Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Czy wierzysz w uzdrowienie Twojego sakramentalnego małżeństwa?
TAK
85%
[ 256 ]
NIE
14%
[ 43 ]
Głosowań: 299
Wszystkich Głosów: 299
Autor
Wiadomość
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2008-05-16, 16:11
Bebcik....opisujesz typowe zachowania alkoholika(meza) i koalkoholiczki(siebie).
Alkoholik wtedy przetsje pic gdy przyjemności zwiazane z piciem są dużoooo mniejsze od bólu spowodowanego piciem.
Alkoholizm to stan zakłamania i iluzji...... tym żyje Twój mąż(jak czytasz mężu Bebcika to wiedz ,ze niewiele cię dzieli od rynsztoka,od upodlenia,od wynalazków i zeszmacenia się,to tylko sprawa czasu..........o ile przeżyjesz)...rozumiem o czym piszesz....jestem trzeżwym alkoholikiem.
Bebcik....twój maż musi poczuć konsekwencje picia..........
Leży pijany?...... niech lezy........
Zarzygał się?...... niech lezy w rzygowinach,do otrzeżwienia,az sam sprzatnie po sobie.....
Cierpi na syndrom odstawienia(kac)?............. wskaz mu adres detoksu.........
Płacze i przyrzeka poprawę???.................... za ciosem............ poradnia uzaleznień i terapia...........mityng AA
Ma omamy wzrokowo-słuchowe?................. przychodnia lub oddział zamknięty -detoks.............
Bebcik...........to sie nazywa "TWARDA MIŁOŚĆ".
Może powiem coś trącącego herezją............ ale sama modlitwa raczej nie ma szans sie wyleczyć.
Ksiądz ,który wspierał duchowo AA powiedział: jak zemdleję,wpadnę pod samochód to nie nieście mnie do kościoła czy konfesjonału ,ale wzywajcie karetkę i wieżcie do szpitala.
Modlitwa twojego męza jest może nawet i szczera,przysięgi poprawy tez........... ale w chwili ich skłądania.Za kilka godzin przymus picia jest silniejszy i pójdzie sie nachlać.....do uwalenia sie .........
Alkoholik pije bo musi.......nawet wtedy gdy naprawdę nie chce pić.
Obsesja picia jest straszną sprawą.
A Ty????? godziny spotkań Al-anonu nie pasowały????? Czasu na terapię nie masz???? a w jakim stanie emocjonalno-psychicznym jestes??? Myśli samobójcze juz masz???
Czy jest cos ważniejszego na dziś od rozpoczęcia drogi ku zdrowieniu?????
Pogody Ducha Bebcik
bebcik [Usunięty]
Wysłany: 2008-05-18, 00:11
nie ma mnie w domu, razem z dziewczynkami zniknelam zeby go nie widzieć.
Staram sie funkconować i być z dziećmi bo wiem ze tego potrzebują w tej chwili to mi daje siłę na dziś. Postarm się zebrać w sobie i coś zacząc, ale czy uda mi się dokonczyć? Na dzisaj nic nie wiem. serdecznie dziękuję za wsparcie, za to że nie jestem sama
[ Dodano: 2008-05-21, 08:55 ]
Kolejny dzien z dala od domu. Nie chodzę tam bo i po co. Kiedy ostatni raz tam byłam to zastałam mieszkanie typowe dla takiego pokroju ludzi, szczegółow nie bede opisywać. Chodze do pracy- dobrze że mam duzo zajęc, i mimo ze nie moge skupic sie na tym co robię, to uwazam że to lepiej niż siedzenie i myslenie.
