Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2012-08-21, 12:28 Sytuacja beznadziejna...
...
Ostatnio zmieniony przez Peter2 2012-09-17, 20:14, w całości zmieniany 1 raz
AdrianQ7 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-21, 12:37
Witaj, tak na szybko: jeśli kobieta mówi, że ostatecznie! i ostateczna ostateczność!, oznacza przynajmniej na najbliższy tydzień. Głowa do góry, będę pamiętał w modlitwie.
Peter2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-21, 12:50
...
Ostatnio zmieniony przez Peter2 2012-09-17, 20:15, w całości zmieniany 1 raz
Katarzyna74 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-21, 13:48
Peter2 napisał/a:
Niestety nie znasz mojej żony. Jak coś postanowi i się uprze to prawie nie ma możliwości na zmianę decyzji.
Czyżby? To pięć lat temu nie przysięgała Ci przy świadkach, że nie opuści Cię aż do śmierci? I jakoś zdanie zmieniła - czemu zatem teraz ma być nagle twarda i słowna? ;)
Adrian ma rację. Słuchaj oczywiście żony, tego, co mówi - bo w tej chwili to jest jej jakiś krzyk rozpaczliwy.
A tak nawiasem mówiąc - po kiego grzyba lazłeś do tej Waszej "pomocniczki" do domu?
Tak po babsku się zastanawiam - PO CO? Maile już nie wystarczały? Pomijam, że niesamowicie bym się wkurzyła, że mój mąż z jakąś babą porusza kwestie naszego małżeństwa. Spójrz, ona nie szukała powierników rodzaju męskiego. Znalazła koleżankę, jak się okazało - nieszczerą, skoro ukrywała przed żoną pisanie z Tobą. Kim ona jest i w jaki w tym miała cel, by w rezultacie NAMIESZAĆ między Wami, tego nie wiem.
No i to kontrolowanie, czytanie maili, śledzenie działań, podczytywanie - z tym też coś zrób. To bardzo osłabia w oczach kobiety opinię o mężczyźnie. Sprawia, że przed nim samym wolimy uciec, bo nie czujemy się bezpiecznie, pewnie, a z drugiej strony w ciasnej niewidzialnej klatce, jak ktoś podrzędny, kim można sterować, sprawdzać, kontrolować.
Co by nie było - czytanie cudzej korespondencji to krok w tył. Jeśli idziesz z Panem Jezusem pod rękę - stosuj raczej na wskroś czyste metody, bo cel nie uświęca środków, nie w naszej religii (polecam artykuł IV Katechizmu, "Źródła moralności").
Zresztą....sam widzisz, jaki owoc przyniosło to grzebanie w mailach żony.
Terapia - super. Nie schodź z drogi i bądź niezłomny, wytrwały. My tu wszyscy będziemy wspierać Cię modlitwą.
Pozdrawiam
lena [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-21, 14:04
hm...a mnie sie wydaje,ze Peter pisząc (byłem u niej w domu) miał na mysli dom rodzinny zony.
Co do pani,to myślę jednak,że oceniłas ją Kasiu na wyrost i w moim mniemaniu niesprawiedliwie.
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-21, 14:28
Peter2 napisał/a:
Niestety nie znasz mojej żony. Jak coś postanowi i się uprze to prawie nie ma możliwości na zmianę decyzji.
Piotrze to witam w domu
no cóz moze na poczatek aby spłyneło z ciebie ciśnienie
wiem co to jest upartośc gdy wyznaczony cel..
prywatnie zmagam się z wyznaczonym celem no chyba jakies 6 lat..ufff
niepisze po to by nie odstarszyc cie,jedynie po to by wskazać że mozna tyle trwac
gdy pragniesz ukochanej-aczkolwiek zdeptanej przes siebie kobiecie ..
udowodnić że naprawdę i wielce zalezy ci na niej....
Piotr gdzies padło nazewnictwo przemoc psychiczna,wiem ze chodzisz do psychologa-wazene by tylko był on specem od tych spraw...
