Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Witam. Mam ogromny problem. Moje małżeństwo wisi na włosku, a ja kompletnie nie wiem co robić.
Jesteśmy 4 lata po ślubie i 12 lat razem i 3 tygodnie temu mój mąż powiedział, że już mnie nie kocha i z jego strony to już koniec. Świat mi się zawalił, ponieważ ja go bardzo kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego :(((
Powiedział, że powodem są nasze zbliżenia. Od kilku lat staramy się o dziecko i nie ukrywam, że te kontakty, nie są takie jak być powinny, często były mechaniczne :/ nie ukrywam, że poza tym mamy inne potrzeby i temperamenty, ale przez te 12 lat naprawdę było ok. Kilka razy mąż zwracał mi uwagę, że jest to dla niego bardzo ważne i żebym postarała się coś zmienić.Ja się starałam zmienić, ale byłam tak opętana chęcia zajścia w ciąże, że dla mnie tylko to sie liczyło - nie było nigdy naturalności i spontaniczności, mimo, że jesteśmy młodzi.
Przez ostatni czas nasze starania stały sie bardzo intensywne a mąż nie chcąc mi chyba robić przykrości przestał mówić, że coś jest nie tak, więc ja w sumie zadowolona pomyślałam, że może już się przyzwyczaił, że zmieniły się jego potrzeby ....
no i stało się ....
Mąż twierdzi, że to w nim ciągle siedziało, nawarstwiało się, aż w końcu coś w nim pękło i uznał, że nie chce tak żyć. Ze jest młody i potrzebuje udanego sexu ... i najgorsze, że jest nieszczęśliwy i już mnie nie kocha.
A teraz o moich uczuciach:
Jestem kompletnie załamana. jest to mężczyzna mojego życia, kocham go nad życie i nie potrafię sobie wyobrazić życia bez niego. Rozumiem, co czuje, wszystko wyjaśniłam, obiecuje mu zmianę, jednak on nie chce dać mi szansy:(( mówi, że nie wierzy się się coś zmieni..
Bardzo jest mi przykro, że nie chce walczyć, że nie chce dać szansy, bo uważam, że to co nas poróżniło jest do naprawienia ... gdybym mogła cofnąć czas ....
cierpię tym bardziej, że jeszcze w tym roku mieliśmy wprowadzić się do naszego domu, który razem wybudowaliśmy i wykańczaliśmy i marzyliśmy, że wreszcie po tylu latach zamieszkamy sami, bo do tej pory tułaliśmy sie po rodzicach ... on mówi, że dom to nie problem - można sprzedać
Jestem bezsilna....co chwile wysyłam mu wiadomości, że kocham, że tęsknie, że cierpię, tłumaczę, przekonuję, piszę wiersze, wspominam nasze cudowne chwile i proszę ale on milczy.
Ponieważ ja mieszkam teraz u mamy a on u rodziców, cała rodzina wie o problemie. Wszyscy są mocno zaangażowani i bardzo się martwią. Znają prawdę i wszyscy są po mojej stronie (jego cała rodzina również). Co chwila ktoś z nim rozmawia, ale do niego nic nie trafia.
Mi mówi, że mnie nie już tak nie kocha, ale nie jestem mu obojętna i potrzebuje czasu. Ale to trwa już 3 tygodnie!!!
Jestem zawieszona w próżni. Nie mogę jeść, nie mogę spać, tylko płaczę i rozmyślam. Bardzo go kocham i chcę walczyć, ale on na nic nie reaguje. Nawet nie wiem, czy czyta to co do niego piszę. Nie chce z nikim rozmawiać, ani z rodzicami, ani z babcią ...
Nie wiem, jak mam się zachowywać, czy dać mu spokój, czy jechać do niego na siłę (bo jak pytam czy sie spotkamy to odpowiada ze nie ma sensu). Muszę walczyć bo bardzo go kocham i nie darowałabym sobie gdybym się poddała (choć moja rodzina nie pozwala mi go prosić, mówią, że przecież aż takiej krzywdy nie wyrządziłam, żeby mnie teraz tak traktował).
Czy można kogoś przestać kochać (jeszcze kilka miesiecy temu było miedzy nami naprawde dobrze) Ja nie wierzę, że mnie nie kocha, bo to w jakich okolicznościach sie poznaliśmy i jacy dla siebie byliśmy, nie pozwoliłoby mu przestać mnie kochać.
Marzę, żeby sie obudzić i żeby on lezal kolo mnie a to co sie teraz dzieje zeby okazało się wstrętnym, okropnym koszmarem.
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-19, 20:41
Witaj u nas na forum
Domyślam się, że bardzo ciężko przeżywasz ten okres. Piszesz, że
smutna ona napisał/a:
Muszę walczyć bo bardzo go kocham
Ja bym słowo "walczyć" zamieniła na "ratować", z takim nastawieniem potencjalnie mniej zranień będziecie mieć oboje.
Przesłuchaj nasze ostatnie rekolekcje z ks. Dziewieckim o przysiędze małżeńskiej, poczytaj o sakramencie małżeństwa - będziesz wiedzieć co ratować, i jak, aby było po Bożemu, czyli w sposób najlepszy z możliwych.
Czy masz gdzieś w pobliżu Ognisko Sycharu?
smutna ona [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-20, 13:11
Milo mi, że ktoś przeczytał to co napisałam i poznał moje strapienie.
Może rzeczywiście słowo "walczyć" nie jest zbyt dobre, ale powiem wprost ... Jak go zwał tak go zwał :( problem jest nadal. Ją dokładnie wiem, co chce ratować, wiem co trace, wiem jak bardzo kocham i wiem, że jestem gotowa zrobić i poświecić wszystko, abyśmy byli razem w miłości.
