Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Odbudowywanie
Autor Wiadomość
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-27, 17:18   

Agnes - ja Ci nadal proponuję psychologa. Przedstaw mu swoją sytuację - pozwól, aby ktos fachowo, bez emocji na to spojrzał. Wiele osób tu kieruje się emocjami. Twoje spojrzenie tez może być nieadekwatne do sytuacji - jestes przeciez w błogosławionym stanie.
Idź do fachowca. Pozwól mu nawet, by nagrał to, co mówisz - tak się robi - a potem wysłuchaj, co powiedziałaś. Może to pozwoli Ci spojrzeć z boku.

[ Dodano: 2008-02-27, 17:20 ]
I wiesz - może lepiej narazie idź sama do psychologa...
 
     
agnes
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-27, 19:09   

Widze że urzekła Was moja historia.W sumie dobrze zrobiłam że opisałam swoje dzieje,przynajmniej macie jasnośc sytuacji.
Powrót do męża niestety chyba nie wchodzi w grę.
Własnie wróciłam z Carrefoura,byłam na zakupach i akurat spotkałam jego siostre.
Powiedziała mi baaardzo ciekawe rzeczy.
Była z mężem w święta u rodziców(mieszkaja w domu mojego męża), akurat był podpity i wiecie co zrobił??
Zaatakował jej męża!! Najpierw zaczął wyciągac jakies stare sprawy,tamten wiedząc do czego mój jest zdolny-nie prowokował awantury.Ale nic to.Spokój na mojego jak płachta na byka-tym razem to szwagier zamiast mnie wisiał w powietrzu a potem wylądował na scianie.Wszyscy podobno byli bladzi ze strachu.
Matko Boska,macie racje że to psychol!A ja głupia wierzyłam w cudowna metamorfoze.Cóz sie dziwic,tyle lat wierzyłam w każde jego słowo...
Czy to nie ostrzeżenie to dzisiejsze spotkanie?
Mąż od rana nęka mnie płacząco-żebrającymi smsami.W odpowiedzi napisałam :po 1-terapia,po 2-spowiedż ,po 3 zobaczymy.

Korzystając z Waszych rad ułożyłam sobie plan działania.Najpierw zorientowac się co do wazności małżenstwa(nie daje rady normalnie funkcjonowac żyjąc w grzechu ciężkim) a potem porozmawiac z psychologiem albo z księdzem odnośnie swojego stanu.

Co do życia z ojcem mojego dziecka to narazie nic nie zdecydowałam.Nie wiem czy już teraz,w tej chwili jest sens wyprowadzać i skazywac wszystkie dzieci na brak normalnej rodziny.Musze dac sobie troche czasu,zobaczymy co będzie.

Dziękuję za wszystkie rady
A.

Co do moich dzieci to w tej rodzinie czuja się bdb.Starsza córka była

[ Dodano: 2008-02-27, 19:11 ]
przestraszona i niepewna siebie(cóz sie dziwic),teraz to inne dziecko.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-27, 23:20   

Małżeństwo, krzywda i obrona
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-27, 23:45   

Agnes!
Jeśli Twój mąż brał z Tobą ślub pod przymusem i presją, to sprawa wydaje się prosta: sakrament został nieważnie zawarty, bo podstawą ważności m.in. jest zawarcie go bez przymusu. Myślę,że stwierdzenie tego przez Sąd Biskupi to kwestia czasu i różnych formalności, o ile zdecydujesz się tym zająć , a mnie się wydaje, że trzeba. Niekoniecznie oznacza to, że musisz od razu iść do następnego ślubu. Z tym można spokojnie zaczekać.
Mieszkając z Twoim obecnym partnerem, wcale nie musisz żyć w grzechu ciężkim. Możecie podjąć decyzję o zrezygnowaniu ze współżycia seksualnego i życiu do ewentualnego ślubu jak "brat z siostrą". Myślę, że trzebaby o tym porozmawiać z księdzem, może będzie chciał uzyskać jakieś szczególne Wasze zapewnienie czy oświadczenie, a potem spowiedź i życie z Jezusem. Wiem, że są małżeństwa niesakramentalne, które żyjąc w taki sposób mogą przystępować do spowiedzi i komunii św. Byłby to też dobry sprawdzian dla Twojego partnera, jak kocha to zaczeka.
Jeszcze jedna sprawa wcale nie taka nieważna przyszła mi do glowy. Jeśli Twój mąż zaliczył jak napisałaś sporo panienek to powinien zrobić sobie badanie na wirusa HIV, bo jest to najprostsza droga, żeby takiego wirusa złapać i to nie są wcale żarty.