Pozdrawiam serdecznie
[ Dodano: 2008-05-25, 01:23 ]
Jestem już w domu. Męża nie ma- jest u teściowej. A ja teraz próbuje si "ogarnąć" Dzieciaki są takie rozdygotane i lgną do mnie, znaczy sie dziewczynki (15 i 16) bo syn to wpadł w obłęd palenia marihuany i gdy zabrałam mu woreczek ziela to był wobec mnie bardzo agresywny. W czasie kiedy ojciec pil to miał możliwość swobodnego palenia w domu. jest taki zbuntowany i gniewny. zawsze lgnął do ojca.. i wiedział ze liczyć może tylko na mnie. Teraz, po raz kolejny, zburzony spokój w domu, no i obraz matki,przedstawiony przez ojca. Ciągle traci grunt pod nogami. A ja w tym tkwię i nie wiem jak wybrnąć, co zrobić aby zmienić takie życie. Najgorsze to poczucie bezradności. W przypadku męża, teoretycznie, wiem co zrobię ale syn.. Beznadzieja...
lena [Usunięty]
Wysłany: 2008-05-25, 12:27
Bebcik...teoretycznie wiesz, a praktyka?
Widzisz jakie są konsekwencje "bezczynności"....mąz pije, dziecko ćpa.... Bebcik na co jeszcze czekasz?
kasia1 [Usunięty]
Wysłany: 2008-05-26, 09:39
no własnie... na co Ty jeszcze czekasz!!!!
jesteś bezradna? Nałóg dał Ci wiele rad... wiesz, co zrobić w przypadku męża... robisz to? a syn... pewnie nie radzi sobie z sytuacją w domu... ratuj swoje dziecko...
bebcik [Usunięty]
Wysłany: 2008-05-26, 14:19
Powoli zbieram sie po ostatniej traumie. Przezyłam ja bardzo bo własnie nastapila po naszych rozmowach, po jego obietnicach, kiedy znowu mu uwierzyłam i mialam nadzieję. Po raz kolejny zawiodl mnie. Mysle że po raz ostatni bo juz mu wiecej nie uwierzę. No bo jak mozna wierzyc komus kto cie ciagle okłamuje? Jak mozna polegac na kims kto cie ciagle zawodzi?
O losie, długo trwalo zanim zrozumialam ze to nie jest moja wina. To nie moja wina ze on pije i próbuje manipulowac wszystkimi dookoła.
Dziękuję za wsparcie
Pozdrawiam serdecznie
lena [Usunięty]
Wysłany: 2008-05-26, 15:15
Witaj Bebcik
Pewien ksiądz mi kiedyś powiedział....
...zbyt dlugo to trwało, przestań wciąz ulegać i ślepo wierzyć...nie słowa,lecz czyny się liczą....zajmij sie sobą i swoimi ranami.
Dzieki Bogu posłuchałam i choc nie wszystkim sie to podobało, właśnie dzieki temu wygrałam.
To nie moja wina ze on pije i próbuje manipulowac wszystkimi dookoła.
Nareszcie! Super,że to zrozumiałaś....kazdy sam odpowiada za swoje czyny i swój upadek.
Nie jestes winna....ale możesz być jesli nie zareagujesz.
Tylko twarda miłość Bebcik...pozwól mu ponieść konsekwencje..... leczenie,albo odseparowanie....Ty skup sie na sobie i dzieciach, a zwłaszcza na synu.....zanim nie jest za późno.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2008-05-26, 16:54
Bebcik........piszesz:"Mysle że po raz ostatni bo juz mu wiecej nie uwierzę"
Wiesz........... wiele rzeczy w emocjach myśli się inaczej jak pózniej się realizuje....więc nie mysl dziś ostatni czy nie ostatni raz.
Daj czas czasowi..........
W kolejnym akapicie piszesz:"No bo jak mozna wierzyc komus kto cie ciagle okłamuje? Jak mozna polegac na kims kto cie ciagle zawodzi? "
Boli???? Jasne że boli.Boli bo zostało zburzone twoje wyobrażenie o tym ,jaki powinien byc Twój mąż,jakim powinien byc ojcem...............
To oczywiste że on robi żle,nie jest dobrym męzem,ojcem.............
