, po ślubie dopiero zauważyłam jak znikają ogromne sumy pieniędzy, straciłam dziecko po tym jak się dowiedziałam jakie kontakty miał po ślubie, o całe swoje uzależnienie obwiniał mnie i tylko mnie, prawie mnie wciągnął w nałóg, urodziłam dziecko zostawił mnie niedługo po porodzie wybierając porno i znajomości. Bywalcu myślisz że to takie tam?

Jestem silna bo to przetrwałam, bo nie poddałam się uzależnieniu, walczę bo wierzę że można i każdego dnia widzę przemianę w moim mężu.

I nie zachęcam tu do bycia ofiarą, jeśli dochodzi do przemocy, jest zagrożenie życia, ktoś nie radzi sobie z tym wszystkim. Wskazana jest separacja, terapia, wsparcie.
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-14, 22:58   

Regina22 napisał/a:
Bywalcu myślisz że to takie tam?


nie, nie myśle, wiem za to bo cała gama twoich wypowiedzi świadczy że jestes współuzalezniona... plus do tego DDA...

myslisz, że masz kontrole nad mężem, myslisz że coś możesz...
tu twój bład nic nie możesz...masz tyle ile kontrolujesz i wymuszasz...

przestaniesz o tym myślec, sie bac, jak zaprzestaniesz kontrolowac wygrasz
- dziś masz tyle ile wymusiłaś...nadal sie boisz,

bo to nie mąż robi jak uważa za stosowne, ale jak ty mu karzesz, jak wymuszasz, jak kontrolujesz...on na razie sie boi konsekwencji... na razie ich nie doświadcza, ty jak mówisz go z tego wyciągasz...co bedzie jak przestanie sie bac ciebie, opinii innych? jak przestanie być ważna rodzina, znajomi ich opinia o nim

wtedy co zostaje do kontrolowania, do wytykania wyedy jest bezsilność
 
     
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-15, 08:55   

tereska napisał/a:
On ciągle mi pisze , że to ja jestem wszystkiemu winna


moj za to mowi mi ze ja nie jestem winna tylko on , nigdy nie powiedzial mi ze to przeze mnie, wrecz powtarzal ze zasluguje na kogos lepszego...
ale zdaje sobie juz sprawe ze swieta nie bylam

bywalec napisał/a:
potem przychodzi chęć życia lepszego niż mam....

u mnie przyszedl ten moment po 3 latach
ale nie pisalam ze ja chce isc o "krok dalej" , w piatek chce jechac do sadu biskupiego na rozmowe, wczesniej mialam kontakt mailowy i odp ze mam szanse i ze moge pisac skarge powodowa, jednak chce jeszcze porozmawiac osobiscie, z jednej strony przysiegalam na dobre i zle a z drugiej nie wyobrazam sobie juz zycia z mezem, nie po tym wszystkim co zrobil :roll:
ale zobacze po tej rozmowie co dalej
poza tym jestem tez na 12 krokach (8) chcialabym podjac ostateczna decyzje po zakonczeniu krokow dopiero
 
     
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-15, 10:10   

Bywalec Pokaż mi które wypowiedzi świadczą o moim współuzależnieniu czy o DDA.
Czytałam wczoraj Ks. Marka Dziewieckiego na temat współuzależnienia http://www.opoka.org.pl//...aleznienie.html
Zastanawiałam się pól nocy i nie widzę w mojej postawie niczego złego.
"myslisz, że masz kontrole nad mężem, myslisz że coś możesz...
tu twój bład nic nie możesz...masz tyle ile kontrolujesz i wymuszasz... "

Nie mam już kontroli nad mężem przyznam że miałam ale przestałam śledzić i bawić się w detektywa. Myślę że mogę i wiem że mogę i to co mogłam zrobiłam.
" dziś masz tyle ile wymusiłaś...nadal sie boisz," Strach zawsze będzie to nieuniknione po takich przejściach ale umiem sobie z nim radzić, nie paraliżuje mnie, nie załamuję się.

