Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Ostatnio zmieniony przez miodzio63 2014-01-01, 14:21, w całości zmieniany 1 raz
krasnobar [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-31, 23:44
kolejna osoba uprzedzona do Ciebie,Miodzio?rrrany.....wszyscy się na Ciebie uwzięli......ja tam pomijam w większości Twoje posty......nawet tego nie zauważasz chyba,że potrafisz na poczatku postawić tezę,a potem ją zaprzeczyć,jeszcze w tym samym poście.........takie pisanie aby pisać.............a może tak Ty poweźmiesz jakieś postanowienie noworoczne?np.nie będę się kłócił na forum z ludźmi....albo:nauczę się dyskutować......
podobnie jak Kari,jestem zdania,że Tiliana musi zwrócić się o pomoc do specjalisty......dodajmy jej sił,by porzuciła obawy i nie przerażała się....na pewno pierwsza wizyta będzie trudna,ale specjaliści mają to do siebie,że potrafią przełamać się,oni są po to,by pomagać,znają się na tym.............pozdrawiam noworocznie,zakatarzony i rozkaszlany szymon.
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-01, 10:28
nie w temacie
Ostatnio zmieniony przez miodzio63 2014-01-01, 14:21, w całości zmieniany 3 razy
tereska [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-01, 10:35
grzegorz_ napisał/a:
Polecany tutaj Richard Cohen, który "leczy" homoseksualistów jest uważany za szarlatana.
Tak nawiasem dziwię się, że katolickie środowiska promują Cohena, który z ewangelika stał się członkiem sekty Moona zwanej kościołem zjednoczeniowym.
Czy taki człowiek jest wiarygodny?
http://en.wikipedia.org/wiki/Richard_A._Cohen
Tiliano, polecam Ci tą książkę, bo wiele grup wsparcia osób, które chcą wyjść z homoseksualizmu pracują w oparciu o tą książkę. Nie przedstawia ona tylko teorie Cohena lecz jest tam wiele różnych innych przemyśleń i doświadczeń osób zajmujących tą tematyką. Dlatego jest cenna.
Grzegorzu
Sam Cohen.... , no cóż, napisanie dobrej książki nie jest gwarancją , że ktoś będzie idealny.
Powszechna jest opinia o królu Salomonie, że był najmądrzejszym władcą, ale pod koniec życia popełnił największą głupotę, odwrócił się od Pana Boga.
Czy przez to kwestionujemy tą mądrość, którą okazał przez niego Bóg?
tereska [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-01, 10:47
Miodzo, proponuję skończyć tą dyskusję. To jest temat Tiliany, a nie Twój.
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-01, 11:01
nie w temacie
Ostatnio zmieniony przez miodzio63 2014-01-01, 14:24, w całości zmieniany 1 raz
krasnobar [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-01, 12:17
miodzio63 napisał/a:
Zawsze jednak musi pojawic sie jakieś prymitywne ale
rozumiem że ktoś ma do mnie ale-niesmak
ale po to jest priv...
no i właśnie ten priv mogłeś zastosować do Kari,miast ją krytykować na forum w wątku i podważać jej słowa............inni mają obchodzić się z Tobą, jak z jajkiem,ale Ty nie masz żadnych skrupułów,rozbijasz wątki,prowokujesz kłótnie,miast odnosić się do tematu autorów wątku,krytykujesz wypowiedzi innych,więc rodzą się spory,a jeśli chodzi o Twoje poglądy?w zależności od tego,jaki masz nastrój.........jak Ci pasuje,piszesz A i B,jak nie pasuje krytykujesz A i B..........ale kiedy dostajesz słowny "łomot",żalisz się,że wszyscy się na Ciebie uwzięli.................nawet żal mi Ciebie,bo to musi być straszne,ale po dobroci się do Ciebie nie da dotrzeć,no nie da..........ochłoń.......za chwilę będzie schemat:kasujesz się,za miesiąc nowe konto i apiać w kółko........................nie oceniam Ciebie,tylko Twoje zachowanie...........męczysz,gasisz.........wiele ludzi boi się pisać,bo nie są na tyle silni,by znosić Twoje wycieczki osobiste lub krytykę ubraną w chamskie słowa........szkoda,że tak zaczynasz ten Nowy Rok........do mnie pisz sobie jak chcesz,co najwyżej kredki mi z tornistra wypadną,wisi mi to zwiędłym kalafiorem,ale zwróć łaskawie uwagę,że czasem tak objeżdżasz kobiety...........................................pozdrawiam,szymon
tiliana [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-01, 12:28
miodzio63 napisał/a:
Widisz nie ma nic lepszego tiliana jak właśnie szczerośc i dialog szczerości.
