Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Ostatnio mój mąż pokazał mi film w internecie czym się różni mózg kobiety, od mózgu mężczyzny. Może trochę prawdy w tym jest - mężczyzna ma w głowie same pudełka, poukładane np w jednym jest rodzina w drugim praca itp a ma też jedno puste i dlatego kiedy chce może je otwierać i trwać w takiej nicości. A my kobiety mamy wszystko pomieszane w jednej chwili myślimy o wszystkim ze rachunki nie zapłacone, co na obiad a dlaczego to nie tak a to tak mamy za dużo spraw na głowie. Jeżeli nam się tych spraw nazbiera dość dużo to nie wytrzymujemy i próbujemy rozmawiać żeby ktoś nam pomógł je poukładać, nie zawsze dopowiemy o co nam konkretnie chodzi, a nasi mężowie się nie domyślą. ...........i to tak się nawarstwia nazbiera ...............wybuchamy i katastrofa. A później nasi mężowie moją w głowie tylko nasz obraz takiej gderającej, złośliwej - jak ten obraz wymazać żeby znowu mogli spojrzeć na nas inaczej tak jak kiedyś, bez pretensji:)
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-22, 10:31
Zazwyczaj okazuje się, że w tym "pustym" pudełku ktoś jest, albo jest miejsce dla kogoś
...choć zaznaczam "zazwyczaj".
W zdrowym związku nikt nie ucieka do żadnych pustych pudełek
martusia_1970 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-22, 10:39
Kod:
W zdrowym związku nikt nie ucieka do żadnych pustych pudełek
Grzegorzu,
Masz rację ale człowiek rozważa wiele przyczyn rozpadu małżeństwa, może to jeden z nich?????
Kod:
Zazwyczaj okazuje się, że w tym "pustym" pudełku ktoś jest, albo jest miejsce dla kogoś
...choć zaznaczam "zazwyczaj".
o tym staram się nie myśleć .............. bo wcześniej nigdy nawet na myśl mi nie przyszło że mój mąż mógłby mnie zdradzić, byłam jego taka jego pewna, a podczas tego kryzysu rożne myśli przychodzą mi do głowy, skojarzenia - i jak się tak nakręcę to wszędzie ją widzę.
To jest tak jak podsłuchujemy czyjąś rozmowę to zawsze "coś złego" na siebie usłyszymy - nie prawda?
Ostatnio zmieniony przez martusia_1970 2013-10-22, 10:46, w całości zmieniany 1 raz
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-22, 10:43
Uciekanie do "pustego pudełka" (zamykanie się) to nie żadna cecha typowa dla faceta.
To sposób radzenia sobie, albo raczej nieradzenia z problemami w małżeństwie (zazwyczaj).
martusia_1970 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-22, 10:50
wiadomo nasz związek teraz jest chory, nie wiadomo czy da się go wyleczyć, czy znajdzie się na to lekarstwo??
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-22, 18:47
MonikaMaria3 napisał/a:
a ten typ nie umie szukac pomocy.
Ten typ tak ma.....tak, tak MonikoMario hehe wiesz dlaczego? inni wokol takiego "typa" pozwalaja im tak mieć....))
Maż ma problem. Nie ważne jak bedziesz się starała, on już nauczył się
- nie muszę wiele w koncu Ty rozwiażesz problem, serwując kąpiel, obiad, przepraszając z poczucia winy za swoje zachowanie.
Twój maż w niefajny sposób poszukuje wokoło siebie innych, którzy ocenią sytuacje i bierze pod uwage tylko te opinie, które są zgodne z jego racją.
Takich zawsze znajdzie. Nic dziwnego, że emocjonalne Cię to zlości. Problem tylko w tym nie, że sie zlościsz tylko jak reagujesz...
A reagujesz personalnie. Wyłacz ze swojego repertuaru zachowań ten czynnik, zastap innym a nie bedziesz miała potem wyrzutow sumienia, iz postępujesz źle.
