Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
nie radze sobie z zyciem
Autor Wiadomość
Aga6025
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-12, 17:51   

"(...)Powiedzmy, ze jakaś bardzo ważna dla was osoba popełniła wielki błąd. …”
Zeniu, dla mnie kluczowym słowem jest “popełniła”, dla mnie problemem jest, że mój mąż cały czas popełnia. On nie przestaje mnie krzywdzić i ranić. Uwierz, że padałam przed nim na kolana i błagałam aby mi wytłumaczył co mam zrobić, jak mam postępować, co robię źle – nidgy żadnej odpowiedzi nie otrzymałam. Jedyne konkretne pretensje skupiały się tylko i wyłącznie na moim braku realizacji obietnicy o współżyciu – wiem brzmi to żałośnie. Zgadzam się, sama zupełnie inaczej wyobrażałam sobie ten aspekt naszego związku. Ale nie przyjmę odpowiedzialności za taki a nie inny stan rzeczy wyłącznie na siebie. Mąż musi traktować żonę jak kobietę aby ona była kobietą – mój mąż tego nie potrafi. Próbowałam mówić, o moich pragnieniach, o najnormalniejszych potrzebach wsparcia, adoracji, nie wiem jak to nazwać. To co usłyszałam w odpowiedzi nie nadaje się nawet do powtórzenia. Czy powinnam nadal zagryzać zęby i wypełniać obowiązki żony wbrew swojej woli aby zadowolić męża? Czy powinnam wyrzec się swoich wszystkich zasad (np. przejść na antykoncepcję, bo naturalna metoda też była ogromnym problemem), aby zadowolić męża? Sama nie umię odpowiedzieć na moje pytania.
Nieznając tak na prawdę mojego męża, nie potrafię spojrzeć na nasze małżeństwo jego oczami. Nie pojmuję jego rozumowania, nie widzę racjonalnego wytłumaczenia dla jego postępowania. Wiem, że ma on ogromny żal do swojej mamy, ale nie wiem tak na prawdę o co. Z moich obserwacji wydaje mi się, że ten żal do matki przenosi na mnie, a nawet na naszą córkę. Jego sposób traktowania kobiet wywodzi się chyba ze sposobu w jaki traktuje swoją matkę. Od zawsze bardzo mnie bolało to w jaki sposób się do niej odnosi, odzywa; dzisiaj przeraża mnie fakt, że robi to samo w stosunku do mnie, i zaczyna też w stosunku do naszej córki.
Gdzieś już chyba wspominałam, że prosiłam abyśmy znaleźli poradę u osoby bezstronnej. Mąż absolutnie nie chce nawet słyszeć o takiej opcji. Zdaję sobie sprawę, że ja nie widzę naszej sytuacji obiektywnie i od jakiegoś czasu myślę o tym aby spróbować znaleźć coś dla samej siebie. Tylko brakuje mi odwagi. Przyszłam tu, na to forum bo wydawało mi się, że będąc względnie anonimową osobą znajdę to czego potrzebuję. Nie jest to łatwe. Co można poradzić na podstawie strzępków informacji? Póki co tych kilka linków które wysłuchałam czy przeczytałam wprowadzają mnie w jeszcze większe zagubienie. Nie mniej dziękuję za odpowiedzi. Chyba czasu mi potrzeba…
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-12, 18:31   

Aga6025 napisał/a:
Chyba czasu mi potrzeba…


I sama postawiłaś najlepszą diagnozę ;-) :mrgreen:

Tylko ten czas powinien być wypełniony pracą nad sobą, chociażby przez czytanie polecanych tu książek, kazań, konferencji itp.
 
     
Aga6025
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-12, 18:38   

Czytam. Troszke trudniej z wysluchiwaniem, ale tez sie staram.
Przeliczylam sie sadzac, ze kilka wpisow da mi odpowiedz na moje pytania, ze uspokoi moj strach i wyciszy wyrzuty sumienia - bo to ja juz nie widze sensu naszego zwiazku, bo to ja chce uciekac, bo to ja juz nie chce.
Wrecz przeciwnie, wpadam w przerazenie i choc wiem ze ogrom pracy przede mna to za bardzo nawet nie wiem od czego zaczac.
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-12, 19:34   

Sięgnij do linków, które Ci podałem na początku Twojego tematu i leć po kolei :-D
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-12, 20:41   

Aga, spokojnie. Nic na "hura".
Najważniejszą sprawą jest w tej chwili abyś siebie uspokoiła, uleczyła... Do puki będziesz czuła pokrzywdzenie i żal nic w kwestii małżeństwa nie zrobisz... A więc najpierw Ty...