Z niedomówień zazwyczaj powstaje nasza wyobraznia..a działa ona czasami
jak ten angielski kawał który zawsze pamiętam....
Znam swoje skłonności do takiego dopowiadania sobie tego, czego nie wiem na pewno, dlatego rozmawiam przede wszystkim, żeby rozwiać swoje wątpliwości. No ale ważne też jest dla mnie, żeby mąż wiedział, co ja czuję i myślę na dany temat. Póki potrafimy tak rozmawiać, jest dla nas nadzieja :P
[ Dodano: 2014-01-01, 12:35 ]
Kari napisał/a:
Homoseksualista ma kłopot z dotrzymaniem obietnic, jeśli chodzi o rezygnację z uprawiania seksu z różnymi partnerami.To jest często silniejsze od niego. On może być przekonany, że naprawdę tego nie zrobi, ale mała szansa, że mu się uda.Więc Tiliano, bądź czujna i miej ograniczone zaufanie do męża. I stawiaj mu jasne i wyraźne granice, wg Dobsona. Żadnych podejrzanych "przyjaciół", terapia, a w razie czego separacja. Tu chodzi też o dobro dzieci, które chłoną jak gąbka wszystko co w domu widzą i słyszą, a tego typu skłonności i dziwnych, nienormalnych sytuacji i relacji z "przyjacielem"nie da się całkiem ukryć.
Mój mąż nie jest homoseksualistą.
Liczę się z tym, że dla niego dotrzymanie obietnic może być trudne, ale raczej nie ze względu na orientację, a bardziej na podejrzewaną przeze mnie erotomanię. Póki co, jasno stawianych granic się trzyma. Wcześniej granic nie stawiałam. I o dobro dzieci się właśnie najbardziej w tym momencie martwię.
Kari napisał/a:
Trochę mnie dziwi takie Twoje rozmydlenie problemu, usprawiedliwianie męża (tak to odbieram). Sadzę, że to co napisałaś o jego trudnym charakterze, to drugi problem. Tak jakoś czuje, że jesteś poddana przemocy psychicznej i stąd Twoje (dla mnie zupełnie niezrozumiałe) przyzwolenie i bagatelizowanie sytuacji. Więc koniecznie konkretna terapia dla Ciebie, żebyś stanęła na nogi, pomyślała o sobie jak o wartościowej osobie, potrafiła stawiać mężowi warunki, również dla jego dobra, bo to co zrobił to ciężki grzech. Poza tym jak najbardziej testy na HIV i bez tego ani rusz.Niestety też myślę, że jeżeli zataił swoje skłonności przed ślubem, albo może nawet ekscesy to trudno powiedzieć, czy sakrament był ważnie zawarty.
Bardzo Cię przepraszam, że może tak ostro piszę( absolutnie nie chcę Cię zdołować ani urazić), ale tak to widzę, natomiast wydaje mi się, że jesteś osobą uzależnioną od męża, trzeba z tym koniecznie coś zrobić, żeby otworzyć oczy i działać dla dobra waszej rodziny.
Mam świadomość, że jestem współuzależniona i myślę, że rzeczywiście mąż stosuje wobec mnie jakiś rodzaj przemocy psychicznej (nie znam się na tym, ale tak czuję). Stąd pewnie to moje współuzależnienie. Ale nie bagatelizuję sytuacji. I nie mam problemów z poczuciem własnej wartości - ono nie opiera się na relacji z mężem. Testy na HIV nie są nam potrzebne, o tym wiem na pewno, ale może i tak za jakiś czas zrobię, tak dla rozwiania najmniejszych wątpliwości (może przy okazji następnej ciąży?).