Alkoholik,człowiek dysfunkcyjny( jakąs dysfunkcję posiadaja niemal wszyscy ludzie,tylko nie wszystkie są tak bolesne dla otoczenia) manipuluje.
Wczoraj usłyszałem od rodziny alkoholika,który tylko zakręcił butelkę i nic więcej nie robi ze soba,ze lepiej było jak on pił.
Bo wtedy było wszystko przewidywalne........... wiadomo,przyjdzie upity,bedzie sie awanturował lub pójdzie spać.......... teraz jest nieprzewidywalny,niby trzeżwy ale pijany na sucho.
Manipulacja jest wpisana w uzaleznienie,ale i we współuzaleznienie.
Bebcik....... idę o zakład że i Ty manipulujesz,tylko pewnie sobie tego nie uswiadamiasz.Robisz to w imie dobra rodziny,dla ukrycia poczynań męża,teraz zapewne ukrywasz fakt ćpania(palenia marychy) przez syna.......... manipulujesz ....bo inaczej musiałabyś wezwać policję i wsadzić syna za posiadania narkotyków....... pewnie tego nie zrobisz....... manipulujesz sobą,synem aby go z tego wyciągnać.
To nie jest wina syna że pali(ćpa).on sobie nie radzi z emocjami,z pijanym ojcem,z wystraszona matką,siostrami,z awanturami w domu...........ze wsydem że ma taką rodzinę,że rodzice(ojciec) zgotował mu taką traumę.
Bebcik .....Twój maz tez pije po coś..............PO COŚ............ cos zagłusza,od czegoś ucieka...............
Bebcik,jesteś bezsilna wobec alkoholizmu męza,jesteś bezsilna wobez ćpania syna(nie pisz tylko że on nie ćpa-to tylko sprawa czasu) ,ale nie jestes BEZRADNA......
Twearda miłośc może pomóc synowi,może pomóc męzowi
Życzę Ci abyś znalazła siły do "twardej miłości",życzę Ci Pogody Ducha
Andrea [Usunięty]
Wysłany: 2008-05-26, 19:46 resztka nadziei
Trudno mi pisac, to ja jestem powodem bólu bebcika, mojej Zony.
Prawda jest, ze nie potrafilismy rozmawiac, od jakiegos czasu prosilem o wyjazd na rekolekcje lub wizyte u psychologa. Dzis czarno to widze bo oboje musza chciec.Chyba mam slabsza psychike, bo gdy zonie modlitwa nie pomaga, ja gdy mam taki stan, dola totalnego, pije na umor. I wcale nie dla przyjemnosci, dla nieprzytomnosci.
kasia1 napisał/a:
Bebcik... spokojnie... co takiego złego wydarzyło się w Wasym życiu, że chcesz uciekać?
Kasia
Odpowiem nie pytany, ze wiele rzeczy, ktore nigdy nie zostaly do konca rozwiazane, wyleczone. Moja Zona czyje ból i żal, a ja ? Poczucie, ze dzwigam malzenstwo sam na swoich barach, ktore co jakis czas nie wytrzymuja. Duzo opowiadac i nie publicznie o tym.
Bebcik napisał/a:
To co zaistniało przed kilkoma dniami, to o czym myślałam ze jest cudem było po prostu kolejnym kłamstwem, takim dla uśpienia mojej uwagi, Jak wielkim aktorem jest to az wzbudza podziw. jego modlitwy, jego szukanie porozumienia i odbudowywanie więzi..
Ty moja Zono tak poczulas, a mnie oblebilo zło i potrzebowalem Twojej pomocy, nie radze sobie z emocjami tak jak przecietny czlowiek, przezywam pewnie za bardzo, to jest chyba nadwrazliwosc.
Bebcik napisał/a:
Wie doskonale co robi z jego rodzina alkohol ale mimo wszystko nadal "ból istnienia" leczy w ten sposób.
Nie wiem gdy jestem nieprzytomny, nic nie wiem wtedy.
nałóg napisał/a:
Bebcik.........Twój maz jest alkoholikiem pewnie.............