Jesteśmy na forum katolickim, jak głęboka jest Twoja wiara? Jaka jest Twoja relacja z Bogiem? Jaki obraz Boga nosisz w sercu?
Relacja z Bogiem jest pierwsza i najważniejszą relacją... Jak Bóg na pierwszym miejscu, to wszystko na swoim miejscu...
Mówisz, ze masz obawy przed wyjściem i porozmawianiem z kimś o swojej sytuacji, przed znalezieniem pomocy dla siebie...
Myślałaś może o rozmowie z osobą duchowną?
Wiem doskonale jak trudno jest się przełamać, wiem również jak bardzo oczyszczająca i uwalniająca jest taka rozmowa...

Może na początek przeczytaj sobie "Urzekającą" J i S Eldredge.
Jest to piękna książka o kobiecości, o miłości Boga do Ciebie, o zranieniach jakie każda z nas otrzymała w ciągu życia i tym jak przed Bogiem i razem z Nim można te rany uleczyć.

Tutaj na forum prowadzone są warsztaty 12 kroków ku pełni życia (w oparciu o ewangelię), może warto by było sie na nie zapisać (najbliższe jednak chyba będą dopiero ruszać w przyszłym roku).

Pokładaj priorytety we właściwej kolejności:

Bóg-ja-mąż-dzieci-reszta świata

i zacznij pracę w takiej kolejności...
 
     
Aga6025
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-13, 02:53   

zenia1780 napisał/a:
Jesteśmy na forum katolickim, jak głęboka jest Twoja wiara? Jaka jest Twoja relacja z Bogiem? Jaki obraz Boga nosisz w sercu?


Nie wiem. Jestem osobą wierzącą, ale nie umię rozmawiać z Bogiem. Chodzimy do kościoła, ale czuję się jakbym coś kradła. Pisma Św. nie rozumię, próbowałam czytać fragmenty, ale nie rozumię, nie czuję. Różaniec, Matka Boża – są mi bardzo bliskie. Wierzę w Bogą, wierzę w moc modlitwy. Nawet kilka dni temu przekonałam się o ogromnej mocy modlitwy, ale modlitwy nie w mojej intencji, a w intencji w zasadzie obcej mi osoby. Wiele razy słyszałam, że tylko taki krzyż dostajemy, który jesteśmy w stanie udźwignąć. Wlekę ten mój krzyż, ale próbuję zrozumieć dlaczego nie mogę być szczęśliwa? dlaczego całe życie pod górę? Mówicie ‘oddaj to Panu’, a ja nie mam pojęcia jak, co to znaczy?
Wydaje mi się, że wiele spraw z mojego dzieciństwa ukształtowało mnie. Mój syndrom średniaka nie tylko wyłazi w relacjach w ludźmi ale też w relacjach z Bogiem. Czuję się gorsza, nie kochana albo nie zasługująca na tą miłość, na żadną miłość.

Znalazłam kontakt do polskiego księdza, z którym chyba mógłabym porozmawiać, ale nie mam odwagi zadzwonić. Potrzebuję takiej rozmowy, ale boję się. Nie wiem czego – zoobowiązania, rozpoznania, głośnego wypowiedzenia swojego bólu, a może tego co mogłabym usłyszeć. Nie wiem, poprostu jestem wstętnym tchórzem.
A priorytety – jak je przestawić. U mnie jest Bóg, dzieci i w zasadzie to by było na tyle. O sobie już staram się nie myśleć. Każda próba zrobienia czegoś dla siebie jest kwitowana “moim egoizmem” przez męża . Jak mam walczyć o siebie? Ile można się kłócić, ile można udowadniać, że to nie egoizm, że to norma?
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-13, 09:51   

koniecznie przeczytaj Urzekająca.. cudowna ksiązka, mi osobiście wiele dała..
jak dla Ciebie normą będa pewne rzeczy to sie nie będzies zmusiała o nie kłócić.. po prtu jasno wyznaczysz swoje granice.. ludzie nas traktują po częsci tak jak sami na to pozwalamy...
chyba mogłabyś popracowac nad poczuciem własnej wartości, nad pokochaniem siebie samej... jak nie kochasz siebie samej to ciężko jest dobrze kochac innych ludzi...
jak oddac Bogu..? ja zrobiłam to tak - przestałam analizowac rozmyślac tworzyc scenariusze co będzie.. uznałam i zaakceptowałam ze mam wpływ tylko na siebie a nie na drugiego człowieka i jeżeli Bóg czegoś od emnei oczekuje czegoś pragnie to neich on pokieruje rzeczywistością tak bym to otrzymała.. przestałam myślec co zrobić zeby on....
mysle co zrobić by kochac siebie wiecej, kochac lepiej siebie i Boga, nauczyć sie siebie docenić uwierzyc tak mocno jak on we mnie wierzy...
mysle o tym jaki piękny zahcód słońca wczoraj podarował mi Bóg, bo tak mnie kocha ze chciał wywołac usmiech na mojej twarzy...
o tym ze kazdy dzien jest zagadką i prezentem.. i nie wybiegam za duzo w przód... staram sie zyc tu i teraz...
terapia bardzo pomaga by poukładac sobie wsyztsko w głowie, zrozumiec siebie innych ludzi, ale przede wystzskim siebie.
i odwagi tez sie ucze, śmiałosci w postępowaniu i w marzeniach:)\
moj proorytet na teraz to rozwój.. chce wzrasatac, rozwijac sie byc coraz lepsyzm i piekniejszym człowiekiem:)
 
