Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Ale nie dość mądrą, żeby dobrze wybrała/wychowała jej ojca...
I to się zapętla - nie byłoby tej konkretnej mieszaniny genów bez mojego męża, ale ta wynikowa mieszanina genów, którą kocham bardziej, niż kogokolwiek innego ma ojca, jakiego ja jej wybrałam.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-25, 08:08
Filomeno
Cytat:
Wynikowa mieszanina genów
ma też w sobie Ducha , duszę , osobowość , "ja" .
Geny idą do piachu , a dusza nie .
Ty i mąż jesteście jedynie narzędziami rozrodu ,
łaskawie dopuszczonymi do udziału w dziele stwórczym
życia bytu osobowego i wiecznego .
Ojcem ( i matką ) Twojej córki jest Bóg .
Cytat:
którą kocham bardziej, niż kogokolwiek innego
A ma być tak raczej :
1. Bóg
2. mąż
3. dzieci
"Ojcowie ziemscy" mają łatwiej w tym względzie .
Nie mają złudzeń , że dzieci są "ich"
bo "je rodzą" , bo to z ich ciała wychodzą .
Cytat:
Wczytując się w tekst Kodeksu prawa kanonicznego (kan. 1055 §1), odkrywamy dwa istotne cele wspólnoty małżeńskiej. Są nimi: dobro małżonków oraz zrodzenie i wychowanie potomstwa. Skoro jest ono z natury swej skierowane na to, by służyć budowaniu dobra małżonków, z natury swej także jest powołane do tego, by ubogacać każdego z małżonków, przyczyniać się do ich wzajemnego osobowego udoskonalania, jak również do rozwoju każdego członka rodziny. To naturalne ukierunkowanie małżeństwa ma swój fundament w uzupełnianiu się natury kobiety i mężczyzny oraz w naturze miłości małżeńskiej, a realizuje się poprzez wzajemną pomoc i posługę.
Drugi cel małżeństwa, znajdujący swe zakorzenienie w naturze wspólnoty małżeńskiej, stanowi zrodzenie i wychowanie potomstwa.
Paradoksalnie , to nasi małżonkowie
właśnie swą postawą
nas osobowo udoskonalają .
Zatem , związek z nimi nam służy ,
duchowo się rozwijamy , wzrastamy .
Ktoś zaprzeczy ?
No tak , ale wpływ na dzieci
tej formy doskonalenia
raczej fatalny w skutkach .
A dzieci rosną szybko .
2,3 , 5 lat , wczoraj nastolatek dziś "dorosły"
i po zawodach .
( drugiego celu małżeństwa już niewiele )
Takie 2 moje spostrzeżenia .
1. Nasza miłość do małżonka jest
jakaś niedoskonała mocno , trudna
fałszywa , sztuczna , wymuszona
2. Za mało na forum mówi się
jak żyć .
Hasło "czekać nie czekając" może i dobre
ale nie załatwia sprawy .
Ucieczka w hobby to stanowczo za mało ,
propozycja nie na miarę człowieka .
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-25, 08:15
Cytat:
Mnie ciekawi, jak ktoś wyobraża sobie po latach taki powrót wiarołomnego męża/żony.
Dowcip polega na tym, że ja właśnie sobie nie wyobrażam tego. Po ludzku patrząc nasze drogi tak się rozjechały i jesteśmy tak różni, że po ludzku patrząc jest to niemożliwe.
Mam jedynie nadzieję, że Bóg pokieruje tak szerokopojętymi "okolicznościami przyrody", aby niemożliwe stało się możliwe.
Można się samemu ze sobą pobawić w gdybanie - coś ma się wydarzyć, jak sobie to wyobrażam (zapisać), i potem sprawdzić zapiski z tym co się faktycznie wydarzyło. Niezwykle często te dwie rzeczy - wyobrażana sytuacja i faktyczna - są od siebie tak różne, że po prostu nie opłaca się gdybać, szkoda energii.
Cytat:
2. Za mało na forum mówi się
jak żyć .
Hasło "czekać nie czekając" może i dobre
ale nie załatwia sprawy .
Ucieczka w hobby to stanowczo za mało ,
propozycja nie na miarę człowieka .
Może dlatego że każdy jest inny? U jednego sprawdzi się hobby, u drugiego coś innego.
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-25, 08:26
Inna jest miłość Boga, inna do dziecka, inna do mężczyzny. Ta gradacja Bóg-mąż/żona-reszta jest może i atrakcyjna z punktu widzenia założeń forum, ale nie bierze pod uwagę właśnie odcieni miłości.