Nie wiem czy jestem, napewno alkoholikie (ktorego nie lubie) zabijam bol istnienia, wtedy gdy nie radze sobie z emocjami. Potrzebna mi jest pomoc tylko nie wiem gdzie jej szukac. Jak juz byla mowa sama modlitwa nie pomaga, chyba, ze modle sie byle jak i nieszczerze i tylko wtedy gdy mam potrzebe do Pana Boga
lena napisał/a:
do dzieła Bebcik....przestań wmawiać sobie w końcu te wszystkie bzdury...zła zona, zła mama,zła pracownica....taka beznadziejna,słaba i bezradna kobieta ....mąż Ci to wmówił?
Silna jesteś bez dwóch zdań....tylko teraz dobrze to wykorzystaj
Nie jesteś sama
Nigdy nie wmawialem tego. Pewnie malo kto w to uwierzy, ale wspieralem, gdy byly studia, duzo pracy, czyli od 10 lat, gotowalem, robilem zakupy, zajmowalem sie oplatami, bylem taka meska gosposią. Dlatego, jest mi przykro, ze moje slabosci az tak Zone doprowadzaja do rozpaczy. Mysle, ze zdajecie sobie sprawe, że i ja musialem znosic Zony jakies tragiczne dla mnie sytuacje, jednak zawsze wierzylem, ze bedzie lepiej, ze to minie. Moze dlatego - przepraszam, jesli Zone krzywdze tym co napisze - ze czulem sie mezem w 100%, a Ona pewnie w mniejszym stopniu. Chodzi o oddanie sie sobie.
bebcik napisał/a:
o bo jak mozna wierzyc komus kto cie ciagle okłamuje? Jak mozna polegac na kims kto cie ciagle zawodzi?
O losie, długo trwalo zanim zrozumialam ze to nie jest moja wina. To nie moja wina ze on pije i
lena napisał/a:
o dzieła Bebcik....przestań wmawiać sobie w końcu te wszystkie bzdury...zła zona, zła mama,zła pracownica....taka beznadziejna,słaba i bezradna kobieta ....mąż Ci to wmówił?
Silna jesteś bez dwóch zdań....tylko teraz dobrze to wykorzystaj
Nie jesteś sama
Nie jest sama, tylko prosze pomagajcie, wspierajcie, a nie buntujcie.
To nie Twoja wina, ze bol zabijam alholem, nigdy tego nie mowilem. Moja, ze nie radze sobie w tragicznych dla mnie momentach
[/quote]
nałóg napisał/a:
To nie jest wina syna że pali(ćpa).on sobie nie radzi z emocjami,z pijanym ojcem,z wystraszona matką,siostrami,z awanturami w domu...........ze wsydem że ma taką rodzinę,że rodzice(ojciec) zgotował mu taką traumę.
Bebcik .....Twój maz tez pije po coś..............PO COŚ............ cos zagłusza,od czegoś ucieka...............
Ten pijany ojciec, tak to napisales jak by pil dzien w dzien i na widoku, a to sa kilka razy do roku ciagi, ktore staram uskuteczniac dyskretnie. Mama nie jest wystraszona, jest piekna kobietą, dobijam ja niestety kilka razy do roku.. Nie wiem co jeszcze napisac, wiem tyle, ze calej rodzinie potrzebna jest pomoc, mialem nadzieje na rodzinny wyjazd rekolekcyjny, ale .... przeciez nie zmusze. Zaczne od siebie, tyle mi zostalo. Pozdrawiam i prosze o modlitwe (i znow wyjdzie ze manipuluje)
bebcik [Usunięty]
Wysłany: 2008-05-26, 20:34
Jak widać moj mąż trzeźwieje i znowu szuka wsparcia.. jak ja to dobrze znam. Troskliwy ojciec, ktory co 2-3 miesiące dyskretnie lezy po blokiem. śmieszne. Meska gosposia od smierci mojej mamy czyli 6 lat. dlaczego zajmuje sie domem? Ja pracuje na dwa etaty i od 8 do 20 nie ma mnie w domu. Nawet soboty mam zajęte. Musi kupic więc cos do jedzenia, bo jest głodny. Te gadki o rekolekcjach to tylko po to abym ja sie odmieniła bo przeciez on jest w porządku. Jest totalnie zakłamanym czlowiekiem. I nawet tu probuje swoich sztuczek. ja juz wiecej sie tu nie pojawie. Niech szuka zbawienia beze mnie
lena [Usunięty]
Wysłany: 2008-05-26, 20:40
Andrea.....gratuluje odwagi!
