Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Ziomek , sprawa się rypła , nie??????????
To musisz ponarzekać, pokrzyczeć, WYMODLIĆ , nic więcej nie wymyślisz.
Możesz mnie mieć za cwaniaka, ale :"cierp ciało coś chciało"
Z tej samej gałezi są maje i twoje owoce życia .
Wiesz jak mówią: "jak sobie pościelisz tak się wyśpisz". Moje Kochanie też poszło w siną dal bo jest tak uczciwa i szczera i dobroduszna, bo dupek powiedział albo ja albo on, więc żeby go nie skrzywdzić to nie jest niby z żadnym.
Szkoda mi cię chłopie jako faceta, bo ciężki okres przed tobą. Ale jak łaziłeś na lewiznę to cenę znałeś-nie???.
Potraktuj to jak byś w końcu stanął przy czytniku cen w markecie, gdzie widzisz ile kosztuje cię poprzednie życie. Ciesz się bo to jeszcze nie jest kasa końcowa gdzie realnie trzeba wyjąć z porfela, albo przeciągnąć kartą.
Powiem ci że możesz jeszcze wiele oddać i odzyzkać.
Najpierw napraw ten bajzel w swoim życiu, a potem bież się za laski, najlepiej za tę swoją jedyną.
GregorWR [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-06, 01:18
[quote="Dabo"]
Szkoda mi cię chłopie jako faceta, bo ciężki okres przed tobą. Ale jak łaziłeś na lewiznę to cenę znałeś-nie???.
Szczerze, nie miałem pojęcia o cenie. Nie miałem pojęcia co może odczuwać zdradzana/y i nie piszę tego dla "wybielenia" się, piszę, aby uzmysłowić innym, że nie zawsze zdajemy sobie sprawę z naszych czynów.
Czeka mnie ciężki okres to prawda, ale ja na prawdę mam dwa odczucia jednocześnie 1 boli mnie to, co się dzieje 2 cieszę się z tego, bo jak tu któryś z forumowiczów ma podpis "Panie dziękuję ci za ten kryzys, bo mogłem dzięki niemu zbliżyć się do Ciebie"
"Najpierw napraw ten bajzel" pewnie chodzi ci o mnie? jeśli tak, to jestem zadowolony, bo wiem, że naprawiać, poprawiać ulepszać będę do końca życia. To jest w moim życiu nowe, bo zrozumiałem, że bez Jezusa jestem nikim, a On nigdy nie stoi i zawsze zaprasza nas do zmian.
Zadowolony jestem, bo wiem, którą drogą mam podążać. Bez podtekstów, obłudy i sarkazmu dziękowałem żonie za jej wybór, bo lepiej być bliżej Boga bez żony niż unieszczęśliwiać żonę, siebie i nie myśleć o Bogu.
Jeśli wybierze faceta będzie mi przykro choć to za słabe słowo, ale ja nie zostanę sam. Sakrament małżeństwa to Jezus, żona i ja. Ale będę o nią walczył do końca. Oczywiście zmieniając siebie nie ją. Mam oczywiście wzloty i upadki, ale modląc się odczuwam ulgę/poprawę. Jak wytrwam, a o to się modlę, będzie dobrze.
Pozdrawiam
Grzegorz
lena [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-06, 01:27
Cytat:
Nie świruj, o ile na początku pogratulowałem Ci szczerości to teraz muszę stwierdzić że wpadasz w egzaltację, głównie religijną.
Gregor......ja tez doceniam szczerość,przyznanie sie do winy....to pierwszy krok do naprawy.
Zawiniłem,zrozumiałem,biję się w pierś,wyznaje,ponoszę konsekwencje,naprawiam.....ale na litość boska,nie biczuje sie do końca życia.
Bóg mi wybaczył,wiec i ja sobie tez wybaczyć muszę.
Tyle jeśli chodzi o Ciebie.
Co do zony?......
Cierpliwośc przez duze C, wsparcie,pomoc,ale bez naciskania i nauczania.