[ Dodano: 2014-01-01, 13:03 ]
mare1966 napisał/a:
Tiliano ,
myślę , że musisz dotrzeć
do jakiegoś naprawdę bardzo mądrego człowieka .
Takiego który by potrafił spojrzeć na CAŁOŚĆ sprawy .
Właśnie to jest jedna z moich obaw związanych z podjęciem terapii - że nie trafię na takiego terapeutę. Wiem, jak trudno o dobrego lekarza jakiejkolwiek specjalności, a w Polsce terapeutą może zostać każdy. Nie potrafię mieć zaufania do terapeutów w ogólności. Dużo łatwiej było mi się z tego wyspowiadać, tym bardziej, że poszłam z tym do księdza, którego troszkę znam.
mare1966 napisał/a:
Martwi i zastanawia mnie to twoje dawne PRZYZWOLENIE na te kontakty .
Pozytywna wydaje się silna więź emocjonalna pomiedzy wami .
( twojej jestem bardziej pewny , jego mogę domniemywać z tego co piszesz ) .
Z ludzkiego punktu widzenia takie małżeństwo jest trudne .
Planu boskiego nie znam .
Bardzo trafne, bardzo się to pokrywa z moimi odczuciami. Widocznie taki krzyż. Niech i tak będzie.
mare1966 napisał/a:
Zastanawia mnie , że mąż gdybyś nie dała przyzwolenia ,
nie nawiązywałby relacji fizycznych .
Zakładając , że mówi prawdę ( ? )
trochę nie rozumiem .
Bo zatem czy są dla niego owe kontakty - musem , kaprysem ?
Jak godzi miłość do ciebie z tymi zachowaniami .
Zdrowe to to raczej nie jest .
Retrospekcja to świetna sprawa. Żeby odpowiedzieć sobie na te pytania musiałam przypomnieć sobie, w jakim stanie psychicznym byłam zanim to wszystko się stało, jak pozwalałam mężowi na wszystko, co chciałby zrobić. Po przypomnieniu sobie tego wiem, że drugi raz postąpiłabym tak samo, bo mojepozwolenie wynikało z głębokiego zrozumienia jego potrze i tego, jak bardzo jest to dla niego ważne. Ja na długo przed nim wiedziałam, że do tego dojdzie, że on prędzej czy później będzie miał kontakty intymne z jakimś mężczyzną. On raczej nie podejrzewał, że mógłby się na to rzeczywiście zdobyć.
To nie żaden mus ani kaprys z jego strony, a tylko (albo aż) potrzeba. Przede wszystkim potrzeba dowiedzenia się wreszcie, kim jest i ze wszystkich naszych rozmów wnioskuję, że tę potrzebę mąż zaspokoił. Został mu pociąg do mężczyzn i potrzeby seksualne związane z mężczyznami i z żalem, ale jest w stanie zrezygnować z tego, tak przynajmniej twierdzi. Myślę, że rzeczywiście jest to wykonalne.
Dzięki, mare, za ten głos, bo dał mi dużo do myślenia.
[ Dodano: 2014-01-01, 13:09 ]
grzegorz_ napisał/a:
tiliana napisał/a:
Myślę o terapii. Ale na razie wizja mówienia komuś o tym wszystkim mnie przeraża.
Tiliana,
Co w tym przerażającego?
Opowiadasz o tym nieznajomym ludziom na forum, a przeraża Cię opowiedzenie o tym psychologowi który wysłuchuje nie takie historie każdego dnia?
Jeden aspekt to właśnie to, że mogę trafić na nieodpowiedniego terapeutę. A poza tym wiem, że mąż nie chciałby, żebym komukolwiek mówiła o jego skłonnościach, już spowiedź to było dużo... Zdradzenie komukolwiek tego sekretu wydaje mi się nielojalnością wobec męża, a tego nie chcę.