To daje meżowi potwierdzenie, nie musze nic robić, to nie moja wina bo przeciez przepraszasz go.
Zapominacie tylko o tym, że Ty za swoje zachowanie bierzesz odpowiedzialność, masz poczucie winy, mąż zaś wogóle nie za swoje.
Jeśli już to tylko, że się uniósł po twoich personalnych wyzwiskach. Nie dochodzi zaś do świadomości, iz to jego zachowanie czytaj omawianie Waszego pożycia z innymi Ciebie najwięcej denerwuje i zlości.
I jesli tego nie zrozumie, że dorosła osoba rozwiazuje problemy miedzy sobą, nie szuka powierników chyba że jest to terapueta, to wciąż będziecie mieć problem i kłótnie.
Twoje obiady, kolacje, kapiel nic nie pomogą.
Na krótka mete tak jak zawsze tylko ale w tobie i tak bedzie jak zawsze gniew, nieufoność która prędzej czy później da o sobie znać.
Nauka radzenia sobie z gniewem, kłótnią też niewiele da choć na pewno nauczysz sie przestać mieć problem z poczuciem winy za złe swoje zachowanie podczas kłótni.
Jednak najważniejsze jest by maż przestał w malo dojrzały sposób szukać powiernikow poza domem, którzy go popierają i oceniają Wasze problemy.
To on ma z tym problem, który wpływa na Wasz związek ale też i uruchamia w Tobie Twoje złe sposoby zachowań bo to, ze sie zlościsz jest ok. Nie ok jest tylko to jak tą zlość okazujesz.
Porozmawiaj z meżem, nakreśl swoje zdanie, poszukajcie kompromisów i potem stanowczo każdy musi sie ich trzymać by w Waszej relacji moglo w koncu być dobrze.
Sama twoja praca nie pomoże, tym bardziej obiadki czy kapiele mąż musi uświadomić sobie, iż jego postępowanie jest zle.
Powodzenia wymaga pracy, cierpliwosci bo nawyków trudno sie oduczać bedzie zarówno Tobie jak i mężowi ale jeśli jest dobra wola po obu stronach gra warta jest świeczki zanim w końcu calkowicie sie oddalicie swoimi personalnymi wyzwiskami od siebie.
Pozdrawiam
oaza [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-22, 18:52
martusia_1970 napisał/a:
Ostatnio mój mąż pokazał mi film w internecie czym się różni mózg kobiety, od mózgu mężczyzny.
Znam ten film,gdyż omawialiśmy go na psychologii.Prawdą jest,że jesteśmy różni,gdyż mamy inną budowę mózgu.
Gdyby ktoś miał ochotę obejrzeć: http://www.youtube.com/watch?v=aZBhyPiyeOs.
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-22, 20:34
warto kupić cały zestaw tych płyt "Przez śmiech do lepszego małżeństwa"
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-23, 09:03
Cytat:
warto kupić cały zestaw tych płyt "Przez śmiech do lepszego małżeństwa"
A mam i oglądałam. I staram się rozumiec. A poza tym niedługo bedzie u nas pokaz tej konferencji. Tylko niestety mój mąz ledwie pobieznie rzucił okiem na zwiastun i temat olał. Jak to stwierdził, żaden religijny głupek go nie będzie uczył, bo wszystko to, co w internecie to głupota. I ja tych głupot słucham i potem mu d... truję.
Szkoda, że jak porniole z nastolatkami ogląda, to nie twierdzi, że to głupota.
A tak swoją drogą Mirakulum ostatnio zupełnie swiadomie zastosowałam tę złotą zasadę: Akcja, pauza, reakcja. To naprawdę skuteczne. Zamiast obrzucac się wzajem pretensjami, ja po chwilowym milczeniu powiedziałam dokładnie to, co chciałam by mąż zrozumiał, ale bez urażania jego ego. Swoją drogą też zaobserwowałam, że on też na swój sposób tę zasadę stosuje. Nie zawsze i nie do końca świadomie, ale pilnuje się by nie powiedziec czegoś, co bardzo by mnie zraniło.
bywalec napisał/a:
Ten typ tak ma.....tak, tak MonikoMario hehe wiesz dlaczego? inni wokol takiego "typa" pozwalaja im tak mieć....))