Ale co zrobić, żeby taka wiedzę miał też mój mąż...
On ciągle jest rozdarty, więc nie trace nadziei .... Musi się wydarzyć coś, co sprawi, że mój mąż poczuje w sercu miłość do mnie.
Strasznie cierpię :{((((((
[ Dodano: 2013-10-20, 14:23 ]
Na pewno przesłuchał rekolekcji ... A ogniska nie mam w pobliżu
[ Dodano: 2013-10-20, 14:24 ]
Miało być "przesłucham"
JOHAN [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-20, 15:01
On ciągle jest rozdarty, więc nie trace nadziei .... Musi się wydarzyć coś, co sprawi, że mój mąż poczuje w sercu miłość do mnie.
życzę Ci tego z całego serca,ale wcale tak nie musi być ...
Czy Ty to dopuszczasz,że Twój mąż nie poczuje do Ciebie miłości?
Co wtedy?
wtedy...Pan Jezus Cię kocha-i wkraczasz na trudną drogę wiary...
[ Dodano: 2013-10-20, 16:17 ]
i szkołę PRAWDZIWEJ miłości,miłości trudnej,miłości tylko Twojej....
smutna ona [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-20, 16:52
Ją jestem osoba wierzącą i zawsze staram się myśleć o tym, że to co mnie spotyka w życiu to rzecz Boga. Że to on kieruje wszystkim. Umiem mu dziękować za dobro i prosić łaskę. Ale miłość do niego bitwy rzeczywiście aż taka dojrzała.
Marzę jednak o tym żeby poznać uczucie tej miłości u boku mojego męża
Modlę się teraz z całego serca - proszę o wstawiennictwo u świętego Józefa, proszę o pomoc Jana Pawła II, modlę się do Anioła Stróża mojego męża, proszę ŚW Ritę .... Wierzę, że prośby zostaną wysluchane
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-20, 17:14
smutna ona napisał/a:
Ale to trwa już 3 tygodnie!!!
uważasz, ze to długo ??
tyle ile się psulo trzeba naprawiac - sama odpowiedz sobie ile czasu potrzebujesz
Tolek52 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-20, 17:30
smutna ona napisał/a:
modlę się do Anioła Stróża mojego męża
Wybacz ale to jest bałwochwalstwo. Powinniśmy modlić się tylko do Boga.
koniczynka [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-20, 17:35
Tolek52 napisał/a:
smutna ona napisał/a:
modlę się do Anioła Stróża mojego męża
Wybacz ale to jest bałwochwalstwo. Powinniśmy modlić się tylko do Boga.
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-20, 17:39
Tolek52 ???????
Tolek52 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-20, 17:41
koniczynka napisał/a:
Konieczynko modlitwa do Anioła jest stawianiem Anioła przed Bogiem. Można modlić sie jedynie za pośrednictwem Anioła. Wiem to jest zwykła przejęzyczenie ale jak bardzo stawiające w innym swietle Osobę do której się modlimy.
koniczynka [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-20, 17:57
Tolek52 napisał/a:
koniczynka napisał/a:
Konieczynko modlitwa do Anioła jest stawianiem Anioła przed Bogiem. Można modlić sie jedynie za pośrednictwem Anioła. Wiem to jest zwykła przejęzyczenie ale jak bardzo stawiające w innym swietle Osobę do której się modlimy.
Tolku, tak myślałam, że chodziło ci o słówko DO, ale nie uważasz, że to czepanie się słów i mnie trąci trochę ŚJ. Tak samo nie powinno się więc mówić "Litania do Św. Rity/Antoniego etc" tylko KONIECZNIE "Litania za wstawiennictwem Św. Rity/Antoniego etc, bo inaczej stawiam Świetych na miejscu Boga?
Tolek52 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-20, 18:09
koniczynka napisał/a:
że to czepanie się słów i mnie trąci trochę ŚJ
Jeszcze nikt nie nazwał mnie świadkiem Jechowa ale to mimo wszystko miłe. Gdybyśmy jako katolicy znali chociaż w połowie Pismo św. jak oni mają wyuczone wybrane cytaty.
Jeżeli jest to czepianie się słówek to wykreślmy I przykazanie z dekalogu. Chyba ono wyraźnie mówi jak mamy postępować względem Boga. Bo jest On Bogiem chociaż miłosiernym ale mimo wszystko zazdrosnym.
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-20, 20:39
Tolek52 napisał/a:
Wybacz ale to jest bałwochwalstwo. Powinniśmy modlić się tylko do Boga.
Toleczku, nie zgadzam się. Bóg jest najważniejszy i najwspanialszy, ale to On dał nam Aniołów Stróżów naszych partnerów. I wiem, że ta modlitwa pomaga.... Bo Anioł Stróż to istota najbliżej nas w naszym ziemskim padole. Bóg jest wielki i wspaniały i dał nam wielu pomocników...
porzucona_33 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-20, 20:52
Pierwsze wrażenie - podobnie jak u mnie:) Ja uczuciowa, przywiązana, zaangażowana, nie wyobrażałam sobie życia bez niego, on obojętny, pan i władca, nie musiał się wiele starać, bo wiedział że przylecę na kiwnięcie palcem. I tak samo - pan zarządził że ma być dobry seks i miał być. No i tak samo niezadowolony, nie spełniałam wymagań, aż w końcu coś w nim pękło - dokładnie to samo usłyszałam co piszesz. A to co przeżywa żona, że szkoda jej nowego domu, który idzie na sprzedaż, że zostają dzieci bez ojca i bez dachu nad głową - to kompletnie nie było ważne, bo w centrum jego świata był ON sam i miłość własna a jego potrzeby były najważniejsze.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.