Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Mariusz rozumiem Twoja frustracje. W calej tej sytuacji chcialam zwrocic Twoja uwage na jedna rzecz. Piszesz,
JEŚLI JEDNA ŻONA POTRAFI IŚĆ Z MĘŻEM, ZAMIESZKAĆ
A MOJA NIE POTRAFI?
NIE CHCE
TO NIE JEST MIŁOŚĆ
To nie jest tak. Jedna zona wyprowadzi sie od tesciow, inna nie.
Po drugie sadze, ze wszyscy sie ze mna zgodza, ze Twoja tesciowa stworzyla tzn."toksyczna relacje" z corka. Bardzo czesto osoby podporzadkowane takiej relacji nie potrafia same sie oderwac od matki. Po tylu latach manipulacji, to zapewne tesciowa podpowiedziala corce pomysl z rozwodem, a moze i podyktowala pozew!
Nie skreslaj zony, pomysl o niej, jak o osobie, ktorej trzeba pomoc uwolnic od tej relacji, a z czasem stworzyc zdrowa relacje. Tylko wszystko ze spokojem.
Moja rada jest taka: napisz smsa, ze chcesz pogadac o rozwodzie z zona, Ty wybierz miejsce spotkania, najlepiej Twoje mieszkanie, a jak sie nie da, to inny grunt neutralny z dlaeka od tesciowej. Stanowczo jednak podkresl, ze chcesz sam na sam z nia pogadac, bo sprawa dotyczy tylko was dwoje.
Tak jak ktos pisal wczesniej, przygotuj sie dobrze do rozmowy, pomodl sie do Ducha Sw. o odpowiednie slowa. Sprobuj nie osadzac, nie oskarzac NIKOGO. Powiedz, ze Ci jej brakuje, odwolaj sie do wspolnych momentow przed slubem jak byliscie sami, nie wiem, wakacje we 2.
Brakuje Ci jej bliskosci, zapachu, dotyku, smiechu, zartow, wyjscia sam na sam. Powiedz, ze nie zalezy Ci na pieniadzach, mieszkaniu, domu, komputerze. Powiedz, ze jedyne co sie liczy to ona. I nie gadaj caly czas o tesciach, ze to oni sa przyczyna. Mozesz wspomniec, ale wyczuj sytuacje, czy sie zjezy na to, bo nie widzi swiata poza nimi, czy jednak ma poczucie, ze sa zbyt zaborczy, a wtedy delikatnie dawaj do zrozumienia, ze przeciez nie chcesz jej odciac od rodzicow, tylko stworzyc wasza rodzine jako maz i zona, ktorzy mieszkaja sami i odwiedzaja raz po raz tesciow.
Popros byscie zamieszkali razem choc przez 1 miesiac. Nie pros o powrot na cale zycie. Zobaczysz, ze przez 1 miesiac bez mamuski (!) moga wydarzyc sie cuda. Moze wtedy dopiero bedzie czas, by porozmawiac o terapii etc.
Odwagi!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
cyś [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-12, 17:01
Daria111 napisał/a:
Może jakaś psychoterapia dla żony? Trzymam kciuki za Was
IMHO to nie żonie a bardziej teściowej przydała by się terapia. Tu jest potrzebny ktoś, kto by ją strącił z tego postumentu. Z opisu można wywnioskować że kobieta ma "stanowisko" i czuje siłę. Z domu zrobiła świątynie, a z córki usłużną dziewczynkę. Najgorsze jest to że rozbija małżeństwo swojej córki i za chwilę zrobi z niej starą zgorzkniałą rozwódkę, bo dopóki mamuśka będzie żyć to dopóty wszystko będzie się musiało odbywać się pod jej dyktando.
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-12, 18:13
cyś napisał/a:
IMHO to nie żonie a bardziej teściowej przydała by się terapia. Tu jest potrzebny ktoś, kto by ją strącił z tego postumentu. Z opisu można wywnioskować że kobieta ma "stanowisko" i czuje siłę.
IMHO; teściowa nie zrobi nic na co jej inni nie pozwolą.... Więc jak jak teściowa taki układ wciela w życie, to zmiana należy do tych, którym to nie odpowiada.))) Dokładnie jak Krasnobar pisze, jak się korzysta z pomocy, to trzeba potem swoje odpracować, w "teściowej" poukładanym rozkładzie dnia i zycia.))) albo stworzyć swój własny...tu trzeba troche pracy, samodzielności, wkładu, doświadczenia, inaczej w życiu tak już jest, "frycowe" trzeba zapłacić by być na swoim na swoich warunkach....
cyś napisał/a:
Z domu zrobiła świątynie, a z córki usłużną dziewczynkę. Najgorsze jest to że rozbija małżeństwo swojej córki i za chwilę zrobi z niej starą zgorzkniałą rozwódkę, bo dopóki mamuśka będzie żyć to dopóty wszystko będzie się musiało odbywać się pod jej dyktando.
może ten układ córce pasuje? kto wtedy ma iść na terapie? oczywiście to retoryka do refleksji...
