Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Przychodzi chwila że szala goryczy sie przelewa!!!!
Autor Wiadomość
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-05, 17:10   

helenast napisał/a:
Stań w prawdzie i odpowiedz sobie , czy zechciałabyś być na jej miejscu...

Heleno a jaka jest róznica między traumą rozwodu -a przykładowo smiercią osoby bliskiej???

Wszystkie artykuły na ten temat pisza jednoznacznie

ODCZUCIA SA TAKIE SAME....
To ze wobec cięzkiej naszej choroby zmieniają sie piorytety to tylko dlatego że tak jesteśmy skontuowani do wyciągania wniosków.....

Nie pamiętam dokłądnie jak się nazywała ta dzieczyna jaka w obliczu raka stworzyła włąsny blog.....
do ostatnich dni pisała n atym blogu wspierając innych.............

a wiesz co mnie powaliło z nóg jak przeczytałem jeden z jednego konkretnego dnia jej
wpis...............

nie boje sie smierci,nie boję sie tego że odejdę....
ale jednego sie boję ...ze tak naprawde nie pokazałam męzowi jak bardzo go kocham
i nie mówuiłam mu tego gdy jeszcze mogłam....
i w tym Boże daj mi siłe i jescze te kilka..kilkanaście dni.........

Bóg nas Heleno sprawdza...daje nam czasmi ciernista drogę byśmy sie zreflektowali.
Po to by poznać to czym sa piorytety i gdzie jest ta nasza prawda

Wiesz gdy żona chorowała spotkałem się kiedyś z teściową..
wówczas z jakims wielkim wyrzutem do mnie mówiła że nie widac po mnie bym się zadręczał...
(guzik akurat wiedziała na ten temat-co było we mnie w środku)

Ale pamietam że wówczas padły jej słowa..

a co bys ty zrobił na miejscu Agaty wiedząc że to wyrok i może niewiele zostało....

wiesz Heleno co odpowiedziałem????

Wykorzystał bym kazdy najbliży dzień na radośc z dziećmi i żoną-wiedząc także jak to jest tez ciężkie dla nich.
Nie ma nic gorszego niz życie w zadręczaniu się...

Nazwany zostałem wówczas jako bezduszny.....
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-05, 17:30   

...
Ostatnio zmieniony przez helenast 2013-11-06, 22:53, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-05, 17:31   

Helenost mnie zawsze uczono aby dorównywać do tych co mają lepiej a nie gorzej, aby piąc się w górę. I tak robiłem wymagałem od siebie i od innych tego co lepsze. Później zaczęto pokazywać tych co mają gorzej nawet środki masowego przekazu są tego pełne. Nie wiem co lepsze czy dążenie do perfekcjonizmu? A może dążenie do miernoty jest lepsze? Czyli taki swoisty tumiwisizm i tak nic więcej nie mogę się spodziewać bo może być jeszcze gorzej. Dokąd prowadzą obie drogi? Czy to nie będzie jeden i ten sam punkt? Jaki jest cel porównywania się z innymi?

helenast napisał/a:
Wybierz się do kościoła i poproś Boga by pomógł Ci otworzyć oczy i serce na innych


A co ma zrobić człowiek w którym umiera wiara i nadzieja na wszystko?

helenast napisał/a:
W Twoich wpisach najważniejsza jesteś Ty ...


Tak masz rację ale czy wiesz jak odczuwają ludzie żyjący w codziennym bezsensie wszystkiego bez nadziei na jutro?
 
     
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-05, 17:36   

Tak Heleno
ale taki tok postępowania i rozumowania -otrzymałas dopiero poprzez swoją chorobę.
Nie nic innego jak własne cięzkie doświadczenie zmieniło twoje piorytety.
Ale bywa i tak że człowiek w skutek własnych doświadczeń staje się zamkniety...lub jescze większym egoistą.........