Wiem bardzo namacalnie, że dziecko rodzi się dla świata, nie dla rodziców. Dlatego kochając córkę, wychowuję ją tak, żeby w przyszłości była otwarta, samodzielna, krytyczna wobec powszechnie uznawanych "prawd", świadoma własnej wartości i żeby miała świadomość, że nie musi żyć tak, jak ja, ale może wybrać własną drogę.
"Daj tym, których kochasz skrzydła, aby latali, korzenie, aby powracali i powody, dla których zechcą z tobą zostać."
Alda [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-25, 08:32
Ja szukać nie zamierzam .... choć wszyscy wokół mnie do tego namawiają. Lata upływają syn rosnie i ani się obejrze jak wyfrunie z domu. Wtedy zostanę sama jak palec. Tego się boję najbardziej. Mąż mówi, że jestem matką jego dziecka i dlatego chciałby mnie widzieć uśmiechniętą i szczęśliwą. A robi wszystko żeby tak nie było. Chce mnie na siłę uszcześliwiać, chce mnie z kimś złączyć. Jakies wyrzuty sumienia widocznie w nim są. Gdybym się z kimś wreszcie związała to on byłby usprawiedliwiony.
Wpadłam ostatnio w okropnego doła ...
Bety [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-25, 10:32
nie tworzymy scenariuszy na przyszłośc, bo nie znasz swojej przyszłości
to co cię teraz męczy to twory wyobraźni
jutro jest nieznane, nie ma powodu martwic sie, co sie stanie jak dziecko dorośnie
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 31 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 345 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2013-11-25, 10:45
Alda napisał/a:
Ja szukać nie zamierzam .... choć wszyscy wokół mnie do tego namawiają. Lata upływają syn rosnie i ani się obejrze jak wyfrunie z domu. Wtedy zostanę sama jak palec. Tego się boję najbardziej.
Nie zostaniesz sama, nie jesteś sama. Jest przy Tobie Jezus. Życie jest krótkie, zleci bardzo szybko, a wieczność i szczęście dla sprawiedliwego i ucznia Jezusa nieskończona. są jeszcze przyjaciele tu na ziemi, którzy idą podobną drogą wierności... Można też służyć jakiejś wielkiej sprawie, rozwijać zdrowe pasje, aby nie dopadała frustracja...
Świetna jest wypowiedż na ten temat Mieczysława Guzewicza: http://youtu.be/aYAJIiY7xWk
Alda napisał/a:
Mąż mówi, że jestem matką jego dziecka i dlatego chciałby mnie widzieć uśmiechniętą i szczęśliwą. A robi wszystko żeby tak nie było. Chce mnie na siłę uszcześliwiać, chce mnie z kimś złączyć. Jakies wyrzuty sumienia widocznie w nim są. Gdybym się z kimś wreszcie związała to on byłby usprawiedliwiony.
Wpadłam ostatnio w okropnego doła ...
Jeśli ktoś tak namawia do grzechu, to zwykle chodzi o zagłuszenie własnego sumienia. Stąd te rady "Znajdź sobie kogoś".
Świetnie takie sytuacje opisuje tekst o. Salija "Czy wolno katolikowi zgodzić sie na rozwód" we fragmencie:
Cytat:
(...) I proszę sobie wyobrazić, że ona w tej sytuacji, mimo wszystko, nie wyraziła zgody na rozwód. „Nie mogę się zgodzić – mówiła mi. – Dla mojego męża orzeczenie rozwodu to jakby rozgrzeszenie. On chciałby sobie wreszcie powiedzieć: Teraz to już wszystko w porządku! Otóż nie wszystko jest w porządku: nasz syn nie miał ojca, ja mam zmarnowane życie. Jeśli otrzyma rozwód mimo mojego sprzeciwu – to może jednak łatwiej mu przyjdzie kiedyś taka myśl, że jeszcze nie wszystko w porządku, że jeszcze jest mu potrzebne prawdziwe rozgrzeszenie”.
o. prof. Jacek Salij OP, Szukającym drogi
http://www.opoka.org.pl/b...oda_rozwod.html
I jeszcze jeden świetny fragment o. Salija z jego tekstu "Czy Ewangelia dopuszcza rozwód?" wskazujący na nadzieję, że zawsze istnieje prawdopodobieństwo nawrócenia się współmałżonka.