[ Dodano: 2008-02-27, 23:47 ]
Agnes!
Jeśli Twój mąż brał z Tobą ślub pod przymusem i presją, to sprawa wydaje się prosta: sakrament został nieważnie zawarty, bo podstawą ważności m.in. jest zawarcie go bez przymusu. Myślę,że stwierdzenie tego przez Sąd Biskupi to kwestia czasu i różnych formalności, o ile zdecydujesz się tym zająć , a mnie się wydaje, że trzeba. Niekoniecznie oznacza to, że musisz od razu iść do następnego ślubu. Z tym można spokojnie zaczekać.
Mieszkając z Twoim obecnym partnerem, wcale nie musisz żyć w grzechu ciężkim. Możecie podjąć decyzję o zrezygnowaniu ze współżycia seksualnego i życiu do ewentualnego ślubu jak "brat z siostrą". Myślę, że trzebaby o tym porozmawiać z księdzem, może będzie chciał uzyskać jakieś szczególne Wasze zapewnienie czy oświadczenie, a potem spowiedź i życie z Jezusem. Wiem, że są małżeństwa niesakramentalne, które żyjąc w taki sposób mogą przystępować do spowiedzi i komunii św. Byłby to też dobry sprawdzian dla Twojego partnera, jak kocha to zaczeka.
Jeszcze jedna sprawa wcale nie taka nieważna przyszła mi do glowy. Jeśli Twój mąż zaliczył jak napisałaś sporo panienek to powinien zrobić sobie badanie na wirusa HIV, bo jest to najprostsza droga, żeby takiego wirusa złapać i to nie są wcale żarty.
 
     
agnes
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-17, 17:54   

Witam

U mnie bez zmian,z ta może róznica że mąż coraz bardziej naciska na powrót.Jednoczesnie powiedział że do psychologa nie pójdzie bo to jest potrzebne mnie(z racji słabego charakteru),nie jemu.O spowiedzi tez nie ma mowy(choć wczesniej obiecywał).


Parę dni temu dowiedziałam sie o pewnym fakcie.Chodzi o to że mój mąż przed naszym slubem był w innym związku.Trwało to około roku-rozstał się z ta dziewczyna z powodu mojej ciąży,miesiąc przed slubem.Nie był to epizod-mąż twierdzi że ją kochał i leczył sie z tego przez parę lat.Mówi że po slubie spotkał się z nia jeszcze parę razy
(w trakcie spotkań zdejmował obrączkę) i na tym koniec.Ja nie bardzo w to wierze,pamiętam że w tamtym okresie dośc długo jakas dziewczyna dręczyła go telefonami.Nie wiedziałam kto to jest i nie słyszałam rozmów bo wychodził z pokoju.
Zreszta mógł robic co chciał bo ja wtedy studiowałam w innym mieście więc na początku pażdziernika pojechałam się uczyć(ślub braliśmy pod koniec sierpnia).

I w związku z tym mam pytanie:czy fakt że żeniąc się ze mną był zakochany w kims innym,myślał o tej osobie,spotykał się z nia a ślub brał tylko z poczucia obowiązku i pod naciskiem ze strony mojej rodziny nie jest dodatkowym argumentem przemawiającym na korzyść nieważności sakramentu?
 