     
krawędź nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-13, 09:53   

Wydaje mi się, że potrzebujesz przeczytać pilnie książkę "Urzekająca".
Jest w sieci w pdf, jeśli chcesz, podeślę Ci linka.
 
     
Aga6025
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-13, 13:05   

jasmina44 napisał/a:
chyba mogłabyś popracowac nad poczuciem własnej wartości, nad pokochaniem siebie samej... jak nie kochasz siebie samej to ciężko jest dobrze kochac innych ludzi...

Zdaje sobie sprawe z tego od dawna, ale znowu to moje beznadziejne "jak to zrobic?". Kiedys przeczytalam takie haslo - jesli wszyscy w kolo mowia Ci jaki jestes beznadziejny to w koncu i sam w to zaczynasz wierzyc. Dolalo mi to tylko oliwy do ognia w przekonaniu o mojej "nic-nie-wartosci".

krawędź nadziei napisał/a:
Wydaje mi się, że potrzebujesz przeczytać pilnie książkę "Urzekająca".
Jest w sieci w pdf, jeśli chcesz, podeślę Ci linka

Bardzo bym Ci byla wdzieczna za link. Tutaj troszke trudno jest znalezc polskie ksiazki tego typy, a po angielsku moze bym zrozumiala ale chyba za duzo do mnie nie dotrze.
 
     
krawędź nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-13, 13:24   

Poszło pw :)
 
     
Aga6025
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-13, 13:49   

Doszlo, dziekuje jeszcze raz :)
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-13, 14:56   

Aga6025 napisał/a:
Czuję się gorsza, nie kochana albo nie zasługująca na tą miłość, na żadną miłość.


Dlatego właśnie "Urzekająca". Każda z nas borykała lub boryka sie z takimi uczuciami...

Aga6025 napisał/a:

Znalazłam kontakt do polskiego księdza, z którym chyba mógłabym porozmawiać, ale nie mam odwagi zadzwonić. Potrzebuję takiej rozmowy, ale boję się. Nie wiem czego – zoobowiązania, rozpoznania, głośnego wypowiedzenia swojego bólu, a może tego co mogłabym usłyszeć. Nie wiem, poprostu jestem wstętnym tchórzem.


A sądzisz, że ja się nie bałam? Ciesze sie jednak, ze nie zrezygnowałam i nie uciekłam przed tą rozmowa (to zawsze najlepiej mi wychodziło). Otwarcie sie przed drugim człowiekiem, opowiedzenie o najintymniejszych sprawach, tak twarzą w twarz, jest bardzo trudne... Nie masz pojęcia jednak jak oczyszczająca i uwalniająca jest taka rozmowa...
Już wypowiedzenie i usłyszenie własnych słów pomaga spojrzeć nam na nas samych inaczej(podobno kobiety tak maja), a obiektywna opinia drugiej osoby moze pomóc w zwróceniu uwagi na pewne rzeczy, których sami nie dostrzegamy, a które moga byc kluczowe w całej sprawie.
Ja, mimo że nie jedna taka rozmowę już przeprowadziłam (z księdzem, który jest moim spowiednikiem i kierownikiem duchowym, który już zna mnie "trochę") nadal ten lek odczuwam ( :evil: ), jednak nie powstrzymuje mnie on już... To też jest element pracy nad sobą, nad własnymi słabościami i lekami...

Aga6025 napisał/a:
Chodzimy do kościoła, ale czuję się jakbym coś kradła. Pisma Św. nie rozumię, próbowałam czytać fragmenty, ale nie rozumię, nie czuję.


Ksiądz Pawlukiewicz powiedział kiedyś, ze Bóg to nie perfumy, żeby go czuć ;-) ...

