Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
koniec bajki czyli kryzys jako początek
Autor Wiadomość
Aga8
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-30, 02:44   koniec bajki czyli kryzys jako początek

Bardzo Was prosze o modlitwe za moje malżenstwo.
Maz po raz kolejny jest bliski decyzji wycofania się z prób ratowania naszego malzenstwa.
Być może dzis mi to oznajmi.

Jestem czytelniczka forum od prawie roku. Trafiłam na te strone bedąc na dnie rozpaczy po wyprowadzce męża. Teraz myślę ,że to nie był przypadek i SZEF w ten sposob zadbał o koło ratunkowe bym w tym najgorszym okresie nie popełnila jakiegos głupstwa, bym zobaczyla ze nie jestem sama, że obok istnieje wiele ludzi ktorzy każdego dnia dowodzą swoim życiem ze kryzys malzenski i rozstanie można przekuć w swym życiu na coś dobrego.
Wierzę że kryzysy sa po coś. Moj przywiódł mnie do Boga ale czuję ze jest tez zalazkiem innych wielkich zmian w moim zyciu. Nie wiem jeszcze jakich .


Jestesmy małżeństwem od 11 lat . Dla nas obojga był to pierwszy związek i nie licząc młodzienczych zauroczen pierwsza miłość.
Można powiedzieć ze połączyło nas Taize, czyli na początku fundamentem był Bóg. Niestety póżniej pogubilismy się. Bóg bywał w naszym życiu ale nie był jego fundamentem. Gdy zaczeliśmy się spotykac mąż był bardziej religijny niż ja. Mial bardzo dobre rodzinne wzorce w tym zakresie. Mimo tego nasz rozwój duchowy zamarł.

Mielismy opinie malzenstwa idealnego. Zgrzeszylismy pycha sami tak uwazajac. Oboje deklarowalismy ze jestesmy swoimi najlepszymi przyjaciólmi.

Nasze pierwsze dziecko - córeczka- urodziło sie z wadą i zmarło.
Wydawalo mi sie ze mimo tej tragedii udalo nam sie przetrwac ją poniewaz sie wspieralismy. 9 lat pozniej dowiedzialam sie ze maz nie czul bym go wspierala i go wtedy zawiodlam.

2 lata po smierci naszej corki urodzila sie nasza druga coreczka.
Gdy byłam z nia w ciazy maz po raz perwszy powiedzial ze chyba mnie juz nie kocha. Oboje po wczesniejszej tragedii bylismy w wielkich obawach o zdrowie drugiego dziecka wiec mialam nadzieje ze jego watpliwosci co do swoich uczuc moga miec tu swe żrodło.
Cierpiałam, ale skupilam sie na ciaży. 7 lat pozniej usłuszałam ze powinien mnie wtedy zostawic.

Po kilku miesiacach uczucia się unormowały. Kochałam i czułam się kochana. Mąż często okazywał czułość , mówil że kocha. Jego wątpliwosci co do swoich uczuć uzanałam za wynik stresu zwiazanego z ciążą.

Wprowadzilismy sie do domu moich rodzicow. Osobne mieszkanie , ale jednak obok rodziców. To był blad choc moi rodzice nigdy w nic nie ingerowali i sa bezkonfliktowi.
Decyzje o przeprowadzce podejmowalismy wspolnie, nie bylismy do niej zmuszeni, znaczenie miala wieksza wygoda niz w blokach i pomoc mojej mamy przy opiece nad dziecmi.
Nie powinnismy byli jednak tego robic. Maz nie czul sie tam u siebie. Nie mial swojego "terytorium". Moim błedem jest ze tego wczesniej nie dostrzeglam i nie docenialam.

Po kolejnych 2 latach urodzil sie nasz syn. Kupilismy dzialke i rozpoczelismy budowe wlasnego domu. W trakcie budowy mąż stracil prace po czym otworzyl wlasną dzialanośc ktora przez pierwszy rok nie przynosiła zysków.

Sytuacja ta byla niewatpliwie dla niego bardzo frustrujaca.
Przy okazji prowadzenia firmy zawarł nowe znajomości. Spotkał kobietę o ktorej twierdzi ze ona go rozumie choc nic ich nie laczy poza przyjaznia.