"bo to nie mąż robi jak uważa za stosowne, ale jak ty mu karzesz, jak wymuszasz, jak kontrolujesz...on na razie sie boi konsekwencji... na razie ich nie doświadcza, ty jak mówisz go z tego wyciągasz...co bedzie jak przestanie sie bac ciebie, opinii innych? jak przestanie być ważna rodzina, znajomi ich opinia o nim"

A co ja mojemu mężowi kazałam, co na nim wymusiłam??? Zrobiłam to co musiałam. Postawiłam granice, mocno zareagowałam na to co robi, powiedziałam że się na to nie godzę. On jako uzależniony nawet nie widział do końca o co mi chodzi bo sam nie uważał że to co robi to coś złego tak samo jak dla alkoholika alkohol to nic złego tak samo dla niego zdrada to nic takiego. Wyprowadził się, pobył sam a potem z rodziną staraliśmy się uświadomić co robi złego. Żadnej osoby uzależnionej nie można zmusić do leczenia Nie zaprowadzi jej się na siłę i nie każe iść do lekarza jeśli sama nie powie głośno przed samym sobą i innymi. " Jestem seksoholikiem, proszę pomóżcie mi bo sam sobie nie dam rady" To powiedział mój mąż i to było dla mnie najważniejsze.

Teraz walczy z uzależnieniem, czy jest to dla mnie destrukcyjne? Nie jest! Nie siedzę i nie płaczę, nie wpadam w depresję, nie doszukuję się. Ma wolną rękę odbudowujemy rodzinę gdzie w tym wszystkim jest moje uzależnienie?!

Wspieram go w leczeniu i zdrowieniu a nie w pozostawianiu w nałogu a już tym bardziej nie kontroluje i nie wytykam bo nie mam co. Jestem dumna ze mam męża który walczy ze swoimi słabościami, który przestał krzywdzić i wie że to co robił było złe.

I naprawdę nie wyobrażam sobie bym miała go zostawić i powiedzieć radź sobie sam. Jesteś chory, lecz się jak się wyleczysz to pomyślę czy coś z tego będzie. To nie jest już ten sam człowiek co przed przyznaniem się do nałogu z każdym dniem jest lepiej. Wpadł w dołek sam na własne życzenie i teraz z niego wychodzi ja jestem wsparciem bo wiem że robi to dla siebie i rodziny a nie bo ja każę czy na odczepne.
 
     
szukający
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-15, 13:30   wątpliwości.

Kod:
Tak sobie czytam to forum już od dawna.... Jednak zbulwersowany postawa rozmowczyn Reginy, postanowilem coś napisać.... Czy aby napewno, rada typu zostaw tego czlowieka, nie jest próba przeniesienia własnych frustracji, własnej niemocy i bezsilności? Uważam, że dawanie tego typu Reginie, która pelna jest woli walki, mającej i wyrazajacej swoje cele bardZo jasno i konkretnie, jest conajmniej niestosowne. Zachowujecie się drogie panie jak typowi odbieracze radości. Przecież na tym forum propagowane jest mocno motto, że dopóki walczymy, dopóty mamy szanse na wygraną. Poza tym, czy w ewangelii jest choć jeden przypadek opisany, kiedy to Chrystus odmawia pomocy temu, kto o nią prosi? Powolujecie się na przypowieść o synu marnotrawnym. Może lepiej w tym przypadku wziąć sobie do serca słowa "kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień". Moim skromnym zdaniem choroby natury psychicznej są takie same jak choroby fizyczne. Więc czyż aby napewno chorego zostawia się bez pomocy? CZy zostawicie drogie panie chorego na zapalenie płuc samemu sobie, aby skrajnie wyczerpany fizycznie zrozumial że jest chory? Ledwo żyjący doczlapie się do lekarZa. Zdąży albo i nie. I co wtedy? Podobno od ślubu stajemy się jednym ciałem.
Tobie Regino22 wszystkiego co dobre. Cieszę się że ty już się rozeznalas.


