Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
podobno każdy dostaje w życiu tyle ile jest w stanie unieść ... ale ją naprawdę nie nam już siły... to za wiele dla jednej mega wrażliwej kobiety ...
Nie za wiele :) Choć czasami rzeczywiście wydaje się, że ten ciężar nas zabije...
W moim życiu bywały momenty, gdy myślałam że więcej udźwignąć nie dam rady, że to kres moich sił... A jednak jestem, żyję i mam się dobrze. Na dodatek po czasie doszłam do wniosku, że gdyby nie te ciężkie momenty, nie byłabym obecnie tym kim jestem, ani w tym miejscu w którym jestem...
smutna ona [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-25, 11:08
Pewnie jest tak jak piszesz .....
Ale pytanie "dlaczego ja" ciągle mi towarzyszy.
Mam dookoła mnóstwo szczęśliwych osób w moim wieku- miały szczęśliwe dzieciństwo, zaraz po studiach dostały prace, założyły rodziny, maja tajnych mężów/żony, zaraz po ślubie były ciążę, wspólne mieszkania itd itp...
Niektóre z tych osób maja okropny charakter, nie chodzą do kościoła a mimo to żyją szczęśliwie...
A ja?? Problem to moje drugie imię :(( wiecznie muszę mieć cis na głowie.
Marzę o tym, żeby obudzić się któregoś dnia i stwierdzić, że jestem szczęśliwa. Że moje marzenia się spełniają, że mieszkam w wymarzonym domu, że obok mnie śpi mój kochany mąż, za ścianą śpią zdrowe radosne dzieci, że cała nasza jest zdrowa, że nie ma problemów finansowych ...
Modlitwa daje mi dużo dobrego ... ale po cichu boje się, że któregoś dnia nawet modlitwa nie da mi ukojenia i że przestanę wierzyć ... że znaczne myśleć kategoriami, że po co się modlić skoro te modlitwy nie są wysluchwane ... Ze nic o co się modłę i proszę się nie spelnia ... Naprawdę się tego boję
Póki co nie trace wiary i nadziei ... i modłę się nadal czekając na mojego kochanego męża.
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-25, 11:26
smutna ona napisał/a:
stwierdzić, że jestem szczęśliwa. Że moje marzenia się spełniają, że mieszkam w wymarzonym domu, że obok mnie śpi mój kochany mąż, za ścianą śpią zdrowe radosne dzieci, że cała nasza jest zdrowa, że nie ma problemów finansowych ...
to miejsce nazywa się raj
póki co zejdź na ziemię
nie ma tak - każdy ma swój krzyż, tylko każdy krzyż jest inny
ten/ta nie ma męża żony
ten ta nie mają pracy
ten ta nie mają dachu nad głową
rezejrzyj się
ci, którzy są szczęśliwi moga nie znać Boga i też cierpią
nie widzisz tylko tego, bo ci nie mówią o tym
wszyscy cierpią, nie znam osoby bez cierpienia
Twój mąż cierpi, bo może ma kochankę, albo ma depresję, albo ktoś mu grozi i wyjechał
jedną radę znasz, ma na imię Jezus - On wie jaki macie problem: czy to jest kochanka, depresja, czy coś jeszcze innego
w tv dzwonią do wróżek na zywo i pytają - dlaczego mąż mnie zdradza, dlaczego nie mam pracy i kiedy będzie dla mnie, czy jestem zdrowa pytaja
i co? i dostają odpowiedź jak na tacy
zrób to samo, lecz nie dzwoń do wróżki
chcesz wiedzieć co się dzieje, idź do Jezusa, jutro sobota, dowiedz się, gdzie można wejść na Adorację, poszukaj w necie, działaj - możesz też zmienić fryzurę od razu będąc już w mieście
dla kobiety ważny jest wygląd, dla Jezusa ważna jesteś Ty, więc polącz te sprawy
jak najszybciej, póki masz sobotę i niedzielę - czas dla siebie - ten czas masz od Boga - to jest pewne.
smutna ona [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-25, 11:41
Najbardziej obstawiałabym depresję :( chwilę słabości i zwątpienia.
Staram się poświęcać ten czas rozłaki na analizę naszego życia, na modlitwę, na rozmowę z bliskimi ...
Dopiero w takiej sytuacji wiele osób i ją też odżyły się na szczere rozmowy, usłyszałam słowo kocham od osób które nigdy wcześniej mi tego nie mówiły ... Także są także plusy, ale na ten największy, najważniejszy wciąż czekam ....