Maz wyprowadzil sie 11m-cy temu po 10 latach malzenstwa. Przestal kochac i uznal ze kazde z nas powinno ułozyc sobie zycie od nowa.

Prosilam, przekonywalam a potem trafiłam na forum. Wrociłam do Boga, Sakramentów. Modlilam sie za mojego meża, za naszą rodzinę. Przestałam sie miotać i starałam sie zawierzeć Bogu.

Po 6 m-cach stwierdzil ze czuje sie jeszcze bardziej nieszczesliwy niz mieszkając ze mną, ale nie wrocił poniewaz mieszkam w jednym budynku z moimi rodzicami Postanowilismy jednak dokonczyc rozpoczeta 1,5 roku przed jego wyprowadzka budowe domu by tam probowac odbudowywac nasze malzenstwo.

Deklarowal ze doswiadczyl sily sakramentu malzenstwa, ze powinismy budowac na Bogu. Rzeczywistość zdawala sie jednak klócić z deklaracjami.

Zaangazowal sie w budowe, duzo bardziej niz w nasze relacje. Zbywał pomysły spędzania czasu razem, tylko we dwoje. Mam watpliwosci czy naprawde chcial cokolwiek ratowac, czy tez był bardzo zmeczony ostracyzmem wiekszosci rodziny i znajomych bardzo krytycznie odnoszacych się do jego postepowania.
Wiem ze nie moge Go do niczego zmusic i nie zamierzam probować. Pozostaje mi sie tylko za niego modlić i za siebie bym była w stanie przez to przejsc i znalezc sposob by dzieci jak najmniej ucierpialy.
Caly czas wierze ze to utracone uczucie sie caly czas gdzies w nim tli, tylko on go niedostrzega. Nie umie poprowadzic swojego serca.

Bardzo prosze , pamietajcie o nas w modlitwach
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-30, 08:20   

Aga witaj na forum

trudna to historia , ale wiele już kroków ku ratowaniu małżeństwa zrobiliście .

WSPIERAM MODLITWĄ

POGODY DUCHA
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-30, 22:07   

Aga8,
witaj.

Zachęcam do przyłączenia się do Nowenny Pompejańskiej lub do Róży Żywego Różańca. Obie formy różańcowe wielu ludziom przyniosły nie tylko ulgę ale i rozwiązania problemów, które bez wstawiennictwa Maryi po ludzku były niedostrzegalne. Bóg wyraźnie wyciąga do Was ręce więc Mu zaufaj. :mrgreen:
 
     
Aga8
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-01, 00:10   

Dzisiejsze popoludnie i wieczór sa kuriozalne.
Popoludniu spotkaliśmy sie z fachowcem który ma robić wylweki w naszym domu. Omawialiśmy z nim szczegoły uslugi. Wrocilismy do domu, zjedliśmy z dziećmi kolację. Połozyliśmy je spać.
Mąż deklarowal wczesniej ze dziś porozmawiamy. Taka zapowiedz nie wrózyła niczego dobrego więc nie było mi śpieszno do "poważnej" rozmowy i do niej nie doszło.
Maż pojechal wiec "do siebie" i sms-em najpierw zapytal co sądzę o naszych relacjach a w kolejnych sms-ach poinformowal ze mnie ceni ale nie kocha i nie jest sobie w stanie wmowic ze jest inaczej, w zwiazku z czym nie widzi dla nas szansy.

Brakuje mi słow zeby opisac co czuję. Mam galopadę przeróznych myśli. Czuje sie upokorzona. Jestem na niego wścekła ze mnie w ten sposob traktuje, że nie daje man szansy i lekka ręką przekreśla małzeństwo bo (moim zdaniem) chcialby byc zakochany , a we mnie już nie jest.
Slyszał ode mnie wielokrotnie że nic nie zmienia faktu ze ja go wciaz kocham, że dzieki sakramentowi jestesmy jednością, ze on jest czescia mnie ktorej się wyrzec nie moge i nie chcę. Ma jednak wolna wolę i sam podejmuje decyzje o swoim zyciu. Modle sie za nas ale w chwili obecnej modlitwa nie przynosi ukojenia.