Może to element współuzależnienia, ale boję sie też tego, na co musiałabym się zdecydować w trakcie terapii. Przerażające mi się wydaje to, ze mam się martwić o siebie, a nie o męża, bo to głównie na tym chyba polega. Nie wiem.
Na razie ogólnie nie jestem gotowa. Na razie daję sobie czas.
[ Dodano: 2014-01-01, 13:12 ]
tereska napisał/a:
grzegorz_ napisał/a:
Polecany tutaj Richard Cohen, który "leczy" homoseksualistów jest uważany za szarlatana.
Tak nawiasem dziwię się, że katolickie środowiska promują Cohena, który z ewangelika stał się członkiem sekty Moona zwanej kościołem zjednoczeniowym.
Czy taki człowiek jest wiarygodny?
http://en.wikipedia.org/wiki/Richard_A._Cohen
Tiliano, polecam Ci tą książkę, bo wiele grup wsparcia osób, które chcą wyjść z homoseksualizmu pracują w oparciu o tą książkę. Nie przedstawia ona tylko teorie Cohena lecz jest tam wiele różnych innych przemyśleń i doświadczeń osób zajmujących tą tematyką. Dlatego jest cenna.
Grzegorzu
Sam Cohen.... , no cóż, napisanie dobrej książki nie jest gwarancją , że ktoś będzie idealny.
Powszechna jest opinia o królu Salomonie, że był najmądrzejszym władcą, ale pod koniec życia popełnił największą głupotę, odwrócił się od Pana Boga.
Czy przez to kwestionujemy tą mądrość, którą okazał przez niego Bóg?
teresko, wybacz, ale nie chcę leczyć męża z homoseksualizmu. Nie będę go nawet namawiać do tego, nie uważam, żeby było to potrzebne. Ja go kocham takiego, akceptuję w pełni. Jeśli już z czego chciałabym go leczyć, to z niskiego poczucia wartości, kompleksów i erotomanii, na pewno nie z ciągot do mężczyzn. To jest chyba najmniejszy z jego problemów.
Ostatnio zmieniony przez tiliana 2014-01-01, 14:21, w całości zmieniany 1 raz
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-01, 13:24
tiliana napisał/a:
Mam świadomość, że jestem współuzależniona i myślę, że rzeczywiście mąż stosuje wobec mnie jakiś rodzaj przemocy psychicznej (nie znam się na tym, ale tak czuję).
sens w tym tiliana że czasem istnieje mozliwośc nadużywania pojęć,pojęć jakie w rozwinieciu dają niebezpieczne skutki.
Skutki w jakich chocby ja uwikłałem sie jak w sieci z jakiej trudno się jest wyplątać.
Moze fakt zbyt ostro i nieprzyjemnie zareagowałem na to co napisała Kari,niewątpliwie to bład.
Lecz podparte to jest własnym doświadczeniem(nieprzyjemnym) i takim jakie trudno od lat zmienić.
A kiedyś też do tego przyczyniły się takie same dobre duszyczki, sugerując wiele żonie
.
poniżej link mówiący co to faktycznie przemoc psychiczna
natomiast ja prywatnie uważam że mąz jak każdy uzalezniony MANIPULUJE,bo taka jest zazwyczaj stosowana metoda przez uzaleznionych
manipulacja w każdej materi :
słownej,na uczuciach itd..itp...........
Ale jest to diametralnie różne od
ŚWIADOMEGO STOSOWANIA PRZEMOCY PSYCHICZNEJ...
zaznaczam świadomoego by:
kogoś poniżyc,podporządkowac,wkońcu czerpac radość z prześladowania drugiej osoby.
[ Dodano: 2014-01-01, 13:33 ]
tiliana napisał/a:
teresko, wybacz, ale nie chcę leczyć męża z homoseksualizmu.