Cytat:
Ludzie pytają jednak: Co mamy robić, jeśli miłość już umarła? Byliśmy zapewne niewierni Bogu – powiadają – ale w tej chwili tego nie da się już odwrócić: Co mamy robić teraz? Odpowiedź Kościoła jest tutaj jasna, choć trudna: Jeśli niewierność Bogu spowodowała zło, trzeba ją naprawić wiernością. Nie można do dawnej niewierności dodawać niewierności nowej – w ten sposób człowiek tylko zejdzie na jeszcze dalsze manowce. Otóż jeśli ludzie zdecydują się na drogę wierności Bożym przykazaniom, częstokroć okazuje się, że ich miłość jeszcze nie umarła, ona jest tylko ciężko chora. A jak wiadomo, nie każda choroba kończy się śmiercią, zwłaszcza jeśli chory bardzo pragnie wrócić do zdrowia.
o. prof. Jacek Salij OP, Szukającym drogi
http://www.opoka.org.pl/b...ogi/rozwod.html
Nie zapominamy o tym, że we wspólnocie Sycharze preferujem/polecamy "czekanie, nie czekając", a więc swój osobisty integralny rozwój duchowy (nawracanie się), emocjonalny, fizyczny (troska o swoje zdrowie fizyczne, np. co jakiś czas, gdy potrzeba dieta Daniela), zawodowy, który umożliwia szczęśliwe życie własnym życiem, a z drugiej strony jest przygotowaniem się na ewentualny powrót skruszonego/nawróconego bądź nawracającego się współmałżonka. Jeśli małżonek wróci - super, jeśli nie wróci też jestem szczęśliwy, gdyż moje prawdziwe szczęście zależy nie od drugiego człowieka, tylko od Boga - od jakości mojej relacji z Nim, nieprawdaż?
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
"Przysięga małżeńska i jej konsekwencje" - ks. dr Marek Dziewiecki www.sychar.org ::: www.skype.sychar.org ::: www.rws.sychar.org
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-25, 10:46
Alda napisał/a:
Jakies wyrzuty sumienia widocznie w nim są.
Ty jesteś jego wyrzutem sumienia. Musisz zadbać o siebie - może jakieś rekolekcje?
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-25, 10:50
Żeby było jasne , uważam że mądrzejsze jest
nie unikanie tematów , nawet trudnych ,
nawet wtedy a może zwłaszcza wtedy
gdy rozwiązanie nie jawi się wyraźnie , są wątpliwości itd.
Bardziej szukam niż coś twierdzę .
Nirwanno , może jest i tak
że to nasza wiara jest tak znikoma
a może jej po prostu nie ma ( zanikła )
że nie dochodzi do cudów powrotu .
A to jest konieczne , Bóg tego wymaga
i stąd tak marne wyniki .
W przypadku głębokich kryzysów ,
musiała by nastąpić głęboka przemiana małżonka .
Inaczej to wyglada tak , jakby ktoś poszedł
...... może do galerii handlowej
upatrzył sobie jakiś obiekt
i na siłę chciał przymusić do małżeństwa .
Cytat:
Inna jest miłość Boga, inna do dziecka, inna do mężczyzny. Ta gradacja Bóg-mąż/żona-reszta jest może i atrakcyjna z punktu widzenia założeń forum, ale nie bierze pod uwagę właśnie odcieni miłości.
Ta gradacja Filomeno może być i czysto rozumowa .
Kwestia skali , wielkości po prostu .
Z forum nie ma nic wspólnego .
Można tego nie odczuwać sercem , ale intelektualnie to oczywiste .
Boga nie widać bezpośrednio , a jedynie przez stworzenia , ład swiata itd.
Są ludzie którzy kochają kotki , myszki .
Córka jest całkowicie odrębną istotą .
To tylko tutaj tak jest .
Cytat:
ale może wybrać własną drogę
( córka )
Jezus mówił : ja jestem prawdą , drogą i zyciem .
Może , ale czy warto uprawiać kult własnego intelektu ,
jak co rusz okazuje się
że nie taki ten intelekt znów wielki .
____________________________________________
Alda
Cytat:
Wpadłam ostatnio w okropnego doła ...
Czym są owe doły ?
Czy nie są to doły pragnienia , których zasypać nie mamy czym ?
Doły strachu przed samotnością .
Doły niespełnienia , bezsiły , niezrozumienia , niezgody na stan rzeczy .
Te doły tworzą nasze własne myśli .
Cytat:
Mąż mówi, że jestem matką jego dziecka i dlatego chciałby mnie widzieć uśmiechniętą i szczęśliwą. A robi wszystko żeby tak nie było. Chce mnie na siłę uszcześliwiać, chce mnie z kimś złączyć. Jakies wyrzuty sumienia widocznie w nim są. Gdybym się z kimś wreszcie związała to on byłby usprawiedliwiony.