     
Desdemona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-21, 20:15   

popatrz tutaj
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=2609
 
     
agnes
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-25, 16:45   

Dziekuje za linka,poczytałam sobie troche i doszłam do wniosku ze mam powody aby starać sie o stwierdzenie niewazności sakramentu.

Mój mąż szedł do ołtarza pod przymusem-nie były to juz nawet namowy ale kłotnie z moja matka(ślub MA BYć i to jak najszybciej-póki brzuch nie wyskoczy).Do samego ślubu(a nawet po) był w innym związku.Jest obciążony dużą skłonnością do alkoholu która ujawniała się już we wczesnej młodości..Tydzień przed slubem w pijackim szale pobił mnie(nosiłam pod sercem nasze dziecko),stojąc przed ołtarzem miałam jeszcze siniaki na ramionach.Nawet się z tego nie wyspowiadał bo u spowiedzi bylismy rano właśnie tego dnia kiedy mnie pobił.Jakim więc sposobem tak zawarte małżenstwo może być ważne?Po slubie tak jak pisałam było tylko gorzej i coraz bardziej ujawniał swoja niedojrzałość do małżenstwa,rodziny,związku.Totalny brak szacunku w stosunku do mnie,wódkano i patologiczne kłamstwo.

Miałam duzo siły na ratowanie tego małżeństwa ale w ostatnim czasie troche przejrzałam na oczy i...nie wiem czy warto...Nie mam siły i nie wiem skąd ja brać.Z jego kłamstw?Z pijackiego bełkotu?Z obietnic których nie spełnia?
W ciągu ostatnich dwóch-trzech tygodni okłamał mnie sama nie wiem ile razy.Dowiedziałam się o tym związku przed slubem.
Wyszło na jaw że ukrywa przed rodzina i znajomymi kontakty ze mna.Powiedział mi że to dla niego OBCIACH,a na jego gg jestem zapisana jako KASKA(mam na imie Agnieszka)w razie gdyby ktokolwiek-brat,matka,kolega zajrzał do komputera...Litości...

Calutkie święta pił w trupa.Zaczął w Wielki Piątek,pił w sobote,niedzielę i prawdopodobnie w poniedziałek.Koledzy,imprezy i podejrzane przyjaciółki które go uwielbiają.
Wczoraj rano dzwoniłam żeby sie opamiętał,znowu zastosował szantaż emocjonalny.Strasznie mnie kocha,czeka i oczywiście pije przezemnie bo jest załamany(bdb powód-wcześniej pił przez stresy w pracy,kłotnie ze mna,przez to że wszyscy piją).Chciałam mu dac młodsza córcie bo chciała jechac do taty.Rozmawiał z nia,obiecał że będzie za godzine.Mówię mu:PAMIETAJ ZE OBIECUJESZ NIE MNIE,ALE DZIECKU.
Wiecie co zrobił?
Nie przyjechał ani za godzine,ani za dwie ani wogóle.Nie odbierał telefonu i nie odpisywał na smsy.Dziecko się popłakało,jeszcze go próbowała tłumaczyc"może tacie cos wypadło i zaraz przyjedzie"-myślałam że sie sama popłacze.Potem pojechalismy do nowych teściów,mimo ze były tam inne dzieci córcia do wieczora była smutna.Dodam że nie pierwszy raz sie zdarzyło ze obiecał dzieciom a potem wyłączył telefon.Czy tak się zachowuje normalny człowiek?
Parę dni temu złapałam go na kolejnym drobnym kłamstwie.Uprzedziłam:"jeszcze raz złapie cie na kłamstwie i na tym że sie mnie wstydzisz(dziesiątki razy przekonałam się ze jak jest z kolegami nie odpisze mi na smsa-OBCICH) i kończę to bo nie będę zyła z pijakiem i patologicznym kłamcą".Powiedział "Dobrze".I co?Za dwa dni szpetnie okłamał nie tylko mnie ale i swoje dziecko.Jak mam mu ufać,na czym wszystko budować?
Umawiał się że w piątek popołudniu da mi pieniądze(co tydzień płaci mi po 200 zł na dzieci-tak się umówiliśmy),po czym wyłączył telefon i słuch po nim na trzy dni zaginął.A jakby te pieniądze były mi rzeczywiście potrzebne?To jest odpowiedzialność 32 letniego faceta?
Gdzie jest ta cudowna metamorfoza o której tak trąbi?Mówi że kocha,że się zmienił,że wszystko będzie inaczej.Puste słowa z których nic nie wynika i które nie maja żadnego pokrycia w postępowaniu.
Poza tym ja naprawde sie go boję...Nie dość że pije,to cały czas zażywa środki metaboliczne(kulturysta)-cudowne połączenie.