Nie bagatelizuj,nie odkladaj na bok różnych ..róznistych zawirowań...
od siebei napisze tak....
dla siebie warto poddac się pełnemu skanowi,,,,by stwierdzić faktycznie wolnym od tego świństwa jakim jest przemoc...
czasem trzeba wiele..wiele by dowiedziec sie co złe i niewłaściwe ...
I co jeszcze ??
widzisz kobieta starała sie wam pomóc..rola mediatora jest trudna rolą -bo wyjdzie z czasem tak że któras zestron czuje się pokrzywdzona...
i tak poczuła się twoja zona..sprawdzona..kontrolowana nawet ze swoimi uczuciami i bólem...
następną raza jak powstanie takowa mysl-pokusa to głowa do wiadra z zimna woda...ostygniesz
pozdrawiam
Peter2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-21, 15:26
...
Ostatnio zmieniony przez Peter2 2012-09-17, 20:15, w całości zmieniany 1 raz
Katarzyna74 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-21, 15:45
Aha, to przepraszam, źle zrozumiałam tę informację, że byłeś w domu u tej kobiety. Informacja nastąpiła zaraz po zarzucie żony, że nie ma wierności, więc tą drogą poszły moje myśli. Jeszcze raz najmocniej przepraszam.
Co do oceny tej pani - no pewnie, jeśli nie było spotkania u niej w domu - to jasne, że przesadziłam, że namieszała. Mogłam dopytać... Mea culpa.
Ale pomimo to - jeśli ta kobieta najpierw korespondowała z żoną, która zwierzała się jej na temat małżeństwa, a potem w tajemnicy przed tą żoną korespondowała z mężem - to moim zdaniem nie jest to fair. I żona słusznie czuje się oszukana, "zdradzona", odczuła nielojalność i zresztą o tym mówi. Ma prawo do takich odczuć. Też koresponduję z małżonkami tutaj sycharowymi, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy robię coś za plecami jednego z nich, jeśli mam możliwość poinformowania go o tym, co robię. Przynajmniej jest czysta sytuacja, bez dwuznaczności i bez niejasności, które mogą kogoś zranić.
Poza tym
Peter2 napisał/a:
Uznałem że kobieta wie bardzo dużo na temat przemocy psychicznej i będzie wstanie mi pewne sprawy wyjaśnić.
Z doświadczenia wiem, że nikt Ci tak nie pomoże w kwestii przemocy, jak specjalista. Nie wiem, czy osoba będąca ofiarą przemocy przez 20 lat będzie w stanie obiektywnie pomóc innej parze. Wysłuchanie, wsparcie - owszem. Ale po pomoc najlepiej udać się jednak do specjalisty, takie jest moje zdanie.
Peter2 napisał/a:
Dlatego pytam co ja złego zrobiłem? Dlaczego żonę to tak bardzo rozgniewało. Padło słowo oszukałeś mnie...
A przecież ja tylko szukałem pomocy... i ją otrzymałem!
Nie widzę tu nic złego.
A dlaczego żonie nie powiedziałeś, że zacząłeś pisać do tej kobiety?
I to, że TY nie widzisz niczego złego w czymś, nie oznacza, że ktoś tego złego nie widzi. Podstawowa zasada - szanować uczucia drugiej osoby, dać jej prawo do takiego odbierania spraw, jakie ma, a nie oczekiwać, że będzie czuła, myślała i rozumiała tak samo, jak my. :)
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-21, 16:51
Peter2 napisał/a:
Żona próbowała mi wyjaśniać ale albo nie potrafiła albo ja jej nie słuchałem...
I uwierzcie mi że poprzez korespondencje z tą kobietą (a było tego ok. 50 maili w ciągu 3 tyg.) ja wiele zrozumiałem. Zacząłem się inaczej zachowywać chociaż popełniałem jeszcze małe błędy. Tak jak pisałem ogromna krytyka która mnie nie złamała, porady czego nie robić, jak się zachować w danej sytuacji...