Nawet nie powinnas być lekarzem dla męża,jedyne co mozesz to wspierac go w tym
jak sam zdecyduje sie na leczenie.
tiliana [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-01, 14:28
Kwestię przemocy psychicznej na razie zostawmy.
miodzio, pisząc o leczeniu męża nie miałam na myśli bycia dla niego lekarzem, a tylko zaprowadzenie go do "lekarza". Nie będę go nawet do pójścia namawiać, nawet sugerować, bo mi to jego leczenie niepotrzebne. Jeżeli on uzna, że JEMU jest potrzebne i sam się nato zdecyduje, to będę go wspierać, ale innej opcji nawet nie rozważam.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-01, 22:34
Tiliana
Cytat:
Właśnie to jest jedna z moich obaw związanych z podjęciem terapii - że nie trafię na takiego terapeutę. Wiem, jak trudno o dobrego lekarza jakiejkolwiek specjalności, a w Polsce terapeutą może zostać każdy. Nie potrafię mieć zaufania do terapeutów w ogólności. Dużo łatwiej było mi się z tego wyspowiadać, tym bardziej, że poszłam z tym do księdza, którego troszkę znam.
Tiliano ,
moim zdaniem są dwa problemy .
Jeden , natury MORALNEJ i tu mówiąc o kimś mądrym
miałem na mysli jakiegoś WYJĄTKOWO mądrego i doświadczonego księdza .
Ten w charakterze powiedzmy przewodnika duchowego
prowadziłby sprawy ogólne , Twojego Ducha i moralne .
Psycholog zaś ( dobry , ale jednak o orientacji chrześcijańskiej )
dopomógłby w sprawie waszej RELACJI ,
czy jest prawidłowa , ewentualnych uzależnień , nieprawidłowości .
Cytat:
Bardzo trafne, bardzo się to pokrywa z moimi odczuciami. Widocznie taki krzyż. Niech i tak będzie.
Nie myśl , że Bóg dla jakiegoś sadystycznego upodobania
doświadcza nas z lubością .
Często to MY SAMI cierpimy , całkiem niepotrzezbnie .
Rzeczywistość jest taka jak nasze MYŚLI o niej .
Zmieniając własne myśli , zmieniamy rzeczywistość .
Szatam jest kłamcą .
Wmawianam , że świat jest zły , ludzie są źle ....... i my tak potem widzimy .
A to nieprawda .
Cytat:
Retrospekcja to świetna sprawa. Żeby odpowiedzieć sobie na te pytania musiałam przypomnieć sobie, w jakim stanie psychicznym byłam zanim to wszystko się stało, jak pozwalałam mężowi na wszystko, co chciałby zrobić. Po przypomnieniu sobie tego wiem, że drugi raz postąpiłabym tak samo, bo mojepozwolenie wynikało z głębokiego zrozumienia jego potrze i tego, jak bardzo jest to dla niego ważne.
Tiliano ,
po mojemu postawa i męża i Twoja
ukształtowała się w dzieciństwie i młodości .
Sposób patrzenia na swiat , ludzi , relacje , wrażliwość .
Nieco wiecej "danych" mamy jakby o Tobie .
Ja zauważam rzecz następującą :
Masz bardzo silną potrzebę bycia użyteczną , potrzebę opieki ,
oddania , kochania .
Z reguły kobiety raczej pragną być kochane .
Ty , z tego co pamietam nie wspominałaś za wiele o jego uczuciu do ciebie .
Na dodatek to twoje "oddanie" przekracza jakby pewne granice .
To zezwolenie dla męża , rozumiesz ?
Dziwny jest też ten brak takiego naturalnego oporu jako kobiety .
Właśnie - a może po prostu chodzi o zasłużenie sobie na jego miłość .
Może nawet sama nie uświadamiasz sobie
jak bardzo pragniesz BYĆ KOCHANA ?
Może to właśnie deficyt z domu rodzinnego ,
a może powielasz jakiś rodzinny model ?
Zastanawia mnie ,
jaką swoją wyższą potrzebę zaspokajasz ty sama taką postawą .
Konkretnie - jaki brak wyniosłaś z młodości ?
Czego najwiecej pragnęłaś ??? ( czego Ci brakowało )
I ta relacje z mężem ( zdrowa czy nie , nie wiem ) zapewnia ci to .
I godzisz się na to pomimo , że na innych polach coś tracisz , czujesz to .
