Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
To już 9 m-cy odkąd żona z dzieckiem się wyprowadziła do swojej mamy. Ja nadal trwam i czekam w naszym, wynajętym mieszkaniu (chociaż też mógłbym się wyprowadzić i nie płacić niepotrzebnie). Zona teraz uparcie twierdzi, że nie wróci do tego mieszkania i jedyne co w kółko powtarza to żebym ja się wprowadził do teściowej, co nie jest dobrym rozwiązaniem. Niestety życie nie czeka i umyka wiele możliwości poprawienia jego poziomu. Mnóstwo energii, czasu, uczuć no i oczywiście pieniędzy (ale tych nie liczę) włożonych w ratowanie małżeństwa zmarnowane "jak krew w piach". Zaczynam się zastanawiać ile jestem w stanie wytrwać w takiej stagnacji, kiedy nieustępliwość zony przypomina mur a ja czuję się czasami jak zakopany pod ziemią...
iwo12 [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-21, 13:05
Też kiedyś stanęłam przed takim problemem,że albo się przeprowadzę do teściowej z dzieckiem i podpiszę jakąś intercyzę albo się rozejdziemy.Do dziś się zastanawiam co by było gdybym się zgodziła.Z perspektywy czasu oceniam że uniosłam się dumą.Może gdybym podjęła inną decyzje nie była bym teraz rozwiedziona.
Lil [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-21, 13:21
MarWu, co zmieniłeś w sobie przez ten czas? Co zrozumiałeś, nad czym pracujesz?
Może poczytaj jeszcze raz wpisy z pierwszego swojego wątku, po takim czasie mogą zupełnie inaczej dla Ciebie brzmieć...
MarWu [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-21, 13:24
czy wy kobiety wszystkie tak macie, że zbyt dużo wymagacie a za mało dostrzegacie? i zawsze jesteście mądre po szkodzie (kiedy niejednokrotnie już jest za późno)? nie mówiąc już o działaniu pod wpływem emocji i podejmowaniu jakże ważnych decyzji w gniewie, bez wyobraźni ich konsekwencji??
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-21, 13:29
Tytuł: "Ile można czekać?"
A na ile umawiałeś się składając przysięgę małżeńską w dniu zawarcia Sakramentu Małżeństwa?
Lil [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-21, 13:31
MarWu napisał/a:
czy wy kobiety wszystkie tak macie, że zbyt dużo wymagacie a za mało dostrzegacie? i zawsze jesteście mądre po szkodzie (kiedy niejednokrotnie już jest za późno)? nie mówiąc już o działaniu pod wpływem emocji i podejmowaniu jakże ważnych decyzji w gniewie, bez wyobraźni ich konsekwencji??
W odpowiedzi polecam Ci ksiażkę "Warto być ojcem" Pulikowskiego.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-21, 13:35
MarWu napisał/a:
czy wy kobiety wszystkie tak macie, że zbyt dużo wymagacie a za mało dostrzegacie? i zawsze jesteście mądre po szkodzie (kiedy niejednokrotnie już jest za późno)? nie mówiąc już o działaniu pod wpływem emocji i podejmowaniu jakże ważnych decyzji w gniewie, bez wyobraźni ich konsekwencji??
Jeśli ktoś jest mądry po szkodzie, to i tak duży plus, bo w przyszłości nie popełni już tego samego błedu, gorzej gdy jest jak we fraszce Kochanowskiego
Cieszy mię ten rym: "Polak mądr po szkodzie";
Lecz jesli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.
Oby tak nie było
jasmina44 [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-21, 13:37
MarWu napisał/a:
czy wy kobiety wszystkie tak macie, że zbyt dużo wymagacie a za mało dostrzegacie? i zawsze jesteście mądre po szkodzie (kiedy niejednokrotnie już jest za późno)? nie mówiąc już o działaniu pod wpływem emocji i podejmowaniu jakże ważnych decyzji w gniewie, bez wyobraźni ich konsekwencji??
możnaby kobiety zmaienić na mężczyźni i tez by sie zgadzało..
uogólnienia są niedobre...
chyba masz jakich gorszy moment teraz istąd Twoja gorycz...
po prostu przeprowdż sie do teściowej..
powiem tak gdyby mi teraz mąż zaproponował zbeysmy razem zmaieszkali to bym nie pytała gdzie? tylko bym sie zgdoziła... Ty masz chociaż szanse byc ze swoją rodziną.. może warto ją wykorzystac.. bo jak i to Ci przepadnie to za jakis czas mozesz miec pretensje do siebie ze nie skorzystałeś.. ze nie zrobiłes wsyztskiego co było można..
nie oglądaj sie na to co robi żona, pomyśl co ty sam mozesz jeszcze zrobić..
dla mnie to ogormnie duzo móc zamieszkać ze swoją drugą połówką... gdybym miała tylko taka szansę.... niektórzy mogą o tym pomarzyć...
