Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Ja też tak mam. I nie ma ukrywać przed sobą i przed światem, że boli. I dni, czarne dni będą nas nawiedzać, mamy do tego prawo, ale nadzieja umiera ostatnia i nawet jak Wam krzyczą (a mnie krzyczał - pozbaw się jej bo nigdy jej nie będzie) - trzymałam się tego, że można człowiekowi czegoś nie dać, ale nie można mu zabrać ! Wczoraj znalazłam w recenzji książki taki cytat - przytaczam: "Separacja to nie wyrok śmierci, choć na pewno jest to ciemna dolina (Ps 23,4). Jest to przeżycie tak bliskie umieraniu, że możemy w tym czasie doświadczać tego samego poczucia straty i żałoby jak ktoś, komu śmierć zabrała ukochaną osobę." Więc ból musi wyboleć i mamy do niego prawo, żałoba wręcz obowiązkowa, ale głowy do góry ... po to jesteśmy tu razem, aby w te czarne dni szukać nadziei od siebie nawzajem. Czy któraś z Was dotarła do książki "małżeństwo w separacji" - warto po nią sięgnąć? aby nie popełniać błędów ludzkich? Całość i tak powierzyć trzeba Bogu i pozwolić Jezusowi prowadzić nas jego ścieżkami - polecam lektur e "Jak przezwyciężać troskę" Joyce Meyer - przezwyciężaj emocjonalne bitwy przy pomocy Bożego Słowa... Mnie trochę pomogło ...
[ Dodano: 2013-10-08, 19:51 ]
„O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem!
A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie” (Flp 4:6,7).
Karmel [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-08, 19:38
Czarne dni....tak chciałabym ,żeby tylko już nawiedzały a nie były jednym ciągiem.
To obsesyjne myślenie o tym co było, skojarzenia z różnymi zdarzeniami związanymi z mężem, znikają tylko na chwilę dwie a potem znowu i znowu...Czasem mi się zdaje, że jeszcze trochę i zwariuję...
Modlitwa zdecydowanie pomaga ale rozproszenia nawet wtedy mnie dopadają.
Dziękuję jeszcze raz za każdą odpowiedź i ponownie proszę o modlitwę. Ja podczas różańca modlę się za wszystkie sycharowe małżeństwa.
Czasem zdaje mi się, że zaraz się obudzę i to wszystko będzie tylko koszmarnym snem....
nutka [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-08, 20:43
Też bym tak chciała .... Jeden telefon, jedna rozmowa, jedno pytanie jak sobie dajesz radę ? I właśnie i mnie dopadło ... czyli jak zwykle - jedna sinusoida ... I ciągle mnie pytają - nie możesz odpuścić? ale jak ...
porzucona_33 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-09, 11:22
Rozpad małżeństwa to jedno, a drugie to trudności po rozstaniu.
Nie ma wsparcia finansowego, muszę wziąć na siebie kredyt hipoteczny i sama go spłacać, nie jest to zbyt przyjemna perspektywa bo nie mieszkam w stolicy gdzie praca na każdym rogu. Strach.
Nie ma kto doradzić, pomóc, sama muszę zajmować się sprawami 'męskimi' i zdać na dobre intencje innych ludzi, nie mam pojęcia czy mechanik dobrze naprawił samochód i nie naciągnął mnie na kasę.
Nie ma kto pomóc przy dzieciach... jak widzę jak mąż koleżanki weźmie dziecko na ręce jak żona już ma dość, łza się w oku kręci... ja nawet nie mogę w spokoju pójść do ubikacji bo dzieci walą w drzwi. I nie ma mi kto pomóc, rodzice nie są w stanie, mąż lubi robić tylko dobre wrażenie, wszystko spadło na mnie. Podejmowanie decyzji, wykonanie planów, mam wrażenie że latam wszędzie z listą zadań i odhaczam kolejne punkty. Dzięki że jesteście i można się wygadać :)
nutka [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-10, 06:53
Ciężko ... i jeszcze jak się chce, aby to właśnie ta druga połówka to doceniła, bo ona nie zdaje sobie z tego zupełnie sprawy. Ale ja mam od wczoraj dzień na obwinianie siebie - ile to ja błędów popełniłam - i gdyby dało się cofnąć czas, jak wiele można było zrobić ze swojej strony, aby temu zaradzić. Ale duma i oczekiwania, że druga strona zauważy... niestety przyniosły więcej złego niż dobrego... Mogę tylko poradzić, abyś w tej gonitwie - choć ona może lepsza niż leżenie w łóżku patrzenie w sufit i wylewanie strumieni łez - nie zapomniała o sobie, o swoim sacrum przede wszystkim. Ono jest najważniejsze ! Nie musisz udowadniać całemu światu, że sobie poradzisz, bo poradzisz sobie na pewno, ale masz prawo sobie też nie radzić. Ja też sobie nie radzę ...
„O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem!
A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie” (Flp 4:6,7).
porzucona_33 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-10, 11:27
Myślę, że Bóg słucha modlitwy.. i pomaga, na ile się da. Niespodziewany telefon od koleżanki, z którą nie miałam dawno kontaktu.. przychodzą myśli o rozwiązaniu problemu.. może to przypadek a może to właśnie Bóg o mnie nie zapomniał i działa przez ludzi żeby pomóc.