Racja. I te inni to nie tylko jego znajomi, ale przede wszystkim ja. Bo szczerze mówiąc jestem ugodową osobą. I jak na złośc nie potrafię się długo gniewac i obrażac. U mnie w domu była wielka awantura i za chwilę wszyscy o tym zapominali. Powiedzieli co boli, doszli do jakiegoś kompromisu i było już dobrze. tak mnie wychowano. Oczywiscie wiem, że obrażanie to nic dobrego, ale czasami chciałabym byc taką wyniosle chłodną na kilka godzin.
bywalec napisał/a:
Twój maż w niefajny sposób poszukuje wokoło siebie innych, którzy ocenią sytuacje i bierze pod uwage tylko te opinie, które są zgodne z jego racją.
Dokładnie tak jest. Inni znajomi są po prostu głupi. Jak to on twierdzi.
bywalec napisał/a:
Powodzenia wymaga pracy, cierpliwosci bo nawyków trudno sie oduczać bedzie zarówno Tobie jak i mężowi ale jeśli jest dobra wola po obu stronach gra warta jest świeczki zanim w końcu calkowicie sie oddalicie swoimi personalnymi wyzwiskami od siebie.
Myslę, że dobra wola jest. Po jego stronie również, choc po mojej jest bardziej widoczna. W sumie to piszę, że mi z tym źle, no bo jest źle, prawda. Ale wiem też, że jestem w duzo lepszej sytuacji niż wiele innych osób na tym forum. Mieszkamy razem i oboje coś robimy w kierunku porozumienia. Fakt faktem jest ciężko, a nawet bardzo ciężko. Ale z drugiej strony dopiero teraz, po latach dowiaduję się, że coś mogło mojego męża ranic w moim zachowaniu. Że go raniły moje przytyki, moje granie na jego poczuciu wartosci. A zawsze twierdził, że nic go zranic nie może, więc ja brnęłam dalej szukając mocniejszych argumentów żeby go zmobilizowac, a robiłam dokładnie tak jak na konferencji Gungora: chciałam mobilizowac go zniewagami. Szkoda, że wtedy nikt mi nie powiedział; Czegoś ty się nacpała. To nie działa!!!
WOGOLE CZEMU NIE TRAFIŁAM NA TO FORUM 5 LAT TEMU?
[ Dodano: 2013-10-23, 10:06 ]
grzegorz_ napisał/a:
W zdrowym związku nikt nie ucieka do żadnych pustych pudełek
I to też racja. Ja to lubię się zawsze dogadac. Ustępuję trochę ja, ustępujesz ty i znajdujemy wspolne wyjście, takie co nas oboje zadowoli. Ale akurat mi się trafiło na typa, co nie lubi gadac.
martusia_1970 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-23, 09:43
Kod:
I to też racja. Ja to lubię się zawsze dogadac. Ustępuję trochę ja, ustępujesz ty i znajdujemy wspolne wyjście, takie co nas oboje zadowoli. Ale akurat mi się trafiło na typa, co nie lubi gadac.
masz dużo szczęścia ze twój mąż przynajmniej próbuje. U mnie nie w tej chwili nie ma nic, widzimy się tylko rano i prawie w ogóle nie rozmawiamy. Ja się wycofałam bo te rozmowy na nic się nie zdały. Bo ile można przepraszać , prosić abyśmy spróbowali jeszcze raz. Od pewnego momentu zamilkłam, robię to co do mnie należy i tyle.