Miło jest powiedzić się winą , ciężarem .
"Matka" to tylko ZADANIE .
"Żona" - też zadanie , rola .
Jesteś "córką Boga" .
Gdyby to wiedział , po..... by się ze strachu .
_________________________________
Andrzej napisał :
Cytat:
Nie zostaniesz sama, nie jesteś sama. Jest przy Tobie Jezus. Życie jest krótkie, zleci bardzo szybko, a wieczność i szczęście dla sprawiedliwego i ucznia Jezusa nieskończona. są jeszcze przyjaciele tu na ziemi, którzy idą podobną drogą wierności... Można też służyć jakiejś wielkiej sprawie, rozwijać zdrowe pasje, aby nie dopadała frustracja...
Życie można przeżyć na dwa sposoby .
Martwić się tym czego nie mamy ,
albo cieszyć się z tego co mamy .
Na logikę , opłaca się pocierpieć i zaryzykować .
Ale też nie okłamujmy się
i mówmy wprost .
To droga z większymi i mniejszymi krzyzami licznymi krzyżami .
Żeby zyskać ŻYCIE , trezba stracić życie .
Jezus nie zje z nami Wigilii , w nocy nie przytuli ,
na spacer nie pójdzie itd. itd.
Tu już w naszym staraniu i pomysłowości nadzieja .
Dostrzegać to czego inni nie widzą .
Życie jest krótkie , ale trochę trwa .
Braku drugiej osoby nie da się niczym wypełnić do końca .
Cytat:
Jeśli małżonek wróci - super, jeśli nie wróci też jestem szczęśliwy, gdyż moje prawdziwe szczęście zależy nie od drugiego człowieka, tylko od Boga - od jakości mojej relacji z Nim, nieprawdaż?
Jak wróci szybko to może i super ,
ale jak wróci zniedołężniały
to tylko kłopot .
Cytat:
gdyż moje prawdziwe szczęście zależy nie od drugiego człowieka
To prawda .
Ja bym jednak powiedział - że od nas samych ,
bo to czy stworzymy tą relację z Bogiem
to nasz wybór ( chyba ) .
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-26, 19:46
Posty będące dowalankami emocjonalnymi i mało zbieżne z meritum wątku przeniosłam do Kosza.
Anka-Hanka [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-26, 21:44
Mój też stwierdził, że jestem wspaniałym człowiekiem i na pewno ułożę sobie życie. Jeżeli ktoś komuś zniszczył życie, to niech nie oczekuje, że będę postępować tak jak on, albo jego kochanka.
Andzik [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-27, 03:44
Ja tez mam dzis doła. Przeszła mnie dzis taka mysl o samotnosci. Teraz czasem tylko to czuje ale dzieci kiedys sie wyprowadza a wtedy pewnie bedzie nie czasem a czesto ;-(. Schrzanilam sobie zycie. Oj, chyba ponad moje sily to wszystko.
I taka mysl przemknela zeby zejsc do meza i sie przytulic. Ale przeciez nie bede tego robic tylko ze strachu przed samotnoscia. Juz pomijam, ze to ostatnia rzecz po tym jak sie wczoraj znow zchowal. A juz tak niezle szlo ;-(. Widocznie jednak nie mamy juz szans.
Chyba musze sie jakos konstruktywniej znow soba zajac. Zaczne od wyspania sie .
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-27, 09:28
Nie wiem, czy to komuś pomoże, ale zawsze jak czuję, że coś chcę od kogoś (cokolwiek by to było, ale najczęściej to może być wygórowana miłość ), to myślę, że i Pan Jezus tego chce ode mnie i czeka na to.
Pytanie, czy wtedy wierzy się, że Jezus jest Osobą
Jesli wiesz (lub wierzysz), że Jezus jest Osobą (i pominę, że droga, prawdą i Życiem), następuje punkt zwrotny.
Zamiast Jemu dawać (cokolwiek by to było, a najczęściej jest to niedoskonała miłość), to wtedy zaczyna się relacja z NIm i On przejmuje ster. Może spróbujecie? Pozdrawiam.
Pytanie, czy wtedy wierzy się, że Jezus jest Osobą
Jesli wiesz (lub wierzysz), że Jezus jest Osobą (i pominę, że droga, prawdą i Życiem), następuje punkt zwrotny.
Zamiast Jemu dawać (cokolwiek by to było, a najczęściej jest to niedoskonała miłość), to wtedy zaczyna się relacja z NIm i On przejmuje ster.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.