Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
tuż po ślubie zapytała mnie,czy mogłaby pojechać NA NOC do koleżanki,którą bardzo lubi-odpowiedziałem-czemu nie ,jeśli tylko chcesz odświerzyć kontakty,jedź....
potem prośba powtórzyła sie ,i ...powtórzyła
ja zawsze wychodziłem z założenia,że małżonce należy dać wolną przestrzeń do spędzania wolnego czasu,przecież małżeństwo to nie klatka...
myślę jednak,że obróciło się to przeciwko mnie i rodzinie,jej wolność dana prze ze mnie doprowadziła do rozłamu rodziny-wybrała to co w jej mniemaniu było lepsze dla niej
zawsze myślałem ,że danie wolności ,przestrzeni małżonce będzie postrzegane przez nią jako kredyt zaufania od strony męża (mniie) ,ale tak sie nie stało,ta tolerancja obróciła się przeciwko mnie-jestem (myślę tak i uważam) ofiarą mojej tolerancji w małżeństwie
co Wy o tym myślicie-o tolerancji-nadmiernej lub pożądanej....
[ Dodano: 2013-11-01, 15:41 ]
czy nie mieliście często tak,że pozwoliliście małżonkowi na wolny wybór zachowań-daliście mu przyzwolenie-czego później żałowaliście?
myśleliście ,że ze swoją dojrzałością zachowa się tak,jak przystało na odpowiedzialnego współmałżonka...a tak się jednak nie stało
[ Dodano: 2013-11-01, 16:51 ]
oczywiście ta tolerancja tyczy się także wyjść z koleżankami na dyskotękę....dobry klimat,same dziewczyny -takie było tłumaczenie-gdybym był przeciwny-ale zaborczy mąż...
użytkownik [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-01, 17:26
No moja żona to ciągle pragnie "wolności", ostatnio rzadko już mieszka w domu, a jak jest to pracuje. Ja raczej starałem się być blisko mojej małżonki, a więc raczej postępowałem odwrotnie niż JOHAN, a i tak kryzys okazał się nieunikniony. Znam małżeństwa, w których to jedno z małżonków nie pozwoliłoby sobie nigdy na taniec z obcą osobą i to jest chyba wzór do naśladowania. Gdy jedna ze stron myśli tylko o wszystkim, tylko nie o dobru wspólnym, to prędzej czy później dojdzie do kryzysu - i to niezależnie od postawy, którą prezentuje druga strona. Moim zdaniem - czy dawać dużo wolności czy mało - nie ma to większego znaczenia, jak to mówią niektórym dasz palec, to wezmą całą rękę.
JOHAN [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-01, 17:34
. Znam małżeństwa, w których to jedno z małżonków nie pozwoliłoby sobie nigdy na taniec z obcą osobą i to jest chyba wzór do naśladowania.
myślę,że większość tak uważa-brzydko to zabrzmi-pełna kontrola-JA TAK NIE MOGŁEM I NIE MÓGŁBYM
dla mnie związek dwojga ludzi to wolność-tak robiłem ,a czy przegrałem...?
[ Dodano: 2013-11-01, 17:42 ]
czy można małżonka prowadzić jak dzieci-wymagać,zakazywać,być przeciwko jego pomysłom na życie-uważam,że można-dawałem dużo wolności-byłem mocno tolerancyny-myślę,że obróciło się to przeciw mnie,czy zrobiłbym teraz inaczej-NIGDY
[ Dodano: 2013-11-01, 18:05 ]
czy wolność w małżeństwie deprawuje człowieka?
mówi się ,że w wieku 18 lat jest się dorosłym i odpowiedzialnym--prawda,czy bajka?
dla mnie bajka,a dla kogo prawda.....dla 18-23 latków-zmienią zdanie gdy będą mieli 40
tak się kręci ten świat
Jędrek [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-02, 12:39
JOHAN napisał/a:
.........tak się kręci ten świat
Ja kiedyś myślałem, że wszyscy piją.... i tak się kręcił mój świat 19 lat....
I ciągle chciałem, żeby inni się zmieniali, bo ja uważałem, że wszystko robię jak należy.
Dziś już tak nie uważam. Myliłem się w wielu sprawach i nadal popełniam błędy.