Cytat:
Przerażające mi się wydaje to, ze mam się martwić o siebie, a nie o męża, bo to głównie na tym chyba polega. Nie wiem.
Powyższe jakby potwierdza , to o czym pisałem wyżej .
Cytat:
bo mojepozwolenie wynikało z głębokiego zrozumienia jego potrze i tego, jak bardzo jest to dla niego ważne
............ i znów podobnie , liczy się tylko mąż
Mąż jest centrum Twojego świata .
Jakbyś bała się , że bez niego stracisz sens samej siebie .
Cytat:
Ja na długo przed nim wiedziałam, że do tego dojdzie, że on prędzej czy później będzie miał kontakty intymne z jakimś mężczyzną. On raczej nie podejrzewał, że mógłby się na to rzeczywiście zdobyć.
Bardzo ciekawe i dziwne .
Czy zgadzałaś się na to , aby mąż "odkrył" swoją tożsamość i sam wybrał ?
tereska [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-02, 05:47
Tiliano, ta książka jest dla Ciebie nie dla męża. Mam wrażenie jakbyś się czegoś bała.
tiliana [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-02, 09:37
mare1966 napisał/a:
Cytat:
Bardzo trafne, bardzo się to pokrywa z moimi odczuciami. Widocznie taki krzyż. Niech i tak będzie.
Nie myśl , że Bóg dla jakiegoś sadystycznego upodobania
doświadcza nas z lubością .
Często to MY SAMI cierpimy , całkiem niepotrzezbnie .
Rzeczywistość jest taka jak nasze MYŚLI o niej .
Zmieniając własne myśli , zmieniamy rzeczywistość .
Szatam jest kłamcą .
Wmawianam , że świat jest zły , ludzie są źle ....... i my tak potem widzimy .
A to nieprawda .
Przecież wiem. Bardziej to widzę jako wyzwanie, coś, co ma mnie/nas ubogacić i wzmocnić. To przecież przez pokonywanie trudności wzrastamy, udoskonalamy się.
mare1966 napisał/a:
Cytat:
Retrospekcja to świetna sprawa. Żeby odpowiedzieć sobie na te pytania musiałam przypomnieć sobie, w jakim stanie psychicznym byłam zanim to wszystko się stało, jak pozwalałam mężowi na wszystko, co chciałby zrobić. Po przypomnieniu sobie tego wiem, że drugi raz postąpiłabym tak samo, bo mojepozwolenie wynikało z głębokiego zrozumienia jego potrze i tego, jak bardzo jest to dla niego ważne.
Tiliano ,
po mojemu postawa i męża i Twoja
ukształtowała się w dzieciństwie i młodości .
Sposób patrzenia na swiat , ludzi , relacje , wrażliwość .
Nieco wiecej "danych" mamy jakby o Tobie .
Ja zauważam rzecz następującą :
Masz bardzo silną potrzebę bycia użyteczną , potrzebę opieki ,
oddania , kochania .
Z reguły kobiety raczej pragną być kochane .
Ty , z tego co pamietam nie wspominałaś za wiele o jego uczuciu do ciebie .
Na dodatek to twoje "oddanie" przekracza jakby pewne granice .
To zezwolenie dla męża , rozumiesz ?
Dziwny jest też ten brak takiego naturalnego oporu jako kobiety .
Właśnie - a może po prostu chodzi o zasłużenie sobie na jego miłość .
Może nawet sama nie uświadamiasz sobie
jak bardzo pragniesz BYĆ KOCHANA ?
Może to właśnie deficyt z domu rodzinnego ,
a może powielasz jakiś rodzinny model ?
Zastanawia mnie ,
jaką swoją wyższą potrzebę zaspokajasz ty sama taką postawą .
Konkretnie - jaki brak wyniosłaś z młodości ?
Czego najwiecej pragnęłaś ??? ( czego Ci brakowało )
I ta relacje z mężem ( zdrowa czy nie , nie wiem ) zapewnia ci to .
I godzisz się na to pomimo , że na innych polach coś tracisz , czujesz to .