[ Dodano: 2012-04-15, 13:54 ]
Landis, a w momencie ślubu sobie wyobrazalas życie z mężem? Chrystus pewnie też sobie wyobrażał lepszych nas, pewnie też miał jako człowiek momenty, kiedy chciał lepszego życia. Pamiętaj. Sąd biskupi to tylko ludzie. Najwyżej pomogą Tobie sprzątać zabawki. frustracja mnie dopada. Pomimo tak wirokiem religijności, ciągle nie zyjemy z małżonkami, tylko z wyobrazeniami o nich...a kiedy się okazuje kim naprawdę są, wielu z nas wykorzysta każda szansę żeby ratować swój tyłek. Polecam dodatkowo tyle samo sił włożyć w ratowanie malzenstwa, co w zalatwianie formalnosci przed sądem biskupim. Nie boisz sie, że to co ewentualnie orzekna będzie zwykla, ludzka pomyłka? Pozdrawiam.
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-15, 14:02   

Regina22 napisał/a:
Bywalec Pokaż mi które wypowiedzi świadczą o moim współuzależnieniu czy o DDA.



-Nie wiem co mam robić? Jesteśmy z mężem już prawie 3 lata po ślubie. Znamy się 6 lat przed ślubem zobaczyłam że mąż ma w telefonie wiadomości o treści erotycznej tłumaczył mi to stresem przed ślubem w większość osób twierdziła że to normalne ja wiem i wiedziałam że to nie jest normalne ale mimo to doszło do ślubu może wierzyłam że faktycznie to tylko stres?

- tym razem sytuacja się powtarza choć jakiś długi czas wierzyłam że jest już wszystko dobrze ale nie było on po prostu lepiej ukrywa to co robi.

-Nie wiem co robić, jak pomóc, jak to wszystko przetrwać? Jestem zagubiona.

- nie potrafią go z tego wyciągnąć a nawet jeszcze bardziej go w tym pogrążali tłumacząc że przecież to lepsze od zdrady fizycznej, że dużo osób to robi.

- Martwię się też o nasze dziecko nie chce by przez mój stres coś się stało dlatego czasami zastanawiam się czy walka z tym ma jakiś sens?! Gdzie jest granica wytrzymałości?! Mam nadzieję że damy radę.

- Porozmawialiśmy kolejny raz o podjęciu leczenia, mam nadzieję że tym razem uda się.

- ja wiem że mój mąż wielokrotnie tego dna sięgał i był na dnie ja do niego wyciągałam rękę.

- Mój mąż jest dobrym mężem wyłączając oczywiście tą wierność i szczerość.



starczy...

widzisz Regino masz żal do mamy, że tak długo czekała, że nie widziała, że mogłą inaczej...ty działasz podobnie. Myslisz, że mama nie prosiła, groziła, błagała jak ty? moze inaczej ale z takim samym skutkiem czyli nikłym...inaczej nie znaczy ze nie robiła.

piszesz ojciec wyszedł z tego, bo rodzina sie skrzykła, a przedtem nie robili tego? robili tylko na ojca tamte wsparcie nie działało. Dlaczego zadziałało potem, to pytanie do niego...co nim wstrząsneło, jakiego dna zaznał, że jednak w końcu zapragnął życ inaczej....

Widzisz, pisać o uzależnieniu, współuzależnieniu to temat bardzo rozległy. W największym uproszczeniu można tak. Osoba przeżywająca cierpienie potrzebuje bezpieczeństwa otrzymuje ja dzięki kontroli. Ty miałas dzieciństwo w którym tego poczucia bzpieczeńśtwa nie było, widok ojca agresywnego, niepewność jaki dziś będzie sprawił ucieczke, stałaś sie niepewna, to cecha DDA, zaczęłaś kontrolować, wydawać ci sie zaczęło, że można na kogoś mieć wpływ by to zmienic. Już małe dziecko uczy sie, że rodzic go kocha, wiec dla niego przestanie, gdy jednak widzi, że mimo tego nie zaprzestawa wpada w pułapke chęci ciągłego pomagania by w końcu poczuć sie bezpiecznie i udowodnic sobie, że jest kochane.