Dziękuje za miły post ...
[ Dodano: 2013-10-25, 13:33 ]
Już dziś wybiore się do kościoła na adorację...
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-25, 13:15
Smutna ona, jeżeli ten nastrój przygnębienia, wybudzanie się rano, bóle brzucha trwa już od jakiegoś czasu, to oprócz uczestnictwa w Adoracji idź do specjalisty. Jeżeli masz depresję, to należy ją leczyć. Sama jej u siebie nie zdiagnozujesz, ale dobry lekarz będzie wiedział, czy to choroba, czy chwilowy spadek nastroju.
smutna ona [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-25, 18:07
Sypiam już lepiej, a brzuch boli tylko wtedy jak zaczynam mieć czarne myśli ... Staram panować nad sytuacja, ale wiem, że pewnej chwili potrzebować pomocy specjalisty. Moja rodzina trzyma rękę na pulsie.
Właśnie wrocilam z kościoła - była Adoracja, był różaniec i msza, która odprawiał ksiądz, który nam udzielał ślubu. Spłakałam się jak bóbr :(( rzadko bywam w tym kościele, bo to nie jest moja parafia, ale zawsze jak tam jestem przypomina mi się ślub. Pomodliłam przed obrazem Matki Bożej, przed którym modli się po ślubie para młoda .... My też się przed nim modliliśmy 4 lata temu :(
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-25, 18:15
Masz melisę w domu? Powinnaś pić przed snem. Nie denerwuj się, wycisz, pomyśl, co jutro możesz zrobić dla siebie.
Przeczytaj dwa świadectwa Chmurki, a potem trzecie - ostatnie.
W tym sprzed 5 lat Zosia pisze do Chmurki:
"Droga Chmurko,
Z tego co piszesz wydaje mi się, że Twój mąż podjął decyzje i że pisze Ci prawdę. Szkoda że tak późno... Szkoda że tak późno stać go na odwagę...
Nie liczyłabym na jego powrót...
Trzymaj sie.
_zosia_"
Chmurka odpisuje Zosi:
"Dlaczego, Zosiu, nie liczyłabyś na jego powrót?
Jak mam modlić się o uzdrowienie naszego małżeństwa, nie licząc na powrót, nie mając nadziei?"
Depresja - objawy:
ogólne pogorszenie nastroju,
ciągły smutek,
obojętność na to, co dzieje się dookoła,
stany lękowe pojawiające się bez żadnych przyczyn i nasilające w obliczu trudniejszych wyzwań i zadań,
poczucie winy i niska samoocena,
myśli samobójcze,
utrata apetytu i szybkie chudnięcie (rzadziej obżarstwo i nadwaga),
kłopoty ze snem,
niemożność koncentracji,
spowolnienie, szybkie męczenie się, utrata sił fizycznych i psychicznych.
Od zwykłych zmian nastroju depresję odróżnia nasilenie i czas trwania tych objawów. Mogą one nawracać lub trwać przez dłuższy czas, prowadząc do trudności w radzeniu sobie z codziennymi obowiązkami. W najgorszym przypadku depresja może prowadzić do samobójstwa. Nie wszyscy chorujący na depresję cierpią z powodu tych samych objawów.
Nie zawsze jest tak, że osoba chora ma depresyjny nastój czy też odczuwa wewnętrzną pustkę. W niektórych przypadkach przeważają zaburzenia snu, w innych brak inicjatywy, w jeszcze innych dolegliwości fizyczne. Również, jeśli chodzi o natężenie choroby to bywa ono różne. Niektórzy chorzy nie są w stanie poradzić sobie z codziennością, inni mobilizują swoje siły i próbują w miarę normalnie funkcjonować. U różnych osób depresja przybiera różne oblicza.
Depresja - oblicza choroby
Depresja typowa
W depresji typowej występują wszystkie główne objawy: przewlekły smutek, zniechęcenie do życia, znaczące obniżenie witalności, brak apetytu i związana z tym utrata wagi.
Depresja z cechami melancholicznymi
Osoby z tym typem depresji często mają poczucie winy a ich nastrój nie zmienia się bez względu na wydarzenia dziejące się wokół.