Nie zapominaj że każde ciężkie doświadczenie odkrywa w nas prawdę....
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-05, 18:20   

--
Ostatnio zmieniony przez helenast 2013-11-06, 22:54, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-05, 18:39   

helenast napisał/a:
OGROMNA - nawet nie masz pojęcia jak wielka i obyś nigdy nie doznał takiego porównania w jednym czasie...

To nie sa moje słowa ..to raczej badania psychologów i wypowiedzi psychiatrów..

poczytaj na stronach w internecie o zdradach i traumach z tym związanych
helenast napisał/a:
Nie oceniaj innych . Każdy przechodzi taka traumę w inny sposób ...

Heleno piszesz o mnie (a chyba sama masz bardzo szybki dar oceniania innych??)
..czytaj dokłądnie to nie ja oceniłem to co czuje żona lub mogłą czuć...
jedynie napisałem jak ja bym w danym momencie się zachował
A tak wygłoszone moje własne odczucia zostały własnie ocenione przez teściową.Nazwane bezdusznością


helenast napisał/a:
Że Twoje zachowanie jest nienaturalne, bo nagle znalazłeś dla niej czas, bo poświęcasz każdą chwilę , bo nie odstępujesz jej na krok...


A pisząc to jestes pewna że byłem inny-i nagle w obliczu czegoś stane sie nienaturalny???
Heleno trzeba poznac człowieka (najpierw) by pózniej w taki sposób ocenic go
zazwyczaj podług własnych odczuć...
ale czy właściwych???
helenast napisał/a:
I to nie całkiem choroba mnie zmieniła , ale wiara, na nowo odnalezienie Boga , modlitwa ....

A ja mysle że włąsnie poprzez chorobe znalazłas drogę do Boga...
nie nadarmo sie mawia jak trwoga to....

Ja się nie wstydze tego że dotarłem do Niego własnie poprzez trwogę...
widocznie tak miało być
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-05, 20:25   

--
Ostatnio zmieniony przez helenast 2013-11-06, 22:55, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-05, 20:41   

......Pocieszanie się "ktoś ma gorzej" nie działa, ponieważ
patrzymy na życie subiektywnie a nie obiektywnie.
Poza tym nawet gdy znajdziemy się w najgorszej sytuacji to zawsze jest ktoś
kto ma gorzej, ale czy to pocieszenie?
Oczywiście rozumiem co chcesz powiedzieć, że nie można miesiącami
katować samego siebie, ale miedzy tym co trzeba a tym co możemy jest róznica.
........

Pełna zgoda…. Człowiek powinien odszukać wartość swojego życia, sens istnienia, szczęście, spokój i radość nie poprzez ciągłe porównywania do innych, z innymi ale umieć cieszyć się z tego kim jest, jaki jest
- nie dlatego, że inni mają się gorzej, lepiej, czerpać swoją wartość ciągle zadawalając tylko innych, dorównując im.

To jedno z przekonań, które powinien dla własnego dobra przerobić. Wystarczająco już od dziecka wielu słyszało jak to tobie dobrze, inni tak nie mają, jaka ta Zosia, Antek jest grzeczny, i jak dobrze się uczy….Za to za mało słyszał jaki jest wspaniały taki jaki jest, jak bardzo się go kocha takim jaki jest i że nie musi nikogo doganiać, starać się być takim jak inni by go akceptowano i było się z niego dumnym.
Człowiek słaby nie może nikomu pomóc, a co dopiero to doświadczenie… wizyta na onkologii… ma mu dać akceptacje swojego cierpienia… Co najwyżej na krótką chwilę skłoni do refleksji, ale bez pracy nad własnymi przekonaniami o sobie samym nic na stałe nie zagości w nim by zaczęła siebie samą akceptować, swoje doświadczenia i te dobre i te złe. Umieć cieszyć się z tego co ma, motywować do tego co może mieć. Tylko wiara we własne możliwości, w swoją indywidualność może wyzwolić go z poczucia wyuczonej bezradności, małości i bycia nijakim.
Nikt taki nie jest. Każdy jest piękny, indywidualny i zapewne dla wielu innych jest kimś choć we własnych oczach uważa to nic takiego… Piękność swojej indywidualności sami musimy w sobie odszukać, pokochać i być dumnym z tego kim jestem. To się nazywa akceptacja siebie, często i tego co mam. Dążyć i zabiegać o więcej. Nie bać się porażek i umieć cieszyć z sukcesów.
Nawiasem mówiąc… na oddziałach tych nie tylko są ludzie silni, pełni wiary i nadziei. Są też i tacy, którzy się z tym nie godzą. Ci co mają wiarę, nadzieję to ludzie, którzy zaakceptowali to czego zmienić nie można a walczą z tym co można.
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-05, 21:06   