Daruj sobie teksty,że małżeństwo,że sakrament,przysiega,Bóg itp.....bo napewno polegniesz.
Czas i Twoja przemiana.
Co do faceta(kochanka)...
Grzegorz napisał...
Cytat:
Jeśli czujesz się na siłach i dasz radę spokojnie porozmawiać z tym facetem to porozmawiaj.
Powiesz, że Ci na żonie zależy i dowiesz się czy dla niego to coś ważnego, czy tylko przygoda.
Facetem nie jestem,ale....gdybym była,nie wyobrażam sobie takiej rozmowy....czy Ci zależy,czy to cos ważnego.
Spadaj facet ...to moja żona!!!!!!!!!!!!!!
To tylko moje zdanie....zrobisz jak zechcesz.
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-06, 05:48
GregorWR napisał/a:
Trochę tu przeczytałem o manipulacji, że jest be, że nie wolno, ale ja się zastanawiam jeśli w dobrej sprawie to dlaczego nie. Może warto użyć takich narzędzi jak NLP?
Nie warto. Cel nie uświęca środków, oraz zło dobrem zwyciężaj (a nie zło zwyciężaj złem). I nie są to czcze frazy i ogólniki. Tak działa zły. Podsuwa coś złego (manipulacja) do osiągnięcia czegoś dobrego (naprawa małżeństwa). Ale jest tak cwany, że mamiąc takimi ognikami coraz głębiej wciąga człeka w bagno. Czyli wydaje Ci się że robisz dobrze, a tymczasem niepostrzeżenie zawalasz wszystko jeszcze bardziej.
GregorWR napisał/a:
Szczerze, nie miałem pojęcia o cenie. Nie miałem pojęcia co może odczuwać zdradzana/y i nie piszę tego dla "wybielenia" się, piszę, aby uzmysłowić innym, że nie zawsze zdajemy sobie sprawę z naszych czynów.
A to mnie zaniepokoiło. Bo czytam tu (może się mylę), że złe jest coś, kiedy ktoś inny czuje się zraniony. Czyli gdyby żona się nie dowiedziała, to byłoby mniej złe? Gdyby okazało się, że nie czuje się aż tak bardzo zraniona, to by było mniej złe?
OK, zgadza się - nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego co robimy, i jak bardzo jest to złe. Pobudka często następuje, jak sprawa na jaw wychodzi, i w całej krasie oglądamy ogrom zniszczeń. Ale jeśli nigdy nie ujrzy światła dziennego? Czy jeśli ktoś zdradzi współmałżonka, a ten się nie dowie - zrobił mniejsze zło, niż ten u którego wszystko jawne się stało?
Brakuje mi tu odniesienia do Prawdy obiektywnej, czyli Boga i jego praw. Masz je zapisane wewnątrz, w sumieniu. Jeśli masz sumienie odpakowane i odpowiednio używane, zgodnie z instrukcją obsługi - to tam masz weryfikację, co jest złe
GregorWR [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-06, 11:25
Nirwanna Dziękuję ci za te słowa. Targają mną wątpliwości: jak postępować, ale przyjmuję Twój punkt widzenia: zło dobrem zwyciężaj, modlitwą, cierpliwością, pokazywaniem zmian, a nie naciskami.
Co do zła zdrady, zło zawsze jest złem ja chciałem powiedzieć, że naprawdę nie zdawałem sobie sprawy, że to może być tak bolesne. A odczucie, że zrobiłem źle było, to właśnie dlatego powiedziałem o zdradach żonie.
Nikt nawet na spowiedzi nie namawiał mnie do tego. Pogorszyło to sytuacje i to bardzo, ale ja takiego małżeństwa jakie było nie chciałem, więc dobrze robiąc lub źle wyznałem wszystko.
Przypominam żona wybrała innego nic o zdradach nie wiedząc, bo ja zachowywałem się fatalnie.