Zaczynam się zastanawiać po co chciał kontynuować budowę domu , chyba tylko po to by go sprzedać. Kiedy patrzę na nasz niewykonczony dom serce mi pęka. To nie sa zwykle mury tylko miejsce gdzie wyobrazałam sobie naszą rodzinę żyjaca szczęśliwie.

Panie Boże dopomóż, bo brakuje mi sił.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-01, 00:14   

Aga8 napisał/a:
Modle sie za nas ale w chwili obecnej modlitwa nie przynosi ukojenia.


O Boże, użycz mi pogody ducha,

abym godził się z tym,

czego nie mogę zmienić,

odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,

i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.

Pozwól mi, cały ten dzień przeżyć

w świadomości upływającego czasu.

Pozwól mi rozkoszować się chwilą

w świadomości jej ograniczenia.

Pozwól mi zaakceptować konieczność,

jako drogę do wewnętrznego pokoju.

Pozwól mi, za przykładem Jezusa,

przyjąć także ten grzeszny świat, jakim jest,

a nie, jakim ja chciałbym, aby był.

Pozwól mi zaufać, że będzie dobrze,

jeśli zdam się na Ciebie i Twoją wolę.

Tak będę mógł być szczęśliwym w tym życiu

i osiągnąć pełnię szczęścia z Tobą

w życiu wiecznym.

Amen.
 
     
Dak78
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-03, 20:34   

Aga8.
W Twoim wątku odnajduję wiele moich historii.
W Twojej intencji odmówię dziesiątkę różańca.

Polecam Was wstawiennictwu Maryi
 
     
Aga8
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-03, 22:30   

Bóg zapłać za modlitwę.

Najbardziej bolesne w calej tej historii jest to że mój ukochany mąż tak sie pogubił ,że doszedł do wniosku ze wogole nie powinnismy sie pobierac, ze zakochal sie we mnie z wdziecznosci ze bylam pierwsza dziewczyna która jego pokochała.

Zarzucil mnie taka litanią żali ktorych nigdy w nim nie podejrzewałam i to czesto takich sprzed 5-9 lat , których wczesniej nie ujawnial albo w tak zawoalowany sposob że do mnie nie trafiły.

Wyszło na to że moje bardzo szczęśliwe małżenstwo okazalo się piramidalnym klamstwem.
Pewnie latwiej byloby mi się pogodzic z kryzysem gdybym dostrzegała że nadchodzi, a ja żyłam w bajce. Licząc z okresem sprzed slubu mialam przy swoim boku ksiecia z bajki za którego wychodzilam nie majac cienia wątpliwości i przez 13 lat tkwilam w przeswiadczeniu że tworzymy zwiazek niemal idealny.
Myślalam i czułam ze mąż jest także moim przyjacielem, nie kłocilismy sie, wiele osob dobrotliwie sie z nas podsmiewalo ze po tylu latach wciąz wyglądamy na takich zakochanych.
Dałabym sobie rece poucinać za to małzenstwo.

Tymczasem wszystko runęlo dosc szybko jak domek z kart.
Wystarczyło lekkie zaburzenie dotychcasowego stanu, utrata pracy, nowi znajomi o oglednie mowiac nie prorodzinnych poglądach, a wszystkie skrywane frustracje doprowadziły niedoszlego zakonnika do decyzji ze najlepsza rzecza ktorą może i powinien zrobic jest opuszczenie mnie.

Maz uwaza ze w ten sposob "ratuje swoje zycie" , ze nie jestesmy sobie przeznaczeni, a dzieci beda szczęśliwe jesli rodzice beda szcześliwi. Tak wiec szukajac swego szczęścia (oczywiście w perspektywie w ramionach innej , przeznaczonej mu kobiety) uszczęśliwi także dzieci.

Zdumiewa mnie fakt że można tyle przykrych i okrutnych rzeczy wypowiedziec z przeswiadczeniem ze czyni sie rzecz wlasciwą.
Teraz wiem ze w glównej mierze stało się tak poniewaz Pan Bog nie był integralną częścia naszej codzienności. Przysnelismy oboje , zadufani w sobie i ufni że sami sobie ze wszystkim w zyciu świetnie radzimy.