Daria111 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-13, 08:51
My wszyscy, którzy mamy dzieci pamiętajmy by w przyszłości nie stać się takim toksycznym rodzicem
MariuszS2006 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-13, 10:42
Witam,
tak zgadzam się z Tobą Daria,
ja rozumiem sytuacje kiedy zięciu, jest leserem, kiedy nadużywa alkoholu, wydaje pieniądze na laptopy, tablety, na 3 sztuki tabletów, kiedy dochodzi do rękoczynów,
kiedy zbyt często gdzieś wychodzi, kiedy faktycznie źle się dzieje
ale żeby robić przemówienia, kiedy pojechałem do ojca, który nie wiadomo co dalej, co z firmą, z bratem i matką, egzamin za tydzień na uprawnienia,
robić przemówienia o zbyt wolnym wykańczaniu domu, kiedy wiesz że nie zarobiłeś tyle ile sobie zakładałeś, albo na tyle ile potrzeba kasy?
ja rozumiem że nie znalazłem pracy, ale ILE WYSIŁKU KOSZTOWAŁO JĄ ŻEBY KOMUŚ PODAĆ DO NAS TELEFON? NO ILE?
w ramach tego robiłem to czego ode mnie oczekiwały, MAŁO
ja nawet w butach chodziłem dotąd aż zelówka się przetarła, bo szkoda mi było kasy,
chciałem jak najszybciej się wynieść, wykończyć dom
stał 12 lat w stanie surowym, niech stoi dalej,
pracujący facet, czego chce w domu?
POSZANOWANIA
a ja musiałem tłumaczyć się z wyjazdów, z wykańczania domu, z wykonywania projektów, z płodzenia i innych pierdół
czy to było na miejscu? raczej nie
to jest tak jak się nie ma swoich zajęć to szuka się u innych dziury jak jest od urodzenia
ja nie piję, nie palę, nie roztrwaniam kasy na lewo i prawo, nie bawuję się jak inni
a i tak mało
jak można tak szybko podjąć decyzję, życiową decyzję, decyzję na całe życie?
sama nigdy nie potrafiła co do wykańczania domu podjąć żadnej decyzji, a potem usłyszałem że za drogo wykańczałem, to gdzie żeś była do tej pory?
na obiad ja bardzo często podrzucałem jej pomysły, bo ona sama nie wiedziała co ma ugotować, nie zdążyła jeszcze pomyśleć?
w środę usłyszałem że tylko ona gotowała, i licytuje się i kłamie, na każdym kroku
ehhhhh
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-13, 11:00
Mariusz
Poziom emocji u Ciebie (u Was) jest juz tak duży, że popadasz w małostkowość.
Kto co powiedział, kto gotował, kto płacil za co, .....
A to przecież nie w tym rzecz.
Aż trudno mi sobie wyobrazić jakie będą emocje jesli dojdzie do rozwodu i bedziecie dzielić majątek.
ps. Pozwole sobie na ogólna uwagę.
Nie rozumie tego strasznego pędu do inwestowania w domy w Polsce.
Lata wyrzeczeń, oszczędzania, związanych z tym kłótni, przepychanek, stresów...
Niejedno wykańczanie domu wykończyło przy okazji związek, bo ludzie zamiast
wynająć skromne mieszkanie, mieć czas, podróżować, wychodzić
razem....wykańczają...a potem siadają sobie w tym pięknym , wykończonym domu
i zastanawiają się ....co ja tutaj robię z tym panem/panią
MariuszS2006 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-13, 11:36
Grzegorzu
Jaki podział majątku chłopie, jest rozdzielność przed ślubem, o czym piszesz?
i znów EMOCJE
ludzie oduczcie się tak pisać
to jest OPOWIEŚĆ
czy wy umiecie inaczej rozmawiać
czy wy jak rozmawiacie z ludźmi to nic w was nie ma, działacie jak roboty, na jednej płaszczyźnie
jak krzywda się wam dzieje, to się pochylacie
co z wami jest?
to jest OPOWIEŚĆ a każda opowieść coś za sobą niesie, czy są to emocje czy nie to nie istotne
liczy się TREŚĆ
nie jesteśmy psami które komunikują się za pomocą wewnętrznej energii emocji
jesteśmy LUDŹMI
przeżywamy, czujemy, MÓWIMY, intonujemy, krzyczymy, bo jesteśmy LUDŹMI
do jasnej anielskiej
ja chciałem spowalniać wykańczanie, żebyśmy z żoną ŻYLI
ŻYLI
poszli na spacer, na rower, do kina, w niedzielę przeleżeli cały dzień
a niestety NIE WOLNO BYŁO
bo za wolno wykańczamy, bo za wolno sprzedajemy projekty, bo sjesta, bo wyjazd na grila do rodziny
TO CO BYŁO DOZWOLONE ŻEBY ŻYĆ?