Dziś od rana znów mi skamle,oczekuje litosci i głaskania po głowie.Za co mam go głaskać?Za to że kolejny raz oszukując mnie a co gorsza własne dziecko wybrał koleżków i połasił się na uśmieszki panienek które mu tak imponują?

Jak ktos ma problem z alkoholem niech się leczy.Ja wystarczająco długo byłam niańka pijaka,by wiedzieć że droga do szczęsliwego zycia nie wiedzie poprzez przyzwalanie na przemoc czy picie.


Na dzien dzisiejszy nie mam siły.Nie wierze mu.Boje się że niewarto,że kiedys poprostu mi zrobi krzywdę.Ze dzieci wyniosa z domu to co ja wyniosłam-patologiczny obraz mężczyzny i kiedys zwiążą się z takim samym podzielając mój los.

Co mi radzicie?Walczyć dalej czy dac sobie spokój,próbować unieważnić małżeństwo i dążyc do ewentualnego slubu kościelnego?
 
     
Desdemona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-25, 20:43   

decyzja należy do Ciebie. Sama musisz się z nią uporać. Dla mnie osobiście związek przed ślubem byłby przysłowiową kroplą przelewającą czarę goryczy...no i uważam, że dzieci zasługują na coś innego niż wiecznie zapitego, wyzywającego i bijącego ojca.

[ Dodano: 2008-03-25, 21:57 ]
ps: a w ogóle to Ci się dziwię, że wyszłaś za mąż za osobę, która jeszcze przed slubem podniosła na Ciebie rękę
 
     
agnes
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-25, 22:39   

Ja tez sie sobie dziwie.Nie wiem co wtedy myslałam,jak byłam zaslepiona że to zachowanie nie wzbudziło we mnie żadnych wątpliwości.
Poza tym miałam trudna sytuację.W domu miałam takie awantury(że slub za póżno i brzuch będzie widac),że dla świętego spokoju na okres trzech tygodni przed slubem wyprowadziłam się do męża.
Nie miałam więc zadnego oparcia w rodzinie,nie miałam się komu poskarzyć ani dokąd uciec no i tak to się dla mnie skonczyło.


Ps.Ten związek przed slubem tez mnie powalił na ziemię
 
     
niekochana.m.84
[Usunięty]

Wysłany: 2008-09-06, 18:04   

Co mam zrobić wybaczyć skoro on mówi że żałuje,czy odejść?Było już dobrze ale nagle ona zaczęła do mnie pisać i pytać czy mu wybaczę to co zrobił.pomóżcie
 
     
Paulina1970
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-05, 09:36   

Witajcie,

Wybaczyłam zdradę, jednak mąz uznał, iż nie da rady dalej byc z nami i 4 miesiace temu wyprowadził sie do niej, przezyłam koszmar gdyż spadło to na mnie z nienacka a męża bardzo kocham. W miedzy czasie mąż zlożył pozew rozwodowy. W ostanich dniach roku poprosił mnie o rozmowe i przyznał, że tęskni, kocha i chce wrócic, i czy widze dalsza możliwość bycia razem. Mąz wrócił do domu, tamten związek zakonczył krótką decyzją i slowami odchodzę. Teraz po tak dlugim okresie nie mieszkania, mąz na nowo uczy sie zyc z nami. Jest cięzko, widzę jak przezywa to co zrobił, ze skrzywdził, swoja rodzinę i skrzywdził tamta strone. Nie chce aby zamknął sie w sobie, duzo rozmawiamy. W jaki sposób mogę pomóc mężowi?? Wiem że potrzeba dużo czasu, na wyleczenie ran, chcialabym w pomóc mu przetrwac ten cięzki okres.
 