Dlatego pytam co ja złego zrobiłem? Dlaczego żonę to tak bardzo rozgniewało. Padło słowo oszukałeś mnie...
A przecież ja tylko szukałem pomocy... i ją otrzymałem!
Nie widzę tu nic złego, jeśli się mylę to wyprowadźcie mnie z błędu
Piotr dlaczego zona czuła sie oszukana chyba juz powinienes wiedziec co??
łooo matko pierwszym symptomem osób czy to przemocowych ..czy zachowan okołoprzemocowych jest zdanie:
co ja takiego złego robie-zrobiłem???
i nic dziwnego bo w twoim pojęciu to nic złego...ale za grosz nie czujesz i widzisz że to złe dla zony....
a czemu bracie??
bo kontrola,bo wejście w prywatne relacje,bo robisz cos poza plecami.
A wiesz na czym polega problem osób stosujących przemoc???
że brak w nich empatii na zrozumienie uczuć innych(tak najprościej).
Piotr -Katarzyna juz zreszta wspomniała pomoc od osoby współuzaleznionej przemocą jest fajna
bo otwiera oczy osobie przemocowej i chwała tej kobiecie że to się udało.
Ale przemoc,czy zachowania okołoprzemocowe to temat złozony:
zle wkodowane reakcje,wzorce zachowan,wypaczony świat rzeczywisty
i tego nijak nie da sie wyprostowac bez speca..czasem terapi..a czasem nawet wspólnej terapi (bo nie zapominaj że ten problem juz skaleczył twoja zone)...
Ile czasu mineło od zycia w tej relacji do jej przebudzenia że zachowania męża sa złe,inne,niewłasciwe
wiecie wy...
wybacz ale 50 maili,3 tygodnie rozmowy i jest oki
nie uwierze sorry-ale nie
polecam strone Warszawskiego Centrum Praw Kobiet...
bys poczytał dokładnie co to przemoc,jak ją sie je,co mawiaja ulotki i pisama,ile trwa wyjście z problemu -chocby ofiar.....
i szok!
o sprawcach najczesciej pisze sie wprost ...
10% na 100% wychodzi z problemu i z pełnia sukcesu gdy mocno zabiora się do roboty..
myślisz że zona tego nie wie??
czemu natychmiastowa reakcja
koniec-wyprowadzka-rozwód
poczytaj i sie dowiesz
pozdrawiam
i sorry że podenerwuje ale lepiej zyć w pełnej świadomości i właściwie nia się zając,niz pozamiatac pod dywan oj tam przyszło..poszło
Peter2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-21, 17:56
...
Ostatnio zmieniony przez Peter2 2012-09-17, 20:15, w całości zmieniany 1 raz
Stanisław1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-21, 19:09
Witaj Peter,
na wstępie mam dla Ciebie dobrą informację: jeżeli się zmienisz, rozwodu nie będzie:)
Jak się zmienić: pokochać Pana Boga, pokochać Żonę, zrozumieć, zaakceptować samego siebie i zrozumieć swoje emocje i to, co nimi motywuje.
Kolejna dobra informacja dla Ciebie: płacz Żony na terapii to bardzo ważna sprawa. Żona w ten sposób pokazała Tobie jak bardzo cierpi, kiedy jesteś blisko i kiedy nie dajesz jej dojść do słowa, bo sam zauważyłeś, że na terapii, to Ty ciągle mówiłeś i mówiłeś. Żona mówić nie mogła, no to płakała, czyli robiła co mogła...
Dobra informacja dla Ciebie numer 3 jest taka: Żona szukała pomocy dla Was i tą pomoc otrzymała. Ciesz się chłopie, że u kobiety, a nie u kochanka, sępa, który mógłby jeszcze bardziej podziobać Twoją Żonę.
Niedobrze, że zadziałałeś i że skontaktowałeś się z tą osobą, dobrze też że już wiesz, że mówiąc o tym Żonie popełniłeś spory błąd.
Dlaczego?