Depresja lękowa
Przejawia się wyjątkowo silnym uczuciem niepokoju, wśród objawów dominuje znaczące obniżenie poczucia własnej wartości, a przyszłość jawi się wyłącznie w czarnych barwach. U osób z tym typem depresji istnieje wysokie ryzyko samobójstwa.
Depresja urojeniowa
W tym typie depresji nasilenie objawów związanych z obniżeniem własnej wartości i negatywnymi myślami o przyszłości osiąga poziom urojeń. Chorzy odnoszą wtedy obojętne sygnały z otoczenia do siebie, zadręczają się.
Depresja z zahamowaniem
Zwana też osłupieniem depresyjnym. Chorzy nie podejmują żadnej aktywności, nie można z nimi nawiązać kontaktu słownego. Mają zastygły, cierpiący wyraz twarzy. Przestają jeść. Taka depresja wymaga intensywnego leczenia szpitalnego.
Depresja hipohondryczna
Polega na zaburzeniu przekonania o własnym stanie zdrowia. Osoby te są przekonane o poważnej, przewlekłej chorobie, na jaką zapadły. Jako objawy wymieniają wiele dolegliwości, które nie znajdują potwierdzenia w dalszej diagnozie.
Dystymia
Określana jest jako przewlekłe obniżenie nastroju trwające, co najmniej dwa lata. Osoby z dystymią są przez większą część dnia smutne, zmęczone, mają poczucie nieradzenia sobie. Objawy nie spełniają kryteriów epizodu depresyjnego, ale powodują cierpienie chorych.
Depresje maskowane
To zespoły depresyjne, w których zdecydowanie dominuje jeden lub dwa objawy spoza wymienianych w przebiegu typowej depresji. „Maski” to najczęściej różnego typu dolegliwości bólowe, zaburzenia snu, jadłowstręt lub okresowe nadużywanie alkoholu.
Depresja nietypowa (atypowa)
To taki stan depresyjny, w którym kluczową rolę odgrywa specyficzne „odwrócenie” cech depresji typowej. Najczęstsza różnica to zwiększony apetyt, czyli objadanie się oraz nadmierna senność. Bardzo charakterystyczne jest złagodzenie lub nawet ustąpienie objawów po południu lub wieczorem oraz zaburzenia snu w drugiej połowy nocy.
Depresja zimowa
Sezonowe zaburzenie nastroju spowodowane jest przede wszystkim niedoborem światła w okresie jesienno-zimowym. Do dość typowych cech tej depresji należą: nadmierna senność, znaczne obniżenie energii życiowej, wzmożony apetyt na węglowodany i przyrost masy ciała.
Warto przeprowadzić test dla ogólnej orientacji ale depresje może tylko stwierdzić lekarz najlepiej psychiatra. Poradnie przyjmują bez większych problemów i co najważniejsze bez skierowań.
A propos. Pisałam o depresji męża Smutnej. I Smutna też o tym samym. Nie chodziło o depresję Smutnej.
Ból brzucha może brać się ze stresu - pij melisę na noc, pomaga bardzo skutecznie. Każdy lekarz to potwierdza
Tolek52 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-25, 19:06
Elżbieta napisał/a:
pij melisę na noc, pomaga bardzo skutecznie.
Ważne przy tym jest kontrolowanie ciśnienia tentniczego bo melisa bardzo obniża ciśnienie. Żyjąc z depresantem można mieć też problemy depresyjne i bardzo nasilone objawy somatyczne.
smutna ona [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-25, 20:11
Depresji nie mam na pewno ... Spać nie mogłam ze stresu pierwsze 2 tygodnie, brzuch boli mnie również że stresu. Przez ten czas nie mogłam też nic jeść, na sile wmuszałam w siebie kawałek chleba, który stawał mi dosłownie w gardle i przez te 2-3 tyg pewno schudlam
Teraz jest lepiej. Jem. Spis w miarę spokojnie. Brzuch boli tylko wtedy kiedy się wyraźnie zestresuje.
Ale czuje się tak tylko dlatego, że wciąż mam nadzieję, że wszystko minie i będziemy razem. W mojej głowie jest to tylko chwilowe rozstanie. Jak zaczynam myśleć, że jednak to mógłby być koniec, zaczyna mnie ogarniać panika, płacze i męczy mnie mega stres.
Mimo wszystko wolę trwać w takiej niepewności niż usłyszeć najgorsze. Wolę czekać. Mąż mówi, potrzebuje czasu, więc czekam.