     
..monika..
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-05, 09:45   

witaj, Paulino.
musze powiedziec, ze bardzo zaimponowala mi Twoja postawa w podejsciu do odbudowywania Waszego zwiazku.
mysle jednak, ze powinnas uwazac, zeby meza nie "zaglaskac" teraz pomagajac mu wrocic. oboje powinniscie sie starac i ulatwiac sobie nawzajem powrot. dla Ciebie to przeciez takze trudne, a z tego co piszesz wyglada to tak, ze to na Ciebie spadl caly ciezar i nie dosc, ze sama musisz poradzic sobie z tym, co sie stalo, to jeszcze meza masz przez to przeprowadzic. [moze sie myle, ale z tego, jak w skrocie opisalas Wasza historie, tak to wyglada]

bardzo dobrze, ze duzo rozmawiacie i nie dajesz mu zamknac sie w sobie. to prawda, ze kiedy do tej krzywdzacej strony dociera, jak wiele zlego wyrzadzila - jestesmy przygnieceni ciezarem i wyrzutami sumienia i bardzo pomaga kazdy dobry gest w nasza strone. rozmawiajcie tez jednak takze o Tobie, Twoich uczuciach!
bardzo polecam dla Twojego meza psychologa katolickiego - mi bardzo pomogly takie spotkania. i to nie tylko w poradzeniu sobie z zaistniala sytuacja, ale takze w zrozumieniu siebie i naprawianiu bardzo starych ran i uczuc, ktore latami tlumione zzeraly mnie od srodka i niszczyly.

powodzenia dla Was i pogody ducha!
 
     
Karo
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-05, 14:47   

Witam wszystkich serdecznie.
Pisze pierwszy raz na forum, chociaż czytam już od jakiegoś czasu Wasze posty, które podtrzymują mnie na duchu.
Moje małżeństwo przeżywa, bardzo głęboki kryzys. Trwa to dla mnie od października, dla mojego Męża od dłuższego czasu (sam nie potrafi określić jak długo). W październiku powiedział mi, że jest inna kobieta i to z nią chce dalej kroczyć przez życie. Nie odszedł jednak z domu. Mówił, że nie wie co zrobić. Przez dwa miesiące żył ze mną i z nią. Nie potrafię nawet opisać jak bardzo to bolało. Dzisiaj wiem, że gdyby nie Boże Miłosierdzie i moje zawierzenie wszystkiego Jezusowi, nie przeżyłabym tego okresu. W końcu pod koniec listopada, Mąż odszedł z domu. Nie chciał już niczego ratować. Odszedł do tej kobiety, twierdząc, że chce lepszego życia.
Zmieniłam zamki, spakowałam jego rzeczy, modliłam się o cud i płakałam. Nie chciałam go widzieć. Po kilku dniach zadzwonił. Błagał żebym się z nim spotkała, że prosi mnie o pomoc. Zgodziłam się. Bardzo kocham mojego Męża. Wiem że dla wielu ludzi jest to niezrozumiałe (ja sama tego często nie rozumiem), ale przyjęłam go do domu. Tak dyktowało mi serce. Uwierzyłam w jego słowa. Uwierzyłam, że kocha, że nie chce żyć w grzechu, że się postara. Moje modlitwy zostały wysłuchane. Dziękuję Bogu za łaskę, którą na nas zesłał.
Dzisiaj, po miesiącu Jego pobytu w domu, nadal jest ciężko. Sytuacja między nami jest trudna. Wiem że musi upłynąć dużo czasu, zanim odnajdziemy siebie na nowo. Nie wiem tylko czy On będzie w stanie jeszcze kiedykolwiek mnie prawdziwie pokochać. Twierdzi, że chciałby, że wierzy iż będziemy jeszcze szczęśliwi razem, ale czuje się pusty, wypalony po tym co się stało.
Oddałam wszystko Jezusowi, proszę go o rozpalenie miłości wzajemnej między nami, ale czasami upadam i zdarzają sie takie dni jak dzisiaj, że siedzę i płaczę. Tak bardzo chciałabym umieć pokazać mojemu mężowi, że czekam na jego miłość. Że nie zwątpię nie ustanę w miłości do niego, ale to trudne.
Proszę Was pamiętajcie o nas w swoich modlitwach. Wierzę, że dla Boga nie ma nic niemożliwego i mam nadzieję, że pobłogosławi ponownie nasze małżeństwo.
 