Cecha DDA do brak zaufania do świata, brak poczucia bezpieczeństwa i ciągła potrzeba kontroli swojego życia by w pore przeciwdziałac. Zadziałałaś od razu, ale skutek jaki?

Mimo to wciąż uczucie jakie sie przewija, boję sie, mam nadzieję, tym razem może sie uda, jestem silna, dam rade. To potrzeba poczucia bezpeczeństwa powoduje to że nie potrafisz poczuć sie bezsilna wobec problemu. Ty mu nie zaradzisz, a jednocześnie tak bardzo starasz sie pomóc mężowi. Ty szukasz pomocy, nie pisze tu mąż, piszesz ty!


Piszesz przed ślubem nie widziałam tego, że jest uzależniony... bo sama nie jesteś w kontakcie sama ze sobą. Sama nie wiesz, że masz problem z kontrolowaniem życia. Jak moglaś widzieć, że idealnie pasujesz do osoby, która lubi by za niego te problemy załątwiać.

Ty masz wyuczony poprzez czynniki zewnętrzne sposób reagowania, poprzez kontrole, bo takie dzieciństwo cie ukształtowało, mąż pewnie zaś ma swoje dzieciństwo w którym nikt nie nauczył go bycia odpowiedzialnym. Zawsze byłktoś kto za niego podejmował decyzję, kontrolował go, jak dziwić że w wieku dorosłym nie potrafi tego sam. Od małęgo uczymy dziecko tego, by w wieku dorosłym umiało przewidywac skutki, konsekwencje.

Teoretycznie wszystko proste, ty musisz a raczej może nauczyć sie czuć bezpiecznie bez potrzeby kontrolowania mąż zaś musi a raczej powinien sie nauczyć sam decydować co dla niego dobre.

Pakujesz walizkę, ona sie nie domyka, ale zamiast wyrzucic pare rzeczy ty upychasz, przekładasz, wciąz na nowo coś zmieniasz... ale walizka nie chce sie zamknąć...

W końcu wpadasz na pomysł odłoże pare rzeczy, ale jakie? skąd masz wiedzieć jak walizkę pakujesz nie sobie, skąd wiesz co tej osobie sie przyda a co będzie zbędne... Owszem można znó zadecydować za nią odłożyć coś co sie uważa ze nie będzie potrzebne, ale to tylko nasza wizja niepotrzebnej rzeczy tej osobie jednak może sie przydać...

wniosek, walizke pakuje sie samemu, można razem, ale nie jako ja robie, ty sie przygladasz aprobujesz, tylko jestem z boku, czekam w gotowości.

Ty nie czekasz, ty działasz, ty wiesz jak nie będziesz działąć, to znów coś sie stanie złęgo. To poczucie bezpeczenstwa zachiwane, te lęki...znów w tv epatuje wszystko sexem, znów w męzu wzbudzi sie potrzeba, a ty byś chciała by wszystko znikło..

nie da sie, są koledzy, którzy mówią o tym przy męzu, jest tva w nim treści erotyczne, sexualne, są cały czas różne bodźce wywołujące takie mysli...nie jestes w stanie nad nimi kontrolować to cie nie przeraża? ta ciagła potrzeba by czemus przeciwdziałać.." często znajomi potrafią obecności mojego męża poruszać tematy na temat seksu i porno już nie wspomnę o telewizji, internecie czy gazetach gdzie tego wszystkiego jest pełno:(.."to jest współuzależnienie, a wynika włąsnie z braku poczucia bezpieczeństwa. Nie czujesz sie pewnie, nie ufasz mężowi, dlaczego?
Masz wpływ jaki?
Co robi mąż bez twojego udziału by sobie pomóc
Jak on uważa za problem to co widzisz ty? czy dla niego to problem bo moze stracić rodzine, czy widzi inne aspekty także
jesli widzi to jakie?
Co go przeraża w jego zachowaniu, czy to tylko lęk przed opinią innych, przed potepieniem go za takie zachowania?