Kod:
WOGOLE CZEMU NIE TRAFIŁAM NA TO FORUM 5 LAT TEMU? :evil: :-x :?:
Ja teraz myślę podobnie, że jak bym zauważyła błędy jakie popełnialiśmy to na pewno nie było by tego kryzysu. Byłam tak zajęta obowiązkami, czasem sobą że nie widziałam problemu, mój mąż nie był święty, tez ma swoje za uszami, ale takiego go pokochałam z jego zaletami i wadami bo kto ich nie ma. A teraz to jest obcy człowiek którego mijam w kuchni.................................... Jak mi źle
ja_tez [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-23, 10:01
Nie zadręczajcie się tak, że nie zauważyłyście nadciągającego kryzysu - w większości przypadków tak się dzieje. Dopiero gdy kryzys rozwinie się w pełni, mleko się rozlewa - nagle "budzimy się" i widzimy co się dzieje. A symptomy były już na długo, długo wcześniej.
Jeśli chodzi o zapobieganie zawczasu - taki sam obowiązek (i prawo) miał małżonek - wina jest obopólna. I tak sobie myślę, że teoretycznie można gdybać o tym, że mogłam dużo wcześniej zrobić to czy tamto, zadziałać w taki czy inny sposób... ale czy mam gwarancję, że to rzeczywiście by zadziałało? Mam duże obawy, że niekoniecznie.
W sytuacji kryzysowej inaczej myślimy, działamy, możemy ocenić teraźniejszość na podstawie przeszłych zdarzeń. Nie mając takiej świadomości - nie ma pewności, że nasze działania byłyby skuteczne i prawidłowe. Bo przyszłości nikt nie przewidzi. A i druga strona (małżonek) też mogłaby zupełnie inaczej reagować, niż wynikałoby z naszych nawet najlepszych chęci i starań...
Nie chodzi mi o to, że nie warto zapobiegać (wiadomo - profilaktyka zawsze lepsza niż potem leczenie), ale niektóre sytuacje, zdarzenia muszą zaistnieć, abyśmy mogli wyciągnąć z nich wnioski. I to najczęściej kryzysy czy problemy dopiero skłaniają do jakiejś refleksji, zastanowienia...
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-23, 10:11
ja_tez napisał/a:
I to najczęściej kryzysy czy problemy dopiero skłaniają do jakiejś refleksji, zastanowienia...
Tak to jest wielka prawda. Ja uważam, że kryzys był i jest dla mnie zbawienny... W pewnym sensie rzecz jasna. Nie wiem jaka będzie przyszłośc, czy po raz kolejny nam się uda czy nie. Ale dzieki temu kryzysowi jestem silniejsza i inaczej patrzę na wiele spraw.
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-23, 19:09
Dobra wola jest... Kiedy jest dobra wola po twojej stronie?
Co robi maz, kiedy uruchamia sie brak tej dobrej woli?
Kiedy jest dobra wola po stronie meza?
Jak myslisz co u niego wywoluje brak dobrej woli?
Kto czesciej wywoluje u Was odczucie braku dobrej woli, jakie to sa Wasze zachowania?
Macie swiadomosc tych zachowan?
Dopiero po takich odpowiedziach sobie nawzajem mozecie starac sie cos z tym robic.
Zobaczyc czy druga strona znajac przyczyny dochodzenia do konfliktow odtad bedzie sie starac eliminowac je, poczuwac sie do odpowiedzialnosci, do unikania i przepraszania za doprowadzanie do nich.
Nie moze byc tak, ze w relacji dwojga osob jedna z nich pomimo wiedzy takiej, empatycznie nie stara sie druga strone chronic przed emocjami jakie one w niej powstaja.
Kochajaca sie para stara sie byc dla siebie dobra chyba, ze egoistycznie uwazamy...ja tak mam, on tak ma, chlopy sa malo domyslni, nie potrafia...bo wtedy te typy tak maja...