Znam te rozterki (ja w ogóle nie byłam wychowywana w wierze). Też mam problemy ze zrozumieniem Pisma Św. dlatego lubię słuchać kazań ks Piotra i nie tylko jego... Wiele mi to daje i wiele wyjaśnia...
Ja w którymś momencie zrozumiałam, ze traktuje biblie jako moje zadanie do wykonania. Nie widziałam, ze w tych wszystkich historiach i przypowieściach Bóg pokazuje jak bardzo mnie kocha, jak o mnie zabiega, jak mnie szuka, ale sadziłam, ze pokazuje mi jak ja mam się zachowywać względem Niego i bliźnich, aby spełnić Jego "oczekiwania". A Bóg tak naprawdę chce (tak myślę) abym w swojej wolnej woli, którą od Niego otrzymała, wybrała Jego, Jego miłość do mnie i abym tym samym się mu odwzajemniła... I kiedy dostrzegłam, tę miłość Boga do mnie, to Jego przykazania i "zalecenia" (względem mnie i bliźnich) stały się łatwiejsze, a przede wszystkim możliwe do wykonania przeze mnie. Usłyszałam kiedyś, ze przyszliśmy na świat po to, aby nauczyć się kochać i wszystko, co nas spotyka jest właśnie lekcją i nauką naszej miłości... I z miłości, podobno, będziemy sadzeni...

Aga6025 napisał/a:
ale próbuję zrozumieć dlaczego nie mogę być szczęśliwa?


(...) szczęście jest rezultatem-wynikiem pewnych pozytywnych zdarzeń. Zwykle jest wynikiem tego, ze wykonaliśmy pewna pracę nad własnym charakterem, która pozwala nam być zadowolonymi i pogodnymi, niezależnie od okoliczności w jakich się znajdujemy. Szczecie jest rezultatem mozolnej pracy w dziedzinie relacji międzyludzkich, kariery zawodowej, duchowego rozwoju oraz całego mnóstwa innych spraw(...)

"Granice w relacjach małżeńskich"
(warto przeczytać )

Szczęście nie jest czymś co otrzymujemy z zewnątrz, co ktoś nam może dać (takie szczęście jest ulotne), szczęście jest czymś, co sami musimy w sobie wypracować...
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-13, 18:10   

Mam coś jeszcze dla Ciebie. Pisałam ci o warsztatach 12 kroków, to są jego "obietnice"

Mirakulum napisał/a:
W 12 krokach zapisano 12 Obietnic, które mówią o tym, czego należy się spodziewać wykonując sumiennie 9 pierwszych kroków.

”Jeśli starannie wykonamy wszystko, co jest niezbędne na tym etapie naszego rozwoju nim przebrniemy połowę tej drogi spotka nasz zaskoczenie”:

A oto obietnice:

1. Poznamy taka wolność i szczęście, jakich dotąd nie zaznaliśmy

2. Nie będziemy żałować przeszłości, ani się od niej odcinać

3. Zrozumiemy, czym jest pogoda ducha

4. Dowiemy się, czym jest pokój

5. Niezależnie jak niskie dno osiągnelismy,zobaczymy,że nasz doświadczenia
mogą przynieść innym korzyść

6. Zniknie poczucie ze jesteśmy niepotrzebni i przestaniemy się nad sobą użalać

7. Przestaniemy żyć samolubnie zaczniemy się troszczyć o naszych kolegów

8. Zniknie nasz egoizm

9. Zmieni się nasze nastawienie i poglądy na życie

10.Przestaniemy obawiać się ludzi i niepewności ekonomicznej

11.Będziemy podświadomie wiedzieć,jak postępować w sytuacjach, które
zazwyczaj wprawiały nas w zakłopotanie

12.Uświadomimy sobie, że Bóg robi dla nas to, czego sami dla siebie nie
bylibyśmy w stanie uczynić


Obietnice mówią mi ze zmienię się w 4 sferach życia: myśli, uczuć, przeszłości, działania i kontaktów międzyludzkich.


Program to jest zmiana mojego życia emocjonalnego z akceptacją siebie i innych nazywane jest to w programie 12 Kroków „miłością”


Pogody Ducha


Napiszę za Mirką

POGODY DUCHA
 
     
Aga6025
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-13, 20:25   

Wspaniale sa te obietnice. I na pewno bede pamietala o 12 krokach, mysle ze za jakis czas chcialabym to przejsc. Na razie jednak musze troszeczke sobie poprzestawiac moje szufladki, poukladac, i zrozumiec czy moze poprostu nauczyc sie akceptowac brak zrozumienia niektorych spraw.
Bardzo Ci dziekuje Zeniu. Za Twoja 'prace' ale tez i za to ze jestes. :)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8