To jego przerobienie, nie twoje. Ale ty z jakiś powodów chcesz w tym uczestniczyc, bo chcesz w końću poczuć sie bezpiecznie i pewnie.
Usłyszeć już koniec, nigdy nie usłyszysz tego w sobie. Bo takie jest życie, pełne problemów ale jak pozwolisz sobie im sie toczyc to poczujesz sie wolna, i poczujesz ze bez względu na to co sie dzieje, można zaradzać...

Tak w skrócie, choć i tak wiele. Regino ile ty wiesz i widzisz w sobie z DDA. Nie po to by sie szufladkować, ale by te zachowania coświęcej ci o tobie móiły i były refleksją i odpowiedzia dlaczego ja tak sie zachowuje. Dlaczego ja wybrałam kogoś kogo znałam tyle lat a jednak nie widziałam tego u męża, co sama w sobie nosze też.
 
     
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-15, 21:27   

Bywalec to co wkleiłaś to są posty z samego początku które pisałam w momencie zwątpienia. Każdy ma taką chwilę zastanowienia czy to co robi ma sens i jest słuszne. Nie wiem czy zauważyłaś że zarówno tu jak i na wątku marty która prosi o pomoc moja postawa jest zupełnie inna.
Nie jestem osobą która skupia się wyłącznie na uzależnieniu męża. Mam małe dziecko, studiuję dziennie i zaocznie, budujemy z mężem dom. Mam mnóstwo stresów dnia codziennego nawet nie związanego z mężem. Przez ostatnie miesiące próbuję się uspokoić i ten spokój właśnie czuję i wiem co robić.

widzisz Regino masz żal do mamy, że tak długo czekała, że nie widziała, że mogłą inaczej...ty działasz podobnie. Myslisz, że mama nie prosiła, groziła, błagała jak ty? moze inaczej ale z takim samym skutkiem czyli nikłym...inaczej nie znaczy ze nie
robiła.

Nie mam żalu do mamy o nic! Podziwiam ją za wytrwałość, odwagę i siłę i nie mów że nikłym bo mój tata wyszedł z nałogu i jak pisałam dzięki wsparciu rodziny co może potwierdzić bez nas nie poszedł by na leczenie.

zaczęłaś kontrolować, wydawać ci sie zaczęło, że można na kogoś mieć wpływ by to zmienic. Już małe dziecko uczy sie, że rodzic go kocha, wiec dla niego przestanie, gdy jednak widzi, że mimo tego nie zaprzestawa wpada w pułapke chęci ciągłego pomagania by w końcu poczuć sie bezpiecznie i udowodnic sobie, że jest kochane.
To prawda lubię mieć sytuację pod kontrolą od zawsze jestem zorganizowana i nie widok czy życie z ojcem mnie tego nauczyłam byłam taka od zawsze. Nie miałam też chęci pomagania w sensie krycia przed innymi, dawania pieniędzy czy ojcu czy mężowi jeśli na własne życzenie poprzez nałóg pogrążali się. Nie mam też poczucia że muszę coś zrobić by ktoś mnie pokochał miłość jest bezwarunkowa.

Cecha DDA do brak zaufania do świata, brak poczucia bezpieczeństwa i ciągła potrzeba kontroli swojego życia by w pore przeciwdziałac. Zadziałałaś od razu, ale skutek jaki?
Powiedziałam bym raczej że czasami aż za bardzo ufam. Zadziałałam i mąż przyznał się do uzależnienia. Dziecko straciłam w wyniku odkrycia prawdy a nie w wyniku działań.