     
..monika..
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-05, 20:46   

Witaj, Karo

Karo napisał/a:
Moje małżeństwo przeżywa, bardzo głęboki kryzys. Trwa to dla mnie od października, dla mojego Męża od dłuższego czasu (sam nie potrafi określić jak długo).

dlaczego to zawsze tak jest? brak umiejetnosci komunikacji.. u mnie bylo podobnie.. czulam, ze w Naszym zwiazku cos jest nie tak i WYDAWALO mi sie, ze komunikuje to mojemu Mezczyznie. ale tylko mi sie wydawalo.. i tak kumulowaly sie we mnie zle uczucia, az wszystko peklo..

Karo napisał/a:
Uwierzyłam w jego słowa. Uwierzyłam, że kocha, że nie chce żyć w grzechu, że się postara. Moje modlitwy zostały wysłuchane. Dziękuję Bogu za łaskę, którą na nas zesłał.

Pan Bog daje nam szanse... i kolejna .. i kolejna.. do nas tylko nalezy, zeby wreszcie nie popsuc, docenic i naprawiac wspolnymi silami.
Karo napisał/a:
Dzisiaj, po miesiącu Jego pobytu w domu, nadal jest ciężko. Sytuacja między nami jest trudna. Wiem że musi upłynąć dużo czasu, zanim odnajdziemy siebie na nowo. Nie wiem tylko czy On będzie w stanie jeszcze kiedykolwiek mnie prawdziwie pokochać. Twierdzi, że chciałby, że wierzy iż będziemy jeszcze szczęśliwi razem, ale czuje się pusty, wypalony po tym co się stało.

a to mnie dziwi.. On czuje sie pusty i wypalony? a co z Toba? jak Ty odnajdujesz sie w tej sytuacji?
Karo napisał/a:
Oddałam wszystko Jezusowi, proszę go o rozpalenie miłości wzajemnej między nami, ale czasami upadam i zdarzają sie takie dni jak dzisiaj, że siedzę i płaczę. Tak bardzo chciałabym umieć pokazać mojemu mężowi, że czekam na jego miłość. Że nie zwątpię nie ustanę w miłości do niego, ale to trudne.

bardzo pieknie to napisalas. zostaw wszystko Panu Jezusowi, On najlepiej potrafi Miloscia prawdziwa obdarzac. mam nadzieje, ze Twoj maz potrafi teraz docenic jaka ma zone :-) tak wiele osob, ktore pogubily sie w zyciu, zdradzily, skrzywdzily, ale zrozumialy swoj blad marzy o takiej postawie tej drugiej strony.
Karo napisał/a:
Proszę Was pamiętajcie o nas w swoich modlitwach. Wierzę, że dla Boga nie ma nic niemożliwego i mam nadzieję, że pobłogosławi ponownie nasze małżeństwo.

jestes bardzo dzielna! trzymaj sie i badz blisko Pana Boga, mocna Jego sila. mysle, ze jestescie z mezem na jak najlepszej drodze do odrodzenia Waszego malzenstwa i milosci. chcecie tego oboje, a to najwazniejsze.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9