Właśnie najciekawsze, że wszyscy dopatrują się jakichś braków w młodości. A ja u siebie nie widzę nic takiego. Mam kochającą rodzinę, nie widzę braków ani ze strony matki ani ojca. Moje małżeństwo jest pod pewnymi względami odwrotnością tego, co dzieje się u mnie w domu. Z młodości wyszłam silna, niezależna, przekonana o własnej wartości (to mi zostało), wiedząca, czego chcę od życia. Może to naiwne, może jestem ślepa, ale nie widzę u siebie deficytów, jakie chciałabym zaspokoić przez to, co się dzieje teraz.
Raczej nie chodzi mi o zasłużenie sobie na cokolwiek. Prędzej o to, żeby doskonalić swoją postawę - modliłam się kiedyś o miłość bezgraniczną i bezinteresowną no i mam :P
Jakoś tak zawsze zwracałam większą uwagę na drugiego człowieka, nie oceniałam, nie odtrącałam... Wyznaję podgląd, że nie ma ludzi złych, a tylko mniej lub bardziej zagubieni, zranieni.
U męża tych deficytów trochę było i to ciągle go gnębi. On sam jest tego świadomy.
Cytat:
Cytat:
Ja na długo przed nim wiedziałam, że do tego dojdzie, że on prędzej czy później będzie miał kontakty intymne z jakimś mężczyzną. On raczej nie podejrzewał, że mógłby się na to rzeczywiście zdobyć.
Bardzo ciekawe i dziwne .
Czy zgadzałaś się na to , aby mąż "odkrył" swoją tożsamość i sam wybrał ?
Tak, sam zdecydował, ja biernie na wszystko patrzyłam i wiedziałam od dawna, do czego to wszystko zmierza. Widzę też cały proces, przez jaki JA się do tego przygotowywałam psychicznie, dlaczego własnie nie protestowałam, nie postawiłam mu żadnej granicy aż do teraz. Bo to był proces i trwał kilka lat....
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2014-01-02, 10:40
tiliana napisał/a:
Właśnie najciekawsze, że wszyscy dopatrują się jakichś braków w młodości. A ja u siebie nie widzę nic takiego. Mam kochającą rodzinę, nie widzę braków ani ze strony matki ani ojca. Moje małżeństwo jest pod pewnymi względami odwrotnością tego, co dzieje się u mnie w domu
Czasem dobieramy się na zasadzie kontrastu...
tiliana napisał/a:
Z młodości wyszłam silna, niezależna, przekonana o własnej wartości (to mi zostało), wiedząca, czego chcę od życia. Może to naiwne, może jestem ślepa, ale nie widzę u siebie deficytów, jakie chciałabym zaspokoić przez to, co się dzieje teraz.
Raczej nie chodzi mi o zasłużenie sobie na cokolwiek. Prędzej o to, żeby doskonalić swoją postawę - modliłam się kiedyś o miłość bezgraniczną i bezinteresowną no i mam :P
Jakoś tak zawsze zwracałam większą uwagę na drugiego człowieka, nie oceniałam, nie odtrącałam... Wyznaję podgląd, że nie ma ludzi złych, a tylko mniej lub bardziej zagubieni, zranieni.
Zatem masz już odpowiedz czemu dobraliście się razem
tiliana napisał/a:
U męża tych deficytów trochę było i to ciągle go gnębi. On sam jest tego świadomy
To już wielki plus..ale na samej świadomości nie może się to kończyć-trzeba teraz to zmieniać.
Zmieniac po to -by świadomość kiedyś tam nie powstała jako usprawiedliwienie...
jestem taki bo jestem.....
tiliana napisał/a:
Widzę też cały proces, przez jaki JA się do tego przygotowywałam psychicznie, dlaczego własnie nie protestowałam, nie postawiłam mu żadnej granicy aż do teraz. Bo to był proces i trwał kilka lat....
czytając wszystko co powyżej myślę że chciałaś być pewna zanim podejmiesz decyzję na rozwiązywanie problemu......
to bardzo cenne -bo jak dla mnie oznacza to decyzję nie na zasadzie impulsu,pod wpływem emocji.
Jakie zazwyczaj mogą być mylne
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.