Mimo to wciąż uczucie jakie sie przewija, boję sie, mam nadzieję, tym razem może sie uda, jestem silna, dam rade. To potrzeba poczucia bezpeczeństwa powoduje to że nie potrafisz poczuć sie bezsilna wobec problemu. Ty mu nie zaradzisz, a jednocześnie tak bardzo starasz sie pomóc mężowi. Ty szukasz pomocy, nie pisze tu mąż, piszesz ty!

Mąż jest na forum, strach jest ale nie paraliżuje, nadzieja i powtarzanie sobie że jestem silna to motywowanie siebie do walki i działania a nie biernego przyglądania się.

Ty nie czekasz, ty działasz, ty wiesz jak nie będziesz działąć, to znów coś sie stanie złęgo. To poczucie bezpeczenstwa zachiwane, te lęki...znów w tv epatuje wszystko sexem, znów w męzu wzbudzi sie potrzeba, a ty byś chciała by wszystko znikło..

A no co ja mam czekać? działam bo wiem że bierna postawa nic nie daje i nie byłam bierna, i udało mi się to co mi się udało i mężowi również. Nie robię tego z myślą że jestem jakiś cudotwórcą od którego zależy czy mąż będzie uzależniony czy nie. To co do mnie należy to robię, czego nie jestem wstanie powierzam Bogu.

nie da sie, są koledzy, którzy mówią o tym przy męzu, jest tva w nim treści erotyczne, sexualne, są cały czas różne bodźce wywołujące takie mysli...nie jestes w stanie nad nimi kontrolować to cie nie przeraża? ta ciagła potrzeba by czemus przeciwdziałać.." często znajomi potrafią obecności mojego męża poruszać tematy na temat seksu i porno już nie wspomnę o telewizji, internecie czy gazetach gdzie tego wszystkiego jest pełno:(.."to jest współuzależnienie, a wynika włąsnie z braku poczucia bezpieczeństwa.

To było moje stwierdzenie że w czasach jakich żyjemy pokus jest dużo i uzależnień różnego typu jest co raz więcej i co raz więcej osób ulega zniewoleniu. Mam poczucie bezpieczeństwa bo ufam i wierzę i wielokrotnie powtarzam że mam ten spokój którego potrzebowałam.

Masz wpływ jaki?
Co robi mąż bez twojego udziału by sobie pomóc
Jak on uważa za problem to co widzisz ty? czy dla niego to problem bo moze stracić rodzine, czy widzi inne aspekty także
jesli widzi to jakie?
Co go przeraża w jego zachowaniu, czy to tylko lęk przed opinią innych, przed potepieniem go za takie zachowania?
W którymś z postów nie dawno napisałam że również przyczyniałam się swoją postawą do tego by mój mąż nie wyszedł z uzależnienia. Mam świadomość swoich błędów. Dokładnie to co napisał szukający Może lepiej w tym przypadku wziąć sobie do serca słowa "kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień". Pomimo tego że mój mąż był uzależniony od 16 roku życia wiem że również jest moja wina w tym że w tym uzależnieniu się pogrążał. Miałam w swoim życiu moment kiedy Bóg poszedł w odstawkę. Mieszkałam z mężem rok przed ślubem, współżyliśmy i nawet razem czasami oglądaliśmy porno dla mnie wtedy było też to czymś normalnym, wystarczy sobie poczytać durne rady na onecie na temat związku czy seksu, znajomi którzy są dalecy od chrześcijaństwa, środowisko które jest przeciwne związkom chrześcijańskim. Nie chcę się usprawiedliwiać teraz wiem że źle robiłam i dlatego sama też jestem po części odpowiedzialna za to co mnie spotkało. Po ślubie zrozumiałam że to co dzieje się z moim mężem to nałóg, znikały pieniądze, telefony, brak go w domu, opuszczenie mnie wtedy dotarło do mnie czym jest grzech nieczystości i następował na nowo powrót do Boga.
Mój mąż sam poprosił o pomoc nie było szantażu! Sam zaczął szukać psychologów i terapeutów pisałam że nie przynosiły rezultatów bo w miejscu gdzie mieszkam nie ma specjalistów od tego, jedna poleciała onanizowanie się druga powiedziała że nie wie co robić. Ja również chciałam by szybko z tego wyszedł, byłam niecierpliwa, drażniło mnie wszystko, przerabiałam też złość i nienawiść w jego kierunku, nie motywowałam go, nie wspierałam. Wiem że to było złe i wiem że to nie droga do zdrowienia dlatego piszę że moja postawa jaka jest teraz pomaga.