--
Ostatnio zmieniony przez helenast 2013-11-06, 22:56, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-05, 21:51   

helenast napisał/a:
wszystkie te etapy zachowań przeszłam i znam ten tok myślenia....

Jak możesz znac tok myslenia innej osoby???
Wiesz co Heleno ludzie własnie chorzy (ale w taki inny sposób)
nazwijmy to otwarcie ludzie stosujący miedzy innymi przemoc....
myslą że wiedza i czują dokładnie co mysli..lub czuje inna osoba
a wiesz czemu???

bo mają w sobie zależnośc dominującą
daltego wszystko wiedza co jest lepsze dla drugiego
lepsze oczywiście pod znakiem zapytania
helenast napisał/a:
Sam sobie odpowiedz jaki byłeś i skąd się wziął Wasz kryzys małżeński .

Jaki byłem ???
czy czemu nie sprostałem ???
bo to róznica Heleno

jaki byłem wiem -nikt nie jest bez skaz, a tym bardziej ideałem...
ale sprostać w oczach innego.....to wieczne i mozolne -niespełnienie.
Jeżeli o mnie chodzi???

Ja akceptowałem zonę taka jaka była....i wiele pracy było w tym abym i teraz nauczył się akceptowac żonę jaka jest...
czyli-jak się zmieniła

To się zwie także kompromis
bo taki jest związek dwojga ludzi??
opiera sie :
między innymi ...
na zrozumieniu i kompromisie.
Nie każdy to potrafi -niestety
helenast napisał/a:
odpowiem Ci Twoimi własnymi słowami :

...trzeba poznac człowieka (najpierw) by pózniej w taki sposób ocenic go
zazwyczaj podług własnych odczuć...
ale czy właściwych??? ...

Nie ja napisałem na tym forum że ugiełam kark i padłam na kolana...
to twoje słowa Heleno.....
Czy żyjąc bez stresów,choroby,doznań zyciowych-zrobiła byś to samo???

odpowiedz sobie sama przed lustrem o jakim pisałaś..(tym własnym)
.
helenast napisał/a:
Ale są ludzie , którzy niestety muszą dostać niezłego kopa, zderzyć się ze ścianą lub przeżyć niezły wstrząs by się właśnie zmotywować, zaakceptować siebie, uwierzyć a nie wciąż biadolić i robić z siebie ,, ofiarę ,, .... JA TAKA BYŁAM ...

Jest czas na biadolenie,czas na żałobe i czas na ten kop....
a ludzie sa (każdy inny)
i każdy potrzebuje swojego czasu...i kazdy moze nawet nie wyjśc ztego biadolenia..

Bo kazdy ma parwo do siebie własnych doznań....i nie dla kazdego moja droga musi byc ta najlepsza i najwłaściwsza.....