Wierze, że choć obecnie zaszkodziło mi to wyznanie, to pomoże w przyszłości zbudować prawdziwy związek oparty na prawdzie. Jak będzie nie wiem, ale wierzę.
Jeśli kiedyś się uda i żona mi wybaczy to dzięki temu forum będzie to inne małżeństwo.
Czytam i pracuję nad sobą, modlę się i proszę o łaskę wiary, proszę o naukę oraz niech będzie wola Twoja.
Ps. ten kryzys, to forum nie jest moim poznaniem Boga ja tylko źle Go sobie tłumaczyłem. O nic nie prosiłem i niczego nie oczekiwałem. Teraz najbardziej proszę o łaskę wiary jej pomnażania. Uczę się o Bogu, a pomaga mi to: http://pmb.swidnica.pl/in...d=19&Itemid=161
Ja napisałam list do tej trzeciej, gdzie z godnością żony wyjaśniłam jej co robi ( na wypadek, gdyby nie wiedziała) i wyraziłam swoje oczekiwania. Wg mnie przyniosło to dobry skutek, w każdym razie zakłóciło ich sielankę, a ja miałam poczucie, że zrobiłam co do mnie należało.
GregorWR [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-09, 10:01
Kari napisał/a:
Ja napisałam list do tej trzeciej, gdzie z godnością żony wyjaśniłam jej co robi ( na wypadek, gdyby nie wiedziała) i wyraziłam swoje oczekiwania. Wg mnie przyniosło to dobry skutek, w każdym razie zakłóciło ich sielankę, a ja miałam poczucie, że zrobiłam co do mnie należało.
Właśnie to poczucie , że powinienem powiedzieć temu trzeciemu, że to moja żona i że zawsze nią będzie, że powinienem zrobić wszystko nie daje mi spokoju!!!!
Usłyszałem dziś od żony, że on i koleżanka-przyjaciółka również odbierają moją zmianę jak zachowanie podobne do dziecka, któremu zabrało się niechcianą zabawkę i nagle to dziecko bardzo tą zabawkę chce.
Ja tak często się myliłem w ocenie sytuacji, że dziś myślę, że może oni mają rację?
Dziś również powiedziałem żonie, że nasze obecne relacje są o 1000 razy lepsze niż przed tym trzecim, że się nie kłócimy, że rozmawiamy, że nie czepiamy się drobnostek, odpowiedź: bo przestałam walczyć o ciebie o twoją zmianę!!!! Jak ja tego pragnąłem!!!
Dlatego mocno się zastanawiam czy nasza walka o żonę/męża czasami nie działa przeciwko nam samym
Pozdrawiam
Grzegorz
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-09, 11:18
GregorWR napisał/a:
Dziś również powiedziałem żonie, że nasze obecne relacje są o 1000 razy lepsze niż przed tym trzecim, że się nie kłócimy, że rozmawiamy, że nie czepiamy się drobnostek, odpowiedź: bo przestałam walczyć o ciebie o twoją zmianę!!!! Jak ja tego pragnąłem!!!
i teraz czas twojej własnej pracy nad sobą
GregorWR [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-09, 12:03
Mirakulum napisał/a:
GregorWR napisał/a:
Dziś również powiedziałem żonie, że nasze obecne relacje są o 1000 razy lepsze niż przed tym trzecim, że się nie kłócimy, że rozmawiamy, że nie czepiamy się drobnostek, odpowiedź: bo przestałam walczyć o ciebie o twoją zmianę!!!! Jak ja tego pragnąłem!!!
i teraz czas twojej własnej pracy nad sobą
Ja się z tym zgadzam w 100%. Obojętne czy żona będzie mnie jeszcze kiedyś chciała czy nie. Ta praca będzie z pożytkiem i dla mnie i dla córki i dla niej też. Pracuję nad sobą.