Myslę,że wiele kosztowało Cię ujawnienie się....jednoczesnie jest to znak,że chcesz coś z tym zrobić i ratować rodzine.
Masz problem to fakt,ale nie możesz obarczać tym zony, od Ciebie przede wszystkim zależy co z tym"problemem"zrobisz.
Rekolekcje, terapia małżeńska owszem....ale nie teraz!!!. Najpierw zajmij sie sobą,zmień siebie,bowiem od Ciebie w dużej mierze zalezy jak potoczy sie Wasze wspólne życie.
Masz świadomość że potrzebujesz pomocy....i świetnie.....jestes dorosłym mężczyzną, mężem i ojcem, powinieneś być podporą swojej rodziny........więc rusz się, poszperaj, dowiedz sie gdzie takową pomoc uzyskasz i do dzieła.Dzieki temu nauczysz się panowac nad emocjami i będziesz mógł w końcu pełnić role jaką winieneś w tym domu pełnić.
Pokaz wszystkim że jestes tym 100% mężczyzną, nie uciekaj od problemu, nie top w alkocholu.....stań na wysokości zadania i zacznij sie leczyć.....a wsparcie zony jak sądzę masz zagwarantowane.
Piszesz że Ci przykro, że Twoje słabości zonę doprowadzają do rozpaczy?.......przestań się nad soba użalać.... do rozpaczy doprowadzają całą rodzinę, a przede wszystkim dzieci....czy nie widzisz do czego doprowadziła ta sytuacja...pomyslałeś o synu!!!
Przypomnij sobie co robisz, jak się zachowujesz w tych "chwilach słabości"....tu juz nie ma miejsca na rozpacz, ale na konkretne działanie!
....a to co nazywasz buntowaniem to sie nazwa "twarda miłość" i w waszej sytuacji jest jak najbardziej konieczna!!!
Mam nadzieje że weźmiesz się w garść i udowodnisz że warto Ci ufać....czego Ci zyczę.
[ Dodano: 2008-05-26, 22:03 ]
Bebcik.......jesli szuka pomocy to świetnie, jeśli uznania i usprawiedliwienia......niestety.
Forum jest dla wszystkich potrzebujących chętnych na ratowanie małżeństwa..... trzeba jednak szczerze chcieć i działać.
Zmiany zaczynamy zwykle od siebie....jesli Andrea to pojął to juz jakiś sukces.....miejmy nadzieje,że nie rzuca słów na wiatr.
kasia1 [Usunięty]
Wysłany: 2008-05-26, 21:39
dziś już nie dam rady nic napisać...dziś się tylko za Was pomodlę...
jesteście w tej chwili drugim małżeństwem na tym forum, piszącym razem, które moim zdaniem ma szansę na uratowanie... musicie tylko Oboje bardzo tego chcieć...
jak to pisze często Nałóg?... "żeby chciało się chcieć"...
Bebcik, nie uciekaj... proszę
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2008-05-27, 07:16
Andrea witaj na stosunkowo "babskim" forum.
Ale najpierw do Bebcika......................pieszesz:'ja juz wiecej sie tu nie pojawie".A moze wiesz dlaczego nie chcesz tu sie więcej pojawiać???