Bo wniknąłeś za głęboko w życie Żony, które ona dla Ciebie, dla Was próbowała ratować, szukała odpowiedzi na dręczące ją pytania, a Ty wszedłeś w butach w sam środek.
Ja Ciebie rozumiem, TY uważałeś, że masz prawo wiedzieć, że masz prawo w tym uczestniczyć, ale sam widzisz, po reakcji Żony, że kontrolowanie jej w ten sposób tylko niszczy Waszą relację.
Straciłeś szacunek u Żony. Brakiem pracy. Mieszkaniem z Teściami. Dlaczego Teść Cię nie lubi? Bo nie widzi w Tobie zaradnego faceta, takiego jakim sam jest. Bo słyszał pewnie nie raz jak krzyczysz na Żonę, jak klniesz. Dziwisz się Teściowi? Ja się nie dziwię.
Żona kazała Ci się wyprowadzić, a Ty to zrobiłeś.
Mam pytanie, czy jak Żona zażąda od Ciebie rozwodu też się zgodzisz?
Ja mogę powiedzieć Ci jedynie: do boju Żołnierzu, czeka na Ciebie okręt kapitanie, staniesz za jego sterami?
Życzę wiele Mocy Ducha Świętego:)
Pozdrawiam serdecznie!
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-21, 19:46
Peter2 napisał/a:
Uwierz że nie brak mi empatii. Nie zarzucaj mi tego bo mnie nie znasz.
Oki Piotr zatem powolutku bys nie wprowadził veto..ani sie zachamował.
Nie nie było w tobie empati bo gdyby była to potrafił bys wiedziec że każde działanie jakie się kiedys odbywało było krzywda dla innych.
Sprawdzono już to dokładnie ze wiekszośc ludzi związanych z przemoca(zwijmy ich sprawcy)
ma nadrważliwośc własnego poczucia(zniekształcone ego)-ano wyglada to tak że widza włąsną krzywde jaka im się dzieje,nie widząc krzywdy zadawanej innym.
Peter2 napisał/a:
Książki książkami ulotki ulotkami. W ogóle wiesz co to jest przemoc psychiczna ale nie z książek czy ulotek? Znasz to z życia?
widzisz ksiązki i ulotki mówia prawde-pytanie czy chce sie uwierzyc w ta prawde.
Tak jestem człowiekiem jaki miał zachowania okołoprzemocowe,jestem nadal z zona w separacji-choć żyjemy pod jenym dachem.
Włozyłem nakład pracy,terapie,psychologów by poznac motory
takich a nie innych zachowań.
I mimo Piotrze że moje zachowania powstały (były wynikiem)po latach: na skutek stresu,traumy chorobą zony,depresji były zachowaniami niewłasciwymi.
trzeba poznac ich motor,przyczyne i wprowadzac w to miejsce własciwe.
Wiekszośc zachowan wynikała z nademocjonalnego odbioru danych spraw-wniosek prosty praca nad emocjami by stały sie nie przeszkoda a mądrością zycia
Peter2 napisał/a:
Bo z tego co zauważyłem a co najważniejsze nie tylko ja ale przede wszystkim inne kobiety (z którymi rozmawiałem) uważamy że pod definicję przemoc psychiczna w pewnym momencie to można większość zachowań podciągnąć. I tak było też u nas...
.
Wiem Piotrze że jest i skrzywienie w tym temacie bo cos jest naduzywane.
Ale jest na to sposób ...
czy byłes w ośrodku specjalizującym się w przemocy??
zazwyczaj w takim osrodku dostajesz wstępnie testy
testy po jakich wychodzi prawda ...
bo danymi odpowiedziami człek sie np.zdradza.
Widisz Ja byłem w W-wie na Belgijskiej(najlepszy ośrodek w stolicy)
i po testach odprawiono mnie z kwitkiem nie widząc problemu,a mimo to wyprosiłem najmniejszy termi terapi jaki mieli
czemu??
bo rozwalało sie moje małżenstwo,bo zona jasno okresliła czego chce i oczekuje i jaki widzi problem.