A największym błędem było oskarżanie innych....(belka w moim oku mi nie przeszkadzała :() i dalej ocenianie i zrzucanie winy na innych wchodzi mi z automatu... ciężko wyłączyć takie przyzwyczajenie.
krawędź nadziei [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-02, 13:16
Mój mąż ma zawód, będący jednocześnie pasją (zresztą naszą wspólną tylko że dla mnie to nie jest już zawód) związany trochę z branżą artystyczną. Coś jak frontman kapeli, chociaż zupełnie inne klimaty. Ale schemat ten sam.
Sezon wyjazdów, stresujące przygotowania do imprez, sama impreza 2-7 dni poza domem, czasem "tournee" kilka tygodni z zajeżdżaniem do domu raz na kilka dni. Po imprezie spotkanie z ekipą i lokalnymi znajomymi, odprężenie w zabawie i przy alkoholu.
Przez pierwsze 10 lat znajomości jeździliśmy razem, nierozłączni. Kolejne pięć lat on jeździł czasem sam, czasem ze mną. Puszczałam go z ogromnym kredytem zaufania. Wiedzieliśmy gdzie są granice, co ja mogę zaakceptować a czego nie. I on to szanował.
Potem urodziły się dzieci, ja się wycofałam w macierzyństwo, dom i w końcu własny zawód.
Ostatnie 5 lat jeździ sam.
I większość tego czasu dawał radę trzymać się granic. Chociaż laski omalże właziły mu do łóżka. Typ przystojniaka i duszy towarzystwa, w dodatku sam w obcym mieście itp itd.
Oczywiście piszę to zakładając, że mówi mi prawdę. Ale faktycznie raz gdy mu się zdarzyło przekroczyć granicę, przyszedł i powiedział mi o tym i przerobiliśmy to razem.
Czy było tego więcej? Na razie wierzę że nie.
Otóż kiedy nagle wszystkie ustalenia (które ja rozumiałam jako absolutnie nienaruszalne, niezależnie co by się działo) przestały go obowiązywać?
Kiedy uznał, że przestałam go kochać. Osądził to po moim zachowaniu. I dał sobie prawo do łamania wszystkich ustaleń.
To prawo było od początku kulawe i oparte na błędnych przesłankach (prawdopodobnie wiedział, że nie przestałam go kochać, tylko tak mu było wygodnie uznać) - a dowodem na to fakt, że łamanie ustaleń i zdrada odbywało się w tajemnicy przede mną.
W każdym razie miał dużo wolności przez 20 lat i wykorzystał to dopiero w ostatnim roku.
Dopiero..? To chyba niewłaściwe słowo..
Więc może tak: widział sens w szacunku dla tej wolności tylko przez 19 lat.
Czy byłam głupia dając mu tyle luzu? Nie sądzę, raczej czuję że to było właściwe. Zrobiłabym to znowu gdyby cofnąć czas.
Tylko bardziej bym dbała o to, by już w zaślepieniu i złości nie przeoczyć tego niezauważalnego momentu zmiany w drugim człowieku. O ile w ogóle da się tego nie przeoczyć.
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-02, 22:51
Ja jestem osobą zaborczą. W każdym bądź razie wg kryterii mojego męża i jego znajomych...
Jestem tradycjonalistka. Spotkania z kumplami ok, powiedzmy raz w miesiącu i żadnych kobiet. Jeżeli są koleżanki to powinnismy iśc razem. Taki jest moje zdanie. I tego i ja się trzymam. Ale według znajomych mojego męża ( osoby bardzo młode lub po kilku rozwodach) jestem nienormalna. Bo on powinien pic z nimi i się szlajac i podrywac i flirtowac bez ograniczeń. I pic codziennie. Był taki etap, że słuchał tylko ich. I ulubionej koleżanki, niedoszłej pani psycholog, która o mało co nie rozwaliła naszego małżeństwa. Więc wracał nad ranem, pijany i pełen zakłamania. A ja tylko się darłam i matkowałam jak gówniarzowi. Potem powiedziałam dośc. Jeżeli chce pic codziennie z kolegą, jego wybór. Ale niech tam zamieszka. Jeżeli chce flirtowac z koleżanką, jego wybór. Ale ja wystepuję o separację. Jeżeli chce wyzywac, jego wybór. Ale ja zakładam niebieską kartę.
I wiecie co? Pomogło. Ale najbardziej pomogla modlitwa. I rady Mirakulum i Swallow.
No i przestalam mu matkowac. I zaczelam sama wychodzic.
Co nie znaczy ze jest idealnie, o nie. Ale troszke troszke lepiej, choc hustawka nadal trwa.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-03, 08:28
Trzymanie psa na za krótkim łańcuchu jest bez sensu, bo w końcu sie zerwie, albo udusi.