CO TAKIEGO?
żona mówi że powinniśmy iść od początku na wynajęcie
a przecież ja chciałem iść, ale bo kasy nie ma, bo nie wykończymy domu,
już pisałem o tym ale pisze znów, w dupie miałem dom, bo chciałem żyć z żoną, a nie dla domu, ja tak chciałem żyć
a czy ona wie czego chciała? NIE bo ja miałem to określić
a jak miałem to zrobić skoro co innego chciała teściowa, która manipulowała mnie przez żonę
tzn ze żona chciała co innego, chciała żyć, tylko nie potrafiła tego powiedzieć matce
to ja jestem winien temu że one miały sporne interesy?
a skąd mam wiedzieć to, skoro w każdej minucie, żona daje ciągle inne argumenty, skąd mam wiedzieć, skoro ona, raz chce wyjechać raz wykańczać dom
jeśli sama nie nie wie czego chce to niech szuka, niech weźmie rozwód, wyjedzie za granice i szuka tego czego chce, może za parę lat wreszcie będzie wiedziała czego chce,
bo na dzień dzisiejszy tego nie wie
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-13, 13:14
a gdzie w tym wszystkim miłość do żony ??
bo ja widzę tylko urażona ambicje, dumę i masę jeszcze innych emocji
nie kocha się kogoś za to, ze jest ideałem tylko właśnie za to, ze jest słabym, chwiejnym człowiekiem, ze jest sobą
nie wierze, ze przed ślubem nie było widać niedojrzałości zony
tylko może Twoje różowe okulary zasłoniły rzeczywistość ????
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-13, 13:30
katalotka72 napisał/a:
a gdzie w tym wszystkim miłość do żony ??
Czasami nie da sie juz kochac drugiej osoby
...własnie za to jak jest....
bądż jak kto woli za to jak się zmieniła.....
MariuszS2006 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-13, 14:19
a gdzie w tym wszystkim miłość do męża, który przyjeżdża i prosi o rozmowę, o rozwiązanie problemu?
bo ja widzę tylko niespełnione marzenia żony, nie wiadomo właściwie jakie
czy jej, czy teściowej
nie kocha się kogoś za nic
też nie wierzę że przed ślubem żona nie widziała mojej urażonej dumy
może jej okulary przysłoniły
a ja nadal kocham żonę i może jeszcze coś się tli
nawet po tym jak w twarz powiedziała mi że chce rozwodu
krasnobar [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-13, 15:06
MariuszS2006 napisał/a:
też nie wierzę że przed ślubem żona nie widziała mojej urażonej dumy
przecież przed ślubem było ponoć wspaniale,tak pisałeś..........to czyją urażoną dumę miała widzieć?miałeś urażoną dumę,chociaż jak pisałeś,żona ani gestem nie dała poznać,że jest uzależniona od swojej matki?była wspaniała,uśmiechnięta.........to Twoje słowa.....to skąd ta urażona duma przed ślubem? coś plączesz się w zeznaniach......
a piszemy o nadmiarze emocji,bo chociaż piszesz,to ja przynajmniej czytam krzyk,nie wiem,jak inni......widać gniew,rozżalenie małego chłopca,który w dużej mierze sam sobie tak ustawił życie,godząc się na pewne rozwiązania,przyjmując pomoc,korzystając z niej na maksa,nie umiejąc się komunikować właściwie (czyli np. umiejętnie powiedzieć stop "przemówieniom i wypominkom" teściowej),który wprowadza się do teściów..........
nie wystarczy nie robić czegoś złego......klocek z drewna też niczego złego nie robi i co z tego?czemu wiążemy się z ludźmi,a nie z klockami drewna?
grzegorz_ napisał/a:
ps. Pozwole sobie na ogólna uwagę.
Nie rozumie tego strasznego pędu do inwestowania w domy w Polsce.
Lata wyrzeczeń, oszczędzania, związanych z tym kłótni, przepychanek, stresów...