I w trakcie tej 3-miesięcznej terapi jednak wyszło wiele róznych i ciekawych rzeczy.
Choc ja Piotrze tez się nie czułem przemocowcem,jakims tam chorym zwyrodnialcem.
A czas i madra psycholog pokazała mi gdzie były problemy,jak je rozwiązac ,co zrobic,co czytac.
Widzisz Piotrku z pozoru złe i dziwne zachowania męza trwające ...nawet niecałe dwa lata ,spowodowały że mijaja nastepne cztery lata
a zona nie jest w stanie uwierzyc że problemu nie będzie nawet po tym jak dwa lata żyjemy obok i dwa lata jest gwarancji,bezpieczenstwa ,wzorowego zachowania.
czy teraz juz wiesz czemu pisze nie bagatelizuj sprawy ,zastanów się co czuje i czuła kobieta jaka odczytała to jak odczytała?.
Widzisz stary kocham bardzo zone,pragne i marze by było mi odpuszczone
ale zwyczajnie nie wiem ile to lat ma szanse trwac
zatem kocham i czekam
i jeszcze jedno nie ma win po obu stronach
wiesz czemu???
gdy nie masz z tym problemów(znaczy z przemocą)
nie da rady cie sprowokowac do działan takich a nie innych ktos inny
pozdrawiam
i działaj jestes na włąściwej drodze
bo potrafiłes jasno powiedziec tak mam problem
jestes w tej szczęsliwej 10% i zycze tobie by zona uwierzyła i w ostateczności wspomogła
Peter2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-21, 20:39
...
Ostatnio zmieniony przez Peter2 2012-09-17, 20:16, w całości zmieniany 1 raz
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-21, 21:04
Peter2 napisał/a:
Nie, nie zgodzę się na rozwód bo ją kocham i uważam że można to małżeństwo uratować ale dopiero wtedy kiedy ja siebie "uratuję, wyleczę".
A czy stanę za sterami? TAK...
I super ,wierze że dasz rade ....
nie może zreszta byc inaczej
Peter2 napisał/a:
Ja też bardzo kocham żonę i moje księżniczki
Piotrze walczysz że świnstwem dla siebie-ale zaszczytny motor działn jest zawsze mega..mega potrzebny....
dla mnie to było tak samo wazne zona i synowie.
Peter2 napisał/a:
Moja żona zawsze dąży do postawionego sobie celu. Tutaj tym celem jest rozwód. Tak mi się bynajmniej wydaje..
i zostań na tym jak to oceniasz....
az sie ugryzłem w jęzor by nie napisac wiecej....
Peter2 napisał/a:
Teraz dziewczynki są 2 dni u mnie i bardzo się cieszę. Bo to moje całe życie...
Piotr a teraz cos jako balsam serca.....
i wyciagnij wnioski,ale nie zaniedbaj pracy nad soba-oki!
ludzie jacy wprowadzaja traumatyczne i cięzkie doznania w rodzinie,powodujace trwałe deformacje psychiki....
nie maja dwóch dni sam na sam z dziećmi.....
to proste dzieci dla ich bezpieczeństwa izoluje sie przed takimi ludzmi...
rób swoje i bedzie dobrze
[ Dodano: 2012-08-21, 22:16 ]
p.s I mam cos ważnego
Piotr nie staraj sie przed zona pomniejszac ogromu sprawy jaki widzi ona.
Ja popełniałem ten błąd starajac sie wyjasniac i tłumaczyc że strach ma wielkie oczy(nie wiem czy mnie rozumiesz?)
dopiero z czasem ktos mi wyjasnił
Norbert zostaw ta wiedze dla siebie!
tłumacząc zonie że nie jest to tak jak widzi -to jakby splunąc na jej ból i krzywde.
Nie do ciebie nalezy ten przekaz przyjdzie czas az ktos fachowo to jej wyjaśni....
i od tego czasu była to dla mnie myśl przewodnia......
Z pogłebianiem wiary myśl przewodnia zamienia sie na pokore,jaka jest istota wiary
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.