Inni staraja sie za nich...druga strona kocha za bardzo czytaj posiada sklonnosci do relacji wspoluzalezniajacej, bo nie ma czegos takiego jak kochac za bardzo. Nie idzie kochac za mocno mozna tylko mylic swoje kochanie, uczucie do drugiej osoby z lekiem, poczuciem braku wartosci wlasnej.
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-24, 15:59
bywalec napisał/a:
Dobra wola jest... Kiedy jest dobra wola po twojej stronie?
Staram się byc miła i uprzejma, wyrażac się z szacunkiem. Chwalic za drobiazgi. Nie reagowac gniewem na jego przytyki, czy jakieś niemiłe informacje, np o srednio przeze mnie lubianej jego koleżance z pracy, którą on z kolei bardzo lubi, ale teoretycznie traktuje ją jak siostrę...:?: Staram się nie byc zazdrosna. Nie oceniam i go nie atakuje, tylko najpierw pytam. Staram się szanowac jego odrębnośc i inne potrzeby.
bywalec napisał/a:
Co robi maz, kiedy uruchamia sie brak tej dobrej woli?
To zalezy od dnia. najczęsciej reaguje gniewem. Ale bywa też i tak, że po prostu przytuli kiedy się wściekam, lub milczy bym się wyładowała...Albo powie wprost na moje pytanie. niestety rzadko tak jest. najczesciej reaguje wścieklizną.
bywalec napisał/a:
Kiedy jest dobra wola po stronie meza?
Wiem, że kiedy brakuje kasy jakoś załatwi zaliczkę. Zresztą ja tez kombinuję ile mogę. Kiedy mówię, że nie okazuje mi uczuc po jakims czasie stara się czy mnie przytulic. Dzwoni kilka razy dziennie, kiedy sie pokłócimy czasami stara się wracac do normalności zmieniając temat na neutralny. ... Ale wiesz sztuczne to takie wszystko i brakuje tego poczucia więzi między nami. mam wrażenie, że on się zmusza i często okazuje pogardę dla moich potrzeb twierdząc, że za duzo gadam. czasami proponuje wspólny spacer... Inny szczegół, że rzadko dotrzymuje słowa. Potrafi też rzadko przeprosic... Ale najczęsciej wtedy, kiedy coś powaznego przeskrobie. Kiedy jest w domu robi obiady czy kolację. I za to domaga się wieczne laurów ode mnie... To chyba wszystko z jego dobrej woli... Mało lub aż tyle, nie wiem. Ciagle odbieram wrażenie, że jednak szczery do końca nie jest. I tak naprawdę mu na mnie nie zależy. Ani na mnie, ani na dziecku.
bywalec napisał/a:
Jak myslisz co u niego wywoluje brak dobrej woli?
kazde wspomnienie o koleżance z pracy. Cokolwiek na jej temat to awantura gotowa. wręcz furia z jego strony, że zaś mu romans wmawiam. Ale nawet jak nic nie mówie, to potrafi przyjsc z pracy i o głupoty się zacząc czepiac. Nie potrzebuje wiele by mnie zrugac. Cokolwiek go wytraca z równowagi. I dziecko. nasza ola to żywe srebro, bardzo energiczne i trochę nie posłuszne. A ona ma spac punkt 20 wg niego i nie ma prawa głosu. taki domowy tyran ten mój mąz. No i jakiekolwiek wspomnienie o zmianie pracy na lepszą. Szał murowany.
[ Dodano: 2013-10-24, 17:08 ]
Najgorsze jest to Bywalec, że jak pytam o co mu chodzi on i tak twierdzi, że mi nie powie. jak dziecko. Pracuję, zajmuję się domem i dzieckiem... W domu jest posprzatane, ugotowane, ciasto na niedziele, ma miłą żone, która nigdy na ból głowy nie narzeka... Ale problem polega na tym, że on chyba ma po prostu za dobrze. próbuję z nim rozmawiac, staram się rozumiem... Ale tylko jego racja to świeta racja. jestem zmęczona. czasami czuje, że to zupełnie obca osoba. Nie mój mąż.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.