Widzi problem jaki jest, widzi co zrobił, wie że to jest złe, jest mu wstyd i próbuje to naprawić. Ja jestem z nim i go w tym wspieram, motywuję do walki z nałogiem z słabościami, pokazuję i ja i moja rodzina jak być odpowiedzialnym. Nie kontroluję go, chwalę nawet za małe postępy, ma bardzo dużo wolności, nie dzwonię co chwilę, nie wypytuję. Wychodzenie z uzależnienia to długi proces, ja już nie buntuję, nie załamuję. Cieszę się ze mam rodzinę, cieszę się że mój tata jest najlepszym człowiekiem na ziemi a mój mąż jest już bliżej jak dalej. Na co dzień widzę przemianę. Nawet takie małe mój mąż był długo anty Kościół dziś przyjechali znajomi a my mieliśmy jechać na mszę, kiedyś został by w domu dziś powiedział Kościół na pierwszym miejscu. To daje mi siłę, to daje mi nadzieję, to jest dowód na to że moje wysiłki nie idą na marne.

Szukający dziękuję:) Podniosłeś mnie na duchu:)
 
     
Eromik
[Usunięty]

Wysłany: 2012-04-15, 21:40   

Witam serdecznie dziewczyny :)))

niesamowicie się ucieszyłam z tego, że tak fajnie potoczyła się rozmowa,
jestem za tym co proponuje Tereska abyśmy spotykały się na skaypie czy innej przeznaczonej dla żon seksoholików stronie, co więcej super byłoby przejść 12 kroków w takim temacie.
Módlmy się za to.
Tak jak wam napisałam jestem już teraz 19 (zafiksowałam się na 2011 roku i napisałam wam 18, sorry) lat po ślubie z seksoholikiem, nie wiedziałam do początku, dziś w Święto Miłosierdzia przezywam swoistą rocznicę - 10 lat jak się dowidziałam o problemie męża a reszta, że mój mąż był uzależniony od początku naszego małżeństwa poskładałam sobie później, jak puzzle wszystko do siebie pasowało.
Od roku mieszkam sama z dzieciakami, czyli dokładnie trwałam w tym 9 lat, dlaczego tak długo? nie wiem, przepracowywałam to jak wy wszystkie, przerabiałam wszystko, wyrzucałam z domu, kazałam się leczyć, pomagałam, prosiłam, płakałam, sama się leczyłam, wszystko. I wszystko na nic, czasami był czas, że i z półtora roku mój mąż nie wpadł i co??? Nic, po prostu, każdy seksoholik będzie chory do końca życia.

Więcej mogę wam opowiedzieć na skaypie, myślę, że bardzo pomocna byłaby dla nas taka forma terapii.
Kochana Regino22, nie gniewaj sie na Bywalca, to że jesteś współuzależniona i nasz dysfunkcje DDA, słychać i czuć z każdego twojego zadania.
Ale nie martw się można to przekuć na zaletę, ja też mam tak jak ty i nadzieję, że miłosierny Bóg poprowadzi mnie przez to do pełni życia.

Pozdrawiam was wszystkie kochane żony seksoholików. Nie damy się dziewczyny.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8