MarWu [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-21, 14:04
jasmina44 napisał/a:
chyba masz jakich gorszy moment teraz istąd Twoja gorycz...
to prawda
jasmina44 napisał/a:
po prostu przeprowdż sie do teściowej..
nie jest to zadne rozwiązanie, gdyż po pierwsze, delikatnie mówiąc nie darzymy sie z teściową symaptią i na pewno wybuchałyby konflikty, w których żona opowiadałaby się po stronie mamy... ale pomijając fakt kłótni dla mnie jest to sprawa bycia mężczyzną i zapewnienie rodzinie własnego kąta bytu w nim lub nie i przebywania pod opieką mamusi a tego po prostu nie umiem przeskoczyć i nie potrafię przestać być mężczyzną... Przypomina mi się przypadkiem podsłuchana rozmowa sprzątaczek u mnie w pracy kiedy rozmawiały o mnie:
- poszedł już do domu? - pyta jedna
- ee tam do domu do teściowej hehe - odparła jej koleżanka,
- nie, mieszkają już na swoim - uświadomiła ją,
- aaa- ze zdziwienie zakończyła rozmowę
a ja poczułem się taki dumny...
[ Dodano: 2013-11-21, 14:12 ]
Elżbieta napisał/a:
Tytuł: "Ile można czekać?"
A na ile umawiałeś się składając przysięgę małżeńską w dniu zawarcia Sakramentu Małżeństwa?
tak ale umawiałem się z żoną a ona niestety ma za nic naszą z Bogiem "umowę"...
dorotakm [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-21, 14:12
MarWu już niedługo spotykamy się w ognisku kieleckim. Glowa do góry i wiara, wiara, wiara. Myślę, że to że byliście razem na otwarciu do już Wasz wspólny krok do przodu. Bog Was poprowadzi.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-21, 14:17
Mar Wu
Kiedyś pisałeś , ze nie jesteś bez winy i że nabroiłeś.
Myślę, że "czyściec" w postaci pomieszkania jakiś czas z teściową to nie jest aż taka straszna kara.
Przyjemnie nie jest (coś o tym wiem), ale przecież Ci zależy na żonie , a nie na tym aby "postawić na swoim"?
Ps. "czyściec " to coś przejściowego
jasmina44 [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-21, 14:27
zgadzam sie z grzegorzem... czasem trzeba przełknąc gorzką pigułkę dla większego dobra..
poza tym masz szanse wciąz ratowac swoją rodzinę.. wciąz ja masz.. nie zmarnuj jej...
teraz kręcisz nosem że za mało, nei tak jak chcesz, nie po Twojemu..
a masz więcej od większości z nas...
zobacz to z innej perspektywy..
MarWu [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-21, 14:34
Lil napisał/a:
MarWu, co zmieniłeś w sobie przez ten czas? Co zrozumiałeś, nad czym pracujesz?
myślę, że dużo zmienilo... przede wszystkim w sposobie spędzania wolnego czasu... teraz jeśli planuję jakiś wyjazd to zawsze w perspektywie mam całą naszą trójkę i to pod nich planuję jakiekolwiek wyjście... sam odpuściłem wszelkie mecze, koncerty spotkania ze znajomymi na rzecz festynów rodzinnych, bawialni dla dzieci, pizzerii z kącikami z zabawkami itp cyrków :)
Lil napisał/a:
Może poczytaj jeszcze raz wpisy z pierwszego swojego wątku, po takim czasie mogą zupełnie inaczej dla Ciebie brzmieć...
może i tak zrobię w wolnej chwili...
[ Dodano: 2013-11-21, 14:49 ]
grzegorz_ napisał/a:
Mar Wu
Kiedyś pisałeś , ze nie jesteś bez winy i że nabroiłeś.
Myślę, że "czyściec" w postaci pomieszkania jakiś czas z teściową to nie jest aż taka straszna kara.
Przyjemnie nie jest (coś o tym wiem), ale przecież Ci zależy na żonie , a nie na tym aby "postawić na swoim"?
Ps. "czyściec " to coś przejściowego
myślę, że "czyściec" przechodzę teraz kiedy wracam do pustego domu pełnego zakurzonych zabawek i kiedy w każdej chwili myślę o rodzinie...
a wiem, bo już tam mieszkałem 3 m-ce po ślubie, że nic nie zbudujemy i niczego nie osiągniemy... a mieszkanie z tą konkretnie teściową nie jest, jak Ci się wydaje taką straszną karą, tylko właśnie straszną karą... takiego poziomu chamstwa po prostu nigdy w życiu nie doświadczyłem... czy to takie dziwne, że chcę mieszkać na swoim ze swoją rodziną, płacić swoje rachunki i mieć swoje sprawy, nie mówiąc już o intymności, która jest niezbędna w odbudowywaniu związku... poza tym z natury jestem raczej osobą nieśmiała i nie umiem nagle sie zbratać i zamieszkać z osobami, z którymi ledwo sie dogaduję. Ponadto teściu jest osobą regularnie upijającą się i zachowującą się wulagrnie i nie chcę żeby moje dziecko wychowywało się w takiej atmosferze... wiem, że i tak się wychwuje ale przynajmniej bez mojej aprobaty...
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-21, 15:29
MarWu napisał/a:
Elżbieta napisał/a:
Tytuł: "Ile można czekać?"
A na ile umawiałeś się składając przysięgę małżeńską w dniu zawarcia Sakramentu Małżeństwa?
tak ale umawiałem się z żoną a ona niestety ma za nic naszą z Bogiem "umowę"...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.