Sądzę, że dlatego bo jest tez tu Twój mąż,jest Andrea.Jest konfrontacja,piszecie oboje.Juz nie tylko Twoje widzenie jest tu,ale i widzenie meża.Juz nie bedzie głaskania tylko Ciebie po główce i uzalanie sie nad Tobą.......... jest tez Andrea.
Bebcik...... jest Ci żle z Andreą takim jaki jest teraz ,ale i chyba nie bardzo chcesz(pewnie podświadomie) aby on zaczął się zmieniać........ bo teraz jego zachowaniami prawoie wszysko da sie usprawiedliwić,jest kogo obwinic,jest na kogo zwalić wszystkie plagi tego świata .
Piszesz o pracy na 2 etatach,a co Ty Andrea robisz? .
Bebcik.......... pracujesz bo chcesz,pracujesz kosztem rodziny,pracujesz i jesteś zmęczona,a jak zmęczona to podświadomie szukasz potwierdzenia w rodzinie konieczności takiej pracy,uznania wysiłku. A tu Andrea uwali sie ,pójdzie w ciąg alkoholowy,nie ma z jego strony owacji............... bo leży pod blokiem jak piszesz.
Andrea......... pieszesz:"Ten pijany ojciec, tak to napisales jak by pil dzien w dzien i na widoku, a to sa kilka razy do roku ciagi, ktore staram uskuteczniac dyskretnie"
Facet..... ja jestem alkoholikiem,trzezwiejącym alkoholikiem,więc ja znam te wszystkie mechanizmy z autopsji,te manipulacje,te ukrywanie sie z piciem,te poczuciwe winy,poczucie krzywdy,wstyd,lęk,strach,manipulowanie soba i otoczeniem......uwierz mi,ja to znam z własnych przezyć.
I nie jest istotne czy pijesz codziennie czy nie........ to jest tylko sprawa czasu,za kilka miesiecy,za rok czy kilka lat bedziesz pił codziennie,bo taka jest istota choroby alkoholowej.
W przerwach pomiędzy ciągami poprost jesteś tylko "suchy" jeseś na tzw'duposcisku" i dlatego zycie z Toba jest mało przyjemne dla otoczenia.
Facet,nie radzisz sobie z emocjami.To normalne u wszystkich nałogów,jestes prawdopodobnie nadwrazliwcem,masz poczucie winy bo nie spełniasz oczekiwań Bebcika,dokopujesz sobie i w apogeum takiego stanu wpadasz w ciąg alkoholowy.
Andrea,nikt tak nie zrozumie Ciebie jak drugi alkoholik,ale drugi trzeżwiejący alkoholik nie da sobą manipulować.Ja czuję przez skórę manipulację w twoim poście.Nieświadomie to robisz zapewne.ale robisz.
Andrea...... nie wiem gdzie mieszkasz............ale masz wybór.
Jak chcesz popisać ze mną na priv..... to jestem do dyspozycji.Jestem AA więc i w Twoją stronę wysyłam posłanie 12 Kroku Anonimowych Alkoholików.
Masz dużo pracy przed sobą aby poprawić realcje,udroznic komunikację małezęńską,rodzinną ale to sie opłaca.
Sugeruję Ci wejście na program AA,mityngi dla alkoholików,terapię w poradni dla nałogów.
Bebcikowi tez by sie przydała pomoc specjalisty.
Bebgcik,Andrea.......... wybór nalezy do Was.Nie jestescie sami,nie jestescie bezradni.Macie pomoc ze strony przyjaznie nastawionych ludzi na forum a i w realu tacy tez sie znajdą.
Pogody Ducha
Andrea [Usunięty]
Wysłany: 2008-05-27, 08:24 dziekuje
Dziekuje Wam bardzo za rady i wsparcie. Wezme sobie do serca i do glowy na ile potrafie.
Pozdrawiam. :)
kasia1 [Usunięty]
Wysłany: 2008-05-27, 08:29
cholera... tyle się napisałam... i nie poszło
trudno... widocznie tak miało być... uczę się pokory...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.