[ Dodano: 2013-11-05, 22:08 ]
bywalec napisał/a:
Ci co mają wiarę, nadzieję to ludzie, którzy zaakceptowali to czego zmienić nie można a walczą z tym co można

Jak zawsze bywalcu zgadzam się z twoimi wypowiedziami

wciąz akceptuje to czego nie mogę zmienić.....tyle lat a wciąż tak trudno...
ale mam ta nadzieje i wiarę że wkońcu to przyjdzie...
by zyc pełną piersią
 
     
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-05, 22:31   

helenast napisał/a:
Tolek52... pierwsza część Twojej wypowiedzi - kompletnie mnie nie zrozumiałeś ...
Helenost jeżeli można doradzić Tobie coś to: nigdy nie pisz, że ktoś Ciebie nie zrozumiał bo być może już poszedł dalej Twoim torem rozumowania. Być może widząc wszystko z innej perespektywy inaczej odbiera Twoją wypowiedź. Pisząc, że ktoś kompletnie Ciebie nie rozumie świadczy tylko i wyłącznie o Twojej pysze. Ja to tak zrozumiałem i do tego co zrozumiałem odniosłem się a za jasność przekazu odpowiadasz właśnie Ty.
helenast napisał/a:
Po pierwsze modlić się .... po drugie modlić się .... po trzecie - też modlić się ...
Wiara i nadzieja umiera na tyle na ile im pozwalamy ... MY sami !


Piszesz, że przeżywałaś depresję i to na dodatek ciężką i nie wiesz o tym że człowiek w depresji nie ma nadziei? Taki cżłowiek nie szuka nawet ratunku tylko poddaje się i chce mieć na własność mojego ulubionego świetego czyli święty spokój. Jeżeli nie ma nadziei to po co jemu wiara? Po co jemu modlitwa. Jeżeli jesteś w stanie się jeszcze modlić to jest z Tobą jeszcze bardzo dobrze. Ja już nie mam sił się modlić, może i pozwoliłem odejść wierze a może nie umiałem jej zachować i umarła razem z nadzieją.

helenast napisał/a:
Ale to jest ich wybór i wola życia w takim świecie
Czy na pewno wybór? Kto może stwierdzić na ile to jest wyborem a na ile efektem choroby? Czy podejmiesz się takiej oceny? Czy próba takiej oceny nie jest Twoim zdaneim szufladkowaniem ludzi?
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-05, 22:38   

,, .
Ostatnio zmieniony przez helenast 2013-11-06, 22:57, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Olga1968
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-06, 00:55   

Znów wsadzę kij w mrowisko, ale cóż taka jestem. Rozważacie co jest gorsze, zdrada czy śmierć bliskiej osoby. Rok temu zmarł mąż mojej przyjaciółki, została z 11 letnią córką zupełnie sama, nie ma rodziców, dziadków, żadnej rodziny. Jej mąż, był przyjacielem mojego męża i mocno trzymał jego stronę i dawał mu alibi kiedy ten mnie zdradzał. Wiele razy, moja przyjaciółka kłóciła się o to ze swoim mężem, bo nie mogła znieść tego co się stało. Mój mąż, jest chrzestnym ojcem ich córki i w obliczu śmierci swojego przyjaciela, który tak mu pomagał, krył go, bronił zachował się jak ostatnie chamisko. Nie pomógł żonie przyjaciela, nie pomógł chrześnicy i taki stan trwa do dziś. Przez wiele lat naszego małżeństwa, kładłam do jego pustego łba, że chrzestnym jest się po to, by prowadzić dziecko w wierze, by być pomocą, gdy któregoś z rodziców zabraknie. I co? I nic. Chrzestny ojciec wymiksował się z tej roli, mało tego, w miesiąc po śmierci przyjaciela, wysłał wdowie i swojej chrześnicy życzenia świąteczne, o treści... Wesołych świąt. Jestem z moją przyjaciółką, wspieram ją, pomagam i któregoś dnia usłyszałam od niej słowa, które mnie zaskoczyły... Wiesz Ola? Kiedy twój mąż cię zdradził i robił ci masę świństw nie mogłam na to patrzeć. Kiedy zmarł mój mąż, wyłam z rozpaczy, ale teraz z perspektywy roku, kiedy się w miarę pozbierałam zobaczyłam jedno. Twoja sytuacja była i jest nie do pozazdroszczenia. Ja wiem, że kochałam i byłam kochana do końca i wierzę, że nadal jestem kochana, przez mojego męża, który gdzieś tam gdzie jest, patrzy na mnie i mi pomaga. Twój za to napluł ci w twarz, sponiewierał, w jeden dzień kazał ci byś przestała go kochać, łazi sobie szczęśliwie, ma nową rodzinę i ma wszystko za nic.
Zatkało mnie, bo nigdy nie próbowałam porównywać czy ja mam lepiej czy gorzej niż ktoś tam. Nigdy nie kładłam na jednej szali czyjegoś nieszczęścia, a na drugiej swojego i nie ważyłam i nie sprawdzałam. Każdy z nas przeżywa to inaczej i wierzę że miodzio ma chwilami dość, że odpuszcza, że nie walczy. Nie można całe życie walczyć, nie można całe życie skupiać się na drugiej osobie. Odsądziliście mnie tu od czci i wiary, bo napisałam kiedyś, że ja już nie chcę mojego męża, bo nie i koniec. Nie chcę powtórki z rozrywki, nie chcę kogoś, kto najpierw napluł mi w twarz, a kiedyś może przyjdzie i powie no sorki stara, pomyliłem się, popełniłem błąd. Ja już tego nie chcę. Drążycie temat Miodzia, choć on sam wykasował to co pierwotnie napisał. Facet ma prawo do zwątpienia, ma prawo do gorszych dni, mało tego, ma prawo zalać się łzami z rozpaczy bezsilności i beznadziei i może dajmy się mu tu wypisać i nie narzucajmy mu mądrych rad i opinii. Czasem milczenie drugiej osoby jest stokroć cenniejsze niż jedna choćby złota rada. Norbert, rozumiem Cię i hmm nie napisze przytulam, bo nie przytulam obcych facetów, ale klepnę Cię serdecznie w ramię, wiem co czujesz i jedyne co mogę w danym momencie zrobić, to napisać Ci trzymaj się chłopie. Dasz radę.
 