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-25, 20:17
Jeżeli mąż ma depresję, to jego tyczą się rady dotyczące konsultacji ze specjalistą.
Inna rzecz, że w Waszym związku jak napisałaś są dwie kwestie ciążące: długotrwałe starania o dziecko i budowa domu. Często niestety jest tak, że tego typu "projekty" bezlitośnie obnażają słabości małżeństwa. Maż jak dla mnie ucieka przed problemami. W sytuacjach trudnych się wycofuje.
Powiedział, że problemem jest charakter współżycia. Wyprowadził się do swoich rodziców, dom chce sprzedać. Pewien wzorzec mi się rysuje. Przez 12 lat znajomości chyba wiedział, jaka jesteś, również w sytuacjach intymnych. Jeżeli to jest główna przyczyna, to oznacza ona, że system wartości męża jest postawiony na głowie. Dlaczego też dorosły człowiek wyprowadza się od żony do rodziców. Skoro chce rozpadu małżeństwa, to niech żyje jak dorosły na własny rachunek, np. wynajmie mieszkanie. Dom chce sprzedać, mimo że wspólnie na niego pracowaliście. Kolejny dowód na to, że w tej chwili nie ma to dla niego wartości.
Wiem, że trudno jest posłuchać i przyjąć do wiadomości, bo też przez to przeszłam. Daj mu spokój. Musi się sam sparzyć swoimi pomysłami na życie. Niczego nie ułatwiaj, nie dziel majątku, jeżeli powiedziałaś mu na spokojnie, że go kochasz i chcesz aby małżeństwo trwało i się odrodziło, to więcej nie powtarzaj i nie proś. Myśl teraz o sobie i swoim rozwoju.
smutna ona [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-25, 20:17
Definicja depresji jest zbyt ogólna ... Ja właściwie jestem teraz stale smutna, bo mam ku powód, ale smutek nie jest depresją.
[ Dodano: 2013-10-25, 21:29 ]
Filomeno .... Masz chyba dużo racji. Ja też o tym myślałam, że mój mąż boi się poważnych wyzwań, ważnych decyzji... Wycofuje się wtedy i jest mu wszystko jedno. Woli stać w miejscu.
Moi teściowie wspomnieli coś, że nie zgodzą się na to żeby mój mąż mieszkał z nimi. Kochają go, ale nie podoba im się to co teraz robi i nie mogą tolerować tego żeby odszedł ode mnie i zamieszkał jakby nigdy nic u nich. ... A ja już się oczywiście martwie, co on bidulek zdobi, gdzie on zamieszka i że pewno będzie mu smutno ... Nie potrafię myśleć, ani życzyć my źle.
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-25, 20:44
To obserwuj, czy teściowie przejdą od słów do czynów.
Nie umiesz życzyć mu źle - to albo dobrze o Tobie świadczy, albo jest obroną przed przyznaniem się, że źle oceniłaś charakter małżonka przed ślubem. Albo jedno i drugie. Ja też miałam pojedyncze momenty, kiedy źle życzyłam mężowi, a przez większość czasu współczułam, że się zagubił, że ma depresję, że ma niskie poczucie własnej wartości, że może go skrzywdziłam, modliłam się, żeby Bóg chronił go przed złem, modliłam się o uzdrowienie z ran, które sobie zadaliśmy w małżeństwie, ale...
Kiedy poczujesz na niego złość, że zrobił to, co zrobił, to będzie oznaczało, że zdrowiejesz.
Potem oddaj tę złość Bogu i kochaj męża dalej, ale nie pozwól się krzywdzić. I traktuj go jak dorosłego człowieka - dorosły człowiek jest odpowiedzialny i ponosi konsekwencje swoich działań.
Za Twoim mężem przemawia jedno - wyprowadził się. Może to brzmi dziwnie, ale jest oznaką, że jednak jakiś promil konsekwencji swojej decyzji przyjął, a nie rozpoczął z Tobą gry pt. niech ona mnie wyrzuci. Można w nią grać krytykując, dezawuując współmałżonka, odpychając w sytuacjach intymnych, wymigując się od wspólnych rozrywek, wreszcie ślęcząc przy TV, komputerze, komórce, a w końcu nawet się nie kryjąc z posiadaniem tej/tego drugiego. U Ciebie, jak rozumiem tego nie było, co daje jakąś, chociaż nie wiem jaką, nadzieję.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.