Niejedno wykańczanie domu wykończyło przy okazji związek, bo ludzie zamiast
wynająć skromne mieszkanie, mieć czas, podróżować, wychodzić
razem....wykańczają...a potem siadają sobie w tym pięknym , wykończonym domu
i zastanawiają się ....co ja tutaj robię z tym panem/panią
ło matko,trafione w punkt........biję się w piersi,że też należę do takich osób....tyle,że u mnie są myśli "i gdzie jest pani tego domu"...........mam też w rodzinie wyjątkowo kochające się małżeństwo,mieszkają w małym mieszkanku z dwójką dzieci......szacunek do siebie widać na każdym kroku,bez migdalenia się,bez pretensji,po prostu widać,że się lubią i mają coś wspólnego ze sobą poza pieniędzmi.......
jak się człowiek zaczyna rozliczać,zabezpieczać,to gdzieś to,co ma sens,umyka.......a potem trudno przyjąć konsekwencje...........................pozdrawiam,szymon.
MariuszS2006 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-13, 15:19
było wspaniałe bo nie było nagonki, na początku żyliśmy tak jak chcieliśmy
ale to chyba nie podobało się teściowej
Ty Krasnobar chyba nie miałeś takiego doświadczenia
bo piszesz tak jakbyś nigdy w takiej sytuacji nie był
a z ponurą dziewczyną bym się nie wiązał, to chyba logiczne, chciałbyś mieć żonę która wogóle nie chodzi uśmiechnięta?
no i właśnie powiedziałem stop, co pomijasz w zupełności, nie dociera do Ciebie, że właśnie stopuję, chciałem się wyprowadzić tylko ŻONIE nie pasują żadne warunki, czy teraz to jest bardziej zrozumiałe?
i POWTÓRZĘ DO ZNUDZENIA
TO NIE JA ROBIŁEM AWANTURY O TO ŻE ZBYT WOLNO WYKAŃCZAMY DOM
TYLKO TEŚCIOWA
TO ONA CHCIAŁA WIĘKSZEGO TEMPA NIE JA
WIĘC NIE WRZUCAJCIE MI W USTA TEGO CZEGO JA NIE ROBIŁEM
ALBO CZYTAJCIE DOKŁADNIE CO PISZĘ
pisać z wami to tragedia
jeden bo tak żeś się ustawił, drugi, bo będę rozliczał majątek, kiedy jest rozdzielność
piszecie sami o tych pieniądzach, kiedy ja się ich w zupełności pozbyłem, i nic mi do nich, a może pozbyłem się na życzenie teściowej
książki też tak czytacie, tam gdzie są ilustracje?
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-13, 15:33
MariuszS2006 nie pisałam do Ciebie w formie upomnienia tylko żebys może zrobil taka STOPklatke strumieniom zalu, wydaje mi się, ze ta madrzejsza strona powinna pierwsza zatrzymać się, zmienić metode działania, posluchac co ta druga polowa nam chce powiedzieć, czasem słowa nie ubiora tego co się chce przekazac, często mówimy cos w emocjach i potem tego bardzo zalujemy
może to jest trochę tak, ze Wy nawzajem się nie słyszycie i nie docierają komunikaty ??
naprawdę dobrze Ci zycze, bo z perspektywy czasu wiem ile schrzanilam w moim malzenstwie postawa taka jak Ty - bo on mi, bo tesciowa to, bo ja.....
nie umiałam się zatrzymać, może moje doświadczenia pomoga Tobie zrobić cos inaczej i lepiej ??
GregAN [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-13, 15:52
Mariusz, wyluzuj.
Szukasz kogoś kto Cie pogłaska po główce i powtórzy za Tobą jaka to be jest ta i tamta pani ?
Czy może poszukujesz wskazówki co jeszcze można zrobić, żeby naprawić Wasze małżeństwo ?
Tak się właśnie składa, że możesz zmienić tylko siebie.
Nie wpłyniesz na zmianę zachowania teściowej, żony.
Masz wpływ tylko na siebie.
Staramy Ci się to uświadomić, zebyś nie tracił energii na coś co nie przyniesie skutku, a spowoduje dalsze rozgoryczenie.
Emocje - oczywiście, ze są nieodzowną cząstką każdego człowieka.
Ale ich wpływ na nasze postępowanie, zachowanie chyba już możemy sobie wypracować sami ?
Emocje nie jeden raz były powodem głupoty czy nawet tragedii.
Dlatego... lepiej stonować swoje wypowiedzi, myśli.
Dopuścić do siebie spojrzenie, racje drugiej strony, poszukać wspólnej płaszczyzny do porozumienia.
Emocje nie pozwolą na takie spojrzenie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.