     
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-06, 06:45   

helenast napisał/a:
A Ty skąd wiesz co czują i myślą ludzie jak to określiłeś ,, w inny sposób chorzy

To prosta odpowiedz Heleno jakiej nie ukrywam i lustro nie jest mi do tego potrzebne bo ja już jestem o wiele dalej niż ty...

Skoro w mojej rodzinie (małżeństwie )pojawił się pewien wstydliwy problem.
Nie oceniam go czy był faktyczny i prawdziwy ..czy czas pobładzenia.
Był i tak usłyszałem od kogoś kto się z tym żle czuł-patrz zony.
To chyba zrozumiałym jest przerobić wszelką wiedze na ten temat....
Chocby dlatego by wiedzieć czy jest mi cos,a jeżeli dlaczego tak jest.
Nie zmienia to faktu że na ten czas byłem w moich zachowaniach obrzydliwy
i tym chocby narażałem zonę na nowe problemy zdrowotne.
To jest Heleno bardzo trudne do przerobienia szczególnie gdy emocje opadły i chyba trudne do wybaczenia sobie
helenast napisał/a:
Zastanów się nad użytym przez Ciebie słowem ,, akceptowałem,,

Co jest w słowie zdrożnego akceptowałem???
Pochodzimy z różnych domów,rózne przyzwyczajenia,rózne podejścia do zycia.
To chyba najbardziej zrozumiałym jest to
że akceptuje to że ktoś jest rózny od mojej osoby.
Zamiast np.zmieniac kogos pod swój wzgląd.
Akceptowanie to w moim pojęciu także uznanie tego że ktoś ma inne zapatrywania na świat i zycie.
I jeszcze jedno Heleno nie byłem ideałem..miałem wiele braków,zachamowań własnych...ale do momentu naszego kryzysu,do momentu jakiś tam przemyśleń żony odnośnie naszej przyszłości
zatem kilkanaście lat nie byłem ani zwyrodnialcem..ani sadysta...ani człowiekiem chorym na przemoc .
Więcej nie mam nic do dodania
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9