Przezylam wielkie przebudzenie i wiem że moze ono przyniesc w moim zyciu dobre owoce , jesli tylko zawierzę Stwórcy. Nie rozumiem jeszcze jaki jest Jego plan w stosunku do naszego malżenstwa , ale ufam ze we wlasciwym czasie zdolam go zrozumieć i wypelnic Jego wolę.

Teraz pozostaje mi się modlic o uzdrowienie duszy mojego męża, o to by poczul potrzebę zaproszenia Boga do swego zycia.
Modle sie też o to bym znalazła w sobie siłe by trwać i by to cierpienie mnie nie zlamalo.
 
     
ewales
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-03, 23:30   

tak -ten tekst też słyszałam, że on nie wyobraża sobie dalszego życia razem - i robi to dla dobra dzieci -bo szczęśliwi rodzice to szczęśliwe dzieci... i zapadł w ramiona innej... ale na siłę nie przykujemy ich do siebie. ja przestałam się obwiniać. powtarzam sobie codziennie -jestem atrakcyjną, wartościową kobietą, dobrym człowiekiem, matką, mam wspaniałych przyjaciół, mam nadzieję, że dożyję dnia, kiedy on przyjdzie i powie że się pomylił i chce być ze mną... i to pomaga. daje nadzieję, że nie będzie tak zawsze, że bóg nas słucha i czeka na odpowiedni moment...
 
     
Aga8
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-07, 23:01   

Szybko wszystko zmierza prawdopodobnie ku sprawie sądowej, o czym moj maż własnie mi oznajmił.
Ma nadzieje znalezc szybko kogos z kim ulozy sobie zycie i dla ktorej bedzie mu sie chcialo starac.
Nie widzi powodu dla ktorego przez reszte zycia mialby ponosic konsekwencje zlej decyzji jaka bylo ozenienie sie ze mna. Wyrzucil z siebie różne żale w stosunku do mnie konkludujac ze nie bylam w stanie stworzyc domu jaki chcial miec. Nie twierdze ze przynajmniej niektore z jego uwag i zali nie maja podstaw. Boli i wkurza mnie fakt ze przez 10 lat ich nie zglaszal, a teraz z mina pokrzywdzonego uzał ze ma dosyc.

Do tego uzal ze dzieci nie ucierpia i moje twierdzenie ze robi im krzywdę to proba manipulowania nim na która nie bedzie pozwalał. Rozmawiał z wieloma osobami z rozbitych rodzin i ustalił że nie wplynęło to negatywnie na ich zycie.

Jego chwila 'slabości' sprzed poł roku kiedy pomyslał że dokonczymy budowe naszego domu i zamieszkamy w nim razem oraz ze będziemy budować nasze małżenstwo na Bogu ( jak sam powiedział) wynikała z lektury forum SYCHAR , ktore obecnie uznaje za sektę.

Uważa że powinniśmy sprzedać nasz dom.
Niby od kilku dni spodziewałam sie że dojdzie do takiej rozmowy, ale i tak strasznie boli.
Jak to możliwe zeby cale moje małżenstwo bylo klamstwem?

[ Dodano: 2011-12-08, 01:06 ]
Po tym wszystkim co usłyszałam od męża nie mam ochoty na niego patrzeć. Kocham go ale nie chcę go ogladać, nie chce z nim rozmawiać, wolałabym aby zniknął z mojego zycia i mysli.
Jak dawac dowody milosci ktora przeciez istnieje kiedy samo patrzenie na męza sprawia ból?
 
     
Sagita
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-08, 11:48   

Ago, przejmujące Twoje świadectwo.
Za chwilę Godzina Miłosierdzia, będę pamiętać w modlitwie o Tobie i mężu.
Szczerze będę się modlić, bo wiem, czym jest łaknienie sprawiedliwości.

S.
 