Ale tu nie o mnie chodzi. Ja byłem w takiej sytuacji gdzie zło codziennie się o mnie upominało, a im bardziej na to pozwalałem tym gorzej było. Często sobie tłumaczyłem, że jeśli już tak nagrzeszyłem to dalsze pogrążanie się jest tym na co zasługuję. Wielu ludzi podejmując decyzje nie potrafi się z niej wycofać. Tu na forum czytałem o starszej kobiecie, która miała wyrzuty sumienia, że kiedyś opuściła męża pijaka i despotę, ale najmocniejsze było to, że nie chciała sobie wybaczyć, że nie chciała się pomodlić o wybaczenie, twierdziła, że musi odpokutować sama i bez łaski przebaczenia, mówiła tak ma być i koniec.
Ja miałem podobnie.
Dlatego moje rozterki, a co jeśli żona pomyśli podobnie. Ja to obserwuję codziennie.
Na tym forum opisane jest wiele przykładów takiego postępowania, on/ona nie cofną swojej decyzji bo, to czy tamto i sami sobie próbują /choć nikt tego głośno nie mówi/ zadać pokutę, sami siebie karzą, a my nie potrafimy im pomóc.
Praca nad sobą jest najważniejsza, ale znając mechanizmy, które nami kierują czy taka praca wystarczy?
Pozdrawiam
Grzegorz
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-09, 12:16
GregorWR napisał/a:
Usłyszałem dziś od żony, że on i koleżanka-przyjaciółka również odbierają moją zmianę jak zachowanie podobne do dziecka, któremu zabrało się niechcianą zabawkę i nagle to dziecko bardzo tą zabawkę chce.
Dziwisz się że tak myślą ?
Jeśli całe lata człowiek pracuje na jakiś wizerunek, to trudno kilkoma tygodniami kogoś przekonać, że teraz juz jest ok.
W życiu niestety nie jest tak jak w kościele, że można wszystko, potem 5 minut do konfesjonału i już czyste konto
Orsz [Usunięty]
Wysłany: 2013-12-09, 23:42
GregorWR napisał/a:
Szczerze, nie miałem pojęcia o cenie. Nie miałem pojęcia co może odczuwać zdradzana/y i nie piszę tego dla "wybielenia" się, piszę, aby uzmysłowić innym, że nie zawsze zdajemy sobie sprawę z naszych czynów.
Tak, to jest trudne do pojęcia. I nawet nie wiem czy jest to sprawa indywidualna, czy zależy od przeróżnych czynników. Ten ból zdrady. Czy można go skalować i oceniać intensywność w zależności od różnych bodźców wewnętrznych i zewnętrznych? Chyba tak. Powiem Ci coś takiego, może przewrotnie. Jeśli chodzi o sam ból to myślę, że fakt iż żona przed poznaniem prawdy o Tobie, sama podjęła pewne złe decyzje, istotnie ograniczył jej poziom cierpienia. Tak ja to widzę. Tylko czy to ma znaczenie, czy to jest istotne, z punktu widzenia odbudowy małżeństwa? Być może tak. Bo poziom bólu potrafi człowieka wyniszczyć wewnętrznie. Morfina niebieska nie na każdego działa z wystarczającą szybkością. Oczywiście nie zachęcam nikogo do zdrady w odwecie, czy też w ramach zrelaksowania się. Po prostu myślę, że w sytuacji jaka jest, będzie Twojej żonie łatwiej. Chcę zauważyć coś pozytywnego w Twojej sytuacji. Oczywiście grzech to grzech i grozi śmiercią wieczną, ale Twoje podejście mam nadzieje da pozytywne rezultaty. Ta deklaracja jest naprawdę piękna.
Cytat:
Sakrament małżeństwa to Jezus, żona i ja. Ale będę o nią walczył do końca. Oczywiście zmieniając siebie nie ją.
To co napisałem, to takie luźne refleksje nad moją sytuacją w odniesieniu do Twojej.
A NLP wyrzeknij się. To narzędzie szatana. Nie tylko w odniesieniu do żony, ale wogóle. Jak cię tego nauczyli w ramach Twojej pracy zawodowej, może warto odbyć jakąś modlitwę o uzdrowienie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.