Z kolei całkowite spuszczenie z łańcucha też jest dobrym rozwiązaniem, bo poczuje zew wolności i nie wróci.
We wszystkim musi być umiar i zdrowy rozsadek.
Zresztą różne są psy, husky musi mieć przestrzeń i się wybiegać, natomiast pekińczyk woli siedzieć na kolanach cały dzień.
Podobnie jest z ludźmi
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-03, 14:12
Grzegorzu
Monika pisze o stawianiu zdrowych granic
JOHAN [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-03, 14:48
Mirakulum
słowo "zdrowe" ma dla każdego "swoje" własne znaczenie-co dla jednego jest "zdrowe",dla drugiego być nie musi
myślałem nad wypowiedzią Grzegorza-wg mnie ta wypowiedź ma takie przesłąnie-są tacy małżonkowie,którym nie trzeba tłumaczyć jak należy postępować w małżeństwie-patrz pekińczyk(siedzi na kolanach i tuli się i kocha-pan go uwielbia za jego domatorstwo )
...są też tacy jak hasky...uwielbiający swobodę,przestrzeń,ale wiedzą gdzie jest ich miejsce,ich dom,są lojalni,zawsze wracają-za to ich pan kocha TAKŻE:lol: )
ooo,gdyby ludzie byli tacy jak psy ,ale by było...
[ Dodano: 2013-11-03, 14:52 ]
dla niektórych-Mirakulum-pogląd Moniki(oczywiście Monika szanuję twoje poglądy )....
Spotkania z kumplami ok, powiedzmy raz w miesiącu i żadnych kobiet....wcale nie musi być postrzegany jako zdrowe granice
aby żona czuła się w małżeństwie dobrze,nie była ograniczona moja zazdrością,robiła wszystko co jej sprawia przyjemność,ale bez ranienia mnie-była wolna-bez moich ograniczeń,ale zawsze wracała-----tak bym chciał
mam taką sunię....ROZA...zawsze wraca,a smycz ma spuszczoną....
ktoś powie-do czasu
ja na to -do póki mnie nie zawiedzie-kocham ją bez granic
[ Dodano: 2013-11-03, 16:01 ]
to takie proste-puszczasz kogoś ze smyczy,a on do Ciebie wraca-bo Cię kocha
każdy by tego chciał
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-03, 19:08
JOHAN napisał/a:
dla niektórych-Mirakulum-pogląd Moniki(oczywiście Monika szanuję twoje poglądy )....
Spotkania z kumplami ok, powiedzmy raz w miesiącu i żadnych kobiet....wcale nie musi być postrzegany jako zdrowe granice
Dlatego pisałam, że jestem zaborcza.
To nie jest tak, że chcę stłamsic i zniszczyc męskie poczucie wolności. Rozumiem to. Ale głównie chodzi mi o to, że do pełnej wolności trzeba zaufania, a tego nam teraz brakuje. Przecież nie zabronię mu wyjsc do kolegi, czy wrócic później. Ale pijackie imprezy i powroty rano mają się skonczyc. I poki co się skonczyły. Jest 1 jego wyjście , 1 moje koleżankami i też powrót rano. Wystarcza.
Kiedyś o nic nie pytałam. Były mecze 5 razy w tygodniu, były nawet wyjazdy z kolegami na turnieje... Ale on sam 2 lata temu to zniszczył. I niszczył długo, długo po tym wszystkim.
JOHAN [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-03, 19:21
po prostu zniszczył twoje zaufanie
po podważeniu zaufania ludzie stają się podejrzliwi,trudno być wtedy ufającym,gdy ktoś cię oszukał,choć na początku zaufanie w związku to podstawa,przecież nie będziemy się śledzić-kochamy się i ufamy sobie wzajemnie-do czasu-aż jedno z nas nadszarpnie zaufanie drugiego-wtedy w związek wkrada się brak zaufania,zakładanie łańcucha,podgląd,śledzenie-są to naturalne zachowania obronne -nikt nie pozwoli się krzywdzić,być oszukiwanym
rozmawiałem z wieloma kobietami,którym nadmierna kontrola męża przeszkadzała w związku....
jestem facetem,który dał zupełną wolność w związku....i myślę ,że z tego powodu rozpadło sie małżeństwo
nie ma mądrych
[ Dodano: 2013-11-03, 19:33 ]
wiem jedno-krzyk i kłótnie przy "przywoływaniu do porządku" zrażają małżonka,bez względu na to czy jego wina czy nie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.