     
AWS
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-08, 11:49   

Czytając Ciebie mam wrażenie, że wszystko to słyszałam we własnym domu. :evil: jest bardzo schematyczny. To trwa już prawie trzy lata. Z własnego doświadczenia poradzę Ci : nie słuchaj tych głupot. Twoje małżeństwo było dobre, mąż Cię kochał, tylko teraz nagle coś się zmieniło w jego życiu. Obwinia Ciebie, bo sam ma wyrzuty sumienia. Nie potrafi tego unieść, więc próbuje Cię wpędzić w poczucie winy. Wtedy będzie miał uzasadnienie swoich decyzji, bo skoro czujesz się winna to na pewno był żle traktowany. Oczywiście masz swój udział w kryzysie, ale Ty nie porzucasz rodziny, nie krzywdzisz dzieci. Nie daj się : Twój mąż jest wolnym człowiekiem, więc może podejmować decyzje o odejściu, ale niech weżmie za nie odpowiedzialność i konsekwencje, a nie wiesza sie na Tobie. Stać ich na rozwalanie swoich rodzin, ale chcieliby jeszcze być usprawiedliwieni, że tacy biedni, skrzywdzeni, niedocenieni....a może tak należało by zakasać rękawy i naprawiać, co się schrzaniło, a nie uciekać w nowy związek. Trzymaj sie dziewczyno i oddaj swojego męża dziś Matce Bożej w godzinę Miłosierdzia od 12.oo do 13.oo. :-D
 
     
Ona1974
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-08, 17:53   

To równiez wątek mojego zycia: dzieci nie ucierpią, życzę cie wszystkiego najlepszego, nie da się tego poskładać, od 10 lat było źle ... a gdzie cholera wtedy był, co naprawił, też uciekł ode mnie i dzieci, problemów, rodziny. Powiedziałam, że wracam do naszego domu w styczniu to wymyślił, ze juz kogoś znalazł aby wynając i uzyskać pieniądze na spłatę naszych zobowiązań kredytowych. A ja sie nawet ucieszyłam, że on taki zaradny sie zrobił. . . a on swój plan powoli wdraża, powiedział, że czytał iz 6 miesiecy jak nie mieszkamy ze sobą to już można okreśłic: trwały rozpad ... a sprawa w lutym i by się wtedy mozna doliczyc tych 6 mcy... te miłe meile, jak sie stara o nasze długi, jak potrafił się rozliczyc z własnej działalności, jak mnie do tego nie potrzebował. Jaki samodzielny!!!! A przez lata małżenstwa nic nie wziął na swoje barki, teraz nagle potrafi ...jaka głupia jestem :evil: przestałam za nim latać, myślałam, że to własnie teraz on poczuł się porzucony ... a on się poczuł wybawiony .. nie wiedziałama ze mozna tak wyrachowanie postępować. Może nawet czyta tutaj posty ... nie pomyślałam o tym...
 
     
ewales
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-08, 21:19   

Podpisuję się pod tym- że dzieci nie ucierpią też słyszałam. Że mi będzie lepiej, będzie tak pięknie...
A teraz widzę jaki to on zakochany, a może powinnam napisać zmanipulowany...
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-09, 14:39   

Wszystko to bardzo w sumie smutne...
zawsze tak jest, jak cos się kończy

trudno jest wrócic wbrew sobie i wmówic sobie, ze sens jest głębszy...moze i jest
ale to trudne pozostać w układzie jaki uwierał latami
kiedy sie to odkryje nie tylko ta druga strona jest w szoku
zaszokowany najpierw jest odkrywca, ze zył tyle lat pomimo...
potem szok zony czy męża, bo oni nic nie widzieli nawet jak wszytsko było jak na talerzu
i naprawde - nawet jak bardzo się chce, strasznie trudno jest tak naprawde wrócić, tak całkiem i do końca
mysle, ze to przezywają wszyscy, którzy dokonali takich odkryć a pomimo to chcieli jakoś jednak poskładać, to co sie posypało, w całość

moze czasem nie warto za wszelką cenę zatrzymywać?
nie wiem jaką mozna mieć gwarancję ( wiem, nikt nie daje gwarancji), ze to co da sie poskładać nie runie w momencie za jakiś czas...

będąc po środku rozterki spogląda sie ze smutkiem na to co sie posypało...i nie wie sie czy naprawde sie potrafi byc znowu pomimo...

zastanawiam sie po co to tu piszę
moze dlatego, ze każda taka opowieść jest bardzo przejmująca
i zawsze odnosi sie w pierwszym momencie wrazenie, ze jest tylko jedna strona poszkodowana...

cokolwiek sie stanie uwierz, ze koniec zawsze jest początkiem i ze napewno będzie dobrze ... i tego sie trzymaj Aga8 :)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9