JakubekKaz [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-15, 13:06
Wszystkie modlitwy docierają do Szefa My tylko ciagle zapominamy, ze On nie używa "naszego" zegarka i kalendarza
Pogody DUCHA!
Karmel [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-27, 19:45
Mam wrażenie, że ten ,,potop" pod tytułem: odejście męża zatacza coraz szersze kręgi i wciąga moją rodzinę...Córka wykrzyczała mi właśnie, że ona nigdy w życiu nie weźmie żadnego ślubu ze swoim chłopakiem, bo to jest bez sensu. Woli żyć bez zobowiązań i przyrzeczeń, bo patrząc na nas- swoich rodziców- ma wystarczający dowód na to że ślub nie ma sensu....Zakwestionowała nawet to, że w ogóle wierzy w Boga i mnóstwo innych rzeczy jeszcze wykrzyczała....Mam poczucie porażki jeszcze i w tej sferze- wychowania dzieci w duchu wiary katolickiej. Ona stwierdziła twardo, że jest dorosła i będzie robić to co uważa za słuszne i nie ma zamiaru słuchać moich zakazów-zwłaszcza tych dotyczących czystości przedmałżeńskiej i zostawania na noc u chłopaka- on niestety wynajmuje samodzielnie mieszkanie, więc tzw. chata wolna.Gdyby Tata był z nami nigdy by tak nie postąpiła.....Teraz jego zainteresowanie córkami ogranicza się tylko do 1 sms-a na miesiąc albo rzadziej....
Zły zbiera żniwo.....
bosonia [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-27, 20:21
U mnie to samo, destrukcja rodziny, tak to mogę nazwać..niby jakieś rozmowy, niby radośc ,ale to wszystko jakieś sztuczne, ja nie daję rady psychicznie. a jeszcze trzeba ogarnąć dzieci... Panie Boże kiedy się obudzę z tego koszmarnego snu...
oaza [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-27, 21:07
Karmel napisał/a:
Zakwestionowała nawet to, że w ogóle wierzy w Boga i mnóstwo innych rzeczy jeszcze wykrzyczała....Mam poczucie porażki jeszcze i w tej sferze- wychowania dzieci w duchu wiary katolickiej.
Zły zbiera żniwo.....
U mnie jest podobnie.Synowie ponad 10 lat byli ministrantami,teraz nie chodzą do kościoła.
Mąż podczas rozprawy na pytanie"Czy według pana,pana żona jest osobą głęboko wierzącą?",odpowiedział"Tak i ja też jestem wierzący,chodzę do kościoła".Śmieszne...
Gdy mąż na całe weekendy wyjeżdżał do kochanki, tylko córka uczestniczyła we Mszy Świętej,gdy kochanka wprowadziła się do nich zaczął i on przychodzić. A teraz od dwóch tygodni są razem:on,ona i moje dziecko w naszym wspólnym kościele(choć w mieście jest kilka) i na tej samej Mszy,co ja...
Jeszcze na początku września,gdy byłyśmy razem, córka przystąpiła do Sakramentu Pokuty i Pojednania,a teraz już nie czuje takiej potrzeby...
ja_tez [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-28, 09:11
My nie rozstaliśmy się z mężem, a nasz syn również przestał chodzić do kościoła (też był ministrantem). Nie wydaje mi się to tragedią. Choć przyznam, początkowo bardzo się zmartwiłam, ogarnęła mnie panika, jak to, przecież nie tak go wychowywaliśmy...
Mam jednak takie przekonanie, że na pewno wróci kiedyś do Kościoła, a ten czas może jest jakimś buntem, poszukiwaniem... być może jest mu potrzebny, aby znalazł to, czego szuka...
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-28, 10:00
Karmel napisał/a:
Córka wykrzyczała mi właśnie, że ona nigdy w życiu nie weźmie żadnego ślubu ze swoim chłopakiem, bo to jest bez sensu. Woli żyć bez zobowiązań i przyrzeczeń, bo patrząc na nas- swoich rodziców- ma wystarczający dowód na to że ślub nie ma sensu
A dziwisz się temu???
Młodzi ludzie widzą i obserwują-a skoro najbliższe otoczenie pokazuje jak wygląda związek, jak wygląda małżeństwo, jak wygląda odpowiedzialność
To takie są wnioski!!!!!
Nie ma możliwości by sytuacja rodziców obeszła wszystkich bokiem
bez skutków ujemnych nawet jak wielce nam się wydaje że dokonujemy regulowania naszych problemów bez udziału dzieci.....
AJA [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-28, 11:04
miodzio63 napisał/a:
wielce nam się wydaje że dokonujemy regulowania naszych problemów bez udziału dzieci.....
tak to się właśnie wydaje tym, którzy zostawiają swoje dzieci i rodziny...
u mnie jest standardowe "dla dziecka też tak jest lepiej, przecież już się nie kochamy
a ja już byłem znerwicowanym potworem"
moim zdaniem, to właśnie dzieci na wielu płaszczyznach dotyka najbardziej,
bo godzi w ich podstawową potrzebę - poczucia bezpieczeństwa i miłości
Karmel [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-28, 20:26
miodzio63 napisał/a:
A dziwisz się temu???
Nie miodzio63 absolutnie się nie dziwię...ja tylko strasznie to przeżywam...bolą mnie wręcz fizycznie takie konsekwencje decyzji męża...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.